wtorek, 5 sierpnia 2014

Dwudziesta czwarta odsłona codzienności.

Był chwilą, którą warto było łapać.


~~♥♥~~

Ona była już przeszłością. Skrawkami szarych, powoli blaknących wspomnień. Tyle razy Go raniła… Tak wiele ciosów zadała, mimo że sama nie zdawała sobie z tego sprawy. Pomimo tego, nie przestał Jej kochać. Wprost przeciwnie. Kochał Ją jeszcze bardziej. Bo taka była Jego miłość. Nie znająca ludzkich granic… A i tak trwał w bezruchu, uwięziony między marzeniami o niespełnionej miłości, a realnej, szarej rzeczywistości. Skazany na wieczną samotność duszy. Taki był wyrok za szczere i bezgraniczne uczucie… A teraz? Teraz miał niebawem nastać czas, kiedy będzie żył na świecie, gdzie nie będzie Jej?
-Thomas, to znowu Ty?- zapytał Manuel, widząc w drzwiach swojego mieszkania postać kolegi z reprezentacji. 
- Przyszedłem porozmawiać z Vanessą ... - zakomunikował przyjaźnie widząc twarz kolegi z reprezentacji po drugiej stronie. Starał się zachowywać naturalnie , bez emocji , które mogłyby wzbudzić niepotrzebne podejrzenia u Fettnera. - Zastałem ją?
-Nie ma Jej. Wyszła- odpowiedział łagodnie z niepokojem patrząc na Morgensterna. Wizyta? Kolejna? Doskonale wiedział w jakim obecnie Vanessa znajdowała się stanie. Była wrakiem psychicznym. Każde spotkanie z Thomasem było równoznaczne ze łzami, które On zawsze starał się osuszyć. Ale jaką posiadał władzę? Żadną. Mógł jedynie być…- Thomas, daj Jej w końcu spokój…- odezwał się niepewnie, chcąc uniknąć kolejnej wizyty blondyna.
- Spokój ? Pozwól , że sam o tym zdecyduje... - zakomunikował podnosząc lekko ton swojego głosu. Postawa Manuela była dla Niego coraz dotkliwiej odczuwalna , irytująca...
Był kimś ważnym dla Vanessy , co Thomas doceniał i szanował , ale każda uwaga , prośba kierowana z ust Fettnera była czymś w rodzaju wyzwania do walki, czymś nie naturalnym , a na pewno nie bezinteresownym z Jego strony, 
  -Nie masz pojęcia ile kosztuje Ją każde spotkanie z Tobą- warknął w odpowiedzi na wyższy głos Morgensterna.- Nie znasz Jej planów na przyszłość; nie wiesz jakie ma problemy, troski, marzenia- wymieniał, patrząc w oczy Austriaka, sam dokładnie nie wiedząc do czego dąży. Co chce osiągnąć.- Niczego nie wiesz- dodał pod nosem, opadając na kanapę.
  - Skoro z taką pewnością w głosie mówisz o tym wszystkim , to może rozjaśnisz mój umysł  - Thomas wszedł za Austriakiem do mieszkania , rozglądając się , jakby chcąc się upewnić , że Manuel nie skłamał w sprawie nieobecności Vanessy. - Powiedż mi jakie ma plany , jeżeli jesteś tak świetnie poinformowany... - zadrwił sam nie wiedząc nawet dlaczego . Nagle Fettner stał się dla Niego kimś zupełnie obcym , nieznanym. 
-Widzę, że nie jesteś dobrze poinformowany- bąknął, odwracając wzrok przy towarzyszącym mu subtelnym uśmiechu triumfu. Wiedział doskonale, że to On jest stroną skazaną na zwycięstwo. Posiadał w sobie wszystko co było potrzebne, a Thomas? Marny przeciwnik, który podrażnił Go swoim zachowaniem, kiedy zaczął traktować Jego samego jak wroga, a Vann- nagrodę do zdobycia. 
  - Nie zgrywaj się tylko odpowiedź... - myśli Thomasa niemal natychmiast przybrały złowrogie nastawienie ... Zachowanie Fettnera irytowało Go niezmiernie , przyprawiało niemalże o złość i chęć odegrania się w każdy możliwy sposób. Jednakże nie po to przyszedł do jego mieszkania. - Kiedy będzie Vanessa? - dopytał.  
-Kiedy załatwi formalności związane z naszym ślubem, wróci- powiedział łagodnie z uśmiechem przyglądając się temu, co aktualnie malowało się na twarzy Thomasa.-Nie wiem dokładnie ile trwają takie załatwienia. Mogę Jej coś przekazać, kiedy tylko wróci- dopowiedział, czując już smak zwycięstwa.
Ktoś kto powiedział, że czas goi wszystkie rany, jest kłamcą. Czas pozwala jedynie nauczyć się najpierw przetrwać, a potem żyć z tymi ranami. Ale każdego ranka, natychmiast po otwarciu oczu czuje się te rany. I zawsze, do ostatniej chwili życia będzie się czuło obecną nieobecność. Od niej można uciekać, ale nie można uciec....Wiadomość o rychłym ślubie Vanessy z Manuelem odnowiła nieco zabliźnione rany powodując piekący ból nasilający się podczas każdego wdechu ... Czuł jakby usłyszana wiadomość zatrzymała mu dopływ świeżego tlenu , jakby w jednej sekundzie uszło z Niego życie... - To nie możliwe ... Jak to ? - mówił chodząc nerwowo po pomieszczeniu.
-Czemu niemożliwe?- zapytał, niepokojącym wzrokiem obserwując reakcję blondyna na przekazaną mu przed momentem informację. W niewłaściwym momencie i w niewłaściwy sposób. Czuł się tak, jakby posypał sól na rany, które powoli goiły się na duszy blondyna. Był przyjacielem, a sam zranił Thomasa tylko po to, aby ‘coś’ osiągnąć…- Nie jesteście już razem…
- Przecież ona Cię nie Kocha ... - odrzekł pewnym tonem głosu , nie widząc nawet najmniejszej szansy na to , że Vanessa jakimś niezrozumiałym dla Niego cudem pokochałaby Manuela. To nie było prawdą , i bez względu na to co usłyszałby z ust Fettnera nie uwierzyłby w zmianę jej uczuć. Wiedział sam po sobie , że Miłość nie znika z dnia na dzień ... nie ta prawdziwa.
-Wiem- odpowiedział równie pewnie. Doskonale wiedział, że Vanessa nie jest Jego. Że Go nie kocha. Że to nigdy nie będzie wyglądało tak, jak powinno, lecz zdawał sobie sprawę dlaczego to robi. Chęć pomocy zasłaniała wszystko…- Ona nadal kocha Ciebie. Zrobiłeś z Niej kalekę emocjonalną, tak to ujmę… Jednak zapewniam Cię, że ja do niczego Vanessy nie zmuszałem. To nasza wspólna decyzja. Wiesz… Długie rozmowy przy kominku, wspólnie spędzone wieczory… To zbliża i to w niewiarygodny sposób- uśmiechnął się pod nosem na samo wspomnienie czasu spędzonego z brunetką.- Nie wszystko jesteś w stanie pojąć, Thomas.
  - Więc powiedź mi po jaką cholerę pchasz się tam gdzie Cię nie chcą , co? Od kiedy to tak chcesz niszczyć życie innym w około sam nie będąc szczęśliwym ? - Krzyk , jedyne co mógł wyrazić , z czym dosadnie się odnieść patrząc głęboko w ciemne oczy rywala.
Do niedawna Manuel , zwyczajny , pomocy , przyjacielski , a teraz? Zadziwiające jak w ułamku jednej sekundy Nasz umysł interpretuje nadane wcześniej określenia.
-Dlaczego twierdzisz, że mnie nie chcą?- zapytał z intrygą, zakładając ręce na piersi.- Gdyby Vanessa nie chciała ze mną być, nie oświadczałaby mi się- oznajmił spokojnie, patrząc z triumfem i poczuciem zwycięstwa na blondyna, którego ranił, lecz nie to teraz było najważniejsze. Każdym słowem chciał uzmysłowić Austriakowi, że na nic Jego rozpaczliwe próby, mające na celu zbudowanie, po raz kolejny, związku z brunetką.- Prawda jest taka, że Ty nie chcesz przyjąć do wiadomości, że Vann Cię nie chce i tyle.
- Oświadczyła Ci się bo miała pewnie do tego jakiś powód ... - oznajmił z pewnością w tonie swojego głosu. Nie potrafił przyjąć do siebie wiadomości , że Vanessa mogłaby zrobić tak poważny krok w swoim życie nie mając konkretnego powodu ... Ta myśl zawładnęła jego umysłem ... Bo przecież jeżeli ślub nie jest dowodem na to , że dwoje ludzi kocha się niemal nad życie , jest w stanie bardzo wiele znieść mając na uwadze szczęście drugiej połówki to co innego , równie ważnego może być powodem wkroczenia w tak zażyłą relację? - Sam siebie oszukujesz Manu.
-Niby jaki?- zaśmiał się głośno, z rozbawieniem patrząc na próby, które podejmował blondyn.- Co mogła osiągnąć poprzez ślub?- każda walka ma swój koniec. Nawet Thomas musiał kiedyś przestać walczyć, co jakże dotkliwie starał się przekazać mu Manuel. Należy zaprzestać tego nie z powodu dumy, lecz szacunku dla swojej osoby. Thomas teraz powinien przestać być dla kogoś. Pozwolić, by ktoś zawalczył o Niego. Powinien docenić to, kim jest.- Thomas, przestań. Tylko Ją ranisz… Mieszkamy razem pod jednym dachem i myślisz, że tego nie widać?
- Zmień kierunek swojego patrzenia i po sprawie ... - odpowiedział oschle nie ujmując swojej wypowiedzi wyrzutu jaki kierował do bruneta. Nie mógł pozwolić sobie na przegranie wojny o serce i szczęście Vanessy... Wiele bitew zostało rozegranych, nie mniej przegrał , ale najważniejsza była ta ostatnia.... I to on zdecyduje kiedy i z kim ją rozegra. - Bądź tak miły i powiedź Vanessie , że chciałbym z Nią porozmawiać o stanie jej zdrowia. - dodał udając się do wyjścia.
-Thomas, przestań. Daj sobie spokój. Zachowaj resztki godności- wymieniał na jednym wdechu, chcąc za wszelką cenę uświadomić blondynowi jak naprawdę wygląda rzeczywistość, w której żyje. A przede wszystkim, że nie składa się ona ze skrawków Jego wyobraźni, niespełnionych marzeń i zranionej miłości.- Jeśli chodzi o Vanessę, mamy wszystko pod kontrolę. Razem przejdziemy przez wszystko- spojrzał wzrokiem pełnym przyjemnych uczuć na postać Thomasa, chcąc przekazać mu wzrokiem, że nie kłamie. Że nie żyje wśród złudzeń, tak jak On sam.
- Postaw się chociaż na moment w mojej sytuacji Manu ... - zaczął swój krótki monolog patrząc w ciemne tęczówki Fettnera , chcąc mu przekazać swoje uczucia , ich prawdę ... - ... Gdybyś kochał tak bardzo , że każda sekunda nieobecności tej drugiej strony byłaby dla Ciebie wiecznością , gdyby każdy nadchodzący poranek , był niczym innym jak jedynie kolejnym dniem egzystencji odpuściłbyś ? Tak zwyczajnie , po prostu odszedł byś nie odwracając się nawet? - Jedyne co chciał osiągnąć otwierając się przed kolegą z reprezentacji to szczerość , która jest cenniejsza niżeli miliony wymyślnych słów.
-Odpowiedz mi na jedno pytanie- przybrał zgorzkniały ton głosu z niewiadomych dla Niego przyczyn. Może doszedł do wniosku, że czas się zaangażować? Nie wracać do dawnych, złych chwil, a zacząć chwytać teraźniejszość w swe ręce, składając ją kawałek po kawałku, tworząc coś pięknego czym jest szczęście.- Chcesz Jej cierpienia czy szczęścia?
- Szczęścia , które jestem pewien , że przy moim boku dozna. - Krótka , zwięzła odpowiedź na zadane pytanie , nie mogła wyglądać inaczej... Umysł Thomasa skrupulatnie ważył każde ze słów , aby nie powiedzieć zbyt wiele , lecz jedno musiał , aby uprzedzić nasuwające się aluzje Austriaka. - I nie mów mi , że jak odejdę to Vanessa będzie szczęśliwa , bo nie wierzę w Twoje spekulacje... - zamyślił się na moment... - A Ty Manu czego dla niej chcesz? Szczęścia? W związku bez miłości?
-Jesteś zbyt pewien, Morgi- powiedział pewnie, nie odwracając się za blondynem.- Prawda jest taka, że tylko przeszkadzasz Jej w normalnym życiu. Vann miała już wszystko poukładane i nagle bum!- klasnął w dłonie, aby nadać swym słowom większego napięcia.- Zjawiasz się Ty i nagle wszystko Jej burzysz. Uszanuj Jej decyzje, wybory. Możliwe, że Cię kocha, ale przestanie. Kiedyś na pewno, ja to wiem. Nie masz pojęcia ile łez wylewa po każdym spotkaniu z Tobą. Ale nie! Ty nie odpuścisz. Nie dasz Jej spokoju, bo Ty wolisz drążyć, naciskać i jeszcze bardziej ranić oraz pozbawiać możliwości normalnego funkcjonowania, aby zaspokoić swoje chore potrzeby. Przejrzyj na oczy w końcu, Morgenstern.
  - Możesz mówić co chcesz , nie mam zamiaru dostosowywać się do Twoich żądań , próśb czy nieskładnych wypowiedzi , mam je zwyczajnie gdzieś Fettner. - Thomas udał się w stronę wyjścia z cwanym uśmieszkiem na twarzy. -  Chwilowego szczęścia życzę. - dopowiedział śmiejąc się .
-Tak w ogóle, ostatnio zastanawialiśmy się z Vann czy będzie na miejscu, kiedy wyślemy Ci zaproszenia na nasz ślub?- zapytał, wstając na równe nogi, jednocześnie chcąc zobaczyć wyrwa twarzy, który wkradł się na lico blondyna. W życiu każdego bywa taki moment, że ktoś staje się dla nas wszystkim. Wraz z wizytą Morgensterna, taka zmiana zaszła wewnątrz Fettnera.- Wolę, żebyś powiedział mi to teraz prosto w twarz, niż podczas ceremonii, zadając Vann kolejny cios. Chociaż w sumie…- powiedział sam do siebie.- Chyba nie będzie Ci to na rękę, ponieważ Ty wolisz patrzeć tylko na swoje szczęście.
