czwartek, 11 września 2014

Dwudziesta ósma odsłona codzienności...



Miłość przychodzi , miłość odchodzi...
Na miłość nigdy nie jest za późno...


~~♥♥~~
A Ona tylko chciała, by On położył swe serce na dłoni, ofiarowując je całe Jej osobie. A On odmówił. Może nieświadomie. Może nie wprost. Ale jednak. Nie potrafił. Nie umiał, choć był do bólu pewien swoich uczuć. Czuł, że odeszła. Że jest daleko od Niego. Za daleko. Bezradny i bezsilny tkwił w labiryncie tęsknoty, nie mając pojęcia gdzie może Ją odnaleźć. A może gdyby chciała kontaktu z Nim i tak odnalazłaby go bez większego wysiłku? Dostatecznie mocno Ją zranił… Zdradził. Nic innego, równie bolesnego, nie mógł zrobić. Na dodatek, świadomość, że Jego ukochana mogła walczyć o życie w szpitalu, dobijała w każdej sekundzie dnia coraz bardziej i bardziej… Odeszła. Nie było Jej. Nie nękała Go telefonami. Nie zostawiała tysiąca banalnych wiadomości, które dopełniały sens życia codziennego przy Jej boku. Wiedział, że cierpiała. Że cierpi. Zawiódł Ją. Zbyt mocno. Tamtego dnia, czas jakby stanął w miejscu. Pustka i nicość, obróciła się w codzienność. Czuł jakby stał się nikim. Każdego dnia stąpał po cienkiej linii, obdarty z jakichkolwiek uczuć. Dlaczego doznania zmysłowe potrafiły tak wiele zniszczyć?
-Ann…- powiedział jakby sam do siebie, widząc znajomą Jego oczom i głowie postać drobnej szatynki. Niedowierzająco przetarł oczy, chcąc upewnić się, że Jego oczy nie płatają mu figli z nieokiełznanej tęsknoty. Teraz był jednak pewien. To Ona. Jego Ann w całej okazałości. Los jakby po raz kolejny się do Niego uśmiechnął. Spotkał Ją w tak nietypowym miejscu, po tak długim odstępie czasu. To graniczyło z cudem, który podarowały mu niebiosa.- Ann!- zawołał głośniej w kierunku szatynki.
  Kolejny z pięknych poranków jakie zaplanowało dla Niej życie , kolejne z dni , które mogła spędzić u boku ludzi , którzy stali się dla Niej sensem życia , powodem do istnienia , jednym z najważniejszych powodów do uśmiechu. Stojąc w otoczeniu kilkunastu mężczyzn z teamu Mercedes przygotowujących się do jednego z ważniejszych startów Letniego Grand Prix Austrii usłyszała głos , który coś jej przypominał... Coś co powodowało przyspieszenie akcji jej serca. ... Nie potrafiła tego zinterpretować , dlatego też powróciła do konwersacji z innymi.  
-Ann, możemy porozmawiać?- wykrztusił, gdy zobaczył, że szatynka zignorowała Jego wołania. Postąpiła tak, jak przypuszczał. Jednakże, czy mógł więcej wymagać od losu? Wystarczającym cudem był fakt, że Ją spotkał. Że na Jego duszy ponownie zaświeciło słońce. Że ukoił swoje najbardziej dokuczliwe pragnienia. W najmniejszym stopniu jakim tylko było to możliwe, lecz ulga wyraźnie była zauważalna.
  - Pan mówi do mnie? - słysząc donośniejszy i o wiele wyraźniejszy ton głosu Ann odwróciła się z lekkim uśmiechem na twarzy... Poczucie , które okiełznało jej ciało było jej tak bliskie , a jednocześnie tak bardzo odległe i obce... - Mogę w czymś pomóc? - dodała widząc mimikę twarzy szatyna , który stał naprzeciw niej.
-Tak, mówię do Ciebie, Ann- wyjąkał niepewnie, patrząc na szatynkę. To gra ze strony Polki? Czy teraz zamierza udawać, że się nie znają? Że nigdy nie poznali w przeszłości, troszcząc się także o to, by przypadkiem bliżej nie poznać?- Wiem, że nie chcesz mnie znać, ale naprawdę musimy porozmawiać…- ujął delikatnie Jej dłoń, tocząc palcem małe kółeczka po zewnętrznej części dłoni zielonookiej.
- Ann ? Pan mnie chyba z kimś myli... - szatynka natychmiast odsunęła się przestraszona gestami do których posunął się mężczyzna , którego nie znała ... czuła że jest jej w jakiś niewyjaśniony dla Niej sposób bliski , ale nie potrafiła znaleźć w swoim umyśle niczego co mogłoby jej pomóc w odtworzeniu jego ' postaci'.
- Co się dzieje?- przerażenie powoli zaczęło wypełniać Jego ciało. Nie miał pojęcia co myśleć a tym bardziej co robić. Widział, że Ann nie udaje. Nie bawi się w grę, która nie ma końca, gdyż wczuł w każdym Jej geście, a przede wszystkim spojrzeniu, że zachowuje się naturalnie. Nie kłamie.  Niczego nie ukrywa. Jest prawdziwą sobą, a jednak inna…- Gregor… Jestem Gregor. Nie pamiętasz?
  Zdziwienie na twarzy szatynki malowało się z każdą chwilą coraz wyraźniej , dogłębnie paraliżując jej umysł... - Gregor? - zapytała sama siebie szukając odpowiedzi , która już na starcie wydawała się być nie do opanowania... Kompletna pustka , przerażający mętlik w umyśle ... otchłań ... przepaść z którą nauczyła się żyć powracała? Uczucie z którym nie mogła sobie poradzić.. - Powinnam Pana znać? - stojąc w bezruchu lustrowała sylwetkę mężczyzny.
- Emm wszystko w porządku ? - widząc zaistniałą sytuację zabrał głos jeden z mężczyzn , w których otoczeniu przebywała szatynka... Podszedł bliżej obejmując jej drobne ciało w tali uśmiechając się przy tym promiennie.
  -Przepraszam bardzo, ale kim Pan jest?- zwrócił się nerwowym głosem, widząc u boku Ann mężczyznę, który widocznie odczuwał w towarzystwie szatynki to samo, co On. Kiedyś…
- Ann, to ja. Gregor. Twój Gregor, kochanie- ujął Jej twarz w dłonie, przerażonym wzrokiem patrząc na to, co działo się wokół Niego. Tego, co stało się anomalią. Czymś w rodzaju snu. Koszmaru sennego.- Nie mów, że mnie nie pamiętasz, proszę…- ciągnął żałośnie, nie umiejąc wysilić się na naturalny ton głosu, który wydał się teraz niemałym wyczynem. Wpływ chwili i emocje w dziwny sposób potrafią kontrolować nasze zachowania, czasem całkiem do nas niepodobne. 
- Jestem chłopakiem Emmy , a Ty kim jesteś? - Nico spojrzał na szatyna nieco poddenerwowany mając nadzieję , że to co się dzieje przed jego oczyma to jedynie jakaś pomyłka , zbieg okoliczności , coś co jak szybko się pojawiło , tak szybko zniknie ... Czy mógł mieć rację? Czy miał powody do tego , aby czuć się pewnie i stabilnie? Tak. Czując na sobie wzrok przerażonej szatynki natychmiast umocnił uścisk , wiedząc że dziewczyna nie odnajduje się nawet w najmniejszym stopniu w kolejnych napływających sekundach tworzących historię życia.
- To jakaś pomyłka ... - usłyszał jedynie szept polki , która jak najszybciej chciała opuścić owe miejsce.
-Kim jest Emma?- wydusił, błądząc wzrokiem po sylwetce Ann oraz mężczyzny, który Ją obejmował. Poczuł, że Jego mięśnie napinają się do granic wytrzymałości. W głowie słyszał jedynie szumy, nie potrafiąc znaleźć odpowiedzi na miliony pytań rodzących się w Jego głowie.- Ann, dlaczego On tak Cię nazywa?- zwrócił się tym razem bezpośrednio do szatynki.- Co się stało? Dlaczego mnie nie pamiętasz? To ja, Gregor- zgarnął kosmyk włosów z Jej czoła.- Byliśmy razem, zanim spotkał Cię ten straszliwy wypadek…
  - Nie , to jest jakaś pomyłka. Pan mnie z kimś myli... - niepokój. To jedyna racjonalna z cech , które szatynka potrafiła wyraźnie określić nadając mu wyraziste określenie... Ann ?  Ann... Imię , które torowało drogę do jej duszy , za każdym razem uderzając z coraz większą siłą. - Proszę zostawić mnie w spokoju. - szeptała bojąc się dalszej konwersacji... Bo przecież miała już swój świat , fundament na którym wszystko miało swój stabilny początek . Nie chciała w żadnym wypadku tego utracić. 
-Nie- powiedział pewnie, mimo niechęci ze strony Polki, chwytając Jej dłoń, delikatnie bawiąc się Jej palcami.- Mam wiele dowodów rzeczowych, nie mówiąc już o tych, które są w mojej głowie i sercu- gładził delikatnie Jej policzek, bojąc się, że każdym swoim ruchem może wywołać panikę szatynki, przez którą straciłby ostatnią szansę podarowaną mu przez los.- Nie pamiętasz, jak poznaliśmy się w Zakopanem? Vanessa, Thomas… Mówią Ci coś te imiona? To nasi przyjaciele. To Oni nas ze sobą poznali…- ciągle próbował i nie myślał nawet o tym, aby przestać. Jedyne co mu teraz zostało, to właśnie walka, nieważne jak wielkie miałby ponieść straty.
  - Emma czy też Ann jak ją nazywasz nie ma najmniejszej ochoty na rozmowy z Tobą , więc bądź tak miły i zostaw Nas w spokoju Gregor... - mężczyzna wyraźnie zaakcentował imię Austriaka czując , że jedyne co może uczynić skoczek to zburzyć harmonię życia nad którą tak długo pracował ... zaburzyć  szczęście , które odnalazł przy boku szatynki. Delikatnym ruchem przysunął ją do siebie uśmiechając się szczerze.
- Wybacz , ale ja nie jestem osobą za którą mnie uważasz ... - zaczęła polka będąc w bezpiecznej odległości od Tyrolczyka , którego zaczęła się obawiać. - Owszem miałam wypadek , po którym straciłam pamięć, ale ja na pewno Cię nie znam ... - zakończyła błądząc wzrokiem po sylwetce Schlierenzauera.
-Nie mogłem Cię z nikim pomylić… Nie mogłem… Bo czy można zapomnieć osobę, którą kocha się najmocniej na świecie?- ciągnął dalej, choć tylko on wiedział ile wysiłku kosztowało mu to wmawianie swojej wersji, w którą nie chciała uwierzyć szatynka. Tylko On znał uczucie, który towarzyszyło mu, kiedy musiał słuchać przestróg chłopaka Ann, który także nie dawał nawet najmniejszej wiary w Jego słowa. Bolało. Raniło. Kłuło.- Proszę, nie daj robić z siebie kogoś, kim nie jesteś… Ann…- wyciągnął rękę w kierunku Polki, błagalnym wzrokiem patrząc na grymas, który malował się na Jej twarzy.
- Jeżeli było tak jak mówisz to bardzo mi przykro , że Cię nie pamiętam , że nie mogę w żaden sposób odwzajemnić Twojej troski i słów .. - polka uśmiechnęła się promiennie patrząc w czekoladowe tęczówki skoczka. - Wszystkiego dobrego Gregor... - zakończyła akcentując wyraźnie jego imię.
- Emm powinniśmy już iść , zaraz zaczyna się wyścig... - oznajmił łagodnym lecz pewnym swego mężczyzna , który pociągnął delikatnie za sobą szatynkę...  
-Daj mi chociaż pięć minut- zawołał błagalnie, widząc jak mężczyzna odciąga od Niego Ann.- Proszę… Pięć minut rozmowy…- powtórzył, by dać Polce pewność, że nie musi obawiać się jakichkolwiek wybryków z Jego strony.- Zasługuję na tyle?- w Jego oczach błyszczały resztki nadziei, pomieszane z rozpaczą, które szatynka musiała zauważyć… 
Ann zatrzymała się kierując spojrzenie w stronę szatyna po czym powoli zbliżyła się do Niego , dając jednocześnie znak swojemu partnerowi że za kilka chwil do Niego dołączy.
- Wiem , że może i jest Ci ciężko z tym wszystkim , ale ja nie mam na to wpływu , nie wiem czego Ty oczekujesz od tej rozmowy... - pytała , nie mogąc pojąc dlaczego właściwie się na to wszystko zgodziła.
- Chcę, żebyś mi uwierzyła- powiedział pewnie, a na swojej twarzy przyłapał wkradający się subtelny uśmiech, nad którym nie miał kontroli. On obecny był zawsze, kiedy Ann znajdowała się w pobliżu. Bezwarunkowy. Subtelny. Możliwe, że nawet nieśmiały uśmiech, który należał do przyjemnych skutków miłości do Ann.- Tak naprawdę masz na imię Ann. Podczas wypadku byłaś ze mną. Minęło dwa miesiące. Próbowałem znaleźć Cię właściwie wszędzie, naprawdę… Nie spodziewałem się, że spotkam Cię akurat tutaj- mówił szybko, nie wiedząc której myśli jako pierwszej podarować ujście przez usta w postaci słów.
  -Jak to z Tobą? Dlaczego to ja ucierpiałam , a Ty ? Co się tam działo? - pytała , sama właściwie nie wiedząc dlaczego to robi. .. Chciała poznać prawdę , skoro odważyła się na rozmowę z szatynem . Pragnęła wiedzieć co właściwie zdarzyło się tamtego dnia . Dnia w , którym straciła pamięć... Dnia , przez który praktycznie każdej nocy budzi się z krzykiem na ustach słysząc jedynie krzyk...
-Rozmawialiśmy, kiedy Ty wyrwałaś się nieoczekiwanie przed siebie, najwidoczniej nie zauważając jadącego samochodu z naprzeciwka- wyjaśnił ochrypłym głosem, przypominając sobie tamten dzień, który na zawsze zmienił Jego życie… I nie tylko…- Później nikt nie chciał mi udzielić żadnych informacji. Szukałem Cię do tego dnia. Jak widać w końcu znalazłem- uśmiechnął się nieśmiało, dotykając znowu policzka Ann. Tak samo rozgrzanego jak kiedyś. Tak samo tętniącego życiem. Bo to była Ona. Pod warstwą nieporozumienia i wmówionych kłamstw, kryła się prawdziwa Ann, będąca całym Jego życiem…
Serce Ann było puste , choć zawierało setki wspomnień i uczuć , których poszukiwała w sobie każdego mijającego dnia. Chciała tak żyć... Nauczyć się żyć na nowo , mimo że nie posiadała już nic prócz tego czego dowiedziała się od innych. Na bazie informacji uzyskanych od obcych ludzi budowała samą siebie , swoją przyszłość ... a przeszłość? Ona zniknęła wraz z utratą pamięci , która stała się jakby na to nie patrzeć równie czymś potrzebnym. Bo co jeżeli jej wcześniejsze życie nie było tak idealne jakby tego chciała ... Miała szansę zacząć wszystko od początku , z czystą kartą , którą powoli zapisywała po swojemu... - To co mówisz jest na tyle wiarygodne żebym mogła dać wiarę Twoim słowom , ale ja nie za bardzo wiem co powinnam zrobić , żeby Cię nie zranić , żebyś odszedł pozwalając mi żyć tak jak żyłam do tej pory... - jej głos drżał , ale był pewien słów które wypowiada.  
