czwartek, 19 czerwca 2014

Osiemnasta odsłona codzienności.


"Są rzeczy, o których nie mówi się nawet najbliższym przyjaciołom. Czasem zresztą nie trzeba mówić, bo oni i tak wiedzą."


~~♥♥~~

Obawiała się, że zostanie bez jednej połówki serca a jak się okazało została bez obydwóch oraz bez duszy w środku. Duszy, której rolę spełniała Ann.
Każda sekunda bolała. Każdym oddechem potrafiła się dławić.
Co było najgorsze?
Nie wiedziała jak dalej żyć. Nie miała pojęcia jak wstać rano z łóżka i co ze sobą zrobić.
Może powinna dać Jej i Thomasowi jeszcze jedną szansę? Spróbować po raz kolejny?
Druga szansa… Ale niełatwo przecież zapomnieć, wybaczyć, przestać się bać ponownego cierpienia…
To tak, jak z zapałkami.
Raz zapaloną, nie da się drugi raz zapalić…
To wszystko co było piękne, znikło niczym sen będący jedynym co im pozostało.
Głęboko w Nich zgasła ostatnia nadzieja choć obiecała kiedyś, że nigdy nie zgaśnie.
Nawet ona odeszła bez słowa.
 Tak miało być i gdy już pogrążał się w nicość,
nie wierząc już w to by ktoś na Niego czekał, by podał mu dłoń, by nie upadał, bez końca, by jego cierpienie dobiegło końca, coś się odezwało, jeden cichy
dźwięk zdawać by się mogło, że to tylko miraż… Było to tak nieprawdopodobne,
że w tej ciemności ktoś może być,
 sam w to nie wierzył, lecz nic już nie mógł stracić, więc podążał za głosem, ostatkami sił.
 Wiedział, że już nie może, lecz  głos był coraz głośniejszy jak by zbliżał się w Jego stronę, wnet był już tak doniosły, że jego źródło musiało być tuż obok.
Wyczerpany, zatrzymał się i bijąc z własnymi myślami, czekał na znak.
 Głos zamilkł a jego oczom ukazała się postać, którą widział mimo ciemności.
Zaczął iść w Jej kierunku, budząc w sobie resztki  odwagi i resztki samego siebie.
Stanął naprzeciw tajemniczej osoby.
 Będąc coraz bliżej czuł, że wchodzi w Niego energia i z każdym krokiem staje się silniejszy.
Zatrzymał się.
 Widząc Ją nie potrafił nic zrobić… Jakby skamieniał, gdyż Jego oczom
ukazała się kobieta, piękna niczym nimfa a bił z Niej blask, który z minuty na minutę
dodawał mu sił.
 Stojąc przed nim popatrzyła mu w oczy, On zrobił to samo.
Czuł, że Jej wzrok przeszywa Jego duszę, On nic nie mógł w niej wyczytać.
Była tak bardzo tajemnicza, że zaczął Go ogarniać lęk.
 Po chwili coś się w nim obudziło…
Coś, co można by myśleć dawno umarło…
-Vann…- powiedział, nie czekając dłużej, nadal wpatrzony w Jej piękne, kryształowe oczy.-Wróciłaś do mnie?- uśmiechnął się, ujmując twarz ukochanej w swe dłonie.
- Chcę ostatecznie zakończyć ten rozdział w moim życiu. Ty też tego chcesz, ale chyba najwyraźniej jeszcze tego nie wiesz. Ale tak będzie lepiej, uwierz mi…- delikatnie głaskała dłoń skoczka opuszkami swoich palców.- Najlepiej dla nas, a przede wszystkim dla Ciebie, będzie kiedy już nigdy się nie zobaczymy…- usłyszał po raz kolejny te same słowa z ust dziewczyny, która po chwili zniknęła.
Prosta przyczyna… Obudził się.
Jak długo będą prześladowały Go te słowa?
Czy kiedykolwiek o nich zapomni?
Czy przyzwyczai się do tego, że będzie mógł mieć Vann tylko w snach?

-Kochany, jak się dziś czujesz?- zapytała, głaskając niewielką osóbkę po zgrabnej główce. Z czułością, troską, współczuciem oraz z ciągle towarzyszącymi Jej łzami w oczach. Przyzwyczaiła się już do ich obecności?
-Dobrze- odpowiedział bez przekonania, uśmiechając się blado do dziewczyny. Widziała, że cierpi… Że każdy dzień sprawia mu ból… Ból, na który nie zasługiwał.
Każdy, ale nie On…
-Wszystko będzie dobrze- wyjąkała, sama nie wierząc w swoje słowa. Chciała być silna dla Niego, ale nie potrafiła. Jedyne co robiła to z jeszcze większym wyczuciem gładziła Jego delikatne włosy, nie zwracając uwagi na płynące po policzkach łzy.
-Wiem- szepnął, patrząc na Nią swoimi okrągłymi, brązowymi oczkami.
Oczkami, które dawały jakąkolwiek nadzieję. One jako jedyne nie zmieniły się…
Wszystko inne stało się bardziej kruche, wątłe.
-Odpoczywaj- uśmiechnęła się martwo, po czym cmoknęła Go w czoło i swoje miejsce zajęła przy boku wysokiej, czarnowłosej kobiety.- Nie wierzę, że nie ma żadnego wyjścia…- załkała, nie powstrzymując już donośnego płaczu.
-Jest jedno- spojrzała na Nią wzrokiem pełnym nadziei, spod swoich okularów.
-Nie- wyrwała się szybko Vann.
-W takim razie czekamy na Jego śmierć…- teraz zaczęła płakać Ona.
-Nie wiecie czego ode mnie oczekujecie- wyjąkała przez łzy.- Nie chcę tak. To nie tak wszystko miało wyglądać…- łkała żałośnie.- Nie tak, rozumiesz?
-Rozumiem!- lekko podniosła swój głos.- Przyjechaliśmy tutaj, żeby było lepiej, a dowiadujemy się jedynie, że jest jeszcze gorzej… Że nie ma żadnego ratunku… Że wszelakiej nadziei należy jak najszybciej się pozbyć, aby uniknąć rozczarowania…
-Chciałam dobrze!- teraz to Vann zaczęła krzyczeć, po czym resztkami sił wybiegła ze szpitala, krztusząc się ciągle własnymi łzami.
~~♥♥~~
Przecież to była przeszłość. Nic więcej. Stare fotografie. Tamte ulice. Tamten czas. Tamte miejsca. Tamto ciepło. Śmiech i płacz. Radość powitania i smutek rozstania. Pijane noce i beznadziejnie trzeźwe dni. Drapanie za uszkiem i delikatne pieszczoty. Regularność. Uczuciowa stabilizacja. Przeszłość.... Siedząc na łóżku w swojej sypialni z słuchawkami na uszach próbowała złożyć swoje myśli całość ... posegregować je , aby przydzielić do odpowiednich szufladek w swojej głowie... Zastanawiała się ... drążyła ... analizowała kolejne ze zdarzeń w swoim życiu , ale czy warto było? Nie lepiej zamknąć dany rozdział i zapomnieć? Tylko czy to w ogóle możliwe ... teraz , gdy odczuwamy czyiś brak tak dotkliwie?
Sylwetka szatyna coraz częściej pojawiająca się w snach polki ... imię z którym na ustach chciała się budzić każdego ranka , imię z którym pragnęła zasypiać każdej nocy ... Dlaczego miłość musi być , aż tak trudna? Dlaczego ?
-Ann, już wróciłaś?- krzyknął z salonu Thomas. Był sam zaledwie kilka godzin, a już tak dotkliwie odczuwał brak Ann. Brak Jej obecności czy zapachu, który unosił się wokół Niej. Delikatny i wprowadzający Jego duszę w melancholijny spokój. A Jej oczy… Zielone oczy dające nadzieję na lepsze jutro, nie wróżąc przy tym z cudzych kart. Bez przemijania i z tym co dobre, o ile nie najlepsze… 
Pogrążona nad istotą swojego życia nie zauważyła obecności Thomasa w mieszkaniu , a mając na uszach słuchawki z których wydobywał się dźwięk melancholijnej muzyki nie była świadoma barwy jego głosu, która ją dowoływała. Oparta o kant łóżka w swojej sypialni przymknęła powieki zagłębiając się w rozmyśleniach jeszcze bardziej.
-Co się stało?- kiedy zobaczył stan w jakim znajdowała się Polka, sam popadł w pewnego rodzaju swoją osobistą depresję. Uczuć, które się w Nim znajdowały, sam nie potrafił określić. A uczucia są przecież częścią ludzkiej natury. Służą naszemu rozwojowi, pomagają w ocenie sytuacji i podjęciu właściwej decyzji. Bez uczuć nie można zrozumieć innych osób ani wejść z nimi w jakiekolwiek relacje. Jeśli nie znamy swoich emocji, nie potrafimy ich rozpoznać, nie będziemy także w stanie ocenić, co czują inni.
- O! Cześć Thomas .. - Ann zerknęła na sylwetkę Austriaka lekko przestraszona jego nagłym pojawieniem się . - Nie , w porządku .. - odpowiedziała , gdy do jej umysłu napłynęło pytanie skoczka. - Jak trening? - zapytała odkładając sprzęt muzyczny na szafkę nocną .. - Pewnie jesteś głodny ? W kuchni czeka na Ciebie kolacja... - Miliony pytań , tysiące wypowiedzi ... a wszystko po to , aby pozostać w jak najdalszej odległości od Thomasa , który swoją obecnością wprawiał Polkę w zakłopotanie .
-Nie jestem głodny- odpowiedział z niepokojem obserwując poczynania Ann. Czuł, jakby obawiała się właśnie Jego. I tego nie potrafił zrozumieć, pojąć w żaden sposób. Zraził Ją jakoś do siebie? Może oczekiwała czegoś innego? Jakie powinien posiadać myśli.- Widzę, że coś się dzieje. Powiedz mi- przysunął się do dziewczyny, ściskając delikatnie drobną dłoń szatynki. 
- Jest w porządku Thomas... - Ann uśmiechnęła się przyjaźnie przyglądając się twarzy zatroskanego skoczka. Miała wiele okazji , aby powiedzieć że jej zdaniem niektóre gesty Thomasa są aż zanadto przyjacielskie , ale obawiała się ... nie chciała Go zranić , sądząc że w swoim życiu dosyć się nacierpiał... Może według Niego kilka bliższych gestów należało zaliczyć na poczet relacji jaka łączy przyjaciół , może to właśnie Ann zbyt wiele sobie wyobrażała... 
-Widzę, że coś jest nie tak- powiedział pewnie i stanowczo, lecz zrobił to w zaskakująco delikatny dla ucha sposób.- Możesz mi zaufać- szepnął zmysłowo na ucho, jeszcze bardziej zbliżając się do Ann. Czuł Jej energię i czuł moc jaką dziewczyna Mu przekazuje. Siłę i wiarę w siebie. Pewność siebie oraz stan lekkiego ducha. Kiedy ostatnio tak się czuł? Tylko On wie… Ale do tego nie wraca. Nie może… 
- Ufam. - powiedziała pewnie puszczając 'oczko' w kierunku Thomasa , starając się zachowywać jak najbardziej naturalnie ... na tyle na ile było to możliwe podczas niektórych zbliżeń .. - Uwierz , jest dobrze... - wymówiła wyraźnie lekko się oddalając.
-Zbyt dobrze Cię znam, Ann- ponownie się przysunął, pragnąc nieustannie odczuwać to, co towarzyszyło mu za każdym razem, kiedy był blisko Ann. Tak blisko, jak nie powinien. A niewiele sobie z tego robił. Nie uważał za niesłuszne bądź niestosowne to, co robił. Dla Niego było to naturalne.- Coś znowu z Gregorem?
  - Nie , z Gregorem tak jak zawsze ... - odpowiedziała nie będąc pewną wypowiedzianych słów... 'Tak jak zawsze' słowa nie mówiące tak naprawdę nic , nie wnoszące niczego konkretnego ... ale jakże trafione... Jak zawsze czyli Nijak ... Każdego dnia inaczej. - Zjemy coś? - zagadnęła pragnąc zmienić temat.
-Nie odbiegaj od tematu- ujął Jej podbródek zmuszając dziewczynę, by patrzyła w Jego oczy. I udało się. Przez krótką chwilę świat wokół nich zniknął. Byli Oni i centrum wszechświata, którym były ich tęczówki. Odzwierciedlające każde uczucie. Każde pragnienie i obawy. Wszystko. Bo tylko w oczach nie można niczego ukryć…- Chodzi o mnie?
- Thomas obiecałeś , że nie będziemy rozmawiać na tematy na które nie chcę...  łamiesz obietnicę .. - zakomunikowała głośno i wyraźnie popychając Austriaka, który po chwili leżał na łóżku gdy ona mogła bez obaw wstać i opuścić pokój z uśmiechem na ustach ... Machinalnym , sztucznym , ale jednak uśmiechem.
-Obietnice także można złamać, jeśli sprawa tego wymaga- powiedział nieobecny duchem, ruszając jednocześnie za dziewczyną oraz mając przed oczami wieczór, kiedy był szczęśliwy. Klub. On. Vanessa. Obietnica złożona przez Niego, którą i tak po krótkim czasie złamał…- A więc chodzi o mnie- stwierdził pewnie.- Teraz musisz mi powiedzieć- dogonił dziewczynę, a po chwili przyparł Ją do ściany, by była bezwładna w Jego sidłach.
- Wcale nie Morgi , po prostu mam gorszy dzień .. - na jej twarzy nadal gościł uśmiech z lekką dozą zakłopotania spowodowanego minimalną odległością , która dzieliła ich twarze. Zbyt bliską. - Jak mam Ci do udowodnić... - zapytała wywracając oczami nie potrafiąc spojrzeć w niebiańskie tęczówki skoczka.
-Nie kręć, Ann- powiedział stanowczo, lecz z wyczuwalną troską.- Kłamać to Ty nie potrafisz, uwierz mi. Jesteś uparta, ale wiesz też, że ja również, więc nie popuszczę- powiedział, nadal pochylony nad dziewczyną. Ich twarze dzieliły nędzne milimetry. Milimetry od raju? Od posmakowania czegoś innego? Od wkroczenia w bramy nowego świata?
- No to skoro wyjaśniliśmy sobie , że oboje jesteśmy uparci to doskonale wiesz , że nic ze mnie nie wyciągniesz Morgenstern. - Ann uśmiechnęła się subtelnie zagłębiając swoje spojrzenie w tęczówkach blondwłosego Austriaka. Spokojny , nieskazitelny wzrok Thomasa , wyswobadzał z najgorszych emocji , które mogły znaleźć odzwierciedlenie w jej smutnej , zagubionej duszy. Jedno spojrzenie zawierające niemal wszystko co potrzebne do szczęścia... Kolor oczu , który w żadnym wypadku nie mógł zapanować nad zdrowym rozsądkiem Ann... Niesamowite tęczówki , które nigdy nie były dla Niej. - Pójdę się położyć. Dobranoc. - wyszeptała , składając na policzku Morgiego całus.
  -Nie dam Ci spokoju, póki mi nie powiesz o co chodzi- warknął stanowczo.- Nie ufasz mi?- chwycił dziewczynę za ramiona, na siłę niemal zmuszając ją do patrzenia sobie w oczy. Tak, aby zobaczyła, że chce wiedzieć nawet najbardziej bolesną prawdę. Chwilę potem zbliżył się do twarzy dziewczyny na niebezpieczne milimetry.- Proszę…- wyszeptał, ujmując szatynkę w talii.
- Ufam. - oznajmiła pewnie , starając się przybrać najnaturalniejszy ton głosu jaki w takiej sytuacji był możliwy ... Czy zdołała przekonać Austriaka? Tylko Thomas znał odpowiedź na jej pytanie ... - Nic więcej nie powiem .. - uśmiechnęła się szyderczo wystawiając w kierunku jego twarzy ' język' tak , aby jej wypowiedź nabrała kolorytu.
-Mówię serio- odezwał się po raz kolejny, tracąc powoli cierpliwość przy Ann. Dla Niego to było jasne: ufasz, to mówisz i nie pozwalasz przyjacielowi na zmartwienia; nie ufasz- nie mówisz i nie chcesz tego zrobić. Ale czy można nazwać ich przyjaciółmi?- Martwię się…
- Nic się nie dzieję , uwierz mi proszę.... - wyszeptała utrzymując wspólną wymianę spojrzeń, tak aby jej słowa zostały dokładnie przyswojone przez Morgensterna. Miała w swojej głowie , wiele obaw , zmartwień , niedorzecznych spekulacji , ale nie odważyła się na Ich ujawnienie ... na ujawnienie myśli , które dotyczyły zachowania Thomasa... gestów , których się dopuszczał , a które coraz częściej mijały się z definicją przyjaźni.
-Ale ja bardzo nalegam…- zamruczał Jej na ucho, przy czym jednym, zwinnym ruchem zamknął dziewczynę w swoich objęciach, wtapiając swą dłoń w Jej błyszczące i delikatne włosy. Nieustannie spoglądał Jej w oczy. Hipnotyzował raz po raz, zielenią Jej oczu. Stan, w jakim się znajdował, podobał mu się. Czuł coś podobnego co kiedyś… To, co minęło… To, co było przed wylaniem tak wielu łez…
- Ależ Ty jesteś uparty! - niemalże krzyknęła ... lecz nie był to krzyk złośliwy czy spowodowany zdenerwowaniem, lecz odczucie , którego Ann nie potrafiła dokładnie sprecyzować .. Troska? Zainteresowanie ze strony Morgensterna... Zakazane , ale jednak po części przyjemne. - Dziękuje Ci za wszystko co dla mnie zrobiłeś , ale ja jednak powinnam się wyprowadzić... - dodała opierając się o jedną ze ścian.
-Dlaczego?- na Jego twarzy wymalowało się wyraźne rozczarowanie, pomieszane z domieszką smutku. Sam… Teraz miał zostać sam w tak ogromnym domu? Jak Jego życie wówczas miało wyglądać? Jak miało wyglądać bez Ann?
  - Gregor miał chyba rację , my nie powinniśmy się aż tak znacząco do siebie zbliżać ... - zaczęła odwracając wzrok , próbując umiejscowić Go w centralnym miejscu w salonie.
 - W złym kierunku podąża Nasza relacja .. - wyszeptała ledwo słyszalnie.
-Nie rozumiem- przysunął się z powrotem do dziewczyny, przy czym jednocześnie musnął delikatnie policzek szatynki. Czy było to na miejscu? Stosowne? Sam nie wiedział. Teraz już nic nie wiedział… Nawet kim do końca jest albo lepiej… Kim się stał…
- Dla Gregora Nasze zachowanie jest niestosowne , nieodpowiednie nawet jeżeli chodzi o przyjaźń , a ja nie powinnam Go ranić... - odpowiedziała nadal unikając wzroku Thomasa. Jej spojrzenie błądziło po całym pomieszczeniu, byle tylko nie natknąć się na twarz blondyna ... byle tylko nie zauważył ... nie upewnił się w przekonaniu , że to on zachowuje się nieodpowiednio względem wielu osób.
-Gregor niech myśli co chce- warknął nieco rozdrażniony, tracąc powoli jakiekolwiek ciepłe uczucia związane z postacią szatyna. Miał pozbawić Go Ann? Kpina. Nie pozwolił sobie. Walka się rozpoczęła. On musiał wygrać. Musiał chwycić się każdej deski ratunku… Byleby została.- I tak On na Ciebie nie zasługuje.
  - Jak to nie zasługuje? Jeszcze kilkanaście dni temu mówiłeś... - głos Ann wyraźnie zadrżał zaskoczony słowami Morgensterna... Gorzką prawdą , którą mogła od Niego usłyszeć ... A może to naturalna gra z jego strony ? ... Nie. W to nie potrafiła uwierzyć . Thomas nie byłby zdolny do tego , aby oczerniając innych ugrać czy zyskać coś dla siebie. To nie w jego stylu. 
-Nie zasługiwał i nigdy nie będzie zasługiwał- rzekł pewnie, patrząc w zielone tęczówki dziewczyny. Teraz nie było już mowy o honorze czy przyjaźni, która kiedyś łączyła Go z Gregorem. Wszystko odeszło w cień. Została tylko wojna, w której On musi zostać zwycięzcą.- Ann… Mogę Ci wiele dać…- pochylił się nad twarzą dziewczyny, pewnie zmierzając ustami do ust Polki.
  - Nie rozumiem , Thomas co Ty chcesz przez to powiedzieć? - Pomimo wszelkich obaw jakie opanowały ciało Ann , polka stała w bezruchu jakby czekając na konkretniejsze gesty ... Emocje , które mogłaby dopasować do odpowiedniej układanki w swojej głowie. Absurdalnej , nieracjonalnej , ale jakże możliwej do realizacji.
Delikatnie zbliżył się do Ann jeszcze bliżej. Chwilę później ujął Jej twarz w dłonie, składając na Jej ustach namiętny pocałunek, w którym zawarł to, co starał się przekazać dziewczynie poprzez słowa. Rozpacz. Obsesję. Strach. Tęsknotę.- Zostań…- szepnął, odrywając się od ust Polki.- Nikt nie wie jak to się potoczy…
- Thomas Ty mylisz uczucia ... na przyjaźni , która Nas łączy nie da zbudować się relacji , która jest odzwierciedleniem związku ... - wymamrotała natychmiast , gdy tylko wciągnęła porcję tlenu do swoich płuc , aby całkowicie nie zatracić się w kolejnych słowach , które wydobywały się z ust Thomasa. Pocałunek ? Nie pierwszy ... więc nie był on zaskoczeniem , słowa okazały się o wiele ważniejsze. 
-Niczego nie mylę!- warknął.- Poza tym Ann… Nie oszukujmy się. Ty też tego chcesz- powiedział pewnie. W taki sposób, jakby prawda była jedna, jedyna i to ta, którą przedstawiał właśnie On.- Nawet teraz… Nie stałaś się obojętna na ten pocałunek.
- Jestem z Gregorem Thomas... - spojrzała na Austriaka zeszklonymi tęczówkami , które pod wpływem emocji stawały się coraz mniej odporne na kolejne wydarzenia. - A Ty ? Nadal kochasz Vann , a to co dzieję się między Nami teraz , jest jedynie potrzebą wypełnienia pustki jaką posiadasz... Chce Ci pomóc , ale nie w ten sposób.. - mówiła łagodnym i delikatnym tonem głosu. 
-Nie… To nie dzieje się naprawdę…- usiadł na boku, chowając twarz w dłoniach. Słowa Ann, tak bardzo Go zraniły. Przypomniały to, o czym tak bardzo próbował zapomnieć. Zadały kolejny cios, wypowiedzeniem samego imienia, które zaczynało się na literę ‘V’. Kochał na wieczność… Co miał zrobić? Nie mógł przestać kochać. Nie potrafił tak po prostu pozbyć się uczuć…
Polka usiadła obok zmartwionego Thomasa... widok zasmuconej twarzy skoczka sprawiał jej ból , ranił tak dotkliwie jak nic do taj pory. Zdaniem Ann Austriak zasługiwał na szczęście pomimo wielu błędów które popełnił , których żałował ... a przez które nie potrafił uporać się z własnymi myślami , nie wspominając już o uczuciach. - Będzie dobrze.. - szepnęła kładąc swoją dłoń na ramieniu skoczka.
-Nie będzie!- podniósł swój głos, lecz nie krzyczał.- Co mam robić?- spojrzał przez zaszklone oczy na Polkę. Bezradność. Zagubienie. Bezsilność. Tylko to znajdowało się z Jego niebieskich tęczówkach.- Próbuję sobie wmówić, że Jej już nie ma… Nigdy nie było, ale ja nie potrafię bez Niej żyć…
- Walcz Thomas , walcz... - oznajmiła z pewnością w głosie. - Będzie trudno , ale warto podjąć tą walkę , zaryzykować. - drążyła chociaż sama nie wierzyła że jest to możliwe. Nie miała kontaktów z Vanessą , ale znała ją nie od dziś. Wiedziała , że brunetka mimo wielu popełnionych błędów , których sama się dopuściła , nie ulegnie łatwo blondynowi.
-Ona nie chce ze mną być…- kilka słów, na pozór łatwych, a jednak przysporzyły mu problemów.- Powalczę, powalczę i co dalej? Co jeśli spotka mnie tylko rozczarowanie? Kolejne już…- ukrył twarz w dłoniach, aby nie pokazać dziewczynie, że po Jego policzkach spływają łzy.- Nawet nie wiem gdzie Jej szukać…
- Gregor utrzymuje z Nią kontakt więc zapytam gdzie jest. - Szatynka otarła swoją dłonią łzę , która spłynęła po policzku skoczka.- Pomogę Ci na tyle i będzie to możliwe Thomas , ale musisz wierzyć w swoje siły , wtedy Vanessa uwierzy w czystość Twoich intencji ... - na usta Ann wkradł się uśmiech , by dodać pewności swojej wypowiedzi.
-Gregor?- zapytał lekko rozdrażniony, wstając jednocześnie na równe nogi. Tak, jakby przemawiała teraz przez Niego tylko zazdrość… Nic więcej… Zazdrość o to, że Gregor wie co się dzieje z Vann… Zna Jej problemy… Wie cokolwiek… A On? On ciągle stał w martwym punkcie z góry skazany na porażkę.- Czego On od Niej chce?!
- Przyjaźnią się... a raczej zaprzyjaźnili poprzez ostatnie wydarzenia jak starał mi się to wytłumaczyć.. - odpowiedziała łagodnie i ze współczuciem wymalowanym na twarzy.... Po głębszym przemyśleniu nie byłą już pewna , czy dobrze zrobiła wspominając o brunetce , a tym bardziej o Gregorze. 
-To chore- zadrwił lekko z sarkastycznym uśmiechem na ustach.- Chociaż Gregorowi wcale na Niej nie zależy, wie wszystko… A ja? Kocham Ją najmocniej na świecie, a nie wiem nic… Zupełnie nic…- ciągnął żałośnie.- Naprawdę nie wiesz czy u Vann wszystko w porządku?- podniósł smutny wzrok z nadzieją, że usłyszy kilka przydatnych informacji o brunetce, które byłyby w stanie postawić Go jakoś na nogi.
  - Nie mam z Nią kontaktu Thomas. - z jej oczu widocznie ulotnił się wypełniający je wcześniej blask. Myśli o brunetce powodowały potężny ból w sercu , jakby właśnie ten organ ludzki odczuwał najdotkliwiej jej brak... Próbowała zrozumieć blondyna , dodać mu otuchy , wsparcia , ale stało się to niemal niewykonalne....Wstała kierując się do sypialni , by spakować swoje rzeczy. Nie do końca wiedziała gdzie powinna iść , gdzie skierować swoje kroki , ale jedno było pewne...  musiała opuścić mieszkanie Thomasa , czując że jest w nie odpowiednim miejscu. Jego zachowanie całkowicie jej nie odpowiadało , ale teraz słysząc z jego ust , iż nadal kocha i tęskni za Vann poczuła się jak przedmiot . Zabawka , którą można się pobawić.
-Przepraszam…- wyszeptał, stojąc w drzwiach i z zadumą obserwując jak dziewczyna pakuje swoje rzeczy. Ostatni raz robił to, kiedy opuszczała Go Vann. Ale wtedy nie potrafił powiedzieć zupełnie nic… Zgodził się na to i dobrowolnie pozwolił Jej odejść…- Możesz tutaj zostać…
  - Dziękuje za pozwolenie , ale nie skorzystam. - odpowiedziała nie zaszczycając blondyna nawet jednym spojrzeniem. Pochłonięta była w zupełności wkładaniem kolejnych ubrań do walizki ... nieskładnie , chaotycznie zbyt nerwowo , chcąc jak najszybciej opuścić pomieszczenie. 
-Ann, ale nie chodzi mi o pozwolenie- usiadł na łóżku, podpierając głowę rękami.- Możesz tutaj zostać, nie obawiając się o moje dalsze zachowanie- mówił ciągle łamiącym się głosem. Teraz nawet nadzieja poszła spać. Nadzieja, którą była Ann. Nadzieja na zapomnienie… Kolejna nieudana próba. Która to już z kolei?
  - Nie chce. - kolejna krótka odpowiedź niewnosząca zupełnie nic do wzajemnych relacji... Relacji , która nie wymagała zbyt wiele , aby zostać utrzymaną .. Przyjaźń? Koleżeństwo ? Znajomość ? Jedna z trzech opcji do wyboru . Każda posiadająca plusy i minusy ... Każda która wymaga minimalnego ryzyka. - Powodzenia Thomas. - dodała wychodząc z sypialni z walizką w dłoni.
-Przyjdziesz jeszcze kiedyś?- zapytał, nerwowo błądząc wzrokiem po walizce, którą w swojej dłoni trzymała dziewczyna. Akt desperacji i rozpaczy z Jego strony? Raczej tak. Tak bardzo bał się zostać sam. Sam z myślami, które błądziły tylko wokół jednej osoby…
- Jeżeli będziesz potrzebował mojej pomocy , zawsze możesz na mnie liczyć , ale to tylko tyle... - oznajmiła kierując się w stronę wyjścia. ' Tylko tyle?' A może i 'Aż'. Gdy wszyscy inni odejdą to właśnie osoba w postaci ' Tylko tyle' pozostanie , aby wesprzeć , doradzić , wysłuchać ... Pozostaje jedynie pytanie czy ten konkretny człowiek zostanie za to należycie oceniony... Życie pisze różne scenariusze dzięki którym w każdej z sytuacji jesteśmy postrzegani inaczej. - Cześć.
-Ale, Ann…- jęknął strachliwie, przyciągając do siebie dziewczynę. Bezdenne zielone oczy, ponownie Go zahipnotyzowały. Przynajmniej patrząc w nie, mógł zapomnieć… Próbować zapomnieć o brunetce, która wszechobecna była w każdym aspekcie Jego życia.- Potrzebuję Cię właśnie teraz…- wyszeptał, składając na pełnych wargach kolejny już pocałunek. 
Zaskoczenie jakie malowało się na twarzy Ann było niczym wieczorne krople deszczu po upalnym dniu ... Niespodziewane. - Potrzebujesz mnie żeby zapomnieć  już to udowodniłeś , a ja nie chce być Kimś po Vanessie.. - pisnęła odrywając się od zaborczych warg blondyna. Dokładnie akcentując trzy ostatnie wyrazy w swojej wypowiedzi.
-Mimowolnie stałaś się cząstką mojego życia- wysapał, ujmując delikatnie dłoń Polki, jednocześnie gładząc ją miękkimi opuszkami. Czule. Troskliwie. Z pragnieniem. Tęsknotą.- Nie zostawiaj mnie teraz, proszę… Pomóż…- ponownie przysunął do siebie Polkę, raz jeszcze mimo Jej woli namiętnie Ją całując oraz błądząc dłońmi w okolicach Jej bioder.
  - Thomas przestań, natychmiast! -  polka odskoczyła jak porażona prądem od sylwetki Austriaka , zwiększając znacznie odległość pomiędzy Ich ciałami . - Jak Ty to sobie wszystko wyobrażasz?! My się przecież tylko przyjaźnimy. - jej głos drżał pod wpływem kolejnych wypowiedzianych słów ... Zielone tęczówki Ann machinalnie błądziły po mieszkaniu , byle tylko nie natknąć się na twarz Thomasa.
-Może Tobie się tak wydaje- wykrztusił, nie wiedząc właściwie do czego sam się posuwa… Co robi… Do czego jest zdolny, byleby tylko odpłynąć w krainę zapomnienia.
- Daj mi szansę… Może być trudno na początku, ale później…- zawahał się chwilę. Potrafił wypowiedzieć te słowa?- będzie… Inaczej- ‘pokocham Cię’… Dwa słowa, a nie potrafił ich wypowiedzieć. Nie bez pokrycia. Nie bez rzucania ich na wiatr.- Widzę przecież, że nie jesteś szczęśliwa z Gregorem.
  - A skąd ta pewność? Jestem szczęśliwa. - odrzekła nadal unikając widoku Morgensterna. Swoje słowa kierowała jakby do 'ściany' , do Kogoś kto stał się dla Niej obcy w jednej chwili ... niemal niezrozumiały. Przerażał , zaskakiwał , może i w pewnych momentach ciekawił... - Zastanów się co robisz Thomas , bo zostaniesz w końcu sam. - oznajmiła z troską w głosie.
-Zbyt dobrze Cię znam, Ann- powiedział czule, zbliżając się wolnym krokiem do dziewczyny.- Nie jesteś szczęśliwa i chyba nie będziesz z Gregorem. Macie zupełnie inne charaktery. A ze mną?- uśmiechnął się lekko.- Zapewnię Ci to, czego potrzebujesz…
 - Nie! - krzyknęła przestraszona kolejną obietnicą bez pokrycia. Słowami , które za nic nie chciały znaleźć miejsca w jej umyśle ... z trudnością przedostały się do jej uszu , by zasiać kolejną nutkę niepewności i spekulacji. - Walcz o swoje szczęście Thomas , o szczęście u boku Vanessy ... - dopowiedziała normując ton swojego głosu ,
-Po co mieć nadzieję?- ‘Vanessa’… To imię sprawiało, że łzy same cisnęły mu się do oczu. Sprawiało, że chciał powoli przestać żyć… Przypominało w bolesny sposób to, co najpiękniejsze…- Ona już nie wróci. Nic się nie powtórzy. A teraz czuję coś właśnie do Ciebie, Ann. Chcę to wykorzystać do cna. Wierzę, że to nie pospolite uczucie…
  - Chyba naprawdę będzie lepiej jak już pójdę , bo to wszystko zmierza w złym kierunku. - Słowa , których używamy aby określić Nasze odczucia , myśli , opisać wydarzenia często , a może i zawsze są różnie interpretowane przez każdą z osób ... Dlatego każde pojedyncze słowo wypadałoby przemyśleć dwa razy zanim wypłynie z Naszych ust ... Tylko czy nie jest tak , że zazwyczaj zastanawiamy się już po fakcie?
 - Gregor miał rację , Ty chciałeś mnie jedynie wykorzystać... - wydukała powstrzymując łzy napływające do jej oczu .
-To, że zależy mi na Twoim szczęściu, nazywasz wykorzystaniem?!- wykorzystać? Nigdy nawet o czymś takim nie pomyślał… Nigdy… Zabolało. Kolejny raz Jego intencje zostały źle zinterpretowane.- Nie zostawiaj mnie… Ann, jesteś ważna! Przecież jest Ci ze mną dobrze- mówił już ledwo słyszalnie.
- Chcesz być ze mną , aby zapomnieć o Vanessie , czyż nie? - zapytała doskonale znając odpowiedź na owe pytanie. - Więc jak to nazwiesz? Moim szczęściem ? Czy może Twoją wygodą i lekkością dla duszy ? -  Ann zbliżyła się kilka kroków do sylwetki Austriaka , by spojrzeć w jego niebieskie tęczówki. - Thomas nie oszukujmy się ... nie oszukuj samego siebie , że to w ogóle ma sens... - drążyła bezlitośnie.
-To minie- powiedział pewnie i aż zadziwiający jest fakt, że zdołał powiedzieć to w tak wiarygodny sposób, kiedy wewnątrz Jego duszy panowała jedynie rozpacz, obsesja, strach, tęsknota i… niepewność.- Czemu nie chcesz spróbować? Zaryzykować… Zobaczyć jak to będzie.
  - Bo ja już jestem w związku! - odkrzyknęła sama nie wierząc w to , że jej wypowiedź zostanie dosadnie przyswojona przez blondyna. W ciągu ostatnich minut wiele razy wspomniała o szatynie , tak wiele jak nigdy dokąd ... Czyżby tęsknota dawała o sobie znak .. o swoim istnieniu , o potrzebie bycia blisko Gregora... a może to jedynie desperacja , punkt zaczepienia , by nie usłyszeć kolejnych wywodów Thomasa. 
-Ciągle się kłócicie…- wywrócił oczami.- Co to za związek? W niczym się nie zgadzacie… Ty cierpisz, On cierpi… Nie sądzisz, że lepiej będzie się rozstać?- ciągnął bezwzględnie, posuwając się już do najbardziej bolesnych argumentów, jakie mógł użyć wobec Polki.
  - Nawet w najlepszych związkach zdarzają się kłótnie... - Ann spuściła wzrok analizując swoją wypowiedź. Czy mówiła szczerze? Zgadzała się ze słowami , których użyła? Sama nie była tego pewna ... Miłość...  to przecież ona była najsilniejszym fundamentem  związku , w relacji jaka łączy obie strony ... Niezniszczalne uczucie , które przetrwa wszystko. Sęk tkwi jedynie w tym , iż trzeba być pewnym swoich uczuć , aby walczyć o wspólne szczęście. - Kochamy się , a to jest ważniejsze od sprzeczek. - ciągnęła niepewnie.
-Może to tylko złudne wrażenie, że Go kochasz?- zbliżył się do Ann, ujmując twarz Polki w swe dłonie. Patrzył Jej w oczy. Ona patrzyła Jemu. Czego w nich szukał? Ponownego odpływu… Ponownego zapomnienia o brązowookiej brunetce, która nadal była przy Nim. W sercu. Duszy. Myślach.- Może tak naprawdę kochasz mnie, a o tym nie wiesz?- wpił się delikatnie i z czułością w usta Polki.
 - Thomas , proszę Cię ... - wyszeptała kończąc niechciane zbliżenie. Dotyk jedwabnych ust blondyna stał się z czasem czymś przyjemnym ... zakazanym , ale jakże upragnionym. Skrajne odczucia , która opętały umysł polki skazując jej wcześniejsze założenia na przegraną pozycję.... dla jej dobra. - Swoim zachowaniem utwierdzasz mnie jedynie w przekonaniu , że powinnam zniknąć z Twojego życia , bo się pogubisz... - szeptała ze wzrokiem umieszczonym w podłożu.
-Dlaczego?- zapytał, niewiele rozumiejąc z słów szatynki. A może to dotyk Jej ust działał na Niego w taki sposób?- Teraz nie mowa o mnie… Chodzi o Ciebie… O nas. Nawet nie masz pojęcia jak bardzo zazdroszczę Gregorowi, że ma kogoś takiego jak Ty- mówił, bawiąc się włosami szatynki.
  - Udajmy , że tego co się wydarzyło pomiędzy Nami nie było ... nie było pocałunków , dosadnych słów , nic co nie powinno mieć miejsca nie wydarzyło się , dobrze? - zapytała z nadzieją w głosie. Jedyna z możliwości .. racjonalnych posunięć , aby to się się działo nie miało wpływu na Ich przyjaźń. Oddalenie wszystkiego co niezbędne od siebie. - Zapomnijmy.
