czwartek, 29 maja 2014

Trzynasta odsłona codzienności.



'Zagubiona w dżun­gli Codzien­ności - tęskni za dob­rem w gąszczu Uczuć, szu­kając miej­sca na wys­pie Życie. Wra­ca do drze­wa Przeszłości, ale od­naj­dzie przes­trzeń nad po­tokiem Czasu...'



~~♥♥~~

Niektóre rzeczy nas przerastają… Życie to nie bajka… Nigdy nią nie będzie. Zawsze pojawią się przeciwności losu, którym będzie trzeba sprostać. Bo czy jest inne wyjście? Robimy niektóre rzeczy, chociaż nie wiemy czy mają one jakikolwiek sens. A On? On właśnie tak robił. Nawet wbrew sobie. Nie chciał, ale nie potrafił dłużej nie myśleć o Ann. Od czasu ich spotkania, ciągle siedziała mu w głowie. W Jego myślach nieustannie odbijało się Jej imię. Było ono kołysanką przy której zasypiał oraz porannym, aczkolwiek przyjemnym, skowronkiem, który swoim śpiewem budził Go ze snu. Należy kochać nie to co piękne, lecz to co warte kochania… A Ona taka była. Może słowo ‘kochać’ to zdecydowanie za duże słowo… Jednak czuł w sobie ciepło, którym napełniła Go właśnie Ann. Ciepło, którego wcześniej nie czuł. Nigdy. Ciepło, które przekonało Go, że Ann nie jest mu obojętna. Miała coś w sobie. ‘Coś’ o czym nie mógł zapomnieć… Może też nie chciał? Utknął w obcym świecie… Chciał wyjechać, uciec jak najdalej się da… Ale już świat bez Ann nie istniał. Miał przy swoim boku Vanessę, Tinę, ale to mu nie wystarczało. One nie miały w sobie tej iskierki, którą posiadała właśnie szatynka.
- Kochanie, na co masz ochotę?- Vanessa usiadła mu na kolanach, muskając delikatnie Jego policzek. Uśmiechała się promiennie. Tak wesoło, beztrosko. Jakby problemy nie istniały. Jakby miała poczucie, że jeśli są razem, nic innego się nie liczy. I tak właśnie było. Znał już Ją na pamięć, ale był pewien, że jeszcze wiele sekretów skrywa przed Nim urocza brunetka. Ujął Jej dłoń i z troską gładził Jej chude i cienkie palce. Uśmiechnął się lekko. Kochał Ją. Ją, Tinę oraz chyba teraz i Ann… Dało dzielić się miłość na trzy równe części? Czy to możliwe?
- Cokolwiek zrobisz, będzie dobre.- powiedział czule, zerkając na Polkę, która po chwili wstała i poczłapała leniwie do kuchni z zamiarem przyrządzenia czegoś do jedzenia. Odprowadził Ją wzrokiem do kuchni, szeroko uśmiechając się do dziewczyny, po czym opadł całym ciałem na kanapę, ukrywając twarz w dłoniach. Westchnął ciężko. Czy Ona zobaczyła, że Jego wzrok ukrywa coś więcej niż zazwyczaj? Nie chciał Jej zranić… Nigdy. Była przecież taka krucha i delikatna jak porcelanowa lalka. Zadawał sobie pytanie  jak One to robią, że na każde skinienie palca, staje się ich poddanym? Robią z Jego ciałem i umysłem co tylko chcą… W czym rzecz? Dokąd to wszystko zmierzało? Czuł, że kiedy już zrobi krok do przodu, zaraz po tym stawia dwa do tyłu… Może powinien zmienić coś w swoim życiu? Tylko co? Podobało mu się jak było teraz… Szaleństwo? Odwaga? Może złem nazywał dobro? Kiedy właściwie nagle w oczy rzucił mu się telefon Vanessy, który leżał tuż obok Niego na stole? Kiedy naszła Go myśl, aby dyskretnie zajrzeć do niego i dzięki temu zdobyć numer do Ann? To działo się w tak szybkim tempie, że nawet nie zauważył, jak w swoich dłoniach trzymał telefon Vann i spisywał numer do Jej najlepszej przyjaciółki. Czy później będzie miał wyrzuty sumienia? A czy On w ogóle wiedział co to jest? Nigdy jeszcze nic coś podobnego mu się nie przydarzyło… Może nie było powodu? A zdrady? Ciągłe oszukiwania, codzienne brnięcie w kłamstwa? Czyli powody były… Twardy jak stal? To dlaczego był wręcz przewrażliwiony na punkcie szczęścia kobiet, na których mu zależało? Jakieś uczucia musiały to wywoływać. Trudno jest pojąć męską naturę pełną sprzeczności, ale jakże ciekawą do dalszego zgłębiania.
- Andreas, chodź pomożesz mi!- usłyszał rozradowany głos Vann, dobiegający z kuchni. Wzdrygnął się, omal nie wypuszczając z dłoni swego telefonu.
- Już idę!- rzucił, odkładając delikatnie telefon Vann, czując w duchu, że pewne Jego marzenie już się ziściło. Teraz posiadał już jakikolwiek punkt zaczepienia… Miał teraz okazję skontaktować się z Ann… Porozmawiać, lepiej Ją poznać… Po prostu pobyć w Jej towarzystwie… To znaczyło tak wiele… Za wiele…

~♥~
Możesz rozwijać swe umiejętności , odkrywać swe możliwości tworzenia nowych kształtów własnej osoby i świata, w którym żyjesz. Ten świat i inni ludzie czekają na spotkanie z Tobą. Jesteś wartością, która może Twój świat wzbogacić. Nie zapominaj o tym w chwilach rozczarowań i zwątpienia. Nie jest tak, że wszystko zależy od Ciebie. Na żadnych kamiennych tablicach nie jest zapisany scenariusz Twojego życia.
Świat, w którym żyjesz, też nie jest taki całkiem gotowy. Możesz coś z nim zrobić..
Szukać , odkrywać, sprawdzać...  Warto żyć w taki sposób, by tworzyć wartościowe życie, swoje życie u boku kogoś dla kogo jesteś całym światem, dla kogo nie liczy się zupełnie nic prócz Ciebie...dla którego jesteś zdolny zrobić wszystko nawet teraz gdy jesteście dopiero na początku swojej drogi.
- O czym tak zacięcie myślisz kochanie? - zapytał siedzący naprzeciw niej szatyn... spoglądał na Nią uśmiechając się subtelnie.
Dolina Stubai , w której się znajdowali... ulubione miejsce Austriaka... miejsce , które chciał aby poznała ,aby stało się dla Niej tak samo ważne jak dla Niego.
Miejsce wręcz idealne dla dwóch dusz , połączonych jednostek , które bez siebie nie istnieją ...
- O Nas Gregor... - zaczęła nie spuszczając wzroku z przepięknego krajobrazu będącego nieodłączną częścią tego miejsca... urokliwego , jakże cudownego. - Chciałabym , żebyś wiedział , że to co miało miejsce w klubie wczorajszego wieczoru...- zamilkła na moment obdarowując Austriaka krótkim spojrzeniem. - Nie chciałam w żaden sposób Cię zranić... Przepraszam. - szepnęła wtulając się w jego klatkę piersiową.
Nie potrafił się na Nią gniewać , nie chciał wracać wspomnieniami do uczuć , które towarzyszyły mu tamtego wieczoru ... sądził że jest to niepotrzebne... Nie watro marnować swojego czasu , ich wspólnie spędzonych chwil na rozpamiętywanie, gniew a może i nawet rozgoryczenie czy żal...
Nic by to nie zmieniło w obecnej sytuacji ... Nic , a może i coś ... Coś co nie pozwoliłoby się cieszyć tym dniem ... Dniem , w którym są razem , obok siebie.
Czas zapomnieć , bo przecież  życie jest jak książka. Niektóre rozdział są smutne, niektóre radosne, a niektóre ekscytujące. Ale jeśli nigdy nie przewrócisz strony, nie dowiesz się co kryje kolejny rozdział...
- Zapomnijmy Ann.. - odrzekł umacniając swój uścisk... Trzymając w ramionach jej drobne ciało czuł jakby miał przy sobie więcej niżeli powinien , więcej niżeli by oczekiwał...
Miał ją... Ann była częścią jego życia , tym jednym najważniejszym elementem... Odzwierciedleniem jego samego. - Kocham Cię , wiesz? .. - zapytał z uśmiechem.
Rozpromieniła się na sam dźwięk owych słów ... niczego więcej nie można oczekiwać od Miłości , od tej drugiej strony niżeli te szczere dziewięć liter wypowiedzianych przez osobę tak wiele dla Nas znaczącą...
Nie ma niczego na tym świecie co można by było porównać, a co dałoby tą samą radość , ciepło panujące w Naszym sercu i duszy...
Tylko miłość , ona Nas uskrzydla , dodaje sił , energii ..
Pozwala przeżyć wszystkie nadchodzące dni...
- Przepraszam... - oznajmiła odsuwając się od szatyna ... dźwięk telefonu ewidentnie przeszkodził w tej wymianie myśli , w której tkwiła.
Strach, który czujemy słysząc głos po drugiej stronie słuchawki ... głos o którym tak bardzo chcielibyśmy zapomnieć paraliżuje tak bardzo, że nie jesteśmy w stanie funkcjonować. Zatracamy swoje zmysły, emocje, myśli.... Nasze żebra drżą, rozcinają skórę, przebijają się przez nią, wychodzą na wierzch..
 Krew wylewa się z ust... Gałki oczne krwawią, bo wiesz że Twoje uczucia mają również drugie dno... to o którym również chcesz zapomnieć..
 Nie możesz oddychać, oślepłeś. Słyszysz krzyk.... Swój niemy pisk spowodowany tonem jego głosu...Boisz się jeszcze bardziej, gdy czujesz obok siebie inną osobę ... człowieka , któremu Twój rozmówca nie przypadnie do gustu...a kiedy pomyślisz , że mógłby dowiedzieć się z kim rozmawiasz nie możesz się ruszyć, nic nie widzisz, jesteś bezradny... Twoje uszy odpadają. Jesteś w nicości, wszystko zniknęło. Nie widzisz, nie słyszysz, nie czujesz....
Znów się zatracasz... tak jak wtedy...pod wpływem jego głosu... bliskości.
-Ann?- zapytał, choć właściwie sam nie wiedział po co. Aby ugrać trochę czasu? Czasu, który niezbędny jest na uporządkowanie swoich uczuć. Jak miał powiedzieć cokolwiek, skoro nawet nie wiedział co czuje? Dlaczego zaczął powoli tracić zmysły? Już nawet na nich nie mógł polegać. Dystans… On również był istotny w każdym aspekcie naszego życia.- Tutaj Andreas.- dodał, będąc nieco speszony.
- Coś się stało , że dzwonisz? - zapytała z przerażeniem wymalowanym na twarzy... Nie był on jednak spowodowany imieniem , które właśnie usłyszała , lecz obecnością szatyna siedzącego obok ... Czy mogłaby zachować się naturalnie w takiej sytuacji , mając w swojej pamięci poprzedni wieczór?
- Nic się nie stało.- odpowiedział spokojnie, a wraz z usłyszeniem głosu Ann, kąciki Jego ust, mimowolnie się uniosły ku górze. Skąd taka reakcja? Czyżby wystarczyła mu sama obecność w głowie dziewczyny, aby mógł uśmiechać się sam do siebie?- Dzwonię tak po prostu. Chciałem się dowiedzieć czy u Ciebie wszystko w porządku.
- Tak , w porządku. - powiedziała zwięźle.... Jej umysł powoli przechodził w nieznane jej poczucie... jakby zanikał ... powoli został paraliżowany... Może to pod wpływem ciepłej barwy głosu , która docierała do jej uszu ... Coś nad czym próbowała panować... Uczucie , którego niedawno doświadczyła.
- Wszystko w porządku…- zawahał się. Dlaczego? Co stawało na przeszkodzenia wypowiedzenia tego słowa? Czym spowodowana była ta blokada?- z Twoim chłopakiem? wykrztusił po chwili. Zauważyła? Spostrzegała, że zawahał się? Nie potrafił wykrztusić tego słowa ze swojego gardła?
