wtorek, 10 czerwca 2014

Szesnasta odsłona codzienności.


Widziałem tylko szarości. W momencie zniknęły wszystkie kolory, rzeczywistość się załamała i nie było niczego, co mogłoby uzdrowić moją duszę. To wtedy skończył się mój świat chociaż nikt inny tego nie widział. Doświadczyłem na własnej skórze jak to jest żyć i umierać jednocześnie, jak to jest trwać przez tygodnie, miesiące w tęsknocie i bólu. Uczucia zabijały mnie od środka, wyżerały wszystko co miałam, a przecież kiedyś obiecywali, że miłość jest piękna, że dodaje siły i sprawia, że świat nie jest w niczym przeszkodą. Być może oni nie płakali tak wiele, może ich serca nie rozpadały się tak jak rozpadało się moje serce. Oni chyba nie cierpieli w momencie kiedy próbowali oddychać, nie szukali chwil wiecznej samotności. Ja poznałem smak nieodwzajemnionej miłości i wiem jak to kurewsko boli. To tak trudne uczucie kiedy jesteś w stanie poświecić wszystko, co masz tej drugiej osobie, a ona tego nie chce.


~~♥♥~~

A On? Jakie słowa mogły oddać uczucia, które dręczyły właśnie Jego? Głównego współwinnego sytuacji, w której teraz znalazł się Ich związek.
Przenikał przez siebie jak dusza, która za wszelką cenę chciała odszukać wsparcia Vann…
Chłód powiewał z każdego zakamarka mieszkania… Bo nie było w nim Niej…
W pustym łóżku zastanawiał się dlaczego tak się stało… Dlaczego był taki a nie inny. Czemu postąpił właśnie tak… Akurat niesłusznie. Marzył, aby się zaraz obudzić, trzymając Vann w ramionach. Tamtych dni mu brak…
Z Nią momentów… Mu brak…
A wydawało mu się, że jedno jest życie… Jedno słońce, które świeci tylko dla Nich.
Bez Niej było pusto w Jego sercu. Każda minuta dłużyła się jak godzina. Uśmiech schował się gdzieś w kącie.
Teraz, kiedy Ją stracił, kochał Ją jeszcze bardziej, choć wydawało się to niemożliwe wcześniej. Mimo że zdawał sobie sprawę, że Ona nigdy nie będzie czuła do Niego tego samego… Identycznego czystego uczucia… Bo w Jej życiu, sercu, duszy i roześmianych oczach zawsze gościł Andreas. Za każdym razem to dostrzegał, ale starał się chociaż o tym nie myśleć. A było tak strasznie trudno… Krzywdziła, raniła Go każdego dnia, ale Vann i tak była dla Niego wszystkim w co wierzył. I właśnie to też przyczyniło się do tego, że nie był z Nią zawsze do końca szczery. Gdyby Vanessa dowiedziała się, że przyczyniła się do rozbicia rodziny jednej małej, kruchej, bezbronnej istotce, nigdy nie zgodziłaby się z Nim być.
Z drugiej strony- Lily… Jak On później spojrzy Jej w oczy, mając świadomość, że nie chciał się do Niej przyznać? Nie chciał być dla Niej prawdziwym ojcem… Wszystko robił w ukryciu…
A teraz co robić? Jakie wyjście mu zostało?
Walczyć? Dać szansę żyć Jej w szczęściu bez Jego udziału?
‘Szczęście Vann, beze mnie…’
Na samą myśl, Jego oczy zaszkliły się w Jednym momencie.
Przed oczami stanął Wank z triumfalnym wyrazem twarzy. Nieświadomie zacisnął pięść.
Narodziła się w Nim siła walki, która uleczyła w małym stopniu smutek i żal. Czyżby nadzieja odżyła i to Ona dodała chęci do życia?

