Nasz świat jest w naszym wnętrzu, w naszych myślach, emocjach i uczuciach i to on kreuje naszą dobrą lub złą rzeczywistość...
~~♥♥~~
Uciekała, znowu. Wynajęła w swojej wyobraźni prywatny domek z ogrodem i dużym basenem. Każdego dnia przychodziła tam, siadała przed nim, wdychając czyste powietrze i patrząc w niebo. Każda gwiazda świeciła dla Niej, mogąc wybrać którą chciała i nazwać swoim imieniem. Czasem przychodziła do Niej mała dziewczynka. Cały czas się uśmiechała, ale Ona czuła jej samotność. Była wszechogarniająca. Gdy pytam czy wszystko w porządku, czy jest szczęśliwa, odpowiadała, że tak. Wtedy Ona pokazywała jej niebo, kazała wybrać gwiazdę i wypowiedzieć życzenie. Ale ona niczego nie chciała. Otworzyła oczy i dotarło do Niej, że tą małą dziewczynką była ona sama. Ann.. Samotność, która ją wtedy ogarniała, wciąż była obecna w jej życiu. Nie ważne, dokąd by uciekła, ona zawsze ją znajdzie...
Wybór stał się banalnie prosty...
~~♥~~
Płakała. Po prostu płakała, patrząc na malutką, kruchą istotkę, która zdana była tylko na Nią. Miała tylko Ją i to Ona była jej jedyną podporą. Macierzyństwo faktycznie było najpiękniejszą rzeczą, która może spotkać kobietę. Dodawała skrzydeł i chęci w doskonaleniu siebie dla dobra dziecka. Mimo że Jej macierzyństwo przeplatało się z niepewnością oraz wstydliwą niewiedzą w związku z ojcem Małego. Lecz teraz nie o tym chciała myśleć. Była Ona i On. Malutki Oliwer, który nieświadomy zła tego świata, spokojnie spał. Zakryła swą dłonią usta, by szlochem nie dopuścić do obudzenia się Oliego. Łzy nadal wzbierały się pod Jej powiekami. Przyjemne łzy wzruszenia. W końcu miała kogoś, kto na zawsze był Jej i dla Niej. A i Ona ma dla kogo być… To piękna świadomość. Uczucia, które napełniały Ją od środka, sprawiały, że w końcu wiara na normalne życie została przywrócona.
-Nie płacz. Tu trzeba się cieszyć- usłyszała aksamitny głos przepełniony ciepłem, który kiedyś był dla Niej rajem. Kołysanką dla zmysłów, którą mogła słuchać o każdej porze dnia i nocy. Teraz jednak stała się szybko przekleństwem. Błędem, na którego momentami nie chciała nawet patrzeć…
-Co Ty tutaj robisz?- spytała drażliwie, wycierając niezdarnie zaczerwienione od płaczu oczy.- Nie powinno Cię tutaj być- błądziła wzrokiem po jasnym podłożu, czując, że Jej twarz oblewa rumieniec. Zawstydziła się na myśl, że będzie musiała tłumaczyć jeszcze raz, coś czego sama do końca nie potrafiła zrozumieć.
-Wiem wszystko-oznajmił, zajmując miejsce obok Polki.- Poczekam, do kiedy będą wyniki badań na ojcostwo- uśmiechnął się, kiedy gładził kciukiem po delikatnym policzku małego Oliwera. Poczuł uczucie, którego dotychczas nie znał. Rozczulenia. Jakby ta mała istotka leżąca niedaleko Niego, zmieniała wszystko wokoło samą swoją obecnością.- Będę z Wami choćby nie wiem co działo się na tym świecie- uśmiechnął się, obejmując ramieniem Polkę, która obserwując postawę Niemca zaniemówiła.
Miłość jest kombinacją podziwu, szacunku i namiętności. Jeśli żywe jest choć jedno z tych uczuć, to nie ma o co robić szumu. Jeśli dwa, to może nie jest to mistrzostwo świata, ale blisko. A jeśli wszystkie trzy, to śmierć jest już niepotrzebna: trafiliśmy do nieba za życia , a co jeżeli wszystkie te czynniki łączą się ze sobą dając Nam nadzieję na trwałe szczęście , a po kilku złudnych chwilach zmieniają swoją wizję odchodząc... Zanikają usuwając się w cień za sprawą jednej znanej Nam dobrze osoby... wraz z jej pojawieniem znika wszystko inne , wraz z Naszą kontrolą nad samym sobą? Andreas Wank. Postać , która stała się koszmarem jego przeszłości , osoba którą obwiniał za całe zło tego świata ukazał się oczom Thomasa w najmniej oczekiwanym momencie.
- Czego on tutaj chce? - zadał pytanie siląc się na naturalny ton głosu , co było nie lada wyczynem , gdy jego krew buzowała w żyłach jak opętana , a ciało zaczęły oblewać 'zimne poty'. - Wynoś się , rozumiesz? - dodał podchodząc do Vanessy , aby dostatecznie zaznaczyć swoją pozycję u jej boku.
-Osobą, która powinna stąd wyjść jesteś Ty- powiedział nie patrząc ani razu na blondyna, lecz wyraźnie odczuwając Jego obecność. Pewność siebie, którą zdążył w sobie nagromadzić, wystarczyła na to, by być pewnym tego, że to On jest tutaj najbardziej potrzebny, a obecność Austriaka jest całkowicie zbyteczna. Niepotrzebna i psująca Jego wizje.- Zatem posłusznie, zabierz tyłek w troki i idź trenować. Nie będę Twoich upadków zganiać na złe warunki, czy pecha. Liczą się umiejętności- prychnął, przyciągając do siebie brunetkę. Gest dla ‘zaznaczenia terenu’.
Bo z życiem jest jak z grą w siatkówkę, drużyna to ludzie, którzy nas otaczają, przeciwnicy to problemy, na które natrafiamy, a piłka jest drogą do osiągnięcia celu, którym jest zdobycie punku-naszych marzeń.. I tylko od nas zależy czy trasa piłki będzie czysta czy może zahaczy o blok a może spadnie na aut? To my piszemy scenariusz swojej gry , swojego życia , decyzji i czynów , których się dopuszczamy...
- Umiejętności? - prychnął słysząc słowa Niemca, które wyraźnie Go rozbawiły. - Których Ty zresztą nie posiadasz , więc o czym my tu rozmawiamy ? - zaczął spoglądając pogardliwie na sylwetkę bruneta ... - Czekaj , czekaj ... Wszystkie swoje zwycięstwa zawdzięczasz swojej drużynie , bo z tego co sobie przypominam indywidualnie posiadasz jedynie dwa złote medale , więc z czym Ty do ludzi człowieku ? - zaśmiał się triumfalnie siadając na jednym z foteli.
-Poszczęściło Ci się kilka razy w życiu i teraz zgrywasz szychę- przewrócił oczami, puszczając mimo uszu słowa Thomasa. Pewność siebie została i pozostanie mimo wszystko. Niektórzy ludzie nie dostrzegają własnych niedoskonałości. To co słuszne i dobre jest jedynie w nich. A przynajmniej tak im się wydaje…- W zasadzie to zawsze zastanawiało mnie jak to jest się wypalić, co? Ty jak widzę masz w tym doświadczenie. Chętnie posłuchałbym kilka słów- pierwszy raz spojrzał na blondyna, zawziętym wzrokiem, w którym tkwił z triumf.
-Jeśli chcecie sobie porozmawiać o skokach zróbcie to na korytarzu albo skoczni- syknęła stanowczo, obserwując poczynania i wymiany ciosów, które zadawali sobie wzajemnie Andreas i Thomas. Gdy w drzwiach zobaczyła Thomasa, Jej serce jakby zatrzymało się. Osłupiała jeszcze bardziej niż wtedy, gdy Jej oczy ujrzały Niemca. Miała złe przeczucia, nie pozwalające cieszyć się z chwili narodzin dziecka.
Życie nie może być idealne. W życiu każdego pojawiają się przeszkody. Dzięki nim wiemy, że żyjemy. To one uczą nas tego, jak się zachowywać i stawiać im czoła. One kształtują nasz charakter. Bez nich byłoby nam zbyt łatwo. Przeciwności losu są jak kłody rzucane nam pod nogi. Musimy tylko znaleźć sposób, jak umiejętnie je przeskoczyć. Doświadczenie zawsze nam się przyda, a sam fakt pokonywania słabości może być ciekawym doświadczeniem. W końcu musimy przeżyć wszystko co zgotował nam los. On nie odpuszcza...
- Wystarczy , że spojrzysz w lustro i dokładne uosobienie wypalenia pojawi się przed Tobą ... - odpowiedział kąśliwie nie reagując na próby wyprowadzenia Go z równowagi. Zbyt wiele miał do stracenia , a może i nawet był zbyt pewny siebie , zbyt dumny żeby zachowywać się jak mały chłopiec , którego najsilniejszym punktem w rozmowie jest wyciąganie potknięć czy niedociągnięć drugiej strony. - Chcesz porozmawiać to wyjdźmy na zewnątrz. - zakomunikował po czym opuścił salę.
-Andreas, śmiało- wskazała na korytarz, na którym znajdował się blondyn.- Jeśli masz jeszcze jakieś pytania do Thomasa, wyjdź i pytaj. Ale nie rób mi tutaj chaosu, zwłaszcza kiedy Oli śpi- próbowała wysilić się na naturalny ton głosu, niezakłócany przez rozbawienie sytuacją, w której Thomas umiejętnie upokorzył Andreasa.
-Nie pozwolę mu zbliżać się do mojego dziecka- powiedział nieco łagodniej, nie chcąc ponieść się fali skrajnych emocji, które nagle pojawiły się w Jego ciele. Z czułością w oczach patrzył na małego chłopca, który w obecnej chwili stał się centrum Jego wszechświata.