- Tak. - kolejna krótka odpowiedź , którą wydobyła z siebie z wielkim trudem...To tak jakby w jej przełyku zatrzymał się 'głaz' w postaci Gregora... Osoby najważniejszej dla Niej ... człowieka o którym zapomina , gdy słyszy głos Niemca...dlaczego? Sama myśl o tym , wywoływała u Niej niechciane uczucie ... Może i poczucie winy ?
- A ja jednak czuję, że coś może być nie w porządku…- powiedział pewnie, wraz z towarzyszącą temu stanowczością. Jej głos… Niepewność, którą wyczuł… Zaniepokoił się. Teraz, pod wpływem obecnej chwili, chciał przemyśleć każde wypowiedziane przez siebie słowo dwa razy. Po to, aby nie wyjść przed Ann na osobę, której mózg nie jest ‘podłączony’ do języka. Przy Niej, przed każdym słowem odczuwał strach, niepokój. Bo była zbyt wyjątkowa…
Szatynka zamilkła kierując swoje spojrzenie na Austriaka... zrobiła to mimowolnie , tak na dobrą sprawę owe gesty nie były jej potrzebne na tamten moment...Zawahała się nad wypowiedzeniem kolejnych słów .. zdań , które mogłyby wzbudzić w Gregorze niechciane podejrzenia... Dlaczego ? Przecież to takie ludzkie czuć strach przed kolejnymi sytuacjami na które mamy wpływ... znaczący wpływ. - Mylisz się , jest bardzo dobrze... - wydusiła z siebie z wielkim trudem. - Coś jeszcze?
- Dlaczego tak bardzo chcesz się mnie pozbyć?- zapytał bez większych wstępów, wyczuwając niechęć Polki, do rozmowy jaką odbywali. Zabolało? Nie. Zbyt dobie wiedział czego chce. Co pragnie osiągnąć… W jaki sposób… Po co…
- Bo nie mam najmniejszej ochoty na rozmowę z Tobą , wystarczy ? - zakomunikowała nie zważając na przyglądającego się jej szatyna.... Czy taka faktycznie była prawda? Nie. Chciała tej rozmowy , potrzebowała Jego ciepłej barwy głosu .. słów ... To była jej prawda ... prawda którą próbowała zataić nawet przed samą sobą ... nie miała do Niej prawa ... Był Gregor ... Vann...
Dopiero teraz w Jego oczach wymalował się ból i zamęt… Ale nie. Obiecał sobie wcześniej, że nie podda się.
- Uraziłem Cię czymś?- zapytał, chcąc znaleźć odpowiedź na rozbrzmiewające się w Jego głowie pytania.- Zrobiłem coś nie tak?
- Zajmij się swoim życiem i daj mi spokój.. - uniosła lekko ton swojego głosu odwracając się tyłem do szatyna. Próbowała wstać , aby udać się w neutralne miejsce gdzie bez problemu będzie mogła zakończyć ową rozmowę ... Problemem można nazwać osoby postronne będące w pobliżu... Chociaż nigdy nie ośmieliłaby się pomyśleć o Austriaku jako o 'problemie'.
- Dlaczego nie chcesz dać mi szansy?- zapytał, a może raczej pisnął. Nawet nieświadomie. Wbrew woli. Niezależnie od siebie…- Ann, wtedy w klubie… Myślałem, że chcesz mnie poznać… Miałem nadzieję, że Ty również wiesz, że i ja chcę tego w stosunku do Ciebie… Myliłem się?
- Myliłeś. - powiedziała niezgodnie ze swoimi uczuciami , lecz nie mogła postąpić inaczej ... chociaż teraz coraz częściej 'łapała' się podczas tej rozmowy na tym iż na sam dźwięk jego głosu uśmiechała się promiennie... czuła opiewające jej ciało ciepło... delikatny dreszcz... Niewytłumaczalne dla Niej samej .
- A mnie jednak intuicja podpowiada, że nie.- oznajmił, starając wysilić się na entuzjastyczny ton głosu.- Gdybyś nie chciała, nie powiedziałabyś wtedy w klubie, że jesteś sama. Głupio w ogóle zrobiłem, że o to zapytałem. Więc kiedy się spotykamy na powtórkę z rozrywki?
Ta jego bezpośredniość wyczuwalna w każdym wypowiedzianym słowie , brak skrępowania ..pewność w przekazywaniu informacji doprowadzały szatynkę niemalże do szaleństwa ..gdyby nie on... nie szatyn pewnie już po pierwszym zdaniu oddałaby się tej zniewalającej pasji bliskości Niemca ... chwila i wszystko miałoby swój nowy początek ... Tak nie mogło się stać , gdyż próbowała walczyć ...sama ze sobą , chociaż wiedziała jakie to może być trudne... - Nie będzie żadnej powtórki.  - oznajmiła spoglądając niewiednie na Austriaka... - Gregorowi to się nie spodoba. - dodała , niepotrzebnie dodając jego imię do swojej wypowiedzi.
- Czyli podobało mu się kiedy razem tańczyliśmy?- zapytał z bezwzględnością w głosie. W Jego głowie szumiało. Milion myśli przewijało się raz po raz. Jak taśma. Musiał się jakoś temu sprzeciwić. Spróbować mimo wszystko jeszcze normalnie porozmawiać z dziewczyną. Nie dać się temu, co odczuwał kiedy słyszał Jej głos. Głos, będący melodią ciągle obecną w Jego głowie.- Poza tym, On nie musi o tym wiedzieć.
- Ann, jakieś problemy?- Gregor zerwał się natychmiastowo, kiedy usłyszał swe imię. Patrzył z uwagą na dziewczynę, podczas kiedy natłok myśli w Jego głowie stawał się coraz większy i bardziej uciążliwy. Nie chciał znowu pokazać swojej sceny zazdrości. Nie chciał ponownie zranić Ann. Nigdy. Dlatego też, postanowił postawić na delikatność, wyrozumiałość, czułość, troskę…
- Wszystko w porządku Gregor. - odpowiedziała nie zaszczycając szatyna nawet jednym krótkim spojrzeniem ... Wstyd , jedyne co wtedy poczuła bardzo wyraźnie w natłoku innych targających Nią odczuć.... Skłamała... nic nie było dobrze , a przynajmniej nie tak jakby tego oczekiwała... Coraz lepiej rozumiała Vann ... Jej zakłopotanie , uczucia.... Nieudolnie próbowała je opanować. - Zajmij się Vanessą i nie komplikuj mi życia! - niemal krzyknęła kierując swoje słowa do bruneta.
- To znowu ten Wank?!- krzyknął, nie mając nawet świadomości, że to robi. Wewnątrz chłopaka zawrzało. Kolejny już raz… I to zawsze, kiedy usłyszał jedno imię i nazwisko. Andreas Wank. Chciał opanować nerwy, ale nie wiedział czy Go na to stać. Czy był na tyle mocny? Musiał. Dla Ann. Ale czy mu się uda, mimo największych chęci? Tego nie wie nikt.
-A więc Gregor też jest obok ciebie.- powiedział z lekkim rozbawieniem. Dopiero teraz cała układanka zaczęła się składać w logiczną całość. Dwa plus dwa, wreszcie dało prawidłowy wynik. Ulżyło. Dusza znów zrobiła się lżejsza. Wiedział, skąd bierze się udawana oziębłość Polki. Niechęć do rozmowy z Nim. Ponownie lekko się uśmiechnął.- Kiedy się spotkamy?- zapytał tonem, który wręcz domagał się udzielenia odpowiedzi.
- Przestań Gregor, to nie Andreas.- skłamała oddalając się znacząco od Austriaka , aby zakończyć rozmowę .... chociaż spróbować... Jedno wyklucza drugie... tak jak i bycie z Gregorem wyklucza spotkanie z Andreasem ... Miłość ... pożądanie ... chęć bycia z kimś ... chęć poznania kogoś innego nieco bliżej. Może i zbyt blisko ... Uczucia w których sami się gubimy , jak w labiryncie... - Nie, proszę Cię daj mi spokój...- zwróciła się do bruneta.
- Ann, na pewno? – zapytał, a w Jego brązowe tęczówki zajrzał niezrozumiały strach. Strach i niepokój mówiący o tym, że może Ją stracić… Mimo że Jej ufał… Jej najbardziej. Jej jako jedynej… Nie ufał Jedynie mężczyznom, którzy się wokół Niej kręcili.- Mogę Ci jakoś pomóc, kochanie?
-Dlaczego mam dać Ci spokój, skoro wiem, że Ty też tego chcesz?- mówił bez jakichkolwiek barier, które powinny w Nim siedzieć… A ich i tak nie było. Zniknęły wraz z poczuciem, że jest tak blisko, a zarazem daleko Ann?
- Chyba mówię wyraźnie... - zwróciła się do szatyna dość oschle ... nie chciała , aby te słowa tak zabrzmiały , aby uraziły Austriaka... ale jego obecność zaczęła ją drażnić ... znacząco wszystko utrudniała.... Czuła , że jest rozchwytywana przez samą siebie , przez swoje uczucia ... brak jakiejkolwiek logiki w tym co myśli i czuje.... - Nic z Tego nie będzie , rozumiesz....
Spojrzał na Nią urażonym wzrokiem. Ktoś wbił mu szpilę w serce czy to właśnie Ann Go zraniła? Jak miał wytłumaczyć sobie to zjawisko? Były rzeczy, których nigdy nie będzie w stanie sobie wytłumaczyć… Nigdy. Pozostaną jedynie znaki zapytania, które będą rozmnażały się z każdym dniem coraz bardziej, rodząc nowe podejrzenia, obawy, większy strach…- Ale ja chcę być z Tobą…- wyszeptał.
- Ale Cię pilnuje.- prychnął Andreas, słysząc wymianę zdań Ann i Gregora.- Nie możesz po prostu powiedzieć mu, że rozmawiasz ze mną i nie chcesz Go na razie przy sobie? Nie zjem Cię przecież przez telefon.- oznajmił spokojnie, lecz z rozbawieniem.
- Bawi Cię to ?!  - niemalże wrzasnęła poirytowana.... zachowanie jakie prezentował Niemiec było jak dla Niej karygodne , ale jakże intrygujące... z każdą minutą coraz bardziej .... tak bardzo , że zignorowała słowa Gregora ... nie spodziewając się dalszych reakcji z jego strony.
-Tak.- powiedział pewnie, lecz z nadal towarzyszącym mu rozbawieniem.- Pilnuje Cię jak ojciec swoją nastoletnią córkę, która chce wymknąć się na jakąś imprezę. A tak ogólnie to chcę Ci przypomnieć, że nie odpowiedziałaś na moje pytanie.- oznajmił spokojnie.- Kiedy się spotykamy?
- Ann…- znowu odezwał się Gregor, który z niepokojem obserwował poczynania Polki. Odrzuciła Go? Ignorowała w jakiś sposób? A może to wszystko mu się tylko wydawało?
- Ja po prostu się martwię.
- To się nie martw! - zareagowała natychmiastwo. Dlaczego ? Może bała się kolejnych reakcji Gregora... a może zwyczajnie nie chciała , aby niepotrzebnie się denerwował ...bo o zrozumieniu nie było tu nawet mowy... dobrze o tym wiedziała.... - Proszę , zajmij się swoim życiem ... - oznajmiła ciszej kierując swoją wypowiedz do Niemca.
-Łatwo Ci mówić.- szatyn odpowiedział z goryczą, nie mogąc znieść widoku Ann. Obojętnej. Jakby nie Jego… Innej. Dlaczego jeden telefon był w stanie aż tak bardzo Ją zmienić?
- Ann, błagam Cię, spław Go na chwilę.- Niemiec ciężko westchnął.- Jedna rozmowa ze mną, z Nim czeka Cię ich jeszcze dziesiątki.- powiedział, domagając się swojego.
- Możesz zostawić mnie na chwilę samą? - zapytała stojącego obok szatyna jakby wykazując aprobatę żądaniu Niemca.... Pogubiła się ... tak widocznie myliła ścieżki , którymi podążała... Bezwiednie , bezpowrotnie.
- Po prostu, martwię się o Ciebie.- mówił beznadziejnie, z rozczarowaniem wpatrując się w sylwetkę Polki. Dlaczego robił to w taki sposób, jak gdyby miał być to ostatni raz? Czy uczucie, że Ona nie chce Jego właśnie w tym miejscu, gdzie był, istniało, żyło naprawdę?