Czy można coś kochać i jednocześnie tego nienawidzić?
Nie trzeba się długo zastanawiać nad odpowiedzią.
Ona przychodzi, wbrew pozorom, szybciej, niż się tego spodziewa.
Istnieje taka rzecz, rządząca Nią od jakiegoś czasu, niepozwalająca normalnie żyć, oddychać. Hipnotyzuje Ją, a później tak po prostu daje się nabrać jak na banalną sztuczkę iluzjonisty.
Abrakadabra- i Vann przegrywa.
Nie było jeszcze żadnej wygranej bitwy, wojna wciąż trwa, a Ona powoli zaczynam wątpić, że kiedykolwiek się skończy.
Obecnie leży na pobojowisku, rozglądając się dookoła. Widzi straty, miliony poległych, w tym Ją samą.
Jest samotna.
Nikt nie jest w stanie złapać Ją za rękę.
 Może jedynie bezradnie podnieść wzrok.
Jej spojrzenie spotka się ze spojrzeniem innego żołnierza, który już stracił nadzieję.
Niby stracił, ale chciał walczyć. Odnalazł Ją. Szedł za głosem serca, które dobrze Go poprowadziło.
Jego niemal nieme oczy będą potrafiły powiedzieć tylko, że dalsza walka nie ma sensu.
Jednak oczy nie zawsze odzwierciedlają tego, co w sercu dudni.
Patrzyła na znajome Jej niebieskie tęczówki, nie dowierzając, że Ją teraz tutaj znalazł. Że wiedział, gdzie Jej szukać. Miasto było ogromne, miejsc do przeszukania wiele.
A On był akurat tu, gdzie powinien…
...
Właśnie w tamtym okresie swojego życia zdał sobie sprawę z tego jak wygląda świat ... Jego świat...  To serca wypełnione zawiścią. Codzienne rozczarowania, zbyt wielkie wymagania. Słowa wypowiedziane w amoku. Wzajemna zazdrość, której nie można się pozbyć. Ból, który zadajemy  pozorną obojętnością. Brak zaufania po tysiącach niedotrzymanych obietnic. Rozpacz, spowodowana nieumiejętnością naprawienia naszych błędów. Gwałtownie podjęte decyzje, nie zawsze właściwie....
Może to niedorzeczne , nieodpowiednie , ale głównym fundamentem Jego świata była miłość. Nieograniczona miłość, zdolność do poświęcenia, pomimo wszystko. To świadomość, że póki nam zależy, nigdy nie przeminiemy.... że póki jest wiara należy walczyć do końca...
- Vann... - szepnął siadając na ławce obok jakby nieobecnej brunetki ... Był o dziwo bardzo spokojny , jakby pogrążony w istocie swoich przemyśleń , którymi chciał się podzielić z polką.
-Czego tutaj chcesz?- zapytała nieobecna, siląc się na niełamiący się głos. W duszy ucieszyła się, że On za Nią przyszedł. Że odnalazł Ją… Ale co to da? Czym to zaowocuje? Niczym. Teraz nie było już nawet czego ratować. Wszystko zginęło. Leżało zrujnowane w kupie gruzów, które niegdyś tworzyło ich życie. Ale to przeszłość… Przeszłość, która nie powróci… Nigdy już nie będzie tak samo. Nic drugi raz się nie stanie. Czasu nie da się cofnąć, tak samo jak nie da cofnąć się niektórych wypowiedzianych słów czy czynów. Nieważne jak bardzo żałujemy. To nie wystarczy…
- Proszę Cię jedynie o chwilę rozmowy ... - zaczął zatapiając swój wzrok w ciemnym podłożu. Nie oczekiwał zbyt wiele ... czy w ogóle miał prawo czegoś oczekiwać? Nie. Dobrze o tym wiedział ... Zbyt wiele błędów popełnił , aby o cokolwiek mógł prosić , ale miał nadzieję , że chociaż na tyle zasłużył przez te wspólne miesiące...
-Więc słucham…- powiedziała martwo, głosem pozbawionym wszelkich uczuć. Nie miała nawet siły odejść i zostawić Thomasa za swoimi plecami. Nie miała… Była pusta w środku. Wypompowana.  A teraz? Teraz czuła, że Thomas odczuwa to samo co Ona. Że czuje się dokładnie tak samo beznadziejnie. Okropnie.
- Nie ma słów , które odzwierciedlą to co czuję ,Vann ... to jak podle się zachowałem , wiem to... -  jego głos brzmiał nadzwyczaj łagodnie lecz z wyczuwalnym przejęciem i smutkiem z każdym wypowiedzianym słowem. - Mam 27 lat , a to właśnie dziś udowodniłem jak niedojrzałym jestem facetem ... to co robiłem .. - zawiesił na moment swój głos , by ujarzmić mętlik w swojej głowie. Biorąc kolejny głęboki oddech próbował skleić do końca swój krótki monolog. - Byłem w błędzie myśląc i mówiąc , że to wszystko robiłem dla Ciebie , dla Twojego dobra ... To nie prawda .. Mijałem się z prawdą jedynie dla swojej wygody ... chciałem ratować swój tyłek , nic innego się nie liczyło ... - kontynuował wpatrując się w bliżej nieokreślony punkt przed sobą.
-Chciałabym Cię zrozumieć…- spojrzała drugi raz w Jego niebieskie tęczówki.- Thomas, ale nie potrafię… Sama nie wiem co czuję… Nie potrafię rozszyfrować własnych uczuć i myśli… Wszystko jest dla mnie takie niedorzeczne. Jakby nie działo się naprawdę- zrobiła chwilową pauzę, która miała na celu opanowanie łez wezbranych pod powiekami dziewczyny.- Ale doceniam, że teraz mi to mówisz… 
- Nigdy nie chciałem , żebyś przeze mnie płakała ... i to chyba boli mnie najbardziej ... - mówił nie spuszczając wzroku z zeszklonych tęczówek . - Nie wszystko można przewidzieć , ale wiedziałem , że tak zareagujesz Vann .. że moje zachowanie właśnie w taki sposób zostanie przez  Ciebie odebrane , ale nie dziwię się ... masz pełne prawo mieć o mnie inne zdanie niż dotychczas , ale ja naprawdę nie wiem dlaczego to wszystko ukryłem przed Tobą , dlaczego wyparłem się własnej córki .. może nie dosłownie , ale w podobny sposób... - jego głos załamał się na samo wspomnienie o Lilly ... o małej istotce którą bardzo kochał. 
-To nie przypadek, Thomas- zaczęła, głęboko wzdychając.- Widocznie nie jesteśmy sobie pisani i nigdy nie będziemy. Gdyby był tam u góry plan, że mamy być razem nic nie szłoby tak, jak idzie teraz… Najpierw moje zdrady, później to…- załamała lekko głos, nie panując już nad tym co dzieje się w Jej wnętrzu.- Wiesz… Nawet nie miałam okazji tak naprawdę Cię za to wszystko przeprosić… A może i nawet nie okazji, a odwagi…
Nagle opuścił swój wzrok z powrotem na podłoże dopuszczając do siebie słowa Vanessy ... Zdrada , która tak bardzo Go dotknęła ... to pod jej czynnym udziałem stracił swoją wartość , czuł się gorszy , niezbyt doskonały ... nieodpowiedni dla brunetki , ale nie pozbawiony sił, aby walczyć o związek który tak wiele dla Niego znaczył. - Nie masz za co przepraszać ... Stało się. - szepnął niemal niesłyszalnie tłumiąc w sobie krzyk.
Niemy , ale jednak krzyk.
-Jest za co- powiedziała pewnie.- Raniłam Cię dzień po dniu z pełną tego świadomością. Nawet nie chciałam przestać, bo wolałam spełniać własne potrzeby serca… Głupie, szczeniackie, niezrozumiałe- mówiła, tępo wpatrując się przed siebie.- Nic więcej nie mogę Ci powiedzieć oprócz przepraszam… Nigdy nie chciałam Cię zranić… Nigdy nie chciałam nikogo zranić…- z Jej oczu uwolniły się łzy.- I powiedz, jak to się dzieje, że ranię każdego wokół siebie?
 - Nie ranisz Vann ... a może robisz to nie do końca świadomie ... - Spojrzał na Nią nie ukrywając już swoich łez , które frywolnie opuszczały jego niebieskie tęczówki. - Nie mam prawa wypowiadać się za innych , ale mnie nie zraniłaś ... Mimo iż wiedziałem co się dzieje , o wiele bardziej odczułbym Twój brak ... twoje odejście ... Samotność , która by nastała po Twoim wyjściu ...
-Też boję się samotności…- wyznała, ocierając łzę spływającą po policzku.- Cholernie się boję… Nie wiem co mnie czeka. A teraz zostałam właśnie sama… Sama jak palec… Równie dobrze mogłabym zniknąć… Sprawić wszystkim ulgę i stworzyć pozory, że nigdy mnie nie było i już nigdy nie będzie- dukała ledwo, nie mogąc powstrzymać płaczu.- Ale Ty Thomas nigdy nie będziesz sam… Nigdy…- teraz szeptała.- Masz Lilly. Ona nigdy Cię nie zawiedzie, nie zostawi, nie zrani… Zawsze będzie kochać czystą, bezinteresowną miłością.
  - Lilly wypełni pustkę , którą powoduje samotność , ale nie może zrobić nic , aby ból po Twojej stracie był mniejszy Vann... - mówił kładąc swoją dłoń na policzku brunetki delikatnie obuszkiem palca zetrzeć spływającą kroplę łez... - Kocham Cię i nic ani nikt tego nie zmieni , pamiętaj ..  - wyszeptał.
-Też Cię kocham, Thomas- powiedziała, kładąc swą drobną dłoń na policzku blondyna, patrząc ciągle w Jego niebieskie tęczówki.- Ale nie dane jest nam być razem… Za dużo cierpienia sobie nawzajem zadajemy, chociaż najwięcej tego wychodzi z mojej strony- przyznała.- Nie powinniśmy nigdy decydować się na związek… Kiedy byliśmy przyjaciółmi, wszystko było łatwiejsze…
- Chciałbym być chociaż Twoim przyjacielem Vann... - szepnął gładząc subtelnie jej drobną dłoń ... Przyjaźń ? Czy właśnie takiej relacji potrzebował ? Czy brunetka mogła mu ją ofiarować nie zważając na to co się wydarzyło? Bardzo tego chciał ... pragnął , lecz sam nie wierzył , że jest to możliwe ... że może być tak jak kiedyś ... a przynajmniej w jakiś sposób podobnie.
-Nie, Thomas-powiedziała stanowczo, lecz przez ciągle kapiące łzy.- Najlepiej będzie, kiedy już nigdy się nie spotkamy. Kiedyś zapomnimy… Kiedyś…- mówiła jakby sama do siebie.- A Lilly… Jaka Ona jest?- zapytała, lekko wykrzywiając kąciki swoich ust.
  Uśmiechnął się , gdy do jego uszu napłynął dźwięk jej imienia .... Lilly ... najmniejsza , najukochańsza istota jaką mógł mieć jedynie on ... jaką ma .. bo przecież ona jest przy Nim nie zdając sobie sprawy jakie błędy popełniał jej ojciec , jak wiele ukrył  , aby chronić samego siebie - Ma 18 miesięcy i jest naprawdę najpiękniejszym dzieckiem na ziemi .. - oznajmił z lekkim uśmiechem .. - Wiem , że każdy ojciec mówi tak o swoim dziecku , ale to prawda...
-Może to zabrzmi dziwnie z moich ust, ale  uważam, że powinieneś wrócić do Kristiny- wyjąkała niby niepewnie, lecz  wewnątrz siebie  całkowicie wiedziała co mówi.- Powinniście chociaż  spróbować stworzyć Lilly prawdziwą rodzinę. Teraz, póki nie jest za  późno…
- Nigdy do Niej nie wrócę ... nawet dla Lilly . - powiedział natychmiast pewien swoich słów ... Nie wyobrażał sobie , że mógłby chociaż spróbować stworzyć związek z blondynką , odbudować relację jaka kiedyś ich połączyła... Nie chciał o tym nawet myśleć , bo to według niego było nierealne , niepotrzebne.
-Cóż, ja Cię do niczego  nie zmuszę…- wykrztusiła.- Chciałabym, abyś chociaż znał moje zdanie…  Chociaż, ono i tak ma niewielkie znaczenie… Nawet nie masz pojęcia jak  ja chciałabym mieć taką małą istotkę- uśmiechnęła się na samą myśl, lecz  Jej uśmiech w tak samo szybkim tempie jak się pojawił, zniknął z Jej  twarzy.- Ale nie wiem czy to kiedykolwiek będzie możliwe…- wydukała,  właściwie nie wiedząc dlaczego.
- Wszystko przed Tobą Vann ... Jesteś młodą i piękną kobietą , która w pełni na to zasługuje... - Były takie dni w jego życiu , że wyobrażał sobie rodzinę ... własną kilkuosobową jednostkę tworzącą coś co jest najcenniejszym fundamentem życia każdego człowieka ... Za każdym razem jego wizja ... pragnienie było związane dogłębnie z czynną obecnością Vanessy ... był pewien , że jest ona stworzona do rodzicielstwa. 
-Nie- powiedziała pewnie.- Nigdy już nikogo nie pokocham. Nigdy… Nie chcę ranić…- łzy znów płynęły z Jej oczu ciurkiem.- Kochałam Ciebie, Ann, Andreasa…- dlaczego wypowiedziała to ostatnie imię? Czyżby dlatego, że aż tak dobrze rozmawiało Jej się teraz z Thomasem?- Wystarczy mi. Nie zasługuję na miłość, nie mówiąc już o dziecku- przełknęła głośno ślinę.- Nienawidzę siebie… Zasługuję na samotność i wszystkie katusze z tym związane.
- Nie mów tak , bo sama w to nie wierzysz .. - mówił spokojnym łagodnym tonem obejmując ją ramieniem ... przyjacielskim uściskiem ... -  To , że Nam nie wyszło nie oznacza , że na nic nie zasługujesz Vann ... - uśmiechnął się lekko. - Pomimo wszystkich przykrych chwil w Naszym wspólnym życiu , było o wiele więcej tych radosnych , przyjemnych , szczęśliwych i o nich należy pamiętać , nimi się kierować ... dzięki Nim wiemy , że wszystko jest po coś .. ma swój cel .. - sam nie wierzył z jaką łatwością wypowiada owe słowa , gdy jego serce wiło się z bólu i rozpaczy , ale chciał wesprzeć Vanessę , pomóc jej przejść przez to wszystko ...
-Są ludzie, którzy nie potrafią kochać i po prostu ja do takich należę- powiedziała, ukrywając na moment twarz w dłoniach.- Dziękuję za wsparcie, zrozumienie… Jeszcze raz przepraszam- ujęła delikatnie dłoń skoczka.- Mam nadzieję, że kiedykolwiek mi wybaczysz, ale tak prawdziwie, mimo że wiem jak o to trudno. Każdą chwilę, którą z Tobą spędziłam zatrzymam w sobie jak fotografię…- sama nie wiedziała co teraz powiedzieć, co zrobić. Pragnęła wtulić się w Jego ciepły tors i znów zapomnieć w Jego ramionach o problemach, lecz teraz to było niemożliwe…
 
