Dwudziesta odsłona codzienności.
Gdyby czas byłby bardziej wyrozumiały, każdy mógłby naprawić swoje błędy oraz żyć w zgodzie z pragnieniami i marzeniami.
~~♥♥~~
Pogodzić się z rzeczywistością.
Pojęcie dla niektórych niemożliwe, a jednak istnieją wyjątki, które doskonale przyswajają prawdę i świat, który ich otacza. Godzą się i poddają się bez większej walki. Mają świadomość, że nikt nie wynagrodzi im całego trudu.
Trzymają się zatem zdania, że jeśli poboli, to z czasem przestanie. Poprzez ból, zapomną. Pogodzą się. Zaakceptują. Nie będą na nikogo źli. Nie będą obarczać nikogo pretensjami. Wszystkie przeciwności znikną.
I mają rację. Wybierają prawdopodobnie najlepsze wyjście. Bólu nikt nie uniknie, a Oni?
Oni będą szybciej mieć go z głowy i podczas kiedy Ci, którzy mieli nadzieję, będą w swoim rozumowaniu sięgać dna, ‘bezuczuciowi’ będą triumfować i powoli budować swoje życie na własnych zasadach.
Do drugiej grupy ludzi należała właśnie Vanessa. Przeszła wszystko co było konieczne. Wyparła się wszystkich uczuć. Obojętna. Nieobecna często duszą tam, gdzie powinna. Wszystko, aby zbytnio się do kogoś nie przywiązać. Aby ponownie nie uwierzyć, że istnieje taki ktoś, kto zadeklaruje pomoc, a naprawdę czeka tylko na to, aby wbić nóż w plecy przy najbliższej okazji.
Wolała zamknąć oczy, niż zobaczyć jak ktoś ponownie obdarza Ją dobrem czy troską, której z jednej strony potrzebowała, lecz z drugiej- nigdy więcej nie chciała poczuć. By nie bać się. By znów nie przejść tego samego. By nie burzyć tego, co dotychczas udało Jej się zbudować.
Stała pod obiektem skoczni, czekając na Manuela. Człowieka, który w ostatnim czasie rozjaśniał każdy Jej dzień. Tego, który pomógł wypłynąć z powrotem na brzeg. Którego troskę i bezinteresowność oraz przyjacielskość czuła, mimo że obiecała sobie, iż nigdy nie dopuści do poczucia czegoś takiego.
Jednak, Jemu zaufała. Był drugą z kolei osobą, z którą mogła porozmawiać, pośmiać się czy popłakać. Nie martwić się o osądy bądź wyśmianie z Jego strony.
Był. To stało się najważniejsze. Jego ciepłe, brązowe oczy dodawały wiary w ludzi i świat. Ciepło, którym bił, sprawiało, iż łatwiej było pozbyć się uprzedzeń czy wspomnień. Aksamitny ton głosu, przywracał wzrok sercu, które jako jedyne potrafi dostrzec rzeczy na pozór nieistniejące.
Nawet, kiedy zobaczyła Thomasa, który również wracał już z treningu, nie zrobiło to na Niej większego wrażenie. Nie przeżyła wewnętrznego trzęsienia ziemi. Jej serce biło miarowo. Oddech wcale nie stał się płytszy....
Była naturalna. Nadal pusta w środku. Nie pamiętająca większości rzeczy. Traktująca Thomasa jak każdego innego przechodnia, który mijał Ją na ulicy.
Zaskakujące? Dla Niej samej po części tak.
Bo na każdej pustyni znajdzie się jakaś oaza. W każdą noc na niebie świecić będzie chociaż jedna gwiazda. Dlatego też w naszym życiu, nie wiadomo jak by było źle, istnieje gdzieś powód do radości.
…
-Cześć, Thomas- postanowiła odezwać się jako pierwsza. Po co? Aby rozbudzić swoje nadzieje? Zniszczyć to, co tak usilnie próbowała zbudować? Na co zużyła tak wiele sił, energii i silnej woli. Była to mocna konstrukcyjne, solidna budowla, którą tylko nieliczni i najsilniejsi potrafili zachwiać. Czy takim herosem mógł okazać się Thomas.- Jak minął trening?
- Cześć Vanesso , co u Ciebie? - Thomas zbliżył się do brunetki z radosnym uśmiechem na twarzy , który był odzwierciedleniem jego rozpromienionej duszy , która była wręcz uradowana na jej widok.... Subtelnie i niemal niezauważalnie lustrował postać polki przyswajając kolejno każdy z najdrobniejszych szczegółów z jej wyglądu.
-Dziękuję, dobrze- uśmiechnęła się przyjaźnie, niezauważalnie zakrywając swym płaszczem lekko okrągły brzuszek ciążowy. Czemu? Odpowiedź była prosta i przewidywalna. Po co miała brnąć w kolejne pytania i kłopotliwe sytuacje, które mogły ukruszyć ponownie Jej poranioną duszę?- A Ty jak żyjesz?
- Z dnia na dzień coraz lepiej , dziękuje. - uśmiechał się nadal radośnie i szczerze.... Jego wzrok mimowolnie prześwietlał postać Vanessy od stóp do głów nie mogąc poradzić sobie z niepasującą zależnością ... Czymś czego nie potrafił określić , a co nie było zgodne z sylwetką , którą zachował w pamięci po ostatnim spotkaniu.
-Cieszę się- wymusiła się ostatecznie na uśmiech, który towarzyszył Jej nawet podczas chwili milczenia, które po pewnej chwili nastało. Chciała powiedzieć tak wiele rzeczy, porozmawiać… Ale teraz nie miała pojęcia jakie słowo jest dopuszczalne i stosowne, a jakie cenzuralne. Nie czuła się swobodnie i to stało się przyczyną wszystkich blokad.
- Może usiądziemy gdzieś? Porozmawiamy? - zdecydował się zapytać powiększając jednocześnie uśmiech na swojej twarzy , jeżeli w ogóle było to jeszcze możliwe. Obecność brunetki była niczym powrót najjaśniejszych wspomnień , które utulały jego skonaną duszę , dzięki którym mógł odżyć choć na chwilę zapatrzony w przepiękne magiczne tęczówki polki , które przypomniały o swoim istnieniu , o tym że nie potrafił określić dnia , ani godziny gdy tylko się w nich zagłębiał.