-Ja czekam.- niecierpliwił się coraz bardziej Andreas, czekając aż dziewczyna rozwikła jakoś sprawę ze swoim partnerem. Jednakże, czy przyznał się przed sobą, że kibicuje trochę rozpadowi ich więzi? Albo chociaż pewnemu rozkruszeniu, załamaniu? Zawsze miałby większe szanse na sukces, mniejsze- na niepowodzenie.
- Prosiłam o coś . Idź. - powiedziała bezwzględnie, patrząc mu w oczy. - Jedno spotkanie i na tym koniec. Rozumiesz! - zwróciła się do Andreasa nieświadoma swoich słów... tego że Austriak mógłby je usłyszeć...Kompletny mętlik zagościł w jej umyśle.
- Z kim się spotkasz?- zapytał z przerażeniem oraz lekkim zdenerwowaniem w głosie. Spotkanie… Z Wankiem? Ann zaprzeczała przecież, że to On… Ale Gregor nie uwierzył. Nie dał do końca wiary słowom dziewczyny. Chciał mieć nadzieję… Nadzieję, że się myli.
- Zobaczymy czy tylko raz.- powiedział z intrygą, a jego aksamitny i zmysłowy ton głosu, byłby w stanie zwalić z nóg nie jedną dziewczynę.- Gdzie i kiedy?
- Nie wiem kiedy. - powiedziała na 'odczepnego' próbując skupić się chociażby na doborze odpowiednich słów w stosunku do szatyna. - Z nikim ważnym kochanie...
'Kochanie' jedno słowo , które miało załagodzić tą całą niezręczną sytuację ... Podświadomie wypowiedziane... nieskuteczne.
- Dziś wieczorem w klubie, może być?- zapytał, czując, że wewnątrz ma się jak dziecko, które właśnie dostało lizaka. Niby jedno spotkanie, ale On wiedział, że będzie ich więcej. Dużo więcej. Jakby jakaś wyrocznia w głowie chłopaka od pierwszego spotkania Polki, podpowiadała mu to.
- Ann, ale ja chcę wiedzieć.- warknął stanowczo, zbliżając się do dziewczyny...próbował swych sił w znalezieniu jakiejś odpowiedzi w Jej oczach. Ale nie… Nie udało się. Nie widział w nich nic… Nic oprócz pewnego rodzaju odrazy do Jego osoby…
To co czuła w tamtym momencie nie da się porównać z niczym innym , bo jak można równać ze sobą skrajnie różne uczucia, których nie potrafiła pojednać... emocje , z którymi z coraz większym trudem sobie radziła.... Czy to normalny odruch w życiu zagubionej dziewczyny? Nie... Każda normalna dziewczyna nie miałaby żadnego problemu z wybrnięciem z tej sytuacji ...ale nie ona .... Ann zawsze musiała znaleźć się w trudnej sytuacji i to na własne życzenie.. - Gregor dajże mi spokój , chociaż na chwilę! - krzyknęła po raz kolejny rozkojarzona pytaniem Niemca , które analizowała.
- Ann, co się z Tobą dzieje?- zirytował się.- Po prostu pytam. Jak człowiek. Nie rozumiem Twojego zachowania.- nerwowo błądził wzrokiem po osobie Polki, nie mając odwagi spojrzeć teraz w Jej zielone tęczówki. Czego się bał? Bał się, że zobaczy w nich uczucia, które dziewczyna wkładała w wypowiadanie  oschłego słowa, po słowie. Tego widoku nie potrafiłby już chyba wymazać z pamięci…
-Schlierenzauer, jak zawsze ma najwięcej do powiedzenia…- burknął Niemiec, przewracając oczami. Nie rozumiał Jego postępowania. A może nawet nie chciał?
- Czy ja Ci każę się tłumaczyć z rozmów które przeprowadzasz ze swoimi koleżankami ? Nie.... - zaczęła próbując sprowadzić ton swojego głosu na jak najbardziej naturalny , chociaż było to niemalże niemożliwe... tym bardziej , że po drugiej stronie słuchawki słyszała głos urokliwego , ale jakże irytującego bruneta... Dwa głosy , bliskie jej sercu ...ale jakże różniące się .
- Koleżankami?- powtórzył zaskoczony.- Ann, co Ty wygadujesz? Czemu się tak denerwujesz?  Kto do cholery jest po drugiej stronie połączenia?!- co czuł? Sam nie potrafił określić swoich uczuć. Znowu. Nie poznawał Ann… Swojej Ann. Dziewczyny, która nigdy nie odnosiła się do Niego w taki sposób. Co było tego przyczyną, że Jej zachowania z dnia na dzień się zmieniły? Co było tego przyczyną? Albo nie… Kto był tego przyczyną?
-To mu teraz dołożyłaś.- zadrwił Andreas, z niemałym rozbawieniem śledząc rozmowę Ann z Gregorem.
- A co to przesłuchanie?!  - wrzasnęła podirytowana....Stała w osłupieniu rozglądając się w około siebie tak , aby nie natknąć się na czekoladowe tęczówki skoczka ... i spojrzenie , które się z nich wydobywało... - Mnie nie interesują Twoje rozmowy , więc uszanuj moją prywatność.
-Szanuję Twoją prywatność.- powiedział, siląc się za wszelką cenę spokój. Spokój, który tak trudno było zachować. Za trudno. Zadanie niemal nie do wykonania. Czy zauważyła wydobywający się z Jego gardła cienki pisk?- Tylko Ty nigdy nie pytasz mnie z kim rozmawiam.
-Ależ usprawiedliwienie…- bąknął pod nosem, tracąc powoli cierpliwość. Jednakże była w Nim jakaś iskierka radości, która sprawiała, że cieszył się z sytuacji, której był przyczyną. Mimo że powinien czuć się z nią okropnie. Ale tak nie było… Znów odzywało się stalowe serce?
- Bo mnie to zwyczajnie nie interesuje? ... Coś jeszcze? Czy dasz mi w końcu porozmawiać?!- pytała nie zważając na to iż jej słowa mogą ranić Gregora... Coraz wyraźniej odczuwała potrzebę bliskości bruneta... chęć usłyszenia ponownie jego głosu ... może i przenikliwego dotyku ... Pytanie tylko dlaczego tak się czuła?
- Co Cię ugryzło?- zrobił kwaśną minę i teraz z kamienną twarzą przyglądał się Polce, próbując pojąć. Lód, który bił z Jej wnętrza… Dotychczas ciepły, teraz zmieniony… I to przez jeden telefon.  Teraz nie uwierzy… Nie uwierzy, że to nie jest osoba bliska Jej sercu. A skoro nie jest nią ani Vann, ani On, to kto? Ktoś trzeci w ich życiu?
-Ty, Schlierenzauer.- warknął niecierpliwie, rozglądając się po pokoju, w którym się znajdował. Oczekiwanie… Ciągłe czekanie… Raz na Jej głos, później na spotkanie, a po tym- na dalszy kontakt i spędzanie wspólnych chwil. Nasze życie to ciągłe czekanie…
- Dobrze dziś. - powiedziała krótko rozłączając się... Po naciśnięciu odpowiedniego przycisku jakby kamień spadł jej z serca... nie na długo ... Miała przed swoimi zielonymi tęczówkami twarz Austriaka... Obcą jak dla Niej ... Nieznany wyraz który malował się na Jego twarzy... bardzo dziwne uczucie... Strach ? Może.
- I co?- zaczął ozięble.- Teraz znowu zaczniesz udawać, że jednak Ci na mnie zależy?- ton Jego głosu, mógłby być równoznaczny z obkładaniem lodu rozgrzanego ciała. Patrzył stanowczo w Jej oczy, nawet nie próbując  mrugnąć.  Przemawiał przez Niego strach. Uczucie, które starał się zamaskować, zatuszować na siłę. Nawet oziębłością.
Kiedy zobaczył, że Polka przerwała połączenie, poczuł się jakby ktoś coś mu odebrał… Coś, na co czekał… Długo. Z upragnieniem. Czego pragnął. Zachłannie.
-Nie powiedziałaś, o której godzinie.- przypomniał, kiedy spostrzegł się, że Ann odebrała Jego drugą próbę połączenia.
- Nie wiem. Odezwę się później.... - oznajmiła po czym odłożyła telefon do kieszeni... - Zależy , przecież dobrze o tym wiesz Schlieri. - zaakcentowała ostatnie słowo... Wiedziała jak się mógł poczuć szatyn , ale nie panowała nad tym ... nie wiedziała co się z nią dzieje podczas rozmowy z Andreasem ... może to karygodne ...ale dokładnie tak było... Dwie osoby w jednym ciele.
- Od czego zależy?- zapytał, z każdą sekundą odsuwając się od Polki. Teraz, chyba po raz pierwszy, nie chciał czuć Jej dotyku. Nie chciał słyszeć głosu. Nie chciał czuć zapachu… Chciał zapomnieć jedynie o krzywdzie. O tym, jak po raz kolejny się go wyparła… Potraktowała tak, jak nie powinna… Bo nie tak postępują ludzie, którzy rzeczywiście się kochają.
- Gregor przestań się tak zachowywać ,no! - krzyknęła zbliżając się. - Masz zamiar robić tu awanturę o jakąś nic nieznaczącą rozmowę telefoniczną? - znów to zrobiła... sama przed sobą wiedziała , że posuwa się do sposobów które nie powinny mieć miejsca... Odsuwa odpowiedzialność za tą sytuacje  od siebie , chociaż to ona była za to odpowiedzialna.
- Ann…- uśmiechnął się sarkastycznie pod nosem.- Znowu całą winę próbujesz zwalić na mnie?- zapytał, znając odpowiedź na to pytanie.- Teraz już wiem, że problem nie tkwi wiecznie we mnie a w Tobie Ann!
- Mam Cię przeprosić za nic? Za to że z kimś rozmawiam ? - drążyła nadal chcąc zatuszować swoje wyrzuty sumienia.. Jeszcze nic tak naprawdę nie zrobiła , do niczego konkretnego się nie posunęła , a już paraliżował ją strach przed tym co może być ...co może się stać jak wywiąże się z obietnicy danej Andreasowi . - Dobrze, przepraszam.
- Nie przepraszaj.- warknął, ukrywając swą twarz w dłoniach.- Nie chodzi o rozmowę telefoniczną, dobrze o tym wiesz.- zaczął szybko na jednym wdechu, chcąc jak najszybciej mieć za sobą swój monolog.- Nie śledziłem Cię, nie urządzałem zbędnych teatrzyków.  Po prostu, jak człowiek pytałem z kim rozmawiasz. A Twoja reakcja… To właśnie wzbudziło we mnie największy niepokój. Przestraszyłem się, że coś się stało. Czy jest coś w tym dziwnego, że chciałem dobrze? Że chciałem Ci pomóc, być z Tobą?- spojrzał z goryczą na Polkę.- Widocznie w Twoim mniemaniu, tak. Bo według Ciebie, wszystko robię z zazdrości… Żeby Cię kontrolować. Uczucia się nie liczą…- spuścił wzrok na dół.- Zejdź mi z oczu, na razie… Nic nie wyniknie dobrego z naszej rozmowy teraz….
- Skoro właśnie tego chcesz... - odrzekła biorąc w dłonie swój kremowy sweterek który leżał frywolnie na zielonym wzgórzu... Poczuła się urażona? Owszem ... Sądziła , że ma do tego pełne prawo , bo popełniła błąd , ale jedynie w myślach ...nic nie zrobiła celowo ... ba... ona nawet przeprosiła ...a Gregor? Jak zawsze wiedział wszystko w innych barwach ... Ale takie jest życie ... ile osób tyle teorii na daną sytuację.
- Tego chcę, ale Ty nie powinnaś tego robić.- odezwał się tępo.- Nigdy bym Cię nie zostawił, jeśli widziałbym, że coś Cię gryzie… Czy tego chciałabyś, czy nie… A wiesz dlaczego?- spojrzał Ann głęboko w oczy.- Bo Cię kocham. A tak właśnie robią osoby, które prawdziwie kochają.- nie dało się nie zauważyć, że dokładnie podkreślił przedostatnie słowo w swojej wypowiedzi. Aby podkreślić, że On kocha. Kocha prawdziwą, bezgraniczną miłością… Jednakże, teraz nie był pewien czy działa to też w drugą stronę.
