sobota, 14 czerwca 2014

Siedemnasta odsłona codzienności.


Nie, to nie tak, że w dzi­siej­szym świecie bra­kuje te­matów do rozmowy...
Po pros­tu ludzie nie chcą się ze sobą porozumiewać.
Uważają, że łat­wiej jest ominąć trud­ny te­mat niż na­wiązać do niego, aby wy­wiązała się z te­go pou­czająca roz­mo­wa...

~~♥♥~~ 
Bo w samotności trzeba odnaleźć też samych siebie. Czy można się o niej zapomnieć? Zapomnieć, czyli uwolnić się? Może przyzwyczaić się? Samotność… Cicha lokatorka, która nie płaci za mieszkanie, lecz w konsekwencji nie bałagani czy nie jest prostacka. Na swój sposób i ona starała się stać szczęśliwą, żyjąc u boku samotności.  Ale z drugiej strony… Każde spotkanie kogoś znajomego. Każdy kontakt z drugim człowiekiem. Tak drobne rzeczy, a sprawiają radość, kiedy lokatorka o imieniu Samotność zajrzy w okno.
-Cześć, Gregor- przywitała chłopaka promiennym uśmiechem. To właśnie wtedy poczuła radość. Radość z powodu, że będzie miała z kimś kontakt. Okazję porozmawiać. Spędzić czas, bez swojej cichej lokatorki.- Prosiłeś o spotkanie, więc jestem. Coś się stało?
- Nie mam z kim o tym porozmawiać Vann ... - wypowiedział zasiadając zrezygnowany przy jednym ze stolików w kawiarni . Nie miał przy sobie przyjaciół , a bynajmniej tak mu się wydawało ... nie na tyle bliskich , aby móc z Nimi swobodnie rozmawiać ...bez skrępowania , bez zbędnych słów .
-Na mnie zawsze możesz liczyć- powiedziała szybko, ciepło uśmiechając się do chłopaka. Nigdy nie utrzymywała z Nim bliskich kontaktów. Byli co najwyżej znajomymi. A teraz? Teraz obydwoje zostali sami.
- Ann ... - wypowiedział imię brunetki w taki sposób , że łzy same cisnęły mu się do oczu... - Ona kazała mi odejść , zniknąć ze swojego życia ... - na marne próbował ,... niepotrzebnie usilnie zatrzymywał swoje emocje piętnując jedynie złość i rozgoryczenie , co w żaden sposób mu nie pomogło ... teraz , gdy udało mu się otworzyć przed kimś do niedawna obcym łzy mimowolnie ujrzały światło dzienne.. - Wiem , że popełniłem wiele błędów , ale nie chce bez Niej żyć ..
-Walcz, Gregor- powiedziała szczerze i z rażącą pewnością w głosie.- Sądzę, że żadne błędy nie są warte utraty miłości. Zdradziłeś Ją kiedykolwiek? Nie- sama odpowiedziała na postawione przez siebie pytanie.- Zawiodłeś Jej zaufanie? Nie.  Jedyne nad czym musisz panować, to tylko zazdrość, Greg. Tylko albo aż. Postaraj się chociaż… Dla Niej- mówiła, schodząc do szeptu.
  - Nie ważne co zrobię , bo Thomas i tak będzie o wiele lepszy Vann... - dobitnie i pewnie wypowiedział imię przyjaciela , jako sprawcy jego nieszczęścia... Właśnie blondyna postawił sobie za cel , który jest odpowiedzialny za decyzję Ann , za to całe zamieszanie . Owszem wiedział , że jego wybuchy zazdrości są czasami przesadzone , ale nigdy nie mając podstaw by im nie uległ.
-Thomas?- zapytała nie dowierzając… Jak dawno nie miała okazji wypowiedzieć tego słowa na głos… Nawet w myślach starała się nie wypowiadać tego imienia… Ono musiało zniknąć… Musiała zapomnieć. Musiała…- Dobrali się jak w korcu maku…
  - On ją jakby zaczarował Vann ... nie wiem jak to wytłumaczyć ... - pisnął , gdyż nie potrafił mówić o tej sytuacji spokojnym , neutralnym tonem głosu . Zbyt wiele Go to kosztowało , za wiele jak na jego nerwy.
-Rozumiem- szepnęła ochryple, jakby nie mogła wydobyć z siebie głosu. Ann i Thomas. Razem? Nigdy podobna myśl nie przeszła Jej nawet przez głowę… I nigdy nie chciała.-Jak mniemam rozmowa z Ann jest po części też skazana na niepowodzenie?
  Kochać to także umieć się roz­stać. Umieć poz­wo­lić ko­muś odejść, na­wet jeśli darzy się go wiel­kim uczu­ciem. Miłość jest zap­rzecze­niem egoiz­mu, za­bor­czości, jest skiero­waniem się ku dru­giej oso­bie, jest prag­nieniem prze­de wszys­tkim jej szczęścia, cza­sem wbrew własnemu.... ale on nie mógł na to pozwolić , gdyż wiedział że bez Niej nie zazna szczęścia ... a ona sama? Ann , nie będzie szczęśliwa bez Niego jak sam sobie zdołał wmówić. - Każdy mój argument jest bezpodstawny ... zarządzała wręcz , abym dał jej spokój ... Powiedź mi co ja robię nie tak ? Dlaczego ona nie chce ze mną być?! - niemal krzyknął.
-Nie wiem, Gregor- pisnęła ochryple, tępo wpatrując się przed siebie. Bolało… Z sekundy na sekundę coraz bardziej. Ann i Thomas. Kiedyś najbliższe Jej osoby, dziś nieznajomi…- Nie mogę uwierzyć, że Oni razem…- nie potrafiła nazwać rzeczy po imieniu.- Ale kiedy zdążyli załapać ze sobą tak świetny kontakt? Niewiele czasu minęło od…- urwała, usiłując zmierzyć się jakoś z bólem, który ciągle towarzyszył Jej duszy i sercu. Następna, wyszargana siłą rana… Kiedy się zabliźni? Albo czy kiedykolwiek się zabliźni? 
- Thomas zaproponował jej wspólne mieszkanie , a Ann się oczywiście zgodziła nie widząc w tym żadnego problemu. .. Moje zdanie nie miało najmniejszego znaczenia. - uświadomił sobie jak wiele bólu sprawia brunetce opowiadając o swoich problemach ... teraz już nie wiedział czy postąpił słusznie obarczając ją tymi opowieściami... - Przepraszam , że Cię w to wszystko mieszam Vann.  
-Możesz zwrócić się do mnie z każdą sprawą- powiedziała pośpiesznie, wyrywając się z transu, który nie należał do tych najprzyjemniejszych.- Wiesz, że zawsze Ci pomogę… Ale poczekaj, bo nie wiem czy dobrze zrozumiałam- próbowała poukładać w jedną składną całość swe myśli. Próbowała… Ale czy próby zawsze wychodzą po naszej myśli?- Thomas zaproponował wspólne mieszkanie Ann. Ann się zgodziła. Nie widzą tego w tym nic złego. A Ona przecież jest z Tobą… Jak można wybrać dobrego znajomego od swojego ukochanego?- pisnęła zaszokowana.- Szczerze mówiąc, nie wiem co nawet o tym myśleć… Gregor, a Ty na pewno jesteś pewien, że chcesz być z Ann?- zapytała, właściwie tak dla formalności.  
- Jak możesz o to pytać Vann ... - podirytował się na sam dźwięk zadanego pytania....  Sądził , że uczucie jakim darzy szatynkę jest widoczne dla wszystkich wokoło , ale teraz naszły go wątpliwości ... bo skoro Vann ośmieliła zadać się owe pytanie to może i Ann nie była pewna jego uczuć.... Czy to było w ogóle możliwe? - Przepraszam ... - wyszeptał nie chcąc urazić przyjaciółki , którą najwidoczniej zyskał....
-I to chciałam właśnie usłyszeć- powiedziała, patrząc w niesamowite oczy szatyna.- Jeśli kochasz to idź i walcz. Idź i walcz!- powtórzyła nieco gwałtowniej. Tak, aby dodać siły walki chłopakowi.- Tylko… - Jej głos zadrżał.-Kiedy poczujesz, że naprawdę Ona nic do Ciebie nie czuje… Że czuje się szczęśliwa z Thomasem… Odpuść… Tak, aby nie stawać na przeszkodzie Jej i im wspólnym szczęściu…
  - Vann , możesz mi pomóc? - zapytał wtapiając swoje tęczówki w przepiękne oczy Polki , dopiero teraz tak naprawdę zauważył jaką magię kryją w sobie ... ile ciepła przez Nie przenika... Brunetka stała się dla Niego osobą , na którą spoglądał już nieco inaczej niż dotychczas... - Porozmawiasz z Thomasem ? - zapytał niepewnie.
-Tak- zawiesiła swój wzrok na podłodze, właściwie nie wiedząc na co się godzi. Rozmowa z Thomasem… Z człowiekiem, z którym już nigdy nie miała się spotkać… Miała zapomnieć… Na samą myśl zaczęło Jej się kręcić w głowie. Skóra nagle zrobiła się blada jak papier. Oczy straciły jakikolwiek blask.- Gregor, ale ja naprawdę nie mogę Ci niczego obiecać… Nie mam wpływu na Thomasa… Już teraz nie… Żadnego… Ogólnie sądzę, że On teraz będzie chciał robić mi wszystko na przekór…- błądziła we własnej głowie, nie mogąc znaleźć żadnych sensownych słów, które posiadałyby jasny przekaz.- Ale postaram się. Obiecuję…- szepnęła, patrząc na szatyna.
- W Tobie jest moja ostatnia nadzieja Vann... - uśmiechnął się lekko , niemal niezauważalnie... Jego ciało po raz pierwszy od kilkunastu godzin przeszedł przyjemny dreszcz , który tak bardzo chciał poczuć ... Wdzięczność jaką odczuł , była niemalże nie do opisania mimo , ze brunetka nic nie mogła mu obiecać , on jednak miał nadzieję ... wierzył , że mu pomoże , bo przecież jako jedyna z wielu okazała swoje wsparcie.
-Nie we mnie, a w Waszej miłości. To w nią masz wierzyć, jej ufać…- mówiła, lekko łamiącym głosem.- Powiedz lepiej jak się trzymasz… Chyba Twoje relacje z Thomasem nieco oziębły po tym, co się ostatnio działo?
  - Nie potrafię zrozumieć jego postępowania , tego że niszczy wszystko czego się dotknie nie zważając na uczucia innych ludzi ... - dokładnie tak myślał... teraz , gdy życie pokazało swoją kolejną odsłonę wszystko co złe przypisywał blondynowi mimo że bardzo dobrze Go znał , a może jedynie tak mu się wydawało ... teraz to on był sprawcą wszystkiego ... - A jak Ty się trzymasz? Co u Ciebie? - próbował odbiec od bolesnego tematu.
-Dobrze- powiedziała bez przekonania, sama nie wierząc w swoje słowa. Co miała powiedzieć? Że Jej świat się wali? Że traci jedną z najbliższych osób w Jej życiu? Że nie radzi sobie z własnym życiem? Że w ostatnim czasie zaczęła sobą pomiatać?- A co u Ann?- nie wytrzymała. Musiała zapytać. Musiała zrzucić chociaż ten jeden ciężar ze swoich barków… Musiała wiedzieć czy na pewno wszystko dobrze… Czy jest cała i zdrowa…
- Na ten temat , więcej powie Ci zapewne Thomas... - warknął smutnym tonem głosu , chociaż starał się pozostać obojętnym na tą sytuację  która jak sam czuł powodowała iż opadał z sił ... wyniszczał się od środka ... a chciał być jedynie szczęśliwy . - Vann na pewno ? Widzę , że coś jest nie tak ...
-Nie, Gregor…- nie wytrzymała. Tama wezbrana pękła…- Wszystko jest nie tak. Tracę grunt pod nogami z każdą sekundą coraz bardziej i boleśniej… Jestem sama. Samiuteńka, wśród tak dużej ilości problemów… Straciłam Thomasa, Ann… Dwie najbliższe mojemu sercu osoby- otarła łzy, które mimowolnie spływały po Jej policzku.- A dzięki Tobie, pierwszy raz od dłuższego czasu z kimś normalnie porozmawiałam, za co dziękuję… Jednakże, teraz nie o moich problemach…- jak najszybciej chciała odbiec od tematu związanego z Jej życiem, problemami, samotnością…- Jest jeszcze coś, co powinnam wiedzieć, żeby dobrze przygotować się do rozmowy z Thomasem?
- Zawsze możesz do mnie zadzwonić jak masz jakiś problem Vann, pamiętaj. - podszedł do brunetki przerażony jej stanem ducha , który tak idealnie odzwierciedlała jej smutna twarz. Mimo swoich problemów , niejasnych sytuacji miała w sobie tyle ciepła i wsparcia , które potrafiła okazać ... było to dla Niego czymś niezmiernie pięknym . - Chodź ... - szepnął przytulając ją mocno do siebie, aby czuła jego wsparcie.
-Dziękuję- szepnęła, znajdując się nadal w objęciach Gregora. Poczuła ciepło. Przyjemnie łaskotanie w środku a na Jej twarzy zagościł blady uśmiech. Wiedziała, że to uczucie niebawem pryśnie jak bańka mydlana, lecz mogła chociaż na chwilę zapomnieć… Poczuć się inaczej niż dotychczas…- Jednak nie chcę Cię obarczać swoimi problemami. Masz swoje, to wystarczy- powiedziała z zaszklonymi oczyma.- Schlierenzauer! Będzie dobrze- dała sójkę w bok szatynowi, chcąc chociaż na chwilę rozluźnić atmosferę. Dać Austriakowi nadzieję i wiarę… Pozbyć się smutku, który sięgał apogeum w Jego brązowych tęczówkach.
- Nie zawsze moje problemy są najważniejsze Vann , jeżeli masz cokolwiek mi do powiedzenia to możesz na mnie liczyć w każdej chwili .. - wyszeptał nadal pozostając w jej bliskiej odległości... Potrzebował jej , jej wsparcie, przyjaźni ... a może i współczucia... bo on jako jedyna rozumiała jego problemy czego nie mógł powiedzieć o innych ... to dało mu siłę i wiarę ... chciał , aby i ona poczuła że ma jego wsparcie i pomoc w każdej sytuacji życiowej.  - Na pewno nie mogę Ci pomóc?
-Nie możesz- szepnęła, wycierając niezdarnie łzę, która spływała po jej policzku.- Dziękuję za troskę… To wiele dla mnie znaczy- lekko musnęła, swymi zimnymi ustami, policzek Austriaka, zaraz po tym wpadając w niemałe zakłopotanie.- Powiedz…- zmieszała się nieco.- Ann miała Ci za złe jakoś moje słowa, w których poruszyłam Wasz temat?
- Było minęło ... nie chce dostarczać Ci zmartwień ... - uśmiechnął się próbując zachować wszelkie pozory , że jednak nie jest tak źle jakby mogło się wydawać ... ale tak naprawdę od kilkunastu dni nie jest dobrze , a może nawet od początku ich związku , tylko on sam przed sobą nie chciał się do tego przyznać.
-Gregor, powiedz- spojrzała mu w oczy, wyrażając zdecydowanie.-Przepraszam, nie powinnam wtedy mówić o Tobie i o Ann… Moje zachowanie było niedopuszczalne a ja nawet nie pomyślałam, że mogłeś mieć później przez to kłopoty… Wybacz…- wyznała skruszona.
- Nie była zadowolona tak oględnie mówiąc... - oznajmił zdziwiony determinacją z jaką Vann wypytuje o przyjaciółkę ... Sądził , że nie jest dla Niej już ważna , ale zapewne się mylił ... bo przecież nie można zapomnieć o kimś kto wypełniał Naszą codzienność .
-Jest szansa, żeby mi wybaczyła?- zapytała, ciągle patrząc na Gregora. Próbowała jakoś uspokoić emocje. Próbowała powiedzieć temu wszystkiemu głośne „nie!”. Ale te drzwi nigdy nie chciały się zamknąć… Każde uczucie prowadziło do wybuchu. Wówczas mrok spowijał wszystko. Wszystko traciło swój kolor… Starała się obudzić z koszmaru, ale czy Jej się uda? Jest sama, całkiem sama. Pomimo że był w pewien sposób przy Niej Gregor… Ale to nie to samo, co było wcześnej.
- Sama musisz ją o to zapytać , nie chce wysuwać bezpodstawnych ocen ... - kilka chwil się nad tym zastanawiał , gdyż dobrze wiedział jak reaguje Ann na samo wspomnienie o brunetce ... ale w głębi duszy ucieszył się , że pomimo wszystko Vanessa nie przekreśliła wszystkiego co było związane z Ann... - Może powinnyście porozmawiać?Wyjaśnić te całe nieporozumienie?
