niedziela, 5 października 2014

Trzydziesta pierwsza odsłona codzienności...

Zawsze można znaleźć człowieka wokół siebie, któremu warto podarować kilka swoich cennych, a wartościowych dla niego chwil.


~~♥~~
Dusza na tak wiele dni odeszła od Ich ciał. Nie czuli nic prócz zranienia i pustki.
Thomas… Vann… Nie wiadome było, kto gorzej przechodził zaistniałą sytuację. Nie rozmawiali ze sobą. Żadne z nich nie potrafiło wykrzesać z siebie kilka sensownych słów.
Od momentu, gdy Thom odważył się powiedzieć Vanessie, co tak naprawdę się stało, z Jej ust nie padło żadne słowo, które nie byłoby wymuszone przez policję.
Jej ciała z dnia na dzień ubywało, a oczy jakby zapadły się, zostawiając jedynie po sobie ślady pustych oczodołów.
Szarpała się sama ze sobą. Każdy przeżyty dzień był nie lada wyzwaniem.
A On? On za każdym razem, gdy patrzył na Jej wymęczoną twarz, zadawał sobie tylko jedno pytanie: czemu trafiło akurat na Nią?
Żadna matka nie zasługuje bowiem na męczarnie, które ówcześnie przeżywała Vanessa.
Najgorsza była ta cisza, dzieląca  Ich  bardziej niż setki kilometrów.
Przez milczenie nie wiedział, co myśli Vann. Nie miał pojęcia jakie są Jej uczucia. Jak bardzo Go nienawidzi? Co czuje patrząc na Niego?
Tak bardzo pragnął poznać odpowiedzi na nurtujące Go pytania, które z dnia na dzień mnożyły się w niewiarygodnie szybkim tempie. Chęci to za mało. Ona nadal milczała, nie zdając sobie sprawy jak ogromne sprawia mu męczarnie, nie odzywając się nawet półsłówkiem.
Ona sama nie miała siły. Nie rozumiała czemu wszystkie przeciwności losu spotykają akurat Ją i ludzi, którzy są dla Niej najważniejsi. Bo czy istnieje odpowiedź na to pytanie? Nie. Wiele ludzi może je sobie zadawać. Nikt jednak stworzony z krwi i kości nie zna odpowiedzi na te pytanie. Bo czy słońce będzie wiedzieć dlaczego świeci?
Ale nie obwiniała Thomasa. Znała Go. Wiedziała jak bardzo kocha Oliego, pomimo że nie jest Jego biologicznym ojcem. Nie miała prawa obarczać Go odpowiedzialnością za to, co się stało. Nie chciał źle. Wprost przeciwnie. Chciał jak najlepiej. Nie mogła obwiniać Go za dobre chęci…
Nikogo nie można ganić za coś takiego. A już na pewno nie osobę, którą kocha się ponad życie…
Tylko w jaki sposób miała mu okazać co tak naprawdę kryło się w Jej głowie, skoro nie potrafiła bez drżenia wypowiedzieć jednego słowa?
Jej najcenniejszy skarb w postaci Oliwera, został porwany. Nie było wiadomo co się z Nim działo.
Czy dobrze się czuje? Czy nie jest mu zimno? Czy nie jest głodny? Płacze?
Nie wiedziała zupełnie nic. Nie miała pojęcia jak mu tam jest. W jaki sposób go traktują…
Czy w ogóle… Nie, tej myśli nie mogła przepuścić przez swoje myśli. Za każdym razem odpychała ją od siebie z impetem, po czym karciła siebie samą.
Oliwer musiał żyć. Musiał. Po prostu, musiał. Nikomu nigdy nie zawinił. Nikomu nie zrobił krzywdy ani na złość.
Tak myślała Vanessa. Żyła jedynie nadzieją, która bardzo często może człowieka jedynie zmylić. A Thomas? On myślał nieco bardziej realistycznie. Owszem, miał nadzieję, że wszystko z Małym jest w jak najlepszym porządku. Jednak… Mimowolnie czarne myśli krążyły wokół Jego głowie i to one stawały się dla Niego najbardziej prawdopodobne. Najbardziej możliwe do spełnienia… Niestety.
Kolejny dzień. Kolejna nieprzespana noc, słuchając cichych szlochów Vanessy. Każda Jej łza była szpilą wbijaną prosto w Jego serce. I właśnie wtedy Jego głowa myślała najbardziej intensywnie, rozmyślając nad wyjściem z tej beznadziejnej sytuacji. Analizował wszystkie opcje. Wszyscy stawali się wówczas głównymi podejrzanymi o porwanie Oliwera. Każdy, nawet dotychczas będący przyjacielem.
Nie obyło się bez Gregora bądź Ann. Wszystko musiał mieć dokładnie poukładane w swej głowie, by móc dalej próbować samemu wybrnąć. Uratować nie tylko Oliego, lecz Vanessę, która powoli stawała się wrakiem samej siebie. Wrakiem psychicznym i fizycznym…
I tamtego wieczoru, ta jedna myśl, która okazała się być rozwiązaniem wszystkich problemów, kłopotów, strapienia, lecz przede wszystkim ostatnim płomykiem nadziei…