- Pamiętaj , że zawsze możesz na mnie liczyć , o każdej porze Vann ... - uniósł delikatnie podbródek brunetki , by ich spojrzenia zjednoczył się , tworząc jedną składną całość ... może po raz ostatni , ale on musiał mieć pewność , że Vanessa wie , że obojętnie co się wydarzy zawsze może liczyć na jego wsparcie. - Bez względu na wszystko - wyszeptał uzupełniając swoją wypowiedź.
-Uważaj, żebyś tego nie pożałował- próbowała zmusić się do uśmiechu, co ostatecznie Jej się udało.- Chyba powinniśmy się już powoli żegnać…- powiedziała bez większego przekonania, wystraszona tym, co nastąpi po tym.
  - Kiedyś mogliśmy siedzieć tak całymi dniami , pamiętasz? - uśmiechnął się niezauważalnie wspominając czasy ich wspólnie spędzonych chwil ... ich przyjaźni ... Wtedy wszystko wydawało się być o wiele prostsze niżeli jest w rzeczywistości.
-Pamiętam- odpowiedziała, subtelnie się uśmiechając oraz jednocześnie tęskniąc za czasami, które bezpowrotnie zostały za Nią.- Siedzieć, rozmawiać, wygłupiać się… Wtedy chyba nawet nie śmielibyśmy pomyśleć, że tak to się wszystko potoczy…
- Tak dużo się wydarzyło ... chyba dorośliśmy nie sądzisz? - spojrzał na brunetkę , by zatrzymać w pamięci jej uśmiech ... subtelny , najpiękniejszy ... do niedawna należący do Niego , a teraz? Nie miał już nic , oprócz wspomnień.
-Za dużo się wydarzyło…- odparła, zdejmując ze swojej twarzy uśmiech. Teraz spojrzała na blondyna ze smutkiem oraz nutką wdzięczności.- Nie sądzisz, że nasze pożegnanie nie tak powinno wygladać?
- Pożegnań? - zapytał jakby sam siebie... - Nie musimy się żegnać , nikt od Nas tego nie oczekuje ... nie lepiej pozostawić to wszystko tak jak jest ? Bez obietnic .... narzekań ... słów ? Niech się dzieje to co jest Nam pisane Vann ? - Mówił , myślał ... analizował każde ze słów, aby nie popełniać kolejnych błędów na które stał się uczulony , ale czy to możliwe.
-Nie chcę tak- spuściła głowę w dół.- Chcę ostatecznie zakończyć ten rozdział w moim życiu. Ty też tego chcesz, ale chyba najwyraźniej jeszcze tego nie wiesz. Ale tak będzie lepiej, uwierz mi…- delikatnie głaskała dłoń skoczka opuszkami swoich palców.- Najlepiej dla nas, a przede wszystkim dla Ciebie, będzie kiedy już nigdy się nie zobaczymy…
 
- Nie chce tego. - szeptał , powtarzając monotonnie owe wyrażenie. Ostatnią rzeczą jaką pragnął było całkowite pozbawienie siebie obecności brunetki ... wiedział jak ciężko będzie mu to znieść , przyzwyczaić się do tego ... Ale może tak byłoby dla Nich najlepiej ... teraz ... na obecną chwilę ...  On nie był przecież sam. Miał Lilly ... Ann... a ona ? Kto był przy Vanessie? Andreas?
-Chcesz- oznajmiła pewnie.- Nie utrudniaj, proszę…- położyła z wyczuciem swą dłoń na Jego policzku, po czym złożyła na ustach skoczka pocałunek, w którym zawarte były wszystkie wspomnienia, uczucia, chwile radosne i niekoniecznie, które razem przeżyli.- Żegnaj…- wyszeptała, po czym odwróciła się i biegiem popędziła przed siebie, chcąc jak najszybciej zniknąć z oczu Thomasowi.
~~♥♥~~
Dziesiątki nieodebranych telefonów. Miliony czarnych scenariuszy w głowie. Niezliczona ilość niepojętych i bolesnych myśli, rozważając każdą możliwą opcję na wytłumaczenie panującej sytuacji. Odkąd Ann wprowadziła się do mieszkania Morgensterna, odczuwał jeszcze większy niedobór Polki. Każdego ranka oraz wieczora pytał siebie co teraz robi Ann… Co myśli… Co czuje… Czy jest szczęśliwa… A Ona jak na złość nie chciała dzielić się z Nim wszystkim a zwłaszcza w ostatnim czasie. Nie chciał nachodzić ani Jej, ani Thomasa, lecz sytuacja Go do tego zmusiła. Drzwi do domu blondyna były otwarte, więc nie chcąc robić większego rumoru, wszedł cichutko do domu. Z uwagą obserwował każdy centymetr mieszkania, które było puste. Puste w środku, lecz z zewnątrz dobiegły do Niego głośne śmiechy, w tym jeden, który zdołałby rozpoznać zawsze i wszędzie. Szybkim zwinnym ruchem wyszedł na zewnątrz, lecz to co zobaczyły Jego oczy, sam nie potrafił sobie wytłumaczył. Widział Ann, Thomasa, którzy wspólnie przebywali w basenie. Co poczuł? Zdradę i bolesne ukłucie w sercu. Ze świstem wciągając dosyć ciężkie powietrze, nie potrafił wykrztusić z siebie nawet pół słowa.
To stawało się niebezpieczne. Zaczynała niepokojąco zbliżać się do stanu, w którym mężczyzna znowu wypełni jej cały świat. Nie chciała tego. To ma być przyjaźń. Nie miłość!... Nie chciała żadnej miłości. Miłość ma wpisane w siebie cierpienie. Nieuniknione, chociażby przy rozstaniach. A oni przecież rozstawali się każdego dnia. Przyjaźń - nie. Miłość może istnieć i trwać nieodwzajemniona. Przyjaźń - nigdy. Miłość jest pełna pychy, egoizmu, zachłanności i niewdzięczności. Nie uznaje zasług i nie rozdaje dyplomów. Przyjaźń poza tym jest niezwykle rzadko końcem miłości. To nie ma być żadna miłość! Co najwyżej asymptotyczny związek. Ma ich zbliżać nieustannie, ale nigdy nagrodzić dotykiem. Nie kocha go przecież! To tylko fascynacja... Wspólne zabawy , wspólny śmiech i tysiące rozmów których byli czynnymi uczestnikami ... kolejne popołudnia , które tak bardzo Ich zbliżały.
- Thomas uważaj ! - krzyknęła śmiejąc się , gdy rzuciła w kierunku blondyna plażową piłką ... Uśmiechała się triumfalnie , gdy owy przedmiot odbił się z hukiem o twarz skoczka.
-My się jeszcze policzymy!- odgryzł się Polce z cwanym uśmiechem na twarzy, któremu po chwili dane było zniknąć pod niezbadaną ilością zakłopotania. Widział Gregora. Gregora, który z otępieniem przyglądał się ich dwójce. Stał i nie mówił nic. Tak, jakby zapomniał jak się mówi.- Gregor…- wyjąkał, nerwowo spoglądając na Polkę.
  -Co się tutaj dzieje?- jakby na chwilę wyrwał się z transu i z obłędem oraz żalem patrzył na szatynkę oraz blondyna. Złość kumulowała się w Nim z każdą sekundą ze zdwojoną siłą.
- Gregor ... - Ann uśmiechnęła się próbując ukryć swoje zakłopotanie . Jej wzrok błądził po sylwetce skoczka nie mogąc znaleźć punktu zaczepienia. .. Powoli wyszła z basenu odziana jedynie w skąpe czarne bikini.
  - Vanessa odeszła, to co? Przerzucasz się teraz na Jej koleżankę?!- wrzasnął z pretensją w głosie, zwracając się do swojego przyjaciela. Ale czy On teraz na pewno Nim był? W tym momencie nie czuł, jakby był związany z Morgensternem jakimkolwiek węzłem przyjaźni… Bo przyjaciele tak nie postępują… 
-Gregor, uspokój się- powiedział łagodnie Thomas, zerkając ciągle na Ann, nie kryjąc przed Nią swojego zakłopotania przed przyjacielem. Co jeśli szatyn miał rację? Nie chodziło tylko o to, że relacje z Ann wyglądały dwuznacznie, lecz także o to, że wraz z dzisiejszym pojawieniem się oraz słowami Gregora, sam zaczął mieć wątpliwości co tak naprawdę czuje do Ann… Czy coś czuje… Jeśli tak, to co to za uczucie?
  Ann podeszła do szatyna składając na jego policzku subtelny pocałunek.. wyczuła , że mięśnie Austriaka są dziwnie napięte ... jakby ciało nie należało do Niego ... było dla Niej obce , nieobecne ... - Co Ty tutaj robisz? - zapytała uśmiechnięta.
  -Casanova się znalazł!- warknął, nie zwracając uwagi na Polkę.- To, że nie potrafiłeś być prawdziwym facetem dla Vann, nie oznacza, że teraz masz eksperymentować na Ann!- wrzeszczał jak opętany, nie potrafiąc opanować już słów, które same wypływały z Jego ust. 
-Gregor, powtórzę to po raz ostatni, żebyś się uspokoił- odezwał się łagodnie Thomas , lecz tak naprawdę nie mógł znieść słów, które właśnie słyszał. Były prawdziwe? To wyjaśniałoby dlaczego tak bardzo one w Niego uderzyły… Jednakże, czuł także potrzebę walki… Tylko o co miał się stoczyć ten bój? O Ann?
  - Gregor , natychmiast się uspokój! - wrzasnęła poirytowana Ann , której najwyraźniej nie spodobało się zachowanie Gregora , nie mogła pojąć dlaczego Austriak się tak zachowuje ... nieadekwatnie do tej całej sytuacji.
-Ann, nie wtrącaj się- odepchnął lekko dziewczynę na bok, nie zaszczycając jej żadnym spojrzeniem.-Nie myślałem, że taki jesteś! Vanessa ledwo co odeszła, a Ty już szukasz sobie pocieszenia. Mogłeś chociaż się wysilić i poszukać nieco dalej a nie próbować niszczyć od razu to, co jest pomiędzy mną a Ann!
-  Gregor Ty chyba sam nie wiesz co mówisz ... O co Ci chodzi? - zapytał szatyna , szukajac odpowiedzi również w swoim wnętrzu ... to wszystko było zbyt impulsywne , zbyt negatywne , a na pewno nie uzasadnione dla Niego.
-Chodzi mi o to, ze najzwyczajniej chcesz zdobyć Ann!- wykrzyczał prosto w twarz blondynowi, nie zważając na nic ani nikogo.- Nie wyszło Ci z Vann, teraz chcesz zobaczyć jak będzie z Ann, tak? I co? Znowu będziesz udawał uczuciowego, troskliwego, delikatnego?! A naprawdę na boku będziesz miał dziecko, którego dzień po dniu będziesz się wyrzekać?! Wiedziałem od początku o wszystkim. Nie pisnąłem ani słówka, a Ty tak się mi odwdzięczasz!
  - Zamknij się ! - wrzasnęła Ann rozdrażniona słowami , które dotarły do jej uszu , a których nie spodziewała się usłyszeć ... To co mówił , jak się zachowywał szatyn , było co najmniej nieodpowiednie , nie wspominając już o tym jak mógł poczuć się Thomas ... usłyszeć coś podobnego od swojego przyjaciela ... najlepszego przyjaciela.
Patrzył. Dokładnie lustrował słowa , które z wielkim trudem zagnieździły się w jego umyśle .. nie potrafił ich przyswoić , gdyż w nie nie wierzył , nie wierzył w zachowanie , w sytuację która rozgrywa się przed jego oczami ... był rozgoryczony ... rozczarowany ...
 - Przyjaźnimy się z Ann ... - szepnął ... Ale czy taka była prawda? Jego prawda.
- Każdej przyjaciółce proponujesz wspólne mieszkanie?! Nie tłumacz się lepiej, bo zaczynasz robić się żałosny. Thomas ‘ciepłe kluchy’ nie wypalił wcześniej, to teraz próbujesz zgrywać Casanovę?- niemiarowo dyszał. W Jego piersi serce było jak oszalałe. Ręce trzęsły się tak, jak trudno sobie wyobrazić.
- Gregor wyjdź stąd , porozmawiamy jak się uspokoisz! - przerwała owe krzyki Ann , aby dać już spokój tym wszystkim wywodom skoczka ... niesłusznym , pozbawionym prawdy .. nawet najmniejszej cząstki .  
-Ann, mówiłem Ci już, żebyś się nie wtrącała- powiedział stanowczo, starając się uspokoić ton swojego głosu, kiedy zwracał się bezpośrednio do szatynki.- I co? Nagle nie wiesz co powiedzieć?- ponownie mówił do Thomasa.- Prawda boli? Teraz chcesz, żeby Ann Cię broniła, tak?
  - To , że Ann woli mieszkać ze mną niż z Tobą nie jest moją winą ... - oznajmił zbliżając się do polki. - Nie denerwuj się Ann.. - powiedział bezpośrednio do szatynki składając na jej nagim ramieniu delikatny całus.  
-Ty masz jeszcze tupet?!- wrzasnął, czując, że nawet wbrew własnej woli stawia kroki w stronę Morgensterna. Niedługo trzeba było czekać na dalszy rozwój wydarzeń. Kiedy znalazł się dostatecznie blisko blondyna, z całej siły odepchnął Go jak najdalej od Ann, po czym wymierzył w Jego twarz siarczyste uderzenie.
Nic tak nie zabolało jak fakt , że to właśnie on .. osoba najbliższa sercu blondyna wymierzyła ten cios .... Nie krew , która polała się z jego nosa , nie pieczenie które odczuł niemal od razu , lecz widok napastnika ... twarz szatyna , która była odpowiedzialna za to zamieszanie ... Wstał posłusznie z podłoża ocierając ręką wypływajacą ciecz , po czym niemalże natychmiast wymierzył cios ... mocne uderzenie , w które włożył wszystkie swoje emocje ... te negatywne odczucia ... - Nie waż się nigdy więcej tego robić! - wykrzyczał dość głośno.
Szatynka z przerażeniem przypatrywała się całej sytuacji nie mogąc niczego pojąć ... dla Niej samej było już za wiele słów , emocji ... a chyba najbardziej czynów... - Wynoś się i już nigdy nie pokazuj się mi na oczy Gregor! - wrzasnęła patrząc w czekoladowe tęczówki skoczka.
Szatyn z rozbawieniem oraz zdenerwowaniem uśmiechał się do Thomasa. W tej walce nie było teraz granic. Nie było barier, których nie można pokonać. ‘W miłości jak na wojnie’, głosi stare powiedzenie…
-Myślisz, że się Ciebie boję?- wysyczał przez zaciśnięte zęby, nadal utrzymując swój rozbawiony ton głosu.-Widzę, że już uwikłałeś sobie Ann wokół palca…- powiedział, patrząc z zawodem na Polkę.- Dlatego to od Niej. Podziękuje mi za to, kiedy się już Nią pobawisz i zostawisz- ponownie wymierzył cios, którego adresatem był Thomas. 
Jest taka miłość. Z cienką granicą pomiędzy uczuciem a uzależnieniem. To taka miłość, która wykańcza, doprowadza do skrajności. Kochasz, choćbyś miał zdechnąć i wyrzygać wszystko co Cię boli. Kochasz nie sercem, tylko całym sobą, całym swoim życiem, każdym ruchem, który wykonujesz, każdym słowem, które wypowiadasz. Jednocześnie kochasz i nienawidzisz, skrajne emocje nie dają Ci żyć, spać, funkcjonować. Nie wiadomo ile da się tak wytrzymać, podobno trzeba przeżyć to do granic ostatecznej wytrzymałości i odejść, aby mieć jeszcze szansę na normalne życie. Tylko jak zdefiniować to normalne życie? ... Stała wpatrzona w sylwetkę szatyna jakby miała okazję oglądać ją po raz ostatni i chyba właśnie tak było , gdyż natłok słów przez Niego wypowiedzianych , czynów ... był nie do zniesienia ... przerażał nawet ją samą ... Po chwili podeszła do blondyna kucając obok Niego .. - Thomas proszę nie zniżaj się do jego poziomu ...  - szeptała pomagając Austriakowi wstać.
- Dobrze Ann.. - wysilił się na uśmiech wstając przy pomocy szatynki.... - Gregor opuść moje mieszkanie , natychmiast. - zwrócił się w kierunku zdenerwowanego szatyna. Starał się Go zrozumieć , okazać chociaż odrobinę dobrej woli w interpretacji jego zachowania , ale z czasem stało się to dla Niego niemalże niemożliwe.
-‘Do Jego poziomu’?- zacytował słowa dziewczyny, sam właściwie nie mogąc uwierzyć w jaki sposób Ann wypowiadała owe słowa.-Ten ‘poziom’ robi to wszystko dla Ciebie! Dla Nas!- wrzeszczał, ledwo wstrzymując łzy, które powoli gromadziły się pod Jego powiekami. Poukłada­ne myśli to połowa sukcesu...  Ale On nie potrafił osiągnąć nawet tej połówki. Nieposkładane myśli, zgubne i złudne uczucia wirowały wokół Niego, wprawiając Go w stan, z którego nie potrafił się wyrwać. Był za słaby…. Mimo że chęci i zapału do walki nie posiadał w sobie mało. 
- Dla Nas?! Ty to robisz dla Nas ?! - krzyczała z łzami wydobywającymi się spod jej powiek , które tak bardzo chciała ukryć ... szczególnie przed Nim , przed szatynem który jak zawsze zbyt wiele sobie wyobrażał , za wiele oczekiwał ... - Możesz mi to wytłumaczyć spokojnie? Co Ty chcesz osiągnąć napadając na Morgiego , no co ?!
-Tak!- wrzeszczał jeszcze głośniej.- Może chociaż w te sposób się od Ciebie odczepi i Ty przejrzysz na oczy, że najzwyczajniej szuka sobie pocieszenia po stracie Vanessy! On Ją kocha i chyba ciągle będzie! Dzięki Tobie może chociaż na chwile zapomina o Niej! Wmawia sobie, że nie jest taki zły, skoro zdołał jeszcze wyrwać dawną przyjaciółkę swojej byłej!- życie można porównać do grania w koszykówkę. Ile ra­zy człowiek pod­niesie się do góry, ty­le upad­nie, al­bo­wiem z każdym upad­kiem co raz bar­dziej słabnie. Tak samo On. Z każdym dniem coraz bardziej opadał z sił. Z każdym słowem. Każdym bólem serca, które coraz częściej dostarczała mu Ann.
- Prosiłam Cię chyba , żebyś mówił ciszej , prawda? - położyła dłoń na jego ramieniu , aby choć w minimalny sposób zminimalizować jego złość ... karygodną , ale pod pewnym względem może i uzasadnioną , bo nie wszystko co widzą oczy można racjonalnie zinterpretować ... Sumienie szatynki było jak czysta , biała kartka ... nie miała czego żałować , czym się przejmować , a na pewno nie miała powodu do wyrzutów sumienia.  - Ja i Thomas się tylko przyjaźnimy , albo to zaakceptuj , albo będziemy musieli się pożegnać na zawsze Greg. - szepnęła tak , aby ostatnie trzy słowa były słyszalne tylko dla szatyna. 
-Świetnie, że w takiej chwili wolisz bardziej troszczyć się o moje gardło niż serce!- słowa nie zaw­sze mówią co tak nap­rawdę czujemy. Wyrażają ją tylko wtedy, kiedy władzę nad ustami przejmuje serce i to ono jest odpowiedzialne za każde wypowiedziane słowo. Ale czy dzieje się to często? Nie. Czasem w sercu panuje desperacja, na zewnątrz nie chcemy i nie możemy tego pokazać. 
- Więc jaka jest Twoja decyzja Gregor? - odsunęła się lekko patrząc zacięcie w ciemne tęczówki Austriaka... Mimo tego co czuła , mimo mętliku w jej głowie , w myślach nadal potrzebowała jego bliskości ... delikatności i zmysłowości jego słów.
  -Jaka  decyzja?- zapytał zagubiony, nie wiedząc co poprzez te słowa ma na  myśli Polka. Ta cząstka Jego, co obu­mierać zaczynała, tak ma­leńka, a  środ­kiem ciężkości, os­tatkiem sił trzymał się przy życiu.
 Stał a jednocześnie upadał…
- Widzę , że z Tobą nie da się rozmawiać normalnie ... Może idź już odpocznij ... - uśmiechnęła się przyjaźnie patrząc na zmartwionego szatyna . Jego widok przysparzał jej cierpienia , może i niezauważalnego dla ludzkiego oka , ale jednak dotkliwego bólu , którego nie potrzebowała ... nie chciała. - Porozmawiamy innym razem.
- Ann ma rację Gregor ...  - wtrącił się Thomas . Może i niepotrzebnie , ale bez względu na to co się stało nadal martwił się o szatyna... Przyjaźń wymaga wielu poświęceń , ale o wiele więcej zrozumienia ... Pytanie tylko czy warto było zrozumieć , czy Thomas w ogóle tego chciał.
  -Zabawne, jak teraz próbujecie zrobić ze mnie za wszelką cenę jakiegoś wariata- wykrztusił z krzywym uśmiechem na ustach, powątpiewająco patrząc na Ann oraz Thomasa. Stał i widział swo­je Niebo...
 Roz­wa­lone na 100000 części, pytając siebie w głębi: ‘Kim Jestem?’, ‘Kim będę później?’, ‘W jaką stronę to wszystko zmierza...
- Gregor co ja mam zrobić , żebyś zaczął mi w końcu ufać? - spojrzała , a po jej policzku spłynęły łzy , które chciała ukryć okazując tym że jednak jest silna .. nie udało jej się . Emocje wzięły górę ... bezradność podążyła swoim torem nie zważając na konsekwencję.
 - Mówisz , że kochasz a nawet przez moment Naszego związku nie okazałeś mi zaufania.
- Ann nie płacz , proszę ... - Thomas zminimalizował odległość jaka dzieliła jego sylwetkę z postacią Polki. Chciał być blisko Niej , pomóc ... objąć ramieniem , aby czuła jego obecność... Zwykłe przyjacielskie wsparcie... czy aby na na pewno?
-To dlatego, że Ty tylko w nielicznych chwilach okazywałaś mi jakiekolwiek uczucia!- wybuchł, lecz po chwili zaczął gorzko żałować swoich słów. Nie chciał ich powiedzieć… Nigdy nie chciał wypominać Ann sposobu  w jaki okazywała mu uczucia… Kiedyś… Bo tak dawno już tego nie robiła… Na dodatek łzy, które pojawiły się w Jej oczach. Opadał z sił… Coraz bardziej i boleśniej, nie zatrzymując już żadnych sił na dalszą wojnę…
- Thomas zabierz mnie z stąd proszę... - odruchowo ugrzęzła w ramionach zmartwionego blondyna , które potraktowała teraz jak schron , jak miejsce które da jej ukojenie po usłyszeniu gorzkiej prawdy ... Myśli szatyna ujrzały światło dzienne ... dla niej już niezrozumiałe... Bolesne.
- Chodźmy , położysz się Ann... - szeptał kierując się w stronę wejścia do mieszkania, Poczuł się źle ... tak dotkliwie odczuł smutek szatynki jak gdyby na niej mu zależało ... Zbyt mocno niżeli powinno ... W jego wydaniu może tak wyglądała przyjaźń ... była zupełnie innym uczuciem niż miłość , ale w pewnym sensie podobnym dla Niego.
-Ann, jeśli z nim teraz pójdziesz… Nie wiem co będzie dalej- wykrztusił z bijącym w piersi sercem. Nie chciał zasugerować tego Ann. Nigdy… Nie chciał nawet o tym myśleć, lecz to wszystko kosztowało Go za dużo… Zdecydowanie za dużo… Nie był pewien co o tym wszystkim sądzić. Wszystko w Niej sprawiało przecież, że nie chciał bez Niej żyć. Nawet sposób Jej poruszania pochłaniał Go kompletnie. Chciał, aby została. Żeby nie poszła za Thomasem. Aby teraz Ona dała świadectwo ich miłości.
 
