Był chwilą, którą warto było łapać.
~~♥♥~~
Ona
była już przeszłością. Skrawkami szarych, powoli blaknących wspomnień.
Tyle razy Go raniła… Tak wiele ciosów zadała, mimo że sama nie zdawała
sobie z tego sprawy. Pomimo tego, nie przestał Jej kochać. Wprost
przeciwnie. Kochał Ją jeszcze bardziej. Bo taka była Jego miłość. Nie
znająca ludzkich granic… A i tak trwał w bezruchu, uwięziony między
marzeniami o niespełnionej miłości, a realnej, szarej rzeczywistości.
Skazany na wieczną samotność duszy. Taki był wyrok za szczere i
bezgraniczne uczucie… A teraz? Teraz miał niebawem nastać czas, kiedy
będzie żył na świecie, gdzie nie będzie Jej?
-Thomas, to znowu Ty?- zapytał Manuel, widząc w drzwiach swojego mieszkania postać kolegi z reprezentacji.
-
Przyszedłem porozmawiać z Vanessą ... - zakomunikował przyjaźnie widząc
twarz kolegi z reprezentacji po drugiej stronie. Starał się zachowywać
naturalnie , bez emocji , które mogłyby wzbudzić niepotrzebne
podejrzenia u Fettnera. - Zastałem ją?
-Nie
ma Jej. Wyszła- odpowiedział łagodnie z niepokojem patrząc na
Morgensterna. Wizyta? Kolejna? Doskonale wiedział w jakim obecnie
Vanessa znajdowała się stanie. Była wrakiem psychicznym. Każde spotkanie
z Thomasem było równoznaczne ze łzami, które On zawsze starał się
osuszyć. Ale jaką posiadał władzę? Żadną. Mógł jedynie być…- Thomas, daj
Jej w końcu spokój…- odezwał się niepewnie, chcąc uniknąć kolejnej
wizyty blondyna.
-
Spokój ? Pozwól , że sam o tym zdecyduje... - zakomunikował podnosząc
lekko ton swojego głosu. Postawa Manuela była dla Niego coraz dotkliwiej
odczuwalna , irytująca...
Był
kimś ważnym dla Vanessy , co Thomas doceniał i szanował , ale każda
uwaga , prośba kierowana z ust Fettnera była czymś w rodzaju wyzwania do
walki, czymś nie naturalnym , a na pewno nie bezinteresownym z Jego
strony,
-Nie masz pojęcia ile kosztuje Ją każde spotkanie z Tobą- warknął w
odpowiedzi na wyższy głos Morgensterna.- Nie znasz Jej planów na
przyszłość; nie wiesz jakie ma problemy, troski, marzenia- wymieniał,
patrząc w oczy Austriaka, sam dokładnie nie wiedząc do czego dąży. Co
chce osiągnąć.- Niczego nie wiesz- dodał pod nosem, opadając na kanapę.
- Skoro z taką pewnością w głosie mówisz o tym wszystkim , to może
rozjaśnisz mój umysł - Thomas wszedł za Austriakiem do mieszkania ,
rozglądając się , jakby chcąc się upewnić , że Manuel nie skłamał w
sprawie nieobecności Vanessy. - Powiedż mi jakie ma plany , jeżeli
jesteś tak świetnie poinformowany... - zadrwił sam nie wiedząc nawet
dlaczego . Nagle Fettner stał się dla Niego kimś zupełnie obcym ,
nieznanym.
-Widzę,
że nie jesteś dobrze poinformowany- bąknął, odwracając wzrok przy
towarzyszącym mu subtelnym uśmiechu triumfu. Wiedział doskonale, że to
On jest stroną skazaną na zwycięstwo. Posiadał w sobie wszystko co było
potrzebne, a Thomas? Marny przeciwnik, który podrażnił Go swoim
zachowaniem, kiedy zaczął traktować Jego samego jak wroga, a Vann-
nagrodę do zdobycia.
- Nie zgrywaj się tylko odpowiedź... - myśli Thomasa niemal natychmiast
przybrały złowrogie nastawienie ... Zachowanie Fettnera irytowało Go
niezmiernie , przyprawiało niemalże o złość i chęć odegrania się w każdy
możliwy sposób. Jednakże nie po to przyszedł do jego mieszkania. -
Kiedy będzie Vanessa? - dopytał.