- Będę zaszczycony jeżeli otrzymam zaproszenie na tą wspaniałą , pozbawioną nawet najmniejszej jednostki uczucia uroczystość... - zakomunikował nie dając po sobie poznać , jak wiele kosztuje Go rozmowa na temat rychłego ślubu , którą musi kontynuować wraz z Manuelem... Nie był to czas na okazywanie uczuć i emocji , które mu towarzyszyły. Nie teraz ... Na to wszystko przyjdzie czas w zaciszu mieszkania , gdzie nikt nie będzie Nas oceniał , ani wykorzystywał wszystkiego przeciwko Nam.
-Thomas, tylko postaraj się nie wywinąć żadnego numeru- zagrzmiał stanowczo, patrząc na blondyna spode łba.- Powiedz…- zamyślił się na chwilę, wykrzywiając kąciki swych ust ku górze.- Czy Vanessa zawsze była tak cudowna? Jej oczy od zawsze błyszczały w tak magiczny sposób, skąpane w świetle księżyca? Jej uśmiech zawsze smakował tak słodko? Czy za każdym razem, kiedy opowiadała o radosnym dniu, który przeżyła?- połowa Manuela robiła to specjalnie. Pokazywała Morgensternowi, że Jemu samemu Vann nie jest obojętna. Wysyłał znaki, że chce walczyć. A przede wszystkim, że konfrontacja z Nim nie będzie łatwa.- Poza tym, nie rozumiem czemu uważasz, że nic nas nie łączy… Dwójka ludzi, która mieszka razem pod jednym dachem. Tak samo zagubieni na świecie, wpierający się wzajemnie oraz związani niewiarygodną nicią… Jednak Ty, Thomas, wiesz wszystko najlepiej…- bąknął pod nosem.
- Zawsze najmądrzejszy , najdoskonalszy Manuel ... - Thomas zaśmiał się ironicznie patrząc na sylwetkę skoczka. - No tak mogłem się domyślić ... Nigdy nie pokonasz mnie na skoczni , chociaż nie wiadomo jakbyś się starał , więc postanowiłeś wykorzystać do swoich celów Vanessę i jej dobre serduszko . Gratuluje. - jego wypowiedź była przepełniona zawiścią , złością , ale jakże triumfalna , gdyż w dziedzinie sportu Manuel nigdy nie mógł mu dorównać.
-Że co?- wykrztusił ledwo, słysząc słowa, które prosto w twarz wypowiadał mu, dotychczas kolega, a teraz? Kim stał się Thomas? Wrogiem? Czy to nie za ostre określenie?- Tu już nawet nie chodzi o mnie- warknął stanowczo, nieustannie utrzymując z blondynem kontakt wzrokowy.- Ale za kogo masz Vanessę? Co masz na myśli, kiedy mówisz, że widzi szansę dla siebie w tym, że za mnie wyjdzie? Zaczynasz traktować Ją jak cel do zdobycia! Jak swoją własność! Tak naprawdę nie wiesz jaka Ona teraz jest! Ciągle narzucasz Jej własne racje, nie szanując Jej postanowień! Ty Jej nie kochasz- powiedział pewnie, nie do końca myśląc co owe słowa mogły oznaczać.- Boisz się zostać sam.
- Nie sztuką jest znaleźć przypadkowe szczęście Manu , sztuką jest je utrzymać ... a Ty ? - zadrwił zbierając siły na uzupełnienie wypowiedzi. - Jak sam zdążyłeś zauważyć jesteś tak samotny w życiu , że sam sobie z Nim nie radzisz , więc jak chcesz poradzić sobie z rodziną ? Z zaspokojeniem potrzeb , których od Nas wymaga ? Z utrzymaniem pełnej rodziny ... Z Czego ? Z tych paru dobrych skoków w całym sezonie , które jakimś cudem Ci się udadzą? - sam nie wiedział do czego się posuwa , ale potrzeba odpłacenia się za całe zło jakie Manuel w Nim zasiał było o wiele silniejsze od dobrego serca.
-Nie będę Ci ubliżał. Nie myśl, że dam Ci się sprowokować- oznajmił łagodnie, udając, że nie ruszyły Go słowa blondyna. Sam wiedział, że nie jest wspaniałym skoczkiem, lecz nie sądził, że ktokolwiek będzie mu to wypominał. Tym bardziej, nie Morgi. Ten przyjazny i zawsze uśmiechnięty Thomas, którego kiedyś znał.- Wyjdź stąd, proszę. Vann powinna niedługo wrócić, a nie chcę narażać Jej na kontakt z Tobą. Nie teraz, kiedy przestała płakać każdej nocy z Twojego sposobu- dodał, ignorując obecność blondyna w swoim mieszkaniu, poprzez przekroczenie progu sypialni.
- Czekam na zaproszenie ... - Austriak uśmiechnął się przyjaźnie patrząc na sylwetkę kolegi z reprezentacji , który z marnym skutkiem próbował Go ignorować. Dla Niego samego stało się to parodią , gdyż spodobała mu się wymiana zdań , która jakby nie patrzeć naświetliła mu nieco sytuację dając wiele do myślenia. - A... - zajrzał do sypialni .. - Zaproszenie dla dwóch osób poproszę... - oznajmił zabawnym tonem , po czym opuścił mieszkanie.

~~♥♥~~

 I potem, po jakimś czasie ... dużo później nadejdzie moment w którym zostaniesz sama.. z dziurą jak po kuli. I możesz wlać w tę dziurę bardzo dużo, mnóstwo cudzych ciał, substancji i głosów, ale nie wypełnisz, nie zamkniesz, nie zabetonujesz , ponieważ zabraknie Ci jednego elementu jako fundamentu Twojego życia. Bez Niego nie zbudujesz nic ... ba! Nawet nie zaczniesz swojej budowy , bo to stanie się nie możliwe ...
- Obiecujesz , że już nic więcej złego Nas nie spotka? - uśmiechnięta szatynka wtulona w tors jednego z Austriackich skoczków zapoczątkowała jedną z trudniejszych dla Niej , ale bardzo ważną rozmowę.
- Obiecać Ci tego nie mogę , ale zrobię wszystko , żebyś była przy moim boku szczęśliwa... - oznajmił przyjaznym i spokojnym tonem głosu patrząc w wypełnione ciepłem zielone tęczówki dziewczyny , której głowa spoczywała na jego kolanach.
- Nie marzę o niczym innym Gregor... - Ann rozpromieniała się niemal natychmiast pod wpływem zapewnień szatyna , które były dla Niej motywem budującym ... iskierką nadziei na lepsze jutro , którego tak bardzo się obawiała.
- Kocham Cię , wiesz? - mimika twarzy Schlierenzauera uległa diametralnej zmianie, Tak ważne dla Niego słowa , wypowiedział z widoczną niepewnością i strachem przed usłyszeniem odpowiedzi. Jego czekoladowe tęczówki spoczęły na oczach Ann domagając się szczerej odpowiedzi.
- Kocham Cię o wiele bardziej ... - szepnęła szatynka składając na wargach Tyrolczyka namiętny , pełen uczuć i emocji pocałunek , który zapoczątkował przyjemne zakończenie wieczoru.
Ludzie zostawiają ślady w miejscach, którymi przechodzą, tak samo jak wciąż odnawiają swą skórę, nie zauważając tego. Nieważne jak drastyczna była przemiana i jak wyczerpujące sprzątanie pustego domu. Choćby podłogi pachniały woskiem, a ściany zostały wybielone, uważne oko wyczyta z nich pewną historię.