~~♥~~
‘Tęsknić’ i ‘czekać’, to praktycznie to  samo. Miał coś w swoim zasięgu, lecz nie mógł z tego korzystać. Trzymał w  swoich rękach cząstkę swojego serca oraz życia, którą była Emm.  Nienawidził wstawać rano, bo i tak wiedział jak będzie Jego dzień  wyglądał bez Niej. Nienawidził kłaść się wieczorem do łóżka, bo i tak  wiedział co zobaczy pod swymi powiekami podczas snu, a co zaraz po  przebudzeniu. Wiedział co poczuje. Rozczarowanie. Odkąd wyjechała do  Austrii, znienawidził monotonię życia. Powód wszystkiego był jeden. Brak Emm. Kobiety, która zdobyła Jego serce. Pokazała inny świat. Inne  perspektywy. Pragnienia. Marzenia. Cele na przyszłość. Odkryła jakim  naprawdę jest człowiekiem…
-Emm!-  krzyknął, gdy tylko Jego oczy ujrzały filigranową postać szatynki.- Emm…- powtarzał, trzymając w swych objęciach Polkę, której usta  gwałtownie przywarł do swoich, nie szczędząc tęsknoty oraz namiętności w  pocałunek, będący kroplą w ocenie pragnienia obecności dziewczyny.
Cel. Jeden konkretny punkt , który postanowiła zrealizować przyjeżdżając do Niemiec.
Cel. Jeden , a tak wiele znaczący w jej życiu u boku Gregora. Cel , bez pomocy którego nie ruszy z miejsca tkwiąc w zagadce jakim jest jej dotychczasowe życie. Egzystencja , w której sama się gubi pomimo pomocy innych ludzi.
- Oszczędź sobie tych teatrzyków , dobrze .. - zakomunikowała odsuwając się natychmiastowo od Niemca , którego dotyk palił nawet najmniejszy zakątek jej duszy i ciała. - Przyjechałam porozmawiać z Tobą i na tym zakończmy te czułości ... - dodała oschle siadając  w salonie , gdzie do niedawana zamieszkiwała razem z Rosbergiem.
-Jakich teatrzyków?- zapytał, siadając tuż obok Polki. Ze swojej twarzy nie starał się zdjąć zaskoczenia oraz rozczarowania. Inaczej wyobrażał sobie Ich spotkanie. Inaczej reakcję Emmy. Inaczej uczucie, które towarzyszyłoby mu przy ujrzeniu Emm.- Powinnaś być zadowolona, że mąż wita Cię tak, a nie inaczej- powiedział, chwytając z siłą za nadgarstek dziewczyny, nie zważając na to, że po kontakcie z Jego dłonią, na ciele Polki zostać mogą siniaki. Pierwsze skrzypce grały teraz emocje. To one szargały jego ciałem w nieprzewidywalny sposób. One przejęły stery nad Jego ciałem. Umysłem. Nawet myślami, gdyż wszystko co robił, uważał za konieczność. Jedyną słuszność…
Obawy stały się rzeczywistością , skrywane uczucia powieliły realne patrzenie na świat ... Łzy , których nikt nie mógł ujrzeć powitały światło dzienne , a ona? Nie potrafiła nic zrobić , aby uwolnić się z zakrętów losu , które sama sobie stworzyła. Paranoja , która dotknęła Ann na własne życzenie wskutek podjętych decyzji. - Przyjechałam tutaj jedynie po to , abyś zgodził się na rozwód.. - oznajmiła pewnie uwalniając swoją dłoń z uścisku Niemca. Zaskoczenie. Jedyne co gościło na jej bladej twarzy. Zachowanie , którego Rosberg nigdy nie przejawiał w stosunku do Niej okazało się być naturalną koleją rzeczy gdy w grę wchodzi bezsilność .
-Żartujesz sobie, prawda?- prychnął, patrząc pewnie na Emmę.- Po co brałaś ślub, skoro tak nagle chcesz się rozwodzić? Ja nie z tych, dla których przysięga nic nie oznacza- koszmar. Jeden z najgorszych, nocnych koszmarów właśnie spełniał się na Jego oczach. Oziębłość. Bezuczuciowość. Pewność w słowach Emmy, jedynie podcinały mu skrzydła oraz niszczyły nadzieję, że kiedyś w końcu Jego życie będzie wyglądało tak, jak tego pragnął…
- To był błąd Nico , błąd który oboje popełniliśmy , a który jak najszybciej trzeba rozwiązać... - na pozór bezdenne tęczówki Ann powoli przeradzały się w istotę niepewności i strachu przed kolejnymi decyzjami jakie zapadną podczas rozpoczętej rozmowy. Strach , który przewijał się przez ciało szatynki niczym jadowity wąż próbujący skutecznie sparaliżować jej umysł wywołany bliską obecnością Niemca
-To nie był błąd. Nie dla mnie- powiedział pewnie, zamykając Polkę w swych stalowych ramionach. Kiedy Emm zobaczy jak bardzo On się stara? Kiedy zobaczy, że chciałby dać Jej cały swój świat? Przecież On Ją kochał. Mimo wszystko. Wbrew wszystkiemu. Kochał. Ile ma jeszcze na Nią czekać? Nie na obecność fizyczną, lecz również Jego obecność w Jej sercu. Tak wiele pytań… Na żadne z nich nie miał odpowiedzi… I to najbardziej dobijało…
- Kocham Gregora i to z Nim chcę spędzić resztę swojego życia... - oznajmiła mając nadzieję , że mówiąc prawdę , okazując swe uczucia jak na wyciągnięcie dłoni zyska przychylność Niemca. Szczerość przepustką na załatwienie potrzebnych spraw? Nie zawsze życie jest tak proste ... nie zawsze ludzie potrafią docenić szczerość drugiego człowieka. - Więc proszę Cię nie utrudniaj mi życia i podpisz te dokumenty... - dodała wyciągając ze swojej torebki plik białych kartek zawierających zgodę na rozwiązanie związku małżeńskiego.