- Nie mam siły tak dłużej funkcjonować Gregor- zatrzymała się spoglądając pełnymi smutku i żalu oczami na sylwetkę szatyna , tak bardzo jej bliską .. nieskazitelną ... tak bardzo ważną dla Niej ... - Wiem , nie zawsze okazywałam Ci tyle uczuć na ile w pełni zasługujesz , ale Twój brak zaufania w stosunku do mnie jest nie do zniesienia ... Robiłam wiele złych rzeczy , ale nigdy Cię nie zdradziłam... starałam się , abyś mi zaufał , ale widocznie jest to niemożliwe ... - po jej policzku spłynęła kolejna już łza... - Tak będzie dla Ciebie lepiej.
Związek z Nią okazał się niemal niemożliwy ... zbyt wyczerpujący ... zauważyła to sama Ann, gdyż powoli , z każdą nadchodzącą kłótnią wyniszczało ją to od środka , pozbawiało energii , chęci do życia ... Zaufanie jest fundamentem związku , jego wzmocnieniem , najważniejszą cząstką ... bez jego obecności nie istnieje nic, chociaż bardzo byśmy tego pragnęli.
-Dla mnie łatwiej?- uśmiechnął się z sarkazmem i udawaną złośliwością, lecz naprawdę to grymas bólu malował Mu się na twarzy. To aż zadziwiające jak daleko zabrnęli. Próbowali gonić wszystkie gwiazdy a dokąd doprowadził ich los?- Każdy nasz błąd kosztuje zdecydowanie za dużo…- rzekł, sam nie wiedząc czy kieruje te słowa mają mieć jakiegokolwiek odbiorcę.
- Każdy Nasz błąd kosztuje zdecydowanie za dużo .. - powtórzyła nie panując już nad falą łez spływających po jej twarzy... Było jej przykro jak nigdy wcześniej , bo nie chciała zaprzepaścić relacji z Gregorem , chciała w niej trwać chociaż nie zawsze potrafiła to okazać ... lecz nie ważne było jej zdanie ... los wybrał sam pokazując inną drogę . Samotną. - Dobrze , że chociaż w tym się zgadzamy. Szczęścia Gregor.

-Zadowolony?!- znów rzucił się z krzykiem i pięściami na blondyna.- Nienawidzę Cię! Rozumiesz?! Nienawidzę Cię!- wrzeszczał, właściwie sam nie pojmując znaczenia swoich słów.- Udajesz miłosiernego a tak naprawdę gdzie się zjawisz, wszystko niszczysz! Najpierw Kristina, Lilly i na końcu Vanessa! Każdą z nich zawiodłeś, zraniłeś! Ale oczywiście co dzień po tysiące razy mógłbyś słodzić, udawać czułego i nie wiem co jeszcze! A tam naprawdę wiesz czym to wszystko jest? To tylko dla Ciebie niepotrzebne bzdury! Nie czujesz! Nie masz uczuć!
- Wyjdź ... - szepnęła ocierając kolejną kroplę słonych łez... Wszystko ma swój początek i koniec ... a ten koniec nastąpił o wiele za szybko .. ale to może i lepiej . Trwanie w związku bez przyszłości o której się marzyło , snuło związane z Nią plany nie ma sensu .. rujnuje to jedynie Nasze życie.
-Czemu tak łatwo chcesz zrezygnować?- zapytał, teraz zwracając się do Ann. Ból, który mu dokuczał paraliżował za każdym razem, kiedy chciał cokolwiek zrobić, powiedzieć konkretnego. Każde słowo, każda chwila, każdy pocałunek nagle przypominał mu się. Wyświetlał jak film. Film, który okazać ma się dramatem?- Walcz do cholery! Walcz….
 - Nie mam już sił na walkę Gregor , za wiele Nas to kosztuje ... niepotrzebnie. - mówiła pomiędzy kolejnymi atakami płaczu ... Dla Niej samej rozdział pod tytułem ' Gregor' został zamknięty , chociaż bardzo ciężko było przyjąć to do wiadomości... Nie było dla Nich ratunku , gdyż bez względu na to jak bardzo by się starali historia nadała Ich relacji inny przebieg. Każde z Nich musiało to zaakceptować.
-Co niepotrzebnie?- pisnął cienko, nie panując już na swym głosem.- Uważasz, że to co nas spotkało jest niepotrzebne?!- wyobrażenie o Jego przyszłości bez Ann… Nie potrafił nawet o tym pomyśleć. Jego Eden był ta, gdzie Jej rytm serca. Do życia zachęcał go choćby jeden Jej uśmiech. Była pułapką, do której wpadł. Wpadł i co najgorsze nie chciał się uwolnić…
 