- Długo mam jeszcze czekać czy już sobie odpuściłeś? - zapytał wychylając się zza uchylonych drzwi. Widok , który zastał wzburzył w Nim jeszcze większe emocje niżeli wszystkie sytuacje z jego życia razem wzięte. - Nie waż się dotykać mojego syna! - wrzasnął na tyle głośno , aby móc zbudzić małego Oliwiera , lecz ku jego szczęściu tak się nie stało. Jednym zwinnym ruchem wyciągnął bruneta z pomieszczenia , uwalniając Go dopiero w bezpiecznej odległości korytarza.
Założył ręce na bok z rozbawieniem patrząc na reakcję blondyna, która nie zrobiła na Niego większego wrażenia. Nie miał blondyna za wroga. Co najwyżej przeszkodę, którą musi ominąć, aby zaznać szczęścia w rodzicielskich barwach. Nie mówiąc nic, odwrócił się na pięcie, z powrotem wracając do wysterylizowanej, przepełnionej światłem sali. Po chwili zajął miejsce w nieludzko bliskiej odległości od brunetki, zamykając Ją w swym stalowym uścisku. Jego maślany wzrok nadal skierowany był na postać noworodka, który swym urokiem zdobył Jego serce. W podziwianiu tego, co może być Jego i dla Niego, nie przeszkadzały mu nawet gwałtowne ruchy, które wykonywała Vann, by oswobodzić się z uścisku Niemca. Jak widać, Jej starania i tak zdały się na nic…
- Tylko na tyle Cię stać? - zapytał przybierając na swoje usta uśmiech , który dokładnie odwzorowywał rozbawienie sytuacją jak i pogardę dla zachowania , które prezentował Andreas. - Nic nie potrafisz załatwić normalnie , wszystko za pomocą siły? Naprawdę tylko tyle potrafisz? - jedyne co robił to drwił mierząc swym wzrokiem sylwetkę bruneta.-Nie udało Ci się siłą zatrzymać Ann , więc teraz próbujesz swoich sił na Vanessie i Oliwierze? Gratuluje pomysłowości ... - dodał biorąc małego chłopczyka w swe ramiona tuląc delikatnie do siebie.
W pomieszczeniu słychać było jedynie drwiący śmiech Niemca. Łatwość z jaką odnajdywał się w danej sytuacji, była do pozazdroszczenia. Niewiarygodna była również pewność siebie, która zamiast tracić na swej sile, zachowywała się ona wprost przeciwnie. Wzrastała, jakby wiedział jaka jest prawda. Jakby wiedział więcej niż inny. Jakby miał pewność co do przedstawianych przez siebie racji.
-Nie byłbyś w stanie przyczynić się do stworzenia czegoś tak cudownego, więc tak. Naciesz się ile tylko możesz- ponownie zaśmiał się, patrząc ckliwym wzrokiem na Polkę, która nie rozumiała do końca Jego zachowania wobec Niej.
- Widzę , że pewność siebie Cię nie opuszcza i dobrze... - uśmiechnął się lustrując postać Andreasa , dogłębnie analizując jego poczynania względem jego osoby. - Jeżeli okazałoby się , że Oliwier jest Twoim synem , to będzie jedyna osoba , która chociaż czasami pomyśli o Tobie dobrze gdy już odejdziesz z tego świata , a to jakby nie patrzeć już coś .. - dodał głaszcząc delikatnie zaróżowiały policzek noworodka.
-Po co Ty sobie w ogóle robisz nadzieję?- kolejny raz zadrwił.- Przecież i ja, i Ty wiemy, że nie masz żadnych praw do tego maleństwa, więc z łaski swojej nie narażaj Go więcej na swoje towarzystwo i daj Małemu spokój. Teraz czas na pobyt z rodzicami- zerwał się na równe nogi, zrównując swe spojrzenie ze wzrokiem blondyna, próbując walczyć z Nim bronią, której miał w nadmiarze. Pewnością, dziwną do wytłumaczenia, a przede wszystkim do zrozumienia czy usprawiedliwienia.
- Dokładnie ... Pobyt z rodzicami , więc pożegnaj się ładnie i tam są drzwi... - oznajmił łagodnie z wyczuwalną pewnością w głosie... Mimo iż nie miał pewności , kto jest ojcem Oliwiera , nie dopuszczał do siebie innej myśli niżeli ta w której wraz z Vanessą tworzy rodzinę...Bo przecież najważniejsza jest więź pomiędzy ojcem , a dzieckiem nie ważne czy biologicznym , najważniejsze że owa więź istnieje , a Thomas i Oliwier tą więzią zostali połączeniu w dniu narodzin chłopczyka... Do dnia dzisiejszego każda myśl blondyna przepełniona jest uśmiechem małego, a każdy jego dzień rozpoczyna się z imieniem chłopca na ustach.
-Radziłbym Ci nie przesadzać, Morgenstern, jasne?!- warknął stanowczo, gwałtownie zbliżając się do blondyna. Zachowanie Austriaka coraz bardziej działało mu na nerwy, mimo że On i tak miał pewność, że ojcem Oliwera jest właśnie On. Innej opcji nie mógł nawet rozważać. Kiedy tylko zobaczył małego, śpiącego chłopczyka, w którym zauroczył się od pierwszego wejrzenia. Jego myśli zostały przepełnione małą istotką, o której dobro postanowił zawzięcie walczyć z każdym, kto tylko nawinie się na Jego drodze do rodzicielstwa.- Już niebawem zarówno Oli jak i Vann będą ze mną połączeni, więc nie chcesz mieć we mnie wroga. Uwierz mi- groził, po czym, pewnym, lecz delikatnym ruchem ‘odbił’ z rąk Austriaka małego chłopczyka, którego zamknął w szczelnym, ojcowskim uścisku, który przepełniony był delikatnością do granic możliwości.
Każde uczucie , które przepełnia Nasze ciało i umysł zazwyczaj jest bezgraniczne , ale czy to prawda? Czy można mówić o bezgranicznej miłości w przypadku kobiety i mężczyzny? Nie. Nigdy nie będziemy mieć pewności , że owa miłość przetrwa nie ważne jak bardzo w nią wierzymy ... Wariant miłości partnerskiej zostaje obalony , ale to nie znaczy , że takowe uczucie nie istnieje... Ono jest .. silne , nieprzezwyciężone. Uczucie jakim rodzic darzy swoje dziecko jest czymś tak pięknym , że aż nieprawdopodobnym ... uczuciem bezgranicznie doskonałym pozwalającym ' zakochanej' osobie przezwyciężyć wszystko i wszystkich ... - Powiedziałem Ci już , że nie ważne jakie będą wyniki badań zawsze będę traktował Oliwiera jak swojego syna czy chcesz tego czy nie. - oznajmił patrząc na postać Andreasa w pogardliwy sposób. - I nie staraj się nawet mi grozić , bo w tej sprawie do powiedzenia masz niewiele . Zdanie Vanessy jest dla mnie najważniejsze. - dodał podchodząc do brunetki z uśmiechem na twarzy.
-To żałosne jak się podlizujesz Vanessie- zaśmiał się, postrzegając zachowanie blondyna jako przygotowanie sobie gruntu na przyszłość. Postrzegał wszystko co robił blondyn, jako panikę przed tym, co nieuchronnie się zbliżało. Poznanie prawdy, w której to brunet odniesie triumf. Były to jednakże tylko Jego pewność siebie. Czy zgubna? To okaże się, kiedy testy na ojcostwo rozjaśnią ich trójce, a właściwie czwórce, umysł.- Jesteś taki podobny to taty- powiedział z dumą, nadal trzymając na rękach kruchą istotkę.
-Mam dosyć!- krzyknęła, lecz w tak umiejętny sposób, by nie zbudzić Oliwera.- Kłócicie się o Małego jakby był rzeczą. Nagrodą, o którą walczycie, by sobie coś udowodnić!- wyrzuciła swoje żale, nagromadzone podczas obserwacji zachowania Thomasa oraz Andreasa.- Tak naprawdę to jest mój synek, rozumiecie?! Mój i tylko mój! Wy swoim zachowaniem potwierdzacie jedynie, że nie jesteście godni bycia ojcem!- zlustrowała spojrzeniem obu z mężczyzn.- I tyczy się to do Was obydwóch. Bez wyjątku- wycedziła, patrząc w jaki sposób Andreas obchodzi się z Olim. Zupełnie niepodobne do Niego zachowanie, mogło jedynie świadczyć, że naprawdę się przejął i naprawdę zależy mu na Oliwerze.
- Czy Ty zawsze musisz stwarzać problemy Wank ? - Thomas podszedł do mężczyzny , zabierając z jego dłoni noworodka , którego z delikatnością widoczną ludzkim okiem podał Vanessie uśmiechając się lekko. - Nie możemy usiąść i porozmawiać jak dorośli ludzie? Spokojnie bez kłótni? Chcesz czy nie musimy się dogadać dla dobra Vanessy i Oliwiera... - sam Thomas nie był przekonany do pozytywnego zakończenia owej sprawy , ale nie miał innego wyjścia. Nie chciał ranić Vanessy swoim zachowaniem . Nie miał żadnych ukrytych celów ... chciał jedynie zrobić wszystko , aby polka i jej synek mieli szczęśliwą rodzinę.
-A teraz do widzenia Panom- powiedziała łagodnie, tuląc do siebie delikatnie małego człowieczka.- Mam nadzieję, że odwiedzicie nas kiedyś, kiedy już wydoroślejecie i zrozumiecie jak trzeba zachowywać się przy dziecku- uśmiechnęła się do chłopczyka, który niemal w tej samej chwili otworzył niezdarnie swe oczka, patrząc zdezorientowanie na to, co Go otaczało.
-O nie, teraz to ja nie odejdę- powiedział pewnie Niemiec, zajmując miejsce obok Polki, która szczerze nie miała już więcej sił sprzeczać się z brunetem. Po prostu ze wzruszeniem patrzyła w Jaki sposób Andreas podziwia maleństwo. A robił to w naprawdę cudowny dla Niej sposób.- Chcesz Go potrzymać?- spytała, chcąc dodać jeszcze więcej przyjemności Niemcowi
Tak często chcemy powiedzieć jak bardzo rani Nas zachowanie innych ludzi , że z czasem robi się to coraz trudniejsze... Czułe słowa , gesty .. aprobata ze strony brunetki dla poczynań jakie rezentował Andreas Wank powodowała większe obciążenie psychicznie niżeli niejedna kontuzja, presja czy zwyczajny brak formy ... ale cóż mógł zrobić? Jak się zachować , aby poprzez swoje wybuchy złości nie zerwać i tak już bardzo cienkiej więzi jaka łączyła go z Vanessą. Patrząc na zachowanie jakie oboje prezentowali milczał zastanawiając się czy faktycznie jest na właściwym miejscu , czy nie zachowuje się zbyt absurdalnie... - Nie będę Wam przeszkadzał , poczekam na wyniki na zewnątrz.. - oznajmił , chcąc zachować się w owej sytuacji jak najbardziej korzystnie.. odpowiednio do swojego wieku , adekwatnie do charakteru , którego brakowało najwyraźniej Niemcowi.
-Czyli nie chcesz spojrzeć w brązowe ślepka Oliego?- spojrzała ciepło na Austriaka, który zmierzał w kierunku korytarza. I to był właśnie Jej plan. Najpierw rozczulić i uspokoić Andreasa, a później delektować się chwilą wraz z Thomasem, któremu widocznie swoim zachowaniem sprawiła niechciany ból. Nie rani się kogoś, kogo się kocha. Jeśli już to się zrobi, popełniony błąd zawsze pozostanie w umyśle. Rany może się zabliźnią, lecz my będziemy zawsze pamiętać zawód w oczach ukochanej osoby.
-On?- wykrztusił zaskoczony Niemiec, niechętnie oddając w ręce Vanessy małą istotkę, która zawładnęła Jego sercem. Gdyby nie fakt, że szarpiąc się z Nią przy składaniu Małego na Jej ręce, naraziłby się jedynie na brak przychylności ze strony Polki, to nie oddałby Oliwera tak łatwo.
-Tak, Thomas- odparła łagodnie, przeglądając się w brązowych tęczówkach Niemca.- Macie równe prawa- dopowiedziała, tym razem patrząc z uśmiechem na Thomasa.
Dziecko. Najpiękniejszy ze skarbów podarowanych Nam przez los. Jedno spojrzenie wystarczy , by całe Nasze dotychczasowe życie zmieniło się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
A jeżeli mamy w swoim życiu dwa tak cudowne spojrzenia życie wydaje się być wręcz idealne. Lilly i Oliwier. Dwie najważniejsze istoty w egzystencji Thomasa nie pozwalały mu się poddać w żadnym z przeciwieństw losu... Stojąc obok Vanessy patrzył w ciemnobrązowe oczka małego chłopczyka , który uśmiechał się do Niego , co Thomas natychmiastowo odwzajemnił. - Jest taki piękny .. - szepnął , gładząc delikatnie policzek noworodka tak jak kiedyś gładził delikatną i zaróżowiałą skórę swojej małej córeczki Lilly Morgenstern.
-Po tatusiu- warknął drażliwie Wank, widząc obrazek malujący się na Jego oczach. Thomas zafascynowany małym chłopczykiem, Vann patrząca na Nich maślanym wzrokiem, jak na największe skarby istniejące na świecie.- Zwłaszcza te brązowe, bezdenne oczka- z cwanym uśmieszkiem, w każdy sposób próbował zasugerować blondynowi, że jednak On ma rację, przez co dokonałby czegoś niesamowitego. Zemsty za wszystko. Bo czy może być coś gorszego od odebrania dziecka? Nieważne, że niebiologicznego.
- Oliwier ma oczy swojej mamy .. - odezwał się niewzruszony na zaczepki ze strony Andreasa. Wewnątrz jego ciała wszystko buzowało ze złości , ale na zewnątrz? Thomas był oazą spokoju i opanowania , której nie jedna osoba mogła mu pozazdrościć. Gra pozorów z jego strony ? Zdecydowanie tak... Dobry aktor , dostosuje się do każdego spektaklu , by w efekcie końcowym pokazać na co naprawdę go stać.
-Dzień dobry- w pomieszczeniu rozległ się przyjazny głos pielęgniarki, która trzymała w swej ręce większych wielkości kopertę, która jako jedyna wiedziała jaką treść ukrywa. Każdy z Nich wiedział co to oznacza. Prawda jest bliżej, niż każdemu się to wcześniej wydawało. Nadszedł czas na zwycięstwo i na porażkę. Pytanie: kto wcieli się w czyją rolę?- To do Pani- kobieta w podeszłym wieku wręczyła Vanessie kopertę, po czym wyszła z sali.
-Thomas, odłóż proszę Oliwera na miejsce- poprosiła, posyłając blondynowi ostatnie porozumiewawcze spojrzenie, w którym widoczna była jedynie panika i strach. Ona sama bała się tego, co Ją czeka. Miała świadomość, że jeśli jest przy Niej mały Oli, wszystko musi być w porządku, lecz kwestia ojcostwa nie pozostawała bez znaczenia. Bała się, bo nie miała pojęcia co czeka Ją w życiu dzielonym z jednym z mężczyzn. Jednego się obawiała, drugiego kochała ponad siły. Czy los okaże się tak okrutny, odwracając Jej rzeczywistość do góry nogami?
Jedyne co czuł to strach i niepewność , która całkowicie zawładnęła Jego ciałem. Nie miał nawet przysłowiowego ' przeczucia' , jakie wiadomości zawiera duża koperta , którą w ręku trzymała Vanessa... Przymknął na chwilę powieki wdychając ze świstem powietrze do swych płuc... Czuł jakby brakowało mu tchu , chociaż nie znał jeszcze prawdy , a gdyby wiedział chociaż w najmniejszym calu coś czego dowiedział się po chwili nie chciałby poznać tych informacji. Życie w niewiedzy? Na tamten moment tylko to wydawało się być najrozsądniejsze dla Niego samego. Najlepsze ... najuczciwsze ... Coś co nie sprawi mu znienawidzonego bólu.
Wszystko nagle stanęło Jej przed oczami. Przewijało się czak czarno-biały film klatka po klatce. Począwszy od poznania Andreasa, kończąc na tym, jak Niemiec jeszcze przed momentem skakał do gardła Thomasowi. Każda fotografia, która przewijała się przed Jej oczami, była tylko jedną klatką filmu, który odtwarzał się za każdym razem, gdy swymi myślami sięgała w przyszłość. A teraz właśnie film Jej życia miał uzupełnić się o kolejne cenne informacje, które całkowicie zmienią historię każdego z Nich. Drżącą ręką wyciągnęła z koperty wyniki badań. I pomyśleć, że jeden bezwartościowy papier, może odmienić całe życie…
-Andreas, będziemy musieli ustalić wizyty, kiedy będziesz widział się z Małym- powiedziała ciągle łamiącym się głosem, załzawionym wzrokiem patrząc na blondyna, który stał tuż obok Niej. I nie wytrzymała. Gwałtownie zbliżyła się do chłopaka, zajmując miejsce w Jego uścisku. Łzy same cisnęły się do Jej oczu. Nienawidziła blondyna za wszystko. Za to, że dał Jej tą cholerną nadzieję, z której i tak nic nie wyszło. Nadzieję, w której to On jest ojcem Oliego, choć wewnątrz Niej i tak to nie miało prawa zmienić bezwarunkowej miłości, którą obdarzyła Oliwera od samego początku. Nienawidziła za nieprzespane noce, w których snuła dla Nich plany na przyszłość, nawet wbrew sobie. Za litry połykanych łez, kiedy pragnęła Jego obecności, a Jego nie było… Był w sercu, chciał być, ale nie mógł… Nienawidziła Go za tak wiele rzeczy, ale przede wszystkim kochała Go ponad własne siły. Miłość ma silniejszą moc niż nienawiść. Dlatego właśnie czuła się tak żałośnie…
-To była tylko formalność. Od początku to wiedziałem- dokładnie zaakcentował każde słowo. Na Jego duszę właśnie wlała się fala kolejnego przypływu pewności siebie, która tylko potwierdzała i dopełniała smaczek wyższości nad blondynem. Jednak wraz z radością, którą poczuł, zorientował się jak niewiele dzieliło Go od porażki, zawiedzenia i goryczy, którą poczułby, kiedy to blondyn faktycznie okazał się ojcem małego Oliwera.- Chodź do tatusia, synku- mówił czule, biorąc na ręce małego chłopczyka.
I stało się . Życie po raz kolejny pokazało mu bolesną prawdę. Odkryło karty , wyciągając przysłowiowego 'asa z rękawa' , aby to on stał na straconej pozycji , aby to on musiał dostosować się do innych odsuwając swoje potrzeby i pragnienia na dalszy plan. Patrząc jak Andreas obchodzi się z małym Oliwierem po Jego policzku spłynęła łza.. Łza smutku , którą niezauważalnie otarł umacniając uścisk w jakim trzymał Vanessę... Nie czuł złości , nie miał prawa jej odczuwać , bo ona niczego by nie zmieniła , nie mógł mieć pretensji , bo do kogo miałby je mieć? Może do siebie samego , że dał sobie nadzieję. Nadzieję na pełną rodzinę , na szczęście , na rodzeństwo dla Lilli. .. Milczał , bo cóż innego miał zrobić , by nie dać sprowokować się słowom do walki i rywalizacji , która nie byłaby dobrym rozwiązaniem dla Oliwiera.
-Przeprowadzicie się teraz do mnie. Nie będziecie wiecznie mieszkać u Fettnera- uśmiechał do delikatnie, bawiąc się malutką rączką chłopczyka. Wszystko nagle stało się jasne, przejrzyste. Wyraźna wizja dalszego życia Vanessy, Oliego i Jego w jaskrawych barwach malowała się w głowie Niemca. Będą szczęśliwą rodziną. Dla Małego. Nie liczyły się uczucia i zdanie Vann. On wiedział lepiej. Jeśli On chciał, świat nie będzie mu niczego utrudniał…
-Nie przeprowadzimy się- oznajmiła opanowana, biorąc na swe dłonie Oliwera.- Mieszkamy u Thomasa. Wszystko tam jest już gotowe- spojrzała porozumiewawczo na blondyna, szukając u Niego poparcia Jej słów. Położenia pieczęci na tym, co deklarowała Niemcowi. Stawiała Austriaka w trudnym położeniu, lecz tylko u Niego mogła szukać pomocy. Wybrnięcia z tej sytuacji. Daniu do zrozumienia Andreasowi, że docenia Jego gesty, lecz stworzenie z Nią ‘czegoś’ nigdy nie będzie realne.
- Chciałbym , żebyś wiedział , że nie mam najmniejszego zamiaru utrudniać Ci kontaktów z ... - Nadszedł moment , w którym był zmuszony zmierzyć się z rzeczywistością w postaci nazwania Oliwiera synem Andreasa. Tego obawiał się najbardziej , to sprawiało mu największy z możliwych zawodów. - Twoim Synem ... - oznajmił wdychając powietrze ze świstem do swych płuc. Spojrzenie swe kierując na Vannesę , która w swoich ramionach trzymała noworodka.
-Nie pozwolę, żeby mój syn z Nim mieszkał!- warknął, zwracając się do nieokreślonego odbiorcy. Patrzył ciągle z triumfem na blondyna, który malał w Jego oczach. Zabawne, że tak niedaleko, podczas gdy jeden przeżywa wewnętrzny rozłam, tracąc stabilny grunt pod nogami, drugi napawa się zwycięstwem jak tylko może. Niestety wiele ludzi nie posiada wyczucia. Nie potrafią zrozumieć bólu innego. Uszanować, że nie wszyscy mogą być zwycięstwami. Panuje w końcu powszechna prawda, że musi ktoś przegrać, by inny mógł odnieść zwycięstwo.
-Słuchaj, Wank- warknęła, składając Małego Oliwera na ręce Thomasa. Nie wiedziała dokąd doprowadzą Ją emocje. Nie mogła ryzykować nawet w najmniejszym stopniu…- Jeśli tylko zechcę, będziesz widywać Oliego raz na miesiąc, jak nie mniej! Więc nie okazuj tutaj swoich wygórowanych wymogów w stosunku do życia mojego i Oliwera, bo naprawdę nie masz tutaj nic do powiedzenia! Myślisz, że nie wiem co wyprawiasz? Że nie wiem jak katowałeś Ann?! Powinieneś być wdzięczny Thomasowi, że zachowuje się tak jak się zachowuje!- krzyczała, nie zważając na to, że może wystraszyć syna. Są sprawy ważne i ważniejsze. A jeśli teraz nie uporządkuje pewnych spraw, nigdy tego nie zrobi…- Zatem teraz najlepiej wyjdź stąd i dalej mnie nie denerwuj!- wskazała palcem drzwi, po czym obserwowała jak Andreas opuszcza pomieszczenie, gdzie się znajdowała.
- Znasz mój adreas , więc jak tylko ochłoniesz zapraszam do Nas na omówienie Twoich kontaktów z Oliwierem ... - oznajmił łagodnie dobitnie akcentując jedno z najważniejszych słów w Jego życiu , w życiu każdego zakochanego człowieka mającego nadzieję ,że to co dobre jeszcze kiedyś powróci. ' Nas' tak wiele znaczeń , możliwości .. Słowo dające ogromny przekaz , budując już u samej podstawy. Wizja , którą otrzymał , którą stworzył potroszę i sam napawała Go nieograniczonym i wszechobecnym szczęściem ... Pomimo tego , że Oliwier nie był jego biologicznym dzieckiem , odzyskał nadzieję , że może mieć syna , że będąc z noworodkiem tak blisko połączy Ich więź jaka przypisywana jest rodzicielstwu.
-Wybacz, że Cię wykorzystałam do spławienie Andreasa…- powiedziała zmieszana, siadając na posłanym łóżku, jednocześnie delektując się widokiem Thomasa oraz Oliwera. Dwóch osób najważniejszych w Jej życiu.- Nie powinnam używać takich argumentów, ale dziękuję również, że nie zaprzeczyłeś… Wówczas nie chcę wiedzieć, co by się tutaj działo- wywróciła oczyma.
- Powiedziałem jedynie to co chciałbym , aby się stało... - odpowiedział zagłębiając swoje niebieskie tęczówki w istocie noworodka. - Drzwi mojego domu zawsze będą dla Was otwarte Vann... - wyszeptał nie chcąc zbudzić Oliwiera.
-Nie mogę Cię prosić o to, żebym z Tobą mieszkała, na dodatek z nie Twoim dzieckiem…- powiedziała, za wszelką cenę próbując ukryć smutek w barwie swojego głosy, co ostatecznie Jej się nie udało. To było tak, jakby wewnątrz Jej ciała istniały dwie Vanessy. Jedna wzbraniała się przed myślą wspólnego mieszkania z Thomasem, lecz druga wyraźnie tego pragnęła.
Thomas uśmiechnął się szczerze słysząc imię małego Oliwiera. - On zawsze będzie dla mnie kimś bliskim , wyjątkowym ... - szeptał zaparzony w zaróżowiałą twarz chłopczyka.
Od momentu w którym dowiedział się o ciąży Vannesy , był przekonany że jest ojcem Oliwiera , chociaż wszystkie moce tego świata wskazywały inna prawdę , on wierzył.
I wierzy nadal ... że pomimo wszystko ma szansę zbudować z Vanessą prawdziwy dom... Bezpieczeństwo, harmonię związku jak i ciepło ogniska domowego jakie potrzebne jest do wychowania dzieci. - Będę bardzo szczęśliwy jak uczynicie mi tą przyjemność i zamieszkacie u mnie.
-Thomas…- zaczęła, czując, że oblewa Ją czerwony rumieniec.- Czyli jak to teraz z Nami będzie?- spytała nieśmiało, patrząc zagubionym wzrokiem na Thomasa. Nic nie mogło wyjąć z Jej oczu miłości, którą Go obdarzała. Nieważne ilu mężczyzn spojrzałoby w Jej stronę. Nieważne ilu by się podobała. Nieważne jacy przystojni będą. W Jej głowie osobą z największą ilością zalet i wspaniałych cech zawsze będzie Thomas.
- Zrobię wszystko co w mojej mocy , abyście byli szczęśliwi... - odpowiedział uradowany słysząc pytanie zadane przez polkę... Pytanie zwiastujące podbudowanie nadziei , która trzymała Go jeszcze na nogach. Wolnym krokiem podszedł w jej stronę zamykając jej drobne ciało w żelaznym uścisku swoich ramion. - Kocham Cię ... - szepnął składając delikatny pocałunek na czubku głowy Vannesy.
-Ja Ciebie też, Thomas…- wyszeptała, czując łzy szczęścia pod swoimi powiekami. Bo grunt do nauczyć się dobrze żyć. Pobyt na Ziemi nie jest tak łatwy, jakby mogło nam się wydawać. Najpierw należy nauczyć się podstaw, czym jest wyzbycie całego strachu, który jedynie blokuje nasze ruchy, zachowania, uczucia. Dopiero później, krok po kroku, poznawać możemy bezwarunkową miłość, którą spotka na pewno wiele przeciwności losu, lecz jeśli ludzie naprawdę się kochają, nic strasznego nie ma na ich drodze…
~~♥♥~~
Ludzie stają się silniejsi, kiedy mają przy sobie wspomnienia warte zapamiętania. Pogłębiają one więź łączącą dwójkę ludzi, których łączyć może przyjaźń bądź miłość. Ku zdziwieniu każdego, nawet chwile załamania są potrzebne. Czasem trzeba się zgubić, by ktoś pomógł nam znaleźć drogę do właściwego celu. Tego, do którego dążyliśmy wcześniej. Tylko z jedną różnicą. Dotrzemy tam we dwójkę. Tak było również w Ich przypadku. Vann i Thomas. Najpierw połączeni przyjaźnią, później miłością do granic możliwości. Miłością bezwarunkową i bezgraniczną, która raniąc, przynosi również piękne uczucia. Kochała, kiedy otaczał Ją silnym ramieniem. Kiedy szeptał do ucha, że jest najważniejsza i w jak cudowny sposób Ją kocha. Uwielbiała momenty, kiedy gładził Ją po twarzy i z czułością patrzył w Jej oczy. To jakby cały świat stał u Jej stóp…
Dzień za dniem , poranek za porankiem ... Kolejno mijające wieczory ... Czas , to on przemija , lecz Jego uczucia wraz z jego upływem wzrastały na sile, przeżywały drugą młodość uskrzydlone powstałą rodziną z której posiadania był niezmiernie dumny.- Nie masz pojęcia jak wiele dajecie mi szczęścia kochanie... - wyszeptał , któregoś pięknego wieczorku , gdy siedząc obok swojej wybranki wpatrywał się w śpiącego Oliwiera.
-Trochę Nam to zajęło- powiedziała, kładąc się na kolanach skoczka, skąd miała doskonały widok na wpatrujące się w Nią z uwagą niebieskie tęczówki.- Thomas…- zaczęła niepewnie, obawiając się, że swoim pytaniem może zburzyć harmonię, która nareszcie zapanowała w Ich związku.- Czy Ty… Kiedy nie byliśmy jeszcze razem… Na moim ślubie… Byłeś z Kristiną?- powiedziała pewnej, na końcu zlepku słów, które zdołała wydukać.
Jeżeli miałby sam przed sobą , szczerze odpowiedzieć sobie na zadane pytanie , nie potrafiłby tego zrobić... Jak przez mgłę pamięta wydarzenia z tamtych czasów... Czasów gdzie w jego życiu nie było radości , gdzie każdy dzień przepełniony był smutkiem i monotonią , gdzie jedyną nadzieją na lepsze jutro ... jedyną mobilizacją do powstania z łóżka i przeżycia kolejnego dnia była Lilli ... W tamtym okresie swojego życia nic dla Niego nie było oczywiste... - Jeżeli pytasz o to czy się spotykaliśmy to owszem , ale nic pomiędzy Nami nie zaszło... - odpowiedział szczerze , wierząc że prawda w związku to kluczowy element.
-Nie o to mi chodzi…- powiedziała nieco przygaszona.- Wyglądaliście na szczęśliwych i na dodatek Lilly…- zawahała się, chcąc dobrać w jak najlepsze słowa, by wyrazić to, co chciała. Bez zbędnych tłumaczeń. Podchodów. Zwodów i uników. W związku trzeba wszystko robić prosto. W najmniej skomplikowany sposób. Obrać najłatwiejszą drogę do celu.- Nie przeżyłabym, gdybym ponownie stanęła na drodze do szczęścia Kristi, Twojego, a przede wszystkim Lilly…
- Niczego nie zniszczysz kochanie... - zakomunikował dostatecznie wyraźnie , aby dać pewność Vanessie , że pomiędzy Nim , a Kristiną do niczego nie dojdzie , że jedyne co Ich łączy to Lilli. - Kocham Lilli i zrobiłbym dla Niej naprawdę bardzo wiele , ale wspólnie z Kristiną doszliśmy do wniosku , że Nasze wspólne życie jedynie utrudniłoby jej rozwój... - dodał będąc pewnym swoich słów.
-Cieszę się- wykrzywiła usta w subtelny uśmiech ulgi.- A ja Ci się pochwalę, że niebawem będę wolnym człowiekiem!- poruszała zabawnie brwiami, czując, że na Jej twarz wkrada się jeszcze szerszy i cieplejszy uśmiech. Mimo że należała do wąskiego grona osób, które jako jedyne znały prawdę o Jej małżeństwie. Niby nic nie znaczącym. Będącym osiągnięciem pewnego celu. Jednak i tak ulga była zauważalna, mając świadomość, że niebawem wszystko to dobiegnie końca…
- Vann.. - zaczął niepewnie , lecz widząc blask w jej oczach , aprobatę do rozmowy wypełnionej szczerością odważył się zadać kilka istotnych dla Niego pytań... - Dlaczego Ty właściwie wyszłaś za Manuela , bo przecież nie z miłości , prawda? - łagodność wyczuwalna w każdym słowie , delikatność , a jednocześnie stanowczość w celu poznania prawdy.
Westchnęła cicho, błądząc w bezgranicznie magicznych oczach Thomasa, w których zawsze mogła odnaleźć to, co tylko chciała. O czym pragnęła. W końcu nadszedł ten czas. Czas wyjawić prawdę o pewnym skrawku w historii swego życia, kiedy robiła coś wbrew sobie. Wbrew poglądom. Obyczajom. Sercu…- Dla pieniędzy- odpowiedziała ze stoickim spokojem.
Zamarł patrząc w ciemne tęczówki Vannesy , nie mogąc w żaden sposób oswoić się z usłyszaną przed momentem informacją ... - Słucham ? ... Ale jak to? Dlaczego? - milion pytań , równie niedorzecznych jak powód rychłego ślubu polki z Fettnerem. - Nic nie rozumiem ... - mówił , wyczekując rychłej odpowiedzi.
-Wiesz, że mój ojciec umarł spory kawałek czasu temu, prawda?- patrzyła w Jego tęczówki pełne pytań, chcąc odpowiedzieć na wszystkie nurtujące Go pytania.- Przed śmiercią, zapisał mi w spadku dosyć pokaźną sumę pieniężną- powiedziała, bawiąc się dłonią blondyna, błądząc palcami po ciepłej skórze chłopaka.- Ale był oczywiście haczyk. Sumę można było wypłacić dopiero wtedy, gdy założę rodzinę. Dziecko było już w drodze, więc został tylko do załatwienia mąż- mówiła, wgłębiając się dokładniej w sens własnych słów.
- Co na to Manu? Tak bez wahania się zgodził ? - pytanie nurtujące umysł Thomasa odnalazło drogę. Szczerość .. to ona jest fundamentem związku i to Niej takowy związek powinien być budowany już u podstawy. Kto wie , jak dziś potoczyłoby się wiele spraw gdybyśmy do codziennego życia włączyli codzienne rozmowy nie pozbawione prawdy ? Rzecz polega na tym iż to nie możność powielania prawdy jest problemem , lecz brak umiejętności rozmowy w społeczeństwie odgrywa największą z możliwych ról.
-Tak- odpowiedziała łagodnie, nadal wracając wspomnieniami do tamtego okresu ze swojego życia.- Manu wiedział o wszystkim od samego początku. Właściwie to On tchnął we mnie i Oliego nowe życie- zrównała się ze spojrzeniem Austriaka, czując Jego oddech na szyi.- Nie chciałam tych pieniędzy dla siebie. Oliwer potrzebował pilnej operacji. Operacja kosztowała, a ani ja, ani moja mama nie mogłyśmy zebrać w tak szybkim tempie odpowiedniej kwoty. Został zatem ślub z Manu. Tylko Oliwer już tego nie doczekał…- dodała z wyczuwalnym smutkiem oraz pretensjami do losu.
- Może powinniśmy zaprosić Manuela na obiad? - zapytał tak jakgdyby nie miał do bruneta ani kszty żalu czy pretensji o wypowiedziane w gniewie słowa , o to iż wiedząc jaki ból mu sprawia zdecydował się poślubić Vanessę... Dokładnie tak było. Nie odczuwał żadnych negatywnych emocji w stosunku do sylwetki Fettnera , a nawet ośmieliłby się powiedzieć , że wiele mu zawdzięcza , że to właśnie on - Thomas , powinien przeprosić za wszystko co złe wypowiedział w jego kierunku... Może i wspólne spędzenie czasu ułatwiłoby naprawę popełnionych błędów? - Co o tym myślisz? - uśmiechnął się gładząc delikatnie ciemne włosy brunetki.
-Manu to mój przyjaciel- powiedziała łagodnie, ze spokojem patrząc w oczy blondyna.- Wszystko jest pomiędzy Nami jasne, więc z mojej strony nie ma ku temu przeszkód, tylko…- zawahała się na krótką chwilę.- Nie masz Go już za nieudacznika, który nie byłby w stanie zapewnić byt swojej rodzinie oraz który nigdy nie dorówna w sporcie wielkiemu Thomasowi Morgensternowi?- przewróciła oczyma, szeroko i promiennie uśmiechając się do Austriaka.- Tak. Wbrew pozorom ja wiem wszystko- dopowiedziała, dając do rozumienia partnerowi, że zna Jego przebieg kontaktów z Manuelem, gdy ten zgadzał się wyświadczyć brunetce tak ogromną przysługę.
- Popracujemy trochę nad jego formą , a znajdzie się sposób na pokonanie tego całego Morgensterna... - zaśmiał się słysząc puszczone w zapomnienie słowa , które skierował w stronę Manuela. Żałował ich wypowiedzenia jak i wielu przykrości , które sprawił brunetowi. Ale jesteśmy tylko ludźmi , którzy popełniają błędy , którzy zanim przemyślą swoje postępowanie najpierw zadadzą ból ... ale jesteśmy także ludźmi , którzy potrafią wybaczać i na takie wybaczenie liczył ze strony Fettnera. - Więc jak ? - uśmiech nadal gościł na jego twarzy , a w niebieskich tęczówkach tliły się iskierki radości.
-Nie musiałeś mnie nawet o to pytać. To rozumie się samo- uśmiechnęła się, wysyłając blondynowi znak, że Manuel jest nieodłączną częścią Jej życia. Kimś więcej niż przyjacielem. Bratem. Człowiekiem, który dla Jej był w stanie do wielkich poświęceń.- Ale Ty nadal nie masz pojęcia, jak bardzo byłam na Ciebie wówczas wściekła- spoważniała, brnąc coraz dalej we wspomnienia z tamtego okresu swojego życia.- Manu musiał znosić takie przykrości i to przeze mnie…
- Wściekła ? Na mnie ? No wiesz?! - Mimika twarzy Thomasa widocznie zmizerniała co stało się gestem dostosowanym do sytuacji... Zgrywał się doskonale znając prawdę towarzyszącą zdarzeniom z tamtych dni. Marzył o tym , aby zamknąć tamten rozdział , zostawić przeszłość za sobą ... Zapomnieć. Lecz powszechnie znany jest fakt , że zanim pozwolimy odejść przeszłości należy dogłębnie ją wyjaśnić pozostawiając wszystko co nie do końca jasne wytłumaczone najbardziej jak to możliwe.
-Tak, na Ciebie- powiedziała stanowczo.- Manu był Twoim przyjacielem, a Ty mu takie numery odwalasz…- wtopiła ręce swe włosy, mając przed oczami poszczególne obrazki. Szczerość… Czasem popłaca, czasem nie. W związku jest jednak fundamentem. Jeśli zakochani nie są ze sobą szczerzy, miłość nie wystarczy. Zawsze znajdzie się coś, aby ich poróżnić…
- Przepraszam Cię za tamten okres w Twoim życiu kochanie , chociaż wiem że żadne z moich słów nie przekaże Ci jak bardzo żałuje swoich czynów , jak bardzo jest mi źle z tym że Cię zraniłem.. - mówił niemalże szeptem zawstydzony swoim zachowaniem... Najgorszym momentem w życiu jest czas , gdy uświadamiamy sobie okazałość błędów jakie popełniliśmy. Gdy przychodzi czas refleksji i zadumy na tym co się wydarzyło.
-To nie mnie powinieneś tutaj przepraszać- oznajmiła pewnie. Kobieta nigdy nie powinna ułatwiać niczego mężczyźnie. Jeśli naprawdę Ją kocha, znajdzie Ją choćby na końcu świata. Zdobędzie nawet spod ziemi. Tym umacnia i udowadnia swą miłość. Bez słów wyznaje, co czuje. Każdym dotykiem udowadnia jak bardzo pragnie swojej ukochanej. Każdym słowem leje miód na Jej uszy…- I to nie mnie tutaj raniłeś. A choćby nawet, nie czułam zbyt wiele…
- Wyrządziłem Ci zbyt wiele krzywd , za które powinienem przepraszać Cię do końca swoich dni kochanie... - oznajmił gładząc delikatnymi ruchami zaróżowiały policzek brunetki. - Skarbie... - zaczął chociaż sam nie był pewien czy dobrze postępuje nadal rozdrapując stare rany ... - Czy wszystko z Tobą w porządku ? Czy Ty oby na pewno jesteś zdrowa? - drążył mając w pamięci dokumenty o stanie zdrowia , które znalazł w swoim domu zaraz po rozstaniu z Vanessą.
-A co ma być nie tak ze mną?- spytała podejrzliwie, zauważając niezbadane w oczach blondyna uczucia. Przejęta słowami chłopaka, nawet nie drgnęła, oczekując na odpowiedź z Jego strony. Odgarnęła niezdarnie kosmyk włosów z swej twarzy, nadal nie spuszczając z oka Thomasa.
- Kilka miesięcy temu przez przypadek znalazłem w domu wyniki badań lekarskich ... - zaczął utrzymując kontakt wzrokowy z zaskoczoną brunetką... - Nie znam się na tym , ale nie wyglądało to dobrze , a gdy udałem się do Ciebie i Manuela w celu wyjaśnienia swoich podejrzeń nikogo w nim nie zastałem ... - wyjaśnił jak najprościej potrafił , nadal bardzo obawiając się o zdrowie ukochanej.
-I co w związku z tym?- spytała, niewiele rozumiejąc z tego, o co zapytać chce Ją blondyn. Strach powoli rozprowadzał się po Jej żyłach. Znak zapytania, którym się powoli stawała, był coraz bardziej widoczny w Jej ciemnych tęczówkach. Mimo że wiedziała, iż wszystko jest pod kontrolą, przeszywający Jej ciało niepokój, pozostawiał niepożądany, nieprzyjemny smaczek.
- Chciałbym znać po prostu prawdę kochanie... - jedyne czego oczekiwał , w czym chciał się odnaleźć , co było dla Niego bardzo ważne. Nie miał pewności jakby się zachował , gdyby Jego Vanessa nie była całkiem zdrowa , ale zniósłby to , pomógł jak najlepiej by potrafił. Ale chciał wiedzieć . Musiał to wiedzieć, aby planować Ich dalszą wspólną przyszłość.
- Jaką prawdę?- nie mrugając ani razu, obserwowała w jaki sposób Thomas chce wyciągnąć od Niej pewne informacje na temat swojej osoby. Czyżby o czymś zapomniała? A może Thomas dowiedział się o czymś, o czym nie powinien? Czy istniała taka możliwość, aby jakieś kłamstwo zostało wmówione Austriakowi?- Thomas, mów prosto z mostu- poprosiła, nie wykazując w swym głosie zmartwienia, które rozprowadzało się po Jej ciele.
- Może faktycznie powinienem zapytać Cię wprost , a nie robić zbędne podchody .. - zaczął zrywając się na 'równe nogi' chodząc nerwowo po salonie. - Vann Ty jesteś chora? Te badania , Twoje złe samopoczucie jeszcze sprzed ciąży .. Powiedź mi proszę.. - nalegał, a w jego niebieskich tęczówkach malował się jedynie strach o ukochaną.
-Nie jestem chora!- krzyknęła, niemiarowo wciągając powietrze do swoich płuc.- Jedynie, co dolegało mi przez ostatni czas, to ciąża, lecz to nie zalicza się do chorób…- mówiła, szperając coraz dokładniej we własnych myślach, próbując znaleźć odpowiedź na rodzące się w Jej głowie pytania oraz podejrzenia blondyna. Wyniki badań. Podejrzenie o chorobę. Oliwer…- Thomas, znalazłeś wyniki badań należące do Oliwera…- wyjaśniła, wyraźnie smutniejąc.
Czy można było powiedzieć , że mu ulżyło? Że poczuł zbawienne uczucie , które spowodowało zanik strachu przed niepewnym jutrem ? Zdecydowanie. Wolnym krokiem podążył w stronę brunetki po czym zamknął je drobne ciało w uścisku swoich silnych ramion. Milczał , bo cóż miałby powiedzieć .. Że jest bardzo zadowolony z takiego obrotu sprawy? A Oliwier? Sama myśl o cierpiącym chłopczyku powodowała drżenie jego ciała.
-Gdyby faktycznie coś mi dolegało, na pewno być o tym wiedział- westchnęła, przymykając swe powieki. Czuła się tak wspaniale w ramionach Austriaka, lecz czy mogła teraz mówić o szczęściu, zważywszy na to, że wspomnienia dotyczące Oliwera wróciły? Niby pożegnała się z tamą ‘starą’ Vann, która rozpamiętywała śmierć brata, lecz również ‘nowe oblicze’ Vanessy nie pozostało na tę kwestię niewzruszone.- Przynajmniej Manuel, od razu by Ci coś napomknął…
- Manu to na Twój temat miał akurat najmniej do powiedzenia ... - wtrącił nie zauważając nawet , że na jego twarzy zagościł uśmiech. Wystarczył jej głos... Cichy , wypełniony dobrocią i łagodnością ton głosu Vanessy , a całe jego ciało spoczywało w harmonii i spokoju. Czuł się bezpieczny i nadzwyczaj spokojny , tak jak gdyby miał pewność , że nic złego Go już nie czeka ... Przykra jest jedynie myśl , że nikt nigdy nie da Nam takowej pewności.
-Manuel jako jedyny był, kiedy wszyscy odeszli na pewien czas z mojego życia- spoważniała, chcąc dokładnie zakomunikować blondynowi jak ogromną rolę w Jej życiu spełnia Manuel, który w niedługim czasie zdążył zaskarbić sobie kawałek Jej serca, zajmując w nim pewne, stabilne miejsce na długi czas.- Dlatego nie chcę, żebyś kiedykolwiek w zły sposób odbierał nasze kontakty. On naprawdę wiele dla mnie znaczy…
- Manuel jest dla Ciebie ważny i ja to rozumiem kochanie , tylko proszę nie zapominaj okazać i mi czasami tych Twoich uczuć ... - odpowiedział żartobliwie , chcąc rozluźnić nieco klimat jaki zapanował pomiędzy Nim , a Vanessą. Doskonale zdawał sobie sprawę jak wiele bruneta zawdzięcza Manuelowi , jak on sam wiele jest mu winien za opiekę nad polką , dlatego w żadnym razie nie miał zamiaru stać na drodze do Ich przyjaźni.
-Jesteś świrusem, Morgenstern- położyła głowę na Jego torsem, stopniowo zaciągając się męskim zapachem, którego właścicielem był Austriak.- Nie wiem jak wytrzymam z Tobą resztę swojego życia- na samo usłyszenie tych słów, które padły z Jej ust, kąciki Jej ust wykrzywiły się ku górze. ‘Resztę swojego życia’… Nie można zapominać, że życie na Ziemi dobiec może końca nawet zaraz. Ale Ona czuła, że już coś ofiarowała Thomasowi, prócz swojego kochającego Go do cna serca. Ofiarowała mu resztę swojego życia, które spędzić chciała tylko przy Jego boku…
- Świrusem , który życia poza Tobą nie widzi! - krzyknął tak , aby nie obudzić małego Oliwiera m który przebywał w sąsiednim pokoju , po czym delikatnymi i zwinnymi ruchami zaczął łaskotać polkę , aby móc dłużej delektować się widokiem jej roześmianych ust , które mógłby oglądać całymi dniami. - Twoim świrusem ... - szeptał pomiędzy kolejnymi gestami nie zaprzestając wykonywanych czynności pomimo sprzeciwu Vanessy.
-A czy to jest zaraźliwe?- próbowała wydukać, pomiędzy falami przeraźliwego śmiechu, który dostarczał Jej Thomas. Mimo że próbowała przeciwstawić się ‘panowaniu’ nad Nią blondyna, wewnątrz siebie z premedytacją nie robiła tego skutecznie. Już dawno nie miała okazji czuć się tak dobrze. Po prostu śmiać się z własnego szczęścia. I do własnego szczęścia, którym była osoba Thomasa.
- Zaraźliwe? - zapytał zaprzestając łaskotania ciała drobnej brunetki. - Ale zaraz się przekonamy .. - dodał z uśmiechem na ustach zbliżając swoje wargi do pełnych ust Vanessy , po czym złożył na nich delikatny lecz przepełniony namiętnością oraz pożądaniem pocałunek , który przybierał na sile z każdą mijającą sekundą.
Z trudem wyrwała się z transu, w który powoli wprowadzał Ją blondyn. Mając na uwadze, że zawsze będzie blisko Niej, mogąc dostarczać Jej podobnych pieszczot już zawsze, gwałtownie i niespodziewanie odsunęła się od chłopaka, przerywając pocałunek, który Austriak składał na Jej ustach.- Chyba zwariowałeś myśląc, że ryzykowałabym- wystawiła podstępnie język, patrząc intrygująco na Morgensterna.
- Kochanie Ty już dawno zaryzykowałaś wstępując w związek ze mną ... - zaśmiał się szyderczo ponawiając próbę złożenia na ustach ukochanej kolejnego pocałunku , który był dla Niego niczym poranne promienie słoneczne padające na jego zszarganą duszę , która powoli , małymi krokami odnajduje się w zawirowaniach jakie zafundował mu los. - Co z Andreasem ? - zapytał , chcąc ostatecznie wyjaśnić udział Niemca w Ich wspólnym życiu.
-Andreasem?- jęknęła, czując, że nadszedł moment, kiedy wejdzie z blondynem na niepewny grunt.- Co ma być? Nie będę utrudniać mu kontaktów z Olim… To byłoby nie fair w stosunku do Wanka, jak i Oliwera- wszystko na pozór było piękne. Życie z Thomasem. Tworzenie rodziny. Mały, uśmiechnięty Oliwer, ale… Ciszę, harmonię, spokój zawsze psuć będzie jedna osoba. Andreas Wank.- Thomas…- wyprostowała się, spuszczając głowę na dół, kryjąc zawód na swojej twarzy.- To chyba zły pomysł… Nie powinniśmy...
- Kochanie nie denerwuj się ... - próbował uspokoić swoją wybrankę , widząc że samo wypowiedzenie imienia Niemca nie jest czym pożądanym w Ich krótkiej rozmowie. - Chciałbym po prostu wiedzieć czy z Nim rozmawiałaś i do jakich doszliście wniosków... - oznajmił spokojnie kładąc swoją dłoń na ramieniu Vanessy.
-To, że Andreas będzie miał stały kontakt z Oliwerem, to wiadomo, ale nie do końca o to mi chodziło. W sensie, że nie o Andreasa…- mówiła wbrew sobie. Wreszcie, kiedy zaznała szczęścia, będzie musiała je przerwać. Inaczej ktoś będzie cierpiał… A tym kimś nie mógł być Thomas…- Sądzę, że złym pomysłem było to, że do siebie wróciliśmy…- wycedziła z trudem.- Nie zrozum mnie źle. Kocham Cię i nic tego nie zmieni, ale Ty będziesz przez to cierpiał.
Najgorsze z koszmarów mogły stać się rzeczywistością , a tego najbardziej się obawiał , tego najbardziej nie chciał ... - Co masz na myśli ? - zapytał głosem pełnym obaw i niepewności przed tym co może usłyszeć.- Nie chce niczego więcej jak tylko być z Tobą , z Wami ... - mówił pewien swych słów. Bo cóż innego mu pozostało jak zapewnienia o swej miłości. Trudnej , nie do pokonania , z wieloma zakrętami , ale prawdziwej i szczerej.
-Andreas Cię nienawidzi- zaczęła bez ogródek. Bo po do zbytnio przedłużać? Choćby nie wiadomo jak długo chciała tego uniknąć, to i tak Ją dopadnie. Mimo wszystko.- On będzie ciągle obecny w Naszym życiu, Thomas. Dopóki Oliwer nie dorośnie i nie wyprowadzi się od Nas… A dobrze wiesz, że On nie spocznie póki nie osiągnie swojego celu… Ma taki… specyficzny charakter- określiła w najdelikatniejszy sposób, jaki tylko umiała.
- To jego syn , więc nie mam prawa zabraniać mu niczego co związane jest z jego wychowaniem , ale nie pozwolę , aby zniszczył to co powoli udaje się Nam odbudować Kochanie... - powiedział pewnie patrząc w ciemne tęczówki Vanessy , chcąc jej przekazać swoją siłę i wiarę w to , że gdy będą razem nic nie będzie w stanie im zaszkodzić.
-Nie znasz Go…- odwróciła wzrok.- Tu nie chodzi o mnie. Nawet nie o Oliwera… O Ciebie, Thomas- jęknęła, dokładnie wiedząc, co chce przekazać blondynowi.- Będziesz ciągle cierpiał… Przecież wiem, że Cię to rani- uniosła Jego podbródek, by patrzył głęboko w Jej oczy.- Udajesz, że wszystko jest w porządku, ale Thom długo tak nie pociągniesz… W końcu będziesz miał kiedyś dosyć…
- Nie dam mu tej satysfakcji Vann .. nie zrezygnuje z Was tylko dlatego , że Wank tak chce , rozumiesz? - Czy nie prawdą jest , że im więcej na Naszej drodze przeszkód ku miłości , nasze uczucia wzrastają? Czy nie jest udowodnione to ,że to co zakazane , oddalone niemalże o lata świetlne smakuje najlepiej ? Uczucia jakie żywił do brunetki nie były czymś dla czego nie warto walczyć nawet każdego dnia zaraz po przebudzeniu. Chciał stoczyć tą walkę nawet gdyby to miałabyć walka z nim samym ... z bólem i cierpieniem który może odczuwać w nadchodzącej przeszłości. Kochał ponad wszystko i dla tej miłości był gotów znieść o wiele więcej niż może pojąć przeciętny ludzki rozum. - Tutaj nie liczę się ja ... - uniósł delikatnie podbródek polki mówiąc bardzo wyraźnie i powoli. - Wy jesteście najważniejsi. To Ty , Oliwier i Lilli jesteście całym moim światem. - Świat, przyszłość , Szczęście... Wszystko zamknięte w jednym słowie .
' Rodzina' .
-To jest nie do zniesienia…- skuliła się, opierając podbródek o swoje kolana.- Rozumiesz, że ja nie chcę Cię ranić?- drążyła dalej, nie zważając na zapewnienia blondyna, które dla Niej były jedynie walką z Nim samym…- No dalej… Dalej!- krzyknęła energicznie, wyraźnie z pretensjami.- Krzycz… Udzielaj mi kazań… Zgań mnie za to, że doprowadziłam do tak beznadziejnej sytuacji!- w Jej oczach pojawiły się niezauważalne łzy, których szybko się pozbyła. Nie mogła zacząć płakać. Nie w takiej chwili. Nie, kiedy naprawdę chciała usłyszeć kilka słów prawdy. Dla większej pokory. Dla uspokojenia sumienia. Dla poskładania niektórych kawałków potłuczonego szkła w swojej głowie.
- Boję się ... - zaczął siląc się na naturalny ton głosu , który byłby pozbawiony krzyku i pisku tlącego się w jego wnętrzu. - Nie masz nawet pojęcia jak bardzo boję się tego , że ktoś mi Was odbierze , że moja miłość nie wystarczy , że to że Andreas jest ojcem Oliwiera zbliży Was na tyle mocno , abyś odeszła nie zważając na to co czuję , ale nie poddam się Vann , nie poddam .. - spojrzał na Nią oczami przepełnionymi nadzieją . - Nie oddam bez walki tego na czym mi zależy najbardziej na świecie. Pozwalając na rozpad Naszego związku pozwoliłbym na zniszczenie samego siebie , bo bez Nas kochanie , nie ma mnie... - zakończył szeptem z trudem powstrzymując łzy.
-Niepotrzebnie to wszystko zaczęłam…- po Jej policzku spłynęła pojedyncza łza, którą jako jedyną zdążyła wypuścić spod swych powiek.- Przepraszam… Twoje życie byłoby lepsze, gdybyś nie miał ze mną kontaktu… Gdybyśmy nigdy się nie poznali… Gdybym wtedy jak ta ostatnia idiotka nie dała omamić się Twoim cudownym oczom… Przepraszam…- mówiła, ledwo wstrzymując łzy. Bo to właśnie miłość. To nieskończone poświęcenia. To zapewnienie szczęścia ukochanemu za wszelką cenę. Nawet jeślibyśmy mieli oddać własne szczęście…
- Każdego dnia kiedy się budzę pierwszy obraz,który staje mi przed oczami to Ty...Pierwsza myśl jaka przychodzi do głowy dotyczy Ciebie...Kiedy zasypiam widzę Twą twarz, czuję zapach, pamiętam dotyk...Zasypiam spokojnie, bo wiem że w końcu znalazłem czego szukałem - osoby tak bliskiej memu sercu,która codziennie wypełnia lukę w moim życiu, która dostarcza mi tyle radości,o jakiej inni mogą tylko pomarzyć.Potrafisz czynić cuda Skarbie,poprawić mi humor kiedy staczam się na dno piekła i doprowadzić do bram nieba...Tylko Ty potrafisz mnie zrozumieć... - mówił z nutką przejęcia wyczuwalną w głosie , a także ogromną pewnością w tym co ma do przekazania.. - Nie przepraszaj mnie za to , że jestem szczęśliwy... - wyraz twarzy Thomasa był niczym otwarta księga z której tylko nieliczni w postaci Vanessy mogą cokolwiek odczytać , z której szczerość jego intencji jest na wyciągnięcie dłoni.
-Powinnam przepraszać Cię za swoje istnienie… Taka jest prawda, Thomas- mówiła łamiącym głosem, kładąc swą drobną dłoń na twarz Thomasa.- Zdradzałam Cię, oszukiwałam Cię, robiłam wszystko, co mogło Cię ranić, bo chciałam spróbować czegoś innego… Zabawić się życiem… I cząstka mnie tam została. Została przy Wanku. Nawet mimowolnie…- po Jej policzku spłynęła kolejna łza. Łza prawdy, którą wyznawało Jej serce. Mimo że przygodę z Andreasem, określała jako niewybaczalny błąd, nadal zajmował On jakieś miejsce w Jej sercu. Dziwne do zrozumienia dla Niej i najbardziej znienawidzone miejsce Jej serca. A teraz? Teraz ta część serca może jedynie się powiększać. I to z bardzo prostego powodu. Andreas na zawsze będzie w Jej życiu. Nic ani nikt nie zmieni tego, że jest ojcem Jej dziecka…
- Nie cofniemy czasu .. nie wybielimy błędów , które popełniliśmy , ale możemy wyciągnąć z tych zdarzeń jedną ważną lekcję kochanie.. - uśmiechnął się ujmując w swe dłonie drobną dłoń Vanessy po czym złożył na Niej subtelny pocałunek. - Wiemy jak ważni dla siebie jesteśmy i jak wielką siłą jest Nasza miłość... Ona pokona wszystko z Naszą małą pomocą... - wyszeptał czując niepewny grunt pod nogami ... zdając sobie sprawę , że przychylność ze strony brunetki traci na sile.