-Kiedy
załatwi formalności związane z naszym ślubem, wróci- powiedział
łagodnie z uśmiechem przyglądając się temu, co aktualnie malowało się na
twarzy Thomasa.-Nie wiem dokładnie ile trwają takie załatwienia. Mogę
Jej coś przekazać, kiedy tylko wróci- dopowiedział, czując już smak
zwycięstwa.
Ktoś
kto powiedział, że czas goi wszystkie rany, jest kłamcą. Czas pozwala
jedynie nauczyć się najpierw przetrwać, a potem żyć z tymi ranami. Ale
każdego ranka, natychmiast po otwarciu oczu czuje się te rany. I zawsze,
do ostatniej chwili życia będzie się czuło obecną nieobecność. Od niej
można uciekać, ale nie można uciec....Wiadomość o rychłym ślubie Vanessy
z Manuelem odnowiła nieco zabliźnione rany powodując piekący ból
nasilający się podczas każdego wdechu ... Czuł jakby usłyszana wiadomość
zatrzymała mu dopływ świeżego tlenu , jakby w jednej sekundzie uszło z
Niego życie... - To nie możliwe ... Jak to ? - mówił chodząc nerwowo po
pomieszczeniu.
-Czemu
niemożliwe?- zapytał, niepokojącym wzrokiem obserwując reakcję blondyna
na przekazaną mu przed momentem informację. W niewłaściwym momencie i w
niewłaściwy sposób. Czuł się tak, jakby posypał sól na rany, które
powoli goiły się na duszy blondyna. Był przyjacielem, a sam zranił
Thomasa tylko po to, aby ‘coś’ osiągnąć…- Nie jesteście już razem…
-
Przecież ona Cię nie Kocha ... - odrzekł pewnym tonem głosu , nie
widząc nawet najmniejszej szansy na to , że Vanessa jakimś
niezrozumiałym dla Niego cudem pokochałaby Manuela. To nie było prawdą ,
i bez względu na to co usłyszałby z ust Fettnera nie uwierzyłby w
zmianę jej uczuć. Wiedział sam po sobie , że Miłość nie znika z dnia na
dzień ... nie ta prawdziwa.
-Wiem-
odpowiedział równie pewnie. Doskonale wiedział, że Vanessa nie jest
Jego. Że Go nie kocha. Że to nigdy nie będzie wyglądało tak, jak
powinno, lecz zdawał sobie sprawę dlaczego to robi. Chęć pomocy
zasłaniała wszystko…- Ona nadal kocha Ciebie. Zrobiłeś z Niej kalekę
emocjonalną, tak to ujmę… Jednak zapewniam Cię, że ja do niczego Vanessy
nie zmuszałem. To nasza wspólna decyzja. Wiesz… Długie rozmowy przy
kominku, wspólnie spędzone wieczory… To zbliża i to w niewiarygodny
sposób- uśmiechnął się pod nosem na samo wspomnienie czasu spędzonego z
brunetką.- Nie wszystko jesteś w stanie pojąć, Thomas.
- Więc powiedź mi po jaką cholerę pchasz się tam gdzie Cię nie chcą ,
co? Od kiedy to tak chcesz niszczyć życie innym w około sam nie będąc
szczęśliwym ? - Krzyk , jedyne co mógł wyrazić , z czym dosadnie się
odnieść patrząc głęboko w ciemne oczy rywala.
Do
niedawna Manuel , zwyczajny , pomocy , przyjacielski , a teraz?
Zadziwiające jak w ułamku jednej sekundy Nasz umysł interpretuje nadane
wcześniej określenia.
-Dlaczego
twierdzisz, że mnie nie chcą?- zapytał z intrygą, zakładając ręce na
piersi.- Gdyby Vanessa nie chciała ze mną być, nie oświadczałaby mi się-
oznajmił spokojnie, patrząc z triumfem i poczuciem zwycięstwa na
blondyna, którego ranił, lecz nie to teraz było najważniejsze. Każdym
słowem chciał uzmysłowić Austriakowi, że na nic Jego rozpaczliwe próby,
mające na celu zbudowanie, po raz kolejny, związku z brunetką.- Prawda
jest taka, że Ty nie chcesz przyjąć do wiadomości, że Vann Cię nie chce i
tyle.
-
Oświadczyła Ci się bo miała pewnie do tego jakiś powód ... - oznajmił z
pewnością w tonie swojego głosu. Nie potrafił przyjąć do siebie
wiadomości , że Vanessa mogłaby zrobić tak poważny krok w swoim życie
nie mając konkretnego powodu ... Ta myśl zawładnęła jego umysłem ... Bo
przecież jeżeli ślub nie jest dowodem na to , że dwoje ludzi kocha się
niemal nad życie , jest w stanie bardzo wiele znieść mając na uwadze
szczęście drugiej połówki to co innego , równie ważnego może być powodem
wkroczenia w tak zażyłą relację? - Sam siebie oszukujesz Manu.
-Niby
jaki?- zaśmiał się głośno, z rozbawieniem patrząc na próby, które
podejmował blondyn.- Co mogła osiągnąć poprzez ślub?- każda walka ma
swój koniec. Nawet Thomas musiał kiedyś przestać walczyć, co jakże
dotkliwie starał się przekazać mu Manuel. Należy zaprzestać tego nie z
powodu dumy, lecz szacunku dla swojej osoby. Thomas teraz powinien
przestać być dla kogoś. Pozwolić, by ktoś zawalczył o Niego. Powinien
docenić to, kim jest.- Thomas, przestań. Tylko Ją ranisz… Mieszkamy
razem pod jednym dachem i myślisz, że tego nie widać?
-
Zmień kierunek swojego patrzenia i po sprawie ... - odpowiedział oschle
nie ujmując swojej wypowiedzi wyrzutu jaki kierował do bruneta. Nie
mógł pozwolić sobie na przegranie wojny o serce i szczęście Vanessy...
Wiele bitew zostało rozegranych, nie mniej przegrał , ale najważniejsza
była ta ostatnia.... I to on zdecyduje kiedy i z kim ją rozegra. - Bądź
tak miły i powiedź Vanessie , że chciałbym z Nią porozmawiać o stanie
jej zdrowia. - dodał udając się do wyjścia.
-Thomas,
przestań. Daj sobie spokój. Zachowaj resztki godności- wymieniał na
jednym wdechu, chcąc za wszelką cenę uświadomić blondynowi jak naprawdę
wygląda rzeczywistość, w której żyje. A przede wszystkim, że nie składa
się ona ze skrawków Jego wyobraźni, niespełnionych marzeń i zranionej
miłości.- Jeśli chodzi o Vanessę, mamy wszystko pod kontrolę. Razem
przejdziemy przez wszystko- spojrzał wzrokiem pełnym przyjemnych uczuć
na postać Thomasa, chcąc przekazać mu wzrokiem, że nie kłamie. Że nie
żyje wśród złudzeń, tak jak On sam.
-
Postaw się chociaż na moment w mojej sytuacji Manu ... - zaczął swój
krótki monolog patrząc w ciemne tęczówki Fettnera , chcąc mu przekazać
swoje uczucia , ich prawdę ... - ... Gdybyś kochał tak bardzo , że każda
sekunda nieobecności tej drugiej strony byłaby dla Ciebie wiecznością ,
gdyby każdy nadchodzący poranek , był niczym innym jak jedynie kolejnym
dniem egzystencji odpuściłbyś ? Tak zwyczajnie , po prostu odszedł byś
nie odwracając się nawet? - Jedyne co chciał osiągnąć otwierając się
przed kolegą z reprezentacji to szczerość , która jest cenniejsza niżeli
miliony wymyślnych słów.
-Odpowiedz
mi na jedno pytanie- przybrał zgorzkniały ton głosu z niewiadomych dla
Niego przyczyn. Może doszedł do wniosku, że czas się zaangażować? Nie
wracać do dawnych, złych chwil, a zacząć chwytać teraźniejszość w swe
ręce, składając ją kawałek po kawałku, tworząc coś pięknego czym jest
szczęście.- Chcesz Jej cierpienia czy szczęścia?
-
Szczęścia , które jestem pewien , że przy moim boku dozna. - Krótka ,
zwięzła odpowiedź na zadane pytanie , nie mogła wyglądać inaczej...
Umysł Thomasa skrupulatnie ważył każde ze słów , aby nie powiedzieć zbyt
wiele , lecz jedno musiał , aby uprzedzić nasuwające się aluzje
Austriaka. - I nie mów mi , że jak odejdę to Vanessa będzie szczęśliwa ,
bo nie wierzę w Twoje spekulacje... - zamyślił się na moment... - A Ty
Manu czego dla niej chcesz? Szczęścia? W związku bez miłości?
-Jesteś
zbyt pewien, Morgi- powiedział pewnie, nie odwracając się za
blondynem.- Prawda jest taka, że tylko przeszkadzasz Jej w normalnym
życiu. Vann miała już wszystko poukładane i nagle bum!- klasnął w
dłonie, aby nadać swym słowom większego napięcia.- Zjawiasz się Ty i
nagle wszystko Jej burzysz. Uszanuj Jej decyzje, wybory. Możliwe, że Cię
kocha, ale przestanie. Kiedyś na pewno, ja to wiem. Nie masz pojęcia
ile łez wylewa po każdym spotkaniu z Tobą. Ale nie! Ty nie odpuścisz.
Nie dasz Jej spokoju, bo Ty wolisz drążyć, naciskać i jeszcze bardziej
ranić oraz pozbawiać możliwości normalnego funkcjonowania, aby zaspokoić
swoje chore potrzeby. Przejrzyj na oczy w końcu, Morgenstern.
- Możesz mówić co chcesz , nie mam zamiaru dostosowywać się do Twoich
żądań , próśb czy nieskładnych wypowiedzi , mam je zwyczajnie gdzieś
Fettner. - Thomas udał się w stronę wyjścia z cwanym uśmieszkiem na
twarzy. - Chwilowego szczęścia życzę. - dopowiedział śmiejąc się .
-Tak
w ogóle, ostatnio zastanawialiśmy się z Vann czy będzie na miejscu,
kiedy wyślemy Ci zaproszenia na nasz ślub?- zapytał, wstając na równe
nogi, jednocześnie chcąc zobaczyć wyrwa twarzy, który wkradł się na lico
blondyna. W życiu każdego bywa taki moment, że ktoś staje się dla nas
wszystkim. Wraz z wizytą Morgensterna, taka zmiana zaszła wewnątrz
Fettnera.- Wolę, żebyś powiedział mi to teraz prosto w twarz, niż
podczas ceremonii, zadając Vann kolejny cios. Chociaż w sumie…-
powiedział sam do siebie.- Chyba nie będzie Ci to na rękę, ponieważ Ty
wolisz patrzeć tylko na swoje szczęście.
-
Będę zaszczycony jeżeli otrzymam zaproszenie na tą wspaniałą ,
pozbawioną nawet najmniejszej jednostki uczucia uroczystość... -
zakomunikował nie dając po sobie poznać , jak wiele kosztuje Go rozmowa
na temat rychłego ślubu , którą musi kontynuować wraz z Manuelem... Nie
był to czas na okazywanie uczuć i emocji , które mu towarzyszyły. Nie
teraz ... Na to wszystko przyjdzie czas w zaciszu mieszkania , gdzie
nikt nie będzie Nas oceniał , ani wykorzystywał wszystkiego przeciwko
Nam.
-Thomas,
tylko postaraj się nie wywinąć żadnego numeru- zagrzmiał stanowczo,
patrząc na blondyna spode łba.- Powiedz…- zamyślił się na chwilę,
wykrzywiając kąciki swych ust ku górze.- Czy Vanessa zawsze była tak
cudowna? Jej oczy od zawsze błyszczały w tak magiczny sposób, skąpane w
świetle księżyca? Jej uśmiech zawsze smakował tak słodko? Czy za każdym
razem, kiedy opowiadała o radosnym dniu, który przeżyła?- połowa Manuela
robiła to specjalnie. Pokazywała Morgensternowi, że Jemu samemu Vann
nie jest obojętna. Wysyłał znaki, że chce walczyć. A przede wszystkim,
że konfrontacja z Nim nie będzie łatwa.- Poza tym, nie rozumiem czemu
uważasz, że nic nas nie łączy… Dwójka ludzi, która mieszka razem pod
jednym dachem. Tak samo zagubieni na świecie, wpierający się wzajemnie
oraz związani niewiarygodną nicią… Jednak Ty, Thomas, wiesz wszystko
najlepiej…- bąknął pod nosem.
-
Zawsze najmądrzejszy , najdoskonalszy Manuel ... - Thomas zaśmiał się
ironicznie patrząc na sylwetkę skoczka. - No tak mogłem się domyślić ...
Nigdy nie pokonasz mnie na skoczni , chociaż nie wiadomo jakbyś się
starał , więc postanowiłeś wykorzystać do swoich celów Vanessę i jej
dobre serduszko . Gratuluje. - jego wypowiedź była przepełniona zawiścią
, złością , ale jakże triumfalna , gdyż w dziedzinie sportu Manuel
nigdy nie mógł mu dorównać.
-Że
co?- wykrztusił ledwo, słysząc słowa, które prosto w twarz wypowiadał
mu, dotychczas kolega, a teraz? Kim stał się Thomas? Wrogiem? Czy to nie
za ostre określenie?- Tu już nawet nie chodzi o mnie- warknął
stanowczo, nieustannie utrzymując z blondynem kontakt wzrokowy.- Ale za
kogo masz Vanessę? Co masz na myśli, kiedy mówisz, że widzi szansę dla
siebie w tym, że za mnie wyjdzie? Zaczynasz traktować Ją jak cel do
zdobycia! Jak swoją własność! Tak naprawdę nie wiesz jaka Ona teraz
jest! Ciągle narzucasz Jej własne racje, nie szanując Jej postanowień!
Ty Jej nie kochasz- powiedział pewnie, nie do końca myśląc co owe słowa
mogły oznaczać.- Boisz się zostać sam.
-
Nie sztuką jest znaleźć przypadkowe szczęście Manu , sztuką jest je
utrzymać ... a Ty ? - zadrwił zbierając siły na uzupełnienie wypowiedzi.
- Jak sam zdążyłeś zauważyć jesteś tak samotny w życiu , że sam sobie z
Nim nie radzisz , więc jak chcesz poradzić sobie z rodziną ? Z
zaspokojeniem potrzeb , których od Nas wymaga ? Z utrzymaniem pełnej
rodziny ... Z Czego ? Z tych paru dobrych skoków w całym sezonie , które
jakimś cudem Ci się udadzą? - sam nie wiedział do czego się posuwa ,
ale potrzeba odpłacenia się za całe zło jakie Manuel w Nim zasiał było o
wiele silniejsze od dobrego serca.
-Nie
będę Ci ubliżał. Nie myśl, że dam Ci się sprowokować- oznajmił
łagodnie, udając, że nie ruszyły Go słowa blondyna. Sam wiedział, że nie
jest wspaniałym skoczkiem, lecz nie sądził, że ktokolwiek będzie mu to
wypominał. Tym bardziej, nie Morgi. Ten przyjazny i zawsze uśmiechnięty
Thomas, którego kiedyś znał.- Wyjdź stąd, proszę. Vann powinna niedługo
wrócić, a nie chcę narażać Jej na kontakt z Tobą. Nie teraz, kiedy
przestała płakać każdej nocy z Twojego sposobu- dodał, ignorując
obecność blondyna w swoim mieszkaniu, poprzez przekroczenie progu
sypialni.
-
Czekam na zaproszenie ... - Austriak uśmiechnął się przyjaźnie patrząc
na sylwetkę kolegi z reprezentacji , który z marnym skutkiem próbował Go
ignorować. Dla Niego samego stało się to parodią , gdyż spodobała mu
się wymiana zdań , która jakby nie patrzeć naświetliła mu nieco sytuację
dając wiele do myślenia. - A... - zajrzał do sypialni .. - Zaproszenie
dla dwóch osób poproszę... - oznajmił zabawnym tonem , po czym opuścił
mieszkanie.
~~♥♥~~
I
potem, po jakimś czasie ... dużo później nadejdzie moment w którym
zostaniesz sama.. z dziurą jak po kuli. I możesz wlać w tę dziurę bardzo
dużo, mnóstwo cudzych ciał, substancji i głosów, ale nie wypełnisz, nie
zamkniesz, nie zabetonujesz , ponieważ zabraknie Ci jednego elementu
jako fundamentu Twojego życia. Bez Niego nie zbudujesz nic ... ba! Nawet
nie zaczniesz swojej budowy , bo to stanie się nie możliwe ...
-
Obiecujesz , że już nic więcej złego Nas nie spotka? - uśmiechnięta
szatynka wtulona w tors jednego z Austriackich skoczków zapoczątkowała
jedną z trudniejszych dla Niej , ale bardzo ważną rozmowę.
-
Obiecać Ci tego nie mogę , ale zrobię wszystko , żebyś była przy moim
boku szczęśliwa... - oznajmił przyjaznym i spokojnym tonem głosu patrząc
w wypełnione ciepłem zielone tęczówki dziewczyny , której głowa
spoczywała na jego kolanach.
-
Nie marzę o niczym innym Gregor... - Ann rozpromieniała się niemal
natychmiast pod wpływem zapewnień szatyna , które były dla Niej motywem
budującym ... iskierką nadziei na lepsze jutro , którego tak bardzo się
obawiała.
-
Kocham Cię , wiesz? - mimika twarzy Schlierenzauera uległa diametralnej
zmianie, Tak ważne dla Niego słowa , wypowiedział z widoczną
niepewnością i strachem przed usłyszeniem odpowiedzi. Jego czekoladowe
tęczówki spoczęły na oczach Ann domagając się szczerej odpowiedzi.
-
Kocham Cię o wiele bardziej ... - szepnęła szatynka składając na
wargach Tyrolczyka namiętny , pełen uczuć i emocji pocałunek , który
zapoczątkował przyjemne zakończenie wieczoru.
Ludzie
zostawiają ślady w miejscach, którymi przechodzą, tak samo jak wciąż
odnawiają swą skórę, nie zauważając tego. Nieważne jak drastyczna była
przemiana i jak wyczerpujące sprzątanie pustego domu. Choćby podłogi
pachniały woskiem, a ściany zostały wybielone, uważne oko wyczyta z nich
pewną historię.
-------------------------------------------------
Kochane,
dziękujemy za słowa wsparcia pod poprzednim rozdziałem. Nie jest to
żadną tajemnicą, że każde słowo, którym się z nami dzielicie, jest nie
tylko zastrzykiem motywacji, lecz także uśmiechem na naszych twarzach.
Dziękujemy! ♥ Teraz czekamy na Wasze opinie odnośnie tego rozdziału.
Mamy głęboką nadzieję, że Wam się spodoba. ♥
Ja tylko czekam aż Thomas wywinie jakiś numer na tym ślubie. I doczekać się nie mogę :D
OdpowiedzUsuńBuziole :*
Ale że aż ślub? To się porobiło!
OdpowiedzUsuńZa sprawą Thomasa to raczej nie będzie spokojna ceremonia. No chyba, że w ogóle do niej nie dojdzie z innych powodów..
Pozdrawiam ;*
O Matko i Córko!?!?!?
OdpowiedzUsuńŚlub?!
Może w głowie Morgensterna układa się jakiś niecny plan co do zakłócenia w jakikolwiek sposób tego wydarzenia, hmm?
Przekonamy się już niedługo, więc nie pozostaje mi nic innego jak tylko czekać z niecierpliwością!
PS Zapraszam do siebie www.kochaj-mnie-tak-jak-siatkowke.blogspot.com
Pozdrawiam :*
Ja już kompletnie nie ogarniam ich zachowania. Thomas cały czas krąży wokół Vann i Manuela. Próbuje ją odzyskać, udowodnić, że nadal ją kocha? Ale czy on naprawdę darzy ją uczuciem, czy chce tylko pokazać, że to on bardziej na nią zasługuje? To przy Manu dziewczyna jest szczęśliwa mimo, że go nie kocha tak jak powinno się kochać faceta, z którym zdecydowało się wziąć ślub.
OdpowiedzUsuńJestem przekonana, że Thomas coś wywinie na tym ślubie. Ale hm, obym się jednak myliła, co do tego.
Dobrze, że chociaż Ann i Gregor postanowili do siebie wrócić i spróbować jeszcze raz ;)
Pozdrawiam ;*
Bądźcie z nas dumne :) Nadrobiłyśmy wszystkie rozdziały, więc teraz będziemy już na bieżąco.
OdpowiedzUsuńCieszymy się, że Ann i Gregor znów są razem. Mamy nadzieję, że tym razem wszystko się im ułoży i będą szczęśliwi :)
Ślub? O jaaaa.... Kiedy Vann spytała Manuela czy wezmą ślub to myślałyśmy, że to tylko żart. A jednak. Ciekawe, czy Thomas coś wywinie na tym ślubie. I ogłaszamy, że po tym rozdziale wpisujemy się do Drużyny Manuela. Vann jest przy nim szczęśliwa i jednak w głebi naszych serc wierzymy, że Vanessa go kocha.
Ach. I jeszcze czekamy na wyjaśnienie sprawy z chorobą Vann... ONA NIE MOŻE UMRZEĆ, SŁYSZYCIE?!
Pozdowienia, Milka i Molly ;**
*SPAMIK*
OdpowiedzUsuńhttp://let---it---go.blogspot.com/2014/08/xix-czesc-ii.html - zapraszam serdecznie :)
Spam*
OdpowiedzUsuńhttp://kochaj-mnie-tak-jak-siatkowke.blogspot.com/2014/08/pchaj-bartus-pchaj.html
Rozmowa Manuela i Thomasa zawiała moim sposobem myślenia i patrzenia na Morgensterna... Czy on naprawdę potrafiłby tak zwrócić się do Manu ? Dobrego , przyjaznego o kochanego Manuela? To nie możliwe po prostu.
OdpowiedzUsuńJestem w szoku. Kompletnym ...
Widać co z człowiekiem robi rywalizacja...
All.