- Gregor…- westchnęła i wywróciła oczyma.- Nie przejmuj się tak mną. Jestem dużą dziewczynką i zniosę każdą prawdę- uśmiechnęła się, nie wiedząc nawet jak to zrobiła. To, co dotychczas wydawało się być niemożliwe, nierealne w prawdziwym świecie.- Boję się…- szepnęła.- Boję się rozmowy z Thomasem…
- Jeżeli to dla Ciebie zbyt trudne to zrozumiem... - wydukał przerażony perspektywą spotkania owej dwójki , nawet jeżeli Ich rozmowa miałaby dotyczyć jedynie jego samego i Ann ... lecz wiedział ile wysiłku i emocji będzie kosztowało brunetkę owe wydarzenie ... spotkanie , które może zmienić wiele , bądź nie zmienić nic....
-Nie- odrzekła stanowczo.- Po pierwsze, nie zostawię Cię samego, a po drugie, nie mogę być wiecznie tchórzem. Odważę się, przemagając samą siebie i porozmawiam z Nim tylko o tym co sobie wcześniej wymyśliłam. Zero tematów na Nasz temat… Zero…- mówiła bez przekonania.
- A sądzisz , że jeszcze kiedyś może być w ogóle taki temat ... Wy razem ? - sam nie wiedział dlaczego zdecydował się zadać to pytanie , ale chciał znać na nie odpowiedź ... pragnął szczęścia brunetki , które jego zdaniem odczuwała będąc z Thomasem ... pomimo wszystkich przykrych sytuacji...
-Nie- powiedziała pewnie.- Mnie i Thomasa już nigdy nie będzie.  Nie wiem czy nawet byliśmy wcześniej, skoro Thomas ukrywał przede mną fakt, że ma dziecko- wyznała. Potrzebowała wylać swoje żale, troski, obawy… Czemu akurat Gregorowi? Odpowiedź banalnie prosta. Za bardzo potrzebowała bliskości drugiej osoby… Zrozumienia… Troski… Może i nawet zwykłego: „Wszystko będzie dobrze”.- Ale boję się, że teraz kiedy do Niego pójdę, zapyta o coś a ja nie będę potrafiła odpowiedzieć bądź padnie kolejne słowo, które zrani obydwie ze stron…
-  Thomas się zmienił Vann ... on nie jest już taki jak do tej pory ... - wywód na jaki się zdecydował był szczery z jego strony ... Thomas , dla niego samego stał się zagadką , która ma głęboko gdzieś co myślą o Nim inni .. co czują ... jak powinien się w stosunku do Nich zachowywać ... On stał się najważniejszy ... Całkowicie obca postać , tak bliska dotychczas jego sercu już nie istniała... - Sama zobaczysz.
- Co masz na myśli?- zapytała, nie mogąc przyswoić słów, które przed momentem skierował do Niej Gregor. ‘Thomas już nie jest taki sam’. Jak to? Jaką maskę mógł tym razem przybrać?
- Dla Thomasa liczy się to co tu i teraz... czyli Ann i Lilly . Nie zwraca uwagi na to co było ... na Naszą przyjaźń , która do czegoś zobowiązuję , więc obawiam się że o tym co się wydarzyło pomiędzy Wami też nie wspomni ... już nie teraz.. - zdawał sobie sprawę , że jego słowa mogą zszokować brunetkę , ale chciał aby z pełną świadomością udała się na to spotkanie.
-W takim razie to ułatwi trochę sprawę- powiedziała, analizując każde słowo wypowiedziane przez szatyna. Jedno po drugim. Uwzględniając każdy szczegół. Nie zapominając o żadnym niuansie. Tylko po co?- Dobrze, że chociaż Lilly odzyska ojca, którego z mojego powodu straciła na pewien czas…
- Nie możesz tak myśleć Vann , nic nie jest Twoją winą . Thomas podjął sam taką decyzję ... Niewłaściwą zresztą... - Nie można obwiniać się , gdy nie mamy do tego powodów , podstaw ... gdy coś nie jest zależne od Nas... tak było z Vann .... zdaniem Gregora nie można mówić tu o stracie przez jej osobę ... Thomas sam odpowiadał za swoje decyzję.
-Gregor, ja już sobie to wszystko ułożyłam w głowie, naprawdę- powiedziała łagodnie, świadoma swoich słów. Czy mówiła prawdę? Tak. Każde słowo dokładnie odzwierciedlało Jej poukładany powoli świat, z którym przyjdzie Jej się mierzyć każdego dnia.- Powiedz teraz szczerze… Dlaczego postanowiłeś przyjść z taką sprawą do mnie? Nie pałałeś do mnie wcześniej sympatią…
- Czasami człowiek docenia to co ma , gdy znajdzie się zupełnie sam... - zamyślił się powracając do stanu w jakim tkwił kilkanaście minut wcześniej ... przygnębienie owiało jego ciało powodując smutek zakotwiczony w czekoladowych tęczówkach ... - Wybacz wszystkie złe rzeczy , które musiałaś przeze mnie przeżyć...
-Przestań… Przez Ciebie nie musiałam przeżywać żadnych złych chwil…- ciągnęła, nadal pochłonięta rozmyślaniami na temat Thomasa.- Gregor, mogę Cię o coś zapytać? Jeśli tak, to obiecujesz, że odpowiesz szczerze?- zapytała, patrząc na Austriaka brązowymi tęczówkami, które posiadała.
- Jasne. Pytaj. - swoje bezdenne tęczówki skierował na sylwetkę Polki ... Pytanie ? nawet nie miał siły zastanawiać się nad jego treścią ... czy odpowie szczerze? Zawsze może spróbować , co z tego wyjdzie sam zobaczy ... jedno było pewne ... bez względu na wszystko zawsze starał się być szczery ... prawdomówny.
-Dlaczego kazałeś  Ann być ze sobą, w zamian za  to, że nie powiesz Thomasowi prawdy o mojej zdradzie?- zapytała jednym  tchem, zastanawiając się czemu to zrobiła. Jednakże, myśli, które  kłębiły się w Jej głowie, dotyczące właśnie tej sprawy, były zupełnie  niezrozumiałe. Nie do ogarnięcia.
- Teraz wiem , że było to z mojej strony tak niedojrzałe , że chyba wszelkie próby moich pomysłów razem wzięte nie przebiją tamtej sytuacji .... - rozmyślał nad sensownym wyjaśnieniem , którego nie potrafił odnaleźć w swojej głowie. Bo jak wyjaśnić to do czego się posunął? - Ann stała się nagle taka obojętna w stosunku do mnie , a ja gdzieś podświadomie wiedziałem , że dając Nam szansę na bliższe poznanie coś z tego wyjdzie... Myślałem jedynie o sobie. Wybacz.
-Nie mnie masz przepraszać. Ja przecież nie byłam święta. Byłam, jestem i chyba pozostanę tym samym potworem…- ukryła na chwilę twarz w dłoniach, próbując odnaleźć się we własnym chaosie myśli. W każdym bałaganie musi być przecież jakiś porządek.- Dziękuję za spotkanie. Postaram się zrobić wszystko co w mojej mocy- uśmiechnęła się na przymus.- Gdybyś miał jakiś problem, dzwoń- powiedziała, wstając od stolika i zawieszając na swe ramię torbę.
- Dziękuję Ci Vann.. - uśmiechnął się szczerze i promiennie odczuwając chęć pomocy ze strony Brunetki. Nie ważne czy uda jej się cokolwiek osiągnąć poprzez rozmowę z Thomasem , chociaż miał taką nadzieję . Najważniejsze , że nie zrezygnowała jak wszyscy dookoła. - Podwieźć Cię gdzieś? - zaproponował.
-Nie, dziękuję- odpowiedziała łagodnie, ze zdumieniem patrząc na Austriaka. To jaką przeszedł w ostatnim czasie metamorfozę, nie potrafiła pojąć. Co Go zmieniło? Miłość? Ann? Zagubienie? A może potrzeba bliskości drugiej osoby?- Muszę jeszcze gdzieś po drodze wstąpić a to niedaleko stąd- wyjaśniła, zbliżając się nieco do szatyna i muskając Jego policzek swymi delikatnymi ustami.- Będzie dobrze- puściła oko chłopakowi, po czym udała się w stronę wyjścia.
~♥~
Codzien­nie, budziła się z poczu­ciem sa­mot­ności i straty. Mętlik w Jej głowie z dnia na dzień był coraz większy. Znajdowała się w sytuacji, która nie była bez wyjścia, lecz każde rozwiązanie sprawiało i będzie sprawiać ból. Na dodatek Gregor i to co Jej wyraźnie zakomunikował… Dlaczego odczuła smutek? Czemu stała się zazdrosna o Thomasa, skoro chciała już na zawsze odejść w cień? Nigdy w życiu nie mieć już z Nim do czynienia… Wciąż miała nadzieje i nowe plany, które i tak prawdopodobnie nigdy się nie ziszczą. Zbyt wiele spraw i uczuć kiedyś ich łączyło… Może nadal łączy? Z Jej strony na pewno, lecz co czuje Thomas? Tego nie wie nikt.
-Cześć, Thomas- odezwała się ochryple, widząc stojącego przed Nią Thomasa. Czuła upokorzenie i wstyd. Nie wiedziała czy robi słusznie… Ale coś musiała zrobić. Musiała zainterweniować. Tylko, po co? Dla Jej wygody? Czy dla dobra innych?
Czasami jedna malutka rozmowa lub jeszcze mniejsze spojrzenie czy gest sprawiają, że nasze wszystkie wspomnienia, marzenia i plany zakopane pod wielką warstwą bólu i nieufności wydostają się na powierzchnię naszego serca i walą w jego ścianki krzycząc: 'Wypuść nas, chcemy być wolne! Z nami było Ci lepiej. Byliśmy bardzo szczęśliwi. Daj nam Cię uszczęśliwić!'. Ty natomiast znowu je zakopujesz pod jeszcze większą warstwą złości, aby już nigdy nie wyszły ze swojego więzienia ... tak , aby nie dać się wplątać w coś o czym kazano Ci zapomnieć chociaż wiedziałeś , że jest to niemożliwe ... nierealne.
- Vann ? - jęknął nieco zaskoczony widokiem brunetki. Jego myśli w tamtym momencie zaczęły własną nieokiełznaną walkę. - Co tu robisz?
-Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha- lekko wykrzywiła kąciki swych ust w uśmiech, rozbawiona nieco widokiem Thomasa. Zobaczyła Go… Był tak blisko… Blisko a zarazem daleko… Za daleko. W odległości dla Niej już nie do pokonania. Poz­wo­lił Jej nie tyl­ko dot­knąć miłości, ale również poczuć jej stratę. Te­raz, niena­widziła Go z całego serca, ale również jeszcze mocniej kochała… Logiczne?
Wiedział , że powinien wyrzucić ją ze swojego życia, aby nie było po Niej żadnego śladu. Nie udało mu się... bo przecież mogli nie rozmawiać, nie patrzeć na siebie, nie wspominać razem przebytych chwil, ale jednak jest w Twoim sercu głębiej niż Ci się wydaje. Zapuściła tam korzenie. Na zawsze... Znienawidził ją , gdy kazała mu zapomnieć .. odejść ... Zawalił mu się niemal idealny świat ... a zarazem pragnął by kiedyś się pojawiła ... ponownie bo było Ci z Nią dobrze. Niespotykanie perfekcyjnie.
A teraz , gdy stoi przed Nim , gdy ma szansę spojrzeć w ciemne tęczówki brunetki wszytsko inne traci na wartości , a słowa które cisną się na usta nie potrafią przebrnąć przez gardło... - Co tu robisz?
-Przybywam w pokojowych zamiarach…- rzuciła bez przekonania, wbijając swój wzrok w podłogę.- Chcę porozmawiać, ale spokojnie… Nie obawiaj się, nie o nas…- ledwo wyrzuciła z siebie te słowa. Jego widok z jednej strony lał miód na Jej oczy, lecz z drugiej- przypominał wszystko co najgorsze… A to co widziała w Jego oczach… Jak najszybszą chęć zapomnienia o Niej… Rozumiała to w stu procentach, lecz sprawiało to ból, którego nie sposób opisać. 
Czasami mamy możliwość zawrócenia czasu i powrotu do ludzi, o których nigdy nie zapomnieliśmy, ale rezygnujemy z tej szansy. To inny czas, inne osoby, inne miejsca. Wszystko się zmienia a czasami przeszłość jest destrukcyjna. Najważniejsza jest teraźniejszość, to co jest tu i teraz, z nią lub nim. Może nie na zawsze, ale dobre chwile są wieczne w wspomnieniach, nawet jeśli ktoś, którego jeszcze niedawno trzymaliśmy za rękę zagubi się w natłoku zdarzeń, dni, godzin czy minut.... Szansa , którą daje Nam życie , a z której przez własne lęki boimy się skorzystać. - A co czym konkretnie?
-O Tobie, Ann i o Gregorze- powiedziała bez żadnych zbędnych wstępów. Bo czy to teraz było konieczne? Nie. Nawet nie miała na to sił. Sił na udawanie, granie, zabawę w podchody. Czy czuła się kiedyś tak jak te­raz ? Czy czuła, że tra­ci wszys­tko, aby za mo­ment do­wie­dzieć się, że to nie ma sen­su, a  stoi właśnie po środ­ku te­go wszys­tkiego ze smętną miną i zas­ta­nawia się co ta­kiego zro­biła w swoim życiu, że mu­si tak cier­pieć. Bo spotkanie twarzą w twarz z Thomasem nie było niczym innym jak cierpieniem.
- A co masz do mnie i Ann ? - zapytał zdziwiony , a może i zaskoczony zbytnim zainteresowaniem polki poszczególnymi osobami . W jego głowie rodziło się wiele scenariuszy , ale żaden z Nich nie uwzględniał tego o czym mógł dowiedzieć się od Vann. 
Poczuła czym jest żal za stratą blis­kiej oso­by, lecz nig­dy nie doz­nała ta­kiego uczu­cia, patrząc w Jego prze­nik­li­we oczy. Od­czuła og­romną ra­dość, że może być z Nim, że jest dla Niego ważna, ale te­go już nie ma. Prysło niczym bańka myd­la­na... Każda nadzieja… Każda myśl dodająca otuchy umarła, kiedy słyszała ton Jego głosu. Ton, który nie odnosił się już do Niej w taki sam sposób jak dawniej… Teraz był obcy. Oziębły. Nie znała człowieka, który do Niej teraz przemawiał…
-Nie wiem w ogóle po co tutaj przyszłam, przepraszam- wydusiła z siebie, chcąc jak najszybciej odwrócić się i odejść z oczu blondynowi. Zniknąć, zapaść się pod ziemię i nigdy nie wyjść. Łzy, które napływały z coraz większą siłą do Jej oczu, sprawiały, że czuła się jeszcze bardziej żałośnie. Każde słowo, które miała zamiar wcześniej powiedzieć, zniknęło. Została pustka i rozpacz w sercu, głowie, duszy. ‘A co masz do mnie i Ann?’. Kilka słów, a zadały kolejny cios, po którym niesamowicie ciężko będzie Jej się podnieść.
- Zaczekaj! - pisnął nienaturalnie kładąc swoją dłoń na ramieniu Brunetki , by w jakikolwiek sposób ją zatrzymać ... Emocje , które przeszywały jego wysportowane ciało niedało się racjonalnie wytłumaczyć ... Czuł coś niezwykłego , gdy poczuł pod dłonią jej delikatną skórę ... - Przyszłaś w jakimś celu , więc powiedź wprost o co Ci chodzi... - dodał , zabierając swoją rękę.
-Jestem ostatnią osobą, która powinna Ci o tym mówić- zaczęła, nadal stojąc tyłem do skoczka.- Ale proszę… Daj spokój związkowi Ann i Gregora… Oni będą jeszcze razem szczęśliwi…  Jest trudno, ale nie potrzebują trzeciej osoby, która miałaby im to wszystko jeszcze bardziej utrudniać…- mówiła łamiącym się głosem, zastanawiając się nad sensem własnych słów.
- Niczego im nie utrudniam .. - odpowiedział łagodnie , pewien swoich słów. Przecież do niczego nie zmuszał szatynki , niczego jej nie nakazywał ... a co najważniejsze nie miał żadnych oczekiwań. - Nie rozumiem o co Ci chodzi.
Cza­sem w życiu są ta­kie chwi­le, w którym sta­jemy przed po­ważną de­cyzją, wiedząc że kon­sekwen­cji wy­boru nie będziemy mog­li cofnąć. Wówczas wpa­damy w zakłopo­tanie. Lecz wys­tar­czy właśnie w tej chwi­li wy­biec w przyszłość i znów wrócić. Jest to mo­ment w którym właśnie co­famy się w czasie i to często pomaga podjąć nam właściwą decyzję. Ileż razy Ona tak robiła? Ile razy próbowała analizować każde ‘za’ i ‘przeciw’ rozmowy z Thomasem, na którą się ostatecznie zdecydowała. Dla dobra Gregora. Być może Ann…
-Wiem, że w ostatnim czasie…- nie wiedziała jak dobrać odpowiednie słowa do sytuacji- jesteście blisko siebie. Za blisko… Co też powoduje liczne zgrzyty pomiędzy Ann a Gregorem…  
- Gregor udał się do Ciebie po poradę , tak ... a może i pomoc? - zadrwił na samo wspomnienie o ostatnim spotkaniu z Austriakiem ... Nie czuł się winien , nie odczuwał żadnej potrzeby tłumaczenia się ... to było jego życie... teraz już tylko jego.
-Jeśli tak, to co w tym złego?- zapytała, będąc lekko zdziwiona drwinami blondyna.- W ostatnim czasie tylko On mi został… Chcę mu pomóc i jak widzisz posunęłam się nawet do przyjścia do Ciebie, mimo że znasz przebieg naszego ostatniego spotkania…- zmieszała się, na samo wspomnienie tamtego wieczoru.- Jeśli kochasz Ann, to chociaż graj czysto w stosunku do Gregora…- sama nie wierzyła, że te słowa wydostały się z Jej gardła.
  - Jesteśmy jedynie przyjaciółmi Van .. Tylko . - zaczął lekko się uśmiechając, Nie posegregował jeszcze swoich uczuć , gdyż tego nie potrafił , ale miał porównanie . To co czuł do Ann nie było tym co czuł do brunetki ... to nie było to wyjątkowe uczucie ... to nie była miłość ... nie taka, nie tak dojrzała.... ale przecież czas pozwoli dojrzeć wszystkiemu , wiec temu również. 
-Nie wiem…- wzruszyła ramionami, siląc się na obojętność.- Nie obchodzi ani nie dotyczy mnie to. Chcę jedynie dobra Ann i Gregora, bez Ciebie w ich życiu- powiedziała pewnie, co zdziwiło Ją samą.
- Nie wierzę w to , że przyszłaś tu tylko ze względu na Gregora ... - uśmiechnięty przyglądał się zatroskanej twarzy brunetki.... Nic nie jest na próżno ... Może mylimy się co do celów, może nie to widzimy, co ważne. Może boimy się, uciekamy i popełniamy błędy. Może się szarpiemy, nie wierzymy w siebie, wyrządzamy krzywdy. Ale przecież, z najgłębszej głębi naszych serc płyną do nas niewidzialne znaki, coś nas kieruje ku dobrym pragnieniom ... a one przygotowują przyszłość. Wystarczy tylko mieć dobrą wolę ... i nagle już się umie pokonać to, co było przerażające, dźwignąć ciężary, które zdawały się zbyt wielkie, naprawić błędy i krzywdy. Może nie to się w końcu liczy, że błądziliśmy, tylko czy i jak ostatecznie zdołaliśmy to naprawić.... Pytanie tylko czy jest szansa na poprawę owej relacji ... czy nadzieja , którą żywimy gdzieś tam głęboko nie jest bezpodstawna i złudna.
-Może to Cię cieszy i śmieszy, ale mnie naprawdę wcale nie jest do śmiechu- warknęła drażliwie.- Gregor jako jedyny się ode mnie nie odwrócił. Stał po mojej stronie i dzielnie wspierał, chociaż nie jest i nigdy nie był moim przyjacielem. Wtedy, kiedy Ci, których kochałam najbardziej zawiedli, On był. Po tym rozpoznaje się szczerość intencji drugiej osoby. Gregor mi pomógł, chcę zrobić to też ja, lecz w drugą stronę- powiedziała, nieprzerwanie patrząc w niebieskie tęczówki Thomasa. Pragnęła zachować ten widok w pamięci? A może chciała udowodnić mu, że mówi teraz prawdę? Czy miało to jakiekolwiek szanse, kiedy Ona sama nie wiedziała czy tak naprawdę jest?
  - Ann jest dla mnie kimś takim jak Gregor dla Ciebie Vann.. - oznajmił utrzymując kontakt wzrokowy z Brunetką.... Wierzyliśmy, że miłość może trwać wiecznie. Ale tak nie jest. Miłość to swobodnie płynąca energia, która przychodzi i odchodzi kiedy jej się to podoba. Czasami zostaje na całe życie; czasami sekundę, dzień, miesiąc, rok. Więc nie bój się odsłonić, kiedy cię ogarnie. Nie dziw się też, kiedy odejdzie. Ciesz się, że miałeś okazję jej doświadczyć. 
-Gregor twierdzi coś innego- powiedziała pewnie, przy czym próbowała wysilić się na obojętny i stosunkowo oziębły ton głosu. Czy Jej się udało? Nie wiedziała. Mógł to ocenić jedynie Thomas, który był uczestnikiem ich rozmowy.- I ja mu wierzę- dodała pewnie.- Odbiegnę teraz trochę od tematu, lecz zawsze deklarowałeś mi, że mnie kochasz… Zastanawiające jak szybko znalazłeś sobie pocieszenie.
- Nadal tak jest Vann .. Ann jest dla mnie kimś kim była kiedyś dla Ciebie ... - zbliżył się wypowiadając owe słowa , gdyż chciał , aby brunetka jak najdokładniej je przyswoiła... 'Nadal tak jest .. ' gdyż On nadal bardzo ją kochał , darzył uczuciem bezgranicznym .. uodpornionym na całe zło tego świata... - Jest moją przyjaciółką , która jako jedyna się ode mnie nie odwróciła jak pozostali .. - zacytował wcześniejsze słowa Polki.
-Jest przynajmniej Twoją przyjaciółką- odsunęła się od Niego gwałtownie, nie chcąc narażać się na żaden bliższy kontakt z blondynem.- Ma prawo wybierać sobie przyjaciół, wybór akurat padł na Ciebie. Trudno- wzruszyła teatralnie ramionami.- Ale chociaż Ty powinieneś mieć rozum i zobaczyć, że ta Wasza ‘przyjaźń’ rujnuje związek Ann i Gregora- ukryła na chwilę twarz w dłoniach, biorąc przy tym głęboki oddech.- On już dłużej tego nie wytrzyma…- powiedziała jednym tchem.
  - Nie mogę zrezygnować z przyjaźni tylko dlatego , że komuś się ona nie podoba , bądź nie jest temu komuś na rękę.... - zamilkł na chwilę pogrążając się w swoich przemyśleniach ... Tak , on nie był Gregorem , nie był Vanessą ... nie był osobami , które miały w rękach coś tak cennego jak przyjaźń , a nie potrafiły , ani nie chciały o Nią walczyć... Gregor pozwolił odejść właśnie Jemu , a Vann ... bez walki oddaliła od siebie Ann. 
-‘Przyjaźni’- uśmiechnęła się krzywo, lekko podirytowana. Może dlatego, że zabolało? Zabolało to, że ktoś inny nazywał Ann swoją przyjaciółką, lecz nie Ona? Straciła przywilej, który posiadała od zawsze… Choćby nawet zep­chnęła Ann w najgłębszy za­kama­rek ser­ca i tak będzie zajmować zbyt dużo miejsca…- Wiesz co? Ty i Ann róbcie sobie już co chcecie. Próbowałam, jak widać z marnym skutkiem. Tylko kiedy już nieodwracalnie coś stracisz, trudno będzie Ci się przyzwyczaić do tego. Trudno będzie każdego ranka wstać z łóżka. Trudno zaakceptować… Zrozumiesz swoje błędy dopiero wtedy, kiedy będzie za późno…- mówiła, nie wiedząc właściwie co sama stara się przekazać chłopakowi.- Idę. Cześć, Thomas.
- Za późno na co?!- zareagował natychmiast pochłonięty w lekturze wydobywającej się z jej ust... z ust , których tak bardzo pragnął .. - Wyjaśnij mi, proszę co miałaś na myśli ... - wydobył z siebie łagodnym i zmysłowym tonem domagając się swojej prawdy. Słów o których brzmieniu tak zacięcie marzył ... - Szczerze ....  
-Na odwrócenie niektórych czynów- odezwała się martwo, nadal stojąc tyłem do Austriaka.- Od zawsze uważałam, że miłość przemija a przyjaźń zostaje. Tylko musi to być prawdziwa, dojrzała przyjaźń, która łączyła Ciebie i Gregora- powiedziała pewnie, nie wahając się ani sekundy przed wypowiedzeniem następnego słowa.- A przyjaźń damsko-męska?- parsknęła udawanym śmiechem.- Nie istnieje i nigdy nie będzie istnieć.
  - Wiec coś jest pomiędzy Wami .. między Tobą , a Gregiem skoro się przyjaźnicie... - zakomunikował z nadzieją , że to co mówi nie jest w żadnym zamiarze prawdą ... a jeżeli jest nie chciał jej poznać ... - Przecież przyjaźń damsko-męska nie istnieje .. - wyszeptał...
-A  skąd masz pewność, że ja nie czuję niczego do Gregora?- zapytała,  wiedząc oczywiście, że Jej słowa nie są prawdą. A może jednak… Może  czuła do szatyna coś więcej? Po co inaczej tak dzielnie walczyła o Jego  szczęście?- Tylko, On nawet nie traktuje mnie jak przyjaciółkę, bo Jego  przyjacielem w dalszym ciągu jesteś Ty… Kocha Ann, czego nie da się nie  zauważyć… Nie ma miejsca dla mnie w Jego życiu. Chcę jedynie, aby był  szczęśliwy. Poza tym, ja nie mieszkam z Gregorem pod jednym dachem…- Słowa  bolą nas tyl­ko i wyłącznie wte­dy, kiedy na­damy im jakąś war­tość,  kiedy w nie uwierzymy...Bo jak może bo­leć coś, co jest nam całko­wicie  obojętne? 
- Jeżeli Go kochasz... - zawiesił swój głos na kilka sekund , w czasie których miał nadzieję złożyć jakąś sensowną wypowiedź , aby w jakiś niewytłumaczalny dla Niego sposób zatrzymać Vann przy sobie .. dla siebie ... Lecz nie potrafił. Zwyczajnie z tchórzył nie chcąc się narażać na kolejne cierpienie ... - .. To życzę Wam szczęścia... - dokończył ukrywając twarz w dłoniach.
-A Ty leć od razu do Ann i Jej to powiedz- powiedziała kąśliwie, przewracając oczami.- I nie masz prawa życzyć nam szczęścia. Nie masz prawa!- odrobinę podniosła swój głos.- Gregor ma być szczęśliwy, ale tylko i wyłącznie z Ann- mówiła pewnie. Zdeterminowanie, które wkładała w każde słowo mogło razić w oczy. Ale właśnie po to ludzie dostają przeszkody od losu. Nie są one po to, aby zatrzymać człowieka, lecz po to, żeby jeszcze bardziej go zdeterminować.-Ty też będziesz kiedyś szczęśliwy, ale nie szukaj tego przy Ann… Jej okazja na szczęście właśnie trwa. Jeżeli nie wykorzysta swojej szansy, później całe życie będzie tego żałować. Oni obydwoje odnaleźli się szybko, lecz nie mogę pojąć dlaczego los tak często krzyżuje im plany. Każdy z nas kiedyś będzie szczęśliwy. Prędzej czy później… Ja już jestem, Ty też pewnie niedługo będziesz. Także pozwól teraz to szczęście pielęgnować Ann i Gregorowi.
- Z mojej strony nie ma żadnego zagrożenia ... nie zrobię nic bez zgody Ann ... - uniósł ton swojego głosu , lecz nie krzyczał .. Chciał odwrócić od siebie wszystkie podejrzenia jakie mogłyby się nasunąć Vann ... bał się że mogłaby pomyśleć , że nadal mu na Niej zależy ... tak było , jest i chyba już zawsze będzie ... ale słysząc jej słowa 'Ja jestem szczęśliwa' nie chciał nic komplikować . Jej szczęście było jego szczęściem .
-Może nie zrobisz, ale faceci też potrafią ‘czarować’ i sprawić, że dziewczyny tańczą tak, jak im grają. Poza tym, po głębszych przemyśleniach, zauważyłam, że między Tobą a Ann coś jest. Tak często stawałeś akurat w Jej obronie, po Jej stronie… Tak często wybawiałeś Ją od zakłopotania… Myślałeś, że tego nie widać?- w koło i w koło błądziła. Nie wiedziała jak ma myśleć. Co ma myśleć… W jaki sposób… Nie wiedziała jak żyć… I sposób w jaki wypowiadała każde słowo… Pewnie. Ozięble. Obojętnie. Zmieniły Ją łzy? Każdy pragnie szczęścia… A Ona? Ona nie potrafiła go nigdzie znaleźć, chociaż niedawno powiedziała całkowicie co innego blondynowi.
- Przyjaźń tego od Nas wymaga ... wsparcia w każdym momencie , w każdej chwili Naszego życia. Ann zrobiła dla mnie wiele , a ja ? Zaproponowałem jej jedynie pomoc , którą wszyscy odbierają jak zło konieczne , czy grę z mojej strony ... - zamyślił się siadając na kanapie w swoim salonie. - Żadne moje słowa , ba ... nawet słowa Ann nie przekonają ani Ciebie , ani Gregora że to co Nas łączy to coś wyjątkowego , ale normalnego ... to przyjaźń Vann ... dla mnie bezgraniczna , bo tylko ona i Lilly mi pozostały. - uśmiechnął się lekko na wspomnienie o małej córeczce z którą spędzał większość swojego wolnego czasu po odejściu Vanessy.
-Bo co mielibyście innego powiedzieć? Najlepiej każdemu wciskać bajeczkę, że to tylko przyjaźń, a Wy w sercu czujecie swoje…  Poza tym, Thomas nie rób z siebie ofiary…- odważyła się.- Sam sobie na to zapracowałeś, że nawet Gregor się od Ciebie odwrócił. I co mamy powiedzieć my? My, to znaczy ja i Gregor. Nie mamy ani prawdziwego przyjaciela, ani kogoś kto by był. Tak po prostu był...- co chciała teraz usłyszeć? Po co zdecydowała się na obnażenie się ze swoich uczuć przed kimś takim jak Thomas? Desperacja?
 - Nie masz przyjaciółki , bo sama z Niej zrezygnowałaś Vann!- wrzasnął już podirytowany słowami brunetki. Niewiarygodne z jaką częstotliwością można tłumaczyć ludziom , których sądzimy że znamy Nasze decyzje , postanowienia czy relacje jakie łączą Nas z innymi , a oni i tak bez względu Na wszystko pomyślą swoje , zinterpretują to jak będą uważali za stosowne... więc po co zabierać sobie wzajemnie czas? Po co wypowiadać kolejne słowa , gdy już na początku stoisz na przegranej pozycji. Nie warto. - Zapracowałem na wszystko sam , masz rację ... ale każdego dnia pokutuje za swoje błędy , płacę za to najwyższą cenę ... Patrzę w oczy mojej córki i czuję ból ... przeszywające ukucie w sercu i żal do samego siebie , że mogłem wyrzec się własnego dziecka ... Nikt nie jest tego wart.... żadna kobieta , nie jest warta mojej córeczki... ona jest najważniejsza , najcenniejsza. - Po jego policzku spłynęły łzy.
-Ja zrezygnowałam…- kiwała tępo głową.- To Ona zrezygnowała, może nawet nieświadomie. Miałyśmy cudowną przyjaźń, póki Ann nie przeprowadziła się do Austrii. Od tego czasu jeden telefon był czymś w rodzaju cudu. Nie dziw się, że nie wytrzymałam i w końcu powiedziałam to, co leżało mi na sercu. Nawet nie masz pojęcia ile rzeczy działo się w moim życiu, a Jej przy mnie nie było… Odnosiłam wrażenie, że nie chciała być… Najpierw Kristina, która nie dawała spokoju, później zajście z Andreasem w klubie… A na końcu On…- nie wytrzymała. Na samo wspomnienie o szpitalu, ogromnych maszyn, które podtrzymują życie jednej z osób, które są najważniejsze w Jej życiu… Tego nie dało się obejść drogą na skróty. Przykucnęła, tonąc w łzach, jednak wcześniej ukryła twarz w dłoniach, by Thomas nie widział Jej łez… Nikt nie miał do tego prawa. Przełykając łzy, wstała na równe nogi po pewnym czasie, ocierając szybko swe łzy.- I nie wiem czy sam teraz zauważyłeś, że znowu Jej bronisz. Teraz Twój świat kręci się wokół Ann, nie Lilly jak próbujesz sobie wmówić… Jej życie, Jej sprawa. Tak samo w Twoim przypadku. Nie chcę brać w tym udziału. Zmieniliście się- powiedziała, patrząc przez zapłakane oczy na Thomasa.- Próbowałam… Cóż, nie wyszło. Nie chcę brać więcej udziału w Waszych gierkach…- odwróciła się na pięcie w celu odejścia. Powrotu do swego życia.- Tylko nie przegap czegoś co jest najważniejsze w życiu…- rzuciła, nawet się nie odwracając.
- O to nie musisz się martwić Vann. - oznajmił krótko nie mając pewności czy jego słowa są słyszalne dla brunetki.,... Przestał przejmować się innymi chociaż przychodziło mu to z ogromnym trudem , ale nie mógł postąpić inaczej. Był sam ...  i pomimo wielu zapewnień , które kiedyś usłyszał od niektórych nikt nie przejmował się nim , jego uczuciami ... pozostał pozbawiony sam sobie i musiał sobie jakoś poradzić ... możliwe że to go w jakiś sposób zmieniło... możliwe że zmieniła Go właśnie brunetka.
-Na szczęście ja już niedługo nigdy nie będę sama…- szepnęła, usłyszawszy słowa blondyna, które były dla Niej jak alarm. Alarm, który sygnalizował samotność, zagubienie we własnych uczuciach. Obejrzała się jeszcze na chwilę za siebie, by ujrzeć, może już ostatni raz, oczy chłopaka, po czym postawiła kolejne kroku, które miały na celu jak najszybsze oddalenie się od blondyna. Zapomnienie. Czy możliwe do zrealizowania? Ten kto nie próbuje, nie wie.
Uśmiechnął się jedynie lustrując sylwetkę brunetki.... Czuł jakby jego słowa mijały się z celem. Pomiędzy wierszami komunikował polce jak bardzo mu na Niej zależy , lecz bezskutecznie... Miłość odtrącona zamiera o wiele szybciej niżeli może się Nam wydawać.
~~♥♥~~ 
Chciał z powrotem odnaleźć barwy, światło, gwiazdy i wszystko co chciał odkrywać z Nią. Serce Jego biło w innym miejscu tego świata. Jedna myśl wystarczyła. Jedna, ale przenikająca wszystkie neurony. Każdy oddycha powietrzem, ale nie On… Dla Niego powietrzem była Ann. Bo tak naprawdę teraz już nie wiedział kim był. Co czuł. Nic nie wiedział…  Czas nie stawał, a gnał w bezlitosnym tempie przed siebie. Czas, spędzony bez Niej. Musiał usłyszeć chociaż Jej głos… Ujął w swe dłonie telefon i wybrał numer dziewczyny.
-Cześć, Ann- zaczął nieco przygaszony, słysząc, że dziewczyna odebrała już po kilku sygnałach.
 - Gregor? Czego Ty chcesz? - zaskoczenie jakie okiełznało ciało Ann było niemal paraliżujące ... dźwięk jego głosu , o którym nie zdołała jeszcze zapomnieć powrócił ze zdwojoną siłą , był jak niechciany powiew wiatru ... dla Niej niepotrzebny. 
-Porozmawiać- oznajmił łagodnie, drżącym głosem. Zdawał sobie sprawę, że Ann może nie będzie chciała z Nim rozmawiać. Ale czy lepsze byłoby życie w niepewności, snując myśli ‘Co by było gdyby…?’.  Nie był w stanie zatrzymać wiatru czy płynących sekund, ale nie mógł stanąć w miejscu.
- Nie mam Ci nic więcej do powiedzenia Gregor. - odpowiedziała machinalnie jakby powtarzając jedno ze zdań , które wymienili jako ostatnie kilka dni wcześniej. Nic się nie zmieniło od tamtego momentu... uczucia szalały domagając się swojego , ale rozum i zdrowy rozsądek widział swoją prawdę , której chciał się trzymać ... Dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi ... chyba nie w jej przypadku.
-Nie chcę znowu kłótni- odparł zrezygnowany. Jego głos… Pełen tęsknoty, żalu… Wyprany z jakichkolwiek uczuć. Nie mógł znieść, że czekała Go kolejna męcząca noc… Noc pełna analiz, wymyślania dialogów, do których i tak nigdy nie dojdzie do zrealizowania. Tworzenia wielkich planów, których i tak nie będzie pamiętać rano. Tęsknoty za miejscami, zdarzeniami i Nią…
  - Przepraszam , nie powinnam się do Ciebie odnosić w ten sposób... - Głos , który usłyszała po raz kolejny był inny niż zazwyczaj co ją zabolało...Pomimo tego jak się zachowywała , co mówiła jej serce pragnęło szczęścia Austriaka o wiele bardziej niż własnego , dowodem na to było Ich rozstanie , dzięki Któremu mógł być on spełniony , bez jej męczącej obecności....
- Dlaczego dzwonisz? - zapytała o wiele przyjemniejszym tonem.
-Nie przepraszaj…- zaczął, z lekka zaskoczony słowami szatynki.- Najbardziej winny jestem tutaj ja. Przepraszam… Czasem naprawdę nie wiem jak mam się zachować, co robić… Teraz, kiedy nie ma Cię przy mnie, wariuję. Nie mam pojęcia po czy stąpam i kiedy to wszystko runie…- odkrył się ze swoich uczuć.- Jesteś w stanie mi to wybaczyć?
Wzięła głęboki wdech słysząc wypowiedź szatyna , która wprawiła ją w nieznany dla niej samej stan ... czuła się winna... w zachowaniu Gregora widziała swój wpływ ... jej słowa , gesty czasem nieadekwatne do sytuacji mogły powodować wiele z reakcji jakie sobą prezentował , ale nie wszystkie , i tylko to powodowało , że nie zadręczała się tym do końca... - Nie mam Ci czego wybaczać , chciałabym jedynie abyś mi ufał .. - wyszeptała.
-Chciałbym naprawdę- jęknął.- Próbuję, wyciskam z siebie siódme poty, ale nie zawsze mi się udaje…- mówił, nie potrafiąc przybrać naturalnego tonu głosu. Każde słowo, które padało z Jego ust, paliło i to z niewiadomych i niezrozumiałych dla Niego powodów…- Poza tym… Sądzę, że bardziej nie ufam facetom niż Tobie, Ann… 
- Mam inne zdanie na ten temat Gregor.... - zamyśliła się zagłębiając swoje myśli nad tematem owej rozmowy , której nie rozumiała ... Czy ma ona jakikolwiek sens? Przecież tego co jest nic już nie zmieni ...
-Powiedziałem co czuję…- westchnął, nabierając powietrza w swe płuca.- Teraz chciałbym wiedzieć co czujesz Ty, Ann…- wyznał. Nie liczyło się nic. Natura.  Przyzwyczajenia. Czasem wybujałe ego. Przekonania. Poglądy. To wszystko poszło w odstawkę. Najważniejsza teraz była potrzeba podzielenia się z najukochańszą osobą na świecie swoimi uczuciami.
  - Nie wyzbyłam się do końca uczucia jakie Nas łączy , ale pracuje nad tym .. - powiedziała zanim cokolwiek zdołała przemyśleć ... Pytania dotyczące jej uczuć , za każdym razem powodowały u szatynki dziwne odczucie ... może dlatego , że do tej pory rzadko , a może i nawet nigdy nie musiała komunikować głośno o swoich uczuciach ...
-Wyzbyć?- powtórzył, nie dowierzając w słowa, które skierowała do Niego Ann. Raniące w niesamowity i trudny do opisania sposób, lecz z jednej strony dodający ochoty na walkę. Powód tak skrajnych uczuć? Znał chwile tęsknoty… Za dużo Go to kosztowało… Każda ciągnąca się minuta, która trwała godzinę bądź sekunda, trwająca minutę… 
 - Tak , dla Naszego dobra .... - była pewna swoich słów... bo tylko to mogło dodać wyrazistości jej życiu ... nowemu życiu ... bez czynnej obecności szatyna... - Uczuć ,które do wizji przyjaźni jaką chcę Ci zaproponować kompletnie nie pasują..
-Przyjaźń po związku brzmi tak jak słowa: Twój kot zdechł, ale możesz go zatrzymać…- głośno pomyślał.- Nie da się pogodzić przyjaźni z dawnymi uczuciami, które łączyły dwie osoby. Nie da. Tak po prostu. Jeśli jesteś pewna, że mnie kochasz, spróbujmy. Proszę…- ostatnie słowo wyszeptał ledwo słyszalnie.
  - A jeżeli nie jestem ? - zapytała już nie siebie lecz właśnie szatyna ... Co będzie wtedy ? Rozstaną się na zawsze w ogóle o sobie nie pamiętając ... Czy to możliwe? Nie chciała tego , a przynajmniej nie teraz gdy obecność Gregora była ważnym czynnikiem w jej życiu , lecz chyba nie na tyle ważnym skoro nie wiedziała właściwie co czuje ...
-To musisz odnaleźć w sobie tą pewność- znów mówił szeptem. Zupełnie tak, jakby chciał, aby te słowa były słyszalne tylko dla Polki, mimo że nikt nie znajdował się w pobliżu. By były kołysanką, grającą w Ich sercach. 
-Gregor muszę kończyć ... Powodzenia. - oznajmiła widząc zbliżającego się w jej kierunku blondyna , którego zachowanie w ostatnim czasie zaniepokoiło ją.... Zbliżenia ... czułe słowa ... wspólne spędzanie wieczorów ... ze strony Ann nie wyglądało to tak jak wizja którą przedstawiał Thomas... dla Niej blondyn stał się przyjacielem , a Ann dla Niego ? Nie potrafiła odpowiedzieć sobie na to pytanie.
-Ann…- pisnął ochryple. Kolejne odrzucenie w Jego rozumowaniu. Pragnął usiąść i zacząć płakać. Nie miał pojęcia co robić. Który to już raz? Gdzie podział się ten Gregor, który zawsze dokładnie miał opracowany plan działania? Nigdy przed niczym się nie wahał? Był pewien każdego swojego czynu, słowa, nie zważając na konsekwencje.- Zostań… Proszę… Tęsknię- ciągnął, ze łzami w oczach.
  - Nie mam teraz czasu Gregor , przełóżmy tą rozmowę na inny czas .. - mówiła nieco szybciej zaniepokojona obecnością Thomasa w swoim bliskim otoczeniu , który uśmiechał się do Niej obejmując w talli , co najwyraźniej nie podobało się szatynce.
-Nigdy nie nadejdzie odpowiedni czas- powiedział, ledwo trzymając się na nogach. Zawsze jest odpowiedni czas na to, aby coś zmienić w swoim życiu, zwłaszcza, że Jego dotychczasowe życie wcale mu się nie podobało. Przyprawiało o mdłości i osłabienie… Codziennie dawało kopniaka w brzuch, pozbawiając sił na przeżycie reszty dnia, już z samego rana.
  - Nie mogę rozmawiać . - powtórzyła patrząc w niebieskie tęczówki Austriaka , który nadal bacznie ją obserwował uśmiechając się nonszalancko.... Jego wzrok ... przeszywające spojrzenie z minuty na minutę było o wiele bardziej śmielsze , co wprawiało szatynkę niemal o zawrót głowy.
-Ann, chodzi o nas… O nasz związek…- szeptał, wewnątrz krzycząc. Była Jego pasją, marzeniem, spełnieniem…  Wszystko co działało na świecie powinno działać dla Nich… Dlaczego działo się inaczej? Czemu wszystko obracało się przeciwko Nich?- Proszę... Ta rozmowa nie jest łatwa, wiem. Ale jest strasznie ważna… Dla nas obojga…
  - Spotkajmy się wieczorem u Ciebie , dobrze? - chciała zakończyć jeden etap swojego życia , nie mając późniejszych wyrzutów , że mogłaby zrobić coś do czego się nie posunęła ... Bo przecież lepiej próbować , walczyć niż stać w miejscu i przyglądać się jak nasze życie przebiega przez palce niczym piasek. - Cześć.
-Dobrze- zgodził się.- Ale Ann wszystko u Ciebie dobrze?- zapytał, mając obok siebie setki trosk i zmartwień.- Tak nagle kończysz…- drążył bezsilnie, pozbawiony jakichkolwiek sił życiowych. Ale nie… To wszystko się skończy. Skończy dziś wieczorem, kiedy znów zobaczy Ann, która była Jego życiodajnym źródłem.
- Tak , wszystko jest dobrze. - oznajmiła bezdusznie kończąc połączenie , gdy jej umysł dosadnie zaczął analizować troskę wydedukowaną ze słów Austriaka , która według Niej miała drugie , bliżej nieokreślone dno.

-----------------------------------------------------------
Rozdział który miał być opublikowany w czwartek ...
Wybaczcie kochane , ale te dwa tygodnie to najzwyczajniej szaleństwo czasowe. Brakuje doby , aby to wszystko skleić w jedną całość i opublikować.
Oczywiście ' Nasza praca' cały czas posuwa się do przodu i wszystko się tworzy kilka rozdziałów do przodu.
Dziękujemy za liczną obecność .
Opowiadanie powstało dla Was kochane , więc liczymy na dalsze opinie.
Czytam-Komentuję-Motywuje!
Ann i Klaudia.

8 komentarzy:

  1. Boże, nie umiem po prostu wyrazić słowami tego, co czuję czytając waszego bloga. Wpadam wtedy w jakiś trans :) Rozdział jest genialny, pełen uczuć i emocji. Czytając to, mogę oderwać się od własnej rzeczywistości, za co dziekuję. Od kiedy przeczytałam pierwszy rozdział zaczęłam inaczej patrzec na świat. Jesteście niesamowite :) dziekuję, że stworzyłyście takie cudo. *.*
    Pozdrawiam gorąco.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyżby Vann spodziewała się dziecka? Bo tak zrozumiałam ze słów, że niedługo już nigdy nie będzie sama...

    Mam nadzieję, że Ann nie wróci ponownie do Schlierenzauera.
    To Gregor i Vann pasują do siebie perfekcyjnie.

    Weny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No to się narobiło. Gregor taki uczuciowy kurcze, miękka klucha można powiedzieć, ale widać, że kocha Ann.
    Czekam na kolejną odsłonę i zapraszam do siebie na nowy kochaj-mnie-tak-jak-siatkowke.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. mmmmmm.... Ale świetny rozdział, tak się trochę wzruszyłyśmy ;) Czekamy na następny

    Pozdrawiamy, Milka i Molly
    http://jestesbiciemmegoserca.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Znowu mam przez Was łzy w oczach ze wzruszenia... Świetny rozdział :*
    Gregor bardzo kocha Ann, widać to na każdym kroku. Jestem ciekawa, co dalej zrobi Ann. Wróci do niego czy nie?
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam nadzieję, ze się nie będą wymieniać partnerami bo to byłoby lekko chore. Wybaczcie, że komentarz krótki ale nie mam na nic czasu. Rozdział czytało mi się świetnie jak zawsze. Mam tylko nadzieję, że wszystko u bohaterów wróci do normy. A przez normeę rozumiem Ann i Gregora i Thomasa i Vann (chociaż Ona nadal mnie irytuje).
    Buziole :*

    OdpowiedzUsuń
  7. To co tutaj się dzieje, przewyższa moje najśmielsze wyobrażenia. Vanessa i Gregor. Ann i Thomas. Czy to możliwe, aby to wszystko się właśnie tak przewróciło do góry nogami? Nie sądzę… Chociaż, chociaż… Warto zwrócić uwagę jak porozumiewają się poszczególne pary. Ze strony Thomasa nie widzę już przyjaźni. Właśnie tutaj, zaszła we mnie miła zmiana. Zaczęłam w pewien sposób współczuć Ann, ponieważ trudno jest być wierną Gregorowi, skoro u boku jest Thomas, którego zachowania nie można dokładniej sprecyzować. Jestem zadowolona, że Ann i Gregor mają się spotkać. Mam szczerą nadzieję, że wiele rzeczy sobie wyjaśnią. Najczęściej wystarczy tylko jedna rozmowa, aby każda ze stron wiedziała na czym stoi. Głównie to napawa mnie optymizmem na przyszłość. Jeszcze odnosząc się do rozmowy Vann oraz Gregora, chciałabym Was dziewczyny pochwalić, że odegrałyście to fenomenalnie! Kolejna, przepełniona uczuciami, rozmowa, którą chłonie się jednym tchem. Bardzo podobało mi się zachowanie tej dwójki. Żadne z nich nie rozpamiętywało przeszłości, odnosiło się z troską do drugiej ze stron. Ciepła, miła, serdeczna, uczuciowa.
    Co najbardziej mnie uderzyło w tym rozdziale? Nie zdziwi nikogo fakt, że była to kolejna rozmowa. Tym razem Vanessy i Thomasa. Vann- opanowana, spokojna, rozważna. Odniosłam wrażenie, że wreszcie zdoła poukładać sobie życie. Najważniejsze osiągnęła. Teraz mam nadzieję będzie łatwiej. Cóż można powiedzieć o Thomasie? W rozmowie z Vann, mimo że było w niej skrawek uczucia, miałam wrażenie, że chciał zgrywać kogoś niedostępnego albo też chciał udowodnić brunetce, że także doskonale sobie radzi. W rzeczywistości jednak jest inaczej… A szkoda.
    Dziś krótko, ponieważ czas straszliwie goni…
    Wiślaczka :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Ojej... Cały czas nadrabiam ;) Aż głupio mi tak komentować rozdział, który został opublikowany cztery miesiące temu, ale postanowiłam, że coś napiszę, ponieważ zanim doczytam do końca to pewnie już będzie koniec opowiadania. Uwielbiam wasze historie; wspólne jak i te "indywidualne". Czytam chyba wszystkie wasze blogi, ale nie zawsze mam czas, żeby coś napisać. Codzienność to jedno z najpiękniejszych jak i chyba najdłuższych ;) opowiadań.
    Życzę wam powodzenia w dalszym pisaniu oraz aby nigdy nie brakowało wam weny :*

    Ol-la :*

    OdpowiedzUsuń