- Mam stać tu i słuchać Twoich nieuzasadnionych monologów? - zapytała nieco zdziwiona spoglądając w magiczne tęczówki Austriaka... - Może faktycznie przemyśl sobie wszystko i spotkamy się innym razem ... - dodała mając na uwadze wieczorne spotkanie z Andreasem.
-Idź.- powiedział pewnie.- Tylko, kiedy już sobie przemyśle niektóre rzeczy, nie wiem czy będziesz miała do czego wracać.- mówił szczerze. Szczerze jak nigdy… Do bólu… Bo bolało, kiedy sugerował Ann coś takiego, lecz takie otaczały Go myśli, uczucia… A w Jego świecie ich związek zmierzał ku jednemu… Końcowi. I jak go ratować? Czy da się w ogóle?
- Co Ty chcesz przez to powiedzieć?! - krzyknęła przestraszona , dokładnie zrozumiała przekaz owych słów , ale strach przed dopuszczeniem ich znaczenia do siebie był silniejszy... Musiała to usłyszeć wprost.
- Nie widzisz tego, że wszystko się psuje?- uniósł wzrok, po raz kolejny obserwując dziewczynę… Może ostatni raz w taki sposób…- A ja już nie mam siły brać wszystkiego na siebie, Ann…- dużo. Cholernie dużo kosztowały Go te słowa. Otworzenie się przed dziewczyną. Wyjawienie Jej wszystkiego. Zrobił to, o czym nigdy nie pomyślał wcześniej… Zmieniła Go Ona, czy to życie doprowadziło Gregora do czegoś takiego?- Może spotkamy się dziś wieczorem? Każde z nas przemyśli wszystko, ochłonie…- mówił bez większego przekonania, podłamany myślami, które skrycie siedziały mu w głowie, niszcząc komórkę po komórce ciała chłopaka.
- Może jutro ... - wtrąciła chcąc zachować wewnętrzny spokój... mając na uwadze , że przed momentem poskładała swoje myśli ... ukierunkowała je głownie na spotkanie z Andreasem .
- Niech Ci będzie…- ponownie zawiesił swe spojrzenie na osobie Ann.- Jesteś umówiona, więc nie chcę krzyżować twoich planów.- dodał z wyrzutem. Niby nic a zabolało… Tak bardzo.- Sądzę, że będzie lepiej, jeśli już pójdziesz.- przemówił po chwili ciszy, czując, że niewiele zostało mu czasu wytrzymałości przez wzbranianiem się przed uczuciami i emocjami, które często biorą górę i sprawują panowanie nad naszym ciałem.
-Jasne ... cześć. -  kolejna gra z jej strony , kolejna niekontrolowana oziębłość. ... kolejne źle poskładane myśli , które wydawałyby się mieć już swój ład i porządek ...ale nie. Byłoby zbyt prosto ... zbyt łatwo... ale ona musiała ... musiała spotkać się z Andreasem , aby przekonać się co tak naprawdę się z Nią dzieje... Jak powinna reagować ... Jak oddzielić uczucia... rozróżnić je.
-Cześć.- odpowiedział zrezygnowany, po raz kolejny ukrywając twarz w dłoniach. Czy pojawiły się łzy? Nawet nie wiedział. Nie czuł, że to ciało należy do Niego… Że ta rzeczywistość, która grasuje wokoło, jest Jego rzeczywistością. Codziennością, w której pełno zawodu, goryczy i rozczarowania.
Szła zboczami pasm górskich kierując się w stronę hotelu ..
Nie poznawała samej siebie , nie potrafiła rozszyfrować tego co się dzieje w jej wnętrzu. Nigdy dotąd się tak nie zachowywała, a może do tej pory nie była postawiona w takiej sytuacji .. Dla niej samej bez wyjścia.
W sytuacji , w której każdy ruch wydaje się być nieprawidłowy , że już na samym początku drogi jest na przegranej pozycji ... że zanim zacznie , wszystko i tak jest już z góry ustawione... To bolało ją najbardziej.
Słowa Gregora , których doświadczyła raziły jak niechciane promienie słońca każdego ranka , gdy otwieramy oczy nie chcąc wstać ...
Wiedziała , że ma rację , a to chyba było najgorsze...
Dlaczego musiała usłyszeć to wszystko ... zadać ból sobie jak i jemu , żeby zrozumieć...
Dlaczego właśnie teraz , gdy podąża sama kolejnymi ścieżkami powoli uświadamia sobie swój błąd , przyznaje się , że go popełniła...
Subtelny , ale jakże męski głos bruneta miał magiczną moc ... Moc zagubienia , paraliżu ..Pod jego wpływem wnętrze szalało , a rozum całkowicie poddawał się jego woli omijając innych wartościowych , a co ważne najważniejszych dla Nas ludzi...
Szła bezbronna ... zagubiona... Jak owca , która szuka swojego miejsca na ziemi , swojej ostoi ... stada...
Będąc z Gregorem nie liczyło się nic... wszystko było niemal idealne dopóki sama tego nie spieprzyła po raz kolejny.. a tego było dla niej samej zbyt dużo.
Podjęła decyzję z którą musiała się zmierzyć ... która nie miała już odwrotu .. nie mogła postępować niezgodnie z zasadami , które przez lata tworzyła w swojej głowie...
Rozpoznanie uczuć , rozdzielenie Ich... stabilizacja...
~~♥♥~~
Czym jest życie? Czy ktokolwiek potrafi odpowiedzieć na to pytanie?
Z pozoru banalne, lecz nikt nie do końca precyzyjnie potrafi odpowiedzieć sobie na to pytanie.
Nie ma zbyt wiele czasu na szczęście. Życie wiekiem, życie chwilą; rzec można, że w szczęściu połyka się czas wielkimi łykami, a w niedoli wypija go po kropelce.
Ludzie… To Oni nasz otaczają… Zawsze i wszędzie. Od urodzenia aż do śmierci.
Niektórzy z nich są najcenniejsi… Jedyni. Wyjątkowi.
A ta druga kategoria? Obojętni bądź tacy, którzy życzą Nam tylko źle…
Natura ludzka opiera się właśnie na takim czymś… Na budowaniu ogromnej ilości murów, lecz o mostach już zapominają…
Tylko dlaczego? Nie posiadają świadomości, że gdy potkną się nawet o prawdę, taki most były niczym koło ratunkowe?
Kim natomiast był człowiek przed Nią? Czy potrafiła przydzielić Go do jakiejkolwiek kategorii? Chciał pomagać ludziom, ale jaki jest w środku, nie wiedziała. Jednakże jemu zaufała…
Musiała zaufać. Tutaj nie było już możliwości wyboru. Kiedy padasz na kolana, jest się w stanie poprosić o pomoc nawet wroga.
-Jest aż tak źle?- zapytała z nadzieją, chcąc usłyszeć zaplanowany już sobie w głowie gotowy, szczęśliwy scenariusz. Ale szczęście nie przychodzi na zawołanie…
Mężczyzna spojrzał na Polkę spod swych okularów. Jego wzrok mówił wszystko.
-Przykro mi…- wydusił ochrypłym głosem.
-Nie da się nic zrobić?- zapytała martwo, prostując się i wlepiając swój wzrok w podłogę.
-Chyba, że…
-Nie!- wyrwała się, jednocześnie przerywając mężczyźnie monolog.- Ta opcja nie wchodzi w rachubę. Nigdy- mówiła, będąc pewna swego. Pewna jak niczego innego w życiu.
-Vanesso, dlaczego?- zapytał, próbując jeszcze raz przekonać dziewczynę do słusznego wyboru. Najwłaściwszego. Dającego szansę. Jedynego.
-Nie i już- powiedziała stanowczo, po czym wzięła swoje rzeczy i ze łzami w oczach opuściła budynek, w którym się znajdowała.
Łzy same napływały Jej do oczu. Oznaka słabości?
Tylko na co zdadzą się Jej łzy? W niczym nie pomogą, niczego nie zmienią.
Wysilając się resztkami sił, zatamowała napływające i wydobywające się spod powiek łzy. Thomas nie mógł zobaczyć, że płakała. Że coś nie jest w porządku.
Tego byłoby za dużo…

-------------------------- 

Trochę się pozmieniało .. doszły kolejne znaki zapytania .. kolejne niewyjaśnione sytuacje.
Bardzo Wam dziękujemy kochane za tak liczną obecność i słowa wsparcia , które do Nas kierujecie , to bardzo miłe.
jk ... każdy Twój komentarz wywołuje uśmiech na twarzy niemalże nie do opisania. Twoje przemyślenia dotyczące każdego z bohaterów są bardzo pomocne i uwierz , że bardzo wiele dla Nas znaczą. Cieszymy się bardzo że poświęcasz Nam swój czas czytając kolejne odsłony codzienności i co ważne pozostawiasz po sobie 'PIĘKNE' ślady.
Dziękujemy!
Czytam-komentuję-motywuję!
Do niedzieli!
Ann i Klaudia.
 

niedziela, 25 maja 2014

Dwunasta odsłona codzienności.



Ale wiesz jak to jest, gdy tak bardzo chcesz komuś coś powiedzieć i czujesz, że nagle nie umiesz mówić? Stoisz w bezruchu, masz ściśnięte gardło i wszystkie słowa mieszają się ze sobą.


~~♥♥~~

Są spojrzenia, których nie zapomnimy. Gesty, których nie przestaniemy analizować. Słowa, które już na zawsze będą w Naszej podświadomości. Nigdy nie wyzbędziemy się wspomnień. Pomimo tego, jak bardzo byśmy tego chcieli.
- Widocznie taka dziewczyna zasługuje tylko na samotność ... - odpowiedziała dając wyraźnie nacisk na słowo ' taka' , które wyraźnie ją rozbawiło.... uniosła swój wzrok nieco ku górze , aby spojrzeć na mężczyznę który znalazł się niespodziewanie obok niej... Był to dość wysoki , ciemnooki brunet o zniewalającym uśmiechu i  ... magicznym spojrzeniu. 
- W takim razie może zechciałabyś ze mną zatańczyć?- zaproponował, wyciągając dłoń w kierunku dziewczyny oraz nieprzerwanie goszcząc na swej twarzy uśmiech, który nie wiadomo kiedy wkradł się na Jego twarz.
- Z wielką przyjemnością kolego .. - odpowiedziała podając mu swoja drobną dłoń... Przyległa do bruneta delikatnie wtulając się w jego ciepłe ciało ... dłonie które poczuła na swojej talii spowodowały iż poczuła przechodzący ją dreszcz... przyjemny bodziec dla ciała , które pozostawało w bardzo bliskiej odległości z ciałem mężczyzny. 
- Jak ma na imię moja koleżanka?- dokładnie podkreślił ostatnie słowo, stawiając nacisk na humorystycznym odebraniu Jego słów. Wyszczerzył się, czując zapach dziewczyny, który dochodził do Jego nozdrzy. Spojrzał w Jej zielone oczy. Były wyjątkowe… Takie, jakich nigdy nie spotkał… Mimo że na co dzień mijał dziesiątki dziewczyn, podobnych do Niej… Podobnych, ale nie takich samych… A na pewno nie takich, jaka była Ona. Jednym słowem- wyjątkowa.
- Ann... - szepnęła ciszej składając na policzku bruneta delikatne muśnięcie... - A mój kolega? - uśmiechnęła się promiennie wyczekując odpowiedzi... Nie wiedząc czemu chciała poznać jego imię... dowiedzieć się czegoś więcej o Nim samym... Życie sprawia Nam wiele niespodzianek. 
- Andreas.- odpowiedział, zamykając na chwilę powieki i zatracając się w chwili, która trwała. Która porywała Go z każdą sekundą i czyniła swoją. Kiedy ostatni raz się tak czuł? Dawno. Ostatni raz chyba z Vanessą… Właśnie, ale co z Nią? Jak teraz podzieli się Jego serce, mając już pewność, że Ann nie będzie mu obojętna?