- Tak. Niepotrzebnie. - oznajmiła rzucając na szatyna spojrzenie , które wydawałoby się być tym ostatnim. Pożegnalnym. Czas ucieka Nam jak piasek przedostający się przez Nasze palce ... nie mamy na to żadnego wpływu , ale możemy pomóc sobie spędzając każdą chwilę szczęśliwie ... to przy boku Gregora stało się niemal niemożliwe ... a może Ann się myliła?
-Ale ja tak nie uważam- warknął, zbliżając się do dziewczyny, jednocześnie delikatnie ujmując Jej dłoń.- Chciałem zabrać Cię w podróż na księżyc… Pokazać wszystkie gwiazdy i galaktyki. Naprawdę zrobiłbym wszystko, czego byś zapragnęła… Ale przegapiłem jedno… Zapomniałem, że muszę najpierw pewnie stanąć z Tobą na Ziemi… Może to wszystko moja wina. Jeśli tak, przepraszam. Ale nie zostawiaj mnie…
- Nie chce z Tobą być... nie teraz, dla mnie to co się pomiędzy Nami dzieje jest za trudne. - mówiła odsuwając się zdecydowanie próbując uporządkować swoje myśli , które pod delikatnym dotykiem szatyna zawładnęły jej umysłem , a po chwili i ciałem . - Poddaję się Gregor. - wyszeptała oddalając się do salonu.
-Nigdy się nie poddam!- krzyczał, ruszając z impetem za dziewczyną. Ich bajka musiała dalej trwać. Nie mogła się skończyć. Nie miała prawa. Mimo że nawet rzeczywistość była przeciwko Nim. Gdy znalazł się już dostatecznie blisko dziewczyny, chwycił Ją za ramiona, po czym zmusił do patrzenia sobie w oczy.- Odpowiedz na proste pytanie. Kochasz mnie?
-  Nie jestem pewna odpowiedzi Gregor... - wyszeptała patrząc w jego zasmucone tęczówki... Kochała? Czy to było tak oczywiste nawet dla Niej samej ? Zdaniem Gregora nie potrafiła okazywać uczuć , więc może tak na prawdę ich nie żywiła .. może Ich nie było .... -  Zbyt wiele się dzieje teraz w moim życiu .. Brak porozumienia między Nami , zakończona przyjaźń z Vann... - dopowiedziała biorąc głęboki wdech... - Nie chce marnować czasu na relację , która nie przetrwa tak jak i przyjaźń w którą włożyłam wiele serca , zrozum .
-Czyli byłaś ze mną cały czas, nawet nie wiedząc, że mnie kochasz?!- wydukał, powoli odsuwając się z niepewnością od Polki.- Pozwoliłaś mi brnąć ciągle w ten związek z dnia na dzień coraz bardziej i bardziej?! Patrzyłaś jak angażuje się coraz bardziej, poświęcam i walczę, a sama nie byłaś pewna czy następnego dnia mnie nie rzucisz?! 
- Źle mnie zrozumiałeś.... - zbliżyła się do Austriaka , a przynajmniej próbowała to zrobić sama nie wiedząc co chce poprzez to osiągnąć. - Kochałam , kocham i pewnie będę kochała jeszcze przez długi czas , ale nie mam pewności że ta miłość jest tak silna jak Twoja Greg ... Teraz będzie Nam łatwiej się rozstać , niż mielibyśmy zrobić to za kilka lat...
-Gdybyś kochała prawdziwie, nawet mimo że miłość raniłaby, walczyłabyś! Chciałabyś próbować! Tak jak ja! Przyznaj się, że po prostu masz mnie dosyć- ciągnął bezwzględnie.- Ciekawe za jak długo będziesz gotowa na związek z Thomasem. Z tego co zdążyłem zauważyć, On już jest gotowy.
- Właśnie dlatego nie chcę walczyć Gregor... - kolejne łzy , które powodowały ostre pieczenie w jej zielonych tęczówkach ... zbyt wile słonej cieczy jak na jedno popołudnie , za wiele... - Obojętnie co bym nie powiedziała , czego bym nie zrobiła Ty nie potrafisz mi zaufać , nawet teraz .... - spojrzenia owej dwójki zjednoczyły się , a do tego właśnie dążyła Ann zbliżając swoją twarz do twarzy skoczka. - Nic ani nikt tego nie zmieni. - zakończyła stanowczym tonem.
-Bo ciągle dajesz mi do tego powody!- wrzasnął, będąc już na skraju wytrzymałości.- Ciekawe co powiedziałabyś, kiedy zastałabyś mnie w basenie z Vanessą! No co?! A tamta dziewczyna w Zakopanem? Kolejna scena z Twojej strony!- słowa i wszystkie argumenty same cisnęły Mu się na język.- Ty nie jesteś zazdrosna, bo ja unikam takich sytuacji za wszelką cenę! Po to, żeby ratować Nas!
  - Nie powiedziałabym nic , bo Ci ufam Gregor... wiem że nie zrobiłbyś niczego , aby mnie zranić ... - odpowiedziała pewna swoich słów ... tak pewna jak nigdy dotąd... nigdy nie śmiała wątpić w dobre intencje Austriaka , za każdym razem ufała mu bezgranicznie i w zamian oczekiwała tego samego ... lecz te oczekiwanie ją zgubiło . Nie dostała nic oprócz scen zazdrości , kłótni , krzyków... Miłość nie zawsze jest kolorowa i piękna... ryzyko wpisane jest w każdą relację....
-Dlaczego nie mogłaś być jak tamte pozostałe?! Pierwsza lepsza, na noc czy dwie i dziękuję. Do widzenia, odprawiona z kwitkiem I następna. I tak w kółko- nie potrafił zapanować nad swoimi słowami. Który to już dzisiaj raz?- Ale nie. Mnie się zachciało ‘miłości’ jak z bajki. Gdyby tylko ona istniała…- patrzył z wyrzutem na Ann, zapominając o miarowym oddychaniu.
 - Nasza 'bajka' dobiegła końca , wracaj do tych wszystkich dziewcząt dzięki którym żyłeś jak chciałeś ... - tak bardzo bolały ją słowa skoczka , gdyż nawet w najgorszym śnie nie pomyślałaby że może on żałować jej pojawienia się w jego życiu ... ale czy ona sama nie żałowała przyjazdu do Austrii ? Wtedy nic by się nie wydarzyło ... nie straciłaby tak wiele. - Przepraszam , że nie potrafiłam dać Ci tego czego oczekiwałeś .  - pisnęła dławiąc się napływającymi łzami.
-Za późno- odgryzł się gorzko.- Zakochałem się w Tobie. I to już jest nieodwracalne. Oswoiłaś mnie. A słyszałaś chyba o tym, że jest się odpowiedzialnym za to, co się oswoiło?- drążył bezwzględnie. Chciał przestać. Chciał dać spokój i szansę na szczęście Ann… Ale tego również nie potrafił.
- Zmień się Gregor. - swoje kroki skierowała do tymczasowej sypialni , aby choć na chwilę odpocząć , przemyśleć wszystko .... chociaż tak bardzo potrzebowała czułości , czyjeś bezcennej bliskości.
-Zmienić powinnaś się Ty. Gdybyś dawała mi jakiekolwiek oznaki miłości, gdybym każdego dnia nie widział w Twoich oczach niezdecydowania, gdybyś tak często mnie nie karciła za dobre chęci- wyliczał- nigdy nie byłbym zazdrosny.
  Nie ma zbyt wiele cza­su, by być szczęśli­wym. Dni prze­mijają szybko. Życie jest krótkie. W księdze naszej przyszłości wpi­suje­my marze­nia, a ja­kaś niewidzial­na ręka nam je przek­reśla. Nie ma­my wte­dy żad­ne­go wy­boru. Jeżeli nie jes­teśmy szczęśli­wi dziś, jak pot­ra­fimy być ni­mi jutro?
- Więc sam dobrze wiesz , że tak będzie lepiej , Gregor. - oznajmiła siadając na łóżku zrezygnowana.
- Ann , wszystko w porządku ? - Thomas wszedł do sypialni za ową dwójką trzymając w dłoni kubek z gorącym kakao... Zbliżył się do dziewczyny podając jej naczynie z lekkim uśmiechem na twarzy.- Wypij , dobrze Ci zrobi... 
-Jesteś żałosny, facet- spojrzał z poirytowaniem na Thomasa, który podawał Ann kubek kakao.- Kakao? Serio?- mówił, lekko nie dowierzając w to co robi Jego przyjaciel… ‘Przyjaciel’… Jak to słowo obco mu teraz brzmiało. Czuł, że blondyna nie łączy z Ann tylko przyjaźń… Nie z Jego strony. Widział to w blasku Jego niebieskich oczu, który kawałek czasu już znał.- Niektóre dziewczyny są bardziej męskie od Ciebie. Teraz nie dziwię się Vann, że postawiła chwilowo na Wanka- powiedział, choć lepiej, aby te słowa zostały tylko i wyłącznie w Jego głowie.- Ann…- przysiadł się do dziewczyny, kładąc swą rękę na Jej ramieniu- Nie masz prawa płakać. Nie przeze mnie. To pierwsza rzecz. Po drugie, proszę odważ się. Chodź ze mną. Zostań przy mnie. Spędźmy razem więcej czasu… Nie kończmy tego, co nas łączy… Przynajmniej nie teraz. 
- Czy Ty widzisz jak się zachowujesz Gregor?! - mówiła już opadając z wewnętrznych sił... wokoło tylko jedno ... ciągłe pretensje , następne kłótnie , by po chwili zmienić front... Tego było dla Niej za wiele. - Masz przeprosić Thomasa i to natychmiast! - ostatkiem sił normowała ton swojego głosu.
- Gregor staram się zrozumieć Twoje zachowanie ,ale też mam granicę wytrzymałości , nie pozwolę na to abyś mnie obrażał! - wtrącił Thomas , gdy dosadnie przyswoił słowa Austriaka... dla Niego nadal przyjaciela ... lecz z każdą nadchodzącą minutą coraz dalszego ... Ich wspólna relacja oddalała się od Nich , a to blondyn odczuł dość dotkliwie.
-Nie mówiłem tego do Ciebie jako ta ‘zadufana w sobie gwiazdeczka’, ‘egoistyczny dzieciak’ czy ‘zazdrośnik o Ann’- powiedział łagodnie.- Ale tak ogólnie. Potraktuj to jako przyjacielską sugestię- odwrócił się w stronę Ann.- Słonko- musnął delikatnie Jej policzek- ja Cię po prostu kocham- szepnął.- Stąd to wszystko…
- Nie mam Ci już nic więcej do powiedzenia... - odsunęła się powiększając odległość która dzieliła Ich do pewnego momentu ... Potrzebowała bliskości , czułości i miłości ... lecz takiej prawdziwej , niezależnej od niczego , szczerej , a co najważniejsze dla Niej samej Ufnej ... w każdej sprawie pomimo popełnianych błędów. - Wyjdź.
-Ann, nie ma teraz żadnego słowa sprzeciwu- warknął stanowczo podnosząc się z łóżka i chwytając jednym zwinnym ruchem torbę leżącą nieopodal, zaczął pakować rzeczy dziewczyny. Nie myśląc o konsekwencjach. Nie myśląc o Jej reakcji… Mając w głowie jedynie ich związek… A właściwie jego niepewną przyszłość i każde kolejne, kruche jak lód, jutro… 
- Gregor co Ty wyprawiasz?! - wrzasnęła zszokowana podnosząc się z łóżka ... jej zdziwienie nie miało granic , a słowa wypowiedziane w gniewie same cisnęły się do jej ust ... Czegoś takiego nie potrafiła sobie wyobrazić , a to ją chyba najbardziej zdenerwowało... Kolejna kontrola...
 -Pakuję Cię i wychodzimy- powiedział łagodnie, lecz stanowczo.- Jestem w stanie ugotować Ci dziś coś lepszego… Lepszego niż kakao- dodał kąśliwie patrząc z wyrzutem i ukrytą nienawiścią na blondyna.
  - Nie ma mowy ! - podeszła bliżej zabierając z dłoni szatyna swoje rzeczy , które z determinacją pakował do walizki.... Pomiędzy kolejnym napływem myśli jej spojrzenie tkwiło na dwóch sylwetkach jednocześnie , próbując powiedzieć coś konkretnego , aby opanować rozwijającą się sytuację.
- Nie masz prawa jej do niczego zmuszać ! - Thomas podszedł do Ann kładąc swoją dłoń na jej smukłej talii... - Ann nie jest Twoją własnością Gregor! Opanuj się ! - zachowanie przyjaciela wywoływało na jego twarzy coraz większe przerażenie.
-Siedź cicho- rzucił w stronę blondyna, kompletnie Go ignorując.- Ann, to że Ty chcesz z nas zrezygnować, nie oznacza, że ja też. Idziemy i już- spojrzał na dziewczynę, po czym z lekkością i delikatnością przerzucił Ją przez swoje ramię i wyszedł wraz z Nią i Jej rzeczami z pokoju, gdzie dotychczas pomieszkiwała.
 
Nie wytrzymał tej napiętej sytuacji ... nie potrafił inaczej pomóc Ann , a może zwyczajnie pragnął zrobić to do czego się w ostateczności się posunął.... Zbliżył się gwałtownie do polki wyszarpując ją z uścisku Gregora ... po chwili składając na jej pełnych wargach namiętny , ale jakże agresywny pocałunek , którego sama szatynka się nie spodziewała , chociaż w niewiedzy go odwzajemniła. - Może to Cię przekona , że nie masz prawa jej stąd zabierać. - oznajmił wpatrując się w oczy szatyna z widoczną złością.
Chwiejnym krokiem oddalił się od Thomasa i Ann. Przygryzając swoją górną wargę, nie wiedział co robić. Krzyczał, wrzeszczał, piszczał w duchu. Na zewnątrz? Kamień.
-Ann, chciałaś tego?!- Jego krzyk przypominał bardziej jęknięcie z bólu, lecz teraz nie przywiązywał do tego większej uwagi.
  - Nie... Chyba nie .... - zmieszała się w swoich nieskładnych wypowiedziach , nie panując kompletnie nad tym co się działo ... Czy żałowała ? Nie ... Czy chciała tego ? Nie ... a może zwyczajnie sama jeszcze nie wiedziała jak wiele dla Niej znaczył gest wykonany przez Thomasa.
-Jeśli nie, to teraz chodź ze mną- wyciągnął rękę w stronę Ann, zachowując się nada tak, jakby był całkowicie sparaliżowany. Bał się wyboru Ann? Strasznie. Bał się tak, jak jeszcze nigdy w życiu. Był pewien, że jeden wybór… Jedno słowo, przesądzi o wszystkim.
  -  Zostanę tutaj , ale tylko dlatego , że kazałeś mi wybierać , a tego sobie nie życzę .. - powiedziała zbliżając się do Austriaka składając na jego policzku delikatny całus . Może i ostatni ... ostateczne zbliżenie , które miało zakończyć wszystkie niezręczne sytuacje. - Żegnaj.
Zmierzył zawiedzionym wzrokiem szatynkę. Raz Ją, później Thomasa. I tak w koło i w koło. Serce, jakby z minuty na minutę, spowolniało. Teraz, nie mógł usłyszeć tego, co mówi do Niego podświadomość czy sumienie. Sztywno postawił pierwszy, najtrudniejszy, trok, po czym wyszedł z domu Morgensterna, zostawiając po sobie trzask drzwi wejściowych.  

---------------------------------------------------------------

Prawie dwa dni opóźnienia , za co najmocniej przepraszamy kochane...
Mam nadzieję , że odsłona godna Waszej oceny i uwagi...
Przed Nami jeszcze więcej pomysłów na losy Ann i Vann , więc mamy nadzieję że na brak adrenaliny narzekać nie będziemy ... 
Cieszymy się , że jesteście z Nami ...
Czytam-komentuję-motywuję!
Upałów!;D
Klaudia i Ann.

13 komentarzy:

  1. „Widziałem tylko szarości. W momencie zniknęły wszystkie kolory, rzeczywistość się załamała i nie było niczego, co mogłoby uzdrowić moją duszę.”- piękne słowa. Przede wszystkim prawdziwe. Nadchodzą w życiu takie momenty, że wszystko wydaje się być stracone. Nie ma nic, dla czego chcielibyśmy żyć. Sprawia to na przykład śmierć bliskiej nam osoby, rozstania, nieważne czy z ukochanym, czy przyjacielem, jakiekolwiek porażki, co często doprowadza do depresji w życiu sportowców. Taki, a nie inny, otacza nas niestety świat. Najciężej jest wtedy, kiedy ma się słabą duszę, która nie potrafi poddać się rzeczywistości. Jest uległa na różnorakie wpływy bądź uczucia, które ranią, mimo że nie powinny. Można to określić jako wrażliwość, którą często nazywa się jako cechą. Rodzi się zatem pytanie: dlaczego? Skoro wrażliwość często prowadzi do różnych, podupadłych stanów psychicznych. I tak kręci się to błędne koło, będące kwestią sporną.
    „Istnieje taka rzecz, rządząca Nią od jakiegoś czasu, niepozwalająca normalnie żyć, oddychać. Hipnotyzuje Ją, a później tak po prostu daje się nabrać jak na banalną sztuczkę iluzjonisty. Abrakadabra- i Vann przegrywa.”- zakochałam się w tym fragmencie. Opisuje na pewno stan, w którym wiele ludzi się znajduje albo dopiero znajdzie. Osobiście interpretuję to w sposób, że Vanessa prowadzi zaciętą walkę z samą sobą. Jakby wciąż była sterowana przez różne swe oblicza. Zaryzykuję postawić tezę, że tak naprawdę jest uczuciową, delikatną dziewczyną, lecz jak najbardziej chce skryć to przed światem swymi niektórymi słowami czy czynami. Bojąca się postawić jeden, a stanowczy, krok w swoim życiu, po którym wszystko albo się skończy, albo będzie ciągnęło dalej. Jej rozmowa z Thomasem, jakże pełna uczuć i zostawiająca po sobie łezkę w oku, była dowodem, że jednak jest taka, jaką przedstawiłam ją powyżej.
    „Czasu nie da się cofnąć, tak samo jak nie da cofnąć się niektórych wypowiedzianych słów czy czynów. Nieważne jak bardzo żałujemy. To nie wystarczy…”- dokładnie. To, że będziemy żałować, nic nie da. A widzę, że Vanessa żałuje. Za wszelką cenę chciałaby zrozumieć, przebaczyć, sama otrzymać przebaczenie, bo wie, iż Thomas nie zapomniał. Pamięta, ale także to toleruje w swojej głowie. Docenia to, ale sama nie potrafi raczej żyć ze świadomością, że sprawia ból partnerowi, mimo że ten zapewnia, iż wszystko zostało jej wybaczone. Odebrałam to jako poświęcenie ze strony Vanessy. Nie chcę być jednostronna, ale naprawdę tak sądzę. Chciałaby wrócić do Thomasa, ale też wie, że jak to zrobi, nadal będą się ze sobą męczyć; zadawać ból, nawet o tym nie wiedząc.
    „Gdyby był tam u góry plan, że mamy być razem nic nie szłoby tak, jak idzie teraz… Najpierw moje zdrady, później to…- załamała lekko głos, nie panując już nad tym co dzieje się w Jej wnętrzu.- Wiesz… Nawet nie miałam okazji tak naprawdę Cię za to wszystko przeprosić… A może i nawet nie okazji, a odwagi…”- cytat obecny obok właśnie naprowadził mnie na wysunięcie powyższych wniosków. Na koniec w temacie Vanessy, dodam, że przyznając się i otwarcie mówiąc o swoich grzeszkach, zasługuje na szacunek. Niewielki, ale zawsze. Niełatwo jest mówić o swoich błędach. Najłatwiej wytyka się je innym. Taka prawda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolej na Thomasa, co do którego mam mieszane uczucia. To z jaką dojrzałością, powagą oraz uczuciowością kierował kolejne słowa do Vanessy, są godne podziwu. Mimo tego co się stało, potrafili jeszcze ze sobą normalnie rozmawiać. Bez większej złości, niechęci czy innych negatywnych uczuć. Wg mnie to przez to, że kochają się. Ludzie zakochani nie potrafią przecież rozmawiać ze sobą z wrogością, złością czy innymi nutkami tego typu w głosie. „Nie musimy się żegnać , nikt od Nas tego nie oczekuje ... nie lepiej pozostawić to wszystko tak jak jest ? Bez obietnic .... narzekań ... słów ? Niech się dzieje to co jest Nam pisane Vann ?”- ostatnia walka jaką podjął o serce Vann. I właśnie od tego momentu w moich oczach błyszczały łzy. Słowa odbijały się w mojej głowie niczym echo, rodząc jeszcze więcej opcji do rozważenia oraz zostawiając po sobie kompletną pustkę. Jakby przez moją głowę przeszło tornado, zostawiając tylko szkody. Morgenstern niby chce, ale nie wie już co robić. Sam jest jak dziecko we mgle. Widzi, a może nie chce, że to koniec… Byłby w stanie chwycić się każdej deski ratunku, byleby tylko zatrzymać Polkę przy sobie. Piękne, ale utrudniające wszystko, o czym wspomniała sama Vanessa. Miłość wymaga poświęceń. Najbardziej pragnie się szczęścia drugiej osoby, a czasem możliwe jest to tylko przez rozstanie… Pozwolenie drugiej osobie żyć gdzieś w równoległym świecie. Czasem to jedyne dobre rozwiązanie… Byłoby mi szkoda Thomasa, gdyby nie fakt, że ewidentnie chce teraz stworzyć to, co nie wyszło mu z Vann, tylko z tą różnicą, że z Ann. Szczerze powiedziawszy, nie wierzę, że to tylko przyjaźń… Przynajmniej nie z jego strony. Wszystko wyjaśnił jeszcze pocałunek, którym Thomas raczył obdarować Ann. Dlaczego aż tak bardzo chciał zatrzymać ją akurat u siebie? Równie dobrze mógłby zostawić tę dwójkę w spokoju, życząc im jedynie wszystkiego co najlepsze. Thomas w coś gra. Możliwe, że nawet sam o tym nie wiedząc.
      Co z Ann? Nie pałam do tej dziewczyny sympatią i zwyczajnie nie mam czasem do niej cierpliwości, lecz staram się często zrozumieć. I teraz niby rozumiem. Ale tylko „niby”. Kiedy patrzy się jak ukochany obkłada pięściami swojego dobrego znajomego (nadal nie nazwę ich „przyjaciółmi”), ciśnienie może wzrosnąć. Warto zadać jedno, lecz istotne dla sprawy pytanie: czy ona sama nie sprowokowała do tego Gregora? Sam z siebie, podejrzewam, że tak by nie postąpił. Ann, chce żeby było dobrze, tylko denerwuje mnie to, że kiedy coś idzie nie po jej myśli, czy wcześniej ułożonemu planu, próbuje winę oraz wyrzuty sumienia zrzucić na innych. Zdążyłam to zauważyć podczas wielu rozmów z Gregorem. W ogóle, Ann raczej nie należy do zbytnio rozmownych osób, chyba… „ - Zostanę tutaj , ale tylko dlatego , że kazałeś mi wybierać , a tego sobie nie życzę .. - powiedziała zbliżając się do Austriaka składając na jego policzku delikatny całus.”- wyczułam w tym zawahanie i wyraźną niechęć do wyrażania się wprost o uczuciach, które żywi do Thomasa. I kolejny raz dostrzegłam, że chciała zostawić po sobie wrażenie „co złego, to nie ja”. Zdziwił mnie także całus, którym obdarowała Schlierenzauera. Pierwszą myślą, która wpadła mi do głowy właśnie na ten temat to coś w stylu: „Wszystko jest dobrze. Idź już stąd, chcę pobyć z Thomasem”, tylko ubrane w inne słowa. Niby mały, na pozór nieistotny, szczegół, a wiele układający w głowie.

      Usuń
    2. I na koniec- Gregor. Współczuję temu chłopakowi… Gdybym była na jego miejscu, dawno dałabym sobie spokój. Nie potrafiłabym tak walczyć. Sił mu nie brakuje, ale to przez miłość. Teraz mam jednak podejrzenia, że może to być nieodwzajemniona miłość. W skrócie: jego najlepszy przyjaciel zaproponował jego dziewczynie wspólne mieszkanie. Po dziesiątkach nieodebranych telefonów, postanawia się przejść do miejsca, gdzie aktualnie mieszka wybranka jego serca. Zastaje Thomasa i Ann wspólnie w basenie. Na dodatek, dziwnie się zachowywali (wg mnie). Jego zazdrość i nerwy, przynajmniej w moich oczach, są uzasadnione. Ja sama zdenerwowałam się, kiedy czytałam tę scenę, a co dopiero mówić tutaj o samym Schlierenzauerze, którego sprawa bezpośrednio dotyczy. Na marginesie, totalnie rozbroił mnie fragment, w którym Gregor nabijał się z Thomasa z powodu tego kakao. Mimo że sytuacja tego nie wymagała, na mojej twarzy zagościł uśmiech. Uwielbiam Gregora w takim wydaniu.
      „-Dlaczego nie mogłaś być jak tamte pozostałe?! Pierwsza lepsza, na noc czy dwie i dziękuję. Do widzenia, odprawiona z kwitkiem I następna. I tak w kółko- nie potrafił zapanować nad swoimi słowami.”- te słowa raczej nie powinny w żaden sposób zdruzgotać Ann. W moim rozumowaniu chłopak miał na myśli wyjątkowość, jaką obdarzona jest Polka. Uczucie, które drzemie w każdym słowie, które „wypowiada” Gregor, jest niesamowite.
      I tak dobiegłam prawie do końca moich wywodów. Jeśli za dużo w tym „filozofii”, to przepraszam. Kiedy piszę, rzadko potrafię opanować swoje dłonie. Ale są też tego plusy. Dzięki temu, zawsze możecie liczyć na szczerą opinię ode mnie, co wiąże się z tym, że nawet kiedy wydawać Wam się może, że słodzę, prawda jest inna.
      Szkoda, że rozdział ukazał się dopiero dziś, bo w niedzielę cały dzień spędziłam na odświeżaniu strony. W poniedziałek już straciłam nadzieję i byłam pewna, że szesnasty rozdział ukaże się we czwartek. W związku z tym, jakoś uzbroiłam się psychicznie w cierpliwość i byłam gotowa czekać, aż tutaj dziś wracam z pracy i patrzę… Nowy rozdział u Was. Uśmiech oczywiście od razu wtargnął na twarz, oczy same zabrały się za czytanie Waszego dzieła, w którym nie brakowało emocji. Dziękuję za miło spędzony kawałek dnia wraz z Waszym opowiadaniem. Teraz nie pozostaje nic innego, jak czekać do czwartku na następny rozdział, gdzie wiem, że także nie zaserwujecie nam nudy.
      Pozdrawiam i życzę oceanu weny.
      Wiślaczka. ;)

      Usuń
  2. Blog jest śliczny. Zaczęłam go dopiero dzisiaj czytać i przyznam szczerze, że bardzo mnie wciągnął. Mimo, iż rozdziały są długie, są też bardzo sensownie napisane, więc nie idzie się nudzić. Wiele razy się wzruszałam... Będę zaglądać codziennie i postaram się poświęcić swój czas na czytanie :) Życzę weny i pozdrawiam autorki oraz Was, kochane czytelniczki ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. "Lilly wypełni pustkę , którą powoduje samotność , ale nie może zrobić nic , aby ból po Twojej stracie był mniejszy Vann..." - Boziu jak On Ją kocha... Ech... podczas tej rozmowy Vann trochę punktów odrobiła ale tylko trochę. Nadal nie darzę Jej większą sympatią. Thomas... w pierwszej części aż serce mnie zabolało jak tak desperacko walczył o to Ich uczucie. :( To takie smutne jak 2 osoby się kochają a nie mogą ze sobą być.
    Za to w drugiej części trochę Go przestałam rozumieć. Ja wiem, że się pogubił, załamał ale przyjaźń z Ann zaszła chyba trochę za daleko. I mimo, że paranoja i lekka obsesja Gregora mnie z deka przeraża to rozumiem Jego obawy. Tylko czy On sam swoim zachowaniem nie doprowadził do tego co się wydarzyło? Teraz tylko trzeba czekać na wyjaśnienia Thomasa. I ja mam nadzieję, że tutaj romansu nie będzie. Bo to zniszczy wszystko.

    Czyta się jak zawsze świetnie kochane :)
    Czekam na kolejny;)
    Buziole :*

    OdpowiedzUsuń
  4. SPAM*

    http://let---it---go.blogspot.com/2014/06/xvii.html - zapraszam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Powiem jedno dla mnie dość istotne zdanie...
    To co się tu dzieje , przechodzi moje najśmielsze oczekiwania ... we śnie nie wymyśliłabym nic lepszego dziewczyny! Dla mnie osobiście to jak piszecie jest nieskazitelne , i rewelacyjne. Jestem w trakcie 11 odsłony i już mój umysł wariuje , a na twarzy coraz częściej gości uśmiech . Szczególnie podczas kłótni Ann i Gregora , może dlatego że jestem dość zaczepna i kłótnie to moje drugie imię ... ale takich sprzeczek oczywiście bym nie stworzyła. Najcudowniejsze!
    Zachowania Vann nie skomentuję na tą chwilę , gdyż jak zauważyłam w szesnastce ogólnikowo przeglądając Vanessa i Thomas już nie istnieją , więc moja opinia na temat brunetki może być nieobiektywna.
    Czekam na kolejny i lecę czytać dalej .
    Jagoda.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wszystkie dialogi, opisy były tracenia czasu warte! ♥
    Najbardziej poruszyła mnie rozmowa Vann z Thomasem...
    Kurczę... ryczę, serio xd
    Boże, mi aż słów brakuje, a jak patrze na długości komentarzy powyżej to tylko tak; O.o.
    Na serio dziewczyny nie wiem co mam Wam powiedzieć...
    Jesteście genialne, macie ogromny talent!
    Ciężko mi się czytało tą odsłonę, bo literki są małe, a ja jestem kompletnie ślepa xd
    Ale jakoś wytrwałam ^^
    "Pamiętaj , że zawsze możesz na mnie liczyć , o każdej porze Vann"
    K u r w a - płakać będę xd ZNOWU
    "Każdy Nasz błąd kosztuje zdecydowanie za dużo"
    Tak prawdziwe i przykre ,c
    3majcie się <3
    Do następnego :*
    Zapraszam;
    among-the-people.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Ojej, Thomas, co Ty robisz?! :o Kurczę, aż mnie zatkało. A rozmowa Vann i Thomasa? Takie życiowe, prawdziwe, aż łza się w oku kręci... Pozdrawiam Was gorąco! :*
    i-jego-zielone-oczy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. To jest takie przepiękne i magiczne *-*
    Thomas proszę zastanów się ;/
    Rozdział cudowny ;)
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Jejku, rozmowa Vann z Morgim... Kurde, jak ja wam zazdroszczę takie talentu do pisania dialogów :)
    Czekam na next :*
    PS. U mnie nowy rozdział. Będzie miło, jak zajrzycie :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Jejku, rozmowa Vann z Morgim... Kurde, jak ja wam zazdroszczę takie talentu do pisania dialogów :)
    Czekam na next :*
    PS. U mnie nowy rozdział. Będzie miło, jak zajrzycie :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozmowa Morgiego z Vann mnie poruszyla, totalnie :) :o
    Kolejna cudowna odsloda, pozazdroscic takiej weny :* Sorry, ze tak krotko, ale wena mi zwiala jesli chodzi o pisanie...
    Pozdrawiam, zapraszam do siebie, Monika Kowalska :)

    OdpowiedzUsuń