-Nie potrafię- powiedział bez zbędnych słów.- Sądzisz, że to łatwe zapomnieć o kimś, kto już na zawsze wkradł się w Twoje serce? Życie… Duszę…- ciągnął, nie wiedząc nawet co dokładnie chce ugrać na grze, którą obecnie prowadził.
  - Innej możliwości nie ma Thomas. - powiedziała bezwzględnie utwierdzona w swoim przekonaniu. Uśmiechnęła się lekko , aby dodać pewności swojej wypowiedzi , aby zmusić się do jednego pewnego spojrzenia na twarz Morgensterna...
-Nie zrobisz mi tego- zaczął, z lekkim obłędem oraz rażącą obsesją w głosie.- Nie zostawisz mnie samego… Ann…- drążył, chowając twarz w dłoniach. Jak to się dzieje, że w życiu można stracić wszystko i wszystkich? Może nie zostać nic. Jedynie człowiek zacznie błądzić w swojej rzeczywistości, nie wiedząc gdzie szukać może schronu przed burzą, która obecnie w nim panuje.
- Nie chcę Ci zostawiać Thomas , nigdy ... ale niczego prócz przyjaźni nie mogę Ci zaoferować. - oznajmiła łagodnie z wyczuwalną troską w swoim głosie. Ujęła delikatnie dłonie blondyna , by spojrzeć w jego zasmucone tęczówki. - Będzie dobrze , zobaczysz... - szeptała ledwo słyszalnie.
-Przestań powtarzać coś, co nigdy nie będzie prawdą!- warknął bezsilnie, tracąc  siłę na dalszą walkę. Wojna została rozstrzygnięta. Przegrał właśnie On…- Zaczynam przestawać wierzyć, że moje życie ma jakikolwiek sens…
  - Thomas co ja mam zrobić , żebyś w końcu uwierzył , że jeszcze nadejdzie czas , w którym będziesz szczęśliwy ? - obłęd w jej oczach prowokował kolejne pytania , godne tych zadawanych z desperacją w głosie... Pytań , które wręcz domagają się konkretnych odpowiedzi ... Wypowiedzi , które ukazują jak bardzo zależy Nam na Naszym rozmówcy.
-Nic…- bąknął, sprawiając wrażenie obrażonego na świat. Okrutny świat…- Dlaczego nie chcesz przyczynić się do mojego szczęścia, skoro tak Ci na tym zależy?- czy wzbudzenie wyrzutów sumienia, było właściwym krokiem?
  - Nie będziesz ze mną szczęśliwy , zrozum to w końcu... - odrzekła siadając na kanapie. Nie posiadała konkretnych argumentów , aby przekonać blondyna do słuszności swoich wypowiedzi. - Thomas błagam Cię , zrozum ... spójrz na to wszystko trzeźwo , a przekonasz się , że mam rację.
-Nikt nie wie niczego, póki nie spróbuje- czy to nie zadziwiające, co rozpacz i tęsknota może zrobić z człowiekiem? Czy On był w ogóle świadomy tego, co próbuje zyskać? Co ugrać? Jak bezlitosne i bezwzględne kroki stawiał?-Nikt nie zna wyroków boskich…- dopowiedział, bezsilnie.
  - Nie wiem już jak Ci pomóc Thomas ... - Ann uniosła się z kanapy kierując swoje kroki do walizki leżącej obok drzwi frontowych. Wzrok jej skrupulatnie unikał spojrzenia Austriaka , które z nadchodzącymi sekundami odczuwała coraz dotkliwiej. - Nie wiem już co robić , żeby być względem Ciebie w porządku nie opuszczając Cię jednocześnie... - mówiła bezsilnie idąc w stronę wyjścia.
- Zostań ze mną ... przy mnie. Proszę Ann. - Thomas wstał z sofy zatrzymując polkę tarasując jej drogę ' ucieczki'. -Będzie jak chcesz , ale zostań. - drążył łapiąc się skrajnych rozwiązań , byle tylko zachować Ann przy sobie.
- Zapominamy o wszystkim tak ? - Ann usadowiła swoje spojrzenie w oczach blondyna , by ujrzeć w Nich szczerą odpowiedź ... bo to przecież oczy są zwierciadłem duszy , w nich zawarta jest cała prawda... - Obiecujesz?
- Tak. - oznajmił niepewnie zachrypniętym głosem.
W użytej przez niego barwie dało się odczuć kłamstwo , a przynajmniej niezgodność z uczuciami , którym chciał się poddać.
  ~~♥♥~~
Chwila, w której odbijasz się od swojego najgorszego i najgłębszego dna to najważniejszy moment w Twoim życiu. Uświadamiasz sobie, że nigdy więcej nie chcesz tak żyć, a to pierwszy krok do bycia coraz lepszym. Mimo, że to cholernie trudne, musisz odciąć się od przeszłości i zacząć żyć inaczej - przede wszystkim w zgodzie z własnym sumieniem, bo choćby nie wiem co się działo, te najbardziej samotne noce będziesz spędzać właśnie z nim...
Wracał jak każdego poniedziałkowego wieczoru z treningu rozmyślając o wydarzeniach z ostatniego tygodnia. Dość ciężkiego fizycznie , ale o wiele bardziej męczącego psychicznie ...
-Cześć, Manu- uniosła dłoń, po czym lekko pomachała chłopakowi na powitanie. Ze sztucznym uśmiechem przylepionym na usta oraz ciężko poturbowaną przez samotność. Z ogromną ilością problemów, kłopotliwych decyzji oraz bez jakiegokolwiek racjonalnego wyjścia z sytuacji, która przerasta…
  - Vann. - krzyknął niemalże natychmiast widząc twarz swojej znajomej , której już od bardzo dawna nie widział ... mimowolnie na jego twarz wkradł się uśmiech , który rozpromienił również duszę skoczka. - Miło Cię widzieć ... - szepnął na ucho brunetce składając na jej bladym policzku subtelny całus.
-Wracasz z treningu?- spojrzała na chłopaka rozradowana, mimo że wewnątrz Niej nadal panowała trudna do opisania rozpacz.- Masz ochotę spędzić ten wieczór ze mną? Nie będę się narzucać?- zapytała z nadzieją. Co robi z nas samotność? Sprawia, że stajemy się dla siebie samych surowsi, a dla drugich łagodniejsi, delikatniejsi. Tak, jakbyśmy znów bali się straty. Właśnie te czynniki czynią nasz charakter lepszy. Tylko, za jak wysoką cenę?
- Jasne , że tak ... - uśmiechnął się na dźwięk propozycji , którą usłyszał... Kolejne minuty ciągnące się niemal jak godziny w samotności nie były dobrą zachętą , aby odmówić i nie skorzystać z propozycji ? - Na co masz ochotę? - wygramolił uradowany przyglądając się brunetce.
-Jakbym mogła to tylko wodę- powiedziała, siadając jednocześnie na skórzanej kanapie w salonie.- Dawno nie rozmawialiśmy…- oparła głowę, zamykając jednocześnie powieki oraz próbując poskładać swoje myśli. Przede wszystkim to, po co tutaj przyszła. Czemu do głowy nagle przyszedł Jej Manuel… Dzieło samotności… Kolejne. Każde z nich jest niezbadane.- Wszystko u Ciebie dobrze?
- Zawsze może być gorzej , nieprawdaż ? - oznajmił podając brunetce szklankę z przezroczystą cieczą.. Po chwili zamyślenia usiadł obok Niej uśmiechając się lekko na widok jej smukłej twarzy , która z taką zaciętością spoglądała na jego skromną osobę , co stało się dla Niego niemałą zagadką ... Zastanawiające jak dwoje ludzi , którzy mają ze sobą niemalże znikomy kontakt komunikuje się ze sobą bez żadnych problemów ,a co najważniejsze czuje się w swoim towarzystwie wyjątkowo dobrze , co miało miejsce w jego przypadku. - Powiedź lepiej co u Ciebie? 
-Wiesz… Może na to nie wyglądam, ale jest świetnie- uśmiechnęła się blado na samą myśl o tym, co właśnie się zaczęło. Zaczęło i nieprędko skończy. Co będzie jak sen. Spełnieniem marzeń…- Mimo że zostałam sama… Rozstałam się z Thomasem, pokłóciłam się z Ann, ale…- zawahała się, nie wiedząc czy wyjawiając Austriakowi pewną wiadomość, którą dotychczas nosiła w sobie, zrobi dobrze.- spodziewam się dziecka…
   W pewnej chwili jakby dziękował sam sobie , że usiadł , gdyż natłok kolejnych informacji spowodował, że jego umysł miał ogromny wpływ na ciało , które odmówiło posłuszeństwa.... - Dziecko ? Gratuluje... - wyjęczał mało słyszalnym tonem ... - Ale jak ? Rozstanie z Thomasem ? Ann ... - mówił jakby w amoku ... - Czekaj , czekaj ... Vann kto jest ojcem tego maluszka? - nawet nie wiedział czy nie urazi brunetki swoim pytaniem , ale nie miał wyjścia ... od zawsze wielbił klarowne sytuację i robił wiele , aby większość z Nich była przejrzysta. 
-To maleństwo ma tylko matkę…- powiedziała stanowczo, patrząc w przyjazne, lecz teraz lekko zszokowane, oczy Manuela. Tego Jej brakowało… Zrozumienia, ciepła… A Manuel Jej to wszystko dawał. Zaspokajał podstawowe potrzeby. Sprawiał, że czuła się znów dobrze.- Także widzisz… Nie nudzę się. Manuel, tylko prosiłabym o dyskrecję… Wiem o tym tylko ja i teraz Ty…
  - Vanessa , ale to nie jest możliwe żeby ta mała istota nie miała ojca... - kolejne dedukcje z jego strony utrudniły mu nawet proste wypowiedzi. Był w szoku , kompletnym , dosłownym wirze zdarzeń z którego nie potrafił się otrząsnąć.
-Teraz już nie ma- powiedziała twardo, patrząc ciągle na Manuela.- Z resztą czy to ważne? Dam sobie radę. Teraz mam dla kogo walczyć- oparła głowę o ramię chłopaka. Do Jej nozdrzy dostał się delikatny, lecz męski zapach chłopaka.- Tylko teraz jestem sama… I właśnie ta samotność wszystko utrudnia…
  Wiedział , że zadając pytania które nurtowały jego umysł może urazić dziewczynę , bądź sprawić jej przykrość , a tego nie chciał , więc darował sobie zadawanie Ich... - Masz przyjaciół , rodzinę ... mnie... - ostatnie słowo wydobył z siebie bardzo cichym tonem głosu jakby zawstydzony. 
-Rodzina jest daleko stąd…- powiedziała bez przekonania, mając niektóre bolesne obrazy przed oczyma.- A Tobie bardzo dziękuję za obecność- delikatnie musnęła policzek chłopaka.- Widujesz codziennie Thomasa na treningach, prawda?- ujrzała swój cień szansy na zgromadzenie więcej informacji na temat Thomasa. Musiała wiedzieć co u Niego… Czy na pewno wszystko dobrze… Czy prawdą jest, że się zmienił… A Manuel? Manuel był w całej sytuacji bezstronny. Mogła liczyć na Jego obiektywizm.- Nie wiesz co u Niego?
  - Zrobił sobie chwilową przerwę w treningach , gdyż cały swój wolny czas poświęca Lilly ... - uśmiechnął się promiennie mając przed oczami twarz małej istotki , którą miał okazję niedawno poznać. - Chyba jest szczęśliwy... - dopowiedział patrząc na polkę zatroskanym wzrokiem. 
-To dobrze- westchnęła. Mówiła prawdę? Tak. Chciała, żeby Thomas był szczęśliwy. Bez Niej… Bo Ona potrafiła Go tylko ranić… To przez Nią zrezygnował z Lilly… Ale zabolało… Mimo że pogodziła się z rzeczywistością, nadal wracało i wbijało szpilę prosto w serce…
- Jeżeli mógłbym Ci jakoś pomóc , to pamiętaj że jestem Vann... - Teraz , właśnie w tamtym momencie uświadomił sobie , że może pomóc brunetce ... a podświadomie czuł , że owa pomoc jest jej potrzebna. Teraz , gdy jest sama , nie dosłownie oczywiście ale jednak , on może jej pomóc ... chociażby swoją obecnością , wsparciem , dobrym słowem. 
-Pomagasz nawet teraz- powiedziała uśmiechając się ciepło do Austriaka.- Wiesz… Kiedy pomyślę sobie, że mam zaraz wracać do tego ponurego i hotelowego pokoju, robi mi się niedobrze…- podparła głowę ręką.- Nie słyszałeś może przypadkiem o jakimś mieszkaniu do wynajęcia? Takim po przestępnej cenie… 
- O mieszkaniu nie słyszałem , ale.... - zaśmiał się szyderczo jakby miał w głowie ułożony plan , który w niewielkim stopniu pozwoli mu pomóc brunetce , jeżeli oczywiście się zgodzi.... - Mam wolny pokój , który z chęcią przyjmie taką współlokatorkę , oczywiście na czas kiedy nie znajdziesz czegoś odpowiedniejszego ... - zakomunikował wyraźnie i powoli patrząc na twarz polki... - A tak na poważnie , to nie ma kto mi gotować smacznych obiadków , więc mogłabyś przemyśleć moją propozycję .. - dopowiedział rozbawiony lecz szczery w swoim wyznaniu.
 -Nie wstyd wykorzystywać Ci ciężarnej kobiety?- wystawiła język, szyderczo się przy tym uśmiechając.- Poza tym, niedługo to Ty byś musiał zacząć mi usługiwać- westchnęła beztrosko.- I te zachcianki, wahania nastrojów… Manu, nie dasz rady- powiedziała, lekko drwiąc.
  - Wątpisz we mnie? - uśmiechnięty zbliżył się do brunetki ... Zauważył w jej oczach nową falę blasku , która była jakby jaśniejsza , a to sprawiło mu przyjemność. - Chcesz się założyć? - wyciągnął w kierunku polki swoją dłoń.  
-A pewnie- wyciągnęła dłoń w kierunku Austriaka.- O co chcesz?- mrugnęła do Niego, jeszcze szerzej się uśmiechając. Ciepło, które Ją wypełniło, mogło pokolorować wiele szarych dni. Radość jaką sprawił Jej samą obecnością mogła dokonać rzeczy niemożliwych… Był i to się liczyło.
 - Kiedy się wprowadzasz? - z jego smukłej twarzy nadal nie schodził uśmiech. Był niezmiernie szczęśliwy , że niewielkim stopniu sprawił iż twarz brunetki rozpromieniała  ...  nawet jeżeli miałoby to trwać jedynie kilka chwil ... dla Niego osobiście wartych o wiele więcej niż propozycja wspólnego mieszkania.
  -Mówisz serio?-  wyraźnie spoważniała, będąc pod zachwytem propozycji, którą złożył Jej chłopak. Czy to ma oznaczać, że samotność przestanie Jej dokuczać? Że znalazła kogoś odpowiedniego? Że może na kogoś liczyć zawsze i wszędzie?
  - Jasne , że tak , więc.... - czekał na konkretną odpowiedź z ust brunetki zagłębiając się w istocie wspólnego mieszkania , wspólnie spędzonych chwil ... koniec z samotnością która ostatnio mu czasy dokuczała. 
-Więc mogę już jutro- odpowiedziała z uśmiechem na ustach, wtulając się silne ramiona chłopaka.- Dziękuję- szepnęła, zaciągając się zapachem chłopaka. – Ale jeszcze nie odpowiedziałeś mi na moje pytanie, a mianowicie o co chcesz się założyć- wystawiła cwanie język, odsuwając się od Manuela.
  - Nad tym się zastanowię ... - wydobył z siebie cwanie się szczerząc .... -  A nie możesz dziś? W końcu to zawsze jedna doba mniej w hotelu , oszczędność dla Ciebie , a przy okazji zysk dla mnie w postaci przepysznej kolacji ? - zlustrował brunetkę wzrokiem czekając na jakąkolwiek aprobatę z jej strony. 
-No dobrze- westchnęła.- Tylko ostrzegam, że kucharka ze mnie żadna!- usprawiedliwiła się na przyszłość, wiedząc, że w kuchni nie odnajduje się najlepiej. Jednakże, teraz miała jakikolwiek sens i punkt zaczepienia. Coś zaczęło się układać. Niewiele, lecz zaczynała od zera. Teraz ma chociaż osobę, na którą zawsze może liczyć… Czy to nie za szybko tak oceniać Manuela? Dla Niej nie… W zbyt trudnym momencie wyciągnął do Niej dłoń, by teraz zapomniała…
~~♥~~
Przestajemy słuchać pewnych piosenek, nie wzruszamy się na filmach, podczas których zawsze płakaliśmy. Nie rozumiemy już naszych ulubionych cytatów, nie doszukujemy się głębi w kiedyś ważnych słowach. Coś innego nas dotyka, coś innego porusza, nasza wrażliwość się zmienia, inaczej postrzegamy świat. Dojrzewamy, dorastamy, zmieniamy się. Nie rozumiemy swoich dawnych decyzji, wyborów. Nie znamy już siebie sprzed kilku lat. Doroślejemy. I tego nie da się zatrzymać. Więc miejmy szacunek dla samych siebie, nie patrzmy w przeszłość, dajmy szansę jej odejść. Otwórzmy się na nowe marzenia, szanse, możliwości. Będzie dobrze, nawet jeśli wydaje się to dziś absurdalne. Będzie dobrze....
Widząc postać Austriaka otwierającego drzwi , niemal natychmiast jej serce przyspieszyło rytmu. Weszła do środka , szepcząc krótkie 'cześć' z nadzieją , że ta rozmowa zakończy się szybciej niżeli zaczęła ... Czyżby tak bardzo się jej bała? A może to strach spowodowany kolejną prawdą , którą mogła usłyszeć od szatyna... Jego prawdą...  
-Cześć- odpowiedział, rozkoszując się widokiem dziewczyny. Lał miód na Jego oczy, jednocześnie lekko podrażniając je bólem, który tak dotkliwie mu dokuczał. Strach paraliżuje i sprawia, że chcemy tak wiele rzeczy uczynić, wyznać nie potrafimy. Tkwimy bezradni w tym więzieniu, nie potrafiąc się wydostać. Zadając sobie pytanie: ‘Co dalej?’. Dlaczego akurat takie pytanie? Banalne proste. Przyzwyczajeni do strachu, zdajemy sobie sprawę, że nic nie zdołamy zrobić, niczemu zapobiec, pomóc… A jednocześnie wiemy, iż jeśli nic nie zrobimy coś runie… W potrzasku. Bezsilni. Z obłędem w oczach. Lękliwi. Przez co? Przez strach, który wywołuje tylko sprzeczne uczucia, które potrafią nawet zniszczyć człowieka od środka.- Cieszę się, że jesteś…
  - Chciałeś więc jestem , tylko niezupełnie wiem po co miałam tu przyjść.. - odpowiedziała zasiadając na kanapie w salonie, uporczywie przyglądając się sylwetce skoczka.... Z każdą nadchodzącą sekundą jej ciało drżało coraz dotkliwiej , a płucom jakby miało zabraknąć tlenu ...
-Bo ja już do końca nie wiem jak to z Nami jest, Ann- wyznał, zajmując swe miejsce u boku dziewczyny.- Chciałbym Cię prosić o to, żebyś naświetliła mi trochę rzeczy, które dotyczą Nas… Zgubiłem się, naprawdę. Nie wiem na czym stoję, a pewnie wiesz, że to paskudne uczucie…
  - Co masz dokładnie na myśli Gregor? - spojrzała na niego zaskoczona ... nie tyle pytaniem które zadał , a raczej łatwością wypowiedzianych słów... łagodność , delikatność ... cechy , które coraz częściej wydawały jej się być obce dla Austriaka... - Nas już chyba nie ma Gregor... - szepnęła.
-A ja właśnie do końca nie wiem dlaczego- patrzył nerwowo po kątach mieszkania, nie mając odwagi spojrzeć Ann w oczy. Bał się… Znowu… Obawiał się, że ujrzy w Jej oczach coś, co pozbawi Go jakiejkolwiek, nawet najmniejszej, nadziei, która dawała siłę na walkę, praktycznie już przegraną.
- Bo ja zrobiłam coś nie do końca właściwego Gregor... - Ann utkwiła swój wzrok w bliżej nieokreślony punkt w pomieszczeniu mobilizując swoje myśli na ostatnich wspólnych chwilach ze starszym Austriakiem ... które po głębszej analizie były dla Niej karygodnym zachowaniem ich obojga.
-Co masz na myśli?- zapytał nieco pewniejszym tonem, niż tym, którym posługiwał się jeszcze niedawno.- Chodzi Ci o to, że dałaś mi szansę?
 
Kompletnie nie wiedziała jak dobrać słowa , by jak najmniej dotkliwie urazić szatyna...  Prawda przedstawiona bez ogródek mogła okazać się zbyt okrutna , a ona nie miała na celu urażenia Go , bądź sprawienia przykrości ... - Nic takiego ... nie ważne... - zrezygnowała bojąc się konsekwencji swoich czynów... - Powiedź lepiej co u Ciebie? - uśmiechnęła się lekko. 
-Ann, Ty się słyszysz?- wykrztusił, lekko zniesmaczony i zawiedziony przebiegiem tej rozmowy.- Dlaczego boisz się rozmawiać? Nawet nie masz pojęcia jak bardzo chciałbym poznać Twoje myśli i uczucia… Jedna rozmowa potrafi wiele zmienić…- przemawiało przez Niego serce. Już nie rozum czy wybujałe ego. Serce pocięte na kawałki, ledwo tworzące jeszcze całość… 
- Nie chce Cię niepotrzebnie martwić Gregor... - szczera prawda ważniejsza od lekko ubarwionej rzeczywistości? Czyżby na tyle tylko było ją stać? ... Tysiące myśli przewijających się przez umysł , dręczących jej duszę ... Zdrada? A może to zbyt wyolbrzymione określenie... Mętlik. 
-Martwić?!- zareagował natychmiastowo.- Czym martwić? Co się dzieje?- nie potrafił przyswoić słów, które skierowała do Niego dziewczyna. Tak wiele możliwych znaczeń, interpretacji… Za dużo.- Nie, Ann. Teraz naprawdę musimy porozmawiać.
  - Bo to mieszkanie z Thomasem nie do końca wygląda tak jak powinno... - wyszeptała sama nie wiedząc czy dobrze postępuje... Każde jej słowo było dokładnie przemyślane nie chcąc wzbudzić w Gregorze niepotrzebnych odczuć , których i tak ostatnio miał za wiele.
-To znaczy?- zapytał, lekko mrużąc oczy,  lustrując jednocześnie nieco zmieszaną Polkę.
-Dobierał się do Ciebie?-  właściwie sam nie wiedział dlaczego to z siebie wyrzucił. Tak łatwo, bez  większej wewnętrznej walki. Ale z drugiej strony... po co miał to robić?  Teraz główne skrzypce w tej rozmowie grała szczerość, którą każde z nich  powinno docenić. Że nie było udawania. Zbędnego grania. Wyzbywania się  uczuć.
- Nie... - zaprzeczyła natychmiast wsłuchując się w insynuacje partnera... - To chyba ja źle odbieram jego troskę i pomóc czy też przyjacielskie gesty... - próbowała wytłumaczyć , lecz dobrze wiedziała że robi to na marne , gdyż Gregor układał w swojej głowie inną historię.zdarzeń. - Nie ma o czym mówić.
-Nie prawda- kiwał przecząco głową.- Nie bierz wszystkiego na siebie. Wyrzuć to z siebie, tak po prostu- zbliżył się do zielonookiej, głaszcząc Ją delikatnie i z wyczuciem po plecach. Nie chcąc nic w zamian. Nie chcąc uzyskać czegoś w oczach Polki. Najzwyczajniej robił to dla Niej. Nie jakby był partnerem, lecz także przyjacielem…
  - Naprawdę nie ma o czym mówić Schlieri ... - na twarzy polki zagościł uśmiech... Czy był on gestem wymuszonym ? Nie. Raczej odpowiednim do sytuacji , dokładnie przemyślanym , aby odsunąć wszystko co niepotrzebne na boczny tor ... ustępując miejsca innym ważniejszym rzeczom.  
-Powiedz, proszę- zabrzmiał Jego aksamitny głos, który niejedną potrafił wprowadzić w stan melancholii.- To ważne także dla mnie… Jeśli On coś Ci zrobił…- przygryzł wargę. Czy zdawał sobie sprawę, że mówił właśnie o osobie, którą kiedyś nazywał przyjacielem?
  - Przespałam się z Thomasem ... - wyszeptała na jednym tchu , przymrużając lekko powieki, co wyraźnie ją samą wprowadziło w stan oburzenia , bądź desperacji ... gdyż nie wiedziała tak naprawdę czy chciała tego czy też nie ... czy dobrze , że kolejna Ich próba zakończyła się fiaskiem ... czy może lepiej dać ponieść się chwili... - To znaczy ... - zająknęła się ... - Prawie przespałam się ... - zakończyła.
-Jak to prawie?- wstał mimowolnie z kanapy, zaczynając chodzić w kółko po salonie. Krzyczał w duszy, lecz nie potrafił tego przenieść na zewnątrz. Uczuć, które w Nim zapanowały. Zdenerwowanie. Zażenowanie. Rozczarowanie. Nieuzasadniony strach. Krzyczała każda komórka Jego ciała. Napięte mięśnie krzyczały, że nie dadzą rady już bardziej się wysilić. Zlepki uczuć, które kiedyś tworzyły serce, nagle gdzieś zniknęły. Odkleiły się od siebie i spadały w dół, zadając cios za ciosem.
- Przecież nie będę Ci tłumaczyła Naszych prób nieudanych zbliżeń ... - spojrzała na Niego zażenowana zadanym pytaniem ... Sama nie znała odpowiedzi , a tym bardziej odpowiedniego określenia na to co działo się w jej relacji z Thomasem ... ważnej , ale jakże pogmatwanej przyjaźni ... Chociaż czy przyjaźń to odpowiednie określenie?  
-Ann, ale Ty też tego chciałaś?- jęknął, zatrzymując się w miejscu, patrząc jednocześnie Polce prosto w oczy. Bał się? I tak, i nie… Ufał Jej, bo wiedział, że nie wszystko jeszcze stracone… Gdyby tak było, Ann nie byłaby teraz u Niego… Nie zwierzałaby się z problemów… A jednak była. I to dawało szansę na przeżycie nawet najmniejszej iskierce nadziei.
  - Nie wiem ... - wymówiła powoli niepewna swoich słów .... Tak łatwo wypowiedzieć te dwa niezobowiązujące do niczego słowa ... z taką lekkością je wymawiamy , gdyż nie dają konkretnego przekazu , którego najwidoczniej się boimy , bądź sami nie wiemy jak prawidłowo powinien on dla Nas brzmieć...  
-Czyli jak rozumiem coś czujesz do Thomasa?- z obrzydzeniem wypowiedział imię blondyna. Człowieka, którego teraz nienawidził. Kiedyś traktował jak przyjaciela, dziś jak wroga… Jak szybko role w życiu potrafią się odwrócić, nieprawdaż?
- Nie , chyba nie ... - zaprzeczyła niepewnie... - Ja po prostu nie potrafię mu odmówić jak się do mnie zbliża .. nie wiem czy to wdzięczność z mojej strony , czy może strach przed tym że jak nie poddam się tym wszystkim gestom to nasza przyjaźń się rozsypie , a może jest mi go szkoda , bo jest sam i nie chce Go jeszcze bardziej ranić... - wymieniała wstając z kanapy , aby choć przez chwile rozprostować kości ...
Podszedł jak kot do dziewczyny, a będąc już dostatecznie blisko Niej, przytulił Ją do siebie, najczulej jak potrafił. Jakby chciał przekazać całe swoje ciepło właśnie Jej. Widział szczerość w Jej słowach, intencjach. Jakby jeszcze raz się w Niej zakochał. Ucałował Ją czule w czoło, nie wypuszczając ze swoich objęć. 
-Ann, nie rób nic wbrew sobie. Skoro czujesz się tam zagubiona, ja nadal chcę z Tobą mieszkać. Moja propozycja się nie zmieniła. 
- Gregor , ale ja nie chce zostawiać Go samego ... nie teraz gdy nie ma przy Nim nikogo ... - mówiła jakby w transie ... przejęta tym co może stać się z blondynem , gdy zostanie sam ... może i miał przy sobie przyjaciół ... Lilly , ale jak zdążyła zauważyć Ann z wieloma rzeczami sobie nie radził ... próbował lecz nie wychodziło . Jak to w życiu. - Poza tym znasz moje zdanie co do Naszego wspólnego mieszkania.
-Ann, ale on sam nie jest wobec Ciebie fair- zaczął, ciężko wzdychając.- Wykorzystuje Ciebie i Twoje dobre serce do własnych celów… Sądzę, że doskonale dałby sobie radę sam. Vanessa została sama i doskonale sobie poradziła jak na taką sytuację. A On? On ma Lilly, która to przede wszystkim powinna dawać mu siły do życia- zrobił chwilową pauzę.- A jeśli chodzi o nasze wspólne mieszkanie, obiecuję, że nie zrobię absolutnie nic, co mogłoby Cię urazić bądź nie będziesz wyrażać na to zgody.
- Tu nie chodzi tylko o Vanessę Gregor .... - spojrzała na szatyna swoimi zielonymi tęczówkami przepełnionymi żalem , a także nutką strachu przed tym co jeszcze może 'czyhać za rogiem' na Nią , na Thomasa ... - On stracił przyjaciela.... Zostawiłeś Go Gregor , tak na pastwę losu , a tak nie postępują prawdziwi przyjaciele... - zakomunikowała oddalając się od Austriaka.
-Taka  jest prawda. Nie będę zaprzeczać- powiedział jednym tchem, jakby same  słowa paliły.- Ale wtedy zdenerwowałem się, naprawdę… On sam jako  przyjaciel, nie powinien się tak zachowywać… proponować tego wspólnego  mieszkania, później zbliżać się do Ciebie, mimo że…- nie potrafił do końca otwarcie o tym powiedzieć.- On już nie jest moim  przyjacielem i przyznam się, że mówię o tym tylko Tobie, Ann. Do końca  sam się z tym nie oswoiłem… 
- Wiem , że jestem ostatnią osobą , która powinna Cię pouczać w tej kwestii , ale dla mnie osobiście popełniłeś wielki błąd odsuwając się od Thomasa ... - Ann spojrzała na szatyna lekko przymrużając oczy , chcąc dobrać odpowiednie słowa , które nie wiedząc czemu już na samym początku , gdy tkwiły jeszcze w głowie traciły dla Niej sens ... była pewna , że Gregor nie przyswoi Ich w sposób w jaki ona je rozumie. - Thomas jest wart Waszej relacji .... - dodała pewna swoich słów.
-Czyli wychodzi z tego, że ja nie jestem…- powiedział, próbując zebrać swoje myśli. Przyjaźń była dla Niego ważną wartością w życiu, o którą trzeba walczyć, ale teraz… Po tylu rzeczach, które miały miejsce w przeszłości.- Ann, czy zachowywałabyś się tak w stosunku do Thomasa, które byłby z Vann, czyli Twoją najlepszą przyjaciółką? 
- Będąc na Twoim miejscu nie pozbawiłabym się takiego przyjaciela jakim jest Thomas... - oznajmiła niewzruszona przyglądając się sylwetce Austriaka. - Przyjaźń powinna być dla Ciebie najważniejsza Gregor , bo gdy inni odejdą Thomas zostanie ... 
-Ty jesteś dla mnie najważniejsza- oznajmił ze szklącymi oczami.- Zrezygnowałbym ze wszystkiego właśnie dla Ciebie. Poza tym… Niektórych rzeczy nie potrafię wybaczyć Thomasowi. Mimo wszystko. To już dla mnie zamknięty rozdział…
  - Chcesz przekreślić to wszystko przez jakieś nieuzasadnione sprzeczki?! - ton głosu polki mimowolnie uniósł się , słysząc w jaki sposób ... z jaką łatwością Gregor wypowiadał się o blondynie ... jak dla Niej zbyt neutralnie... - Nie rozumiem Cię Schlieri.... 
-Dla mnie są uzasadnione…- powiedział, spoglądając na twarz Polki.- Thomas to skończony temat. Nie chcę Go w swoim życiu. Szczerze, mam ostatnio wrażenie jakbym Go w ogóle nie znał… Odkąd dowiedział się o zdradzie Vann, stał się kimś innym. Na początku nie było tego tak bardzo widać, ale teraz…
  - Dziwisz się mu ? - zapytała zatroskanym tonem głosu ... - Gdybym znalazła się w podobnej sytuacji nie chciałabym znać osoby która dopuściła się zdrady , a tym bardziej nie potrafiłabym wybaczyć , nigdy! - podkreśliła dość oschle ostatni wyraz ... - Dlaczego nikt nie chce go zrozumieć? Pomóc mu ?! 
-Ann, wybaczyłabyś Vanessie, gdyby ewidentnie pchała mi się do łóżka?!- nie wytrzymał. Nie mógł już znieść ciągłych potępień. Karcącego tonu głosu dziewczyny. On też potrzebował zrozumienia… Każdy z nas go potrzebuje.
  - Rozmawiamy teraz o Twojej relacji z Thomasem , a nie moich zbliżeniach z Nim ... - ton głosu Ann nadal przypominał bardzo łagodną barwę , nie chcąc wzbudzać kolejnych nieprzyjemnych sytuacji , w których nie widziała miejsca dla samej siebie. - Nie mieszaj dwóch różnych zdarzeń Gregor.  
-Ale to wszystko jest ze sobą powiązane- odpowiedział nieco piskliwym tonem.- Przyjaciele tak nie postępują. Nigdy nawet o czymś takim nie myślą… A On?- zrobił krótką pauzę.- Nie potrzebuję Jego, jeśli mam Ciebie. 
- Musisz wiedzieć , że ja Go nie zostawię Gregor ... - zaczęła nieco nienaturalnym tonem. Niby potrafiła zrozumieć postępowanie i zdanie szatyna , lecz w żaden sposób nie chciała ... nie mogła go zaakceptować ... Thomas nie był złym człowiekiem. Owszem był pogubiony , ale nie zły ... nie pozbawiony uczuć ... chciał być szczęśliwy za wszelką cenę .. Może to egoistycznie wygląda , ale tak w dzisiejszych czasach wygląda życie ... Trzeba zważać na swoje potrzeby , ale okazać wyrozumiałość i troskę zwłaszcza bliskim nam ludziom.
-Nie oczekuję tego od Ciebie, Ann- powiedział pewnie.- Nie chcę jedynie, żebyś z Nim mieszkała… Nie ufam mu… A Ty Ann, masz za dobre serduszko… Niewinne, bezbronne i mam nadzieje moje, które to wszystko rozumie- wypowiadając każde słowo patrzył głęboko w oczy Polki.
  - Pomimo tego co się wydarzyło , nie chce się wyprowadzać od Thomasa , nie do czasu mojego wyjazdu z Austrii ... - oznajmiła pewna swojej decyzji o wyjeździe , o którym coraz częściej myślała. 
-Dlaczego nie chcesz ze mną zamieszkać?- zapytał z goryczą w głosie.- Tylko nie wmawiaj mi, że to niezgodne z Twoimi poglądami. Gdyby faktycznie tak było, nie mieszkałabyś z Thomasem.
  - Wiem , że on mnie potrzebuje teraz ... - zbliżyła się do szatyna zachowując jednak bezpieczną i  neutralną odległość. - Nie mogę Go zostawić i przeprowadzić się do Ciebie  ... - dodała lekko przytłoczona kolejnymi pytaniami.
-On ma Lilly, Kristinę- powiedział, już resztami sił próbując przekonać dziewczynę do swoich racji.- Co jeśli On się w Tobie zakochał?- zapytał jednym tchem, nie myśląc nawet o tym, co mówi. Dręczyło Go pytanie:’ czy Ann naprawdę nie widzi jak bardzo mi na Niej zależy?’. Wiedziała? On sam nie potrafił tego określić… Nie miał pojęcia co robić, aby chociaż spróbowała mu zaufać…
  - Nie zakocha , to tylko przyjaźń! - niemalże krzyknęła nieudolnie, mając już dość podejrzeń Gregora... - Zaufaj mi ... Nam ! - dopowiedziała nie widząc pozytywnego rozwiązania tej sprawy. 
-On już się zakochał- stwierdził.- Nienawidzę Go- wycedził jakby sam do siebie. Słowo ‘przyjaciel’… Teraz zastanawiał się jak kiedykolwiek mógł tak określać blondyna. Sądził, że to przez Niego wszystko się rujnuje… Wypełniała Go trudna do okiełznania nienawiść i złość, którą obarczał tylko i wyłącznie osobę Morgensterna.
  - Jak możesz tak mówić?! No jak ?! - wrzasnęła nie pojmując już słów , które docierały do jej uszu ... - Ja ... niepotrzebnie tu przyszłam. Cześć. - oznajmiła opuszczając salon w którym oboje przebywali .... Nienawiść? Czy to odpowiednie ze słów , którym można określić niedawnego przyjaciela? Dla Niej samej zbyt okrutne , nieodzwierciedlające sytuacji 
-To źle, że mówię Ci co czuję?- zareagował szybko, ściszając ton głosu.- Ann, ufam Ci i tylko dlatego Ci to mówię. Jak mam zmienić uczucia? Nie chcę czuć nienawiści, bo to straszne, ale nie potrafię- wyznał.- Nie chcę się przyjaźnić z Thomasem. Tobie tego nie zabraniam, lecz nie chcę żebyś z Nim mieszkała… Nie wiem do czego to doprowadzi… Już stoję na polu minowym, a nie chcę ranić Cię następnymi czynami, nad którymi nie panuję.
  - Nie powiedziałam , że źle ... nie chce żebyś z mojej winy stracił przyjaciela Gregor ... - Przyjaźń. Relacja , której ona już nie posiadała , a wiedziała jak wiele straciła , jak wiele jest warta ... nie chciała pozwolić , aby dwie bliskie jej sercu osoby popełniły ten sam błąd jaki ona kilka dni wcześniej .  - Przemyśl to, proszę.
-Wiesz jak się czuję, kiedy siedzę tutaj sam wieczorami,  zastanawiając się co teraz z Nim robisz… Co On ma w sobie, że to z Nim chcesz spędzać czas, a nie ze mną- Jego głos ciągle się łamał.- On najpierw wypierał się Lilly, ciągle okłamywał Vann, wcześniej jeszcze traktował Kristinę jak śmiecia… Nie byłem i nie jestem święty, ale nie udaję takiego. Dla mnie jesteś najważniejsza Ty, a dla Niego żadna chyba nigdy nie była… A teraz nie mogę zrozumieć po co Mu Ty do Jego kolekcji…
  - Zamieszkam tu , chociaż nie widzę w tym żadnego sensu .. - oznajmiła domyślając się na jaki tor zmierza ich wspólna rozmowa ,która miała być przeprowadzona w ramach wyjaśnień...  a jak się okazało tematem przewodnim okazał się Thomas.
 -Naprawdę?- na chwilę czas się  zatrzymał. Jakby spełniły się Jego najskrytsze marzenia. To co trzymał w  swoich rękach, było niewiarygodnie dla Niego ważne. Najważniejsze.-  Kocham Cię…- szepnął, przysuwając się do Ann.
- Ale nie teraz , może za kilka dni ... -  oznajmiła cichym tonem głosu nie chcąc wszczynać wymiany zdań , niepotrzebnej jej zdaniem , a możliwej znając poczynania Gregora .
-Dlaczego?- zapytał zawiedziony.- Staraj się także mnie zrozumieć. Mam uczucia. Nie tylko Thomas je ma- z obrzydzeniem wypowiedział imię Morgensterna.- Ann, nie radzę sobie- opadł na kanapę, ukrywając twarz w dłoniach.
- Muszę porozmawiać na ten temat z Thomasem ... Wyjaśnić mu parę spraw , zrozum . - Ann usiadła obok niego lustrując Go wzrokiem , bała się zbliżenia , jakiegokolwiek gestu dlatego siedziała nieruchomo.
-Będziesz mu tłumaczyć parę dni?- zapytał, z nutką złośliwości w głosie.- Co czułaś, kiedy pokłóciłaś się z Vanessą?- zapytał, podnosząc wzrok pełen goryczy i pewnego rodzaju zażenowania.
 - Chce Go jakoś na to przygotować ... Łączy Nas więź , która do czegoś zobowiązuje Gregor... -  barwa głosu Ann była jak najbardziej naturalna. Zbliżona do łagodnej i zmysłowej tonacji , nie chcąc rozdrażnić Austriaka.
-Wyjdę na egoistę, ale zobowiązuje Cię to też do tego, żeby mnie ranić?- gorycz… Jedynie to uczucie zdołał rozpoznać. Kłuła serce, duszę raniła, odbierała siłę ciału. Ktoś dawno pociął mu skrzydła, pragnął, aby ktoś zdołał Go złapać, ale dręczyło Go ciągle poczucie, że nie ma kto Go uchronić przed upadkiem. 
- Nie chce Cię ranić Gregor , nie świadomie.... - podeszła do Austriaka kładąc swoją dłoń na jego ramieniu ... Dość niepewnie , bojąc się kolejnych wspólnych ruchów.... Odzwyczaiła się od Nich. 
-Tak, wiem- odezwał się ochryple po chwili ciszy.- Ale to naprawdę boli. Jesteś niby tak blisko, a tak naprawdę tak daleko… Tęsknię za Tobą- uniósł wzrok, mierząc nim sylwetkę Polki, której każdy widok chciał zatrzymać w swej pamięci na zawsze.
  - Kiedy zaczynasz treningi ? - zapytała próbując odbiec od wcześniejszego tematu .... Kolejna rozmowa o Morgensternie byłą jej zdaniem niepotrzebna , banalna i jakże małostkowa ...  
-A czy to ważne?- wzruszył ramionami, bezsilnie ukrywając twarz w dłoniach. Nie miał siły nawet o czymś taki myśleć. Sam nawet nie wiedział, kiedy zaczyna treningi. Nic nie wiedział. Ostatnio Jego życie toczyło się tylko wokół Ann. To Ona była centrum Jego wszechświata.- Sam właściwie nie wiem…
- Może właśnie na tym się skoncentruj , Gregor .... - oznajmiła rozglądając się po pomieszczeniu ... - Pójdę już , zdzwonimy się ... - dodała udając się do wyjścia.
-Zostań jeszcze…- chwycił delikatnie dłoń Polki. Chciał poczuć Jej ciepło, dotyk. Cokolwiek, byleby wiązało się z Jej obecnością, której tak bardzo potrzebował.
- Posiedźmy jeszcze… Nawet pomilczmy… Ale bądź obecna…
  - Obiecałam Thomasowi ,że wrócę do kolacji , więc powinnam już iść.... - Ann zbliżyła się do szatyna składając na jego policzku delikatny , niezobowiązujący całus. .. Gdy do jej nozdrzy dotarła woń jego męskich perfum , uśmiechnęła się lekko oddalając się w stronę wyjścia.
-‘Obiecałam Thomasowi’- powtórzył słowa dziewczyny z wyraźną goryczą w głosie oraz kolejną krwawiącą blizną na duszy. Czuł się niepotrzebny, odrzucony za każdym razem, kiedy rozmawiali o Thomasie. Kiedy Ann tak zaciekle Go broniła. Chciała wspierać. Zupełnie tak, jakby On był ważniejszy od Niego. Już na samym początku, bo nie pamiętał, kiedy Ann zwracała się z taką troską do Niego samego. On chciał ja ich związku jak najlepiej. Zależało mu na tej więzi tak, jak na niczym innym. Byłby w stanie oddać duszę diabłu, byleby byli szczęśliwi tu i teraz. Ale to nie działało w ich przypadku w obie strony… Nie czuł nic od dziewczyny. Nawet cienia jakiegokolwiek uczucia. Pomimo, że starała się okazywać mu trochę czułości, miał świadomość, że jest to sztuczne, wymuszone, nie do końca adresowane do Niego. 
- Chodź tam ze mną , jeżeli chcesz ... - Ann podeszła do szatyna składając na jego brodzie delikatny całus... - Thomas na pewnie nie będzie miał nic przeciwko , a tym sposobem spędzimy więcej czasu wspólnie... - dodała zaplatając swoje dłonie na karku szatyna radośnie się uśmiechając.
-Nie- powiedział pewnie.- Nie chcę Thomasa. Chcę Ciebie, Ann- przysunął delikatnie do siebie Polkę tak, aby ich twarze dzieliły marne milimetry.- Pamiętasz jeszcze kiedy ostatnio spędziliśmy ze sobą wieczór?
- Ale ja mu obiecałam Gregor , a obietnic się dotrzymuje.... - mówiła łagodnie znacząco odbiegając od zadanego pytania ... nie potrafiła określić dokładnie dnia , w którym oboje byli blisko siebie ... Noc w klubie? Jedna z ostatnich ? Czyżby o Niej była mowa....
- Chodź , proszę.
-Powiedziałem już, że nie- warknął, lecz w bardzo delikatny i zmysłowy sposób. Tęsknił za chwilami, kiedy czuł się ważny. Wyjątkowy w Jej oczach… A im bardziej tęsknił, tym bardziej bolało…- Kiedy spędzisz ze mną chociaż jeden wieczór?- drążył dalej z pretensją w głosie.- Chyba, że obiecałaś też Morgensternowi spędzanie z Nim każdego wieczoru…- mówił bez cienia emocji w głosie. Jakby był pusty i bezdenny w środku… 
- Nienawidzę wręcz jak tak się zachowujesz Gregor... - oznajmiła smutnym tonem głosu utwierdzając swój wzrok w podłożu ... Marzyła o tym , aby w Ich związku w końcu nastała harmonia ... aby górą nad wszystkim przejęły uczucia ... szczere , prawdziwe relacje , którym niestraszne czynniki zewnętrzne ... lecz z czasem sama przestała w to wierzyć.  
-Tak, to znaczy jak?- zapytał nie do końca rozumiejąc tok myślenia Ann. Coraz częściej go nie rozumiał. A kiedyś? Kiedyś miał wrażenie, że mógłby porozumieć się z dziewczyną bez słów. A teraz?
  - Wszędzie widzisz problem ... - odpowiedziała kierując swój wzrok na twarz Austriaka. - Nie możesz tak zwyczajnie iść ze mną do Thomasa , porozmawiać ... spędzić miło czas jak za dawnych czasów ? - wypowiadając owe słowa coraz bardziej minimalizowała odległość Ich twarzy , by w końcowym efekcie połączyć Ich wargi w jedność ... Delikatnie ... subtelnie z pełną gamą uczuć , które w Niej panowały .... - Proszę .. - szeptała pomiędzy kolejnymi pocałunkami ... 
-Powiedziałem Ci niedawno co czuję w stosunku do Thomasa- odezwał się z ciągle nasilającą się goryczą w głosie.- Nie chcę Go widzieć. Wystarczy mi Jego widok na treningach. Wiesz co czuję, kiedy widzę człowieka, który ciągle jest w czymś ode mnie lepszy… Który ma na wyłączność osobę, którą kocham… Z którą spędza więcej czasu niż ja… Do której Ją ciągnie…
  - Przesadzasz Schlieri ... - zakomunikowała pewnie , nie rozumiejąc wywodu jaki przedstawił szatyn. - Nie będę wypowiadała się nad tym jaki Thomas jest bądź nie jest , bo znów zinterpretujesz to niekorzystnie , ale nie popieram Twojego zdania. - Ann obdarowała Gregora spojrzeniem po czym oddaliła się kilka kroków. - Dobranoc.  
-Kiedy ostatnio spędziliśmy razem trochę czasu?- chwycił dziewczynę za rękę, przyciągając jednocześnie do siebie.- Jeśli odpowiesz sobie na to pytanie, przekonasz się, że nie przesadzam. A Morgenstern? On się tutaj najlepiej urządził.  
- Ten cały Morgenstern jak Go nazywasz ma imię , które do taj pory bardzo dobrze znałeś! - krzyknęła nieświadoma swojego wybuchu złości ... Kolejne ataki na postać blondyna irytowały w każdym słowem coraz dotkliwiej .... Czy w przypadku Gregora i Thomasa można było mówić o prawdziwej relacji , skoro teraz z takim trudem przychodzi wypowiedzenie imienia niedawnego przyjaciela? - Nie rozumiem Cię Gregor , a to mnie przeraża.  
-Przeciągnął Cię na swoją stronę!- lekko podniósł swój głos.- Jesteś jednostronna. Nie chcesz wysłuchać ani wziąć pod uwagę tego, co czuje i mówi druga ze stron. Stoisz tylko ciągle za Thomasem. Powiedz, dlaczego tak jest? Nawet kiedy Vanessa zataczała się na naszych oczach, stanęłaś po stronie Morgensterna. Kazałaś Jej wysłuchać Go, mimo że Ona nawet nie potrafiła tego zrobić…- zamyślony wyrzucał z siebie wszystkie wątpliwości. Uczucia. Sytuacje, które analizował każdego dnia setki razy.
  - Bo mi zależy! - wrzasnęła , a po jej policzku spłynęła łza. - Porównując postępowanie Vanessy  z tym czego dopuścił się Thomas uważam , że nie popełnił aż tak wielkiego błędu , a jeżeli już jego zachowanie było karygodne , to dla mnie osobiście godne przebaczenia , dlatego nie stanęłam za Vann , wiem że powinnam ją wesprzeć , ale Thomas również zasługiwał na moją pomoc , Nadal zasługuje... - ciągnęła swój krótki monolog , właściwie nie wiedząc czy jej słowa dotrą do uszu Austriaka , chociaż bardzo tego chciała. - Nie zawsze możemy opowiedzieć się po obu stronach ... czasami trzeba wybrać. Ja podjęłam taką , a nie inną decyzję której nie żałuje. - dodała pewnie.
-I właśnie zastanawia mnie dlaczego to zrobiłaś-mówił łagodnie, nie patrząc na wrzaski dziewczyny.- Kiedyś wskoczyłybyście za sobą w ogień. Broniłaś Vanessy nawet jak zdradzała Thomasa. Cały czas Ją wspierałaś, ale do czasu aż poznałaś bliżej Thomasa…  Wtedy On przysłonił Ci wszystko. Poświęciłaś dla Niego nawet Waszą przyjaźń. Potrafisz to zrozumieć? Bo ja nie… Wieloletnią przyjaźń dla niby znajomego…
- Masz rację ... - zaczęła stojąc obok drzwi wyjściowych. - Kiedyś ... dokładnie kilkaset godzin temu ... wtedy wszystko wydawałoby się być nieważne , każde zachowanie Naszego przyjaciela było bezkarne , obojętne czego by nie zrobił ... ale czas mija i z czasem i my zauważamy niedoskonałości , które właśnie kiedyś przysłaniała Nam przyjaźń , relacja która zdawałaby się być najważniejsza ... - Ludzie się zmieniają ... potrzeba jedynie czasu , który szeroko otwiera Nam oczy pozwalając ujrzeć to co niewidoczne gołym okiem na samym początku... -  Powinieneś mnie doskonale zrozumieć , daleko szukać nie trzeba kolejnego przykładu ... Ty i Thomas ... Do niedawna przyjaciele , a teraz? Nawet nie potrafisz wypowiedzieć jego imienia bez uprzedzeń , więc nie zadawaj takich pytań skoro sam tak postępujesz ... - zakończyła.
-Nigdy w życiu moja przyjaźń z Thomasem nie była taka jak Twoja i Vann. Nigdy. Poza tym, uważasz, że ciągłe oszukiwania i kłamstwa, które Morgenstern zafundował Vanessie są niczym? Pytałaś Ją jak się czuje? Spotkałaś się Nią, kiedy była praktycznie przy samym dnie? Nie. Uniosłaś się honorem, który po części rozumiem, ale z drugiej strony nie powinien być aż tak tragiczny w skutkach- wyznał jednym tchem.- Co czujesz do Thomasa? Bo ja nie wierzę, że to tylko przyjaźń… 
- Traktuje Thomasa jak starszego brata , dlatego zależy mi na jego szczęściu ... - oznajmiała patrząc wprost w czekoladowe tęczówki skoczka mając nadzieję , że jej słowa zaczną w końcu docierać do uszu Austriaka. - Skończmy ten temat Gregor bo to strata czasu ...  
-Czyli jak rozumiem na szczęściu Vanessy Ci nie zależy?- zapytał, nie wiedząc czy dobrze zinterpretował słowa dziewczyny. Jak to się stało, że w tak krótkim czasie nie potrafili się ze sobą porozumieć?
  - I nadal nic nie rozumiesz.  - westchnęła opadając z wewnętrznych sił .. - Śpij dobrze . - dodała chcąc się oddalić ... Najlepsze wyjście ... Ucieczka? Kolejna? Nie. Nie tym razem ... to naturalna chęć oddalenia się z miejsca , gdzie nie czujemy się rozumiani , gdzie nie ma dla Nas miejsca , mimo że bez osoby tam zamieszkującej nie wyobrażamy sobie życia.

-Nie potrafię- pisnął.- Nie potrafię a nawet nie masz pojęcia jak bardzo bym chciał. W moich oczach wiele jest jasne… Zbyt wiele. Jesteśmy razem, tak?- zapytał, patrząc na oddaloną nieco dziewczynę.- Dlaczego nie starasz się pocieszyć jakkolwiek mnie? Czemu nie zauważasz, że czasem po prostu nie daję rady i mam ochotę skończyć ze wszystkim? Dosłownie ze wszystkim…
- Próbuje ... chce spędzić z Tobą czas ... chce żebyś poszedł ze mną do Thomasa , żebyśmy zjedli tą cholerną kolację ,a później spędzili razem resztę wieczoru , ale Ty tego nie chcesz! Widzisz ciągle drugie dno ... wszystko jest dla Ciebie jasne , na Twój sposób ... - nadal tłumaczyła , choć wiedziała że lepiej byłoby dla Nich jakby wyszła. 
-Ale ja nie chcę spędzać tego wieczoru z Thomasem!- ponownie podniósł głos, nie wytrzymując już natłoku myśli w swojej głowie.- Z Tobą. Z Tobą, Ann, rozumiesz?- mówił przez szklące oczy. Bezradność… To czuł. Wszechobecna bezradność. W żaden sposób nie mógł dotrzeć do dziewczyny… Powiedzieć co czuje. Sprawić, aby zrozumiała… Zwróciła uwagę…
 - Nie miałam na myśli Thomasa tylko Nas! - odpowiedziała krzykiem. - Obiecałam Thomasowi wspólną kolację więc słowa dotrzymam , ale o reszcie wieczoru nie było mowy .... Chce Go spędzić z Tobą , więc nie marudź już tylko chodź! - Ann wyciągnęła dłoń w kierunku Austriaka wykrzywiając usta w coś co miało przypominać uśmiech.
-Jeśli chcesz możesz zjeść z Nim kolację, a później ja po Ciebie przyjadę- zaproponował, będąc ciekawym reakcji dziewczyny.- Dotrzymasz obietnicy a i jednocześnie spędzisz wieczór ze mną.
- Dobrze. - odpowiedziała łagodnie muskając delikatnie policzek Austriaka... - To do zobaczenia później Gregor. - uśmiechnęła się radośnie słysząc ciepłą barwę głosu skoczka , której wyraźnie jej brakowało. 
-Dobrze. Zadzwoń zatem, kiedy już skończycie- powiedział, przytulając do siebie dziewczynę. Wraz z Jej uśmiechem i Jemu zrobiło się lżej na sercu. Niewiele, ale różnica zawsze była. To uśmiech i roześmiane oczy Ann mogły układać mu dzień. Czyniły z Niego sługę. Sprawiały, że zapominał o kłopotach i złu na świecie, a serce nagle wracało na swoje miejsce, co bez Polki było wyczynem nie do wykonania.
...
----------------------------------------------------------------
I osiemnasta odsłona codzienności przeszła do historii ;D
Za oknem piękna , słoneczna pogoda , a specjalnie dla Was więcej Manuela trochę w innej odsłonie:D
Mamy nadzieję , że nadal chcecie przeżywać z Nami kolejne losy Ann i Vann ?
Dziękujemy za Waszą obecność!
Czytam-Komentuję-Motywuję!
Ann i Klaudia.

7 komentarzy:

  1. Po raz kolejny... wow... Jak Wy to robicie? ;D W tak krótkim czasie napisać taki długi rozdział? Dla mnie to jest niewykonalne ;p Jeszcze do tego te opisy! Mi nawet dialogi wychodzą beznadziejne xd
    Ja bardzo chcę przeżywać ich kolejne losy, choć czasem boję się, że moje serce tego nie wytrzyma, a ciśnienie za bardzo podskoczy ;D
    Manuel... fajna postać :D Mnie bardzo urzekła ^^
    Zastanawia mnie; jak to wszystko się skończy? Macie takie tajemnicze odsłony, że nie da się niczego przewidzieć :d
    Po części to jest nawet irytujące... xd
    Piszcie szybko nexta! (żeby mi nie musieli przypadkiem aparatury podłączać ;p)
    Zapraszam na nowy;*
    among-the-people.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Manuel... Jak miło, już go polubiłam ^^ Jestem bardzo ciekawa, co wydarzy się dalej, bo coś czuję, że znowu sprawy się skomplikują... :)
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Manuel mi sie tutaj podoba :). Oby bylo go tak duzo w kazdej innej odslonie :).
    Ciekawi mnie co bedzie dalej z naszymi glownymi bohaterami, dlatego szybko piszcie kolejna czesc :).
    Zapraszam do siebie na nowy rozdzial www.kochaj-mnie-tak-jak-siatkowke.blogspot.com, pozdrawiam Monika Kowalska

    OdpowiedzUsuń
  4. Co bym nie powiedziała , to i tak będzie to za mało na tą jedną z cudownych odsłon.
    Każda jest inna ... zaskakująca jak dla mnie , bo nie wiem czego mogę spodziewać się dalej. To rewelacyjne uczucie:D! Dziękuje Wam za Nie.
    Zaskakujące jak Manuel zmienił front. Najpierw Ann , teraz Vann ... ja jakoś nie widzę w tym jedynie jego dobrej duszy. Coś kombinuje.
    Sielanka pomiędzy Gregiem , a Ann rozpocznie się? Nie! Wręcz ubóstwiam Ich wymiany zdań , nie róbcie mi tego...
    Co do Vanessy dziewczyna nareszcie zaczyna zachowywać się tak jak powinna już na początku. Racjonalnie , odpowiedzialnie... Na jak długo ?
    Wiele pytań w mojej głowie , więc czekam zniecierpliwiona!
    Tośka!

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochane... Ten rozdział jest genialny :)
    Mimo, że teraz zniechęciłam się do Ann a Vanessa zyskała w moich oczach. Nie wiem czy to przez tą ciążę czy przez zachowanie Thomasa (karygodne) ale poczułam do Niej lekką sympatię. Co do Gregora - rozumiem Go w całości nie ani jednego procenta nie przyznaję Ann. Wystarczyłoby żeby zobaczyła jak to wszystko wygląda z boku. Przychodzą sobie na trening i Gregor się musi pytać Thomasa "Hej co tam u mojej dziewczyny?", bo ten z Nią mieszka? WTF? Jeżeli Ona nie widzi w tym problemu to jest z Nią coś nie tak albo ewidentnie leci na Morgiego. Ostatnio pisałam, ze Gregor ma jakąś obsesję na punkcie Ann - teraz sądzę, ze taką obsesję ma Thomas. Chociaż może to jest bardziej obsesja na punkcie bycia z Kimkolwiek? Mam nadzieję, że to wszystko się jakoś odkręci.
    Buziole :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Życie jest piękne , a szczególnie wtedy gdy ma się przed oczami słowa , które tworzycie.
    Tekst jest niesamowity , niespotykany nigdzie indziej , a reakcje bohaterów w ogóle nie do przewidzenia.
    Ciężko mi cokolwiek mądrego powiedzieć na temat tego rozdziału.
    Gregor , Gregor , Gregor ... o Tobie chłopcze mam chyba najwięcej do powiedzenia. On jest taki ciamajdowaty... jak ten smerf. Czego się nie dotknie to Bum... Mógłby za przeproszeniem wziąć te swoje cztery litery w garść , powiedzieć jak ma być i tyle ... wtedy Ann niech robi tak jak on chce , bądź po części chociaż tak , a jak jej się nie podoba to koniec relacji .
    Oczywiście nie mówię , że nie lubię szatynki , uwielbiam wręcz jej sposób bycia , tylko czasami szkoda mi tego nieszczęsnego Schlieriego.
    A co do Thomasa i Van ... Ma chłopak tupet.
    Ciekawe która to wpadnie w jego sidła samotności...
    On nadal kocha Vanessę? Już się pogubiłam.
    Brakuje mi relacji pomiędzy dziewczynami , ich pięknej przyjaźni ...
    Czekam na jej dalszy rozwój.
    Fantastyczny rozdział!
    All.

    OdpowiedzUsuń
  7. Staram się zrozumieć postępowanie Thomasa. Próbuję rozważyć każdą opcję, lecz żadna w całości nie odpowiada sytuacji, którą przedstawiłyście. Sądzę, że gubi go miłość do Vanessy. W pewnych momentach chora, lecz jakże piękna. Bezgraniczna i doskonale znająca ból, ale nadal tląca się w sercu blondyna. Brzmi pięknie, lecz jeśli wcielić to w życie, tak kolorowo na pewno nie jest. Mimo to, staję bardziej przeciw zachowaniu, które reprezentuje Thomas. Za wszelką cenę próbuje załatać dziurę po Vanessie, nie licząc się w dużym stopniu z uczuciami drugiej ze stron, tym razem Ann. Cieszę się, że podjęła decydujący krok i postanowiła przeprowadzić się do Gregora. Miejsca, gdzie powinna zamieszkać od razu. Nie byłoby tylu kłopotów. Nikt nie cierpiałby z powodu źle zinterpretowanych uczuć. Dobrze, uznajmy, że wierzę w to, że chciała tylko pomóc Thomasowi w trudnych chwilach. To usprawiedliwi ją w ogromnym stopniu, co i tak nie zmienia faktu, że to co działo się u nich, pod jednym dachem, było z lekka niezdrowe dla mnie. Nie wspominając o tym, że wprawiało moje myśli o miliony skrajnych uczuć, które nie sposób uspokoić czy ukoić przez najbliższe 12 godzin. Zaskoczyło mnie ponowne pojawienie się Manuela. Cichy bohater, który wiele wniesie do akcji. Zobaczymy w przyszłości jakie barwy wniesie do kolejnych rozdziałów, lecz trudno jest mi uwierzyć w czyste i bezinteresowne intencje. Jeśli będę się mylić, to Manuel będzie osobą jakich mało, wręcz za mało, na świecie. Wydaje mi się także, że sama Vanessa odnalazła w końcu grunt pod nogami. To dobrze, nawet bardzo dobrze. Strasznie cieszy i pokazuje, że dziewczyna ma siłę i charakter. Najważniejsze, że nie załamała się i chce żyć. Nie tylko dla dziecka, ale także dla siebie. Gregora w dalszym ciągu jest mi strasznie szkoda. Współczuję mu, ponieważ wpadł z sieci miłości i nie potrafi się z niej wyplątać. Kocha, a nieczęsto spotyka się to z krokami, które postanawia postawić. Mam głęboką nadzieję, że przeprowadzka Ann wiele zmieni. Na lepsze, oczywiście.
    Kochane, po raz kolejny, przepraszam za tak nieskładny, szybki komentarz, na dodatek opublikowany z ogromnym poślizgiem. Wyjeżdżam, więc jest trochę zamieszania. Załatwianie biletów, pakowanie się i inne tego typu sprawy, które pochłaniają cały wolny czas.
    Chciałabym także usprawiedliwić się na przyszłość, ponieważ nie wiem jak w Brazylii będzie z komentowaniem. Oczywiście, postaram się być na bieżąco. Niczego jednak nie chcę obiecywać…
    Życzę weny twórczej, której i tak zapewne posiadacie w zapasie sporą ilość. Każdy rozdział udowadnia, że u Was „od serca do pióra niedaleko”. Każde słowo, każde porównanie, każdą mądrą refleksję pragnę zapisać w swojej pamięci. To niewiarygodne, że ludzie tak uczuciowi i dostrzegający rzeczy i wartości, na pozór błahe, jeszcze są w stanie uchwycić sens życia w tym co tworzą i co najważniejsze- z czym chcą się dzielić. Słusznie. Pięknem należy się dzielić.
    Pozdrawiam.
    Wiślaczka. ;))

    OdpowiedzUsuń