-Schlierenzauer?- zaśmiał się niewesoło, czując coraz większą wewnętrzną panikę, która ujście na zewnątrz miała jedynie w spojrzeniu Niemca.- Ten szczeniak, mający się za pępek świata?- ujął Jej dłonie, składając na nich subtelne pocałunki.- Z Nim nie czeka Cię żadna przyszłość- stwierdził pewnie.- On nie stworzy z Tobą rodziny. Może teraz wydaje Ci się to pociągające, ale później będziesz miała tego dosyć, Emm. On nie da Ci tego, co mogę dać Ci ja- wyszeptał, po czym spojrzał na plik papierów, które ukazały się Jego oczom.- A te świstki, nadają się jedynie do tego- wziął kartki, po czym zdecydowanym ruchem podarł na pół większość z nich.
- Nie przyjechałam się tutaj z Tobą kłócić  ... - Ann wstała kierując swoje kroki w stronę wyjścia na taras , aby zaczerpnąc świeżego powietrza , które miała nadzieję otrzeźwi jej umysł , a co ważniejsze pozostawi w bezpieczniej odległosci od blondyna. - Proszę Cię daj mi szansę na szczęście, a nie zachowujesz się jak niedojrzały główniarz ... - wzrok polki powędrował na jedną ze ścian , na której widniały wspólne zdjęcia jej jak i Nico ... fotografie idealnie wspomagające wyobraźnie do czynów które nie byłyby pożądane w jej przypadku.
-To nie jest szansa na szczęście… Nie z Nim- mówił łagodnie, czując w swym głosie lekkie drgania. Po raz pierwszy tak się bał. Był to całkiem nieuzasadniony strach. Sekundy w Jej towarzystwie mijały niezauważalnie szybko. Bał się, że każda będzie tą ostatnią. W myślach panował jedynie mętlik. W  głowie bałagan, trudny do ogarnięcia. Słyszał jedynie wrzaski, które rozlegały się wewnątrz Niego. Strach. Niepokój. Panika…
- Szansą na szczęście jest dla mnie Gregor, bo to z Nim chcę spędzać każdą chwilę , przy Nim budzić się każdego ranka ... Dla Niego żyć... - jej szept przerodził się niemalże w niemy krzyk , którym chciała zagłuszyć napływające emocje , które pod wpływem delikatności ze strony Niemca skutecznie dawały o sobie znać. - Dając mi ten cholerny rozwód dajesz jednocześnie sobie szansę na szczęście przy boku kogoś innego ... Kogoś kto będzie Cię kochał! - wrzasnęła opadając bezsilnie na kanapę. 
-Czemu nie chcesz dać szansy Nam? Mnie i Tobie… Naszemu małżeństwu…- ciągnął dalej, coraz bardziej tracąc wiarę we własne zapewnienia i deklaracje. Coraz bardziej bolały Go oczy, gdy obserwował jak Emm odchodzi. Czuł, że musi teraz solidnie nadwyrężać wzrok, gdyż szatynka znika powoli z Jego pola widzenia i zasięgu Jego ramion…
- Nas już nie ma i nigdy nie będzie zrozum to .. - Jak wytłumaczyć drugiej osobie , że to co się dzieje nie jest skierowane na Nią ze złości czy nienawiści? Że każdy Nasz ruch jest przemyślany.. że każde słowo które wypowiadamy to gra o szczęście , którego chcemy doznać. - Co mam zrobić , żebyś podpisał te dokumenty ? Żebyś dał mi odejść Nico ? - łagodność , która zagościła w jej cienkim głosie miała jeden konkretny cel , którym było osiągnięcie postawionych sobie poprzeczek.
-Chcę jedynie szansy. Niczego innego- mówił dalej, nadal żywiąc się złudzeniami, które sam sobie wmawiał. Czuł, że stoi w płomieniach, a nikt nie chce przybyć mu na pomoc… Płonął, umierając co dnia coraz bardziej. Tracąc kawałki swojej duszy. Serca. Siebie samego…- Nie próbuj, bo i tak nie podpiszę Ci tych dokumentów, dopóki nie spróbujemy naprawdę razem żyć.
- Jak Ty to sobie wyobrażasz? Co masz na myśli ? - spojrzenie , które Ann wyraźnie odczuwała na swojej sylwetce nie było spojrzeniem bezdennym ... przejawiało wiele uczuć , potrzeb jak i ukrytych planów , które w jednej sekundzie przerodziły się w otwartą księgę z której mogła swobodnie czytać poznając magie umysłu blondyna. - Czy Ty nie rozumiesz , że moje miejsce jest przy Gregorze? Że to on jest dla mnie najważniejszy ? - Zapewniała , chociaż po czasie jaki spędziła u boku Niemca i te słowa zaczęły brzmieć jakby były wyssane z palca.
-Udowodnię Ci, że tylko przy mnie możesz normalnie, godnie żyć- spojrzał pewnie w Jej zielone tęczówki, które przyciągały Go z każdą sekundą coraz bardziej. Jak miał powiedzieć, że to On chce być głównym bohaterem Jej życia? Jak wytłumaczyć, że dla Niej były w stanie pobiec przed siebie, nie odwracając się nigdy wstecz? W jaki sposób miał zgromadzić argumentu na to, że bez Emmy Jego dusza nigdy nie zostanie ocalona od zła tego świata, w którym szerzy się epidemia braku miłości? Położył dłoń na Jej delikatny, lecz chłodny policzek, po czym stopniowo, powoli zbliżał swe usta do ust Polki, doprowadzając do złożenia na Jej pełnych wargach pocałunku.- Daj Nam miesiąc- szepnął, wnikając przez oczy do Jej duszy…

