'Zazdrość to cień miłości. Im większa miłość, tym dłuższy cień'.
~~♥♥~~
Natłok myśli jaki panował teraz w głowie polki
doprowadzał ją do wewnętrznego szału...do histerii nad którą nie potrafiła zapanować... Brak kontroli
wiązał się z kolejnym przypływem emocji , które nie były jej potrzebne... Każde kolejne powody do
rozmyśleń , które dostarczało również jej serce nie pomagały w żaden sposób uporać się z panującą burzą...
Pocałunek .. tak
delikatny , namiętny , subtelny... tak ważny dla Niej samej... chociaż nie
potrafiła , a może i nie chciała się do tego przyznać... Dlaczego osoba na którą nie zwracało się najmniejszej uwagi , w
ułamku sekundy stała się istotą , która opanowała nasz umysł...
Dlaczego jeden pocałunek
stał się ważniejszy niżeli wszystkie zasady uznawane do niedawna przez
szatynkę... Brak zobowiązań , uczuć , nikłe zaangażowanie... nic już się nie
liczyło... Najważniejszy był on... jego pełne , miękkie wargi ... pieszczotliwe
pocałunki ... dotyk jedwabnych dłoni... Na samo wspomnienie jej ciało opanowała
nieznana jej dotąd fala pożądania , potrzeba bycia jak najbliżej osoby , która z niewiadomych przyczyn stała się
kimś ważnym... a może i nawet bardzo ważnym.
Legendy głoszą, że dusza
ludzka jest niczym brzoskwinia, którą bogowie podzielili na pół i potoczyli w różnych kierunkach. Jedna cząstka symbolizuje
kobietę, druga zaś – mężczyznę. Gdy odnajdziesz swoją połówkę, stworzysz z partnerem jedność. Spoiwem, które to umożliwi, będzie wielka miłość... ale czy Gregor
mógłby
być właśnie tą drugą połówką
pomarańczy?.. Pasującym elementem układanki ?
Może to po prostu zwykłe
zauroczenie? Chwilowy stan , który
jak szybko nadszedł tak i szybko minie?
Ale gdyby faktycznie było
to prawdą możliwą do zrealizowania umysł szatynki tworzyłby wizję bliskich
relacji jakie mogłyby się zrodzić pomiędzy ową dwójką?
Czy dopuszczanie do
siebie uczuć , o których nie miało się
wcześniej pojęcia świadczyłoby jedynie o chwilowym zauroczeniu...
A może było to zwyczajnie
zakochanie , niby tak odmienne niżeli stan zauroczenia , ale ten aspekt
doskonale tłumaczył to co dzieje się w umyśle szatynki.
Zakochanie , które pojawiło się niczym grom z jasnego nieba: Czasem
rodzi się już od pierwszego wejrzenia, a innym razem zaskakuje swoją siłą
poprzez drobne incydenty....
Towarzyszące mu uczucie euforii idealnie komponowało się ze stanem w
jakim był chwilowo umysł Ann.
...
Promienie ciepłego słońca
bezszelestnie wdzierały się przez otwarte okno pokoju Ann.
Niebo było bezchmurne. Ptaki, jak co rano
śpiewały swoją poranną pieśń...
Myśli nadal ' latają '
jak rój much, przewijają się
bezwiedne, bez ładu i składu, totalny chaos....myśli jakby natrętnie przychodzą
z zewnątrz, nie pozwalając się na niczym skupić. Wszystko się przelewa, wiruje
i chachmęci...
Może już z mniejszą
natarczywością , ale jednak...
Ciemna odsłona nocy pozwoliła
dopuścić do siebie niektóre myśli
... oswoić się z nowym scenariuszem .. pozwolić na rzeczy , do których miało się wcześniej ogromny dystans...
Pozwoliła uwierzyć ....
uwierzyć , że szczęście jakim jest 'miłość' ma odzwierciedlenie również w życiu zasadniczej szatynki.
Jego obecność zakleja
dziurę w moim sercu i wypełnia pustkę jaka panoszy się w duszy. To on dodaje
tych promieni słońca na zachmurzonym niebie, które znajduję się nad moją głową.
Ochrania mnie przed deszczem łez i prosi o uśmiech... Chciałabym żeby jeszcze
zabrał tęsknotę i tak do końca uśmierzył szalejący we mnie ból, a później powiedział, że zostaje na zawsze bo
zmęczył się życiem z dala ode mnie, że dopiero przy mnie czuje, że jego serce
bije jak powinno, a cały świat nabrał tych właściwych barw. A później.. później będziemy szczęśliwi, tak bardzo jak
jeszcze nigdy żadne z Nas nie było...
Wizja przyszłości ,
nadzieja z którą Ann
podążała w kierunku szatyna.
Nadzieja na to , że
pocałunek , który miał
miejsce poprzedniego dnia nie był zwyczajnym , nic nieznaczącym dla Niego
gestem...Takie to małostkowe ... płytkie ... ale życie właśnie takie jest.
Pozwolą Nam odnaleźć w
sobie uczucia , które dla innych wydają się
być banalne i na ich podstawie tworzyć dalsze scenariusze....
-Tutaj masz mój numer.- powiedział,
podając niskiego wzrostu, niebieskookiej blondynce karteczkę ze swoim numerem
telefonu.- Kiedy będziesz wolna, dzwoń.- puścił 'oko' blondynce. Po raz kolejny
zwąchał doskonałą okazję, aby najzwyczajniej na świecie zabawić się z dziewczyną.
- Cześć Gregor... -
odezwała się niepewnie widząc zaistniałą sytuację... Nie potrafiła sobie wytłumaczyć czegoś co
przed chwilą widziała na własne oczy.. ' Kiedy będziesz wolna dzwoń.. ' Głos
ten przebijał się przez jej umysł zaburzając wszystko co z takim trudem do
siebie dopuściła... W jednej chwili , krótkiej chwili sama się
pogubiła...
-O, cześć Ann.-
odpowiedział zakłopotany. Błądził nerwowo wzrokiem raz po Ann, drugi raz po
stojącej obok Niego blondynce. 'Może nic nie usłyszała... Może to nie wyglądało
tak jednoznacznie...'- odbijało się w Jego głowie.- Może chodźmy porozmawiać w
jakieś inne miejsce? Tutaj jest...- spojrzał na blondynkę.- Tłoczno.- zwrócił się do Ann.
