Kiedy wszystko zmierza do końca, świat wciąż się kręci…
~~♥♥~~
Jeśli bardzo czegoś chcemy, to nie oznacza, że musimy to dostać. A jeśli już to dostaniemy, nie do końca może to być piękne jak sobie to wyobrażaliśmy. Życie nie jest kolorowe. Barwy są w nim bardzo kruche. Nietrwałe. Rzadko spotykane. Jeśli coś jest nam dane od tak po prostu, nigdy nie obędzie się to bez większych konsekwencji. Jeżeli coś zdobędziemy za łatwo, skutki tego są widoczne w życiu codziennym gołym okiem. Życie nie zastosowało także innych zasad wobec Niego. Darem od losu było spotkanie Ann. Później ich znajomość rozwinęła się głównie pod Jego wpływem. Czuł, że naciska. Nie Dasze wielu szans wyboru Ann, lecz w Jego oczach było to całkowicie uzasadnione. Słuszne. Niepokojące i komplikujące wiele spraw mogły być kontakty Ann z Nico. Byli blisko. Zbyt blisko niż On na to chciał pozwolić. Tak, zazdrość miotała Jego ciałem, lecz nie mógł pozwolić by tak skrajne uczucie przesłaniało mu życie.
-Ann, sądzę, że musimy porozmawiać- odezwał się nadąsany, mając poczucie, że wzbiera się w Nim trudny do okiełznania gniew. Wszystko pogarszał również stały dystans, który miała do Niego Polka. Pogodzenie się z tym, graniczyłoby z cudem. Musiał zareagować, by później nie patrzeć jak Ann oddala się coraz bardziej od Niego, brnąc coraz dalej w sidła zasadzone przez Rosberga.
Siedząc na kanapie w swoim mieszkaniu siliła się na sztuczny uśmiech słysząc prośbę ze strony Austriaka.... Swoje spojrzenie po krótkiej chwili skierowała na jego sylwetkę nie mając w tym żadnego ukrytego celu. Czy domyślała się co może okazać się tematem przewodnim rozmowy? Owszem. Od kilkunastu dni rozmów o podobnej treści nie było końca , chociaż jej zdaniem żadna z nich nie była na tyle uzasadniona , aby się nią w jakikolwiek sposób przejąć. - Prosiłam , żebyś się tak do mnie nie zwracał, tak trudno zapamiętać jedno słowo? Emm? - odrzekła wstając z zajmowanego wcześniej miejsca. - O co chodzi tym razem Gregor ?
-Po pierwsze, masz na imię Ann. Nie będę robił z Ciebie człowieka, którym nie jesteś- warknął drażliwie, czując, że Jego odraza do imienia ‘Emma’ jedynie z dnia na dzień narasta. Emmą mógł być ktoś inny. Reszta była mało ważna. Jednakże, Jego Ann, miała być tą samą uroczą, zielonooką szatynką, którą poznał w Zakopanem. W takiej Ann się zakochał i przy takiej chciał umrzeć.- Po drugie, nie będę owijał w bawełnę. Masz zerwać wszystkie kontakty z Nico.
- Ty chyba sobie żartujesz? - zareagowała natychmiast , analizując słowa wypowiedziane przez Schlierenzauera. - Jedyne co łączy mnie z Ann to Ty Gregor , a jak widać to i tak niewiele... - dopowiedziała odbiegając od tematu Nico Rosberga , na temat którego miała już dość rozmów.
-Mylisz się- powiedział, nie odbierając swojemu głosowi kąśliwego charakteru.- Ann ma wszystko. Emma nic oprócz tego Nico, więc o czym tu rozmawiamy?- szatyn z wyraźną niechęcią wypowiedział imię Rosberga, które coraz częściej pojawiało się w Jego koszmarach jak i strachach. Był głównym zagrożeniem, które szybko trzeba było unicestwić.
Zarzuty , które każdego dnia docierały do jej umysłu wydzierały w jej wnętrzu wystarczającą ranę , aby ta nie poddała się zaczynając krwawić. Każde słowo Gregora sypało sól na jej rany , raniąc... Trudne do pojęcia , ale jakże realne. Chciała żeby wszystko się ułożyło , żeby każdy dzień u boku Gregora był dniem szczęśliwym , ale tak się nie działo tym bardziej , iż sprawy nie ułatwiały codzienne rozmowy z Nico , który doskonale sprawdzał się w roli przyjaciela , któremu szatyn zwyczajnie nie odpowiada , który mu wadzi w wizji jaką przygotował dla siebie i Emmy.
- Mam tego dość Gregor , rozumiesz?! - krzyknęła patrząc wprost w czekoladowe tęczówki skoczka. - O niczym innym nie rozmawiamy jak o Nico , ciągle coś jest nie tak .. Każde moje zachowanie krytykujesz , a o swobodnych wypowiedziach z mojej strony nie ma nawet mowy .. Ja nie chce tak dłużej żyć!
-Dlatego ja chcę wszystko Ci ułatwić- założył ręce na piersi, nie wiedząc o co zamieszanie robi Polka. W Jego oczach kalkulacja była prosta do granic możliwości. Brak kontaktów Ann z Nico, będzie równoznaczny z ich szczęściem. Jeśli z życia Polki zniknie Rosberg, dopiero wtedy będą mogli budować swój związek cegiełka po cegiełce.- Pożegnaj się z Nico i wszystkie kłopoty znikną w kąt.
- Pożegnam się z Tobą i wszystkie moje kłopoty odejdą w kąt... - oznajmiła nie do końca świadoma swoich słów , które dopiero po chwili zaczęła dosadnie przyswajać , lecz było już za późno na ich cofnięcie , gdyż ujrzały one światło dzienne... Nie myślała tak , a na pewno nie do końca podzielała wypowiedziane słowa. Dość często zastanawiała się czy nie popełniła błędu wracając do życia jako Ann , ale nigdy nie żałowała spotkania na swojej drodze Gregora... Więc właściwie dlaczego wypowiadała słowa , których sensu nie potwierdzała? Bezsilność?
-Wtedy znowu nie będziesz wiedziała kim jesteś, a z nikim nie będzie Ci tak dobrze jak ze mną- wycedził przez zaciśnięte zęby, czując, że stoi na skraju wytrzymałości, a co najgorsze lek na zacięcie postrzępionym ostrzem, które były słowa Ann, nie istniał.- Zastanawiaj się zatem nad słowami, które wypowiesz, żabko- szybko bijące serce, swym dudnieniem wewnątrz Niego, zakłócało zdrowe myśli, w których pokładał nadzieje na wybrnięcie z tej beznadziejnej sytuacji, do której był zmuszony dopuścić.
- Powiem Ci po raz ostatni i powtarzać nie będę.. - postać Ann wyraźnie przylgnęła do sylwetki Austriaka w celu przekazania swoich myśli jak najdogłębniej było to możliwe. - Nie zrezygnuję z kontaktów z Nico , bo nie widzę w spotkaniach z Nim niczego co mogłoby Nam zagrażać. - oznajmiła składając delikatny całus na czubku nosa Tyrolczyka.
-On Nam przeszkadza- oznajmił skwaszony, jednocześnie nie wzruszony czynami bądź nawet zapewnieniami ze strony Polki. Dalsze pozwalanie bycia blisko osobie, którą był Nico, mogło wszystko zepsuć. Wszystkiemu zagrozić. Jak miał dostatecznie dobrze wytłumaczyć Polce, że chce jedynie zabrać Ją z ciemności do światła? Bo wierzył w Nią. Wierzył w siebie. Wierzył w ich miłość.- Dłużej tego nie zniosę. Musisz z Niego zrezygnować, Ann- powiedział stanowczo, lecz w nieco spokojniejszy sposób niż wcześniej.
- Nie przeszkadza Schlierie , Ty sobie to zwyczajnie wmawiasz... - oznajmiła łagodnie , próbując nie pozwolić się sprowokować , nie dać pozwolenia na włączenie się do gry emocji , co dosadnie zaburzyłoby grunt pod jej stopami. -Podaj mi chociaż jedną rzecz w której Nico Ci przeszkadza ... - domagała się nie spuszczając wzroku z twarzy Gregora.
-Trzymasz Go bliżej siebie, niż mnie- odparł bez skrępowania. W głowie rodziły się pytania, na które nie znał odpowiedzi. Dlaczego Ann ciągle chce podążać ciągle najprostszą drogą? Czemu dąży do zdmuchnięcia świecy ich związku, niż do zbierania wewnętrznych sił w sobie? Silnej woli i samozaparcia. Tego wymagał od ich dwójki. Szatyn to posiadał, jednak czy Ann również?
- Wiesz , że przesadzasz prawda? - Ann spojrzała na szatyna wzrokiem, który przepełniony był smutkiem. - Nie potrafisz mi zaufać Gregor , tylko ja nie potrafię zrozumieć dlaczego tak jest ? Dlaczego wszystko czego bym sie nie podjęła jest złe... każdy człowiek w moim otoczeniu też jest nie dość doskonały , abym mogła utrzymywać z Nim kontakt ... - słowa zalegające na dnie serca polki ujrzały światło dzienne odkrywając swoją tajemnicę... - Ciągle tylko Ty , Vanessa i Thomas ... - dopowiedziała z wyrzutem.
-Mówisz jakby posiadanie przyjaciół i partnera było czymś złym- wyrzucił pełnym nie dowierzania głosem. Tak samo również patrzył na Polkę, jakby chciał upewnić się prawdziwości słów wypowiadanych przez szatynkę. Nigdy nie pomyślałby, że Ann może nawiązać z kimś bardziej wartościową więź, niż ta, która łączyła ich czwórkę. Byli w pewnym sensie rodziną. Skromną i bez więzów krwi, lecz nie to jest w rodzinie najważniejsze. Najistotniejszą rolę spełnia zaufanie drugiej osobie, bliskość w każdym aspekcie życia, odpowiadająca stosownie do kontaktów, które utrzymują. Rodzina. Coś, co najważniejsze w życiu. Często ważniejsze nawet niż miłość…- Chcesz powiedzieć, że wolisz Nico od Naszej czwórki?- spytał, marszcząc brwi.
- I widzisz?! Znów wszystko przekręcasz!- krzyknęła podirytowana mierząc swoim złowrogim wzrokiem sylwetkę Schlierenzauera. - Nie powiedziałam , że Nico jest najważniejszy , że się dla mnie nie liczycie , ale przecież oczywiście Gregor Schlierenzauer wie wszystko najlepiej! Mam Cię dość! - pisk , który Ann z siebie wydobyła bym czymś podobnym do okazywania bezsilności , bezradności w dalszych konwersacjach... - Wyjdź stąd lepiej ... - zaczęła , lecz przerwał jej dzwoniący telefon wskazujący połączenie od Rosberga.
-W ostatnim czasie mam wrażenie, że myślisz tylko o sobie i o tym Twoim Nico!- wrzasnął, zerkając ukradkiem na dzwoniący telefon Ann, który zwinnym, szybkim ruchem wyrwał Jej z rąk.- Może ja mam sobie z Nim porozmawiać?!- nadal krzyczał, czując, że panowanie nad Nim w całości przejmują skrajne emocje, które najczęściej okazują się być złymi doradcami.- On myśli tylko nad tym na co Cię złapać! Jeśli liczysz na przyjaźń z Jego strony, robisz sobie tylko nadzieje!- nie wytrzymując wezbranych fal emocji, rzucił telefonem komórkowym Ann o podłogę, chcąc podkreślić, że jest w stanie posunąć się do wszystkiego. Dla Niej. Dla siebie. Dla Nich.
- Ty się dobrze czujesz?! - wrzasnęła pochylając się nad urządzeniem , które roztrzaskało sie na kilka drobnych części... Jej umysł aż wrzał od napływających emocji , od niechcianych uczuć , które bała się wypowiedzieć , a które wyraźnie odczuwała. - Wyjdź stąd , proszę... - powiedziała nieco spokojniej trzymając telefon w swoich dłoniach... Czasami wydaje się Nam ,że osoba która jest tak znacząco blisko naszego serca nie może popełnić żadnego błędu , nie może zranić zadając Nam ból , a jednak ? Każdy dzień z Gregorem takowym bólem był. Wypełniony kłamstwami , oszustwami , sztuczną wizją związku , w którą Ann nie potrafiła uwierzyć... Wizją , którą Gregor wyraźnie ubarwiał , a Nico znacząco rozwiewał ...
- To dzięki Nico Nas związek jeszcze trwa! Gdyby nie on chwili bym z Tobą nie wytrzymała! - dodała nieco oschlej kierując się do sypialni.
-Widzisz? Kolejna rzecz, którą próbuje Ci wmówić!- nadal krzyczał, niewzruszony na żadne słowa Ann. To On miał rację. To On musi chronić ich związek przed złem na świecie. To wszystko leży tylko w Jego rękach. Dokładnie tak wyglądało Jego myślenie, postrzegania danej sytuacji. Nic dziwnego, że za wszelką cenę starał się wpoić i przekazać to myślenie szatynce. Dlaczego tak często nie zauważamy własnych błędów? Czemu większa wolność innych, bliskich naszemu sercu, tak często wzbudza w nas przerażenie do tego stopnia, że wstępuje w nas całkowicie kto inny?- Próbuje wmówić Ci, że to On jest ‘tym dobrym’. Ludzie potrafią być bardziej cwani, niż Ci się wydaje, Ann! Żądam zatem, żebyś skończyła z Rosbergiem raz na zawsze!
- Zarzucasz mi kontakty z Nico , a Sandra , Sylwia to kto? Koleżanki z którymi nic nigdy Cię nie łączyło? - odwróciła się patrząc wyczekująco na szatyna. .. Nie miała konkretnych dowodów na zapomnianą przeszłość , ale czuła że obie blondynki nie są obojętne dla Austriaka ... Starała się o tym nie myśleć , ale z każdym dniem było to coraz trudniejsze za sprawą Rosberga , który każdorazowo starał się dostarczyć Ann nowych nowinek na temat Gregora i jego przeszłości.
-Jakbyś nie zauważyła, nie mam kontaktu z Sandrą- powiedział stanowczo, czując, że może powoli doprowadzać do tego, że zabije się własną bronią oraz wpadnie do zasadzonych przez siebie sideł.- Jednakże, zerwałem z Nią kontakty, bo mnie o to prosiłaś!- wyrzucił, jakby chcąc zmyć z siebie wszystkie winy i oskarżenia.- Na Sylvię niestety nic nie poradzę, bo jestem zmuszony z Nią pracować. Chyba, że życzysz sobie, abym skończył skakać?- powiedział dobitnie, chcąc dokładnie zaznaczyć Ann, że dla Niej byłby zdolny do wszystkiego.
- Nie udawaj świętego Schlierenzauer , bo daję sobie rękę uciąć , że takowy nie jesteś! - wrzasnęła coraz bardziej podirytowana ciągłymi wywodami Austriaka. - Skoro , aż tyle dla mnie robisz , to po co w ogóle ze mną jesteś , tylko się poświęcasz , a jak widać w załączonym i przedstawionym przez Ciebie obrazku ja nie daję Ci zupełnie nic , więc?! - dokładnie takie poczucie miotało duszą i ciałem Ann. Okazywała swoje uczucia jak najlepiej potrafiła , ale czy robiła to dosadnie dobrze? Jak widać , nie. Może powinna postarać się o wiele bardziej niżeli robiła to do tej pory , a może zwyczajnie powinna odpuścić dając sobie i Gregorowi szansę na miłość od zupełnie obcych ludzi?
-Twoją miłość, do cholery!- wrzasnął tak głośno, na ile pozwalały mu na to płuca. Nigdy nie oczekiwał niczego od Ann więcej niż miłości i chociaż małych tego dowodów. Słowa są niczym. Słowa rzucać można na wiatr. Jedynie czyny o czymś świadczą.- Czy Ty naprawdę niw widzisz, że ja Cię kocham?! Co mam robić, żeby Ci to w końcu wytłumaczyć?!- bezradność. Tylko to obrazowały Jego wrzaski. Znalazł się nagle jakby w potrzasku. Wszędzie było ciemno, a ból w klatce piersiowej jedynie narastał.
- Gregor , bo Ty nie wiesz wszystkiego ... - nadszedł czas prawdy ze strony szatynki , czas słów które musiały ujrzeć światło dzienne , bo nieważne jak bardzo bolesna jest prawda , należy ją przekazać , obwieścić ważnym dla Nas ludziom , aby i Nam samym i Im jako tym najważniejszym żylo się lepiej. - Bo ja ... - zaczęła zacinając się co pół słowa mając wrażenie , że Gregor nie do końca zrozumie jej wypowiedź... - Ja i Nico jesteśmy małżeństwem Gregor.. - dodała ciszej , a po jej bladym policzku spłynęła łza. Filary życia Ann , a może i Emmy rozstąpiły się , by pokazać Gregorowi jak ważna staje się z czasem szczerość.
Świat jakby zniknął. Wszystko wokoło wirowało, przyprawiając Go jedynie o mdłości. Życie w tej chwili przybrało tępo szalonego biegu, któremu On nie potrafił sprostać. Ukrył twarz w dłoniach, po czym spojrzał pustym, wypranym z uczuć wzrokiem na Polkę. Chciał coś wydusić z siebie. Wszystko, by tylko przerwać tę ciszę, lecz na nic. On nie umiał. Nie teraz. Nie w tej chwili. Jedynie patrzył nadal na szatynkę, oczekując od Niej, by coś powiedziała. Wyjaśniła. Powiedziała, że to żart… Bo przecież On miał być tym jedynym. To On miał podążać za Ann, gdziekolwiek by nie była…
Prawda , która znów niechętnie ją odwiedza. Co noc panuje w niej pustka. Cztery ściany, tłum ludzi i ona sama z własnymi myślami, w których od dłuższego czasu się gubiła. Choć chciała określić, co tak naprawdę czuła, to nie potrafiła skupić się konkretnie na jednej rzeczy. Dopadała ją obojętność, która z każdą chwilą była coraz bardziej drażniąca, a przede wszystkim uciążliwa. Panująca pustka w jej życiu, potrafiła skłonić ją do najodważniejszych kroków , których zapewne nigdy by się nie dopuściła ... Pustka, której nie potrafiła dokładnie określić i nazwać. Pustka, która z czasem zaczęła niszczyć Ann. - Nie miałam innego wyjścia Gregor , wtedy to wydawało się być dla mnie jedynym racjonalnym wyjściem , by nie pogubić się w swoim nowym życiu... - zaczęła swoje wyjaśnienia patrząc z przerażeniem w czekoladowe tęczówki skoczka , którego tak bardzo było jej żal, a którego jeszcze przed kilkoma chwilami nie chciała widzieć... - Tamtego dnia w Austrii , gdy podszedłeś do mnie po raz pierwszy cała moja definicja szczęścia runęła wraz z Twoim pojawieniem się , dlatego nie chciałam utrzymywać z Tobą żadnych kontaktów , właśnie dlatego tak bardzo broniłam się przed poznaniem swojej przeszłości , bo ja już miałam swoją przeszłość ... Przeszłość budowaną u boku Nico. Przeszłość i przyszłość jako Emma Rosberg. - zakończyła kładąc swoją drobną dłoń na ramieniu Austriaka.
Nigdy nie należy się poddawać. Choćby brakowało już sił. Nigdy! Bo zawsze trzeba mieć świadomość, że tam, gdzieś daleko, na dalszej drodze naszego życia, czeka szczęście, o które warto było powalczyć.- W takim razie po co ze mną byłaś skoro jesteś mężatką?- odsunął się gwałtownie, oswobadzając się spod dotyku szatynki. Potrzebował miłości Ann oraz prawdziwych uczuć w życiu na co dzień, lecz czy nie lepiej nie mieć nic, niż mieć coś na niby? Jedyne co pozostaje to wierzyć w to, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Że nawet wyrządzając nam krzywdę, jest w tym jakiś cel. Żaden związek nie jest stratą czasu. Nawet jeśli nie dostaniemy tego, czego chcemy i pragniemy, dowiadujemy się prawdy o samych sobie. Tego, czego nie chcemy, czego nie lubimy w ludziach i życiu codzienny, a co za tym idzie, zyskujemy szansę na to, że w przyszłości unikniemy tych błędów, bogatsi o nowe doświadczenie i wiedzę o ludziach, życiu, jak i poznamy samych siebie, w tym reakcje i siłę podczas kryzysowych sytuacji.
- Chciałeś tego , chociaż wiedziałeś , że mam na ten temat inne zdanie... - zaczęła mając w swej głowie wszystkie ze scen , w których Gregor nalegał na powtórne wstąpienie w związek , na odbudowanie więzi i kontaktów. A Ann ? Szatynka z czasem przestała protestować czując , że jej uczucia względem szatyna są czymś dla Niej samej wyjątkowym , czymś co w odróżniało się wyraźnie od uczuć , które żywiła do Nico Rosberga. - Przepraszam .. - szepnęła próbując nawiązać bliższy kontakt z ciałem skoczka.
W związkach nigdy nie jest łatwo. Bywają kłótnie, w których każda ze stron pragnie uszargać jak najwięcej dla siebie. Ciche dni, podczas których żadne z zakochanych nie chce przełamać wszechobecnej ciszy, by podkreślić swą niezależność. Niezliczone są chwile zwątpienia, kiedy ma się ochotę po prostu rzucić wszystko w kąt, nie przejmując się niczym. Nie myśląc… Przychodzi jednak czas, kiedy świadomość, jak bardzo kocha się drugą osobę i mimo wszystkich kłód rzucanych pod nogi przez los, mimo tego co inni będą mówić za plecami, nadal pragnie się być z ukochaną osobą, gdyż tylko przy tej jednej osobie możemy być naprawdę szczęśliwi… Ale małżeństwo? Czy to nie za dużo? Jak miał czuć się z myślą, że zmusił do czegoś Ann?- Nie dotykaj mnie- syknął, odsuwając się od Polki.- Wcale Cię nie rozumiem… Przez to wszystko chcesz powiedzieć, że jestem Twoim kochankiem, tak? Tą drugą opcją, którą wykorzystujesz do poznania własnej przeszłości?- prawda zadawała coraz boleśniejsze ciosy sercu, którego bicie zniknęło gdzieś w gąszczu nieposkładanych myśli, wirujących w głowie chłopaka.
- Nie traktowałam Cię nigdy jak kochanka , byłeś raczej kimś w rodzaju ...- głos Ann wyraźnie zadrżał pod wpływem niechęci , której doświadczyła ze strony Gregora , niechęci którą doskonale rozumiała , lecz z którą ciężko było się jej pogodzić mimo iż sama nie okazywała swoich uczuć względem jego osoby... - Przyjaciela... - oznajmiła półszeptem nie zaszczycając szatyna nawet jednym kródkim spojrzeniem. Powód? Było jej wstyd za swoje zachowanie ... Ubolewała nad tym , że pomimo najszczerszych chęci szczęścia dla Tyrolczyka , dotkliwie potrafiła Go zranić.
-Kim Ty w ogóle jesteś?! Kim jest Twój Nico, który na to wszystko pozwala?!- przyjaciel… Czy można spragnionemu proponować chleb? Zabolało. Sam nie wiedział co bardziej. Wszystko bolało. Serce tego nie zniosło… Jakby przestał je czuć… A może gdyby powiedział Jej jak strasznie mu na Niej zależy, jak strasznie za Nią tęskni, jak strasznie nie może sobie bez Niej poradzić, zmieni zdanie? Powiedziałaby w końcu, że On jest dla Niej wszystkim? Może… Szkoda tylko, że nikogo nie da zmusić się do miłości oraz że nie liczy się miłość jednej ze stron…
- Wiem , że Cię zraniłam , ale poniekąd sam do tego doprowadziłeś Gregor ... - po policzku szatynki spłynęły łzy , których nie potrafiła już ukrywać. Wraz z Nimi pozwoliła na upływ zbędnych emocji z jej umysłu ... - Przepraszam Cię , naprawdę jest mi przykro... - szeptała wpatrzona w jeden punkt ... wszędzie , byle nie natknąć się na spojrzenie Austriaka.
-Teraz wmawiaj mi, że to moja wina- zaśmiał się niewesoło, klaszcząc ironicznie w swe dłonie dla uznania wyczynów Polki. Zawsze myślał, że Ann będzie Jego. Zawsze. Nigdy nie tracił nadziei, nawet wtedy, gdy przepadła jak kamień w wodę. Inni mówili, że nie powinien tak bardzo się angażować. Żeby cieszył się życiem, a nie ciągle przejmował jedną osobą, z którą jutro zawsze jest niepewne. Jak widać, mieli rację… Dopiero teraz to zrozumiał. Tak późno. Za późno. Już się zakochał.- Gdybyś nie kłamała…- nie dokończył. Nie potrafił wypuścić ze swojego gardła tych kilka słów.- Stałaś się potworem…- dopowiedział ledwo słyszalnie.
Zabolało. Jedno konkretne określenie , a jej świat przestał istnieć w jednej sekundzie. Powód?
Nawet jeżeli robimy coś niezgodnie ze swoimi odczuciami , przeciw samemu sobie , a robimy to raniąc drugą osobą mamy nadzieję.
Drobną , kruchą , ale jednak nadzieję , że pomimo tych wszystkich krzywd ukochana osoba Nas zrozumie, dołoży wszelkich sił mimo , że będzie to dla Niej cholernie trudne. Stało się jednak inaczej. Pogarda jaka przemawiała przez ciało i słowa , którymi posługiwał się Gregor była nie do zniesienia , nawet wtedy gdy Ann wiedziała że ma rację , że to do czego dopuściła się zatajając prawdę jest godna niemalże wszystkich negatywnych uczuć tego świata.- Wybacz , że pojawiłam się w Twoim życiu ponownie.- wyszeptała wybiegając z mieszkania pokryta jedynie kolejnymi falami łez.
-Po co udawałaś? Skoro miałaś męża, trzeba było powiedzieć od razu. Uwierz nie nękałbym żonatej…- powiedział z wyrzutem, patrząc w swe dłonie. Bo są pożegnania, na które nigdy nie nadejdzie właściwy czas. A Jego pożegnanie z Ann właśnie wybiło. Są słowa, które wywoływać będą oceany łez w ukryciu, gdyż na jaw nie będziemy mogli ich wypuścić. Jest Ann, która na samą myśl, będzie wywoływać w Jego głowie lawinę wspomnień, która zasypie wszystkie myśli, wzbraniające się przed uczuciem, które do Niej żywi…
Jak mogłaby przeprosić? Jak pokonać mur , który powstał tak nagle pomiędzy Nią a Gregorem ... Jak się zachować , aby nie spowodować kolejnych nieporozumień , które tak ciężko będzie wyjaśnić. Pozostało milczenie. Ale czy nie jest tak , że milczeniem również możemy zadać ból ? Gdy się milczy sytuacja staje się jasna, czasami zbyt jasna...
Idąc przed siebie , niezauważalnie przemykając przez tłumy mijających ją ludzi nie miała pojęcia dokąd się udać , ale to nie było już ważne ...
-Teraz głos straciłaś? Niedawno pamięć, teraz głos…- bąknął, słysząc w odpowiedzi na własne pytanie jedynie ciszę. Każde słowo mogło być przecież zaprzeczeniem Jej wcześniejszych słów. Uspokojeniem Jego zrozpaczonej duszy. Przywróceniem bicia serca. Nie pozostawienia Ann tylko we wspomnieniach. Tworach, które powracając, uczynniają najgorzej. Lecz od nich nie da się odciąć. One nie dają żyć ludziom. Rozkładają duszę człowieka. Kwestią czasu jest, zanim potrzebna będzie nam pomoc. Oby jednak nie okazało się za późno…
- A Ty dokąd?- poderwał się, widząc, że Polka coraz bardziej się oddala.- Sądzisz, że nie należą mi się wyjaśnienia?- co chciał wiedzieć? Sam dokładnie nie potrafił tego sprecyzować. Wymagał czegokolwiek, co rozjaśniłoby Jego myśli. Nie pozostawiło niewyjaśnionych spraw, które ciągnąć będą się za Nim długi czas po tym, kiedy Ann stanie się jedynie wspomnieniem…
Tak bardzo bała się kolejnych pytań , kolejnych odpowiedzi których po części sama nie znała... Nie potrafiła odpowiedzieć racjonalnie co kierowało Nią w danym momencie , dlaczego jej postępowanie było takie a nie inne... A jednak musiała. - Wyjaśnienia czego ? Wszystko Ci już powiedziałam Gregor... - przemówiła szeptem ocierając kolejno spływające łzy.
-Ja nadal nie rozumiem czemu się ze mną spotykałaś- powiedział twardo, nie kryjąc, głęboko ukrytych w sobie urazów. Chciał wiedzieć. Wszystko w dokładnych szczegółach, by zrozumieć Jej postępowanie. Owszem, sama wiedza to czasem za mało. By przynosiła ze sobą jakieś owoce, należy wdrążać Ją w życie. A kiedy On będzie wiedział, cierpienie będzie mniejsze. Będzie miał chęci, by próbować składać kolejne elementy swojego życia w całość. Jednakże… Chęci czasem to za mało… By coś osiągnąć, należy działać.a
- Popełniłam błąd , wybacz... - oznajmiła jednym krótkim zdaniem chcąc uciec od nękających ją wyrzutów sumienia , od bólu który z każdą chwilą narastał. Z chwilą kolejnych słów padających z ust szatyna. - Nie cofnę czasu Gregor chociaż bardzo bym chciała... - czy postąpiłaby podobnie? Wyszłaby za mąż bez miłości , jedynie z przywiązania? Tak. Tutaj nie miała wątpliwości. Gregor i oszustwa , których się dopuściła w jego przypadku.. Tam należałoby szukać możliwości odwrotu , powtórnego przeżycia , lecz nie jest to możliwe.
- Po co mnie zwodziłaś?! Po co robiłaś mi tę cholerną nadzieję?! Czemu pozwoliłaś angażować się z dnia na dzień coraz bardziej?!- nawet nie zdołał zauważyć momentu, kiedy Jego głos przerodził się w krzyk. Krzyk rozpaczy i paniki, która była jedną z uczuć, które potrafił w sobie rozróżnić. Zanim się obejrzał, stał się ogromnym, chodzącym znakiem zapytania, który nie potrafił stąpać po stabilnym podłożu.
- Bo z każdym dniem zależało mi na Tobie coraz bardziej ... - wrzasnęła nie mając już siły ukrywać swoich uczuć . Prawdziwych , szczerych. - Wiem , że to brzmi niedorzecznie i niewiarygodnie dla Ciebie , ale pokochałam Cię na nowo Gregor , a to było czymś niezrozumiałym dla Nico... - próbowała wytłumaczyć , wiedząc że z każdym wypowiedzianym słowem pogrąża się coraz bardziej w oczach Austriaka.
-Ty mnie co?- patrzył na Polkę okrągłymi ze zdziwienia oczyma, nie mogąc przyswoić słów wypowiedzianych przez szatynkę. Czyżby nadzieja ponownie została ponownie wlana do Jego obumarłego serca? Na duszy poczuł parzące ciepło, które z każdą chwilą zwłoki potwierdzenia swych słów przez Ann dokuczało coraz bardziej.- Ja już Cię wcale nie rozumiem, dziewczyno…- westchnął bezsilnie.
- Kocham Cię Gregor...- wyszeptała po czym niemalże natychmiast przywarła swoją sylwetką do postaci Austriaka składając na jego ustach delikatny , a zarazem przepełniony uczuciami pocałunek , którym chciała pokazać jak bardzo jej uczucia są prawdziwe , jak wiele dla Niej znaczą chociaż nie potrafi tego okazać...- Kocham ... - dodała patrząc w czekoladowe tęczówki , w których mieścił się jej świat , radość i szczęście , których tak się obawiała , a których zarazem tak bardzo potrzebowała.
-I co z tym zrobimy?- odezwał się, niemiarowo wciągając powietrze do swych płuc. Jej pocałunek. Dotyk pełnych, aksamitnych ust były niczym zimna morska fala, która zgasiła palący ból. Szczerość wręcz wypływała z każdego ruchu, który wykonywała. Przede wszystkim spojrzenia, które czarowało każdym calem swych zielonych tęczówek. I właśnie takich momentach, zastanawiał się, dlaczego spośród milionów innych mężczyzn na tym globie, Ona zauważyła właśnie Jego. Tak pełnego wad i niedoskonałości…
- Nico zażądał , abym wróciła do Niemiec .. - powiedziała wtulając się w ciepłe ramiona skoczka , w których czuła się bezpieczna. To w ich ' ukryciu' chciała stawiać czoła przeciwnością losu , to z Nimi u boku chciała walczyć ... - Dopóki jestem jego żoną muszę przy Nim być ... - dopowiedziała nieco ciszej przymykając powieki. Myśl o tym , że czeka ją rozstanie z Gregorem była okrutnym następstwem jej błędów. Pomyłek za które czas najwyższy zapłacić.
-Jak długo będziesz Jego żoną?- zdołał wycedzić, gładząc delikatnie, lecz czule, Jej plecy. To Jej uśmiech. Jej dotyk. Zapach. Usta. Obecność. Sprawiły, że choć na chwilę poczuł smak szczęścia. Mimo że nie miał jeszcze pewności, czy pojawi się w Jego życiu, to już na zawsze będzie w Jego sercu. Mimo wszystko. I już na zawsze będzie o Niej myślał. Słyszał w głowie Jej głos. Tęsknił…
- Nie wiem Gregor ... - kolejna łza odnalazła swoją drogę na policzku Ann. Dobrze wiedziała co mówi , znała każde słowo które wypowiadał Rosberg , gdy tylko wspomniała o rozwodzie... Słowa , które mogłaby recytować z pamięci .. Utrwalone , bolesne , ale jakże możliwe do realizacji... - Nico nie da mi rozwodu. Dla Niego Nasz związek jest jeszcze do uratowania...
- Ty Ann chcesz tego rozwodu?- ujął Jej twarz w dłonie, czując, że Jego ciało przeszywają dreszcze. I mimo wszystko w Jego oczach znów zabłysła nadzieja, że kiedyś ponownie popatrzą sobie w oczy, na ustach składać będą czułe i pełne namiętności pocałunki, czując się tak cudownie, że nie będzie to realne…
...
~~♥♥~~
Skoro ludzie mają już to jedno życie podarowane przez los, powinni wykorzystać je jak najlepiej. Wiadome jest, że nigdy nie zrobi się tego w pełni, lecz próbować zawsze warto. Nawet trzeba. To obowiązek, by w dniu śmierci nie żałować. Niczego nie żałować… Patrzmy w oczy naszym słabością. Śmiejmy się do nich oraz z nich. Wybaczajmy błędy. Przynajmniej starajmy się. Odpuszczajmy, gdy coś nas niszczy od środka. Nie dopuśćmy do sytuacji, w której oddamy serce komuś, kto nie potrafi tego docenić. Zauważajmy tych, którym naprawdę na nas zależy…
-Witaj, Morgi- wymruczała do słuchawki telefonu, cwanie wykrzywiając swoje usta w kulawy uśmieszek.- Pamiętasz mnie, prawda? Mia. Ostatnie zgrupowanie. Dobrze się ze mną bawiłeś- mówiła dalej, czując, że w Jej serce napełnia się dziwnym ciepłem.
- Mia? - sam sobie zadał pytanie nie mając w głowie żadnego rozsądnego wytłumaczenia odebranego telefonu ... nie kojarząc nawet w najmniejszym stopniu imienia swojej rozmówczyni. Kompletna pusta , która dotyczy sfer w Naszym życiu , które uważamy za mało istotne , aby o Nich pamiętać i tak właśnie skwitowane zostało jego spotkanie z dziewczyną. - Co u Ciebie? - ciągnął sam nie wiedząc po co właściwie to robi , skoro wspomnienia o Austriaczce są nawet nie znikome... Ale taki już był. Nie chciał ranić osób trzecich swoim zachowaniem chociażby miał udawać , że wszystko wie i pamięta doskonale.
-Tęsknię- powiedziała sztucznym, udawanym, zawiedzionym głosem.- Kiedy się spotkamy? Trzeba to powtórzyć, kochanie- oznajmiła pewnie, nie spodziewając się jakichkolwiek sprzeciwów ze strony blondyna. Wieczór, który spędzili razem nadal został żywy w Jej głosie. Jego dotyk czuła na swoim ciele do dziś. W uszach słyszała ten sam czuły głos… Wszystko było żywe, wyraźne, do bólu realne w Jej głowie.
- Kochanie?! - niemalże krzyknął zagłębiając się w treść usłyszanych słów. - Przepraszam Cię , ale to chyba jakaś pomyłka , więc bądź tak miła i nie zabieraj mi więcej czasu , dobrze... - zażądał wiedząc już skąd może znać osobę będącą po drugiej stronie połączenia. Mia. Nic nie znacząca kobieta w jego życiu. Miła odmiana od nużących treningów... Zabawka? Nie. Kompanka do rozmowy , jakiej w tamtym okresie swojego życia potrzebował...
-Zapomniałeś już jak było Nam dobrze?- cwanym głosem, krok po kroku, osiągała swój cel. Powoli. Z umiarem. W opanowany sposób. Lecz dotrze do Niego. Kiedyś na pewno. Zbyt dużo faktów stało po Jej stronie. Kiedyś nawet Jej marzenia się spełnią. A spełnieniem ich będzie właśnie osoba, posiadająca nazwisko Morgenstern.- Byłeś wspaniały, Thom. Nie mogę o Tobie zapomnieć…
Gdyby mógł krzyczeć zrobiły to niemalże natychmiast. Gdyby mógł zakończyć połączenie nie zastanawiałby się ani sekundy... Ale nie. Niewyjaśnione sprawy należy dokładnie z zamierzonym rezultatem wyjaśnić , tym bardziej jeżeli ich przebieg tak dosadnie różni się w odbiorze z każdej z zainteresowanych stron. - Czy ja o czymś nie nie wiem ? - zaśmiał się podirytowany. - Przecież prócz rozmowy i kilku pocałunków i to zainicjowanych przez Ciebie do niczego między Nami nie doszło... - odpowiedział przejrzyście jak tylko potrafił , łudząc się , że kobieta jedynie przez nieuwagę zagalopowała się w swoich wyznaniach.
-Przecież mówiłeś mi jak bardzo jestem dla Ciebie ważna- przypomniała, nadal wspominając wieczór spędzony z blondynem. Teraz widziała jednak komplikacje. Zdała sobie sprawę, że nie wszystko będzie tak łatwo wyglądało, jak sobie to zaplanowała. Jednakże zdobędzie Go. Nie będzie patrzeć na konsekwencje.- Znalazłam Cię. Sama proszę o kontakt. Powinieneś być wdzięczy, Thom. Teraz nic nam nie przeszkodzi…
-Ty siebie słyszysz?! - nie potrafił już opanować emocji , które w Nim wręcz wrzały. Nie mógł słuchać słów , które były czymś wyssanym z palca... Ważna? To słowo odbijało się w jego umyśle niczym gumowy kauczuk , skutecznie uniemożliwiając racjonalne spojrzenie na pewne sprawy ... na zachowanie spokoju ... Najważniejsza była Vanessa. Od zawsze i na zawsze. Nie mogło być inaczej. Nigdy. - Jeżeli to wszystko co masz do powiedzenia to żegnam. - warknął chcąc zakończyć połączenie.
-Ja siebie słyszę. Szkoda jedynie, że Ty mnie nie…- ciągnęła dalej, nie tracąc pewności zdobycia swego celu z tonu własnego głosu.- Ciekawe, czy Twoja Vanessa zdoła mnie usłyszeć…- dopowiedziała, chcąc coraz bardziej wzbudzać swoim pojawieniem się w Jego życiu, Jego niepokój. Kiedy zmiękczy się swoją ofiarę, jest podatniejsza na dalsze ataki. Z Jej strony, niekoniecznie te złe, mające na celu Go dobić…
- Nie waż się poruszać tematu Vanessy , bo przestanę być tym Thomasem , którego niby znasz! - wrzasnął nie zdając sobie tak do końca z tego sprawy.
Bezsilność w stosunku do niemalże obcej osoby , grała główną rolę w tej niepotrzebnej nikomu konwersacji. Nie miał najmniejszego powodu , aby być miłym czy też wyrozumiałym ... Nie mógł utożsamić się z kłamstwami , które docierały do jego uszu. Doskonale pamiętał tamten wieczór , każde słowo , które nie przypominało w żaden sposób powielonych przez kobietę wypowiedzi. - Słuchaj! Jeżeli to co się wydarzyło na obozie odebrałaś jakoś dwuznacznie to wybacz , ale z mojej strony to były nic nie znaczące epizody , które nie zasługują nawet na miejsce w mojej pamięci ... - zakończył wyraźnie zdenerwowany.
-Kocham Cię, Thomasie- powiedziała szybko, nie reagując w żaden sposób na zdenerwowanie blondyna. W miłości najważniejsza jest cierpliwość. Cierpliwe poznawanie ukochanej osoby oraz siebie, gdy znajdujemy się blisko miłości życia. W szczególnie opracowanym przez Nią planie, cierpliwość odgrywała znaczącą rolę, zatem niewiele mogło Ją zaskoczyć.- Ona nie da Ci niczego, co mogę dać Ci ja!
- Słuchaj i staraj się zapamiętać , bo to już nie jest zabawne w żadnym stopniu. - zażądał nie ujmując z barwy swojego głosu złości oraz zdenerwowania. Krzyczał , choć wiedział że nie powinien. - Nie mam najmniejszej ochoty na słuchanie tych bzdur , które mi tutaj podsuwasz z każdą chwilą. To co było to było. Przeszłość rozumiesz? Nigdy niczego Ci nie obiecywałem , a tym bardziej nie dałem Ci powodów do tego co mi w tej chwili insynuujesz , więc grzecznie proszę , abyś rozłączyła się natychmiast , a co za tym idzie dała mi święty spokój , bo uwierz , że moja cierpliwość ma swoje granice! - warknął rozglądając się nerwowo po mieszkaniu.
-Kochanie, co Ty możesz?- zaśmiała się niewesoło.- Poza tym, obiecuję Ci, że już niedługo będziemy razem, naprawdę- powiedziała poważnie, wyrzucając ze swojego głosu jakikolwiek marzycielski charakter. Nawet łagodność i spokój nagle wyparowały. Sprawę związku z blondynem, traktowała nadzwyczaj poważnie. A co najważniejsze… realnie.- Porozmawiam niebawem z Vanessą. Pozbędę się Jej z naszego życia. Nie będzie Nam przeszkadzała. Nie musisz się tego obawiać…
- Koniec, rozumiesz?! - Nawet dla niego było już za wiele. Zbyt wiele teorii , za dużo słów , ale wprowadzenie w to wszystko Vanessy było ciosem poniżej pasa , który przelał szalę łagodności na poczet goryczy i zażenowania. - Jeżeli chociaż przez ułamek sekundy , nawet przypadkiem zobaczę Cię w otoczeniu mojej Vanessy pożałujesz dnia w którym mnie poznałaś , a uwierz potrafię wyegzekwować to co obiecam. - krzyknął nie przebierając w słowach , które same cisnęły się na język.
-Twoją Vanessą?!- krzyknęła, nie wytrzymując dalej słów, którymi bombardował Ją Thomas, a które jakże skutecznie dźgały Jej duszę.- Twoją Mię! Ja jestem Twoja, rozumiesz?! Ja! Nie ta Vanessa. Ja, Thomas?! Ja! Mia!- krzyczała, nie potrafiąc zapanować nad tym, co zawładnęło Jej ciałem. Jak umiejętnie ciągnęło za sznurki Jej głowy, serca i języka.
- Spotkajmy się za godzinę w parku niedaleko hotelu w którym się poznaliśmy , dobrze? - oznajmił łagodniejszym tonem głosu. Po co to robił? Czyż takim zachowaniem nie daje dziewczynie nadziei na dalsze złudzenie ? Na nadzieję , że to co robi bądź mówi jest dla Niego samego tak samo ważne? Nie. Rozmowa w cztery oczy , wyjaśnienie wszystkiego , a także dobitne wytłumaczenie Mii , jak wygląda sprawa oczami Thomasa będzie najrozsądniejszym rozwiązaniem. Jak dobrze wiadomo , nikt jeszcze nic nie osiągnął krzycząc czy poddając się zdenerwowaniu.
- Ale wtedy obiecujesz, że nic nas już nie rozdzieli?- spytała pobudzona, przelewającym się głosem nadziei. Spotkanie. Ona. Thomas. Ta, gdzie to wszystko się zaczęło. Czy może istnieć romantyczniejszy scenariusz ponownego splotu Ich wspólnych dróg?- Obiecujesz, że kiedy się spotkamy, nic nas nigdy nie rozdzieli?- mówiła, przyłapując się na zaszklonym wzroku. Łzy wzruszenia… Rodzaj łez, których ludzie są zwolennikami.
- Porozmawiamy na miejscu , dobrze? - nalegał nie chcąc składać obietnic , których nie był w stanie dotrzymać. Jedyne czego chciał , czego oczekiwał od przyszłej konwersacji to wyjaśnienia. Konkretne , dobitne słowa , które mają wyjaśnić Mii , jak wygląda sprawa Ich dalszej przyszłości. Przyszłości , która według dziewczyny idzie ku stworzeniu , a według Thomasa nie ma nawet racji bytu.
-Obiecaj!- krzyknęła gwałtownie, słysząc próby ucieczki od złożenia obietnicy, która w Jej mniemaniu mogłaby być gwarancją czegoś, co istniało między osobą Morgensterna, a Nią.- Ja zajmę się Vanessą. Muszę zobaczyć Jej minę, kiedy oznajmię Jej, że kochasz mnie, nie Ją- zaśmiała się cwanie z wyczuwalną satysfakcją i zwycięstwem.- Thom, ja wiedziałam, że wtedy nic nie było przypadkiem. Że nie jestem Tobie obojętna…
- Zamkniesz się w końcu?! - wrzasnął podirytowany. Teorię , które do Niedawna układał w swojej głowie zbladły niczym przyćmione słowami , które z każdą sekundą wyprowadzały Go z równowagi. - Kocham Vanessę najmocniej na świecie i to ona jest kobietą mojego życia , więc Ty i te Twoje uczucia nie znaczą dla mnie zupełnie nic! - Dał się sprowokować i jak przystało na prawdziwego mężczyznę walczył o swoje szczęście , które jak zauważył było zagrożone poprzez obecność Mii w Jego życiu.
-Czemu kochasz Ją, a nie mnie?- powiedziała cieniutkim głosikiem, czując wyraźny ból w klatce piersiowej. Nadzieja. Marzenia. Wyobrażenia. Uczucia… Wszystko zostało zranione. Zniszczone. Podarte na milion malutkich kawałeczków, niczym szkło.- Mylisz się… Jestem tego pewna… Mówisz to po to, żeby nie zranić Tej drugiej… Wiem to…- mówiła jakby sama do siebie.
- Ty powinnaś się leczyć , wiesz? - powiedział niczemu nie wzruszony. Słowa , które już nie robiły na Nim wrażenia , chociaż w małym stopniu wprawiały Go w paraliż strachu. Nie o siebie. Walka toczyła się o Vanessę o jej potrzeby , o jej szczęście. O wszystko co jest z Nią związane. - Daj Nam spokój rozumiesz?!
-Nie- odpowiedziała twardo, pewna swoich racji.- Skoro jesteś pewien, że do mnie nic nie czujesz, nie będziesz również czuł do Niej, rozumiesz?!- krzyknęła, nastawiając się na zemstę, która będzie nieunikniona w scenariuszu Jej życia.- Jeśli będę chciała, zrobię z Waszą szczęśliwą rodzinką, co tylko będę chciała- zagroziła, czując, że i tak niewiele może stracić postępując złowrogo dla każdego i w stosunku do każdego…
- Nie waż mi się grozić , słyszysz?! - warknął czując , że emocje które się w Nim gromadzą sięgają punktu kulminacyjnego. - Jeżeli komukolwiek z mojej rodziny spadnie z głowy chociaż włos , to obiecuję że poznasz obliczę prawdziwego Thomasa Morgensterna. A to będzie jedyna obietnica , którą Ci złożę , więc radzę Ci dobrze sobie ją zapamiętaj! - krzyknął rozłączając się.
--------------------------
Nie potrafię dziś powiedzieć Nic co mogłoby zabrzmieć w sposób konstruktywny.
Jest po prostu źle... Smutno.
A powinno być zrozumienie.
Nie ma...
Jedno najważniejsze:
' Vielen Dank Thomas! Fruń jak najdalej '