-No dobrze- zgodziła się, rozglądając się wokół siebie za ławką, na której mogli usiąść.- I tak czekam na Manuela, więc znając życie, jak i samego Manu, troszeczkę sobie poczekam- ruszyła w stronę pobliskiej, drewnianej ławki, lustrując kątem oka każdy ruch i gest Thomasa.
- Jak się Wam razem mieszka? - zagadnął przyjaźnie starając się nadać swojej krótkiej wypowiedzi naturalny charakter. Dowiedziawszy się o wspólnym zamieszkaniu owej dwójki , miał mieszane uczucia... kompletnie różne , ale nie mógł, nie miał prawa negować ich decyzji , a tym bardziej mieszkać się w wybory tak bliskich mu osób.
-Cudownie- odpowiedziała krótko, poszerzając uśmiech, który gościł na Jej smukłej, bladej twarzy.- Dogadujemy się bez słów, więc to wszystko na wspaniały całokształt- każde słowo, które wypowiadała, starała się przemyśleć dwa razy. Rozwaga. Ostrożność. To z niewiadomych przyczyn opanowało Jej ciało.- A Ty jak na razie zostałeś sam w domu?
- Nie do końca sam... - Oczy Thomasa mimowolnie rozjaśniły się pomimo usłyszenia kilku słów , które dosadnie sprawiły mu przykrość. - Jest ze mną Lilly . - uzupełnił swoją wypowiedź mając przed oczyma postać swojej małej córeczki , dzięki której się nie poddał ... dla której starał się , walczył . Żył.
-Lilly?- uśmiechnęła się jeszcze szerzej, przypominając sobie postać malutkiej istotki, którą ostatnio widziała w parku.- Jest strasznie do Ciebie podobna- przyznała.- Ale to dobrze. Córeczki powinny być podobne do swoich tatusiów- mrugnęła do blondyna.
- Lilly to cała Kristina ... - zaśmiał się patrząc na brunetkę. - Wszędzie jej pełno , ciągle krzyczy domagając się swego , a przede wszystkim ma ogromne pokłady energii w sobie co nie powiem czasem staje się dla mnie niezrozumiałe ... - wypowiadając owe słowa przypominał sobie zabawne sytuacje , które podczas krótkiego pobytu małej w jego domu zdążyły umiejscowić się w jego pamięci już na zawsze.
-Dzieci- powiedziała, lekko rechocząc.- Ale zobaczysz, że zanim się obejrzysz, będziesz odganiał od Lilly tłumy wielbicieli, bo na zawsze zostanie już twoją malutką Lilly, jaką jest teraz- a jaką matką będzie Ona? Jakie będzie Jej maleństwo, które niebawem na przyjść na świat? Czy podoła roli matki?
- Wybiorę najodpowiedzialniejszego mężczyznę na całym świecie. - oznajmił pewnym tonem , próbując powstrzymać śmiech , który naciskał na jego struny głosowe. To Lilly stała się dla Niego ostoją spokoju , ciepła i ogniska domowego. To ona była , jest i będzie mu najbliższa. To dla niej warto iść do przodu popełniając nawet najmniejsze błędy , ryzykując... i właśnie teraz postanowił poddać się chwili. Zaryzykować. - Wiem , że to może nie odpowiedni moment , może i czas , ale Van ... - zaczął utwierdzając swoje spojrzenie w tęczówkach polki. - Może zgodziłabyś się zostać moją przyjaciółkę ? - zapytał nieśmiało.
Wyprostowała się z zaskoczeniem mierząc wzrokiem sylwetkę blondyna. Wszystkie kontrolki i czerwone światełka w Jej wnętrzu zaczęły wariować. Nie potrafiła opanować chaosu, który zapanował w Jej głowie. Przyjaźń? Co miała zakładać? Raz byli już przyjaciółki… Jak to się dalej potoczyło, wie każdy… Co powiedzieć, aby Go nie zranić? Jak postąpić, aby wymiar kary był jak najbardziej łagodny?
-Zaskoczyłeś mnie…- tyle zdołała z siebie wydusić.
- Przepraszam... - wyszeptał zawiedziony brakiem konkretnej odpowiedzi , która rozjaśniłaby mętlik w jego umyśle. Ale czego mógłby się spodziewać po tych wszystkich wydarzeniach , których był sprawcą . Mógł jedynie próbować , podejmować kolejne z wyzwań , i tak uczynił. Musiał poradzić sobie z odrzuceniem , bo tego wymagało od Niego życie. Pewnie przyjdzie czas że spróbuje ponownie zadając owe pytanie , ale z każdą sekundą ból po stracie będzie mniejszy, ponieważ musimy walczyć ze swoimi uprzedzeniami ... - Rozumiem , że możesz nie chcieć. Wybacz , nie było pytania.
-Nie, Thomas- otrząsnęła się, widząc zmieszanie blondyna, w które brnął coraz bardziej.- Doceniam to, że chcesz wszystko wyjaśnić między nami- uśmiechnęła się nieśmiało.- A skoro teraz tutaj siedzimy i normalnie rozmawiamy, to znak, że możemy być przyjaciółmi- czy naprawdę tego chciała? Czy mówiła prawdę? A może chciała jedynie zachować się stosownie do sytuacji?
- Co masz na myśli Vann ? - Czyżby usłyszał z ust brunetki dozę nadziei? Aprobaty dla wcześniejszej propozycji? A może to jego umysł płatał przysłowiowe figle chcąc namieszać w wyobraźni? Chcąc rozwiać szarpiące od środka wątpliwości przypatrywał się polce wyczekując konkretnej odpowiedzi.
-Zostańmy przyjaciółmi- powiedziała pewnie, jednocześnie odpowiadając pozytywnie na pytanie zadane wcześniej przez Austriaka. Jak to będzie wyglądało? Tego nie wie nikt. Jak będzie wyglądała ich relacja? To jeszcze większa niewiadoma. Ale Ona już nie chciała widzieć w Jego oczach rozczarowania czy smutku… Te uczucia już nigdy nie miały zagościć w Jego tęczówkach…
-Naprawdę? - zapytał w celu potwierdzenia usłyszanej wypowiedzi. Jego dusza nagle rozpromieniała po raz kolejny wypełniając się ciepłem , które czerpał ze słyszanego dźwięku jej słów. Nie potrafił określić w swojej głowie tego co działo się obecnie w jego życiu ... Scenerii , która dzięki brunetce nabierała dodatkowych barw.
-Tak, Thomas. Tak- potwierdziła, goszcząc na swej twarzy serdeczny uśmiech, który skierowany został do blondyna. Do Jej nowego przyjaciela… To nadal obco brzmiało w Jej głowie, nie mówiąc o ustach. Sama nie do końca mogła pogodzić się z przebiegiem wydarzeń, lecz musiała na chwilę ulec życiu, chociażby po to, aby znów nie zadać Thomasowi jakiegoś ciosu, którego nawet nie była świadoma.
- Nie masz nawet pojęcia jak bardzo się cieszę ... - rozradowany Thomas objął ramieniem brunetkę w geście przyjaźni , którą miał nadzieję odbudują na nowo ... Pytanie tylko czy po burzliwym związku , po uczuciu które Ich łączyło , a może i łączy nadal, przyjaźń jest dobrym i możliwym rozwiązaniem ?
-Spokojnie, Thomas- powiedziała z rozbawieniem obserwując reakcję chłopaka.- To tylko ja, nie jakaś królowa angielska- spojrzała w niebieskie tęczówki chłopaka. Czy mogła z nich coś rozszyfrować? Widziała tylko radość, lecz jak mogła ją interpretować? Co miała myśleć o układnie, na który poszła tylko ze względu na to, aby nie przysparzać więcej zranionych uczuć Austriakowi.
- Jesteś kimś o wiele ważniejszym od królowej angielskiej ... - zaśmiał się akcentując ostatnie wyrażenie.... Ponowna obecność Vanessy w jego życiu już odcisnęła dość wyraźny ślad w jego egzystencji , co będzie dalej ? Nie był pewien, ale z każdą nadchodzącą sekundą był chłonny tej wiedzy.
-Przyjaciele mówią sobie wszystko, prawda?- zaczęła, a widząc potwierdzające Jej słowa spojrzenie blondyna, odważyła się zadać pytanie, które najbardziej nie dawało Jej spokoju.- Dlaczego zaproponowałeś mi przyjaźń? Nie jestem najlepszą kandydatką, która zasługuje na przyjaźń…- błądziła swym wzrokiem po ziemi, przyznając się do prawdy, którą skrycie w sobie nosiła.
- Brakuje mi Twojej obecności w moim życiu Vann... - zakomunikował pewnie , bez zbędnych ogródek. Miał ogromną świadomość , że czynna obecność brunetki może zmienić wiele w jego dalszej egzystencji , ale chciał tego , chciał spróbować ... zaryzykować , aby w późniejszym czasie nie móc sobie zarzucić bezczynności.
-Oj, Thomas- pomierzwiła lekko Jego włosy, nie mając pojęcia jak zachować ma się w danej sytuacji. Co miała Mu odpowiedzieć? Jak wybrnąć z sytuacji, która wg Niej, zaszła i tak już za daleko? Nie chciała za bardzo wchodzić w bliższe kontakty z blondynem. Obawiała się, że to zniszczy Jej stabilność, którą tak usilnie próbowała zbudować.
- Oczywiście nie odbieraj tego źle ... niestosownie z mojej strony ... - dopowiedział jakby widząc zakłopotanie na twarzy brunetki. Nie miał w zamiarze czynić nic co mogłoby zburzyć , a nawet nadszarpnąć stabilności życia w którym obecnie egzystowała Vanessa.
-Tak, wiem, wiem- powiedziała, jakby nieobecna, szukając wzrokiem Manuela, który powoli wychodził z obiektu skoczni. Na Jego widok, uśmiech na Jej twarzy poszerzył się o kolejne cale. Wstała gwałtownie, energicznie machając chłopakowi na przywitanie.- Manu dziś obiecał mi pomóc wybrać wózek dla…- zawahała się. Nie wiedziała czy otwarcie przyznać się do tego, że spodziewa się dziecka, czy też nie. Może była szansa, że Thomas nie zauważył? Jednak teraz wszystko runęło. Wystarczyła chwila zapomnienia, by nie móc już wydostać się z sytuacji, w którą zabrnęła za daleko- maleństwa- spojrzała zmieszana na twarz blondyna, lekko przygryzając dolną wargę.- Ciekawi mnie czy podoła…- dodała w celu rozluźnieniu atmosfery, która zapanowała wewnątrz Niej.
- Maleństwa? - Thomas natychmiastowo zbladł zszokowany informacją którą usłyszał. -Ty jesteś ... - nie potrafił wypowiedzieć jednego z tych najważniejszych słów w życiu każdego mężczyzny ... - ... w ciąży ? - ledwo składał kolejne sylaby , aby stworzyć proste pytanie. Nie analizował , nie rozmyślał nad tym co stało się oczywiste. Chciał jedynie znać prawdę.
Spojrzała na blondyna trudnym do rozszyfrowania wzrokiem. Każda sekunda zaczęła trwać wieczność. Straciła czujność i sama przyznała się do tego, co chciała za wszelką cenę ukryć przed chłopakiem. Po co? Przecież to i tak już niedługo wyjdzie na jaw. Odpowiedź jest prosta. Bała się. Strach odebrał Jej dosłownie wszystko, wliczając w to nawet umiejętność mówienia i ubierania uczuć w słowa.- Będę uciekać…- wykrztusiła obracając się na pięcie i mając ogromną nadzieję, że Thomas da Jej chwilę oddechu. Wstrzyma się dziś od uciążliwych pytań czy sugestii.
- Odpowiedź. - wyszeptał pewnym swego głosem. Był on pełen ciepła , troski z nieograniczonymi pokładami zmysłowości. Wzrok Thomasa , aż prosił się o udzielenie prostej odpowiedzi lustrując brunetkę. Miał prawo znać prawdę ... Miał prawo wiedzieć , że jego życie może zmienić się bezpowrotnie.
-Tak, spodziewam się dziecka- powiedziała pewnie, nie wkładając w ton swojego głosu żadnych uczuć. Tak, aby dać chłopakowi poczucie, że nad wszystkim panuje. Że ze wszystkim jest pogodzona. Że w Jej głowie jest gotowy plan, który pragnie zrealizować.
Zamilkł. Chciał znać odpowiedź na zadane pytanie i ją otrzymał , ale to stało się dla Niego zbyt dużym wyczynem , aby drążyć obrany wcześniej temat. Bo cóż mógł powiedzieć ? Jak się zachować ? Zadawać kolejne pytania? Nie. To nie był odpowiedni moment. - Udanych zakupów. - powiedział jakby nieobecny już duchem spoglądając na sylwetkę Manuela , który stawił się obok brunetki po czym odszedł.
~~♥♥~~
Bywają takie dni , że mamy wrażenie , iż nic nie jest w stanie zburzyć naszego szczęścia.
Że każdy nadchodzący dzień jest tęsknotą za tym mijającym , gdyż wierzymy , że był on niemal idealny , że nie może nadejść drugi taki sam bądź podobny... I wtedy okazuje się , że tęsknota była zupełnie niepotrzebna , że 'Nowy' poranek przynosi o wiele więcej radości niż jego poprzedniczka. Wtedy uświadamiamy sobie jak wielkie szczęście mamy obok siebie. Jak wiele daje Nam miłość... Jak bardzo to uczucie jest potrzebne w naszym życiu... Przecież to ono wszystko uskrzydla , koloryzuje , nadaje sens. Dzięki Niemu wiemy jak wielka jest waga uczucia ... relacji łączącej dwie bliskie sobie osoby.
Kolejny ranek spędzony razem utwierdza Nas w przekonaniu , że odkrywając życie na nowo tak naprawdę odkrywamy siebie nawzajem.
Poznajemy się , uzupełniamy... Tworzymy historię , swoją własną bajkę , która składa się z miliardów scen...
Jednakże każda bajka , każdy scenariusz który tworzymy nie zawsze usłany jest pasmem róż , dobrych przeżyć , szczęśliwych chwil ... Wtedy tak naprawdę doceniamy to co jest w Naszym życiu najważniejsze...
Gdzie tutaj jest sens? Musisz coś stracić , żeby dowiedzieć się ile tak naprawdę znaczyło dla Ciebie posiadanie owej rzeczy czy też relacji ?
Dlaczego za każdym razem odczuwamy brak dopiero , gdy tak na dobrą sprawę trudno podjąć walkę o przywrócenie Naszych zależności?
Kolejne telefony , miliony połączeń , gdy po drugiej stronie odbiornika panuje jedynie głucha cisza ... noce spędzone samotnie bez jakiegokolwiek racjonalnego punktu zaczepienia...
Powód? Jeden , konkretny ... oddający każde zachowanie szatyna w tamtym czasie.
Sandra. Jej potrzeby ... Jej osoba ... Wszystko inne straciło na swojej wartości.
Spotkania , które stały się codziennością dla Gregora i jakże błachę podejście do zażaleń Ann.
Starania szatynki na niewiele się zdały , nie były postrzegane jako walka o relację , lecz bezpodstawna zazdrość...
Z czasem każdy opada z sił i zaczyna zajmować się swoim życiem , starając się zapomnieć o tym co było , a nie ma nadziei na powrót..
Bo każdy człowiek bez uczuć powoli staje się wrakiem. Może stwarzać pozory, na zewnątrz być idealny, ale w głębi duszy i serca dusi się pustką, swoim egoizmem i brakiem jakiejkolwiek nadziei w życiu.... Wtedy najlepiej znaleźć sobie inne zajęcie. Coś co pozwoli Nam oderwać myśli , zatuszować je gdzieś głęboko , aby najzwyczajniej nie cierpieć.
...
I znów nie jest tak,jak być powinno. Puzzle,które układała tyle czasu znów podległy zniszczeniu.Zniszczeniu,którego nie miała zamiaru już odbudowywać.Nie chciała już do tego wracać,bo te 'ich' puzzle zbyt często się rozpadały...Zbyt często trzeba je składać w jedną całość.. a ona już chyba tego nie chciała... nie chciała,nie potrafiła... Każdy dzień wypełniała myślą o brunecie ... z jego imieniem na ustach wstawała każdego ranka jak i kładła się spać ...
Przez brak obecności szatyna przy jej boku musiała wypełnić pustkę jaka nastała w jej sercu chociaż nadal bardzo Go kochała ... darzyła wielkim uczuciem lecz mniejszym zaufaniem . Nauczyła się po prostu żyć bez czynnej obecności chłopaka w swoim życiu. Życie za wiele ją kosztowało ... nie należy czekać na coś,co nigdy nie nastąpi... nie należy zamartwiać się czymś na co nie mamy żadnego wpływu , bo przecież na kontakty Gregora z Sandrą takowy wpływ nie istniał.
Weszła do mieszkania ubrana z cienką , zwiewną sukienkę podkreślającą jej smukłą sylwetkę ... cały dzień spędziła w restauracji w której się zatrudniła , aby móc żyć na odpowiednim poziomie w Austrii , nie spodziewała się , że w pomieszczeniu może przebywać Gregor.
-Cześć- burknął, zmierzając wzrokiem Polkę. Czuł ból. Ból i strach, wywołany atmosferą i sytuacją ich związku. Każdego dnia dziesiątki minut poświęcał na wymyślenie odpowiedniego przepisu na związek. Życie. Szczęście.- Gdzie byłaś?
- W pracy . - oznajmiła krótko kierując się do kuchni po coś do picia. .. Obecność szatyna wyraźnie ją przeraziła ... niekoniecznie to że był w domu .. lecz to , że nie potrafiła spojrzeć w jego czekoladowe tęczówki ... nie potrafiła dostosować się do danej sytuacji.
-I jak?- zapytał nieobecny. Czuł jak powoli traci grunt pod nogami. Kolejny raz… Nienawidził tego uczucia, kiedy nie wiedział co robić, co mówić… Atmosfera była nie do zniesienia. Chciał, aby chociaż Ann wykazała jakąkolwiek inicjatywę, że chce tak samo jak On tego związku. Wspólnie dzielonego szczęścia. Chciał, aby mówiła, zanim straci już jakąkolwiek nadzieję….
- Dobrze . - oznajmiła uśmiechając się lekko ... może i zmuszając się do tego gestu , który według niej samej był potrzeby , aby rozluźnić nieco atmosferę ... Wolnym krokiem podążyła do sypialni , aby się przebrać , gdyż zaplanowane miała spotkanie.
-Gdzie byłaś dzisiaj w nocy?- zapytał w końcu. Nieobecność szatynki w domu, długo po zmierzchu, przyprawiała Go o przerażenie. W głowie momentalnie pisały się najczarniejsze scenariusze, których było tysiące.
- W pracy. - oznajmiła znikając za drzwiami łazienki , aby się przygotować. .. Nie myślała zupełnie o konsekwencjach które zapewne nadejdą , gdy wszystko się wyda , teraz dla Niej nie miało to najmniejszego znaczenia .. liczył się jedynie życie pozbawione samotności.
-Teraz się gdzieś wybierasz?- zapytał szybko, dotrzymując kroku dziewczynie aż do łazienki. Nie uwierzył. Nie potrafił. A to wszystko przez to, że widział w zielonych oczach dziewczyny nutkę zakłopotania… Pewnych wyrzutów sumienia… Może mu się wydaje? Traci zmysły? Co dzieje się z Jego osobom?
- Do pracy . - skłamała zakładając na siebie dopasowaną koszulę podkreślającą kolor jej zielonych oczu. ..
-Znowu?- zapytał lekko podirytowany.- Dopiero co z niej wróciłaś- podszedł bliżej dziewczyny, ujmując delikatnie Jej podbródek.- Może spędzimy ten wieczór razem?- zapytał z nadzieją.- Tak dawno nie mieliśmy czasu dla siebie.
Ann odsunęła się niemalże natychmiast kierując swe kroki do sypialni.... Mętlik w głowie powodował , ze całkowicie gubiła się w swoich odczuciach ... jedna jej strona chciała być blisko szatyna , czuć jego obecność , dotyk ... a ta druga , może urażona , odtrącona przez Austriaka doszukiwała się i domagała bliskości zupełnie kogoś innego. - Może innym razem. - odpowiedziała oschle skupiając swój wzrok na poszukiwaniu torebki.
-Idziesz do Niego?- zapytał z udawanym rozbawieniem, nie wytrzymując już napiętej sytuacji. Chciał usiąść i zacząć płakać. Ale nie… Świat nie może ujrzeć Jego łez. Nigdy.- Wiem, że kogoś masz- kontynuował pewnie.- Nic innego nie pasuje do układanki naszego obecnego życia.
- Do Niego ? - zapytała zdziwiona tym razem tępo wpatrując się w sylwetkę szatyna. Z pewnością wymalowaną na twarzy ... tak jakby nie miała nic do ukrycia , chociaż miała zbyt dużo ... o wiele za dużo , ale nauczyła się grać , doskonale potrafiła odegrać swoją rolę , którą tworzyło dla Niej życie.
-Tak- odpowiedział pewnie.- Ann, zdradzasz mnie. Wiem to. Zbyt dobrze zdążyłem Cię poznać, aby wiedzieć, kiedy kłamiesz a kiedy mówisz prawdę- ciągnął, ani razu nawet nie mrużąc przy tym oczu.- Przyznaj się. Tak po prostu.
- Nie zdradzam Cię. - oznajmiła spokojnie patrząc w czekoladowe tęczówki skoczka. .. Po raz pierwszy w życiu skłamała patrząc w oczy mężczyźnie , który nie był jej obojętny , który wiele dla Niej znaczył ... lecz w tamtym momencie nie tak wiele jakby tego chciała.
- Skąd Ty w ogóle wytrzasnąłeś te rewelacje? - zaśmiała się.
-Zdradzasz- został z uporem przy swoim.- Widzę co się z Tobą dzieje. Widzę co się dzieje z Nami. Nie chcesz spędzać ze mną czasu, nie wracasz na noc, jesteś oziębła i oschła. To wszystko wskazuje tylko na jedno.
- Myśl sobie co chcesz. - oznajmiała obojętnym tonem chcąc opuścić mieszkanie.
Poczuła się dotknięta słowami , które usłyszała ... osądem na swój temat... Kilka spotkań z Niemcem których się dopuściła , nie upoważniały Gregora do posądzenia jej o zdradę... Nie zrobiła tego , nie zdradziła Gregora... nie dosłownie.
-‘Myśl sobie co chcesz’- powtórzył po dziewczynie.- Czyli taki jest Twój stosunek do naszego związku, tak?- warknął lekko podenerwowany
- Czego Ty chcesz? Co bym nie powiedziała to z góry postawiłeś , że Cię zdradzam , a tak nie jest Greg... Muszę pracować jeżeli chce mieszkać w Austrii , jeżeli chce być blisko Ciebie , nic nie ma za darmo! - niemalże krzyknęła nieświadoma odpierając od siebie zarzuty Austriaka.
-Ty wiesz, że ja zawsze jestem w stanie Ci pomóc. Nie musisz pracować na dwie zmiany- powiedział ozięble.- Nie odwracaj kota ogonem. Widzę, że nie jesteś taka jak kiedyś. Nie myśl sobie, że nie dostrzegłem, iż teraz nawet w inny sposób mnie dotykasz. Z większą niechęcią, dystansem. O ile w ogóle dotykasz…
- Nie mam zwyczajnie ochoty na żadne zbliżenia , bo jestem przemęczona ... - próbowała wyjaśnić , spokojnym neutralnym tonem głosu .
-A więc to Ci właśnie przed chwilą mówiłem. Nie musisz tyle pracować- oznajmił pewnie, będący pewnym, że Polka Go okłamuje.- To ja pójdę z Tobą do pracy- rzucił szybko.- Będzie przynajmniej okazja do porozmawiania.
- Chodź .... tylko nie bardzo wiem o czym chcesz rozmawiać , skoro idę tam pracować . - odpowiedziała łagodnie wychodząc z mieszkania.
-Wystarczy, że na Ciebie popatrzę- powiedział pewnie.- W końcu tak mało mam na to okazji w ostatnim czasie. Jestem nawet pewien, że Twój szef nie będzie miał nic przeciwko, jeśli wyszłabyś nawet odrobinę wcześniej, po czym wyskoczylibyśmy do kina- ciągnął z pewnym planem w głowie, który miał na celu wyjaśnienie paru spraw. Istotnych spraw.
- Może idź do Sandry , na pewno Cię potrzebuje... - Ann stała na podjeździe w oczekiwaniu na taksówkę ... 'Sandra' imię , które odbiło widoczne piętno w jej życiu , które po czasie z łatwością i naturalnością w głosie potrafiła wypowiedzieć.
-O co Ci chodzi?- zapytał, lekko przymrużając oczy. Nie do końca rozumiał aluzję Polki. Nie miał pojęcia co mogła oznaczać, zakładać. Ostatnio cały świat wokół Niego zrobił się niezrozumiały…
- Zwyczajnie pytam Greg , czym Ty się tak denerwujesz? - uśmiechnęła się zauważając zdenerwowanie w tęczówkach skoczka , co dało jej pewność , że nie tylko ona jest nie
w porządku.
-Nie denerwuję się- odparł spokojnie.- Nie potrafię czasem jedynie zrozumieć o co chodzi w Twoich niektórych aluzjach bądź co one mają na celu- powiedział szczerze, nie potrafiąc rozgryźć etapu w jaki ich związek wkroczył.
~~♥♥~~
...
Są momenty, których nie przestaniemy analizować. Są osoby, których nie zapomnimy. Chwile, miejsca, wątpliwości, wyrzuty sumienia, błogość, zauroczenie. Na pozór każda z tych rzeczy nie ma nic ze sobą wspólnego. Nieprawda. To wszystko towarzyszy człowiekowi, kiedy wie, że mu zależy a nie powinno. Kiedy jego serce choruje na nieznaną chorobę, na którą ludzkość nie znalazła jeszcze lekarstwa. Choroba ta dręczy, odbiera siły, pali w środku. Kiedy ustaje? Dopiero wtedy, kiedy zobaczy się kogoś cenniejszego niż złoto. Tego, kogo tak głośno domaga się dusza i chore serce. A i nawet podświadomość nie może bez Niej żyć, ciągle szepcząc czy przypominając dane słowa, które padły z ust tej Najważniejszej…
-Witaj, Ann- mimowolnie uśmiechnął się. Serce raz spowolniało a później przyśpieszało. Do uszu docierał jedynie szmer a w oczach widniał tylko Jej obraz.
- Andreas jak miło .. - Ann uśmiechnęła się radośnie muskając subtelnie policzek Niemca... - Cieszę się , że znalazłeś dla mnie czas ... - dopowiedziała będąc w bardzo bliskiej odległości od twarzy bruneta... Szeptała chcąc dodać zmysłowości swojej wypowiedzi , uroku całej sytuacji ... bliskości , której tak znacząco jej brakowało.
-Dla Ciebie miałbym nie znaleźć czasu?- uśmiechał się. Ciągle się uśmiechał, nie mogąc opanować tej mimowolnej reakcji na obecność dziewczyny, która działa na Niego jak narkotyk. Uzależniła już za pierwszym razem a teraz trzymała w swych sidłach, nie robiąc sobie nic z prób uwolnienia się z nałogu.- Co u Ciebie?
- Dobrze. - skłamała po raz wtórny. Od momentu gdy w jej otoczeniu ... bliskim otoczeniu pojawiła się Sandra jej życie zmieniło diametralnie przebieg ... Szczególnie ten związany z uczuciami , które żywiła , których potrzebowała , a które z każdą sekundą oddalały się od Niej ... dokładnie jak i Gregor. Czas , który poświęcał blondynce chcąc jej pomóc sam nie wiedząc w czym stał się czasem , którego brakowało Ann.... czasem , który wypełnił jej Andreas.
-Ale na pewno? Może to nie zabrzmi jak komplement, ale nie wyglądasz za dobrze…- zmartwionym wzrokiem mierzył sylwetkę Polki. A może tylko mu się wydawało? Może każdy najmniejszy symptom kłopotów będzie zbytnio wyolbrzymiał? Może Jego troska była za duża?
- Nie chce o tym rozmawiać... - powiedziała stanowczo , przyglądając się sylwetce Niemca... lustrując ją z dokładnością każdego milimetra ... Pytanie tylko dlaczego? Chęć przypominania sobie jej , powrotu do całego zarysu każdej samotnej nocy była silniejsza od rozsądku ... - Przytulisz mnie? - niemal pisnęła na myśl o następnym samotnym wieczorze w domu Schlierenzauera.
-Ależ oczywiście- odparł , a już po upływie ułamka sekundy dziewczyna znajdowała się w objęciach Niemca. Czuł jakby trzymał w dłoniach bezcenny skarb. Kruchy. Bezbronny wobec świata. Zależny od Niego. Ale prawda była inna. W końcu Ann należała do kobiet twardych i walczących o niezależność i to również przyczyniło się do tego, że jakaś nieznana siła ciągnęła Go do Niej jeszcze bardziej.
Ciepło wydobywające się z jego ramion , bezpieczny schron , w którym nie miała prawa się znajdować .... Miejsce , które było jej tak bardzo potrzebne i czułość , którą potrafił jej okazać Niemiec.... Sprzeczne uczucia towarzyszące w tej sytuacji Ann malały na sile dając wolną rękę emocjom i potrzebą szatynki , które zostały zaniedbane przez osoby dla których była niegdyś najważniejsza. Wszystko jak widać przemija z czasem.