-------------------------------------------------
Kochane, dziękujemy za słowa wsparcia pod poprzednim rozdziałem. Nie jest to żadną tajemnicą, że każde słowo, którym się z nami dzielicie, jest nie tylko zastrzykiem motywacji, lecz także uśmiechem na naszych twarzach. Dziękujemy! ♥ Teraz czekamy na Wasze opinie odnośnie tego rozdziału. Mamy głęboką nadzieję, że Wam się spodoba. ♥

8 komentarzy:

  1. Ja tylko czekam aż Thomas wywinie jakiś numer na tym ślubie. I doczekać się nie mogę :D
    Buziole :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale że aż ślub? To się porobiło!
    Za sprawą Thomasa to raczej nie będzie spokojna ceremonia. No chyba, że w ogóle do niej nie dojdzie z innych powodów..

    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. O Matko i Córko!?!?!?
    Ślub?!
    Może w głowie Morgensterna układa się jakiś niecny plan co do zakłócenia w jakikolwiek sposób tego wydarzenia, hmm?
    Przekonamy się już niedługo, więc nie pozostaje mi nic innego jak tylko czekać z niecierpliwością!

    PS Zapraszam do siebie www.kochaj-mnie-tak-jak-siatkowke.blogspot.com

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja już kompletnie nie ogarniam ich zachowania. Thomas cały czas krąży wokół Vann i Manuela. Próbuje ją odzyskać, udowodnić, że nadal ją kocha? Ale czy on naprawdę darzy ją uczuciem, czy chce tylko pokazać, że to on bardziej na nią zasługuje? To przy Manu dziewczyna jest szczęśliwa mimo, że go nie kocha tak jak powinno się kochać faceta, z którym zdecydowało się wziąć ślub.
    Jestem przekonana, że Thomas coś wywinie na tym ślubie. Ale hm, obym się jednak myliła, co do tego.
    Dobrze, że chociaż Ann i Gregor postanowili do siebie wrócić i spróbować jeszcze raz ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Bądźcie z nas dumne :) Nadrobiłyśmy wszystkie rozdziały, więc teraz będziemy już na bieżąco.
    Cieszymy się, że Ann i Gregor znów są razem. Mamy nadzieję, że tym razem wszystko się im ułoży i będą szczęśliwi :)
    Ślub? O jaaaa.... Kiedy Vann spytała Manuela czy wezmą ślub to myślałyśmy, że to tylko żart. A jednak. Ciekawe, czy Thomas coś wywinie na tym ślubie. I ogłaszamy, że po tym rozdziale wpisujemy się do Drużyny Manuela. Vann jest przy nim szczęśliwa i jednak w głebi naszych serc wierzymy, że Vanessa go kocha.
    Ach. I jeszcze czekamy na wyjaśnienie sprawy z chorobą Vann... ONA NIE MOŻE UMRZEĆ, SŁYSZYCIE?!
    Pozdowienia, Milka i Molly ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. *SPAMIK*

    http://let---it---go.blogspot.com/2014/08/xix-czesc-ii.html - zapraszam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Spam*
    http://kochaj-mnie-tak-jak-siatkowke.blogspot.com/2014/08/pchaj-bartus-pchaj.html

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozmowa Manuela i Thomasa zawiała moim sposobem myślenia i patrzenia na Morgensterna... Czy on naprawdę potrafiłby tak zwrócić się do Manu ? Dobrego , przyjaznego o kochanego Manuela? To nie możliwe po prostu.
    Jestem w szoku. Kompletnym ...
    Widać co z człowiekiem robi rywalizacja...
    All.

    OdpowiedzUsuń