-Właściwie dlaczego mi wtedy wybaczyłaś?- zapytała ze wzrokiem, w którym błyszczały srebrne łzy. Poruszając ten temat raniła nie tylko Thomasa, ale również siebie. Ten okres w swoim życiu chciała jak najszybciej wyrzucić ze swojej pamięci. Jak najszybciej pozbyć się tych ciążących wspomnień… Jednak przeszłość jest. Nikt ani nic nie może zmienić jej wyglądu. Mogła jedynie wstydzić się za swoje czyny. Wiecznie mieć sobie za złe to, czego się dopuściła… Jak świadomie krzywdziła najukochańsze Jej sercu osoby.
Mógł wszystko - zmienić, zapomnieć, wybaczyć, powiedzieć, wykrzyczeć, wyznać, odejść. Tylko najpierw sam sobie musiał odpowiedzieć czy tego naprawdę chciał. Odpowiedział nie raz... Każdej nadchodzącej nocy zastanawiał się dlaczego? W jaki sposób potrafił wybaczyć , zrozumieć ? Odpowiedź była banalnie prosta. Miłość. Uczucia , które żywił do brunetki pozwoliłyby znieść wiele , wybaczyć dużo ... Pozwoliły przetrwać doprowadzając do miejsca w którym teraz się znalazł. - Kocham Cię , a dla miłości nie ma przeszkód kochanie.. - wyszeptał składając pocałunek na pełnych ustach Vanessy.
-Ja Ciebie też kocham, Morgenstern- powiedziała poruszona Jego słowami oraz dotykami, którymi stała się godna.- Nigdy więcej nie pozwolę Cię skrzywdzić- wtuliła się w Jego ciepły tors, oddając Ich wspólny los w ręce przeznaczenia. Jeśli pisane jest Im być razem, odnajdą siebie wszędzie…- Nie sądzisz, że z moich ust trochę dziwnie to brzmi?- zaśmiała się, patrząc w elektryzujące tęczówki Austriaka.
- Dziwnie? - zaśmiał się słysząc zapewnienia ze strony polki... - Teraz powinnaś powiedzieć , że będziemy żyć długo i szczęśliwie kochanie... - oznajmił pewnie patrząc w zeszklone tęczówki szatynki. Nie miał wiele do zaoferowania , bo jedynie uczucia którymi darzył Vanessę jak i Oliwiera , ale liczył na to że będą one fundamentem do szczęścia .. Szczęścia wspólnie przeżytym życiu.
-To jest wiadome i rozumie się samo przez siebie- wystawiła podstępnie język, po czym cmoknęła delikatnie czoło ukochanego.- Ale skoro mamy równouprawnienie, deklaruję Ci, że nie pozwolę nikomu, aby Cię skrzywdził. Każdy kto wejdzie Ci w drogę, powinien liczyć się ze mną- wtuliła się jeszcze bardziej w Thomasa, goszcząc stały uśmiech na swej twarzy.- Powiedz tylko, czemu nie powiedziałeś mi prawdę o Lilly?
- Bałem się , że nie zrozumiesz ... Że to co powiem nie będzie na tyle dobre , abyś mi uwierzyła ... - sytuacja , która ziściła się przed jego oczami odzwierciedlała dokładnie strach jaki czuł w okresie tamtych dni , gdy musiał ukrywać przed całym światem istnienie swojej małej Lilli.
Zatajać jeden świat przed drugim , aby czuć się szczęśliwym... Ale czy taka jest prawda? Czy Thomas był szczęśliwy skrywając swoją przeszłość z dala od teraźniejszości ? Odpowiedź jest prosta. Nie można do końca szczęśliwym , gdy Nasze życie polega jedynie na kłamstwie... To tylko pozorne szczęście , nigdy prawdziwa radość życia. - Teraz wiem , jak wielki popełniłem błąd...
-Niepotrzebnie… Mogłeś mi powiedzieć...- wtrąciła z wyrzutem, ujmując Jego twarz w swe dłonie.- Wiesz jak się wtedy poczułam? Jakbyś ciągle się mną bawił. Udawał. Szukał czegoś nowego, a później przy pierwszej lepszej okazji wróciłbyś do Kristi i Lilly, by tworzyć rodzinę dla Małej… A to wszystko bolało jeszcze bardziej ze względu na to, że wcześniej przyjaźniliśmy się, a Ty nawet wtedy nie wspomniałeś mi nawet o ciąży Kristiny…
- Wiem ,że popełniłem ogromny błąd , ale nic już nie mogę zmienić chociaż bardzo bym tego chciał kochanie... - wyszeptał patrząc ze współczuciem na zaróżowiałą twarz Vanessy. Podświadomie czuł , że nawet rozmowa , którą właśnie prowadzą jest czymś co zadaje niechciany ból jak i jemu tak i polce. Ale czas chciał .. Przyszedł odpowiedni moment , aby wyjaśnić wszystko co złe , wszystkie nieporozumienia i niesnacki życiowe... Czas na rozpoczęcie drogi z czystą kartą ... Nowej drogi... - Nawet nie masz pojęcia jak mi wstyd , że ukrywałem przed Tobą .. przed światem najcenniejszy ze skarbów jakim jest Lilly.
-Wiesz…- usiadła obok blondyna, podpierając głowę rękami.- Czasami sobie myślę, że kiedy Lilly dorośnie, będzie więcej rozumiała, wiedziała… Ona… Będzie mieć do mnie żal. Żal o to, że musiała wychowywać się w rozbitej rodzinie- odważyła się w końcu na wyznanie własnych obaw i strachu przed tym, co dręczyło Ją od chwili, kiedy dowiedziała się o małej istotce, która odgrywa ważną rolę w życiu Thomasa i nie tylko…
- Jak możesz w ogóle tak myśleć kochanie? - zapytał zdziwiony obawami jakie tkwią w głowie młodej polki. Nigdy nie przypuszczał , że szczęście małej Lilli jest dla Niej tak bardzo ważne. - Lilli jest na tyle mądrą dziewczynką , że nigdy nie pomyślałaby nawet o tym o czym myślisz w tym momencie Ty... Jest szczęśliwa , bo i ja jestem szczęśliwy.
-----------------------
Wszystko dzieje się , kończy i zaczyna...
Mamy nadzieję , że nadal możemy liczyć na Wasze wsparcie kochane...
Uwierzcie na słowo... MOTYWUJE!
Ann i Klaudia.
Jak dobrze, że wszystko zmierza w dobrym kierunku :)
OdpowiedzUsuńA co u Ann i Grega?
Weny! ;*
Znowu nie wiemy od czego zacząć :D
OdpowiedzUsuńBrak nam słów na opisanie, jak piękny jest ten rozdział. Wszystko jest idealne.
A jednak chłopiec :D Nie myślałyśmy, że Wank mógłby posunąć się do takich wybryków w szpitalu, zresztą Thomas nie był lepszy, ale jesteśmy mu w stanie to wybaczyć ze względu na dalszą część rozdziału :)
Ann jednak wybierze Gregora? No cóż... widocznie tak miało być.
Życzymy weny, Milka i Molly :**
PS. Wpadniecie do nas na 22 rozdział? Będzie nam niezmiernie miło ;)
Wszystko tak pięknie zawładnęło moim sercem... Emocje dostarczone przez Vanessę i Thomasa... A teraz i małego ... Na samą myśl się uśmiecham. Dziękuje Wam za tą radość. Co do tego , że Thomas nie jest ojcem Oliwiera jakoś się z tym nie zgadzam ... To musi być jakaś pomyłka! Kłamią no!:D
OdpowiedzUsuńTak miło i sielankowo się zrobiło , tak przyjemnie..
Nawet u Ann , co wydawało mi się nie do opanowania...
Wybrała Gregora prawda?
Dajcie mi tą cholerną nadzieję...
Czekam !
Wasza All.!♥
Przyznam w dosyć głupi sposób, iż śmieję się teraz ironicznie, prawdopodobnie sama z siebie. Wszystko, co zakładałam jednak się nie ziściło. Chciałam, aby urodziła się dziewczynka- jest chłopczyk. Pragnęłam, żeby ojcem maleństwa okazał się Thomas, a stało się na odwrót. Czyż to nie jest zabawne?
OdpowiedzUsuńZawiało sielanką. Odrobinę, ale zawsze i dzięki temu kolejny plus dla Was, dziewczęta! Rzadko kiedy sielankowe sceny w rezultacie końcowym są napełnione zarówno pozytywnymi emocjami, jak i obawami na dalsze życie bohaterów, co zauważyłam u Was po przeczytaniu tego rozdziału. Vanessa, mówiąc Thomasowi o swoich obawach, czynach z przeszłości, nadała temu dialogowi niepowtarzalności pod względem „dobrych scen” w tym opowiadaniu. Same zachowanie Thomasa również można skwitować jako właściwe, gdyż podczas niewygodnych tematów nie uciekł od nich, a jedynie starał się podtrzymać rozmowę, aby wzbogacić się o niezbędną wiedzę, która potrzebna jest przecież do stworzenia prawdziwego związku.
Oczywiście nie zaskoczę Was, mówiąc kolejny raz, że po prostu rozpływam się czytając opisy uczuć i przeżyć bohaterów! Coś niesamowitego!
Ciągle towarzyszącej weny twórczej, życzę.
Wiślaczka :)
http://let---it---go.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowość :)
Och i ach ;)
OdpowiedzUsuńWy wiecie, ze mi się podoba :P
Jeszcze tylko Ann sobie wszystko przypomni i będą żyli długo i szczęśliwie i amen.
:*