-Masz jeszcze jakieś prośby?- zapytał nieśmiało, ciągle trzymając w swoich ramionach Polkę. Chwila obecna mogła trwać i trwać. Już na samym początku zapisała się w Jego głowie i sercu, odciskając przy tym niesamowite piętno na przyszłość. Bo nie da się żyć w teraźniejszości bez przeszłości… Czy tego chcemy, czy nie ona jest jak cichy towarzysz w życiu…
- Po prostu mnie kochaj .. - wyszeptała wtulona w ramiona Niemca , z lekkim uśmiechem który zagościł na jej twarzy , gdy tylko poczuła ciepło bijące z jego ciała... pasję , bezpieczeństwo , które jej zapewniał. Niby na moment , ale jakże piękną i cudowną chwilę , gdy czuła się komuś potrzebna , dla kogoś najważniejsza... Gdy po raz pierwszy od kilkunastu dni , przez ułamki sekund widziała jednie swoje potrzeby , które chciała zaspokoić w obecności Andreasa. - Nie rób takiej miny , przecież żartowałam ... - zaśmiała się , dając stójkę w bok bruneta.
-A jeśli powiedziałbym, że nie musisz żartować?- odsunął od siebie Polkę, by móc patrzeć Jej w oczy. Te bezdenne, głębokie, zielone oczy. Te, w których widział jakby siebie bądź odzwierciedlone uczucia, które czuł… Czuł albo chciał czuć.
- Nie wypowiadaj słów , które nie mają pokrycia Andreas ... - odpowiedziała zmysłową lecz pewną barwą swojego głosu , zagnieżdżając swoje spojrzenie w tęczówkach Niemca , nie przerywając kontaktu wzrokowego nawet na ułamek sekundy , tak jakby w Jego spojrzeniu był jej świat , przyszłość ... Magia danej chwili.
-Skąd wiesz, że nie mają pokrycia?- zapytał, ujmując twarz szatynki w swe dłonie, po czym złożył na Jej pełnych wargach namiętny pocałunek. Całkowicie poddał się Ann, uczuciom, pragnieniom, tęsknocie… Był teraz zwykłą marionetką, za której sznurki ciągnęło parę dokuczliwych uczuć.
- Mówiłam Ci , że świetnie całujesz? - zauważyła pomiędzy kolejnymi pocałunkami zainicjowanymi tym razem przez Nią samą... - Naprawdę niesamowicie... - kontynuowała uśmiechając się zalotnie.
-Kolejna powtórka z rozrywki?- niczym kołysanka, zanucił Jej nad uchem, wpijając się kolejny raz w Jej soczyste i pełne smaku usta. Usta, których i pragnął, a i które w jakiś sposób przestrzegały przed tym, co robi. Żeby uważał… Tylko na co? Wyrzuty sumienia, które pojawią się z czasem?
- Powtórka z rozrywki? - Ann spojrzała na Niego zaciekawiona. - Co masz na myśli ? - jej oczy mówiły wszystko ... wręcz domagały się bliskości i spojrzenia Niemca ... dokładnie tak samo jak jej usta , które tak chciały poczuć na sobie delikatne wargi Wanka. A ciało ? Idealnie współgrało się z odczuwanym pragnieniem... Nieoczekiwane są zagrania Naszego pożądania.
-Domyśl się- wyszeptał, błądząc dłońmi w okolicy bioder dziewczyny.- Jesteś inteligentną dziewczyną- nawet nie zauważył, kiedy Jego subtelne i nieco nieśmiałe pocałunki przeniosły się na szyję dziewczyny. Kolejny raz, nieznana mu, nadludzka siła, ciągnęła Go w kierunku dziewczyny.
Dłonie Ann samoczynnie powędrowały pod białą dzianinę w którą odziany był brunet , by po kilku sekundach delikatnie zsunąć ją na podłoże na którym się znajdowali ... gdy jej pełne wargi odnalazły przystań na torsie Niemca , umysł polki podjął walkę , której oboje stali się częścią ... Ann , Andreas i Gregor... myśli szatynki dopadło jedno znaczące dla Niej imię . Imię Tyrolczyka ... Ostatnio często nieobecnego w jej życiu , a w sercu ? Ulokował się tam dość solidnie , powodując niezliczone wyrzuty sumienia , zanim cokolwiek się wydarzyło - Wybacz , nie mogę . - wykrzyczała zażenowana oddalając się znacząco od Andreasa.
-Możesz i chcesz- przyciągnął szatynkę do siebie jeszcze raz, delikatnie pociągając Ją za chudawą rękę. Kiedy znalazła się dostatecznie blisko, całował dziewczynę z zachłannością, jaką trudno sobie wyobrazić czy znaleźć na co dzień.
- Nie mogę. - komunikowała pomiędzy kolejnymi pieszczotami będąc coraz wyraźniej sparaliżowaną bliskością Niemca. Zakazany owoc smakuje podobno najlepiej , ale czy jest wart tego smaku ... Goryczy , która pozostanie na mecie owych wydarzeń ... wyrzutów sumienia ... Pytanie czy one w ogóle się pojawią?.
-Możesz- wyszeptał, nadal błądząc dłońmi w okolicy talii dziewczyny.- Potrzebujesz czułości, uwagi… Miłości… A ja mogę Ci to dać…- ‘miłości’? Czy On sam zdawał sobie sprawę z tego co przed momentem powiedział?
- Może i masz rację , ale .. - z coraz większą trudnością Ann opanowywała narastające pożądanie w stosunku do bruneta , którego dotyk stał się harmonią jej własnego ciała , a głos melodią dla uszu którą chciała zachować na jak najdłuższy czas. - Gregor... - szeptała , mając przed oczyma postać szatyna.
-Nie oczekuję niczego w zamian- już kiedyś powiedział coś podobnego… Tyle z tym, że do innej z przyjaciółek. Vanessa… To ostatnio do Niej czuł coś takiego. To do Niej ostatnio kierował takie słowa… I czym się to skończyło? Bólem duszy i serca…
- Ale to co robimy jest niestosowne , ja tak nie mogę .. wybacz... - Ann próbowała się odsunąć ... ostatkiem sił odejść pozostawiając wszystko tak jak jest ... Zagmatwane , niedokończone ... Mijając się z krzywdą , którą mogliby oboje spowodować... Pytanie tylko czy warto jest patrzeć na potrzeby i dobro innych ludzi , dla których w Naszym mniemaniu już się nie liczymy ?
-Zróbmy choć raz coś, wszystkiemu wbrew- wyszeptał do ucha dziewczynie.- Gdyby Ci na mnie nie zależało, nie poprosiłabyś o spotkanie- czule gładził Jej włosy. Jakby poprzez dotyk, chciał uspokoić dziewczynę Ujarzmić wszystkie ‘przeciw’ w Jej sercu i głowie.
Kolejny ciepły jakże subtelny dotyk przechylił szalę na niekorzyść zdrowego rozsądku... Pożądanie przejęło całkowitą kontrolę nad ciałem i świadomością . Ruchy ciała stały się coraz bardziej śmielsze i pieszczoty niemalże skrajnie pochłonięte zachłannością wyczuwalną w najmniejszym calu. ... Dłonie polki beztrosko błądziły po ciele Niemca , badając każdy milimetr umięśnionego ciała , a usta bezpowrotnie pragnęły odnaleźć namiętne usta urokliwego Andreasa.
Każdy pocałunek był jak dar. Unosił ponad chmury. A dotyk? Jej dotyk sprawiał, że czuł elektryczne dreszcze na swoim ciele. Czuł się jak w filmie. Marzył i śnił o Niej tak, jak w filmach… Nie w rzeczywistości. Bo coś tak pięknego nie mogło dziać się naprawdę… A jednak. Życie czasem potrafi zaskoczyć. Sprawić, że czujemy się jak we śnie, wraz z każdym kolejnym pocałunkiem czy poczuciem ciepłych dłoni.
--------------------------------------------------------
Kochane nie macie nawet pojęcia jak wielkie podziękowania się Wam należą za każdy powstały rozdział. To dzięki Wam mamy pokłady energii , aby je tworzyć , co sprawia Nam ogromną radość.
Dziękujemy licząc na Wasze dalsze , szczere opinie.
Wakacyjnie...
Ann i Klaudia.
Już sobie wyobrażam reakcję Gregora jak dowie się o tej chwili zapomnienia Ann i Andreasa...
OdpowiedzUsuńAż cieplej się robi na serduszku, kiedy czytam o Manuelu *.* Ciekawi mnie tylko, co Thomas pomyślał o dziecku Vann i czy przyjął do wiadomości, że to on może być ojcem.
Genialny rozdział, pozdrawiam.. Udanych wakacji :))
Jak zawsze cudowny :D jak zawsze jestem z kolejnym małym opóźnieniem :D
OdpowiedzUsuńEh ale cóż, jak się jest taką zakręconą nastolatką to inaczej nie idzie :D
Mam nadzieję, że Thomas będzie ojcem ;)
Pasuje do tej roli ;)
Czekam na kolejny
Buziaki ;*
Jeju, oby to Thomas był ojcem, pasuje do niego rola tatuśka ;)))
OdpowiedzUsuńPo za tym jestem na twoim blogu po raz pierwszy i muszę nadrobić twoje rozdziały ale podoba to opowiadanie podoba mi się po przeczytaniu tego rozdziału :DD
zapraszam na swoje blogi: http://narciarskie-lovestory.blogspot.com/2014/07/jedenascie.html
http://neymar-opowiadanie.blogspot.com/
Było by mi bardzo miło gdybyś wpadła i zostawiła komentarz ;))
Pozdrawiam i życzę Ci duuuuuuuużo weny <3
http://wellingerandreas.blogspot.com/ zapraszam na trzynastkę :*
OdpowiedzUsuńFacepalm... Ann zachowuje się jak kretynka. Sorry. Nie mam słów.
OdpowiedzUsuńVann odzyzkuje powoli równowagę. I dobrze. Mam nadzieję, że Thomas jest ojcem. Tylko wtedy szkoda mi Manuela, bo się chłopak zaangażował.
Czekam na kolejny dziewczynki.
Buziole :*
Świetny rozdział! Mam ogromną nadzieję, że to Morgi będzie tatusiem :) Pasuje mu taka rola xD
OdpowiedzUsuńPozdrowionka dziewczyny i weny :*
Schlieri chyba nieźle się wnerwi, jak się dowie o wszystkim dowie. Jestem ciekawa, jak zakończy się sprawa ojcostwa, ale fajnie by było, gdyby to Thomas był tatusiem, bo to do niego pasuje :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie :*
Stało się, Thomas dowiedział się, że Vann spodziewa się dziecka. Pytanie tylko, kogo? Jestem ciekawa jak potoczy się dalej ta akcja- Thomas, czy Andreas? ;) Ale muszę uzbroić się w cierpliwość i poczekać ^^
OdpowiedzUsuńKażde z nich próbuje ułożyć sobie jakoś życie na nowo. Vann i Manuel, Thomas, Kristina i mała Lily...Hm, czy ponownie można zbudować przyjaźń między nimi po tym, co się między nimi wydarzyło?
Ann dała się ponieść...Uległa Andreasowi i stało się...Gregor z pewnością nie będzie zachwycony jak prawda wyjdzie na jaw...
Pozdrawiam ;*
Zapomniałam dodać- dziękuje za większą czcionkę ;*
OdpowiedzUsuńChyba już pisałam o tym wcześniej, mam nadzieję, że dziecko jest Thomasa :)
OdpowiedzUsuńDzisiaj krótko, bo na szybko wszystko :) Odsłona ciekawa, czekam na kolejną :)
PS Zapraszam na nowy u siebie :)
Prowadzisz opowiadanie siatkarskie? Chcesz, aby czytelnicy sami na
OdpowiedzUsuńTwojego bloga trafiali, zamiast ich szukać? W takim razie zachęcam do
dodania bloga do listy siatkarskich opowiadań!
W podobnym przypadku ze skokami narciarskimi w tle zapraszam na projekt-spis opowiadań ze skoczkami narciarskimi w rolach głównych!