- Bardzo mi miło ... - szepnęła kołysząc się w rytm muzyki.... Nie przypuszczała nawet , że to imię wywoła w Niej kolejny paraliż ... kolejne skrajnie różne emocje... Lecz o wielu rzeczach nie miała pojęcia... Była nieświadoma również tego , że wzrok jej chłopaka spoczywał na jej sylwetce... Szatyna ,o którym przez moment jakby zapomniała? 
- Jesteś tutaj sama?- wymruczał Polce do ucha, niezauważalnie bliżej przysuwając Ją do siebie. Jak rozwinąć tą znajomość? Jak sprawić, aby to wszystko przybrało właściwą drogę? Tor, którym ma się posuwać, ku szczęściu?
- Tak ... - szepnęła...Czyżby oszalała? Zgłupiała... Zapomniała się na ten jeden moment , na chwile ... wszystko było spowodowane jego bliskością , która miała na Nią ogromny , niewytłumaczalny wpływ... Mogłaby być blisko niego przez cały nadchodzący czas. Dlaczego? ... Nie potrafiła już złożyć myśli. 
-To  już sama nie spędzisz tego wieczoru tutaj.- odgarnął z Jej czoła  niezdarnie wychodzący kosmyk, zakładając go z niezwykłą czułością za  ucho dziewczyny.- O ile pozwolisz mi spędzić go w moim towarzystwie.-  uniósł zmysłowo podbródek dziewczyny, aby spojrzała mu w oczy. Aby  dostrzegła spojrzenie, którym On Ją teraz obdarzał. Spojrzeniem  przepełnionym uczuciami.
- O niczym innym nie marzę....- szepnęła , gdy Ich twarze pozostawały w nieznacznej odległości... odległości która mogła świadczyć tylko o jednym znaczącym geście... na który Ann miała ogromną ochotę , chociaż sama była zbyt nieśmiała aby wykonać ten ruch jako pierwsza... aby pozwolić ich wargą na połączenie się.
 ...
-Ann, co tutaj się dzieje?- Gregor, odrobinę ślamazarnym, krokiem zbliżał się do Ann oraz Andreasa, którzy znajdowali się w nieludzko bliskiej odległości od siebie. Zdecydowanie za małej… Tak blisko Ann, mógłbyś tylko On. Przygryzając dolną wargę, z każdą sekundą był coraz bliżej 'pary'.
  - Nic. - powiedziała cicho opuszczając swoją twarz , nadal pozostawała w objęciach bruneta ... powoli docierała do Niej rzeczywistość o której przez moment nie pamiętała... tak jakby była zupełnie sama na sali pełnej innych ludzi... 
-Doprawdy?- powiedział z pretensjami w głosie. Teraz spojrzenie swe utkwił w osobie Wanka. Poczuł jak Jego mięśnie napinają się jak struny. Dłoń, mimowolnie, przerodziła się w pięść.- A Ty co tutaj robisz?- zwrócił się do Andreasa, jednocześnie jednym ruchem odsuwając Ann od Niemca.- Jedna Ci nie wystarczy?
- Gregor przestań! Znów taki jesteś... - niemalże krzyknęła stojąc obok Andreasa.
Przestraszyła się , widząc przed sobą postać Austriaka... Jedyne o czym pomyślała , to chęć ucieczki , skrycia się... Chociaż właściwie przed czym ? Zrobiła coś nie tak ? Nie...
- Ann o co tu chodzi? - Andreas spojrzał na polkę będąc równie zaskoczonym jak sam Austriak... - Kim on dla Ciebie jest? Przecież mówiłaś że jesteś tutaj sama...- drążył nie zdając sobie nawet sprawy jak idealnie skomplikował właśnie 'życie' szatynki.
-Jaki jestem?- zapytał, starając zachować się delikatny ton głosu, jednak ciężko było opanować swe emocje.- Ann, to nie jest byle kto! To ten Casanova, który uwiódł Vann i omal nie zniszczył związku naszych przyjaciół!- mówił głośno i wyraźnie, starannie podkreślając każde wypowiedziane słowa.- Zaraz…- dopiero teraz doszły do Niego słowa, które przed momentem wypowiedział Andreas.- Powiedziałaś mu, że jesteś sama?- zapytał, jakby doszukiwał się w tym kłamstwa Niemca. Jakby miał nadzieję, że to nie prawda… Że to tylko kłamstwo rzucone przez Wanka, aby w jakikolwiek sposób mógł się wybronić z tej sytuacji.
Ann milczała nie wiedząc już kompletnie co jest prawdą, a co  nieudolną fikcją... nie miała pojęcia co przed chwilą się wydarzyło.. jakby wyrwana z jakiegoś transu... jakby nie była uczestniczką owych wydarzeń ... nie ona .. nie on ? Wank... to nazwisko utknęło w jej głowie ... przewijało się przez myśli... - Tak sama... - szepnęła w niewiedzy.
- Ann…-  wydukał.- Naprawdę? Aż tak bardzo nie chcesz tutaj ze mną być?- drążył  żałośnie. W Jego duszy coś zgasło. Jakby wewnętrzny płomień, dający siłę  do życia. W Jego oczach nie zostało już nic. W ciągu sekundy z pełnych  emocji i miłości oczu, zostały puste oczodoły. Nie potrafił pojąć…  Zrozumieć… Wyjaśnić sobie...
- To nie tak ..przepraszam .. - szepnęła próbując zbliżyć się do Austriaka całkowicie zapominając o obecności Andreasa.... Może zapomnienie to złe słowo...ona nie mogła pamiętać , nie chciała... Zbyt dużo mogło to ją kosztować... Niemiec dla Niej nie istniał.
  -Nie, Ann…- ciągnął, jakby nieobecny na tym świecie, jednocześnie odsuwając się od Polki. Teraz nie chciał czuć Jej dotyku czy zapachu. Dlaczego? Wcześniej przecież życie bez tego wydawało mu się niemożliwe… To jednak proste. Bał się poczuć znowu przyjemność, by to ponownie nie okazało się snem…- Jeśli taniec jest aż tak dla Ciebie ważny, to proszę. Baw się z Wankiem. Nie mam nic przeciwko, tylko nie można mieć dwóch rzeczy na raz…- mówił ze spokojem oraz ciągłym martwym i nieobecnym wzrokiem.
...
~♥~
-To jeszcze jakieś prośby czy tylko tyle?- odezwała się, wyrywając się z magicznej chwili, która przed chwilą zapanowała pomiędzy Nią a Thomasem.
- A moje prośby mają jakiś przedział czasowy czy w domu również którąś spełnisz? - zapytał z szyderczym uśmiechem na twarzy... 
- Ha, w domu wróci już ta stara, jędzowata Vann i na nic wszystko.- powiedziała, wystawiając język i cwanie uśmiechając się do blondyna. Zarzuciła swe ręce na szyję blondynowi i poprzez Jego ramię zobaczyła coś, co przytrafić się może tylko w koszmarach… Najgorszych snach… Na pewno nie w rzeczywistości…- Thomas, a co się tam dzieje?- wskazała ręką na miejsce rozgrywanego zdarzenia, w których uczestniczyły nie byle jakie osoby w ich wspólnym życiu… Dotyczyć to mogło zarówno Gregora i Ann, jak i… Wanka.
  - Chodźmy tam... - oznajmił wpatrując się w znajome postacie znajdujące się nieopodal Nich.
-Chodźmy… Przecież Oni się tam pozabijają…- rzuciła zmartwiona i chwytając Thomasa za rękę, ruszyła w stronę owej grupki.
Thomas szedł szybkim krokiem tuż za swoją partnerką... Gdy jego oczom ukazał się Wank oniemiał ze złości.
Od dnia kiedy tylko dowiedział się kim jest mężczyzna , który miał w posiadaniu jego ukochaną brunetkę nie miał okazji spotkać Andreasa... to właśnie jego obarczył całą winą za zło które go spotkało... za zdradę... w jego mniemaniu tylko Andreas Wank ponosił za wszystko winę.
~♥~ 
...
-Ann, Gregor…- Vanessa nerwowo rozglądała się po twarzach swych przyjaciół. Co poczuła, kiedy Jej wzrok spoczął na Andreasie? Z jednej strony uniesienie duszy, lecz z drugiej- zakłopotanie. Jak wyjść z twarzą z takiej sytuacji? Czy jest to w ogóle możliwe?-… Andreas…- wycedziła, po dłuższej przerwie, spoglądając ukradkiem na Thomasa, do którego po chwili wtuliła się z całych swoich sił. Czyżby gest dla ‘zaznaczenia terenu’?- Co się tutaj dzieje?!
  - Nic ..- powiedziała Ann chcąc odejść... Obojętność jaką doświadczyła ze strony Austriaka zadała jej ból... teraz , gdy jej życie stało się niemal nieskazitelne , zdawało się układać jeden ruch zepsuł wszystko... Nie czuła się winna, przecież nic nie zrobiła... jeden taniec... jedna chwila ...
Thomas objął mocno Vanessę umacniając uścisk... Swoje spojrzenie skierował na postać Niemca ... wydawałoby się , że oboje toczyli pomiędzy sobą walkę ...
- Twoja przyjaciółka zatańczyła ze mną , a on ... - wskazał na Gregora... - Odstawia tu sceny zazdrości.. - dodał obojętnym tonem .
Zmusił się do obojętnego tonu ... choć wcale tak się nie czuł... Zabolał Go widok Vann w objęciach Austriaka , choć wiedział że każdego dnia wraca właśnie do Niego ... ale gdy coś widzimy na własne oczy , gdy coś dzieje się w zasięgu Naszego wzroku odbieramy to o wiele dogłębniej.... w tym wszystkim pozostawała jeszcze Ann?  
-Nie wyrażaj się tak o Nim…- Vanessa zwróciła się do Andreasa, grzeczniejszym tonem niż miała w zamiarze. Jak miała się zachowywać? Co robić? Kogo tego wieczoru wybrać? Serce bolało, dusza rozpaczała, a Ona i tak musiała sobie jakoś poradzić w tej niezręcznej dla każdej ze stron sytuacji.- Ann, nie wierzę, że Gregor zmyśliłby sobie coś takiego.- szepnęła na ucho przyjaciółce, patrząc na Gregora z współczuciem w spojrzeniu, jakie mało kiedy można spotkać w życiu.
Gregor nadal patrzył na Ann nie oczami, lecz wyżłobionymi rowkami, gdzie znajdować się miały oczy… Ale teraz nic tam nie było. On sam, nic nie czuł… Nie potrafił. Może za wszelką cenę chciał zamknąć się przed wszelakimi uczuciami? Może to celowa ucieczka, by nie cierpieć?
  - A myślałem, że naprawdę mnie kochasz…- powiedział wolno, patrząc prosto w oczy Polki i nie zważając na obecność większej grupki osób.
  Szatynka spojrzała na skoczka wzrokiem pełnym nieokreślonych emocji , może i pretensji w stosunku do jego osoby... nie zrobiła nic złego , a przynajmniej nie poczuwała się do odpowiedzialności za zaistniałą sytuację... Gdyby się dogłębnie przyjrzeć całemu wydarzeniu to był tylko i wyłącznie taniec... kilka minut w ciągu których była tak znacząco blisko Niemca... Jej uczucia w tamtej chwili były skrajnie różnorodne , ale tylko ona wiedziała o Ich istnieniu... Ona i Andreas, gdyż widziała w jego ciemnych tęczówkach ten sam obłęd , który zaprzątał jej ciało , gdy tylko na Niego spojrzała.
- Jeden taniec z Andreasem nie jest dowodem na to , że nic do Ciebie nie czuje.. - powiedziała oschle gryząc się ze swoimi odczuciami.
- To nie był zwyczajny taniec.- warknął Gregor, przemierzając wzrokiem sylwetkę Niemca. Człowieka, który ma niezwykłą umiejętność mieszana w życiu innym. Dlaczego teraz trafiło na Niego? To jak teraz Jego uczucia stały się wyblakłe i obojętne, nie potrafił wytłumaczyć sam sobie. Tak, to był tylko taniec… ‘Tylko’, ale dla Niego ‘aż’… Obiecał już kiedyś sobie, że nie będzie urządzał już scen zazdrości. Będzie starał się panować na sobą. Chociaż w małym stopniu… Ale teraz? Do czego zmusiła Go ta sytuacja? Do złamania obietnicy. Bo nie potrafił… Obraz Ann, która przylegała całym swoim ciałem do Wanka, dodając do tego spojrzenia ich dwójki oraz marne centymetry, które dzieliły ich usta, nie mogły pozostawić Go obojętnego. A co On sobie w ogóle myślał? Że będzie szczęśliwy? Nie każda bajka kończy się happy endem… Tylko dlaczego Ich bajka zmierzała właśnie w takim kierunku?- Jesteś jak zaraza, Wank!- wysyczał przez zęby, po czym gwałtownym ruchem wyrwał się w stronę Andreasa, który swój wzrok zawieszony miał na postaci Ann.