Ann zlustrowała wzrokiem
stojącą obok Niej dziewczynę , która była tak samo zaskoczona sytuacją jak sama
szatynka.... speszona po chwili odeszła. - Wiesz ... - zaczęła niepewnie , próbując dobrać odpowiednie słowa... - Wiele
myślałam o tym co się wczoraj pomiędzy Nami wydarzyło ... ale chyba
niepotrzebnie...
- Co masz na myśli?- zareagował szybko na
słowa dziewczyny, czując, że serce podchodzi mu do gardła. Patrzył w zielone
oczy Ann. Oczy, w których zawarte były
wszystkie gwiazdy nieba. Zauważył, że jest w nich coś... Coś czego wcześniej
nie widział. Zranienie? Zawód?
Nie potrafił tego rozszyfrować, ale gdyby dowiedział się,
że sprawił dziewczynie ból, nigdy nie wybaczyłby
sobie tego.
- Nic.. - szepnęła
spuszczając wzrok .. Gdy tylko oswoiła się z myślą , że mogłaby poczuć do kogoś
coś wyjątkowego , że mogłaby mieć przy sobie podobne szczęście do tego które posiadała jej przyjaciółka czar nagle prysł. - Myślałam po prostu , że ten pocałunek
znaczył dla Ciebie tak wiele jak dla mnie , ale widzę pomyliłam się , wybacz. -
oznajmiła oschle odchodząc.
Umilkło. A ja znów czuję się jakbym przechodziła przez coś po raz
kolejny, jakby pewien etap mojego życia tak po prostu, bez skrupułów do mnie wrócił. Przecież nie o to mi
chodziło... pragnęłam zupełnie czego innego, ale los znów śmieje mi się w twarz tak jakby chciał mi
powiedzieć, że nie mam na co liczyć, że na pewno nie dostanę tego czego
pragnę... Nie wiem dlaczego tak się dzieje, dlaczego ciągle nie może być
dobrze.
Nadal gubię się w swoim świecie, bo z jednej
strony coś zaczyna się układać, z z drugiej sypie się po całości...
Te oczy ... Twoje oczy
... zwierciadło Twojej duszy Manu... One znów pomagają mi się uspokoić ... Pozwalają na to , abym
mogła się w nich zatracić zapominając o moich niedorzecznych uczuciach.
~♥~
Widział jak Ann odchodzi od Niego i podąża do
Manuela, na policzku którego złożyła
całus. Dlaczego poczuł się w pewnym sensie zdradzony? Przecież, jeśli już, to
On był tym, który zdradzał...
Ale zaraz... Przecież On nawet nie był z Ann na tyle blisko. Co się z Nim
działo? Jego serce zaczęło niemiarowo kołatać. Czuł, że dławi się powietrzem,
które wdychał.
Ruszył. Szedł szybkim krokiem i już po chwili znalazł się u boku Manuela oraz
rozmawiającej z Nim Ann.
-Myślałem, że ten
pocałunek znaczył dla Ciebie tyle co dla mnie...- wycedził przez zaciśnięte
zęby, nie zważając na obecność Fettiego.
- Czyli nic ... - Ann
odwróciła się
tyłem do szatyna nie chcąc narażać się na jego spojrzenie.
Tak perfekcyjnie
sprawiasz, że cała wizja rzeczywistości jaką ułożę sobie w głowie, tak po
prostu wyparowuje. I co najśmieszniejsze, wcale nie potrzeba wiele, wystarczy
kilka Twoich słów... a ja znów nie
wiem co jest co. Jesteś mistrzem w mieszaniu mi w głowie, w dawaniu
niepewności i sprawianiu, że znów
jestem tak mocno pogubiona w ogarniającym mnie świecie...
-Dokładnie, nic.- burknął
rozdrażniony.- Bo jesteś taka sama jak wszystkie.- dodał gorzko, czekając czy
dziewczyna będzie miała odwagę spojrzeć mu w oczy. Miał nadzieję, że gdy ujrzy
Jej zielone tęczówki, odczyta w nich
to, o czym marzył. Inną prawdę niż ta, którą Ona przedstawiała. Miał taką ogromną
nadzieję, że Ann nie myśli tak naprawdę... Że w rzeczywistości ich wczorajszy
pocałunek był takiej samej wartości dla Niego, jak i dla Niej. Cholernie ważny.
- Jak wszystkie te puste
lalunie , które są na
tyle bezmyślne aby dać się nabrać na chwilę przyjemności , które im zafundujesz ... - powiedziała
wdychając mroźne powietrze... - Tak jestem ! Dokładnie taka sama! Tylko , wiesz
... nadejdzie taki czas w życiu każdej z tych dziewczyn , że uświadomią sobie ,
że ta krótkotrwała
pieszczota nie była warta nieprzespanej nocy , tak jak i TY nie jesteś wart
moich słów... - krzyknęła
biegnąc w stronę hotelu...
Próbujesz uciekać przed miłością? Okej,
uciekaj. Biegnij Ann! ...najszybciej jak potrafisz tylko uważaj, miłość prędzej
czy później
i tak Cię dogoni. To Cię wcale nie ominie. Miłość dopada nas wszystkich, nawet
jeżeli nie chcemy tego uczucia i bronimy się przed nim rękami i nogami. Ona
nawet nie pyta czy jej chcesz, ona po prostu wchodzi do Twojego serca i
rozgaszcza się jakby była u siebie.
-Tak się składa, że te
'puste lalunie' jak je nazwałaś, są czasem więcej warte niż Ty.- warknął,
obserwując jak Ann oddala się od Niego. Założył ręce. Przymknął powieki oraz
zacisnął zęby. Zabolało. Strasznie zabolało. Kiedy te słowa padłyby z ust kogoś
innego niż Ann, nawet by go zapewne nie ruszyły. Wzruszyłby ramionami i wrócił do swojego świata. Ale tego nie mówił byle kto... To mówiła ta sama szatynka, o której ostatnio nie mógł
zapomnieć. Ta sama, na której
zaczęło mu zależeć... Tak, zależeć. Zmierzył wrogim wzrokiem jeszcze
raz swojego kolegę z reprezentacji i odszedł.
~~♥♥~~
Jesteśmy tak samo samotni jak nasze serca. Żyjemy
wśród wielu ludzi, ale
czujemy tą pustkę, której nic nie jest teraz w stanie zapełnić.
Siedzimy sami w swoich mieszkaniach i zastanawiamy się dokąd pójść. Popełniliśmy jeden błąd, który sprawił, że nie potrafimy się odnaleźć w własnej
rzeczywistości. To całe nasze życie właśnie tak działa, że jedna zła decyzja,
źle dobrane słowo może sprawić, że wszystko to, co dotychczas sobie układaliśmy
tak po prostu runie. Życie jest strasznie przewrotne. Nigdy nie wiesz czego
możesz spodziewać się od losu, więc najlepiej jak nie będziesz niczego
planował. To naprawdę nie ma sensu....
- Jak się masz Manu? -
Ann uśmiechnęła się promiennie podchodząc do bruneta , któremu towarzyszył Gregor.
- Dobrze , dziękuje , a
Ty ? - odwrócił się
obejmując dziewczynę ... delikatnie musnął jej zaczerwieniony policzek. - I znów nie masz czapki?.. - zapytał z
wyczuwalną troską w głosie.
Szatynka przymknęła
powieki zawstydzona , gdy wełniane, czarne nakrycie znalazło się na jej
głowie...- dziękuje. - szepnęła , a kąciki jej ust wyraźnie się uniosły.
- Może masz ochotę na
gorącą czekoladę ? - zapytał , chcąc spędzić z szatynką więcej czasu... czuł
się w jej towarzystwie niewytłumaczalnie dobrze... Nie można było mówić tu o żadnym uczuciu .. on zwyczajnie polubił
Ann, znajdując w niej swoją bratnią duszę ... młodszą siostrę , którą chciał się zaopiekować, gdy w pobliżu nie
było Vanessy.
- Z Tobą, zawsze.. -
odpowiedziała kątem oka spoglądając na postać szatyna przyglądającego się im
zaciekle... Może i umyślnie zaakcentowała swoją wypowiedz , ale chciała , aby
Austriak nie pozostał obojętny na jej obecność...aby poczuł , że wczorajszymi
słowami dosadnie ją uraził...
Gregor poczuł się jakby
ktoś wylał na Niego kubeł zimnej wody. Błyszczące oczy Ann, podczas kiedy
patrzyła na Manuela. Manuel, który
zwracał się do Niej z zauważalną troską i uczuciem. Zacisnął rękę w pięść. Miał
w oczach szał. Dlaczego zaczął bać się straty czegoś, czego nigdy nie miał? A
może odzywało się w Nim tylko Jego wybujałe ego? Często bywa przecież, że
zazdrość jest uczuciem, które łaskota ego piórkiem chciwości. A może to co
zobaczył nic nie oznacza? Może to po prostu Jego wyobraźnia płatała mu figle?
Czuł, że gotuje się od środka. Zmierzył gniewnym wzrokiem Ann oraz Manuela, po
czym odszedł szybko od Nich, aby nie dopuścić do tego, żeby dziewczyna
zobaczyła Jego zazdrość… Zazdrość o Nią…
Zazdrość, której nie potrafił opanować ani w żaden sposób uspokoić.
~~♥♥~~
Zobaczyła Go zza hotelowego okna swojego pokoju. Jej
dusza w ciągu ułamka sekundy zaczęła się radować. Z kubkiem herbaty w ręce,
przyglądała się chwilę Niemcowi, który rozmawiał ze swoim kolegom z
reprezentacji. Uśmiechnęła się lekko, widząc Jego nieśmiały uśmiech; usta, które przybierały różne kształty, podczas wypowiadania przeróżnych słów. Mogła wpatrywać w Niego godzinami. Bez przerwy.
Bez chwili westchnienia. Nikt nie ma pojęcia jak trudno było Jej nie myśleć o
Nim… Leżąc w łóżku
zastanawiała się ciągle „Co
by było gdyby…” Może nie potrzebnie robiła sobie jakąkolwiek nadzieję?
Ale to często podtrzymywało Ją na duchu. W końcu wyrwała się ze stanu, w którym trwała, kiedy
wpatrywała się w Andreasa. Ubrała szybko kurtkę i wyszła z hotelu. Bez
słowa zbliżyła się do Andreasa, chwyciła Go za rękę i zaciągnęła w miejsce,
gdzie będą mogli spokojnie porozmawiać. Bez żądnych świadków. Bez niebezpieczeństwa,
że zobaczyć może ich Thomas. Uśmiechnął się do Niej ciepło. Nie sądził, że spotka
Ją już teraz. Jej obraz w Jego głowie nie potrafił zgasnąć. Chciał, aby została
już na zawsze. Uśmiechnął się do Niej. Przeszedł Ją dreszcz, a w głowie
nasunęła się myśl, że to właśnie szczęście mieszka w Jego uśmiechu. Nie
wytrzymała. Po raz kolejny złożyła na Jego ustach pocałunek. Ale nie taki jak
poprzednio… Teraz był on delikatny, czuły, ale zarazem wyrażał pragnienie
dziewczyny w stosunku do chłopaka. Andreas objął Ją w pasie. Spojrzał w Jej
brązowe oczy, które już
dawno schowały się na dnie Jego serca. Zamknęła oczy i wtuliła się jak mała
dziewczynka w Jego klatę. Chciała tam zostać już na zawsze. Chciała zamknąć
oczy i nie wiedzieć już nic. Chciała słyszeć bicie Jego serca.
-Masz mnie chyba za jakąś
wariatkę, co?- odezwała się pierwsza. Stojąc wtulona w Niego, zaczęła być
dumna… Dumna, że może tam być właśnie Ona.
-Dlaczego?- zapytał
niewinne, gładząc delikatnie włosy brunetki. Z niewiadomych przyczyn kiedy
poznał Vanessę poczuł, że teraz zaczął patrzeć sercem. Czyżby zrozumiał, że
tylko tak jest w stanie zobaczyć to, co nie jest widzialne gołym okiem?
-Jak wariatka całuję Cię
niespodziewanie, nie wiadomo czego od Ciebie oczekuję i dług oby wymieniać…- mówiła, próbując jakkolwiek ubrać swoje uczucia w słowa.
-W takim razem chyba też
jestem wariatem…- odsunął na chwilę dziewczynę od siebie, uniósł Jej podbródek i złożył na Jej ustach kolejny pocałunek.
Uśmiechnął się lekko do Niej. Odwzajemniła gest.
-Ale ja nie mogę Ci nic
oferować.- powiedziała, gdy poczuła, że chłopak obejmuje Ją w pasie. Założyła swoje
ręce na szyi chłopaka.
-Niczego nie oczekuję.-
odpowiedział krótko, lecz pewnie. W
Jego oczach zauważyła szczerość. Natomiast Jej brązowe tęczówki rozbłysnęły.- Chciałbym, żebyś po prostu była…-
wyszeptał do Jej ucha. Ujęła Jego twarz w dłonie. Zaśmiała się. Poczuła
przyjemne ciepło w środku. Panowała między Nimi głucha ciszy. Rozmawiali swymi
spojrzeniami. Słuchała prędkiego bicia Jego serca. Delikatnie łaskotał Ją po
policzku.
-Vanessa! To Ty?- usłyszeli
z daleka. Odskoczyli od siebie jak poparzeni. Ich oczy ujrzały Morgiego, na którego twarzy zagościło zaniepokojenie.
Niepewnie stawiał krok po kroku, nie rozumiejąc jakie wspólne sprawy Vann mogła
mieć z Wankiem.
-Myślałam, że masz
trening.- powiedziała skrępowana, zerkając ukradkiem na Niemca.
-Bo miałem.- zlustrował
dokładnie wzrokiem Andreasa. Jego wzrok znów padł na brunetkę.- A co Wy robicie?- nie
wytrzymał i zapytał. Ciekawość zwyciężyła. A może była i w tym zazdrość?
-Rozmawiamy.- głos zabrał
Andreas. Morgenstern jeszcze raz dokładnie obejrzał młodego Niemca. Widziała w
Jego oczach coś dziwnego. Coś, czego jeszcze nigdy nie widziała. Zazdrość?
Uśmiechnęła się lekko na myśl, że Thomas jest o Nią zazdrosny, zwłaszcza, że
robił to w taki uroczy sposób.
Jednakże zaraz zaczęły Ją gryźć wyrzuty sumienia. To co robiła Thomasowi…
To co robiła Andreasowi… To jak nawet raniła samą siebie… To wołało o pomstę do
nieba.
-Chodźmy.- Thomas kiwnął
głową do Vanessy, po czym obrócił się
szybko na pięcie i nie czekając na brunetkę, ruszył przed siebie. Vann ostatni
raz spojrzała na Wanka. Chwyciła Go za rękę.
-Obiecuję, że jeszcze
dzisiaj się spotkamy…- wyszeptała i udała się w pogoń za blondynem, który był już dosyć daleko od ich dwójki. Szli razem szybkim, zwartym krokiem, nie
zamieniając ani słowa.
Co chwilę zerkała na Niego ukradkiem. On nie spojrzał na Nią ani jeden
raz. Wokół Nich
unosiła się atmosfera, jaka panuje pomiędzy ludźmi, którzy się pokłócili. Ale przecież Oni
się nie kłócili… Nie wytrzymała.
Zatrzymała się w połowie drogi. Blondyn zrobił to samo, widząc, że Vanessa
nagle zastopowała w miejscu. Spojrzał na
Nią swoimi niebieskimi oczami, w których widać było… zawód? A może źle to zinterpretowała? Ciężko oddychając,
patrzyła na Austriaka. Podeszła do Niego jeszcze bliżej. Krótki moment patrzyli sobie w oczy, aż w
końcu dziewczyna lekko wychyliła się do przodu, aby pocałować chłopaka, lecz
ten odwrócił
głowę. Zaskoczyła Ją Jego reakcja. Nigdy się tak nie zachowywał. Nigdy nie był
w stosunku do Niej taki oziębły. Nigdy w życiu nie poczuła się w Jego
towarzystwie tak, jak czuła się teraz.
-Co jest?- zapytała,
lekko przymrużając oczy. Czyli Morgi mógł widzieć coś więcej niż przypuszczała?
-Nic.- powiedział krótko, zachowując przy tym wyjątkowo
nieprzyjemny ton głosu. Nadęła lekko policzki. Spojrzała z wyrzutem na Thomasa
i tym razem to Ona ruszyła szybko przed siebie. Chłopak w mgnieniu oka ruszył
za Nią.
-Przepraszam…- wysapał w
niemalże biegu. Nawet nie odwróciła
głowy, aby spojrzeć na chłopaka. Jedyne co zrobiła to przyśpieszyła swoje
tempo.- Vanessa! Przepraszam.- ciągnął dalej swoje, zastawiając przy tym drogę
dziewczynie. Po raz kolejny nawet nie spojrzała na Niego. Odwróciła się na pięcie i ruszyła w przeciwną stronę.
Chwycił Ją za rękę. Wyrwała się.
-Czego Ty do cholery ode
mnie chcesz?!- wybuchła.- Najpierw jesteś wielce obrażony nie wiadomo o co , a
teraz co? Wiesz co, bądź sobie już obrażony. To nie moja wina, że masz wahania
nastrojów jak kobieta w ciąży!-
wykrzyczała zdenerwowana, a zaraz po tym ponownie ruszyła w drogę.
-No dobra, przyznam się…
-zaczął zrezygnowany.- Po prostu, kiedy zobaczyłem Cię z Wankiem zrobiłem się
zazdrosny… Przepraszam…- w końcu skierowała wzrok na chłopaka. Na sam Jego
widok, kiedy zobaczyła, że chłopak stoi naprzeciwko Niej jak przysłowiowy „zbity pies”, zmiękła. Jej oczy się
zaszkliły. Nie miała serca więcej znęcać się nad chłopakiem. Zbliżyła się do
Thomasa i wtuliła się w Jego ramiona.
-Możesz mi ufać…-
wyszeptała.- Musisz mi ufać…- dodała, nie wierząc, że wypowiedziała te słowa.
-Ufam Ci…- rzekł, równie cichutko.- Jeszcze raz przepraszam.- czule gładził
Jej włosy.
Spędziła z Thomasem
resztę dnia. Resztę dnia, podczas którego myślała ciągle o Andreasie. O Thomasie. O Niej.
O przyszłości… Czy da radę grać na dwóch frontach? Być jednocześnie z Thomasem
i Andreasem? Musiało Jej się udać. Nie miała innego wyjścia. Bez Nich, nie
potrafiłaby żyć. Oni we dwoje całkowicie Ją zgubili. Nie poznawała samej
siebie. Wiedziała, że to co robi jest podłe, ale „żyje się przecież tylko raz”-
w taki sposób próbowała
odepchnąć od siebie to straszliwie uciążliwe dla Niej uczucie. Zapadł już
zmrok. Siedziała z Thomasem w pokoju, oglądając film, ale obecna była tylko
ciałem. Myślami była już przy boku Andreasa, patrząc znowu w Jego cudowne tęczówki oraz czując elektryzujący dotyk
chłopaka. Kiedy Thomas chciał wyjść z Nią na miasto, swoją odmowę
usprawiedliwiła tym, że chciałaby spędzić ten wieczór w towarzystwie Ann, co oczywiście
było kłamstwem. W rzeczywistości udała się do hotelu obok, w którym pomieszkiwał Andreas. Zapukała
nieśmiało do drzwi. Chłopak otworzył już po krótkiej chwili. Weszła
pewnie do środka. Przez chwilę stali w milczeniu, wymieniając wzajemnie
spojrzenia.
-Na pewno wiesz w co się
pakujesz?- odezwała się ochryple, niecierpliwie oraz ze stresem oczekując na
odpowiedź chłopaka. Ten zaś uśmiechnął się lekko pod nosem. Objął od tyłu
dziewczynę i obrócił w
stronę lustra. Stali przed własnym odbiciem, dokładnie się mu przyglądając. Ona
również się
uśmiechnęła. Wyglądali razem tak pięknie. Już zawsze chciała być tak blisko
Niego. Czuć ciepło Jego ciało oraz miarowy, spokojny oddech. W pewnym momencie,
zobaczyła obok siebie Morgiego. Morgiego, który patrzył na Nią
z tym samym zawodem co dziś popołudniu, kiedy omal nie nakrył Jej i Andreasa
na pocałunku. To było po prostu głupie przywidzenie, które przyprawiło Ją o zawrót głowy. W głowie zabrzmiał Jej ton głosu
Thomasa, który powtarzał: „Ufam Ci…”. Przełknęła głośno ślinę. Dopiero widok Andreasa
nieco Ją uspokoił i pozwolił zapomnieć o wyrzutach sumienia. Przy Nim w końcu
cały świat znikał, a problemy nie istniały…
-Wiem.- szepnął Jej na
ucho. Odwróciła się
w Jego stronę, a po chwili ich dwójka złączyła się w namiętnym pocałunku. Szybko Jego
pocałunki przeniosły się na szyję dziewczyny. Delikatnie odchyliła głowę do
tyłu, zmysłowo mrucząc i przymykając powieki. Ich drżące dłonie, szybko pozbyły
się ubrań, by Jej i Jego ciało mogli wtulić się w siebie nagie. Ciche jęki i
spragniony dotyk siebie nawzajem, przyprawiał ich o dreszcz. Ruchy ich ciał
były coraz bardziej namiętne i gorące, poruszające się we wspólnym tempie.
Patrzyła na śpiącego Andreasa. Był taki słodki i
uroczy. Mimowolnie uśmiechnęła się szeroka, przepełniona urokiem śpiącego
Niemca. Z czułością gładziła Jego włosy, odgarniając małe kosmyki z Jego czoła.
Kochała Jego oczy w świetle księżyca. Kochała Je w świetle promieni
słonecznych. Po prostu je kochała…
Kochała Go kiedy spał. Kochała Go kiedy coś opowiadał. Kochała kiedy Ją
całował. Kochała Go z każdą sekundą coraz bardziej i coraz mocniej. Ucałowała
Jego policzek na pożegnanie. Nadszedł w końcu czas wracać, aby Thomas nie
zaczął się niczego domyślać. Wstała z łóżka, ubrała się cichutko, by nie obudzić
chłopaka, a przed wyjściem zostawiła na poduszce karteczkę:
„Kocham Cię."
~~♥~~
Wszystko było niemalże idealne, ale
każda bajka ma swój koniec, więc i
ta również
musiała się zakończyć....by nastała pustka.... by nagle każdy dzień stał się
szary...
-Nie mogę uwierzyć, że
już się żegnamy...- zaczęła Vanessa, mając przy tym łzy w oczach.- Nie zdążyłam
nawet porządnie się Tobą nacieszyć...- przytuliła przyjaciółkę. To pięć dni, które miała spędzić z przyjaciółką, miało wyglądać inaczej. Mało trwać
dłużej... Teraz żałowała, że tak mało czasu spędziła z Ann, mimo że starały się
wykorzystać dany im czas w stu procentach. Na dodatek problemy sercowe Vann,
też nie sprawiły, że ten czas wyglądał tak, jak miał wyglądać.- Obiecaj, że
odwiedzisz mnie w Austrii. Obiecaj...- szepnęła.
- Obiecuję ... -
odpowiedziała ocierając łzę spływającą po policzku....Obiecała , chociaż sama nie wierzyła w to , że
kiedykolwiek odważy się wyjechać poza granice swojego kraju... - Vann pamiętaj
, że nie ważne jak daleko od siebie będziemy , ile kilometrów będzie nas dzielić zawsze możesz liczyć na moje
wsparcie. - dodała wpatrując się w zapłakane oczy przyjaciółki.
-Ja nie dam sobie bez
Ciebie rady...- powiedziała tak cichutko, aby Jej słowa były słyszalne tylko
dla Ann. Co miała w szczególności na
myśli? Andreasa i to wszystko co się wokół Niej działo z powodu Niemca. Nie wiedziała
jak da sobie rady z tym wszystkim sama. Bez wsparcia przyjaciela. Normalnie
mogłaby liczyć na Thomasa, ale teraz już nie byli przyjaciółmi...
- Pamiętaj , że cokolwiek
zrobisz , jakąkolwiek podejmiesz decyzję masz moje pełne poparcie... - szepnęła
tuląc do siebie drobną brunetkę... - Dasz sobie radę Vann ... nie jesteś
sama...Ból jaki Ann widziała w
oczach swojej przyjaciółki ,
był niczym kolejny cios w jej serce... Nie chciała , nie potrafiła pogodzić się
z myślą , że Vanessa mogłaby cierpieć czy też zostać sama ze swoimi troskami.
-Ale ja jestem za
słaba...- tym razem z Jej oczu zaczęła płynąć fala łez. Widzący to Morgi, od
razu znalazł się przy boku ukochanej.
-Kochanie... spokojnie.-
Vanessa wtuliła się w blondyna, zaciągając się jednocześnie Jego zapachem.
Chłopak chwycił dziewczynę za rękę i odciągnął na chwilę na pobocze, patrząc
przy tym na Gregora, który stał
zakłopotany niedaleko ich trójki.
Porozumiewawczo kiwnął do szatyna głową. Chłopak od razu podszedł
bliżej Ann. Chciał coś powiedzieć, chciał przeprosić, chciał, żeby ich kontakty
wyglądały inaczej.
~♥~
-Przepraszam...- zaczął
ochryple, mając kompletną pustkę w głowie. Układał wiele scenariuszy przeprosin
dziewczyny, lecz kiedy przyszła odpowiednia chwila, nie potrafił ich
wykorzystać.
- Wiesz w ogóle za co przepraszasz Gregor? - Ann nie zaszczyciła Go
nawet jednym spojrzeniem , jej umysłem
zawładnęła Vanessa i jej problemy , którym musi stawić czoła... pokonać je
sama , bo przecież w jaki sposób
mogłaby jej pomóc będąc
tak daleko...
-Tak, wiem. Zachowałem
się jak kompletny idiota.- przygryzał górną wargę.- Tak naprawdę wcale tak nie myślę.- z
trudem przeszły przez gardło mu te słowa.-Mam nadzieję, że nie uraziłem Cię
bardzo tymi słowami...- nie potrafił spojrzeć Jej w oczy.
- Nie nie uraziłeś. Coś
jeszcze? - oznajmiła nie wgłębiając się zanadto w słowa szatyna.
-Ten pocałunek wtedy...-
postanowił odważyć się i spróbować powiedzieć dziewczynie, jak było naprawdę.-
Nie było tak źle.- a jednak nie odważył się powiedzieć. Wymusił na sobie
uśmiech. Ale czy udało mu się dostatecznie dobrze udawać, że dziewczyna nie
spostrzegła się, iż Jego zachowanie jest sztuczne? Ujął delikatnie jej podbródek, by spojrzała mu prosto w oczy oraz
aby On sam mógł
ujrzeć jeszcze raz Jej zielone tęczówki.- Między nami ok?- zapytał z nadzieją.
- Tak , ok... -
odpowiedziała machinalnie chcąc się oddalić... uciec po raz drugi .
Nie pozwolić na to , aby
odezwał się w Niej wewnętrzny głos... głos , który nie popierał jej zachowania...oziębłości.
Austriak chwycił Ann za
rękę. Nie wiedział właściwie dlaczego to zrobił. To był czysty odruch. Wpływ
chwili. Zbyt ogromne pragnienie, aby Ann pobyła z Nim jeszcze chwilę dłużej.
- Odwiedzisz mnie w
Austrii, prawda?- zapytał, unosząc brwi. Starał się jak najbardziej zatuszować
fakt, że w tej chwili zaczęła przemawiać przez Niego rozpacz. Rozpacz z powodu
wyjazdu Ann oraz niepewności czy jeszcze kiedykolwiek ujrzy Jej twarz.
- To nie jest dobry
pomysł. - skwitowała ostatecznie spuszczając wzrok.... Chciała oddalić od
siebie uczucia , które podczas bliskości
szatyna przypominały o swoim istnieniu coraz wyraźniej... - Twoja dziewczyna
nie byłaby zadowolona. - dodała ciszej.
-A skąd wiesz, że jakaś
jest?- zapytał, podchodząc bliżej szatynki. Chciał po raz ostatni poczuć ciepło
bijące od dziewczyny, zanim ta wyjedzie.- A chociażby była, to jesteśmy
przecież tylko znajomymi, prawda?- założył ręce na piersi, doskonale wiedząc,
że bierze dziewczynę pod włos. Ale tylko tym sposobem chciał sprawdzić co tak
naprawdę dziewczyna sądzi o Nim. O Nich. O Ich pocałunku. Nieprzerwanie
wpatrywał się w Jej oczy, chcąc zachować ten widok już w pamięci na zawsze.
Tylko dla siebie. Wracać do niego, podczas chwil załamań, bo tylko one
posiadały w sobie taką moc, że potrafił inaczej spojrzeć na świat, niż robił to
zazwyczaj.
- Od Manuela. - oznajmiła
tym razem patrząc zacięcie na postać szatyna. Nie chciała już nic ukrywać , nie
miała na to siły ... przecież nie mogła już nic stracić , nic zmienić... Życie
napisało już dla niej scenariusz , który musi realizować. -
Wczoraj myślałam , że poprzez ten pocałunek coś się zmieni w moim życiu...
otrzymam dar na który zapewne nie zasłużyłam....
- zamilkła na chwilę zastanawiając się nad sensem dalszej wypowiedzi... -
Miłość... uczucie , którego nigdy nie doznałam
tak dogłębnie jakbym tego chciała okazało się być mi tak bliskie... ale tak
masz rację , jesteśmy tylko znajomymi , dla których to co miało miejsce wczoraj nie ma
już znaczenia.
Uśmiechnął się krzywo pod
nosem. Zadrwił sam z siebie. Po co wyskakiwał z tymi znajomymi? To, jaką szansę
zaprzepaścił, nie mógł
sobie wybaczyć. Na chwilę ukrył twarz w dłoniach. Zdawało mu się czy Ann mówiła wcześniej o miłości? 'Chciałem dzielić z
Tobą to samo uczucie, o ile już tego nie robię!'- chciał wykrzyczeć, ale nie...
To nie czas na to. Nie teraz. Nie w takich okolicznościach. Za wcześnie.
Spojrzał na Polkę.- Widzę, że przeprowadziłaś niezły wywiad na temat mojej
osoby...- chciał to powiedzieć w sposób bardziej żartobliwy, ale nie udało
mu się. Miał poczucie, że traci grunt pod nogami. Jak mógł cokolwiek obracać w żart czy jakąś
uszczypliwą uwagę? Nawet tego nie potrafił, choć na co dzień był w tym
mistrzem.- A co jeśli powiedziałbym, że to miało znaczenie?- spojrzał na
dziewczynę z obłędem w oczach. Sam nie wiedział już co powiedzieć, co zrobić,
aby było dobrze...
- Wywiad? Nie ... - Ann
uśmiechnęła się .. - Manuel zwyczajnie otrzeźwił mój umysł , który w niewytłumaczalny dla mnie sposób wiązał z Tobą przyszłość... - jakkolwiek
absurdalnie to zabrzmiało dziewczyna musiała wydusić to z siebie... Coś co nie
ma już teraz znaczenia , bo przecież Gregor nie zaprzeczył ... nie powiedział ,
że jest sam , że w jego życiu nie ma nikogo innego .. Ona była , trwała przy Nim
, obok .. razem z Nim..
- Znaczenie może mieć dla Sandry... więc nie
komplikuj sobie życia. - zadrwiła.
- A może ja nie lubię żyć
bez komplikowania sobie życia?- mówiła już przez Niego istna rozpacz. 'Sandra'. To
imię rozbrzmiewało w Jego głowie. Już tak dawno Go nie słyszał... Już tak dawno
nawet o nim nie myślał. Nie wspominał. Nie tęsknił. Zero uczuć z Jego strony.
Zupełnie tak, jakby byli sobie obcymi osobami. Nieznajomymi. Jakby nigdy w
życiu się nie spotkali. A teraz co? Miał wrócić do Austrii i zacząć znowu walkę o związek
Jego i Sandry, który i tak powoli gasł? O
ile już nie zgasł... Chwycił Ją za rękę i robił to z takim uczuciem, jakby mógł robić to po raz ostatni. Spoglądał na Jej
delikatną, drobniutką dłoń, którą
teraz ujmował. Ciepło Jej skóry
delikatnie gładziło Jego skórę. Dotyk Jej aksamitnej skóry, chciał czuć każdego dnia. O każdym poranku. O
każdym zmroku. Ale to wszystko było już niemożliwe...- Ann... Nie wiem czemu,
ale mam dziwne poczucie, że to nie może się tak skończyć... Nie możemy pożegnać
się w taki sposób.- zbliżył
się jeszcze bliżej dziewczyny, obejmując Ją w pasie.
- Nie komplikuj tego
wszystkiego jeszcze bardziej... proszę Cię Gregor... - szepnęła przymykając
powieki... - rozum dyktował jej właśnie swoje zasady , swój uciążliwy monolog , któremu Ann podporządkowała swoje życie... a
serce? Ono chciało być jak najbliżej Austriaka... chciało czuć ciepło bijące z
jego ciała , głos , który z taką
łagodnością koił jej zmysły... nie zastanawiając się dłużej złożyła delikatny
pocałunek na wargach szatyna z zawstydzeniem przegryzając dolną wargę.
-Dobrze...- powiedział,
puszczając szatynkę i jednocześnie oddalając się od Niej na nieco dalszą
odległość. Spojrzał na zbliżających się w ich stronę Vanessę oraz Thomasa. Później Jego wzrok powędrował na Ann, którą obejrzał dokładnie od góry do dołu, chcąc zachować w głowie każdy, nawet
najdrobniejszy szczegół
dotyczący dziewczyny.
- Jakby co, to jestem...
Możesz na mnie liczyć...- mówił, nie
potrafiąc poskładać do końca swoich słów.- A z resztą...- Jego wzrok spoczął
na osobie Vanessy.- Ty już masz na kogo liczyć... Żegnaj, Ann.- dokładnie
zaakcentował Jej imię. Za każdym razem, kiedy wykrzywiał swe usta w celu
wypowiedzenia tego słowa, które
czasem rozjaśniało mu wiele spraw w życiu; było jak małe
światełko w tunelu problemów
ludzkich, czuł się wyjątkowo. Tak, jakby wypowiadał
zaklęcie, które odganiało
wszystkie smutki. Tylko dlaczego teraz musiał się z tym pożegnać? Odchodząc,
nie wiedział jak wygląda Jego marsz. Nie wiedział czy stabilnie trzyma się na
nogach. Czy za moment nie wywróci
się i nie będzie miał siły się podnieść...
Wiesz... kiedy próbowałam się z Tobą pożegnać, kiedy próbowałam od tego wszystkiego wreszcie odejść, Ty znów pociągnąłeś mnie za ... Opowiedziałeś mi o czymś
co sprawiło, że znów zawisłam w
miejscu. Nie potrafię tak po prostu zdecydować. Tak bardzo się boję, że wybiorę
źle, że będę czegoś żałować, że podejmę decyzję, która wbije ostatni gwóźdź do
mojej trumny. Chcę tylko być szczęśliwa, ale nie wiem czy mi na to pozwolisz.
Nie poradzę sobie kiedy stwierdzisz, że jestem wyłącznie na moment, tylko jako
koło zapasowe i wsparcie w trudnych momentach. Nie chcę takiego życia, nie chcę
ciągle czekać jeżeli nie ma na co...
Żegnaj.
~♥~
- Kochanie spokojnie... - szeptał
Thomas głaszcząc delikatnie ciemne włosy Vanessy... Doskonale zdawał sobie
sprawę jak wiele musi kosztować Van rozstanie z przyjaciółką , ale nie potrafił jej pomóc. .. Nie mógł przecież zminimalizować
odległości która je dzieliła..
Vanessa spojrzała na
blondyna zapłakanymi, brązowymi oczami. Nadal nie mogła uwierzyć jak bardzo mu
na Niej zależy. Wiedziała, że On Ją kocha. Czuła Jego miłość. To nie pomogło.
Zaczęła płakać jeszcze bardziej. To wszystko spadło na Nią tak nagle.
- Kochanie spójrz na mnie... - szepnął
kładąc swoją ciepłą dłoń na policzku dziewczyny... - Nie mogę nic zrobić , aby
zniwelować Twój ból , ale obiecuję , że
zrobię wszystko , aby relacja pomiędzy Tobą , a Ann była nadal tak mocna jaka
jest teraz... - przyłożył jej twarz do swojej ' piersi'. - Już niedługo się
zobaczycie, zaufaj mi... - dodał układając w swojej głowie plan, który pozwoliłby na dłuższy pobyt
szatynki w Austrii.
-Thomas... Nie zasługuję
na Ciebie.- wyjąkała ledwo Vanessa, nie mogąc dłużej znieść tego okropnego
uczucia, który była
przepełniona aż po brzegi. Chciała teraz złożyć czuły pocałunek na ustach
blondyna, ale najzwyczajniej w świecie nie potrafiła. Jedyne co zrobiła to
jeszcze bardziej wtuliła się w chłopaka, mając nadzieję, że w taki sposób chociaż na chwilę zapomni. Zapomni o wyjeździe Ann.
O ponownej pustce w Jej sercu. O Andreasie...
- Skarbie nawet tak nie
myśl... - powiedział , a w jego głowie zapaliła się tak zwana czerwona lampka
ostrzegawcza... Dlaczego Vannessa użyła tych słów w stosunku do jego osoby ? Dlaczego po raz pierwszy
wyczuł w jej głosie niepewność.... czuł drżenie jej ciała. Ciała , które tak kochał , które z każdą chwilą coraz bardziej pożądał ...
-Czasem po prostu mam
wrażenie, że to wszystko mi się śni...- oderwała się na chwilę od chłopaka, aby
spojrzeć w Jego niebieskie tęczówki,
które zawsze działały na Nią uspokajająco. I tym razem było tak
samo. Były takie kochające. Troskliwe. Łagodne. Ponownie wtuliła się w ramiona
chłopaka.- Że po prostu śni mi się, że mam Ciebie, Ann, A...- chciała
powiedzieć 'Andreasa', ale przerwała wpół zdania. Najzwyczajniej w świecie się
zapomniała. Może już po prostu nie miała siły na to, aby powstrzymywać się od
niektórych słów w towarzystwie Morgiego?
- Jeżeli to jest sen to jak nie chce się z Niego
wybudzić kochanie... - Thomas zagłębił się w spojrzeniu brunetki .... zatracił
się w jej tęczówkach , które były
całym jego światem ... Nie wyobrażał sobie życia innego niźeli to które dzieli z Vanessą ..
pełne niespodzianek , trosk , radości ... nic nie było ważne .... najważniejsza
była ona i jej obecność przy jego boku , dzięki której mógł iść przez życie z podniesioną głową.
-Thomas...- zaczęła,
ciężko szlochając.- Gdybyś dowiedział się o mnie czegoś złego... Czegoś, co by
Cię mogło zranić, starałbyś się wybaczyć mi to?- zapytała niespodziewanie,
podnosząc jednocześnie wzrok, mając w zamiarze dokładnie obserwować reakcję
chłopaka na zadanie przez Nią pytanie.
- Nigdy się nad tym nie
zastanawiałem ... - Thomas zamilkł na chwilę próbując zjednać swoje myśli jednocześnie błądząc
delikatnie dłonią po policzku brunetki... - Nie sądzę , abyś zrobiła cokolwiek
co mogłoby spowodować , żebym cierpiał... Jesteś moim Aniołem - dodał składając na czubku jej zgrabnego
noska subtelny pocałunek.
-Ale Anioły często upadają...-
rzekła na tyle cicho, aby Thomas tego nie usłyszał. On Jej ufał. Nadal Ufa.
Kocha. Troszczy się. Przeżywa wszystko sto razy bardziej niż Ona. Stara się
podarować Jej wszystko czego pragnie, a Ona? Ona Go zdradzała i nawet nie
myślała o tym, aby przestać. Owszem, czuła się z tym okropnie, ale nie
potrafiła żyć bez jednego z nich. Nie umiała żyć z nimi, ale nie potrafiła również nie żyć. Ironia losu?- Może pójdziemy pożegnać się z Ann już po
raz ostatni...- ledwo wykrztusiła słowa 'pożegnać' oraz 'ostatni'.-Trochę się
ogarnęłam i obiecuję, że nie wpadnę po raz drugi w taki stan, w jakim byłam
niedawno. Naprawdę nienawidzę pożegnań...
~♥~
Thomas skierował się w stronę polki
nadal trzymając w ramionach Vannessę .... wiedział , że teraz musi być dla Niej
nie tylko partnerem , ale głównie
wsparciem w tym ciężkim dla niej okresie.
- Do zobaczenia... -
oznajmiła Ann przytulając po raz ostatni swoją przyjaciółkę.... Starała się nie uronić żadnej z łez ,
aby niepotrzebnie nie przysparzać zmartwień swojej bratniej duszy , za której obecnością już tęskniła.
-Do zobaczenia...-
powiedziała, będąc ostatni raz w ramionach Ann. - W końcu obiecałaś odwiedzić
mnie w Austrii.- blado uśmiechnęła się, odsuwając się od dziewczyny tak, aby
mogła wykonać ostateczny krok w stronę powrotu do własnego domu.
--------------------------------------------------------------
Czwóreczka jest już do
Waszej dyspozycji.
Miło jest oddać w Wasze ręce ten rozdział, bo pisało się go
bardzo przyjemnie. ;)
Zwłaszcza dialogi, które tworzymy wspólnie.
Mamy nadzieję, że również Wam będzie się tak samo miło czytało. ♥