-Ann, byliśmy razem naprawdę szczęśliwi- nie czuł nawet, kiedy Jego oczy zostały pokryte warstwą łez tęsknoty, które utwierdzały Go jedynie w przekonaniu, że musi dalej walczyć i próbować odzyskać starą, dobrą Ann, która nieustannie zajmowała największą powierzchnię Jego serca.- Kochaliśmy się… Zresztą… Co ja mówię… Nadal Cię kocham- pogładził kciukiem Jej policzek.- Pomogę Ci odzyskać pamięć. Pomogę Ci we wszystkim. Pomału, powolutku odbudujemy Twoją pamięć. Proszę, ale nie stawaj się kimś innym, kim nie jesteś…- każde słowo, które wypowiadał były starannie dobierane, by w żaden sposób nie dać Polce do zrozumienia, że wywiera na Nią presję. 
Pod powiekami Ann gromadziły się łzy ... znaczna ich ilość próbowała ujrzeć światło dzienne...
Bezsilność stała się nieodłączną częścią tamtej chwili... W oczach Austriaka zauważyła gromadzące się uczucia ... ciepło , które z każdym gestem stara się jej przekazać, a jednak nie potrafiła nic zrobić ... nie potrafiła zapanować nad swoim ciałem i umysłem ... Wszystko stało się dla Niej obce tak jak w dniu , gdy po raz pierwszy otwarła powieki tuż po wypadku...
- Gregor tutaj jest moje życie .. - zaczęła ciężko próbując dobrać odpowiednie słowa. - Bardzo mi przykro , że to wszystko się wydarzyło , że nie poznaję Cię , że nie mogę sobie niczego przypomnieć , ale wiem jedno ... - głos Ann wyraźnie zadrżał . - Ja nic do Ciebie nie czuję ... - wyszeptała odsuwając się od Austriaka nie chcąc czuć jego dotyku. 
-Pomogę Ci, obiecuję…- szeptał, czując wzbierające się łzy, które nie mogły ujrzeć światła dziennego. Gdyby rzeczywiście tak się stało, straciłby część siebie. Gdyby jedna łza uwolniła się spod Jego powiek, reszty nie byłby w stanie zatrzymać.- Razem przezwyciężymy wszystko. Obiecuję Ci to…- strach przed stratą. Jedynie to czuł. Myśl o tym, że mógłby ponownie stracić Ann była nie do zaakceptowania. Nadzieja nadal tkwiła w Jego sercu. Małe drobinki nadziei, trzymające Go przy życiu. Kiedy z góry spisałby się na straty, przestałby żywić się nadzieją, bez której ludzie gniją, usychają…  
- Nie możesz mi pomóc , bo ja nie oczekuje od Ciebie nic Gregor... - każde słowo , które wypowiadała starała się przemyśleć , wiedząc że rani szatyna , a tego nie chciała. Nie miała na celu sprawienia mu przykrości , a tym bardziej bólu ... Mimo że Go nie znała , a może lepiej gdyby powiedziała , że nie pamiętała był dla Niej kimś bliskim , kimś kto pomimo wszystko nie jest obcy... Trudne do pojęcia , do interpretacji , ale właśnie w taki sposób działała rzeczywistość w której Ann czy też Emma starała się żyć normalnie. -  Nie znam Cię ... - szeptała dość wyraźnie przestraszona. 
-Pamięć wróci, Ann. Trzeba tylko na to poczekać. Stopniowo, małymi kroczkami wszystko sobie przypomnisz. A ja Ci w tym pomogę. Będę z Tobą- szeptał ledwosłyszalnie, gdyż tylko na tyle było Go stać. Nie chciał, by codzienność ponownie była polem walki. Nie mógł sobie pozwolić na to, aby tęsknota osiągnie tak ogromne rozmiary, że nikt nie będzie w stanie ogarnąć jej wzrokiem. Nie mógł na to pozwolić. Nie mógł dopuścić do tego, by później żałował, że nie podjął odpowiednich działań, mających na celu zjednanie ze sobą tego, co wcześniej Go trapiło.
Coś zmieniło się w jej życiu, a być może to ona się zmieniła. Nie szła już do przodu, nie stała w miejscu, a jednak  każdego dnia robiła kilka kroków do tyłu, myśląc o przeszłości wyklinając każdą chwilę...Jednej nocy chciała cieszyć się z najmniejszej rzeczy,chciała dawać ludziom szczęście, a drugiej? Nie chciała ujrzeć światła dziennego bojąc się kolejnych wiadomości o przeszłości , która z taką łatwością się ulotniła... - Ja nie chce wracać do tego co było , chce żeby moje życie wyglądało tak jak wygląda teraz ... Jestem szczęśliwa , nie chce z tego rezygnować zagłębiając się w nieistotnej już dla mnie wizji przeszłości.
I właśnie w takich chwilach miał najczęściej ochotę rzucić wszystko i uciec gdzieś daleko, tak aby nikt nie wiedział gdzie jest ani co robi. Jedyne co Go tu trzymało, to fakt, że w pobliżu znajdowała się Ann. Musiał walczyć. I ponownie na Jego życie nakładały się dwie skrajności. Po jednej stronie barykady, chęć ucieczki i brak sił, a z drugiej, przymus walki o własne szczęście.
-Ann, ale Oni robią z Ciebie kogoś innego. Nie mogę na to patrzeć… A skoro nie chcesz patrzeć na to co było, to nie obchodzi Cię to, że Twoja najlepsza przyjaciółka, z którą zżyta byłaś jak siostra, przeżywa teraz nieludzkie męczarnie po śmierci brata? Naprawdę nawet Jej nie pamiętasz?- mówił szybko, czując galopujące serce w piersi.
  Jak wiele działo się w jej umyśle wiedziała jedynie ona sama. Jak dużo myśli przewijało się przez jej umysł nie potrafiła zliczyć chociaż bardzo się starała ... Jak wiele powinna czuć słysząc o swoim 'prawdziwym' życiu , a w rezultacie nie czuła zupełnie nic... Pozostała pusta i obojętna na ludzką krzywdę , na ból i rozpacz bliskich sobie osób ... Bliskich ? Czy w ogóle miała prawo tak Ich nazywać skoro nie pamiętała żadnego z Nich. Każdy kto nie przypominał Rosberga , był dla Niej kimś obcym , nie godnym zaufania , kimś bez kogo może, a co najważniejsze potrafi żyć... - Przykro mi z tego powodu , ale nie będę mogła jej pomóc , nie wiedząc co czuję. - mówiła łagodnie kierując swoje kroki w stronę teamu Mercedesa. - Mam nadzieję , że wszystko się ułoży. - dodała z lekkim uśmiechem.
-Nie!- podniósł swój głos, lecz nie można było określić Jego głosu jako krzyk. Jedyne czym przepełniony był każdy Jego ruch to bezradność, będąca utrapieniem dla najczulszych zakamarków serca, która nie pozwala głośno krzyczącej duszy, chociaż na cichy szept, który ulżyłby ciału.- Masz zostać ze mną!- wycedził przez zaciśnięte zęby, trzymając Polkę za nadgarstek.- Jakie kłamstwa wmówili Ci jeszcze tamci? 
Paraliż jaki przez moment zawładnął ciałem drobnej szatynki torował drogę dla jej myśli , by skrupulatnie doznały odzwierciedlenia w jej głosie... - Co Ty sobie wyobrażasz?! - krzyknęła pierwszy raz podnosząc znaczącą barwę swojego głosu. - Przychodzisz tutaj nieproszony , insynujesz mi sytuacje o których nie mam pojęcia , a teraz traktujesz jak swoją własność mówiąc co mam robić ... - zdenerwowanie pomieszane z nutką strachu powodowało kolejne fale krzyku i niechcianych gestów... - Staram się Cię zrozumieć , bo wiem że nie jest Ci łatwo , ale tak to my się bawić nie będziemy. Masz mnie natychmiast zostawić w spokoju i zapomnieć że kiedykolwiek mnie znałeś! Rozumiesz?! - sama Ann nie miała pewności czy dobrze postępuje , ale uczucia , które się w niej obudziły nie były dla Niej pożądanymi odczuciami.
-Ratuję Cię przed sobą samą i przed ludźmi, którzy wmawiają Ci kłamstwa! Emma…- zaśmiał się niewesoło, nadal trzymając w zwartym uścisku szatynkę, która dawała mu wyraźne znaki, że powinien odejść, zapomnieć i żyć własnym życiem, lecz nie… To nie było w Jego naturze. Teraz podwiał wiatr w żagle, który musiał łapać garściami.- Kto to wymyślił w ogóle?- bąknął, przysysając się do ust Polki, które z zachłannością całował, chcąc uszargać z pocałunku jak najwięcej dla siebie.
- Ty jesteś nienormalny!- wrzasnęła wymierzając cios w policzek Austriackiego skoczka narciarskiego ... Mimo , iż poczuła się niewiarygodnie dobrze czując na swoich wargach delikatne usta szatyna , gdzieś w jej umyśle panował chaos mówiący o tym iż nie powinna wracać do rozdziałów swojego poprzedniego życia. Tak było lepiej ... Dla Niej .. Dla innych. - Nigdy więcej nie waż się tego robić. Nigdy! - krzyczała patrząc z determinacją w czekoladowe tęczówki Tyrolczyka. 
Dziwne dla Niego był fakt, że czuł satysfakcję ze swojego czynu. Z odwagi, którą musiał okazać, całując niby obcą dla Niego osobą. Jednak bodziec, który nakazał mu podjąć takie kroki, ukazał mu, że Ann nadal żyje. Ann w całej okazałości, nie tylko Jej ‘opakowanie’. Teraz Jego zadaniem stało się pomóc wydobyć prawdziwą Ann, sprzed wypadku.
-Ale przyznaj, że Ci się podobało- powiedział pewnie, ruszając zabawnie brwiami.- Teraz chodź ze mną- pociągnął Ją za sobą.- Zaradzimy coś na Twoją amnezję.
  - Wybacz , że niszczę plan , który jak widać pięknie sobie realizujesz w swojej główce , ale nie mam zamiaru dostosowywać się do Twoich zachcianek czy też postanowień. - Ann zatrzymała się rzucając pogardliwe spojrzenie na Austriaka , którego nawet przez moment darzyła sympatią .. Dokładnie przez chwilę. Brak ogłady z jego strony przerażał ją jak i pociągał ? Ale czy to mogłoby być możliwe? Nie. Zrezygnowała z dalszych konwersacji i rozmyśleń na temat postaci mężczyzny. - Żegnam . - rzuciła oschle oddalając się kilka kroków. 
-Gdzie?- rozłożył bezradnie ręce, podążając za szatynką.- Mieszkam w drugą stronę- ponownie przyciągnął do siebie szatynkę. Czuł Jej stabilny puls. Słyszał bijące w piersi serce. Dotyk doprowadzał do szaleństwa. Wszystkie wspaniałe chwile spędzone właśnie z Nią, stanęły mu przed oczami, tworząc kolaż wydarzeń, przeplatany najpiękniejszymi momentami Jego życia, jak i tymi złymi, które są solą życia ludzkiego.- Nie bądź taka nadąsana- dźgnął Ją w bok.- Idziemy. Nie ma co tracić czasu- ruszył przed siebie, ciągnąc za sobą Ann, jednocześnie będąc całkowicie głuchym na Jej protesty.
  - I Ty chcesz mi wmówić , że my byliśmy razem ? Przecież .. - protesty szatynki stawały się coraz śmielsze , a co za tym idzie głośniejsze co nie umykało uwadze obcych ludzi , którzy mijali ową dwójkę. - Przecież Ty jesteś nienormalny ... To nie możliwe żebym kiedyś Cię kochała .. - ton jej głosu zdawałby się być tonem pytającym ... tak jakby Ann sama gubiła się w swoich przemyśleniach .. - Puszczaj , no! - nadal próbowała.
-Ty właśnie lubisz takich nienormalnych, Ann- oznajmił z szelmowskim uśmiechem.- Naprawdę nie chcesz się dowiedzieć jaka byłaś przed wypadkiem?- pytał w biegu, właściwie nadal nie wiedząc dokąd zmierza.- Wystarczy Ci tylko ten stek bzdur, którymi żywią Cię całkowicie obcy Ci ludzie?- i właśnie tego nie rozumiał. Nie mógł pojąć dlaczego Ann nie próbowała w ogóle walczyć o siebie, swoją osobowość, charakter, który kształtują wydarzenia z przeszłości. Nic nie dzieje się bowiem bez przyczyny. Wszystko co dzieje się wokół nas, wpływa na to jakimi ludźmi się stajemy, lecz Ann wraz z wypadkiem,  który miał miejsce, straciła wszystko. Nawet własną osobowość…
- Obcym człowiekiem jesteś dla mnie Ty Gregor ... nic o Tobie nie wiem , z niczym mi się nie kojarzysz , a oni? Ci ludzie są całym moim światem ... Moim życiem. - mówiła dosadnie akcentując każde ze słów. Tchórzyła i doskonale zdawała sobie z tego sprawę , ale nie potrafiła inaczej . Chciała żyć wygodnie bez zbędnych informacji tracąc przy tym prawdziwą siebie , której już i tak nie było , która była obca , a co się z tym wiąże nie była już Nią samą.  
-Obcy człowiek nie walczyłby tak o osobę, która daje kopniaka na każdym kroku, jak robię to ja walcząc o Ciebie!- zatrzymał się gwałtownie, słysząc, że Jego prawdziwa Ann staje coraz bardziej przyduszona przez ‘Emmę’ jak nazywali Ann ludzie, którzy zaraz po wypadku, w nieznany dla Niego sposób, zaopiekowali się Polką.- Doceń to w końcu, że nie chcę dla Ciebie źle! Przestań patrzeć w końcu na czubek własnego nosa! Inni Cię potrzebują! Kochają Cię! Nic to dla Ciebie nie znaczy?! Nawet dla ludzi, którzy Cię kochają, nie chcesz spróbować?!- wykrzyczał na jednym wydechu, czując, że swoimi słowami na dobre mógł stracić kontakty z szatynką. Na nic cała uwaga i delikatność, kiedy emocje biorą górę.
  Jej zielone źrenice coraz szerzej otwierały się pod wpływem kolejnych zdań wypowiadanych przez Austriaka. Wola walki jaką przedstawiał była odebrana przez Nią dwuznacznie , sama nie wiedząc czy dobrze postępuje poddając się jej . - Daj mi trochę czasu , muszę się z tym oswoić ... przemyśleć to wszystko ... - oznajmiła łagodnie , próbując unormować stan w którym obecnie przebywała.
-Ile chcesz tego czasu?- bąknął.- Rok, dwa? Czy Ty naprawdę nie widzisz tego co się wokół Ciebie dzieje? Owszem, rozumiem, że wszystko jest dla Ciebie nowe i na pewno musiałaś doznać szoku, kiedy przychodzi nieznany Ci facet podchodzi do Ciebie i oznajmia, że jest Twoim partnerem. Jednak, to nie oznacza, że masz się od wszystkiego odcinać. Cackać się z rzeczywistością, zamiast stawić jej czoła- ryzykował i doskonale zadawał sobie sprawę po jak cienkim ludzie stąpa. Zbyt cienkim. Zbyt duże ryzyko podejmował. Wiedział o tym, ale nie przestawał. Kolejna ironia losu, w którym skrajność obracała się w skrajność?- Ann, którą znałem, tak się nie zachowywała…- powiedział z wyrzutem, chcąc zakomunikować Polce, że naprawdę może mu ufać w kwestii Jej przeszłości, która dla szatynki była znakiem zapytania.