-Nie!- krzyknęła Vann, odbiegając od boku blondyna a zastawiając Gregorowi drogę dostępu Andreasa. W Jej oczach rodził się krzyk i rozpacz. Nie mogła dopuścić, aby Gregor cokolwiek zrobił Andreasowi… Nigdy, niezależnie od sytuacji. A przynajmniej Ona nie mogła na to pozwolić. Mimo że teraz Jej ciało obezwładniała gorycz i fala rozpaczy, co spowodowane było tym, że całkowicie nie potrafiła zrozumieć, co Ann mogła robić z Andreasem... Co widział pomiędzy Nimi Gregor?- Gregor, przemoc tutaj niczego nie załatwi.- starała wysilić się na stanowczy, lecz zarazem łagodny głos. Pomimo że w Jej gardle coś utkwiło… Coś, co sprawiało, że nie mogła normalnie przepowiedzieć ani jednego słowa. Ciągle patrzyła na Ann zaszokowanym wzrokiem. Chciała, aby chociaż teraz pomogła Jej wyjść z tej sytuacji cało. Co z Thomasem? Na Niego nawet nie spojrzała… Nie miała odwagi.
Można by mówić o Niej bardzo wiele praktycznie w każdym możliwym aspekcie, ale nie to iż jest... była czy będzie odporna na czyiś ból...
Ann zdecydowanie nie należała do tego typu osób...
Wiedziała , a na pewno czuła ... widziała jakie emocje targają teraz szatynem , może to właśnie za jej przyczyną ... raniła Go nieświadomie.
Nieświadomie poddała się wszystkiemu co mogłoby wydawać się przykre , inne niżeli to czego byśmy chcieli...
Teraz już dokładnie zdawała sobie z tego sprawę , ale nie mogła zrobić nic...
Owszem chciałoby się powiedzieć , że przecież jest wiele rzeczy które powinna zrobić ... Przeprosić , postarać się o wybaczenie... zwyczajnie udobruchać , przekabacić Gregora, aby z koloryzować to co się stało na swoją korzyść...ale nie chciała. Nie mogła postąpić inaczej... Bo w życiu każdego człowieka , każdego z Nas nieodłączną częścią jest zaufanie... a bez jego czynnego udziału związek nie istnieje ...nawet tak ograniczony czasowo jak relacja łącząca Gregora i Ann.
- Nie będę Ci się tłumaczyć z czegoś co sobie wyobraziłeś... - powiedziała nieprzyjemnym tonem głosu błądząc wzrokiem po osobach będących obok Niej... Dlaczego nie spojrzała na szatyna?... Dlaczego tak bała się jego wzroku.. przecież to on był odbiorcą jej słów... Może po prostu nie do końca czuła się niewinna... Coś przecież się wydarzyło. Coś o czym wiedziała tylko ona i jej serce.
Morgenstern stał nie mogąc poradzić sobie z myślami zaprzątającymi jego umysł... Błądził wzrokiem nie mogąc się skupić... Ann... Vanessa ... Gregor ...
I On Andreas Wank. Zniszczył jego życie... po części był odpowiedzialny za brak stabilizacji w jego relacji z Vann... nie mógł pozwolić , aby brunet zniszczył coś co udało się zbudować szatynce i Jego najlepszemu przyjacielowi.
- Nie jesteś tu mile widziany Wank , więc radzę Cię opuścić nasze towarzystwo ... -zasyczał zaciskając swoją pięść... Wiedział , że przemocą nic nie zdziała , że jedynie pogorszy sytuacje rozjuszając towarzystwo ... ale Jego męska dumna nie pozwalała zachować się inaczej... Jednak próbował.
Znalazł się obok brunetki kładąc dłoń na jej smukłej talii tak , aby Vanessa wiedziała że nie jest w tym sama , że ma jego wsparcie bez względu na wszystko.
-Nie tłumacz się.- rzucił niby do Ann, lecz ciągle patrzył w oczy Vanessie. Z rozpaczą, obłędem… Tak, jakby chciał, aby Polka przemówiła jakoś do rozumu swojej przyjaciółce… Aby coś zrobiła. Cokolwiek… Żeby tylko ból był mniejszy.- Tym razem nic sobie nie wyobraziłem… Wiesz o tym Ty, ja i On.- wskazał ręką na Andreasa.
- Ann, przestań.- powiedziała ledwo słyszalnie Vann, nie mogąc już znieść widoku emocji, które znajdowały się w szatynie. Raniły, wbijając sztylet za sztyletem w Jego serce.- Nic nie ugrasz… Jedynie stracisz…- szeptała, nie mając nawet pewności, że Jej przyjaciółka usłyszy te słowa… Miała chociaż nadzieję, że odczyta słowa z ruchu Jej warg albo chociaż zobaczyła to wszystko w Jej spojrzeniu…
Gdyby spojrzenie mogło powalić zapewne teraz leżałaby nie ruchomo czując na sobie  wzrok brunetki... Ann w towarzystwie Wanka..Jak wiele pytań musiała mieć teraz w głowie Vanessa ... Pytań na które nie znała odpowiedzi...ale i nieistotnych pytań... bo przecież teraz gdy szatynka wie kim tak na prawdę okazał się uprzejmy brunet nie pozwoli sobie na kontakty z Nim... A przynajmniej taką miała nadzieję.
- Mam Cię dość , wiesz?! - krzyknęła świadoma swoich słów,... tonu swojego głosu...Ale taka była prawda... po raz pierwszy została oceniona poprzez pryzmat czyiś wyobrażeń , właśnie tego nie mogła znieść ... to najbardziej utkwiło jej w pamięci.... Rzuciła ostatnie spojrzenie na Gregora po czym oddalała się.
- Kochanie zostaw... - zabrał głos Thomas... - Oni muszą sami sobie to wszystko wyjaśnić... - dodał trzymając ją troskliwie za dłoń... Nie mógł i nie potrafił pomóc teraz Gregorowi chociaż domyślał się co mógł czuć ... jakie emocje nim targały...ale nie znał sytuacji ... znał Ann... a w jego mniemaniu ona nie mogła zrobić niczego złego.
- Nie zostawię.- wycedziła przez zęby.- Muszę być przy Ann, rozumiesz?- mówiła ze zdeterminowaniem i pewnością w głosie i to doskonale odzwierciedlało to, co czuła dziewczyna. Tylko jedno zostało w Niej ukryte… Jedna rzecz… Chciała zostać przy Andreasie. Dopilnować, aby bezpiecznie wyszedł z tego klubu… Żeby po prostu nic mu się nie stało. Nic się nie zmieniło… Było po staremu.- Ty też nie powinieneś tak łatwo rezygnować z Gregora.- spojrzała na Niego z wyrzutem.
- Co On takiego w sobie ma?!- szatyn podniósł nieco głos. Ale teraz już był do tego zmuszony. Przyparty do muru. Bez wyjścia… Nie może się poddać. Musiał zatrzymać przy sobie Ann… Chociażby krzykiem, ale musiał… Tylko, czy Ona jeszcze tego chce?- Najpierw bez zaproszenia wszedł z brudnymi butami w życie Vann i Thomasa a teraz Nasze!- ciągnął, nie zwracając największej uwagi na obecność pary, którą przed chwilą wymienił.
Thomas dosadnie przyswoił słowa , które wypowiadała jego ukochana ... nie domyślił się że owa sytuacja może mieć drugie dno... Dno noszące imię 'Andreas' ... Dla Niego teraz wszystko kręciło się wokoło Gregora i Ann.. Jego przyjaciół.... - Gregor daj spokój, bo będziesz żałował swoich słów... - mówił ciągnąc rodaka za ramię.
- Nie wiem co ma ! Ja tylko z Nim tańczyłam do cholery ! - wrzasnęła po raz kolejny ... złość jaka w niej buzowała była niemal na finalnym poziomie... takiego rozgoryczenia nie czuła już dawno... Zaufanie?! Dlaczego ludziom tak trudno okazać go chociaż odrobinę. Dlaczego?
- Gdybym nie nadszedł, całowałabyś się z Nim!- zirytował się.- To nie jest ‘tylko taniec’. Miej chociaż trochę honoru w sobie, żeby przyznać się do tego. Tu. Teraz. Mnie. Prosto w oczy.- jednym tchem wykrztusił swoje żądania. Na swoim sercu poczuł jednocześnie kamień. Stukilogramowy głaz, który z każdą chwilą dusił wszystkie pozytywne uczucia i  emocje w Jego ciele.
- Ann, całowałaś się z Andreasem?- wyjąkała cienko Vann, nie mogąc uwierzyć w słowa, które wypowiedział przed momentem szatyn. W ciągu sekundy Jej wzrok potrafił dziesiątki razy zmieniać właściciela. Właściwie to tylko błądził po Andreasie oraz Ann, doszukując się jakiegoś racjonalnego wytłumaczenia tego co właśnie działo się naprawdę.
- Nie Gregor! Nie będę Ci mówiła tego co chcesz usłyszeć , rozumiesz?! - krzyczała... na zewnątrz i wewnątrz siebie... W jej oczach pojawiły się łzy ... jej umysł wydzierał się słysząc oskarżenia owej dwójki...Kolejne pytania , aluzje... Nic nie było prawdą...  - Ja nic nie zrobiłam ... - powiedziała nieco spokojniej wtapiając swoje spojrzenie w osobie blondyna... to właśnie w nim szukała zrozumienia , oparcia... Nie wiedząc dlaczego.
- Przestańcie! - krzyknął Morgenstern widząc błaganie o pomoc w zielonych tęczówkach szatynki... Jeszcze dziś rano to ona próbowała mu pomóc ... teraz on mógł się odwdzięczyć... Chciał , aby wiedziała że jest po jej stronie.
Vann spojrzała z niedowierzaniem na Thomasa. Nie sądził, że stanie właśnie po stronie Ann. Dziewczyny, która w pewien sposób zawiodła i zdradziła Jego najlepszego przyjaciela. Odsunęła się od blondyna, po czym swoje miejsce zajęła przy boku szatyna, kładąc swą dłoń na Jego ramieniu. Nie chciała nic mówić.  Słowa nic by tutaj nie załatwiły. Najważniejsze, aby wiedział, że nie wszyscy są przeciw Niemu…
Nie mógł postąpić inaczej , niżeli to że murem stanął za szatynką ... wierzył jej , dał również wiarę słowom przyjaciela... Rozchwytywana dusza , która nie potrafiła wybrać ostatecznie gdzie powinna w danym momencie być , za którą ze stron się opowiedzieć. A Ann i jego obecność przy Niej ? Był tam , blisko , aby wiedziała że ma wsparcie...aby Andreas wiedział , że polka ma przy sobie innych ludzi , którzy ją wesprą i ochronią właśnie przed Nim... nikomu nie chciał robić na złość , nikogo zdenerwować.
Doskonale zdawał sobie sprawę z tego , że jego 'pozycja' może zostać różnie odebrana , ale znał swoich przyjaciół... Gregor? Thomas był przekonany, że on wie ,iż ma w nim wsparcie , a Vanessa? Ona zrozumie.
- Tak! Bo na pewno chcę usłyszeć, że moja dziewczyna całowała się z innym!- zirytował się. Nadal ciężko dyszał. Teraz opanowanie oddechu stało się nie lada wyzwaniem.- Tu już nawet nie chodzi o całowanie.- powiedział, tym razem nieco spokojniej.- Załóżmy, że Ci wierzę. Ale i tak widziałem, jak byłaś blisko Niego. Za blisko!- wymachiwał rękami w kierunku Niemca.
Nienawidziła tej swojej naiwności, tego, jak mocno przywiązała się do ludzi ..  tego że pomimo wszystko wierzyła w Ich puste obietnice i do cholery, tego, że za każdym razem kiedy ktoś z jej otoczenia obwiniał ją o coś , coraz częściej przyznawała mu rację bo nie potrafiła inaczej. To chore, jak bardzo bała się zostać sama...a teraz miała  już tylko ochotę płakać z bezsilności, chociaż w sumie to nie ... Nie uczyniła tego.
Spojrzała z goryczą na stojącą tuż obok szatyna, brunetkę... Brak w niej oparcia zabolał najbardziej ... dał się najdotkliwiej odczuć... zawsze to ona ją wspierała ...a teraz gdy nadszedł czas ... potrzeba jej bliskości... Ona wybrała inaczej.... Ale to było zrozumiałe... Chodziło przecież o Andreasa... Jego Vann ceniła o wiele bardziej od przyjaźni z Ann...
- Nie dziwię się , że nie układało Ci się z Sandrą... - zaczęła patrząc ze smutkiem w czekoladowe oczy szatyna... - Z Tobą nie da się tworzyć związku, bo wszędzie widzisz to co chcesz zobaczyć nie dając szansy na żadne wytłumaczenie, ale nie mnie się tym już przejmować... To nie moja sprawa.. - dodała już nieco ciszej.
- Nie Twoja sprawa?- chwycił dziewczynę za nadgarstek, przyciągając nieznacznie do siebie.- Nie obchodzi Cię to co czuję? To co się między Nami dzieje?- mówił, dalej nie dowierzając. Po raz kolejny Ann kopnęła Go w brzuch. Może nieświadomie, ale tak się właśnie czuł. Co było najgorsze? Wrażenie, że powoli Jego serce przestaje istnieć… Zamiast serca, w Jego klatce piersiowej jest coś innego…
Z intrygą nieustannie patrzyła na blondyna. Nie mogła spuścić z Niego oka. Podziwiała Go… Rozumiała Jego postępek, ale trochę trudno było przyjąć Jej to do wiadomości.  Tak samo jak fakt, że Ann mogłaby być z kimś innym, kiedy obecnie trwała w związku z Gregorem… Była szczęśliwa. I jeszcze tą osobą okazał się być Andreas. Niewiele potrafiła zrozumieć. Zdrowy rozsądek, odszedł w cień. Jego już nie było. Sama nie znała swego kolejnego ruchu. Nie wiedziała co będzie w stanie zrobić za sekundę, dwie, czy nawet teraz.
- Ann…- wyjąkała i spojrzała w zielone tęczówki przyjaciółki. Było w nich coś, co chwyciło Ją za serce. Sprawiło, że stało się poddanym. Przyciągnęła rodaczkę do siebie i przytuliła Ją do siebie, co mogło okazać się dziwną reakcją.- Nie wierzę, że pomiędzy Tobą i Andreasem mogłoby coś być…- przez łzy wyjąkała.- Nie zrobiłabyś mi tego…- łkała żałośnie.
- Nigdy nie zrobiłabym niczego co mogłoby Cię zranić Vann... - szeptała do ucha przyjaciółki będąc w jej objęciach... W jej głowie rozbłysło światełko ...promień nadziei , że jednak nie jest sama ... że Vanessa pomimo wszystko jest z Nią , a co najważniejsze wierzy jej.
Spojrzała na przyjaciółkę, uśmiechając się raz do Gregora, a drugi- do Ann. Ocierając niezdarnie spływającą po Jej policzku łzę. Z uwagą i precyzją chwyciła za rękę Ann, a później ujęła delikatnie i z wyczuciem dłoń Gregora, po czym przyciągnęła je do siebie tak, aby para trzymała się za ręce.
-Macie się pogodzić, jasne?- powiedziała wyraźnie i stanowczo, patrząc na Polkę oraz Austriaka. Po chwili sama zajęła miejsce, zajmując przestrzeń pomiędzy Thomasem i Andreasem. Ciągnęło Ją w dwie strony… Jej dusza powoli rozrywała się i na pół, zostawiając Jej ciało puste. Bezwładne. Obojętne na wszystko…. Prawie.
- Wybacz Vann , ale to nie ma sensu.. - skierowała swoje słowa dokładnie w kierunku brunetki... niemal natychmiast puszczając dłoń Gregora... Nie mając ochoty na dalsze potyczki słowne , dalsze wyjaśnienia wróciła do stolika , aby zanurzyć swoje pełne usta w ciemnobrązowym trunku.
- Vann, dziękuję za to co robisz…- wykrztusił. Miał nadzieję, że teraz będzie dobrze… Że przynajmniej będzie szansa na pogodzenie się z Ann… Próbę rozmowy… Spokojnej, bez spięć… Ale dziewczyna wszystko przekreśliła. Zabolało.- Ona ma rację… To nie ma sensu.- mówił przełykając łzy, nieustannie patrząc w oczy dziewczyny.
...
~♥~
Szatynka skierowała swoje kroki do kameralnego baru , aby zamówić kolejnego drinka... Rozluźnienie , relaks którego potrzebowała... Coś co pozwoli jej zapomnieć , nie myśleć... odciąć się od wszystkiego... wiedziała że to nie jest rozwiązanie , ale nie chciała niczego innego... Zapomnienie.
Siedziała sama obok barku a On cały czas dokładnie Ją obserwował. Każdy ruch, gest… Wszystko. Tak, jakby chciał każdy najdrobniejszy szczegół Ann zachować w swojej pamięci jak fotografię. Miał tylko nadzieję, że ta fotografia nie zblednie… Nie zginie… Że będzie miał jeszcze szansę zgłębiać coraz bardziej i bardziej wiedzę o Ann.
-Co pijesz?- odezwał się, przysiadając się na krześle obok Polki. Patrzył na Nią smutnym wzrokiem, który wręcz błagał już o bliskość dziewczyny.
Jej wzrok błądził po blacie na którym stał kolorowy drink , który przed momentem otrzymała... Pozostała niewzruszona na pytanie szatyna , które dokładnie i wyraźnie usłyszała... Jej podświadomość kpiła sama z siebie podsuwając przeróżne teorię pojawienia się Austriaka obok Niej... żadna nie była trafna...ale każda po części zawierała swoją prawdę.
-To teraz nie będziesz się do mnie odzywać?- zapytał z rozbawieniem. Oczywiście udawanym rozbawieniem. W rzeczywistości milczenie szatynki uraziły Go i to dosadnie… Co miał jeszcze mówić? Jak pokazać Jej, że tak strasznie żałuje wszystkiego?
- Zostaw mnie Greg. - rzuciła w jego kierunku nie zaszczycając Go nawet jednym spojrzeniem... Powiedział za dużo... zbyt wiele się wydarzyło , aby mogła na Niego spojrzeć... Ona również nie była fair szczególnie względem siebie , wiedziała o tym doskonale.... Ona wiedziała .... Szatyn niekoniecznie musiał wiedzieć.
- No już…- dźgnął Polkę lekko w bok.- Nie dąsaj się na mnie.- musnął delikatnie Jej policzek. Czując Jej ciepło na swych policzkach, ponownie poczuł siłę. Odzyskał jakąś część siebie. Teraz chciał już próbować każdego chwytu, byleby tylko odzyskać Ann. W miłości przecież jak na wojnie. Każde chwyty dozwolone.
- Nie wymagasz zbyt wiele? - rzuciła oschle bawiąc się palcami swoich dłoni... Nie miała powodu , aby powtórnie pozwolić sobie na wciągnięcie się w tą grę... Grę noszącą imię szatyna.
-Nie.- powiedział szybko.- Ann, no skarbie mój najdroższy, uśmiechnij się.- ponownie dał sójkę w bok dziewczynie, aby sprawić, by chociaż na chwilę się uśmiechnęła. Poczuła, że On zapomniał już o zaistniałej sytuacji. Nie ma za złe i sam chce żądać tego samego.
- Robisz za mnie idiotkę na oczach wszystkich zgromadzonych ludzi , a teraz udajesz że nic się nie stało? - spojrzała na Niego z wyrzutem w swoich zielonych tęczówkach. Szczyt wszystkiego o czym mogłaby teraz pomyśleć... takiego zachowania się nie spodziewała...
Uśmiech szybko zszedł z Jego twarzy. Nie chciał, aby Ann kiedykolwiek się tak poczuła… Zwłaszcza z Jego powodu. Nie. Na to nigdy nie mógł sobie pozwolić… A jednak. Przygryzł na chwilę swą wargę, aby ująć swe uczucia w słowa, po czym zaczął swój krótki monolog:
-Ann, nie chciałem, abyś się tak poczuła, nigdy. Jeśli aż tak bardzo Cię uraziłem, przepraszam. Przecież Ty wiesz, że ja chcę tylko Twojego szczęścia. Jestem zazdrosny, wiem. Ale wiesz dlaczego? Bo Cię kocham. Boję się, że ktoś mi Cię odbierze… Ktoś okaże się być lepszy niż ja i to ten Ktoś będzie posiadał moje największe szczęście… Mnie też jest z tym trudno…
- Nie wracajmy do tego ... Było , minęło...  skwitowała ostatecznie upijając kolejny łyk alkoholu...
- Kocham Cię, wiesz o tym, prawda?- cmoknął dziewczynę w policzek, nie potrafiąc określić tego co czuje. A czuł wspaniałe uczucie. Radość, beztroskę… Wreszcie zniknęła ta pustka, która była przez chwilę w Nim, zastępując serce…
- Wiem. - powiedziała krótko wstając z miejsca i chcąc odejść. ... Powiedziała to jedynie , aby nie słuchać dalszych wywodów Austriaka... sądziła że chociaż jego ma już z głowy .. że za kilka minut wróci do hotelu i ten koszmarny wieczór zakończy się ... Koszmarny? Chyba nie do końca... Gdzieś tam w jej wnętrzu zapanowała harmonia , melancholia którą nazwała imieniem Niemca.
-Gdzie idziesz?- zatrzymał dziewczynę, chwytając Ją za rękę. Ledwo Ją odzyskał i już miał się z Nią żegnać? Nie, na to nie mógł sobie na razie pozwolić.
- Potańczyć. - krótko , zwięźle i na temat.... takie odpowiedzi zdawały być się adekwatne w stosunku do zachowania szatyna... kolejna kontrola z jego strony , którą dało się wyczuć w tonie jego głosu...
- Już się przestraszyłem, że chcesz iść do domu.- odetchnął z ulgą.- Wieczór się jeszcze nie rozpoczął.- przyciągnął Ann do siebie, patrząc w Jej zielone tęczówki.- Nie wierzę, że to mówię, ale zechciałabyś ze mną zatańczyć? Albo chociaż spróbować, bo moje pląsy trudno będzie nazwać tańcem.- uśmiechnął się.
Uśmiechnęła się lekko , tak aby ukryć to iż przez moment  pomyślała o Andreasie...Wolnym krokiem podążała w kierunku parkietu poruszając się w rytm nastrojowej muzyki.
- To co mam teraz robić?- zapytał nieco zagubiony, rozglądając się wokoło siebie, widząc jedynie tańczące pary. On sam nie potrafił tak… Kompletnie nie wiedział co robić, jak się zachowywać. Taniec nigdy nie był Jego mocną stroną. Chyba jedyną, jaką do siebie dopuszczał.
Ann zaśmiała się frywolnie zdając sobie sprawę , że niechęć Gregora w stosunku do 'tańca' jest uzasadniona... Położyła jego dłonie na swojej talii , a sama przylgnęła do jego sylwetki jakby wtulając się Nią... Zaplotła ręce wokół jego szyi poruszając zwinnie biodrami .. - Widzisz, to nic trudnego .. - szepnęła mu na ucho.
Kołysał się wolno, lecz dosyć sztywnie w rytm muzyki. Ale nie teraz to było najważniejsze. Najbardziej liczył się fakt, że może chociaż w małym stopniu uszczęśliwił Ann. Ważne dla Niego było to, aby widziała, że dla Niej jest w stanie przejść nawet przez takie katorgi jakim jest dla Niego taniec.
- Chyba nie za bardzo mi się to udaje.- wyszeptał, nieco przerażonym tonem.
- Bardzo dobrze Ci idzie Greg... - szeptała patrząc w czekoladowe tęczówki Austriaka .. Uśmiechała się promiennie oddając w ręce zapomnienia i przeszłości to co się wydarzyło kilka minut temu... to co nie było warte , tych chwil u boku skoczka...
- Wiesz co? Nawet zaczęło mi się to podobać!- wyszczerzył się. Teraz już wiedział. Był pewien, że nawet taniec, był wart Ann. Ponownie poczuł, że stają się jedną duszą. Że się dopełniają. Że nigdy nie było pomiędzy Nimi źle.- To teraz w nagrodę, że tak dobrze mi idzie, dostanę całusa?- uśmiech na Jego twarzy jeszcze bardziej się poszerzył a na Ann patrzyły roześmiane brązowe oczy Gregora.
Ann zaśmiała się składając na policzku Austriaka delikatny całus. - Proszę... - powiedziała nadal będąc rozpromienioną.
- Taki skromny?- zrobił urażoną minę.- Wiesz, pięć minut temu wybrałbym biczowanie, niżeli taniec. A teraz co? Jestem tutaj z Tobą i wykonuję ruchy, których sam do końca nie rozumiem. Wybacz, ale musisz się bardziej postarać....- powiedział pewnie, po czym nadstawił policzek w oczekiwaniu na pocałunek ze strony Polki.
Usta szatynki naparły delikatnie na ciepłe wargi Austriaka , by połączyć się w namiętnym tańcu języków którego każde z Nich tak bardzo pragnęło...
Może i było to uwiecznienie wieczoru , który pomimo wszystkich przeciwności zakończył się dla Nich pomyślnie.
~♥~
Nie czekał długo ... nie miał innego wyjścia ... natychmiast pociągnął brunetkę w swoim kierunku przylegając do jej ciała.... Chciał wyraźnie zobrazować Niemcowi , iż Vanessa jest 'jego'.. chociaż dobrze wiedział , że ludzi nie można sobie przywłaszczyć...na Ich szacunek , miłość i oddanie trzeba zapracować.
-Co Ty robisz?- zapytała podejrzliwie. Tym razem dotyk Thomasa wydał Jej się inny. Nie czuły, ciepły, przyjemny, lecz sztywny i chcący coś pokazać. Lekko odsunęła się od chłopaka, nie patrząc na Niego ani jeden raz a jedynie umiejscawiając swój wzrok w sylwetkach Ann oraz Gregora, co nie było najprzyjemniejszą czynnością…
Nie odpowiedział nic ... jedyne na co sobie pozwolił to kolejne zbliżenie do Vanessy... Tym razem nieco delikatniejsze ... subtelniejsze , nie pozbawione czułości...Złożył na jej karku delikatny całus... dla Niego kolejna odsłona swojej dominacji jaką miał obecnie nad osobą Niemca.
Szedł za Nią , rzucając ostatnie spojrzenie na postać Niemca... Umysł , który starał się trzymać jego nerwy na wodzy doskonale zdawał sobie sprawę z tego , że nie może pozwolić na dalszy rozwój sytuacji ... na pozostanie w bliskim otoczeniu Wanka... Nie teraz , nie w obecności Vann... Już sam widok brunetki u boku Andreasa budził przerażenie w jego oczach ... bał się jak mógłby zareagować na jakąkolwiek wymianę
'ich ' zdań...
Gdy zasiedli przy zarezerwowanym stoliku blondyn zajął miejsce obok urokliwej brunetki uśmiechając się przyjaźnie.. - Napijesz się czegoś ? - zapytał łagodnie widząc że kufel po poprzednim trunku jest pusty.
- Nie… Nie przełknęłabym nawet łyka…- powiedziała nieobecna. Przed oczami ciągle siedział Jej widok Ann, Gregora, Andreasa… Thomasa… Sytuacji, w której okazała się silniejsza niż myślała. Zadziwiająco silna… Zarazem patrzyła nieustannie na Andreasa. Andreasa, który kilka metrów przed Nimi opierał się o kolumnę. Czuła na sobie Jego wzrok. Sama obdarzała Go spojrzeniem, w którym zawarła wszystkie uczucia, które się w Niej znajdowały. Tak bardzo pragnęła teraz poczuć Jego dotyk i ciepło ust…
- Jesteśmy nadal w klubie , więc prośby o które pytałaś wcześniej nadal mogę kierować ? - zapytał uśmiechając się lekko.
-Nie wiem, nie wiem…- powiedziała nieobecna, lecz wysilając się jeszcze na szeroki uśmiech, by uśpić czujność Thomasa. Nie dać mu odczuć, że znowu w Jej duszy coś umarło…- Zależy o co poprosisz.
Przysunął się powoli do sylwetki brunetki słysząc jej odpowiedź ... wiele się wydarzyło tego wieczoru , ale poza tymi wszystkimi sytuacjami , które należało teraz odsunąć na boczny tor ... To Oni byli najważniejsi.. to dla Nich był ten wspólny wieczór... Relacja jaka nadal łączyła Vann i Thomasa właśnie wtedy , dziś w klubie miała ulec poprawie...a tego Austriak nie mógł zaprzepaścić bez względu na wszystko... - Kocham Cię .. - wymruczał cicho nadgryzając płatek jej ucha.
Usłyszawszy dwa, ale konkretne słowa z ust Thomasa, przymknęła na chwilę powieki. Dlaczego nie potrafiła odpowiedzieć chłopakowi? Może dlatego, że chciała w tej chwili skierować te słowa do mężczyzny, który stał parę metrów dalej?
-To jest ta prośba?- zapytała, radosnym tonem, nadal błądząc wzrokiem po okolicach, gdzie znajdował się Wank.
- Prośbą jest kolejny taniec , który chce abyś mi ofiarowała... - szeptał udając iż nie zauważył obojętności Vanessy, którą to chciała ukryć... nieudolnie zresztą... Jedyną rzeczą na jaką miał ochotę tak naprawdę był powrót do domu u boku brunetki.. właśnie tam mogła być tylko jego ...ale nie mógł tego zrobić... nie chciał zapoczątkować kolejnej awantury.
- A nie możemy chwilki posiedzieć tutaj?- zapytała, potulnym tonem.- Nie wiem jak Ty, ale ja jestem ciut zmęczona…- ziewnęła, po czym zbliżyła się do blondyna i położyła swą głowę na ramieniu chłopaka. Ale to nie zmęczenie było tego wszystkiego przyczyną… Nie chciała spuszczać z oka Andreasa. Chciała nacieszyć się Jego widokiem ile tylko mogła… Wykorzystać z tej chwili wszystko co możliwe… Patrzeć w oczy Niemcowi, szepcząc wzrokiem skromniutkie: „Kocham Cię”…
- Może wrócimy już do domu ? - zapytał głaszcząc delikatnie ciemne włosy brunetki.. Jej bliskość potrafiła sprawić że zapominał o dręczących Go obawach , nie myślał o Nich ... nie dostrzegał niczego prócz osoby , która siedziała obok ... Jego Vanessy.
- Zostańmy jeszcze chwilę.- zareagowała szybko.- Muszę później jeszcze zobaczyć co z Ann…- usprawiedliwiła się, wykorzystując sytuację przyjaciółki, lecz tylko to teraz przyszło Jej do głowy. A musiała jeszcze chwilę zostać… Zostać i raczyć się widokiem Andreasa, z którego oczu nie potrafiła zupełnie nic odczytać.- Ale jeśli chcesz, Ty możesz iść do domu.
- Nie ... zostanę z Tobą ... - wykrztusił niemal natychmiast ... W jego głowie pojawiły się kolejne obawy zapoczątkowane nagłą zmianą stanowiska w sprawie Ann...Teraz? Gdy właściwie wszystko wydawałoby się zmierzać w dobrym kierunku jego uczucia wrzały ... były już skrajnie różne...
-Thomas, mógłbyś przynieść mi szklankę wody?- poprosiła grzecznie.- Trochę źle się czuję…- wykrztusiła, spoglądając proszącym wzrokiem na Morgiego. Kłamała. To co czuła, nie miało nic wspólnego ze złym samopoczuciem fizycznym. Cierpiała, ale psychicznie… A kiedy Thomasa nie byłoby na chwilę przy Jej boku, miałaby okazję chwilę odpocząć. Odpocząć od udawania… Zdjęłaby chociaż na kilka minut maskę, której już nie miała siły nosić.
-Oczywiście kochanie , zaraz wracam... - wstał nieco przestraszony... Jeden delikatny całus złożony na czole brunetki i ze stoickim spokojem mógł podążyć do baru w celu pozyskania przezroczystej cieczy.
W chwili, kiedy Thomas odszedł, od razu zauważyła, że wzrok Andreasa spoczął na jej osobie. Teraz patrzyli na siebie bez żadnego skrępowania, ukrywania się. Wzrokiem wyznawali sobie uczucia. Obnażali się nawzajem z tego co czuli… Czują…  Spod Jej powieki wypłynęła pojedyncza łza. Dlaczego? Tak bardzo pragnęła być teraz u boku Niemca… Pocieszyć Go, pobyć z Nim… Bo doskonale wiedziała, że nie było mu teraz łatwo…
- Proszę kochanie... - oznajmił podając brunetce szklankę z zimną wodą mineralną... Nie spuszczał z Niej wzroku , gdyż martwił się... Jego obawy były w pełni uzasadnione , gdyż obserwował polkę i zauważył , że podczas jego nieobecności  zachowanie Vann diametralnie się zmieniło. - Lepiej Ci już?
- Tak.- powiedziała, lekko się uśmiechając.- Spójrz tam!- palcem wskazała miejsce na parkiecie, gdzie znajdowała się Ann u boku, której obecny był Gregor.- Chyba wszystko już między Nimi ok.- powiedziała wesoło, odczuwając ulgę na duszy. Ulgę, że sytuacja Ann uległa zmianie a i Ona sama przed chwilą mogła chociaż nawiązać niedługi kontakt wzrokowy z Andreasem.
Thomas uśmiechnął się promiennie widząc szczęście którego był świadkiem ... radość z jakiej się posiadał spowodowała iż wtulił się zachłannie w ciało Polki chcąc poczuć jej subtelny, ale jakże kobiecy zapach... - Teraz wszystko powinno być dobrze... - mówił zadowolony.
-Tak…- powiedziała, delikatnie gładząc blond włosy Austriaka.- Powinno…- powtórzyła pod nosem. ‘Powinno’ to słowo nigdy nikomu nie dawało żadnej gwarancji. Sprawiało, że człowiekowi zamiast nadziei, ubywało Jej… Tak było w Jej przypadku. Bała się co będzie dalej… Jak będą wyglądać Jej kontakty z Andreasem… Wizja przyszłości przyprawiała Ją o ciarki i szybszy oddech, nie mówiąc już o zaczerwienionych od łez oczu…
- Wracamy ? - zapytał tuląc ją mocno do siebie... Jedyne na co miał ochotę to kolejne chwile spędzone u boku Polki... chwile sam na sam z brunetką , których jego ciało wręcz się domagało.
-Jak wolisz…- powiedziała ochryple. Nie chciała iść… Nie chciała stracić z oczu Andreasa. Ale znowu trwanie tutaj u boku Thomasa, nie było dobrym wyjściem… Co miała zatem robić? Na którą połówkę serca postawić?
 - Chce być blisko Ciebie .. - szepnął jej na ucho , a jego rozpromienione tęczówki aż lśniły na samo wyobraźnie kolejnych wspólnych chwil... Cisza i spokój... błogość w jakiej mogliby być będąc tylko we dwoje ... To przemawiało za Niego...
- Chodźmy do domu…- rzuciła i nawet nie zauważała, kiedy w Jej oczach pojawiły się łzy, których i tak szybko się pozbyła. Czyli wybrała już połówkę serca? Tak, czy siak i tak pozostanie z uschniętą połową serca… Kochała niebezpiecznie… Bo jakkolwiek by nie postąpiła, będą cierpieć dwie osoby. Ona oraz uosobienie Jej połówek serca.

----------------------------------------------------------------

Słoneczna niedziela kochane!:D
Dwunasta odsłona przed Wami ... mamy nadzieję , że zostanie przez Was pozytywnie odebrana.
Z dedykacją dla jk 
Czytam-komentuję-motywuję!
Ann i Klaudia.