------------- 
Dzisiejszy dzień zawładnięty prze F1. 
Powód do radości ... powód do smutku.
Oby wszystko było dobrze!
A tak z innej beczki , jeszcze tylko półtora miesiąca i sezon w pełni rozpoczęty!
Liczymy na Was kochane!
Ann i Klaudia.

2 komentarze:

  1. Na początek przepraszamy, że tak późno, ale miałyśmy tyle spraw na głowie, że po prostu nie miałyśmy czasu nawet nic napisać.
    Nie wiemy co myśleć o Nico... trochę nam go szkoda, bo Ann jest zdeterminowana do bycia z Gregorem, ale z drugiej strony chyba nie powinien tak naciskać.
    Znowu wszystko się psuje... naprawdę musicie aż tak niszczyć im życie? Udusiłybyśmy tego, co porwał Oliego... jacy ludzie żyją na ziemi, to się w głowie nie mieści!
    #Forza Jules!
    Do następnego, Milka i Molly :**

    PS. Zapraszamy do nas na 25 rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Również nie mogę się doczekać rozpoczęcia nowego sezonu! :) Ale już całkiem blisko i nie ukrywam, że mam nadzieję, że wtedy moja wena do mnie wróci :D
    Jak można być takimi bezdusznymi ludźmi, albo bezdusznym człowiekiem, którzy/który porwał małego? Jak można odcinać takie maleństwo od swojej mamy, której tak potrzebuje? Nie mam słów :( Jest mi strasznie żal Van i Thomasa, bo to wszystko powinno być inaczej. Naprawdę, nawet nie chcę sobie wyobrażać tego, co czuje Van... Oby Oli znalazł się cały i zdrowy!
    Ann z determinacją dąży do tego, aby stworzyć związek z Gregorem. Chce rozwodu, a Nico chce jeszcze jednej szansy. Jestem ciekawa, czy dziewczyna się na to zgodzi, czy uparcie będzie podtrzymywać zdanie odnośnie rozwodu...
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń