'Zagubiona w dżungli Codzienności - tęskni za dobrem w gąszczu Uczuć, szukając miejsca na wyspie Życie. Wraca do drzewa Przeszłości, ale odnajdzie przestrzeń nad potokiem Czasu...'
~~♥♥~~
Niektóre rzeczy nas przerastają… Życie to nie bajka… Nigdy nią nie będzie. Zawsze pojawią się przeciwności losu, którym będzie trzeba sprostać. Bo czy jest inne wyjście? Robimy niektóre rzeczy, chociaż nie wiemy czy mają one jakikolwiek sens. A On? On właśnie tak robił. Nawet wbrew sobie. Nie chciał, ale nie potrafił dłużej nie myśleć o Ann. Od czasu ich spotkania, ciągle siedziała mu w głowie. W Jego myślach nieustannie odbijało się Jej imię. Było ono kołysanką przy której zasypiał oraz porannym, aczkolwiek przyjemnym, skowronkiem, który swoim śpiewem budził Go ze snu. Należy kochać nie to co piękne, lecz to co warte kochania… A Ona taka była. Może słowo ‘kochać’ to zdecydowanie za duże słowo… Jednak czuł w sobie ciepło, którym napełniła Go właśnie Ann. Ciepło, którego wcześniej nie czuł. Nigdy. Ciepło, które przekonało Go, że Ann nie jest mu obojętna. Miała coś w sobie. ‘Coś’ o czym nie mógł zapomnieć… Może też nie chciał? Utknął w obcym świecie… Chciał wyjechać, uciec jak najdalej się da… Ale już świat bez Ann nie istniał. Miał przy swoim boku Vanessę, Tinę, ale to mu nie wystarczało. One nie miały w sobie tej iskierki, którą posiadała właśnie szatynka.
- Kochanie, na co masz ochotę?- Vanessa usiadła mu na kolanach, muskając delikatnie Jego policzek. Uśmiechała się promiennie. Tak wesoło, beztrosko. Jakby problemy nie istniały. Jakby miała poczucie, że jeśli są razem, nic innego się nie liczy. I tak właśnie było. Znał już Ją na pamięć, ale był pewien, że jeszcze wiele sekretów skrywa przed Nim urocza brunetka. Ujął Jej dłoń i z troską gładził Jej chude i cienkie palce. Uśmiechnął się lekko. Kochał Ją. Ją, Tinę oraz chyba teraz i Ann… Dało dzielić się miłość na trzy równe części? Czy to możliwe?
- Cokolwiek zrobisz, będzie dobre.- powiedział czule, zerkając na Polkę, która po chwili wstała i poczłapała leniwie do kuchni z zamiarem przyrządzenia czegoś do jedzenia. Odprowadził Ją wzrokiem do kuchni, szeroko uśmiechając się do dziewczyny, po czym opadł całym ciałem na kanapę, ukrywając twarz w dłoniach. Westchnął ciężko. Czy Ona zobaczyła, że Jego wzrok ukrywa coś więcej niż zazwyczaj? Nie chciał Jej zranić… Nigdy. Była przecież taka krucha i delikatna jak porcelanowa lalka. Zadawał sobie pytanie jak One to robią, że na każde skinienie palca, staje się ich poddanym? Robią z Jego ciałem i umysłem co tylko chcą… W czym rzecz? Dokąd to wszystko zmierzało? Czuł, że kiedy już zrobi krok do przodu, zaraz po tym stawia dwa do tyłu… Może powinien zmienić coś w swoim życiu? Tylko co? Podobało mu się jak było teraz… Szaleństwo? Odwaga? Może złem nazywał dobro? Kiedy właściwie nagle w oczy rzucił mu się telefon Vanessy, który leżał tuż obok Niego na stole? Kiedy naszła Go myśl, aby dyskretnie zajrzeć do niego i dzięki temu zdobyć numer do Ann? To działo się w tak szybkim tempie, że nawet nie zauważył, jak w swoich dłoniach trzymał telefon Vann i spisywał numer do Jej najlepszej przyjaciółki. Czy później będzie miał wyrzuty sumienia? A czy On w ogóle wiedział co to jest? Nigdy jeszcze nic coś podobnego mu się nie przydarzyło… Może nie było powodu? A zdrady? Ciągłe oszukiwania, codzienne brnięcie w kłamstwa? Czyli powody były… Twardy jak stal? To dlaczego był wręcz przewrażliwiony na punkcie szczęścia kobiet, na których mu zależało? Jakieś uczucia musiały to wywoływać. Trudno jest pojąć męską naturę pełną sprzeczności, ale jakże ciekawą do dalszego zgłębiania.
- Andreas, chodź pomożesz mi!- usłyszał rozradowany głos Vann, dobiegający z kuchni. Wzdrygnął się, omal nie wypuszczając z dłoni swego telefonu.
- Już idę!- rzucił, odkładając delikatnie telefon Vann, czując w duchu, że pewne Jego marzenie już się ziściło. Teraz posiadał już jakikolwiek punkt zaczepienia… Miał teraz okazję skontaktować się z Ann… Porozmawiać, lepiej Ją poznać… Po prostu pobyć w Jej towarzystwie… To znaczyło tak wiele… Za wiele…
~♥~
Możesz rozwijać swe umiejętności , odkrywać swe możliwości tworzenia nowych kształtów własnej osoby i świata, w którym żyjesz. Ten świat i inni ludzie czekają na spotkanie z Tobą. Jesteś wartością, która może Twój świat wzbogacić. Nie zapominaj o tym w chwilach rozczarowań i zwątpienia. Nie jest tak, że wszystko zależy od Ciebie. Na żadnych kamiennych tablicach nie jest zapisany scenariusz Twojego życia.
Świat, w którym żyjesz, też nie jest taki całkiem gotowy. Możesz coś z nim zrobić..
Szukać , odkrywać, sprawdzać... Warto żyć w taki sposób, by tworzyć wartościowe życie, swoje życie u boku kogoś dla kogo jesteś całym światem, dla kogo nie liczy się zupełnie nic prócz Ciebie...dla którego jesteś zdolny zrobić wszystko nawet teraz gdy jesteście dopiero na początku swojej drogi.
- O czym tak zacięcie myślisz kochanie? - zapytał siedzący naprzeciw niej szatyn... spoglądał na Nią uśmiechając się subtelnie.
Dolina Stubai , w której się znajdowali... ulubione miejsce Austriaka... miejsce , które chciał aby poznała ,aby stało się dla Niej tak samo ważne jak dla Niego.
Miejsce wręcz idealne dla dwóch dusz , połączonych jednostek , które bez siebie nie istnieją ...
- O Nas Gregor... - zaczęła nie spuszczając wzroku z przepięknego krajobrazu będącego nieodłączną częścią tego miejsca... urokliwego , jakże cudownego. - Chciałabym , żebyś wiedział , że to co miało miejsce w klubie wczorajszego wieczoru...- zamilkła na moment obdarowując Austriaka krótkim spojrzeniem. - Nie chciałam w żaden sposób Cię zranić... Przepraszam. - szepnęła wtulając się w jego klatkę piersiową.
Nie potrafił się na Nią gniewać , nie chciał wracać wspomnieniami do uczuć , które towarzyszyły mu tamtego wieczoru ... sądził że jest to niepotrzebne... Nie watro marnować swojego czasu , ich wspólnie spędzonych chwil na rozpamiętywanie, gniew a może i nawet rozgoryczenie czy żal...
Nic by to nie zmieniło w obecnej sytuacji ... Nic , a może i coś ... Coś co nie pozwoliłoby się cieszyć tym dniem ... Dniem , w którym są razem , obok siebie.
Czas zapomnieć , bo przecież życie jest jak książka. Niektóre rozdział są smutne, niektóre radosne, a niektóre ekscytujące. Ale jeśli nigdy nie przewrócisz strony, nie dowiesz się co kryje kolejny rozdział...
- Zapomnijmy Ann.. - odrzekł umacniając swój uścisk... Trzymając w ramionach jej drobne ciało czuł jakby miał przy sobie więcej niżeli powinien , więcej niżeli by oczekiwał...
Miał ją... Ann była częścią jego życia , tym jednym najważniejszym elementem... Odzwierciedleniem jego samego. - Kocham Cię , wiesz? .. - zapytał z uśmiechem.
Rozpromieniła się na sam dźwięk owych słów ... niczego więcej nie można oczekiwać od Miłości , od tej drugiej strony niżeli te szczere dziewięć liter wypowiedzianych przez osobę tak wiele dla Nas znaczącą...
Nie ma niczego na tym świecie co można by było porównać, a co dałoby tą samą radość , ciepło panujące w Naszym sercu i duszy...
Tylko miłość , ona Nas uskrzydla , dodaje sił , energii ..
Pozwala przeżyć wszystkie nadchodzące dni...
- Przepraszam... - oznajmiła odsuwając się od szatyna ... dźwięk telefonu ewidentnie przeszkodził w tej wymianie myśli , w której tkwiła.
Strach, który czujemy słysząc głos po drugiej stronie słuchawki ... głos o którym tak bardzo chcielibyśmy zapomnieć paraliżuje tak bardzo, że nie jesteśmy w stanie funkcjonować. Zatracamy swoje zmysły, emocje, myśli.... Nasze żebra drżą, rozcinają skórę, przebijają się przez nią, wychodzą na wierzch..
Krew wylewa się z ust... Gałki oczne krwawią, bo wiesz że Twoje uczucia mają również drugie dno... to o którym również chcesz zapomnieć..
Nie możesz oddychać, oślepłeś. Słyszysz krzyk.... Swój niemy pisk spowodowany tonem jego głosu...Boisz się jeszcze bardziej, gdy czujesz obok siebie inną osobę ... człowieka , któremu Twój rozmówca nie przypadnie do gustu...a kiedy pomyślisz , że mógłby dowiedzieć się z kim rozmawiasz nie możesz się ruszyć, nic nie widzisz, jesteś bezradny... Twoje uszy odpadają. Jesteś w nicości, wszystko zniknęło. Nie widzisz, nie słyszysz, nie czujesz....
Znów się zatracasz... tak jak wtedy...pod wpływem jego głosu... bliskości.
-Ann?- zapytał, choć właściwie sam nie wiedział po co. Aby ugrać trochę czasu? Czasu, który niezbędny jest na uporządkowanie swoich uczuć. Jak miał powiedzieć cokolwiek, skoro nawet nie wiedział co czuje? Dlaczego zaczął powoli tracić zmysły? Już nawet na nich nie mógł polegać. Dystans… On również był istotny w każdym aspekcie naszego życia.- Tutaj Andreas.- dodał, będąc nieco speszony.
- Coś się stało , że dzwonisz? - zapytała z przerażeniem wymalowanym na twarzy... Nie był on jednak spowodowany imieniem , które właśnie usłyszała , lecz obecnością szatyna siedzącego obok ... Czy mogłaby zachować się naturalnie w takiej sytuacji , mając w swojej pamięci poprzedni wieczór?
- Nic się nie stało.- odpowiedział spokojnie, a wraz z usłyszeniem głosu Ann, kąciki Jego ust, mimowolnie się uniosły ku górze. Skąd taka reakcja? Czyżby wystarczyła mu sama obecność w głowie dziewczyny, aby mógł uśmiechać się sam do siebie?- Dzwonię tak po prostu. Chciałem się dowiedzieć czy u Ciebie wszystko w porządku.
- Tak , w porządku. - powiedziała zwięźle.... Jej umysł powoli przechodził w nieznane jej poczucie... jakby zanikał ... powoli został paraliżowany... Może to pod wpływem ciepłej barwy głosu , która docierała do jej uszu ... Coś nad czym próbowała panować... Uczucie , którego niedawno doświadczyła.
- Wszystko w porządku…- zawahał się. Dlaczego? Co stawało na przeszkodzenia wypowiedzenia tego słowa? Czym spowodowana była ta blokada?- z Twoim chłopakiem? wykrztusił po chwili. Zauważyła? Spostrzegała, że zawahał się? Nie potrafił wykrztusić tego słowa ze swojego gardła?
- Tak. - kolejna krótka odpowiedź , którą wydobyła z siebie z wielkim trudem...To tak jakby w jej przełyku zatrzymał się 'głaz' w postaci Gregora... Osoby najważniejszej dla Niej ... człowieka o którym zapomina , gdy słyszy głos Niemca...dlaczego? Sama myśl o tym , wywoływała u Niej niechciane uczucie ... Może i poczucie winy ?
- A ja jednak czuję, że coś może być nie w porządku…- powiedział pewnie, wraz z towarzyszącą temu stanowczością. Jej głos… Niepewność, którą wyczuł… Zaniepokoił się. Teraz, pod wpływem obecnej chwili, chciał przemyśleć każde wypowiedziane przez siebie słowo dwa razy. Po to, aby nie wyjść przed Ann na osobę, której mózg nie jest ‘podłączony’ do języka. Przy Niej, przed każdym słowem odczuwał strach, niepokój. Bo była zbyt wyjątkowa…
Szatynka zamilkła kierując swoje spojrzenie na Austriaka... zrobiła to mimowolnie , tak na dobrą sprawę owe gesty nie były jej potrzebne na tamten moment...Zawahała się nad wypowiedzeniem kolejnych słów .. zdań , które mogłyby wzbudzić w Gregorze niechciane podejrzenia... Dlaczego ? Przecież to takie ludzkie czuć strach przed kolejnymi sytuacjami na które mamy wpływ... znaczący wpływ. - Mylisz się , jest bardzo dobrze... - wydusiła z siebie z wielkim trudem. - Coś jeszcze?
- Dlaczego tak bardzo chcesz się mnie pozbyć?- zapytał bez większych wstępów, wyczuwając niechęć Polki, do rozmowy jaką odbywali. Zabolało? Nie. Zbyt dobie wiedział czego chce. Co pragnie osiągnąć… W jaki sposób… Po co…
- Bo nie mam najmniejszej ochoty na rozmowę z Tobą , wystarczy ? - zakomunikowała nie zważając na przyglądającego się jej szatyna.... Czy taka faktycznie była prawda? Nie. Chciała tej rozmowy , potrzebowała Jego ciepłej barwy głosu .. słów ... To była jej prawda ... prawda którą próbowała zataić nawet przed samą sobą ... nie miała do Niej prawa ... Był Gregor ... Vann...
Dopiero teraz w Jego oczach wymalował się ból i zamęt… Ale nie. Obiecał sobie wcześniej, że nie podda się.
- Uraziłem Cię czymś?- zapytał, chcąc znaleźć odpowiedź na rozbrzmiewające się w Jego głowie pytania.- Zrobiłem coś nie tak?
- Zajmij się swoim życiem i daj mi spokój.. - uniosła lekko ton swojego głosu odwracając się tyłem do szatyna. Próbowała wstać , aby udać się w neutralne miejsce gdzie bez problemu będzie mogła zakończyć ową rozmowę ... Problemem można nazwać osoby postronne będące w pobliżu... Chociaż nigdy nie ośmieliłaby się pomyśleć o Austriaku jako o 'problemie'.
- Dlaczego nie chcesz dać mi szansy?- zapytał, a może raczej pisnął. Nawet nieświadomie. Wbrew woli. Niezależnie od siebie…- Ann, wtedy w klubie… Myślałem, że chcesz mnie poznać… Miałem nadzieję, że Ty również wiesz, że i ja chcę tego w stosunku do Ciebie… Myliłem się?
- Myliłeś. - powiedziała niezgodnie ze swoimi uczuciami , lecz nie mogła postąpić inaczej ... chociaż teraz coraz częściej 'łapała' się podczas tej rozmowy na tym iż na sam dźwięk jego głosu uśmiechała się promiennie... czuła opiewające jej ciało ciepło... delikatny dreszcz... Niewytłumaczalne dla Niej samej .
- A mnie jednak intuicja podpowiada, że nie.- oznajmił, starając wysilić się na entuzjastyczny ton głosu.- Gdybyś nie chciała, nie powiedziałabyś wtedy w klubie, że jesteś sama. Głupio w ogóle zrobiłem, że o to zapytałem. Więc kiedy się spotykamy na powtórkę z rozrywki?
Ta jego bezpośredniość wyczuwalna w każdym wypowiedzianym słowie , brak skrępowania ..pewność w przekazywaniu informacji doprowadzały szatynkę niemalże do szaleństwa ..gdyby nie on... nie szatyn pewnie już po pierwszym zdaniu oddałaby się tej zniewalającej pasji bliskości Niemca ... chwila i wszystko miałoby swój nowy początek ... Tak nie mogło się stać , gdyż próbowała walczyć ...sama ze sobą , chociaż wiedziała jakie to może być trudne... - Nie będzie żadnej powtórki. - oznajmiła spoglądając niewiednie na Austriaka... - Gregorowi to się nie spodoba. - dodała , niepotrzebnie dodając jego imię do swojej wypowiedzi.
- Czyli podobało mu się kiedy razem tańczyliśmy?- zapytał z bezwzględnością w głosie. W Jego głowie szumiało. Milion myśli przewijało się raz po raz. Jak taśma. Musiał się jakoś temu sprzeciwić. Spróbować mimo wszystko jeszcze normalnie porozmawiać z dziewczyną. Nie dać się temu, co odczuwał kiedy słyszał Jej głos. Głos, będący melodią ciągle obecną w Jego głowie.- Poza tym, On nie musi o tym wiedzieć.
- Ann, jakieś problemy?- Gregor zerwał się natychmiastowo, kiedy usłyszał swe imię. Patrzył z uwagą na dziewczynę, podczas kiedy natłok myśli w Jego głowie stawał się coraz większy i bardziej uciążliwy. Nie chciał znowu pokazać swojej sceny zazdrości. Nie chciał ponownie zranić Ann. Nigdy. Dlatego też, postanowił postawić na delikatność, wyrozumiałość, czułość, troskę…
- Wszystko w porządku Gregor. - odpowiedziała nie zaszczycając szatyna nawet jednym krótkim spojrzeniem ... Wstyd , jedyne co wtedy poczuła bardzo wyraźnie w natłoku innych targających Nią odczuć.... Skłamała... nic nie było dobrze , a przynajmniej nie tak jakby tego oczekiwała... Coraz lepiej rozumiała Vann ... Jej zakłopotanie , uczucia.... Nieudolnie próbowała je opanować. - Zajmij się Vanessą i nie komplikuj mi życia! - niemal krzyknęła kierując swoje słowa do bruneta.
- To znowu ten Wank?!- krzyknął, nie mając nawet świadomości, że to robi. Wewnątrz chłopaka zawrzało. Kolejny już raz… I to zawsze, kiedy usłyszał jedno imię i nazwisko. Andreas Wank. Chciał opanować nerwy, ale nie wiedział czy Go na to stać. Czy był na tyle mocny? Musiał. Dla Ann. Ale czy mu się uda, mimo największych chęci? Tego nie wie nikt.
-A więc Gregor też jest obok ciebie.- powiedział z lekkim rozbawieniem. Dopiero teraz cała układanka zaczęła się składać w logiczną całość. Dwa plus dwa, wreszcie dało prawidłowy wynik. Ulżyło. Dusza znów zrobiła się lżejsza. Wiedział, skąd bierze się udawana oziębłość Polki. Niechęć do rozmowy z Nim. Ponownie lekko się uśmiechnął.- Kiedy się spotkamy?- zapytał tonem, który wręcz domagał się udzielenia odpowiedzi.
- Przestań Gregor, to nie Andreas.- skłamała oddalając się znacząco od Austriaka , aby zakończyć rozmowę .... chociaż spróbować... Jedno wyklucza drugie... tak jak i bycie z Gregorem wyklucza spotkanie z Andreasem ... Miłość ... pożądanie ... chęć bycia z kimś ... chęć poznania kogoś innego nieco bliżej. Może i zbyt blisko ... Uczucia w których sami się gubimy , jak w labiryncie... - Nie, proszę Cię daj mi spokój...- zwróciła się do bruneta.
- Ann, na pewno? – zapytał, a w Jego brązowe tęczówki zajrzał niezrozumiały strach. Strach i niepokój mówiący o tym, że może Ją stracić… Mimo że Jej ufał… Jej najbardziej. Jej jako jedynej… Nie ufał Jedynie mężczyznom, którzy się wokół Niej kręcili.- Mogę Ci jakoś pomóc, kochanie?
-Dlaczego mam dać Ci spokój, skoro wiem, że Ty też tego chcesz?- mówił bez jakichkolwiek barier, które powinny w Nim siedzieć… A ich i tak nie było. Zniknęły wraz z poczuciem, że jest tak blisko, a zarazem daleko Ann?
- Chyba mówię wyraźnie... - zwróciła się do szatyna dość oschle ... nie chciała , aby te słowa tak zabrzmiały , aby uraziły Austriaka... ale jego obecność zaczęła ją drażnić ... znacząco wszystko utrudniała.... Czuła , że jest rozchwytywana przez samą siebie , przez swoje uczucia ... brak jakiejkolwiek logiki w tym co myśli i czuje.... - Nic z Tego nie będzie , rozumiesz....
Spojrzał na Nią urażonym wzrokiem. Ktoś wbił mu szpilę w serce czy to właśnie Ann Go zraniła? Jak miał wytłumaczyć sobie to zjawisko? Były rzeczy, których nigdy nie będzie w stanie sobie wytłumaczyć… Nigdy. Pozostaną jedynie znaki zapytania, które będą rozmnażały się z każdym dniem coraz bardziej, rodząc nowe podejrzenia, obawy, większy strach…- Ale ja chcę być z Tobą…- wyszeptał.
- Ale Cię pilnuje.- prychnął Andreas, słysząc wymianę zdań Ann i Gregora.- Nie możesz po prostu powiedzieć mu, że rozmawiasz ze mną i nie chcesz Go na razie przy sobie? Nie zjem Cię przecież przez telefon.- oznajmił spokojnie, lecz z rozbawieniem.
- Bawi Cię to ?! - niemalże wrzasnęła poirytowana.... zachowanie jakie prezentował Niemiec było jak dla Niej karygodne , ale jakże intrygujące... z każdą minutą coraz bardziej .... tak bardzo , że zignorowała słowa Gregora ... nie spodziewając się dalszych reakcji z jego strony.
-Tak.- powiedział pewnie, lecz z nadal towarzyszącym mu rozbawieniem.- Pilnuje Cię jak ojciec swoją nastoletnią córkę, która chce wymknąć się na jakąś imprezę. A tak ogólnie to chcę Ci przypomnieć, że nie odpowiedziałaś na moje pytanie.- oznajmił spokojnie.- Kiedy się spotykamy?
- Ann…- znowu odezwał się Gregor, który z niepokojem obserwował poczynania Polki. Odrzuciła Go? Ignorowała w jakiś sposób? A może to wszystko mu się tylko wydawało?
- Ja po prostu się martwię.
- To się nie martw! - zareagowała natychmiastwo. Dlaczego ? Może bała się kolejnych reakcji Gregora... a może zwyczajnie nie chciała , aby niepotrzebnie się denerwował ...bo o zrozumieniu nie było tu nawet mowy... dobrze o tym wiedziała.... - Proszę , zajmij się swoim życiem ... - oznajmiła ciszej kierując swoją wypowiedz do Niemca.
-Łatwo Ci mówić.- szatyn odpowiedział z goryczą, nie mogąc znieść widoku Ann. Obojętnej. Jakby nie Jego… Innej. Dlaczego jeden telefon był w stanie aż tak bardzo Ją zmienić?
- Ann, błagam Cię, spław Go na chwilę.- Niemiec ciężko westchnął.- Jedna rozmowa ze mną, z Nim czeka Cię ich jeszcze dziesiątki.- powiedział, domagając się swojego.
- Możesz zostawić mnie na chwilę samą? - zapytała stojącego obok szatyna jakby wykazując aprobatę żądaniu Niemca.... Pogubiła się ... tak widocznie myliła ścieżki , którymi podążała... Bezwiednie , bezpowrotnie.
- Po prostu, martwię się o Ciebie.- mówił beznadziejnie, z rozczarowaniem wpatrując się w sylwetkę Polki. Dlaczego robił to w taki sposób, jak gdyby miał być to ostatni raz? Czy uczucie, że Ona nie chce Jego właśnie w tym miejscu, gdzie był, istniało, żyło naprawdę?
-Ja czekam.- niecierpliwił się coraz bardziej Andreas, czekając aż dziewczyna rozwikła jakoś sprawę ze swoim partnerem. Jednakże, czy przyznał się przed sobą, że kibicuje trochę rozpadowi ich więzi? Albo chociaż pewnemu rozkruszeniu, załamaniu? Zawsze miałby większe szanse na sukces, mniejsze- na niepowodzenie.
- Prosiłam o coś . Idź. - powiedziała bezwzględnie, patrząc mu w oczy. - Jedno spotkanie i na tym koniec. Rozumiesz! - zwróciła się do Andreasa nieświadoma swoich słów... tego że Austriak mógłby je usłyszeć...Kompletny mętlik zagościł w jej umyśle.
- Z kim się spotkasz?- zapytał z przerażeniem oraz lekkim zdenerwowaniem w głosie. Spotkanie… Z Wankiem? Ann zaprzeczała przecież, że to On… Ale Gregor nie uwierzył. Nie dał do końca wiary słowom dziewczyny. Chciał mieć nadzieję… Nadzieję, że się myli.
- Zobaczymy czy tylko raz.- powiedział z intrygą, a jego aksamitny i zmysłowy ton głosu, byłby w stanie zwalić z nóg nie jedną dziewczynę.- Gdzie i kiedy?
- Nie wiem kiedy. - powiedziała na 'odczepnego' próbując skupić się chociażby na doborze odpowiednich słów w stosunku do szatyna. - Z nikim ważnym kochanie...
'Kochanie' jedno słowo , które miało załagodzić tą całą niezręczną sytuację ... Podświadomie wypowiedziane... nieskuteczne.
- Dziś wieczorem w klubie, może być?- zapytał, czując, że wewnątrz ma się jak dziecko, które właśnie dostało lizaka. Niby jedno spotkanie, ale On wiedział, że będzie ich więcej. Dużo więcej. Jakby jakaś wyrocznia w głowie chłopaka od pierwszego spotkania Polki, podpowiadała mu to.
- Ann, ale ja chcę wiedzieć.- warknął stanowczo, zbliżając się do dziewczyny...próbował swych sił w znalezieniu jakiejś odpowiedzi w Jej oczach. Ale nie… Nie udało się. Nie widział w nich nic… Nic oprócz pewnego rodzaju odrazy do Jego osoby…
To co czuła w tamtym momencie nie da się porównać z niczym innym , bo jak można równać ze sobą skrajnie różne uczucia, których nie potrafiła pojednać... emocje , z którymi z coraz większym trudem sobie radziła.... Czy to normalny odruch w życiu zagubionej dziewczyny? Nie... Każda normalna dziewczyna nie miałaby żadnego problemu z wybrnięciem z tej sytuacji ...ale nie ona .... Ann zawsze musiała znaleźć się w trudnej sytuacji i to na własne życzenie.. - Gregor dajże mi spokój , chociaż na chwilę! - krzyknęła po raz kolejny rozkojarzona pytaniem Niemca , które analizowała.
- Ann, co się z Tobą dzieje?- zirytował się.- Po prostu pytam. Jak człowiek. Nie rozumiem Twojego zachowania.- nerwowo błądził wzrokiem po osobie Polki, nie mając odwagi spojrzeć teraz w Jej zielone tęczówki. Czego się bał? Bał się, że zobaczy w nich uczucia, które dziewczyna wkładała w wypowiadanie oschłego słowa, po słowie. Tego widoku nie potrafiłby już chyba wymazać z pamięci…
-Schlierenzauer, jak zawsze ma najwięcej do powiedzenia…- burknął Niemiec, przewracając oczami. Nie rozumiał Jego postępowania. A może nawet nie chciał?
- Czy ja Ci każę się tłumaczyć z rozmów które przeprowadzasz ze swoimi koleżankami ? Nie.... - zaczęła próbując sprowadzić ton swojego głosu na jak najbardziej naturalny , chociaż było to niemalże niemożliwe... tym bardziej , że po drugiej stronie słuchawki słyszała głos urokliwego , ale jakże irytującego bruneta... Dwa głosy , bliskie jej sercu ...ale jakże różniące się .
- Koleżankami?- powtórzył zaskoczony.- Ann, co Ty wygadujesz? Czemu się tak denerwujesz? Kto do cholery jest po drugiej stronie połączenia?!- co czuł? Sam nie potrafił określić swoich uczuć. Znowu. Nie poznawał Ann… Swojej Ann. Dziewczyny, która nigdy nie odnosiła się do Niego w taki sposób. Co było tego przyczyną, że Jej zachowania z dnia na dzień się zmieniły? Co było tego przyczyną? Albo nie… Kto był tego przyczyną?
-To mu teraz dołożyłaś.- zadrwił Andreas, z niemałym rozbawieniem śledząc rozmowę Ann z Gregorem.
- A co to przesłuchanie?! - wrzasnęła podirytowana....Stała w osłupieniu rozglądając się w około siebie tak , aby nie natknąć się na czekoladowe tęczówki skoczka ... i spojrzenie , które się z nich wydobywało... - Mnie nie interesują Twoje rozmowy , więc uszanuj moją prywatność.
-Szanuję Twoją prywatność.- powiedział, siląc się za wszelką cenę spokój. Spokój, który tak trudno było zachować. Za trudno. Zadanie niemal nie do wykonania. Czy zauważyła wydobywający się z Jego gardła cienki pisk?- Tylko Ty nigdy nie pytasz mnie z kim rozmawiam.
-Ależ usprawiedliwienie…- bąknął pod nosem, tracąc powoli cierpliwość. Jednakże była w Nim jakaś iskierka radości, która sprawiała, że cieszył się z sytuacji, której był przyczyną. Mimo że powinien czuć się z nią okropnie. Ale tak nie było… Znów odzywało się stalowe serce?
- Bo mnie to zwyczajnie nie interesuje? ... Coś jeszcze? Czy dasz mi w końcu porozmawiać?!- pytała nie zważając na to iż jej słowa mogą ranić Gregora... Coraz wyraźniej odczuwała potrzebę bliskości bruneta... chęć usłyszenia ponownie jego głosu ... może i przenikliwego dotyku ... Pytanie tylko dlaczego tak się czuła?
- Co Cię ugryzło?- zrobił kwaśną minę i teraz z kamienną twarzą przyglądał się Polce, próbując pojąć. Lód, który bił z Jej wnętrza… Dotychczas ciepły, teraz zmieniony… I to przez jeden telefon. Teraz nie uwierzy… Nie uwierzy, że to nie jest osoba bliska Jej sercu. A skoro nie jest nią ani Vann, ani On, to kto? Ktoś trzeci w ich życiu?
-Ty, Schlierenzauer.- warknął niecierpliwie, rozglądając się po pokoju, w którym się znajdował. Oczekiwanie… Ciągłe czekanie… Raz na Jej głos, później na spotkanie, a po tym- na dalszy kontakt i spędzanie wspólnych chwil. Nasze życie to ciągłe czekanie…
- Dobrze dziś. - powiedziała krótko rozłączając się... Po naciśnięciu odpowiedniego przycisku jakby kamień spadł jej z serca... nie na długo ... Miała przed swoimi zielonymi tęczówkami twarz Austriaka... Obcą jak dla Niej ... Nieznany wyraz który malował się na Jego twarzy... bardzo dziwne uczucie... Strach ? Może.
- I co?- zaczął ozięble.- Teraz znowu zaczniesz udawać, że jednak Ci na mnie zależy?- ton Jego głosu, mógłby być równoznaczny z obkładaniem lodu rozgrzanego ciała. Patrzył stanowczo w Jej oczy, nawet nie próbując mrugnąć. Przemawiał przez Niego strach. Uczucie, które starał się zamaskować, zatuszować na siłę. Nawet oziębłością.
Kiedy zobaczył, że Polka przerwała połączenie, poczuł się jakby ktoś coś mu odebrał… Coś, na co czekał… Długo. Z upragnieniem. Czego pragnął. Zachłannie.
-Nie powiedziałaś, o której godzinie.- przypomniał, kiedy spostrzegł się, że Ann odebrała Jego drugą próbę połączenia.
- Nie wiem. Odezwę się później.... - oznajmiła po czym odłożyła telefon do kieszeni... - Zależy , przecież dobrze o tym wiesz Schlieri. - zaakcentowała ostatnie słowo... Wiedziała jak się mógł poczuć szatyn , ale nie panowała nad tym ... nie wiedziała co się z nią dzieje podczas rozmowy z Andreasem ... może to karygodne ...ale dokładnie tak było... Dwie osoby w jednym ciele.
- Od czego zależy?- zapytał, z każdą sekundą odsuwając się od Polki. Teraz, chyba po raz pierwszy, nie chciał czuć Jej dotyku. Nie chciał słyszeć głosu. Nie chciał czuć zapachu… Chciał zapomnieć jedynie o krzywdzie. O tym, jak po raz kolejny się go wyparła… Potraktowała tak, jak nie powinna… Bo nie tak postępują ludzie, którzy rzeczywiście się kochają.
- Gregor przestań się tak zachowywać ,no! - krzyknęła zbliżając się. - Masz zamiar robić tu awanturę o jakąś nic nieznaczącą rozmowę telefoniczną? - znów to zrobiła... sama przed sobą wiedziała , że posuwa się do sposobów które nie powinny mieć miejsca... Odsuwa odpowiedzialność za tą sytuacje od siebie , chociaż to ona była za to odpowiedzialna.
- Ann…- uśmiechnął się sarkastycznie pod nosem.- Znowu całą winę próbujesz zwalić na mnie?- zapytał, znając odpowiedź na to pytanie.- Teraz już wiem, że problem nie tkwi wiecznie we mnie a w Tobie Ann!
- Mam Cię przeprosić za nic? Za to że z kimś rozmawiam ? - drążyła nadal chcąc zatuszować swoje wyrzuty sumienia.. Jeszcze nic tak naprawdę nie zrobiła , do niczego konkretnego się nie posunęła , a już paraliżował ją strach przed tym co może być ...co może się stać jak wywiąże się z obietnicy danej Andreasowi . - Dobrze, przepraszam.
- Nie przepraszaj.- warknął, ukrywając swą twarz w dłoniach.- Nie chodzi o rozmowę telefoniczną, dobrze o tym wiesz.- zaczął szybko na jednym wdechu, chcąc jak najszybciej mieć za sobą swój monolog.- Nie śledziłem Cię, nie urządzałem zbędnych teatrzyków. Po prostu, jak człowiek pytałem z kim rozmawiasz. A Twoja reakcja… To właśnie wzbudziło we mnie największy niepokój. Przestraszyłem się, że coś się stało. Czy jest coś w tym dziwnego, że chciałem dobrze? Że chciałem Ci pomóc, być z Tobą?- spojrzał z goryczą na Polkę.- Widocznie w Twoim mniemaniu, tak. Bo według Ciebie, wszystko robię z zazdrości… Żeby Cię kontrolować. Uczucia się nie liczą…- spuścił wzrok na dół.- Zejdź mi z oczu, na razie… Nic nie wyniknie dobrego z naszej rozmowy teraz….
- Skoro właśnie tego chcesz... - odrzekła biorąc w dłonie swój kremowy sweterek który leżał frywolnie na zielonym wzgórzu... Poczuła się urażona? Owszem ... Sądziła , że ma do tego pełne prawo , bo popełniła błąd , ale jedynie w myślach ...nic nie zrobiła celowo ... ba... ona nawet przeprosiła ...a Gregor? Jak zawsze wiedział wszystko w innych barwach ... Ale takie jest życie ... ile osób tyle teorii na daną sytuację.
- Tego chcę, ale Ty nie powinnaś tego robić.- odezwał się tępo.- Nigdy bym Cię nie zostawił, jeśli widziałbym, że coś Cię gryzie… Czy tego chciałabyś, czy nie… A wiesz dlaczego?- spojrzał Ann głęboko w oczy.- Bo Cię kocham. A tak właśnie robią osoby, które prawdziwie kochają.- nie dało się nie zauważyć, że dokładnie podkreślił przedostatnie słowo w swojej wypowiedzi. Aby podkreślić, że On kocha. Kocha prawdziwą, bezgraniczną miłością… Jednakże, teraz nie był pewien czy działa to też w drugą stronę.
- Mam stać tu i słuchać Twoich nieuzasadnionych monologów? - zapytała nieco zdziwiona spoglądając w magiczne tęczówki Austriaka... - Może faktycznie przemyśl sobie wszystko i spotkamy się innym razem ... - dodała mając na uwadze wieczorne spotkanie z Andreasem.
-Idź.- powiedział pewnie.- Tylko, kiedy już sobie przemyśle niektóre rzeczy, nie wiem czy będziesz miała do czego wracać.- mówił szczerze. Szczerze jak nigdy… Do bólu… Bo bolało, kiedy sugerował Ann coś takiego, lecz takie otaczały Go myśli, uczucia… A w Jego świecie ich związek zmierzał ku jednemu… Końcowi. I jak go ratować? Czy da się w ogóle?
- Co Ty chcesz przez to powiedzieć?! - krzyknęła przestraszona , dokładnie zrozumiała przekaz owych słów , ale strach przed dopuszczeniem ich znaczenia do siebie był silniejszy... Musiała to usłyszeć wprost.
- Nie widzisz tego, że wszystko się psuje?- uniósł wzrok, po raz kolejny obserwując dziewczynę… Może ostatni raz w taki sposób…- A ja już nie mam siły brać wszystkiego na siebie, Ann…- dużo. Cholernie dużo kosztowały Go te słowa. Otworzenie się przed dziewczyną. Wyjawienie Jej wszystkiego. Zrobił to, o czym nigdy nie pomyślał wcześniej… Zmieniła Go Ona, czy to życie doprowadziło Gregora do czegoś takiego?- Może spotkamy się dziś wieczorem? Każde z nas przemyśli wszystko, ochłonie…- mówił bez większego przekonania, podłamany myślami, które skrycie siedziały mu w głowie, niszcząc komórkę po komórce ciała chłopaka.
- Może jutro ... - wtrąciła chcąc zachować wewnętrzny spokój... mając na uwadze , że przed momentem poskładała swoje myśli ... ukierunkowała je głownie na spotkanie z Andreasem .
- Niech Ci będzie…- ponownie zawiesił swe spojrzenie na osobie Ann.- Jesteś umówiona, więc nie chcę krzyżować twoich planów.- dodał z wyrzutem. Niby nic a zabolało… Tak bardzo.- Sądzę, że będzie lepiej, jeśli już pójdziesz.- przemówił po chwili ciszy, czując, że niewiele zostało mu czasu wytrzymałości przez wzbranianiem się przed uczuciami i emocjami, które często biorą górę i sprawują panowanie nad naszym ciałem.
-Jasne ... cześć. - kolejna gra z jej strony , kolejna niekontrolowana oziębłość. ... kolejne źle poskładane myśli , które wydawałyby się mieć już swój ład i porządek ...ale nie. Byłoby zbyt prosto ... zbyt łatwo... ale ona musiała ... musiała spotkać się z Andreasem , aby przekonać się co tak naprawdę się z Nią dzieje... Jak powinna reagować ... Jak oddzielić uczucia... rozróżnić je.
-Cześć.- odpowiedział zrezygnowany, po raz kolejny ukrywając twarz w dłoniach. Czy pojawiły się łzy? Nawet nie wiedział. Nie czuł, że to ciało należy do Niego… Że ta rzeczywistość, która grasuje wokoło, jest Jego rzeczywistością. Codziennością, w której pełno zawodu, goryczy i rozczarowania.
Szła zboczami pasm górskich kierując się w stronę hotelu ..
Nie poznawała samej siebie , nie potrafiła rozszyfrować tego co się dzieje w jej wnętrzu. Nigdy dotąd się tak nie zachowywała, a może do tej pory nie była postawiona w takiej sytuacji .. Dla niej samej bez wyjścia.
W sytuacji , w której każdy ruch wydaje się być nieprawidłowy , że już na samym początku drogi jest na przegranej pozycji ... że zanim zacznie , wszystko i tak jest już z góry ustawione... To bolało ją najbardziej.
Słowa Gregora , których doświadczyła raziły jak niechciane promienie słońca każdego ranka , gdy otwieramy oczy nie chcąc wstać ...
Wiedziała , że ma rację , a to chyba było najgorsze...
Dlaczego musiała usłyszeć to wszystko ... zadać ból sobie jak i jemu , żeby zrozumieć...
Dlaczego właśnie teraz , gdy podąża sama kolejnymi ścieżkami powoli uświadamia sobie swój błąd , przyznaje się , że go popełniła...
Subtelny , ale jakże męski głos bruneta miał magiczną moc ... Moc zagubienia , paraliżu ..Pod jego wpływem wnętrze szalało , a rozum całkowicie poddawał się jego woli omijając innych wartościowych , a co ważne najważniejszych dla Nas ludzi...
Szła bezbronna ... zagubiona... Jak owca , która szuka swojego miejsca na ziemi , swojej ostoi ... stada...
Będąc z Gregorem nie liczyło się nic... wszystko było niemal idealne dopóki sama tego nie spieprzyła po raz kolejny.. a tego było dla niej samej zbyt dużo.
Podjęła decyzję z którą musiała się zmierzyć ... która nie miała już odwrotu .. nie mogła postępować niezgodnie z zasadami , które przez lata tworzyła w swojej głowie...
Rozpoznanie uczuć , rozdzielenie Ich... stabilizacja...
~~♥♥~~
Czym jest życie? Czy ktokolwiek potrafi odpowiedzieć na to pytanie?
Z pozoru banalne, lecz nikt nie do końca precyzyjnie potrafi odpowiedzieć sobie na to pytanie.
Nie ma zbyt wiele czasu na szczęście. Życie wiekiem, życie chwilą; rzec można, że w szczęściu połyka się czas wielkimi łykami, a w niedoli wypija go po kropelce.
Ludzie… To Oni nasz otaczają… Zawsze i wszędzie. Od urodzenia aż do śmierci.
Niektórzy z nich są najcenniejsi… Jedyni. Wyjątkowi.
A ta druga kategoria? Obojętni bądź tacy, którzy życzą Nam tylko źle…
Natura ludzka opiera się właśnie na takim czymś… Na budowaniu ogromnej ilości murów, lecz o mostach już zapominają…
Tylko dlaczego? Nie posiadają świadomości, że gdy potkną się nawet o prawdę, taki most były niczym koło ratunkowe?
Kim natomiast był człowiek przed Nią? Czy potrafiła przydzielić Go do jakiejkolwiek kategorii? Chciał pomagać ludziom, ale jaki jest w środku, nie wiedziała. Jednakże jemu zaufała…
Musiała zaufać. Tutaj nie było już możliwości wyboru. Kiedy padasz na kolana, jest się w stanie poprosić o pomoc nawet wroga.
-Jest aż tak źle?- zapytała z nadzieją, chcąc usłyszeć zaplanowany już sobie w głowie gotowy, szczęśliwy scenariusz. Ale szczęście nie przychodzi na zawołanie…
Mężczyzna spojrzał na Polkę spod swych okularów. Jego wzrok mówił wszystko.
-Przykro mi…- wydusił ochrypłym głosem.
-Nie da się nic zrobić?- zapytała martwo, prostując się i wlepiając swój wzrok w podłogę.
-Chyba, że…
-Nie!- wyrwała się, jednocześnie przerywając mężczyźnie monolog.- Ta opcja nie wchodzi w rachubę. Nigdy- mówiła, będąc pewna swego. Pewna jak niczego innego w życiu.
-Vanesso, dlaczego?- zapytał, próbując jeszcze raz przekonać dziewczynę do słusznego wyboru. Najwłaściwszego. Dającego szansę. Jedynego.
-Nie i już- powiedziała stanowczo, po czym wzięła swoje rzeczy i ze łzami w oczach opuściła budynek, w którym się znajdowała.
Łzy same napływały Jej do oczu. Oznaka słabości?
Tylko na co zdadzą się Jej łzy? W niczym nie pomogą, niczego nie zmienią.
Wysilając się resztkami sił, zatamowała napływające i wydobywające się spod powiek łzy. Thomas nie mógł zobaczyć, że płakała. Że coś nie jest w porządku.
Tego byłoby za dużo…
--------------------------
Trochę się pozmieniało .. doszły kolejne znaki zapytania .. kolejne niewyjaśnione sytuacje.
Bardzo Wam dziękujemy kochane za tak liczną obecność i słowa wsparcia , które do Nas kierujecie , to bardzo miłe.
jk ... każdy Twój komentarz wywołuje uśmiech na twarzy niemalże nie do opisania. Twoje przemyślenia dotyczące każdego z bohaterów są bardzo pomocne i uwierz , że bardzo wiele dla Nas znaczą. Cieszymy się bardzo że poświęcasz Nam swój czas czytając kolejne odsłony codzienności i co ważne pozostawiasz po sobie 'PIĘKNE' ślady.
Dziękujemy!
Czytam-komentuję-motywuję!
Do niedzieli!
Ann i Klaudia.