  Zabolało , chociaż sama nie wiedziała dlaczego tak dotkliwie odczuła każde ze słów jakie przyswajał jej mózg ... - Nie porównuj mnie do jakieś tam Ann ! Ja nią nie jestem , a na pewno już nią nie będę. - próbowała ze wszystkich sił opanować swój krzyk , ale bezsilność ciągnęła za swoje sznurki , robiąc z Niej zwyczajną marionetkę. - Czego Ty właściwie chcesz , po jaką cholerę się starasz skoro ja nawet tego nie chce ... - szeptała , gdy po jej policzkach spłynęły łzy. 
-Ann, proszę… Tylko nie  płacz- w ułamku sekundy znalazł się obok Polki, wycierając kciukiem łzy  spływające po Jej policzku. Teraz to powstrzymanie napływu łez do Jej  oczu stało się priorytetem. Celem najważniejszym. Nadrzędnym.- Staram  się, bo Cię kocham. Proszę, postaw się choć na chwilę w mojej sytuacji.  Osoba, którą kochasz, ulega nagle wypadkowi, a Ty kompletnie nic o Niej  nie wiesz, bo nikt nie chce udzielić Ci żadnych informacji. Szukasz tej  osoby ciągle pośród tłumu. Wypatrujesz jednego uśmiechu, jednych  zielonych oczu, które tak doskonale znasz na pamięć. Aż tu nagle,  odnajdujesz Ją, a Ona Cię nie pamięta. Kiedyś Cię kochała, a teraz nie  pamięta… Co byś czuła?- uniósł podbródek dziewczyny, by patrzyła prosto  w Jego oczy, w których tkwiła jedynie szczerość.
- Staram się Cię zrozumieć , dlatego poprosiłam Cię o czas Gregor , czy aż tak wiele wymagam ? - rozpacz , która Ann dostrzegła w głosie Tyrolczyka wyrażała więcej niż miliony gestów ... Czuła , że nie jest warta walki , której podjął się szatyn ... Walki z Nią samą ... Nie wierzyła w jej powodzenie , a tym bardziej w jakikolwiek pozytywny rezultat. 
-Co jest trudnego w podjęciu decyzji czy chce się poznać własną przeszłość, czy też nie?- prychnął. Niby teraz delikatność miała wieść prym w każdym Jego słowie, geście, lecz teraz inne pobudki ciągnęły za Jego sznurki. Miał dosyć czekania. Dosyć tęsknoty, która niszczyła Go co dnia. Dosyć nie poznawania siebie samego w lustrze co rano. Dosyć… Po prostu, dosyć… Bo nawet herosi mają prawo opaść z sił.
Nie potrafiła skoncentrować swoich myśli na jednym prostym pytaniu , więc jak mogła skupić się na poznaniu od podszewki samej siebie ... gdyby to było tak łatwe jak się może wydawać... W jej głowie tkwiła jedna myśl ... Myśl o przeżytym pocałunku , którego stała się częścią... bo przecież , pocałunek jest tym momentem, kiedy zawsze mimowolnie opuszczasz powieki ku dołowi, delektując się smakiem, zapachem, bliskością. Jest jedną z tych chwil, których nie ogląda się z otwartymi oczami. To ten moment kiedy patrzymy sercem. Tylko sercem.
To on przysłaniał teraz jej punkt widzenia , trzeźwość umysłu , którego potrzebowała aby podjąć kluczowe decyzje. - Muszę porozmawiać o tym z Nico .. Potrzebuje czasu , oboje Go potrzebujemy... - wyszeptała. 
-Nico- prychnął, przewracając oczyma.- Nie chcesz po prostu posłuchać kilku słów o sobie?- z niedowierzaniem patrzył na szatynkę, której szczerze nie rozumiał. Bała się. Niepewność widoczna była w Jej zielonych, niezmienionych tęczówkach, lecz nie mógł zrozumieć czemu pojawienie się Jego osoby potrafiło tak zmieszać drugiego człowieka. Zwłaszcza Ann.- Nie wszystko musisz robić za Jego pozwoleniem. Jesteś dorosła… 
- Możesz przestać?! - krzyknęła zdenerwowana już  zachowaniem Schlierenzauera , które z coraz większą premedytacją  uderzało w jej pogubiony i tak już umysł. - Nico jest jedyną osobą ,  którą tak naprawdę znam , której ufam... - dopowiedziała już nieco  spokojniej , tak aby jej wypowiedź nabrała pożądanego wyrazu , tak aby  każdy kto usłyszał imię Rosberga wiedział też jak wiele znaczy jego obecność , zdanie i poglądy w życiu szatynki. 
-Nie przestanę, bo mam wrażenie, że boisz się zrobić jakikolwiek ruch bez Niego- powiedział zażenowany, czując zazdrość, która w obecnej chwili osiągała apogeum.- Zdecyduj w końcu czy chcesz żyć tak jak dotychczas. Na wierzchu wszystko niby pięknie, ładnie, ale wewnątrz nadal nie wiesz kim jesteś! I nie będziesz wiedzieć dopóki nie podejmiesz odpowiedniej decyzji. Albo teraz idziesz ze mną, albo do końca już nigdy nie będziesz wiedziała kim jesteś ani kim byłaś. Kto za Tobą tęskni, płacze i kto Cię potrzebuje- szantaż. To nie jest właściwie wyjście z żadnej sytuacji. Żadnym szantażem, nikt nienawiści nie pokona ani miłości nie zdobędzie. I pomyśleć, że z braku cierpliwości rzucił marzenia na głęboką wodę.
- Podjęłam decyzję Gregor .. - oznajmiła bojąc się dalszej konwersacji z szatynem. Dalszej natarczywości z jego strony .. Chciała poznać prawdę o sobie chociażby tą najokrutniejszą , bo przecież żaden człowiek nie jest idealny , ale nie w taki sposób ... Nie poprzez krzyk czy szantaż ... Nigdy. - Tak jak jest teraz jest dobrze. - dodała spoglądając w stronę rozpoczynającego się wyścigu.
    -Przeszłość nie jest najważniejsza, ale jest ważna- uspokoił nieco ton swojego głosu. Czyżby teraz zapałką próbował ratować marzenia i pragnienia, które sam rzucił na głęboką wodę?- Nie męczy Cię to, że nie wiesz kim jesteś? Nie chcesz poznać samej siebie?- podszedł do Niej powoli.- Rozumiem, że niełatwe jest spotkanie z tą drugą rzeczywistością, która jest Twoja, lecz nie możesz się poddać… Nie możesz całego życia się bać…- gładził Jej ramię, a Jego głos przybierał zmysłowe odcienie.  
- Emm czy wszystko jest w porządku ? - do rozkojarzonej szatynki podszedł mężczyzna średniego wzrostu imieniem Nikolas , który był bliskim przyjacielem samej zainteresowanej jak i jej partnera Nico Rosberga. - Nico prosił , abym bezpiecznie odprowadził Cię do teamu... - zakończył swoją wypowiedz bardzo spokojnie i przyjaźnie z nieprzerywanym uśmiechem na ustach , co sprawiło iż polka odzyskała chwilową trzeźwość umysłu jak i spokój , który towarzyszył jej zawsze w otoczeniu znanych jej ludzi.
-Tak w porządku ... - dziewczyna uśmiechnęła się zajmując miejsce obok bruneta. 
-Słyszysz, Ann?- powiedział patrząc raz na Nikolasa, a drugi na zielonooką szatynkę.- Idziemy- wymamrotał, przerzucając drobną szatynkę przez swoje ramię, podążając przed siebie z usatysfakcjonowanym uśmiechem na twarzy.
 Nikolas podszedł do szatyna popychając Go co umożliwiło mu ' odbicie' Emmy z rąk Austriaka. - Miałem Cię za normalnego człowieka , ale jak widać Nico miał rację twierdząc , że coś z Tobą jest nie tak. - oznajmił  obejmując drobną szatynkę.  
-Kim Ty jesteś, żeby mnie oceniać?- parsknął śmiechem, zakładając ręce na piersi.- Ann, wybieraj- powiedział twardo, wymieniając złowrogie spojrzenia z Nikolasem, który przyprawiał Jego serce o szybsze bicie. Nie powinien poddawać się gniewu, ale to było zbyt silne. Jego natura drapieżcy, nie pozwalała na zachowanie potulności. Nie w tak napiętej sytuacji i kiedy walczył o tak dużą stawkę. 
- Zawsze taki byłeś Gregor? - zapytała nie wierząc , że ktoś może tak diametralnie zmieniać swoją osobowość. - Nie możesz mnie zrozumieć? Nie możemy normalnie i spokojnie porozmawiać? Wszystko robisz na siłę nie licząc się z tym jak mogę się czuć. - rozpacz to jedyne z trafnych określeń odzwierciedlających stan w jakim przebywała Emma.  
-Widać, że zapomniałaś jak zawsze o Ciebie walczyłem- powiedział z pretensją w głosie. Zdecydowanie zbyt często ludzie mają precesję do ludzi, których najbardziej kochają.- Nigdy nie liczyłem się z nikim i niczym. Potrafiłem przeskoczyć wszystko, byleby tylko stworzyć jakiś grunt dla nas- szybkim i zwinnym ruchem wziął na ręce Ann, tym razem upewniając się, że nikt nie jest w stanie wyrwać dziewczyny z Jego objęć, jak jeszcze niedawno zrobił to Nicolas.- Więc teraz chodźmy. Nie będziemy marnować tak cennego czasu- mówił, pośpiesznie kierując się w stronę wyjścia z toru wyścigowego.
  - Gregor! Puść mnie natychmiast , słyszysz! Puść! - wrzasnęła próbując wydostać się z objęć szatyna , co stało się niemalże niemożliwe do zrealizowania. - Proszę Cię , puść! - krzyki , piski nic nie wydawało się być dość użyteczne aby zapanować nad zachowaniem Austriaka.
-Nie szarp się tak, żabko- powiedział z uśmiechem na ustach, gdy miał pewność, że znajdują się już w bezpiecznej odległości od toru oraz ludzi, którzy na nim się znajdowali.- Teraz będziesz musiała ze mną porozmawiać- postawił delikatnie Polkę na podłożu, goszcząc na swych ustach łobuzerski uśmiech.
  - Powiedź mi o czym ?! - krzyknęła poprawiając sukienkę w którą była odziana. Przestraszona rozglądała się wokoło szukając jakiegoś ratunku dla swojej osoby. Niepotrzebnie. Teren wokół obiektu był opustoszały , a ona sama zostawiona na pastwę swojego losu , oraz obecności Gregora.
-Jak to nie mamy?- udał sztuczne zawiedzenie, choć na Jego twarzy ciągle widniał uśmiech zadowolenia ze swoich czynów.- Wróć do mnie- powiedział prosto z mostu, nie widząc sensu dłuższego robienia podchodów, które byłyby jedynie stratą czasu ich dwójki.
- W ogóle Cię nie znam , więc jak Ty to sobie wyobrażasz ... - prychnęła uśmiechając się żałośnie. - Poza tym jestem już w związku z Nico i nie mam najmniejszego powodu , aby to zmieniać... - uzupełniła swoją wypowiedź próbując odnaleźć drogę powrotną błądząc swoim wzrokiem po okolicy.  
-Nico jest tylko przygodą. Poza tym, młoda jesteś, niedoświadczona- przewrócił oczyma, nadal będąc pewien swoich racji.- Ann, święci nie jesteśmy ani nie byliśmy, ale nawet nie masz pojęcia jak wiele razem przeszliśmy. Nie pozwolę, żeby jakiś tam Nico wszystko zepsuł- przyciągnął Ją do siebie, cmokając delikatnie Jej czoło.- Nie pozwolę, aby znów działa Ci się krzywda, jak kiedy do tego dopuściłem, zostawiając Cię z Wankiem- szepnął Jej do ucha, chcąc jakkolwiek zainteresować Polkę swą przeszłością.
  - Nico nie jest żadną przygodą!- wrzasnęła podirytowana aluzjami jakie wysuwał Austriak , które nie były prawdą , zbędnym zdaniem którego ona nie chciała przyjąć do wiadomości. - Wank ? Kim on jest ? - głos Emm wyraźnie zelżał pod wpływem napływających informacji z jej poprzedniego życia. Zapomnianej przeszłości , której się obawiała. Spojrzała z zaciekawieniem na Schlierenzauera odsuwając się od Niego.
-W przypadku Wanka mówiłaś tak samo- oznajmił łagodnie, czując, że powoli, powolutku, zyskuje pewną przewagę nad Ann, co umożliwiała mu znajomość Jej przeszłości, w której miał pewien swój udział.- O Nim nie powinnaś nigdy zapominać… Zawsze omijać Go szerokim łukiem jak to tylko możliwe…- przestrzegał.
- Gregor kim on był ? Kim on był dla mnie?  - dopytywała wyczuwając w głosie szatyna ogromną niechęć do sylwetki Niemca , którego Emm również sobie nie przypominała... Żadne ze słów dotyczących jej przeszłości nie odbijało się echem w jej głowie , żadne nie pozostawiało cienia szansy na to , aby mogła sobie coś przypomnieć ... Frustracja , która opanowała jej ciało była widoczna gołym okiem , chociaż starała się ją ukryć.
-To naprawdę długa historia- powiedział ochryple, patrząc uważnie na Polkę, która gubi się sama w sobie, dokładnie spijając każde słowo z Jego ust dotyczące Jej przeszłości.- Chodźmy gdzieś indziej. To nie miejsce na taką rozmowę- zaproponował cwanie, mając w tym uknutą intrygę dla siebie. Bo teraz w końcu doszedł do Niej. Odnalazł w gąszczu innych osób, łudząco do Niej podobnych. Każdy ruch z Jego strony musiał być przemyślany, ale i również stanowczy.
  - Nigdzie z Tobą nie pójdę , nie chce ... - oznajmiła stanowczo siadając na zielonym podłożu opierając swoje ręce na kolanach bez ustanku wpatrując się w postać Tyrolczyka , który był dla Niej zagadką. Trudną do rozszyfrowania lecz pożądaną chociaż sama nie potrafiła się do tego przyznać. - Znam tylko Twoje imię , więc jakby nie patrzeć jesteś dla mnie obcym człowiekiem , nie? - zagadnęła wyczekując potwierdzenia ze strony Gregora. 
-Gregor, ja Cię chyba kocham…- powiedział tępo, jakby słowa kierował sam do siebie.- Pamiętasz?- spojrzał na dziewczynę ckliwym wzrokiem.- Ja te słowa pamiętać będę do końca życia, żabko…- tym razem ostatnie słowo powiedział najczulej jak tylko był w stanie, by dać Polce wiarę w słowa, które Jej ofiarował.- Sądzisz, że byłbym w stanie zrobić Ci coś złego?- obserwował szatynkę bez mrugnięcia okiem, jeszcze sam do końca nie dowierzając, że najcenniejszy skarb jest tak blisko Niego. Coś, co jeszcze niedawno było pięknym snem, teraz działo się naprawdę…
  - Nie powiedziałam , że się Ciebie boję czy tego że możesz zrobić mi krzywdę , nie śmiałabym nawet o tym pomyśleć Żabko ... - oznajmiła akcentując ostatnie wyrażenie , które wprawiało jej twarz w rozweselenie. - Zwracałeś się tak do mnie , a ja Ci na to pozwoliłam ? - zapytała patrząc w czekoladowe tęczówki skoczka, które z sekundy na sekundę przepełniały jej serce ciepłem. 
-Tak- powiedział, ukrywając całą swą niepewność. Przyłapał się na kłamstwie, lecz nie sądził, że byłoby to kłamstwo, które mogłoby skrzywdzić kogokolwiek z ich dwójki.- Naprawdę nie chcę źle. Chcę przypomnieć Ci to wszystko, co było warte przeżycia i nie tylko- składał czułe pocałunki na Jej drobnej dłoni.- Nie miej mnie za wroga, proszę- spojrzał na Nią, a w Jego tęczówkach widać było dwie tańczące iskierki, które pojawiały się za każdym razem, gdy widział Ann.
  - Gregor ja wiem , że Ty nie chcesz źle , że nie chcesz mnie skrzywdzić , ale zrozum... - Emm uwolniła swoją dłoń z uścisku dłoni Austriaka. - Ja nie chce krzywdzić Nico , a wiem że idąc z Tobą zrobiłabym to. - Po jej bladym policzku spłynęła łza , która okazywała jedynie jej słabość do postaci Schlierenzauera... - Może z czasem , kiedy dowiem się o Tobie czegoś więcej , kiedy przyswoję to co dowiedziałam się do tej pory spotkamy się i porozmawiamy , ale nie teraz... - barwa głosu szatynki była nadal odgłosem spokojnym , nie pozbawionym delikatności.
-Pójdziesz tylko porozmawiać ze mną, nic więcej- powiedział łagodnie, jak gdyby to nie było nic złego. Sam już tracił wiarę w to, że ostatecznie zdoła przekonać do siebie szatynkę. Nie mówił nic więcej, patrząc cały czas na Ann, wzrokiem przepełnionymi miłością oraz bólem, które niesie ze sobą miłość.- Czy nawet o to musisz mieć zgodę Nico?- odezwał się po chwili ciszy, czując, że Jego twarz sama zbliża się coraz bardziej do ust Polki. 
- Nie możemy porozmawiać tutaj ? Przecież nikt Nam nie przeszkadza... - wszystko byle tylko pozostać na neutralnym gruncie , by nie dać ponieść się emocją , które dobitnie targały ciałem Ann jak i jej rozjuszonym już umysłem. - Nie potrafię zrozumieć dlaczego tak bardzo chcesz mnie stąd zabrać Gregor ...  
-Boję się, że ktoś nas tutaj znajdzie- powiedział, nie namyślając się zbytnio nad sensem swoich słów.- To delikatny temat zarówno dla mnie i dla Ciebie. Kiedy któryś z tamtych zobaczy mnie z Tobą, później nie tak łatwo będzie mi się z Tobą skontaktować- usprawiedliwił się w najprostszy sposób, poprzez zagranie na uczuciach zarówno swoich, jak i dziewczyny. Dlaczego tak naprawdę chciał zmienić miejsce rozmowy? Sam nie wiedział. To nie odkryty ląd, którego na razie nie potrafił do końca zbadać.
  - Powiedź mi coś o sobie Gregor ... Kim Ty właściwie jesteś? - Ann położyła swoją dłoń na ramieniu Austriaka , by okazać mu wyrozumiałość , by przekazać chociażby w tak małym geście , że stara się Go zrozumieć ... Że to co robi jest dla Niej równie ważne jak to , że ma odwagę szczerze mówić o swoich uczuciach. 
-Jestem skoczkiem narciarskim- odparł spokojnie, zgłębiając treść zielonych oczu Polki.- I nawet całkiem nieźle mi to wychodzi- uśmiechnął się pod nosem.- Poza tym, lubię gotować, robić zdjęcia, a i również projektować ubrania- pochwalił się, próbując postawić się na miejscu Ann, która nawet takich rzeczy nie wiedziała o sobie samej.  
- Skoczkiem narciarskim ? TY chyba nie chcesz mi powiedzieć , że wchodzisz na takie ogromne coś , a później jeszcze z tego skaczesz mając na swoich nogach jedynie te dwie płaskie deski zwane nartami? -  wzrok Emm mimowolnie spoczął na uśmiechniętej twarzy Austriaka w celu upewnienia się czy słowa które wypowiedział były oby na pewno prawdziwe.
-Tak- powiedział z rozbawieniem, słysząc opis sportu, który uprawia z ust szatynki.- To duże coś, Ann, nazywa się skocznia- poprawił Ją, nadal nie zdejmując ze swoich ust promiennego uśmiechu. Urocza. Tylko takie określenie potrafił znaleźć na Ann, którą zaczynał poznawać na nowo. Jego dusza ponownie została połaskotana delikatnymi promieniami słońca, a serce waliło na tyle mocno, że mógł stwierdzić, iż ponownie się zakochał.- Chodźmy. Nie będziemy siedzieć ciągle na trawie. Co powiesz na jakąś kawę?- podniósł się z zielonego podłoża, z beztroską na twarzy, podając dłoń Ann, chcąc pomóc i Jej wstać.
  ~~♥~~
Wcześniej nie wiedziała jak trudno jest podnieść głowę do góry, goszcząc na ustach uśmiech, kiedy zgasło życie kogoś, kto uczył żyć. Pokazywał inne, nowe, nieznane perspektywy postrzegania wielu spraw. Przeżyła to na własnej skórze. Począwszy od straty, kończąc na pozbyciu się zbędnego balastu na duszy. Nie dokonałaby jednak tego sama. Podnieść pomógł Jej się Thomas, którego wcześniej tak boleśnie raniła. Ciągle odrzucała, a On był. Po prostu był, mimo że nie chciała, jak i również nie doceniała Jego obecności, która ostatecznie pchnęła Ją do przodu. Pozwoliła działać. Pobudziła wolę walki o siebie i swoje życie, które teraz musi wziąć w swoje ręce, by móc wkrótce dzielić się nim istotką, którą nosiła pod sercem. Bo nieważne jak wysoko podniesie głowę, myśląc, że jest w niebie. Nogami nadal byłaby na Ziemi. Dlatego też, po raz kolejny musiała nauczyć się stabilnie stąpać po niej. Wyjazd po Polski był naprawdę dobrym pomysłem, ostatecznie kończącym pewien etap.
Widząc niewielką mogiłę, nie nadążała wycierał swych łez, które ciurkiem napływały Jej do oczu. Ten widok nie był do zaakceptowania. Nie do zniesienia. Lecz co mogłaby zrobić? Z Tym, którzy pisze scenariusz naszego życia nie mamy szans na negocjacje.
Jedno jednak musiała sobie obiecać. Obiecać, że już nigdy nie dopuści do sytuacji, w której  nie miałaby siły na walkę sama ze sobą. Już nigdy nie będzie próbowała przekrzyczeć samą siebie, tracąc niespodziewanie głos. Nigdy nie będzie próbowała uciekać przed sobą, przez co nie dopuści do upadku. Nie będzie leżeć bezradnie, wpatrując się ze łzami w sufit. Już nigdy… Wraz z wizytą w Polsce, zostawiła cząstkę siebie przy Oliwerze. Cząstkę, która nie pozwalała podnieść się z dna, którego dotknęła całą sobą. Pewna część Vanessy została tam, gdzie jej miejsce. Przy Olim. Już na wieki. Wieczność…
Zrozumiała, że będzie żyła dla dziecka w swoim łonie, które czuła, że pojawi się już niebawem. Owszem, było odrobinę za wcześnie, lecz intuicja podpowiadała Jej coś innego. Jakby słyszała głos istotki, która uprzedzała Ją przed swoją wizytą. Może to złudzenie? Może była przewrażliwiona? A może to powrócenie do życia podziałało w Nią w taki sposób?
-No już…- uśmiechnęła się jeszcze szerzej.- Pochwal się kim Ona jest- objęła Manuela ramieniem, siadając obok Niego na skórzanej kanapie.
-Ona? O kim Ty mówisz, Vann?- spytał, patrząc w Jej roześmiane, brązowe oczy.
-O tej dziewczynie, którą poznałeś na zgrupowaniu- odpowiedziała z zadowoleniem. – Od czasu, kiedy wróciłeś, nie przestajesz się uśmiechać, chodzisz z głową w chmurach, a z telefonem praktycznie się nie rozstajesz- uzupełniła swoją wypowiedź cwanie się uśmiechając.- Ślepy zauważyłby, że się zakochałeś- dała mu sójkę w bok, szczerze ciesząc się ze szczęścia przyjaciela.
-Nie wiedziałem, że to aż tak widać…- powiedział nieco zmieszany.- Ale jak na razie to nic takiego…- dopowiedział, lekko podłamany tym faktem.
-Jesteś świetnym facetem. Jestem pewna, że każda dziewczyna to zauważy- rzekła pewnie, bawiąc się swoimi włosami.- Pochwalę Ci się czymś. Niedługo już zejdę Ci z głowy. Znalazłam pewne mieszkanie- uśmiechnęła się, wpadając w ramiona Austriaka.
-Cieszę się, ale Vann… Wiesz o tym, że możesz zostać tutaj jak tylko będziesz chciała, tak?- mówił stanowczo, gładząc delikatnie Polkę po plecach.
-Tak, wiem, wiem- przewróciła oczyma.- Zawsze się tak mówi. Ale i tak dziękuję za troskę- pocałowała Go delikatnie w policzek.- Pomogłeś mi w tak wielu sprawach… Mam tak ogromny dług wdzięczności, że naprawdę nie wiem w jaki sposób mam Ci się odwdzięczyć.
-Jesteś moją ulubioną żoną. Jak mógłbym Ci nie pomagać?- troskliwie gładząc Vanessę po włosach. Bądź, co bądź, ale wiadomość o wyprowadzce dobiła Go. Przywykł do Vann. Była częścią Jego codziennego życia. Ból w klatce piersiowej jedynie mógł narastać, lecz nie mógł Jej na siłę zatrzymywać. I On, i Ona mieli własne życie…
-Zobaczymy co powiesz, kiedy jeszcze raz się ożenisz…- syknęła, z nieodczytywanym grymasem na twarzy.
-Vann, co się dzieje?- zapytał troskliwie Manuel, schylając się, by zrównać swe spojrzenie ze spojrzeniem Polki.
-Chyba się zaczęło- wycedziła przez zaciśnięte zęby, wlewając blady strach na twarz Austriaka.
-O Boże. I co ja mam robić?!- pisnął spanikowany brunet, krążąc nerwowo po salonie.
-Może na początek zawieź mnie do szpitala, jeśli nie chcesz sam odbierać porodu- warknęła, również lekko przestraszona brunetka.- Tylko nie zapomnij zabrać torby- przypomniała, kiedy Manuel powoli prowadził Ją w stronę samochodu. 

--------------------------------------

Jedno słowo ...
Dziękujemy!
Ann i Klaudia.

9 komentarzy:

  1. Ojjj mieszacie. :p
    Moja ręka jest złamana więc komentarz krótki.
    Rozdział super!
    Amnezja Ann super!
    Dziecko w drodze - super!
    Oby to była dziewczynka, a co! Tak mi się wymarzyło :P
    Buziole i zapraszam na jedyneczkę na http://badz-dorosly-albo-baw-sie-sam.blogspot.com/

    Buziole :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie pomyślana ta amnezja Ann.
    Naprawdę przyjemnie się czyta o staraniach Gregora.

    Wybaczcie, że tak krótko...
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mogę się napatrzeć na dialog pomiędzy Ann i Gregorem ... Może powinnam użyć raczej imienia Emma ? Hm... Chociaż dla mnie to zawsze będzie Ann , bez względu na to co postanowicie. Wracając do dialogu , to jest on tak naturalny , że aż zastanawiam się nad jego istotą. Jest rewelacyjny! Mało mi tutaj Thoma, za mało , ale mam nadzieję iż zasili kolejną odsłonę na którą oczywiście z niecierpliwością czekam.
    All.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziewczyny, co można powiedzieć. Kolejny genialny rozdział. Dialog mistrzostwo *.* Ann i jej amnezja, coś czuję, że jeszcze sporo się namiesza :) Szkoda, że tak mało Thomasa, ale pewnie, znając Was, jeszcze gdzieś się pojawi :)
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie :*

    OdpowiedzUsuń
  5. O, matko i córko… Pisałam już pod poprzednim rozdziałem, że pomysł z amnezją jest niezwykłą wizją na przyszłe życie bohaterów, który otwiera przed Wami wiele możliwości na dalsze kreowanie życia Ann/Emmy. Oryginalne i naprawdę jestem zachwycona tym, czego tutaj dokonujecie w tak niezwykłym stylu! Brawa! Gdybym mogła, stanęłabym przed Wami, dziewczęta, klaszcząc w dłonie. Mówię z ręką na sercu.
    Nie można również nie zauważyć dialogu pomiędzy Schlierenzauerem a Ann/Emma, który również zapisał się w moim sercu na bardzo długi czas. Przeniosłyście mnie w inny świat. Przez moment czułam się jakbym towarzyszyła Ann/ Emmie oraz Gregorowi, będąc naocznym świadkiem zaistniałej sytuacji. Nie wiem jak to zrobiłyście, ale osobiście pragnę doświadczać tego uczucia jak najczęściej się da. Jednym słowem: MISTRZOSTWO.
    Pojawiła się tutaj także wzmianka dotycząca tego, co aktualnie dzieje się w życiu Vanessy. Jak zawsze ładnie napisane z wieloma uczuciami, gdyż tego nie da się przeoczyć, ale… Co się dzieje pomiędzy Vann a Manuelem? Czy tylko ja odniosłam wrażenie, że oni rozmawiają ze sobą bardziej jak przyjaciele niż małżonkowie? W końcu rozmawiali o sympatii Fettnera, a z tego co się orientuję, to raczej żona powinna być sympatią swego męża. Cóż, zdarzają się przypadki, kiedy jest inaczej, ale to już nie ta bajka. Coś mi tutaj nie gra… Wyczuwam jakiś spisek. Może przeciwko Thomasowi?
    Będąc już przy temacie urokliwego blondyna, mam nadzieję, że dziecko, które urodzi Vanessa, będzie jego dzieckiem. I tak jakoś marzy mi się, aby była to dziewczynka… Taki kaprys najwidoczniej. :)

    Pozdrawiam ciepło, Wiślaczka :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Aj dziewczyny. Rozdział w Waszym wykonaniu to oczywiście przejaw geniuszu.
    Amnezja Ann/Emmy była świetnym pomysłem, tylko jest nam jej szkoda. Nie tylko przez to, że straciła pamięć, ale przez to, że ludzie będą mogli nią teraz manipulować, tak jak zaczął to robić Gregor i jak chyba robi to Nico. Ale komu tu wierzyć? Tutaj nie ma już osoby, której możnaby było zaufać.
    Cieszymy się, że Vann w końcu doszła do siebie. No i dzidziuś pojawi się już niedługo :)
    Całusy, Milka i Molly :***

    OdpowiedzUsuń
  7. No Dziewczyny genialny rozdział!!!
    Amnezja Ann (tak będę ją wciąż nazywać) to naprawdę bardzo dobry pomysł ;) Może wiele namieszać, wierzę w Wasze pomysły!
    No a ten dialog przeee cudowny. Genialny wręcz :)
    Bobasek będzie fajniutko ^^
    Troszeczkę dla mnie brakuje Thomasa...
    Pozdrawiam i życzę weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. 'I co ja mam robić?'- to pytanie Manu mnie rozbroiło :D
    Rozdział cudowny! (z resztą jak zawsze u was) Pozdrawiam i weny :)))
    Buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń
  9. Wspaniałości! Przepraszam, że dopiero teraz, ale w ostatnich dniach nawet chodzę do tyłu... Pomysł z amnezją trafiony i wiem, że będzie po co tu wracać. Życzę pomyślności w dalszym tworzeniu i dużo, dużo weny. Za dłuższy komentarz zabiorę się pod kolejnym rozdziałem, bo dzisiaj już to, że napisałam ten jest sukcesem. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń