Nienawiść niszczy wszystko. Sprawia, że nasze marzenia, plany i uczucia zacierają się. Nienawiść to choroba, na którą cierpi coraz więcej ludzi i zdaję się, że nie ma na nią lekarstwa, ponieważ jest już w zaawansowanym stadium rozwoju. Umrzemy na nienawiść.
~~♥♥~~
Czasami podejmujemy decyzje wbrew sobie. Próbujemy złamać swoje uczucia, myśląc, że to coś zmieni, że to sprawi, że nasze życie nagle będzie prostsze. Wchodzimy w nowe związki, nie kończąc w sercu tych starych. Mówimy coś wbrew samym sobie, bo tego wymaga od nas świat. Gubimy się jak małe dzieci i szukamy winy wszędzie, tylko nie w sobie.
-Tak po prostu wpadłam- wysyczała przez zaciśnięte zęby, patrząc z intrygą na każdą osobę, która znajdowała się w salonie.- Dawno Was nie widziałam- opadła lekko na kanapę. Zdawała sobie sprawę jak to wszystko wygląda z boku. Śledzenie. Intrygi. Nachodzenie Vann czy Thomasa w domu bądź na treningu. Jednakże, Ona miała cel do zrealizowania. Ważny. Jak nie najważniejszy…
-Kristina, ja już mam dosyć!- pisnęła cienko brunetka z panującą pustką w spojrzeniu.- Powiedz o co Ci chodzi i idź! Nie zatruwaj życia innym!- usiadła niedaleko blondynki, kryjąc twarz w dłoniach.
Bał się ... cholernie się bał , że to co starał się zbudować przez dłuższy czas runie jak sterta kart , którą nie utrzyma , żaden ruch . Tych ruchów, kierunków w każdą stronę było już za dużo ... z każdym dniem przybywało kłamstw i oszustw , ale to tylko dla jej dobra. Robił to tylko dlatego , że to ona była dla Niego najważniejsza. Najukochańsza... najdelikatniejsza... Mogłaby nie znieść tej całej prawdy , dlatego starał się jej wszystkiego zaoszczędzić , może i nie potrzebie , bo należała jej się szczerość ... ale z czasem , gdy nasze dni wypełnione są brakiem szczerości coraz trudniej z tego wybrnąć chociaż bardzo byśmy chcieli. - Kristina daj Nam w końcu spokój ! - niby krzyknął , ale był to krzyk stłumiony , jakby nie chcąc narażać innych na podejrzenia.
-Nie czego ja chcę, ale czego chce Lily- odpowiedziała poważnie, nieustannie patrząc z niewyobrażalnym żalem w oczach na blondyna. Walka się rozpoczęła. Walka… Prawdopodobnie najważniejsza w Jej życiu… I nie tylko Jej…
-Thomas, o czym Ona mówi?- tym razem wzrok Vann spoczął na sylwetce skoczka. Co czuła, kiedy usłyszała imię ‘Lily’? Pierwsze co przyszło Jej na myśl- zdrada. Teraz wszystko nagle zaczęło układać się w Jej głowie w logiczną całość. Nie rozumiała tylko dlaczego….
Austriak wziął głęboki oddech słysząc imię swojej córki ... dziewczynki , którą tak bardzo kochał , która była dla Niego bardzo ważna .. ale nie tak ważna jak Vanessa... a może zwyczajnie mieszał uczucie ... bo miłość do własnego dziecka jest czymś zupełnie innym od uczucia którym obdarza się obcą kobietę ...ale oba są równie silne ... pod pewnymi względami podobne . - Kristina zostaw Nas samych , natychmiast ! - wrzasnął wskazując blondynce drogę do wyjścia. - Teraz już wiedział ... czuł , że musi powiedzieć prawdę , wyjaśnić co tak naprawdę się dzieje i liczyć na zrozumienie.
-Kristina, zostań- Vann lekko podniosła się z kanapy, obserwując bacznie Thomasa. Zagubionego Thomasa, który z sekundy na sekundę robił się coraz mniej pewny. Szczery w Jej oczach. To nie był Jej Thomas…- Zdradzasz mnie?!- pisnęła, a może i nawet krzyknęła, nie panując już na tonem swojego głosu.
-W pewnym sensie tak, Vann…- zabrała głos ciut zmieszana Kristina, której pewność siebie znikała coraz bardziej. Stała się wątła, chcąca uciec jak najdalej… Ale nie teraz. To nie ten czas. Trwa walka. Walka, w której musi odnieść zamierzony cel.
- To nie tak Vann .. - zaczął przestraszony. - Wyjaśnię Ci , ale na osobności. - dodał siląc się na normalny ton głosu .... Nie miał zamiaru tłumaczyć wszystkiego w obecności blondynki , ona nie była mu już do niczego potrzebna ... pozwolił zniszczyć jej swoje życie , bo to właśnie przed momentem uczyniła , ale nie mógł zgodzić się z jej dalszym pobytem w domu ... Nie teraz , gdy chce powiedzieć prawdę .
-Nie!- krzyknęła przez zaciśnięte zęby. Miała wrażenie jakby teraz ktoś pociągał za sznureczki, przez co kontrolował każdy Jej ruch. Każde wypowiedziane słowo. Wszystko co Jej dotyczyło.- Radzę Ci, lepiej powiedz to Ty, niżeli ma to zrobić Kristina- spojrzała z żalem na brązowooką blondynkę.- Miej na tyle odwagi!- ponownie krzyknęła.
-A więc słuchamy Cię, Morgi- prychnęła z zauważalną złośliwością, patrząc na przestraszonego Thomasa, jednocześnie z triumfem patrząc na to co sama wywołała. Na to, przez co przez chwilę czuła się okropnie, podle. Ale teraz? Znów wróciła bezwzględna Kristina. Taka, jaka powinna być od początku.
Ann spojrzała na Thomasa , który był wyraźnie zmieszany ... przerażony wizją tego co może się stać . - Kristina , proszę Cię opuść mieszkanie mojego przyjaciela . Thomas i Vanessa powinni sobie wszystko wyjaśnić na osobności. - oznajmiła wypraszając blondynkę na zewnątrz... - Gregor My chyba też powinniśmy wyjść. - dodała , gdy Kristina opuściła pomieszczenie.
- Ann, nie mów nic. Zostańcie. Każdy z Was tutaj zostanie i do cholery jasnej wyjaśni mi o co tutaj chodzi!- krzyczała, nieskładnie próbując skleić zlepki zdań w sensowną wypowiedź.- Nie obchodzi mnie, kiedy to było!- wrzeszczała zdenerwowana prosto w twarz skoczka.- Zataiłeś coś przede mną! Nie ufasz mi?
Blondyn uśmiechnął się lekko , prawie niezauważalnie w geście wdzięczności dla szatynki , która wykazała wsparcie dla jego osoby ... myślał że jest z tym sam, że straci wszystko i wszystkich mówiąc prawdę ...ale tego nie mógł być pewinen ... ludzie podejmują różne decyzje. - To było zanim zdecydowaliśmy się być razem Vann... - zaczął patrząc na brunetkę.
-Lepiej zostańmy z nimi…- po raz pierwszy odezwał się Gregor, zwracając się cicho do swej partnerki.- Nie wiemy co będzie później… W jakim stanie będzie każde z nich…- mówił obserwując dokładnie swojego przyjaciela oraz to, jak reagował na zaistniałą sytuację.
- Po związku z Kristiną nie pozostały mi tylko wspomnienia ... nie ważne czy dobre , czy też złe ... - zaczął próbując uspokoić natłok myśli kołatających w jego głowie. Bezskutecznie.
Kilkakrotnie układał w głowie scenariusze , w których miał zamiar poinformować brunetkę o swoim dziecku .. o dziewczynce imieniem Lilly , która jest jego córką. .. Teraz gdy przyszedł czas , żaden z ułożonych monologów nie wydawałby się być zbyt dobry , aby jasno przedstawić całą tą sytuację ... Każde słowo wydaje się być nieodpowiednie , aby umniejszyć to co zrobił ... wiedział , że nie mówiąc Vanessie prawdy o Lilly to tak jakby wyparł się tej małej istoty... ale to nie była prawda ... Kochał ją na swój specyficzny sposób. - Lilly o której wspomniała Kristina , to moja córka. - zakończył patrząc zeszklonymi tęczówkami na brunetkę.
Z okrągłymi ze zdziwienia oczami, brunetka usiadła z powrotem na kanapie. Tępo patrzyła przed siebie, posiadając w głowie tylko pustkę. Nie miała pojęcia co myśleć… Co powiedzieć… Nie wiedziała nic. Podświadomość nie podpowiedziała nic. Zupełnie tak, jakby sama padła ze zdziwienia.
- Wiem , że popełniłem błąd nie mówiąc Ci o tym , ale robiłem to dla Naszego dobra , bałem się że nie zrozumiesz... - mówił cichym tonem głosu , jakby bał się wypowiadać kolejne ze słów... Wiedział , doskonale zdawał sobie sprawę jak trudno będzie mu wyjaśnić całą sytuację.
-Nie chcę słuchać twoich żałosnych tłumaczeń!- wycedziła.- Wyjdź stąd! Nienawidzę Cię! Jak mogłeś, no jak?!- drążyła żałośnie, właściwie nie mając już świadomości jakie słowa wypływają z Jej ust.
-Ann, nie stój tak…- zaczął szatyn, nerwowo patrząc na Ann.- Podejdź do Vann, uspokój Ją jakoś…- mówił nieskładnie, patrząc jak brunetka dławi się własnymi łzami.
- Vann uspokój się... wysłuchaj Go ... - powiedziała łagodnie Ann podchodząc do przyjaciółki. Delikatnie objęła ją ramieniem natarczywie jej się przyglądając... wiedziała że brunetka ma powody do złości , rozgoryczenia czy nawet żalu , ale jej zdaniem powinna dać szansę Thomasowi , bo w jej mniemaniu robił wszystko dla dobra Vanessy.
- Vann daj mi szansę wyjaśnić , proszę... - nalegał Thomas stojąc nadal w miejscu , był sparaliżowany tym co się dzieje z brunetką .. widok zapłakanej dziewczyny był dla niego ciosem , który ranił z każdą nadchodzącą sekundą .
-Idź stąd!- ciągle pewnie krzyczała.- Nie chcę Cię widzieć! Nigdy, rozumiesz?- mówiła już ciszej, wtulając się w swoją przyjaciółkę. Teraz potrzebowała właśnie tego. Wsparcia drugiej osoby. Kogoś, kto nie będzie potępiał, mówił zbędne słowa… Był. Po prostu był. Podnosił na duchu swoją obecnością. Jednakże, nasuwa się jedno pytanie. Czy to czuła teraz przy Ann?
-Thomas, może lepiej wyjdź…- powiedział niepewnie Gregor, rozglądając się po twarzach każdej z osób, która znajdowała się w salonie.- To chyba nie najlepszy czas na rozmowy…- spojrzał ze współczuciem na Vann, po czym swój wzrok przeniósł na osobę Thomasa. Ale teraz w Jego spojrzeniu było coś innego niż u Polki. Tutaj obecny był żal i pretensje, pomieszane z domieszką niedowierzania.
- Vann Ty musisz z nim porozmawiać... - nalegała Ann patrząc na brunetkę. - Jeżeli tego nie zrobisz , będziesz żałowała do końca życia , uwierz... - w głębi swego serca wiedziała , że to co mówi jest słuszne ... dla niej Thomas nadal był kimś wyjątkowym , kimś kto popełnił kilka błędów , ale miał prawo się wytłumaczyć.
-Ann, co tutaj jest do tłumaczenia?- odskoczyła jak poparzona od szatynki.- On ma dziecko!- krzyczała, wyraźnie podkreślając każde swoje słowo.- Nie zataił przede mną, że ma na przykład psa czy kota, ale córeczkę!- łzy nieustannie kapały z Jej brązowych i pustych oczu.
- Nie wtrącaj się Gregor! - warknął wyczuwając brak oparcia ze strony szatynka , którego teraz tak bardzo potrzebował ... chciał mieć pewność , ze bez względu na wszystko ma jego wsparcie jako przyjaciela , lecz rzeczywistość była inna .. bolesna. - Pozwól mi wyjaśnić.
-Thomas, nie widzisz w jakim Ona jest stanie?- zwrócił się delikatnie do blondyna, będąc przerażonym w jakim stanie obecnie znajduje się brunetka. Widział Jej cierpienie, zatuszowane grubą warstwą krzyku i łez.
- Nie powiedział Ci o tym masz rację , ale może miał ku temu powody ... - zaczęła zbliżając się do Thomasa i kładąc swoją dłoń na jego ramieniu , tak aby blondyn czuł jej wsparcie. - Nie chce opowiadać się po żadnej ze stron , ale w życiu nie zawsze jest tak jak sobie to wyobrażamy ... powinnaś o tym wiedzieć ... - dodała patrząc na Vanessę oczami pełnymi troski i współczucia, mając jedynie w pamięci Andreasa z którym brunetka nadal utrzymywała kontakt.
-Niech mówi- spojrzała na Ann, zmieszanym wzrokiem, który sam nie wiedział co ma czuć.- Ale robię to tylko dla Ciebie… Dla Ciebie, Ann, bo mnie o to prosiłaś…- szepnęła, nie zaszczycając blondyna ani jednym spojrzeniem.- Ale niech wie, że nic niczego tutaj nie zmieni.
- Doskonale zdaję sobie sprawę z tego , że to czego się dowiedziałaś Vann zraniło Cię , sprawiło Ci ból , którego nigdy nie chciałem być sprawcą , ale ja nie widziałem innego wyjścia z sytuacji jak to , żeby milczeć , a co za tym idzie kłamać każdego dnia , oszukiwać Cię za co przepraszam ... - oznajmił pomniejszając dystans pomiędzy Nimi. - Żałuję , cholernie żałuję , że dowiedziałaś się o tym w taki sposób , bo miałem wiele okazji aby Cię o tym poinformować , ale zwyczajnie zabrakło mi odwagi ... Obojętnie co się wydarzy , ja nie dam Ci odejść , będę walczył o Nasze uczucie... - mówił próbując opanować spływające po policzku łzy.
-A, czyli teraz mam udawać, że nic się nie stało?- odwróciła się na pięcie, patrząc z morderczym wyrazem oczu na twarz skoczka. – W końcu zataiłeś przede mną TYLKO, że masz dziecko. Pfff, faktycznie to nic ważnego- przewróciła teatralnie oczami.- Przyjaźniliśmy się wcześniej… A Ty i tak mi nie powiedziałeś… Myślałam, że mam wokół siebie przyjaciół, a mam…- nie dokończyła. Zerknęła jedynie z wyrzutem na Ann, spuszczając za moment swój wzrok na podłogę.
- Nie każę Ci niczego udawać , proszę jedynie o odrobinę zrozumienia Vann... - wydobył z siebie jakby to miały być ostatnie słowa , które wydostają się z jego ust... Nie liczył już na nic szczególnego ... tak wiele stracił , że sama myśl o tym , że ma czelność o coś prosić wydawała się być dla Niego niewłaściwa.
- Vann co masz na myśli? - wtrąciła Ann podchodząc do przyjaciółki... - Nie masz przyjaciół tylko ? - zapytała wyczekując odpowiedzi.
-Tej Twojej ciągłej gry nie da się zrozumieć- odpowiedziała pewnie, nie spuszczając wzroku z Ann.- Nie miałam na myśli tego, że nie jesteś moją przyjaciółką, Ann- rzuciła, ale pozostaje pytanie: czy robiła to szczerze?
- Gry ? co Ty chcesz przez to powiedzieć? - Ann wyraźnie posmutniała , widząc stosunek z jakim traktuje ją Vanessa... Dziewczyna którą do niedawana uważała za najlepsze co w swoim życiu posiadała , co otrzymała od Boga nie wiedząc nawet czym sobie zasłużyła na ową przyjaźń ... relacja , która jakby zanika.
-Nie mówiłam tego do Ciebie- pośpiesznie zareagowała Vann, kiedy spostrzegła się, że nieodpowiednie słowa, znalazły nieodpowiedniego adresata.- Człowiekiem, który prowadził tutaj gry jest Thomas. Źle to wyszło, wybacz…- schowała twarz w dłoniach, nie czując już nic. Zupełnie jakby była obojętna na wszystko. Jakby nie czuła. Nie była człowiekiem. Sobą… Jakby otaczała Ją oraz wypełniała zwykła nicość…- Thomas, zejdź mi z oczu… Nie chcę Cię widzieć. Zdradzałam Cię, wiem- zaczęła swój krótki monolog.- I wiesz co? Nawet teraz tego nie żałuję. Przy Andreasie mogłam czuć, że jest, będzie i był zawsze ze mną szczery. Był ze mną w chorym układzie, bo mu na mnie zależało. A Ty? Co ja mam teraz o Tobie myśleć? Po co ze mną byłeś? Sama nie wiem... Wiem jedno- nigdy Ci tego nie wybaczę… Żałuję każdej chwili z Tobą. To wszystko co nas otaczało było po prostu kłamstwem…
Zabolało . Cholernie odczuł słowa , które padły z jej ust w jego kierunku ... usiadł na kanapie ukrywając twarz w dłoniach , aby choć na chwilę okiełznać coś co tworzyło się w jego wnętrzu . Mieszanka skrajnie różnych emocji. - Masz prawo mnie nienawidzić , obrażać czy też poniewierać w każdy możliwy sposób , ale robiłem to wszystko dla Ciebie , a Ty ? ... - zawiesił na brunetce swój smutny wzrok ... - Pomyśl chwilę , co robisz ... jak bardzo mnie ranisz mówiąc , że żałujesz wszystkiego .... Udowodniłem nie raz jak bardzo mi na Tobie zależy , na Nas zależy ... Nawet w tej sytuacji ... Byłaś dla mnie ważniejsza niż moja córka , dla Ciebie żyłem ... oddychałem ... budziłem się każdego dnia , więc nie masz prawa mówić , że mi na Tobie nie zależy , bo to nie jest prawdą! - krzyknął , chociaż bardzo tego nie chciał. Po chwili znalazł się obok Ann , szukając w Niej oparcia , którego odmówił mu Szatyn.
- Będzie dobrze Thomas... - szepnęła Ann odczuwając potęgującą w niej złość... sama nie wiedziała z jakiego powodu .
-Kiedyś może i bym w to uwierzyła- powiedziała zdumiona- Kiedyś…- powtórzyła zamyślona.- Ale teraz nie wierzę już w nic co padnie z Twoich ust. Dla mnie jesteś po prostu potworem. Wyrzekłeś się własnego dziecka! Jak mogłeś?! Jeżeli miałbyś uczucia, nigdy nie pomyślałbyś nawet o tym- zrobiła krótką przerwę na złapanie oddechu.- A skoro robiłeś to niby dla mnie, to w jaki sposób miało mi to pomóc? W żaden… - spojrzała tym razem na Ann.- Co się z nami stało? Z nami i naszą przyjaźnią?- zapytała pełnym smutku głosem.- Ann, nie zachowujesz się jak Ty…
- Nie? A skąd Ty możesz wiedzieć jak się zachowuje Vann ? Ciągle tylko Andreas , Andreas i Andreas ... - zaczęła sama nie wierząc , że właśnie te słowa wypłynęły z jej ust... - oddalasz się ode mnie , od Thomasa... Wszystkich oceniasz , a sama kim jesteś? Zmieniłaś się Van i radzę Ci się zastanowić kto jest dla Ciebie ważny , My czy może Wank , któremu niby tak na Tobie zależy tak ?! To po jaką cholerę wydzwania do mnie ? Po jaką cholerę nalega na spotkania , no po co ? A Tina? Taka jesteś dla niego ważna , ba ! najważniejsza! - zakończyła patrząc wprost w ciemne tęczówki polki, czując jedynie rozgoryczenie i żal , że to właśnie ona musi jej to wszystko powiedzieć .
Spojrzała raz na Thomasa, później na Ann, z której ust słyszała gorzką prawdę. Raniącą, ale jednak prawda bardzo często rani… O ile nawet nie zawsze…
-Bo tylko w Nim czułam oparcie- oznajmiła szczerze.- Był Thomas, ale nie czułam tego samego przy Nim, co czułam, kiedy byłam przy Andreasie. Także Thomasa z listy wspierających mogłam wykreślić. Zostałaś Ty, Ann. I co? Nie potrafiłam Ci już nic powiedzieć. Bałam się Twojej reakcji, kilku słów, które sprawią, że Cię stracę. Unikałam tego jak ognia, ale ta chwila i tak nadeszła i to teraz. W ostatnim czasie zawsze kiedy coś się działo, nigdy nie starałaś się wziąć pod uwagę mojego zdania. Tego co ja czuję. Owszem, wiem, że zachowywałam się jak nie powiem kto, ale miałam tego pełną świadomość. Jedyne czego potrzebowałam to Ciebie. A wówczas Ciebie nie było. Błąkałaś się gdzieś obok, przejmując się każdym, ale nie mną. I tak. Wiem, że brzmi to jakbym była skończoną egoistką. Bo może i jestem. Wracając do tematu Andreasa, gdybyś naprawdę chciała urwać z Nim kontakt, zrobiłabyś to. I wierzę Gregorowi w stu procentach. Chyba jako jedyna… Wierzę, że wtedy w klubie nie tylko tańczyliście… Teraz mam pewność.
-Skończcie!- pisnął cienko Gregor, słysząc po jakich torach zaczyna poruszać się ta rozmowa.- Ann, uspokój się trochę…
Ann uśmiechnęła się ironicznie patrzą na Gregora przy boku którego stała Vanessa... Dla niej osobiście brunetka , która straciła na wartości... - Nie bałaś się , że możesz mnie stracić Vann bo tak naprawdę nie jest to dla Ciebie istotne ... Ty zwyczajnie boisz się prawdy i może dlatego Thomas robił wszystko , aby w żaden sposób Cię nie urazić ... i wiesz... - zawiesiła się na chwilę zastanawiając się czy nie opuścić mieszkania , bo miała zwyczajnie dość egoizmu brunetki. .. - Nie jest mi Cię w żaden sposób szkoda , już nie ... Chociaż raz poczułaś się tak jak on się czuł wiedząc , że nadal masz kontakt z Andreasem , że nadal nie jest tym jedynym .... wiesz teraz jak ja się czułam , gdy musiałam ukrywać to , że utrzymujesz relację z Wankiem , ale koniec z tym Vann! Możesz mnie znienawidzić , ale zastanów się nad sobą , bo masz w około ludzi którzy chociaż popełniają błędy nigdy o Tobie nie zapomną , bo dla Nich jesteś najważniejsza. - zakończyła udając się do wyjścia.
-I tylko tyle zawsze potrafiłaś- burknęła.- Powiedzieć coś a później wyjść. Szkoda mi Gregora… On będzie cierpiał w tym wszystkim najbardziej. On Cię kocha, a Ty przecież nie potrafisz radzić sobie z uczuciami. Nigdy nie potrafisz ustąpić. Nie uznajesz kompromisów. Skoro zarzucasz mi, że ja wszystkich ranię, spójrz jaki ból sprawiasz Gregorowi, a dopiero później oceniaj mnie. Zachowujesz się jak nadąsana gwiazdka, która teraz będzie wypominać mi wszystko, co kiedyś dla mnie zrobiła. Dobra, doceniam to i jestem Ci za to wdzięczna. Ja już odnalazłam siebie. Wiem czego chcę i wiem, że z Thomasem już nic nigdy nie będzie mnie nic łączyć. I wiesz co teraz podpowiada mi ten głosik w głowie? Że z Tobą też nie chcę już wiązać przyszłości. Zmieniłaś się i to w niezauważalnym tempie. Nawet nie wiem kiedy… I mogę się założyć, że nie tylko ja to zauważyłam, prawda Gregor?- spojrzała na szatyna, który po chwili zawiesił swój wzrok na dół.
-Vann…- jęknął cienko, mając świadomość, że w słowach brunetki jest wiele racji… Przede wszystkim, jeśli rozchodziło się o zmianę Ann…
- Skoro tak dobrze się dogadujecie z Gregorem to może on zajmie teraz moje miejsce ... teraz gdy Nas ... naszej przyjaźni już nie ma .. - powiedziała , a po jej policzku spłynęła łza , którą tak nieudolnie otarła... Poczuła ból ... kolosalne kucie w jej sercu , które zwiastowało rozdział , który właśnie się dla Niej zakończył... Swój wzrok zawiesiła na sylwetce Thomasa , który bacznie przyglądał się całej sytuacji . - Obojętnie co się stanie Thomas , zawsze możesz na mnie liczyć. - uśmiechnęła się lekko .
- Ann stój ! - wrzasnął jakby wyrwany z transu , w którym od pewnego momentu tkwił. - To ja popełniłem błąd i tylko ja poniosę za niego odpowiedzialność ... nie TY , Ann , nie Vanessa ... nie Wasza przyjaźń ... - spojrzał na szatyna szukając w Nim wsparcia chociaż w tej sytuacji. - Nie pozwolę na to ...
- Naszej przyjaźni już nie ma , jak koleżanka zdążyła zauważyć. - wtrąciła szybko kierując się w stronę holu.
-Nie rozumiem Cię- odezwała się jeszcze, nie mając pewności czy Jej słowa są słyszalne jeszcze dla Ann.- Od razu sądzisz, że to ja powinnam zająć Twoje miejsce. Tylko dlaczego? Bo mówię co myślę i jak jest? Naprawdę nie zauważasz, że Gregor zawsze chce jak najlepiej, też chce czasem poczuć się kochany, ale nie… To zawsze walka toczyć musi się o Ann, nie o Gregora, mimo że On też pewnie chce chociaż raz poczuć się doceniony, kochany. I tak. Naszej przyjaźni już nie ma- powiedziała jednym tchem.
-Ann, zatrzymaj się!- tym razem Gregor spróbował swych sił w zatrzymaniu Polki przed wyjściem. Uważał, że dziewczyny muszą ze sobą porozmawiać. Wyjaśnić co potrzeba. Usprawiedliwić się ze słów, które padły w gniewie.- Wam się tak teraz może tylko wydawać, że wszystko skończone. A tak naprawdę nie jest. Nie możecie bez siebie żyć. Nie pamiętacie już jak bardzo za sobą tęskniłyście?
Ann wróciła do salonu jedynie w jednej konkretnej sprawie .... zbliżyła się do brunetki parząc jej głęboko w oczy . - Skoro mówisz tak jak jest naprawdę i to ja jestem tą złą to właśnie teraz , w Twojej obecności ... szczerze ... - zwróciła swoją twarz w kierunku szatyna. - Skoro jest Ci ze mną tak źle i popierasz zdanie Vanessy to wiedź , że siłą Cię przy sobie nie trzymam . Droga wolna Gregor... Nie chce żebyś był przy mnie nieszczęśliwy bo jestem pewna , że zasługujesz na szczęście. - wymusiła uśmiech na swojej twarzy. Jednym , lecz niepewnym ruchem zdjęła naszyjnik , który kiedyś dostała od rodaczki jako znak Ich niekończącej się przyjaźni ... podała Go jej składając na drobnej dłoni brunetki. - Dziękuje za przyjaźń. - powiedziała spokojnie wychodząc.
-On Cię kocha, dlatego nie odejdzie- powiedziała pewnie, wypuszczając ze swych rąk naszyjnik, z którym wiązała się pewna historia.- A gdybyś Ty tak naprawdę Go kochała, nie mówiłabyś czegoś takiego ani nawet nie myślała o tym. Żeby była jeszcze jasność, nie chcę z Ciebie robić ‘tej złej’. Miałam romans i takie tam. Wiem, mam wiele grzeszków na sumieniu, ale potrafię się do tego przyznać. Nie udaję Matki Teresy, mimo że sama nie radzę sobie z własnymi problemami, raniąc przy tym osobę, która mnie kocha. Wiem, że raniłam Thomasa. I pewnie robię to ciągle, każdym jednym słowem, które teraz pada z moich ust. Jednakże, teraz sama sobie odpowiedz na proste pytanie: kogo wspierałaś wcześniej bardziej? Mnie czy Thomasa? Nie chcę robić z siebie ofiary, ale właśnie dowiedziałam się, że Morgenstern ma dziecko. Córeczkę, którą przede mną ukrywał, właściwie sama nie wiem i nie rozumiem czemu. Nie wszystko da się wyjaśnić miłością i że coś robimy, aby chronić osobę, którą kochamy. Tego nie da się usprawiedliwić w żaden sposób…- kiwała przecząco głową, patrząc na Thomasa.
- Zrobisz jak będziesz uważała to za stosowne. - oznajmiła po czym opuściła mieszkanie Morgensterna mając już przesyt słów które usłyszała , dla Niej osobiście bardzo ważnych , bo wypowiedzianych przez osobę dla Niej najbliższą . Do czasu ... nie warto wierzyć w przyjaźń , nie bezgranicznie .... bo przyjdzie czas , że wszystko obróci się przeciwko Nam.
- Przepraszam ... - szepnął nie mogąc przemóc się do spojrzenia , które tak bardzo domagało się odzwierciedlenia sylwetki polki ... Wszystko straciło sens , nabrało niewłaściwego światła ... obrało nie ten kierunek który powinien ... z jego winy ... to powodowało , że miał coraz mniej siły na rozmowy ... coraz mniej siły do życia.
-Nie przepraszaj…- szepnęła ochryple.- Nie masz prawa przepraszać za taki skarb jaki posiadasz w postaci Lilly- ponownie swój wzrok wbiła w podłogę.- Szczęścia życzę- rzuciła, po czym udała się w stronę wyjścia z jak najszybszym zamiarem opuszczenia mieszkania blondyna.
~~♥~~
Dlaczego tacy jesteśmy? Jedna iskra, płomień i zmieniamy swoje życie? Brniemy w ten złowrogi ogień, który pochłania nas, nasze marzenia, oczekiwania, plany. Zbyt dumni aby przyznać się do błędu, zbyt uparci aby po prostu zapytać, zbyt pewni siebie, aby uznać własną słabość. Rzucamy się w ten ogień, aby spłonąć, aby wszystkie nasze uczucia umarły i aby potem do końca życia płakać nocami nad poniesioną stratą.
Dochodziła północ , gdy szatynka zapoczątkowała swoje kroki w kierunku hotelu ... nie spodziewała się spotkać tam nikogo , a na pewno nie jego ... Był ostatnią osobą na którą miała ochotę spojrzeć ... jedną z tych , która tego wieczoru wiele straciła w jej oczach , bardzo wiele.
-Hej…- odezwał się niepewnie, mierząc wzrokiem zielonooką Polkę. Kolejne spotkanie, kolejny ból… Ból spowodowany uczuciem, że odnosił wrażenie, iż Ann nie chce widzieć teraz Jego… Że chce być z kimś innym. Spełniał się Jego najgorszy koszmar. Czy On miał ochotę na jakąkolwiek rozmowę po dzisiejszym dniu? Nie. Był tak samo tym wszystkim zmęczony. Jednakże, poczuwał się do obowiązku bycia z Ann w ciężkich chwilach jakie teraz musiała przeżywać.
- Cześć , co tu robisz? - zapytała zatrzymując się przed sylwetką skoczka.
Zmęczenie , które wypisane było na twarzy Austriaka było widoczne gołym okiem , tak jak uczucia które promieniały z jego wnętrza , ale dla Niej nie to było najważniejsze .. nie dziś ... za wiele się wydarzyło.
-Przyszedłem do Ciebie- powiedział krótko, przytulając do siebie dziewczynę jednym zwinnym ruchem. Chciał poczuć Jej ciepło. Chciał, aby Ona poczuła Jego… Pragnął, żeby wiedziała, iż nie została sama. Że jest nie tylko partnerem, a i także przyjacielem, któremu również może o wszystkim powiedzieć.- Nie mogłem zostawić Cię teraz samej…
- Niepotrzebnie. - oznajmiła krótko kierując się w stronę wejścia do hotelu. - Bardziej przydasz się teraz swojej przyjaciółce , niżeli mnie. - Vann ... osoba o której nie chciała myśleć , marzyła jedynie o tym aby wymazać ją ze swojej pamięci , ale to było niemożliwe. Istotnej części swojego życia nie da się zapomnieć , nie można przekreślić samej siebie .. swojej bratniej duszy.
-Lubię, Vann, owszem- zaczął bezsilnie.- Ale Ona jest co najwyżej moją dobrą koleżanką. Nie kocham Jej, a Ciebie tak, Ann. To przy Tobie powinienem teraz być, nie przy Niej- mówił, z trudnością układając zlepki zdań w składną całość.- Pozwól mi być przy Tobie. Nie odtrącaj, proszę…
- Dlaczego nie zaprzeczyłeś ani razu Greg? Dlaczego pozwoliłeś mnie obrażać? Dlaczego w żaden sposób mnie nie wsparłeś , tak jak chcesz to robić teraz? - Miliony znaków zapytania zwiastujących kolejne pytania zaprzątające jej umysł ... kolejne bez odpowiedzi ...a może z odpowiedzią, której mógł udzielić jedynie szatyn .. nie ważne ile ich było ... jak wiele ... najważniejsze że każde z osobna dawało o sobie znać ... raniło w prosty , mało skomplikowany sposób.
-A powinienem tak zrobić?- zapytał lekko zdziwiony.- Sądziłem, że najlepiej będzie, kiedy wyjaśnicie sobie wszystko same, ale… To nie nastąpiło… Poza tym, przeraziłem się, naprawdę- wyznał.- Kiedy zobaczyłem co dzieje się z Vanessą, co z Thomasem… Sam nie wiedziałem co słuszne. Co powinienem zrobić a co nie…
- Chcesz mi wmówić , że nie słyszałeś jak Vanessa wypowiadała się w Twoim imieniu ?! - Ann zatrzymała się podirytowana ... większej bzdury nie mogła sobie wyobrazić ... to co usłyszała przeszło jej największe oczekiwania. ... Ludzka mentalność. ... najlepiej schować się z boku i udać , że nic Nas nie dotyczy...
-Nie mam wpływu na to, co mówi Vanessa- powiedział szybko, lekko podwyższając swój głos. Nie miał pojęcia, że tak odebrała tę sytuację Ann. On w rzeczywistości nie chciał się w nic mieszać. Sam był całkiem zagubiony w owej sytuacji. Przerażony, zagubiony, ze związanym w supeł gardłem. Tak wyglądał obraz Jego samego.
- Gregor , ta przerwa o której rozmawialiśmy dziś na tarasie ... - zaczęła niepewnie nie zaszczycając Austriaka swoim spojrzeniem , gdyż odczuwała strach przed tym co zamierza ... przed samotnością ... ale czy miała powody do strachu? Przecież już teraz jest sama ... niby miała przy sobie szatyna lecz czuła , że on nie jest dla Niej ... jest mu przy Niej źle choć nie potrafi tego przyznać patrząc jej w oczy.
- Odpocznijmy od siebie. - zakończyła jakby dławiąc się wdychanym powietrzem.
-Nie- oznajmił pewnie, zamykając Polkę w swoim uścisku.- Nie wyrażam na to zgody. Chcę odpoczywać od wszystkiego, ale nie od Ciebie- mówił rozpaczliwie, nie starając nawet wyobrazić sobie życia jakie czekałoby na niego bez Ann.
- Tak będzie lepiej. - powiedziała pewnie odsuwając się. Teraz już nie chciała czuć dotyku szatyna ... nie chciała , ale potrzebowała jego ciepłych ramion , aby czuć się bezpiecznie. Miotała się sama w sobie kreując swoje zachowanie na odpowiedni poziom ... lecz to stało się dla Niej równie trudne jak wszystko w około Niej.... tak trudne do zrozumienia , pojmania ... zbyt trudne. - Dobranoc Gregor. - rzuciła uśmiechając się lekko .. jeżeli w ogóle można było nazwać to uśmiechem .
-Gdzie chcesz odejść?- zareagował szybko, torując swoim ciałem drogę dziewczynie. Czy niewystarczające sygnały wysyłała mu Polka, że nie chce z Nim być? Że to nie On jest Jej księciem z bajki? Tylko innej rzeczywistości nie mógł zaakceptować. Teraz nie potrafił już bez Niej żyć.- Ann, nie pozwolę Ci odejść. Nie jest teraz dobrze w naszym związku, ale wierzę, że łączy nas więź, która przetrwa wszystko, bo wspólne życie to nie tylko kolorowe, szczęśliwe chwile, ale również częste upadki, które należy pokonać, aby później móc zażyć szczęścia.
- Chce to przemyśleć na spokojnie Gregor... Muszę poukładać sobie wszystko w głowie. - zakomunikowała błądząc swoim wzrokiem po bliżej nieokreślonych obiektach... Zbyt wiele się dzieje w jej życiu , zbyt dużo wydarzyło się wraz z jej pojawieniem się w Austrii .. Utwierdzała się w tym przekonaniu coraz bardziej.
-Nie, Ann- warknął pewny swego.- Kochasz mnie, tak?- zapytał z obłędem patrząc w oczy Polki, w których bez słowa protestu mógłby utonąć. Czy obawiał się odpowiedzi? Tak. Mimo że znał odpowiedź… Ale czy na pewno właściwą?
- Gregor przyjdzie czas , że będę musiała wrócić do Polski i co wtedy ? Wiecznie w hotelu mieszkać nie będę , bo mnie zwyczajnie na to nie stać , a nie jestem pewna czy chce zostać w Austrii na dłużej , teraz już nie... - wydukała jakby błądząc myślami gdzie indziej ... niby była pewna , ale tak naprawdę nie wiedziała już nic ... W Polsce nadal miała swoje życie , które na chwilę porzuciła.
-Dlaczego nie chcesz się do mnie przeprowadzić?- zapytał, nie zwracając większej uwagi na to, że Jego głos przerodził się w pisk.- Może wówczas wszystko wyglądałoby inaczej- głośno rozmyślał, próbując znaleźć jakiekolwiek wyjście z tej sytuacji.
- To nie jest dobry pomysł ... - uprzedziła jego kolejne aluzję ... - Na pewien czas .. kilka dni zamieszkam u Thomasa korzystając z jego uprzejmości . - oznajmiła chcąc zakończyć ową wymianę zdań ... pomysłów... poglądów... dla niej samej niepotrzebną.
-Że co?!- wykrztusił zaskoczony oraz lekko zdenerwowany.- Wolisz mieszkać z Thomasem niż ze mną?! Powiedz, jaki to ma sens? Zarzucasz mi, że przyjaźnię się z Vann, ale nigdy w życiu nawet nie wpadłbym na pomysł, aby zaproponować Jej mieszkanie u mnie!- zaczął krzyczeć, nawet nie wiedząc kiedy. Ponownie nie potrafił panować nad sobą. Tego wszystkiego było zdecydowanie za dużo. Thomas. Ann. Thomas. Ann… Te imiona ciągle przewijały się w Jego głowie.
- Dlaczego Ty krzyczysz , co ? - zbliżyła się do szatyna delikatnie wtulając się w jego ramiona. - Thomas zaproponował mi to jak tylko przyjechałam do Austrii , a teraz zwyczajnie ponowił propozycję , żadne z Nas nie ma w tym ukrytych celów... Zwyczajna pomoc .. koleżeńska.
-Krzyczę, bo się po pierwsze, zdenerwowałem się lekko, a po drugie, nie rozumiem czemu wolisz mieszkać z Thomasem a nie ze mną!- nie potrafił przyciszyć swego głosu, mimo że trzymał w swoich objęciach tak kruchą istotkę jak Ann. Przynajmniej tak mu się wydawało, że kruchą…
- Nie że wolę , po prostu nie chce prowokować niepotrzebnych sytuacji na które nie jestem gotowa, z Thomasem będzie bezpieczniej . - starała się dodać humorystyczny wyraz swojej wypowiedzi , lecz tuż po jej ukończeniu zrozumiała , że owe zdanie może mieć dwuznaczną formę.
-To znaczy co masz na myśli?- zapytał, niewiele rozumiejąc z wypowiedzi Polki. Czuł, że ciśnienie, które w Nim pulsowało, nie ulżyło ani trochę. Pięść ciągle była zaciśnięta w mocnym uścisku, mimo że paznokcie z bólem wbijały się w Jego dłoń. To co czuł… Odrzucenie, pewnego rodzaju upokorzenie… Nie potrafił nad tym zapanować. Jakoś okiełznać swoich uczuć bądź sprawić, by choć trochę ulżyły.
- Nic konkretnego kochanie. - próbowała uspokoić szatyna , a przynajmniej zmusić Go do łagodniejszego tonu , który zaczął ją przerażać. - Mieszkanie z chłopakiem jest dla mnie czymś niestosownym. - wymyśliła bez przekonania.
-Co?- wykrztusił z udawanym rozbawieniem.- Żyjemy w średniowieczu czy w XVI wieku? A tak na marginesie, Thomas też kobietą nie jest- powiedział z wyczuwalną pretensją w głosie, nie dając wiary wcześniejszym słowom dziewczyny.
- Śmiej się śmiej ! - wrzasnęła z udawanym oburzeniem . - Thomas nie jest moim chłopakiem , a to wystarczy abym podjęła taką decyzję .
-Ann, kręcisz- powiedział pewnie.- Znam Cię i wiem, że nie masz tak zaściankowych poglądów. Poza tym, nie podoba mi się, że będziesz mieszkać z Thomasem. Wiadomo, że nie jest przystojniejszy ode mnie- uśmiechnął się łobuzersko, chcąc rozluźnić trochę atmosferę- ale też jest facetem.
- Na świecie jest wielu mężczyzn , więc to nie jest argument Gregor ... - uśmiechnęła się szturchając lekko Austriaka. - Jest późno , więc może już pójdziesz? - bardziej oznajmiła niżeli zapytała, ale to było według niej jedyne wyjście na zakończenie tych żmudnych tłumaczeń.
-Aż tak bardzo chcesz się mnie pozbyć?- zapytał, lekko mrużąc oczy. Niby widział na własne oczy, że Ann próbowała zachowywać się normalnie. Jak kiedyś… Wtedy, kiedy zauroczyła Go każdą swoją cechą, która w Niej była, ale teraz? Teraz doskwierała mu tęsknota za tą starą, dawną Ann, w której tak bardzo się zakochał… Ale Jej teraz przy Nim nie było…
- Nie chcę się Ciebie pozbyć, jestem zwyczajnie zmęczona, zrozum ... - odpowiedziała łagodnie zbliżając swoją twarz do twarzy Austriaka minimalizując jednocześnie odległość jaka ich dzieliła. - Proszę ... - wpiła się w usta szatyna , wkładając w owy pocałunek wiele emocji , które przemierzały jej drobne ciało w poszukiwaniu odskoczni.
-Ufam Ci…- wtopił swą dłoń w Jej ręce, po czym delikatnie gładził Jej delikatne włosy. Sam nie wiedział czy mówi prawdę, czy też się z nią mija… Ale teraz chciał, aby Ann miała poczucie, iż może mu zaufać w przyszłości tak, jak On stara się Jej zaufać…
~~♥~~
Teraz nie ma już nic… Ona nie ma już nic… Nikogo…
Przyjaciółki, ukochanego… Duszy, która by teraz przy Niej była.
Została sama w gąszczu rozpaczy, wspomnień, myśli.
Thomas… Ann… Kristina… Lily…
Niby cztery zwykłe imiona a nie dawały Jej spokoju. Tak ogromną rolę odgrywały w Jej życiu… Dużą… Za dużą… To one sprawiły, że zamknęła jeden rozdział w swoim życiu. Teraz mogła śmiało powiedzieć: ’To czysta formalność, Thomas’.
Można ogłosić już Ich koniec, gorycz, żal… Płomienie w sercu zgasły.
Może warto zastanowić się jeszcze?
Nie, wszystko było jasne. Ich wspólny świat znów został podzielony na pół.
Szukali się… Szukali i nie mogli odnaleźć…
Zgubne rozstanie, konsekwencją błędów, które popełnili… Jednakże czy można obwiniać Vann? Owszem, zdradzała Thomasa. Każdego dnia musiała patrzeć mu w oczy, mając świadomość, ile razy z Andreasem czuła się lepiej… O ile On się dla Niej ważny… Czy najważniejszy? Tego nie wie Ona sama…
Ale przebrnęli. Przebrnęli przez to wszystko razem. Wspólnymi siłami przemierzali kolejny dzień, który coraz bardziej zbliżał ich związek do końca. Ale to pomiędzy Nimi już pękło.
Brakuje czasem słów, żeby opisać jak bardzo kogoś jest brak…
Co czuła? Zażenowanie, gorycz, rozpacz, złość… Tyle zdołała rozpoznać uczuć, które w Niej buzowały. Właściwie teraz sama nie wiedziała, jak mogła zakochać się w kłamstwach Thomasa… Nie miała pojęcia co było prawdą, a co fikcją.
Przepełniona wątpliwościami, które słowa z Jego ust były kłamstwem.
Wystraszona tym, co będzie. Tym, co nastąpi po zamknięciu jednych z drzwi w Jej życiu.
Teraz błąkała się po mieście… Sama, zmarznięta, zapłakana. Przy Niej nie ma nikogo, chociaż tyle ludzi deklarowało, że będzie na zawsze…
Kiedy naiwni i uczuciowi ludzie pojmą, że ‘na zawsze’ rzadko przybiera definicję równoznaczną z tą ‘na wieczność’?
Opuszki palców na Jej skórze… Czułe słówka, które szeptał Jej do ucha każdego wieczoru, przed pójściem spać… Setki czułych pocałunków… Teraz to były dla Niej tylko mądre sztuczki.
Ten Thomas, którego niedawno poznała, nie przypominał w żadnym stopniu Jej Thomasa… Uczuciowego, uczciwego, honorowego…
To wszystko przyćmił Thomas, który w Jej rozumowaniu wyrzekł się własnego dziecka. Okłamywał Ją od niepamiętnych czasów. Obiecał, że zawsze będzie mówił prawdę, a i tak słowa nie dotrzymał… Drugie oblicze?
To oblicze, które ujawnia się dopiero wtedy, kiedy zakochani wyjdą za mąż i to samo, które tak często prowadzi do rozwodów?
Zaczęła Go szczerze nienawidzić… Nie chciała już nigdy ujrzeć Jego niebieskich oczu. Poczuć dotyku na swojej skórze. Zapachu w nozdrzach. Usłyszeć ciepłego barytonu.
Tyle wspomnień… Tyle planów… Marzeń… Wspólnych miejsc…
Dziś już nie zostało z nich nic… Ona to wie.
Teraz pozostało tylko milczenie i żal… Tylko do kogo i o co?
Dlaczego to zawsze najprostsze marzenia są nie do spełnienia?
I co jeszcze? Straciła przyjaciółkę. Czuła, że już na zawsze. Bezpowrotnie. Na wieki.
Wypowiedzianych słów nie da się cofnąć.
Tak, jakby straciła siebie… Jak gdyby przestała istnieć. Straciła sens życia. Nie miała nic. Była pusta i bezuczuciowa w środku. Nie potrafiła myśleć o jutrzejszym dniu. O przyszłości. O Niej samej i tym co Ją czeka. Dlaczego?
Bo kogoś takiego jak Vanessa, już nie było.
Ann, czy tego chciała, czy nie, była częścią Jej lepszego życia.
Skoczyłaby za Nią w ogień, jednak Ciebie to nic nie obchodziło. A przynajmniej takie uczucie Jej towarzyszyło. Już jakiś czas temu czuła, że straciła przyjaciółkę. Ale wtedy jeszcze niedosłownie…
I właśnie przez to uczucie. Ten obłęd. Zagubienie. Rozpacz. Chwile, które wymykały Jej się jak piasek przez palce. Poczucie, że jest sama. Że może się nikomu wyżalić. Porozmawiać z kimś, kto nie będzie potępiał czy nawet czasem próbował zrozumieć, a jedynie wysłucha nawet najbardziej niedorzeczne i egoistyczne potrzeby, problemy, pragnienia, jakie drzemią wewnątrz Jej ciała.
Nienawidziła samej siebie. Nienawidziła życia. Nienawidziła żyć…
A to wszystko przez to, że miała poczucie, iż zraniła Ann…
Mimo że miała Jej za złe, iż w Jej mniemaniu zaniedbała Ją jako przyjaciółkę, kochała Ją…
Uczuć, które towarzyszyły Jej od lat, nie dało się odwrócić. Zniszczyć. Przykryć zapomnieniem. Jedynie pokryć je może kiedyś kurz. Jednakże, ono zawsze będzie w Niej. Zakurzone, ale wiecznie dające o sobie znać. Zapomnieć, nie zapomni… Tylko pytanie: czy nauczy się z tym żyć?
Zamknęła oczy, odetchnęła głęboko.
Czy kiedyś to się skończy? Czy kiedykolwiek powie, że jest szczęśliwa?
...
-------------------------------------------------------------------------
Piętnasty rozdział przeszedł zatem do historii.
Oczywiście, mamy nadzieję, że spodobał Wam się taki, a nie inny, przebieg wydarzeń.
Co więcej?
Chcemy z całego serca podziękować za Wasze cudowne komentarze.
Bardzo istotną oraz wyczerpującą opinią podzieliła się z Nami tym razem Wiślaczka.
Kochana, nawet nie wiesz jak ogromny uśmiech zasiałaś na naszych ustach albo jaką satysfakcję obudziłaś w sercach. To naprawdę niesamowite uczucie, kiedy ma się pewność, że ktoś jednak czyta to, nad czym pracujemy.
Nic tak nie podnosi na duchu jak Wasze słowa wsparcia.
Obiecujemy, że uczynimy wszystko, aby w przyszłości również nie zawieść Waszych oczekiwań.
Jeśli mamy tak wspaniałe czytelniczki jak Wy, nie będzie trudno.
Ann i Klaudia.
Czasami podejmujemy decyzje wbrew sobie. Próbujemy złamać swoje uczucia, myśląc, że to coś zmieni, że to sprawi, że nasze życie nagle będzie prostsze. Wchodzimy w nowe związki, nie kończąc w sercu tych starych. Mówimy coś wbrew samym sobie, bo tego wymaga od nas świat. Gubimy się jak małe dzieci i szukamy winy wszędzie, tylko nie w sobie.
-Tak po prostu wpadłam- wysyczała przez zaciśnięte zęby, patrząc z intrygą na każdą osobę, która znajdowała się w salonie.- Dawno Was nie widziałam- opadła lekko na kanapę. Zdawała sobie sprawę jak to wszystko wygląda z boku. Śledzenie. Intrygi. Nachodzenie Vann czy Thomasa w domu bądź na treningu. Jednakże, Ona miała cel do zrealizowania. Ważny. Jak nie najważniejszy…
-Kristina, ja już mam dosyć!- pisnęła cienko brunetka z panującą pustką w spojrzeniu.- Powiedz o co Ci chodzi i idź! Nie zatruwaj życia innym!- usiadła niedaleko blondynki, kryjąc twarz w dłoniach.
Bał się ... cholernie się bał , że to co starał się zbudować przez dłuższy czas runie jak sterta kart , którą nie utrzyma , żaden ruch . Tych ruchów, kierunków w każdą stronę było już za dużo ... z każdym dniem przybywało kłamstw i oszustw , ale to tylko dla jej dobra. Robił to tylko dlatego , że to ona była dla Niego najważniejsza. Najukochańsza... najdelikatniejsza... Mogłaby nie znieść tej całej prawdy , dlatego starał się jej wszystkiego zaoszczędzić , może i nie potrzebie , bo należała jej się szczerość ... ale z czasem , gdy nasze dni wypełnione są brakiem szczerości coraz trudniej z tego wybrnąć chociaż bardzo byśmy chcieli. - Kristina daj Nam w końcu spokój ! - niby krzyknął , ale był to krzyk stłumiony , jakby nie chcąc narażać innych na podejrzenia.
-Nie czego ja chcę, ale czego chce Lily- odpowiedziała poważnie, nieustannie patrząc z niewyobrażalnym żalem w oczach na blondyna. Walka się rozpoczęła. Walka… Prawdopodobnie najważniejsza w Jej życiu… I nie tylko Jej…
-Thomas, o czym Ona mówi?- tym razem wzrok Vann spoczął na sylwetce skoczka. Co czuła, kiedy usłyszała imię ‘Lily’? Pierwsze co przyszło Jej na myśl- zdrada. Teraz wszystko nagle zaczęło układać się w Jej głowie w logiczną całość. Nie rozumiała tylko dlaczego….
Austriak wziął głęboki oddech słysząc imię swojej córki ... dziewczynki , którą tak bardzo kochał , która była dla Niego bardzo ważna .. ale nie tak ważna jak Vanessa... a może zwyczajnie mieszał uczucie ... bo miłość do własnego dziecka jest czymś zupełnie innym od uczucia którym obdarza się obcą kobietę ...ale oba są równie silne ... pod pewnymi względami podobne . - Kristina zostaw Nas samych , natychmiast ! - wrzasnął wskazując blondynce drogę do wyjścia. - Teraz już wiedział ... czuł , że musi powiedzieć prawdę , wyjaśnić co tak naprawdę się dzieje i liczyć na zrozumienie.
-Kristina, zostań- Vann lekko podniosła się z kanapy, obserwując bacznie Thomasa. Zagubionego Thomasa, który z sekundy na sekundę robił się coraz mniej pewny. Szczery w Jej oczach. To nie był Jej Thomas…- Zdradzasz mnie?!- pisnęła, a może i nawet krzyknęła, nie panując już na tonem swojego głosu.
-W pewnym sensie tak, Vann…- zabrała głos ciut zmieszana Kristina, której pewność siebie znikała coraz bardziej. Stała się wątła, chcąca uciec jak najdalej… Ale nie teraz. To nie ten czas. Trwa walka. Walka, w której musi odnieść zamierzony cel.
- To nie tak Vann .. - zaczął przestraszony. - Wyjaśnię Ci , ale na osobności. - dodał siląc się na normalny ton głosu .... Nie miał zamiaru tłumaczyć wszystkiego w obecności blondynki , ona nie była mu już do niczego potrzebna ... pozwolił zniszczyć jej swoje życie , bo to właśnie przed momentem uczyniła , ale nie mógł zgodzić się z jej dalszym pobytem w domu ... Nie teraz , gdy chce powiedzieć prawdę .
-Nie!- krzyknęła przez zaciśnięte zęby. Miała wrażenie jakby teraz ktoś pociągał za sznureczki, przez co kontrolował każdy Jej ruch. Każde wypowiedziane słowo. Wszystko co Jej dotyczyło.- Radzę Ci, lepiej powiedz to Ty, niżeli ma to zrobić Kristina- spojrzała z żalem na brązowooką blondynkę.- Miej na tyle odwagi!- ponownie krzyknęła.
-A więc słuchamy Cię, Morgi- prychnęła z zauważalną złośliwością, patrząc na przestraszonego Thomasa, jednocześnie z triumfem patrząc na to co sama wywołała. Na to, przez co przez chwilę czuła się okropnie, podle. Ale teraz? Znów wróciła bezwzględna Kristina. Taka, jaka powinna być od początku.
Ann spojrzała na Thomasa , który był wyraźnie zmieszany ... przerażony wizją tego co może się stać . - Kristina , proszę Cię opuść mieszkanie mojego przyjaciela . Thomas i Vanessa powinni sobie wszystko wyjaśnić na osobności. - oznajmiła wypraszając blondynkę na zewnątrz... - Gregor My chyba też powinniśmy wyjść. - dodała , gdy Kristina opuściła pomieszczenie.
- Ann, nie mów nic. Zostańcie. Każdy z Was tutaj zostanie i do cholery jasnej wyjaśni mi o co tutaj chodzi!- krzyczała, nieskładnie próbując skleić zlepki zdań w sensowną wypowiedź.- Nie obchodzi mnie, kiedy to było!- wrzeszczała zdenerwowana prosto w twarz skoczka.- Zataiłeś coś przede mną! Nie ufasz mi?
Blondyn uśmiechnął się lekko , prawie niezauważalnie w geście wdzięczności dla szatynki , która wykazała wsparcie dla jego osoby ... myślał że jest z tym sam, że straci wszystko i wszystkich mówiąc prawdę ...ale tego nie mógł być pewinen ... ludzie podejmują różne decyzje. - To było zanim zdecydowaliśmy się być razem Vann... - zaczął patrząc na brunetkę.
-Lepiej zostańmy z nimi…- po raz pierwszy odezwał się Gregor, zwracając się cicho do swej partnerki.- Nie wiemy co będzie później… W jakim stanie będzie każde z nich…- mówił obserwując dokładnie swojego przyjaciela oraz to, jak reagował na zaistniałą sytuację.
- Po związku z Kristiną nie pozostały mi tylko wspomnienia ... nie ważne czy dobre , czy też złe ... - zaczął próbując uspokoić natłok myśli kołatających w jego głowie. Bezskutecznie.
Kilkakrotnie układał w głowie scenariusze , w których miał zamiar poinformować brunetkę o swoim dziecku .. o dziewczynce imieniem Lilly , która jest jego córką. .. Teraz gdy przyszedł czas , żaden z ułożonych monologów nie wydawałby się być zbyt dobry , aby jasno przedstawić całą tą sytuację ... Każde słowo wydaje się być nieodpowiednie , aby umniejszyć to co zrobił ... wiedział , że nie mówiąc Vanessie prawdy o Lilly to tak jakby wyparł się tej małej istoty... ale to nie była prawda ... Kochał ją na swój specyficzny sposób. - Lilly o której wspomniała Kristina , to moja córka. - zakończył patrząc zeszklonymi tęczówkami na brunetkę.
Z okrągłymi ze zdziwienia oczami, brunetka usiadła z powrotem na kanapie. Tępo patrzyła przed siebie, posiadając w głowie tylko pustkę. Nie miała pojęcia co myśleć… Co powiedzieć… Nie wiedziała nic. Podświadomość nie podpowiedziała nic. Zupełnie tak, jakby sama padła ze zdziwienia.
- Wiem , że popełniłem błąd nie mówiąc Ci o tym , ale robiłem to dla Naszego dobra , bałem się że nie zrozumiesz... - mówił cichym tonem głosu , jakby bał się wypowiadać kolejne ze słów... Wiedział , doskonale zdawał sobie sprawę jak trudno będzie mu wyjaśnić całą sytuację.
-Nie chcę słuchać twoich żałosnych tłumaczeń!- wycedziła.- Wyjdź stąd! Nienawidzę Cię! Jak mogłeś, no jak?!- drążyła żałośnie, właściwie nie mając już świadomości jakie słowa wypływają z Jej ust.
-Ann, nie stój tak…- zaczął szatyn, nerwowo patrząc na Ann.- Podejdź do Vann, uspokój Ją jakoś…- mówił nieskładnie, patrząc jak brunetka dławi się własnymi łzami.
- Vann uspokój się... wysłuchaj Go ... - powiedziała łagodnie Ann podchodząc do przyjaciółki. Delikatnie objęła ją ramieniem natarczywie jej się przyglądając... wiedziała że brunetka ma powody do złości , rozgoryczenia czy nawet żalu , ale jej zdaniem powinna dać szansę Thomasowi , bo w jej mniemaniu robił wszystko dla dobra Vanessy.
- Vann daj mi szansę wyjaśnić , proszę... - nalegał Thomas stojąc nadal w miejscu , był sparaliżowany tym co się dzieje z brunetką .. widok zapłakanej dziewczyny był dla niego ciosem , który ranił z każdą nadchodzącą sekundą .
-Idź stąd!- ciągle pewnie krzyczała.- Nie chcę Cię widzieć! Nigdy, rozumiesz?- mówiła już ciszej, wtulając się w swoją przyjaciółkę. Teraz potrzebowała właśnie tego. Wsparcia drugiej osoby. Kogoś, kto nie będzie potępiał, mówił zbędne słowa… Był. Po prostu był. Podnosił na duchu swoją obecnością. Jednakże, nasuwa się jedno pytanie. Czy to czuła teraz przy Ann?
-Thomas, może lepiej wyjdź…- powiedział niepewnie Gregor, rozglądając się po twarzach każdej z osób, która znajdowała się w salonie.- To chyba nie najlepszy czas na rozmowy…- spojrzał ze współczuciem na Vann, po czym swój wzrok przeniósł na osobę Thomasa. Ale teraz w Jego spojrzeniu było coś innego niż u Polki. Tutaj obecny był żal i pretensje, pomieszane z domieszką niedowierzania.
- Vann Ty musisz z nim porozmawiać... - nalegała Ann patrząc na brunetkę. - Jeżeli tego nie zrobisz , będziesz żałowała do końca życia , uwierz... - w głębi swego serca wiedziała , że to co mówi jest słuszne ... dla niej Thomas nadal był kimś wyjątkowym , kimś kto popełnił kilka błędów , ale miał prawo się wytłumaczyć.
-Ann, co tutaj jest do tłumaczenia?- odskoczyła jak poparzona od szatynki.- On ma dziecko!- krzyczała, wyraźnie podkreślając każde swoje słowo.- Nie zataił przede mną, że ma na przykład psa czy kota, ale córeczkę!- łzy nieustannie kapały z Jej brązowych i pustych oczu.
- Nie wtrącaj się Gregor! - warknął wyczuwając brak oparcia ze strony szatynka , którego teraz tak bardzo potrzebował ... chciał mieć pewność , ze bez względu na wszystko ma jego wsparcie jako przyjaciela , lecz rzeczywistość była inna .. bolesna. - Pozwól mi wyjaśnić.
-Thomas, nie widzisz w jakim Ona jest stanie?- zwrócił się delikatnie do blondyna, będąc przerażonym w jakim stanie obecnie znajduje się brunetka. Widział Jej cierpienie, zatuszowane grubą warstwą krzyku i łez.
- Nie powiedział Ci o tym masz rację , ale może miał ku temu powody ... - zaczęła zbliżając się do Thomasa i kładąc swoją dłoń na jego ramieniu , tak aby blondyn czuł jej wsparcie. - Nie chce opowiadać się po żadnej ze stron , ale w życiu nie zawsze jest tak jak sobie to wyobrażamy ... powinnaś o tym wiedzieć ... - dodała patrząc na Vanessę oczami pełnymi troski i współczucia, mając jedynie w pamięci Andreasa z którym brunetka nadal utrzymywała kontakt.
-Niech mówi- spojrzała na Ann, zmieszanym wzrokiem, który sam nie wiedział co ma czuć.- Ale robię to tylko dla Ciebie… Dla Ciebie, Ann, bo mnie o to prosiłaś…- szepnęła, nie zaszczycając blondyna ani jednym spojrzeniem.- Ale niech wie, że nic niczego tutaj nie zmieni.
- Doskonale zdaję sobie sprawę z tego , że to czego się dowiedziałaś Vann zraniło Cię , sprawiło Ci ból , którego nigdy nie chciałem być sprawcą , ale ja nie widziałem innego wyjścia z sytuacji jak to , żeby milczeć , a co za tym idzie kłamać każdego dnia , oszukiwać Cię za co przepraszam ... - oznajmił pomniejszając dystans pomiędzy Nimi. - Żałuję , cholernie żałuję , że dowiedziałaś się o tym w taki sposób , bo miałem wiele okazji aby Cię o tym poinformować , ale zwyczajnie zabrakło mi odwagi ... Obojętnie co się wydarzy , ja nie dam Ci odejść , będę walczył o Nasze uczucie... - mówił próbując opanować spływające po policzku łzy.
-A, czyli teraz mam udawać, że nic się nie stało?- odwróciła się na pięcie, patrząc z morderczym wyrazem oczu na twarz skoczka. – W końcu zataiłeś przede mną TYLKO, że masz dziecko. Pfff, faktycznie to nic ważnego- przewróciła teatralnie oczami.- Przyjaźniliśmy się wcześniej… A Ty i tak mi nie powiedziałeś… Myślałam, że mam wokół siebie przyjaciół, a mam…- nie dokończyła. Zerknęła jedynie z wyrzutem na Ann, spuszczając za moment swój wzrok na podłogę.
- Nie każę Ci niczego udawać , proszę jedynie o odrobinę zrozumienia Vann... - wydobył z siebie jakby to miały być ostatnie słowa , które wydostają się z jego ust... Nie liczył już na nic szczególnego ... tak wiele stracił , że sama myśl o tym , że ma czelność o coś prosić wydawała się być dla Niego niewłaściwa.
- Vann co masz na myśli? - wtrąciła Ann podchodząc do przyjaciółki... - Nie masz przyjaciół tylko ? - zapytała wyczekując odpowiedzi.
-Tej Twojej ciągłej gry nie da się zrozumieć- odpowiedziała pewnie, nie spuszczając wzroku z Ann.- Nie miałam na myśli tego, że nie jesteś moją przyjaciółką, Ann- rzuciła, ale pozostaje pytanie: czy robiła to szczerze?
- Gry ? co Ty chcesz przez to powiedzieć? - Ann wyraźnie posmutniała , widząc stosunek z jakim traktuje ją Vanessa... Dziewczyna którą do niedawana uważała za najlepsze co w swoim życiu posiadała , co otrzymała od Boga nie wiedząc nawet czym sobie zasłużyła na ową przyjaźń ... relacja , która jakby zanika.
-Nie mówiłam tego do Ciebie- pośpiesznie zareagowała Vann, kiedy spostrzegła się, że nieodpowiednie słowa, znalazły nieodpowiedniego adresata.- Człowiekiem, który prowadził tutaj gry jest Thomas. Źle to wyszło, wybacz…- schowała twarz w dłoniach, nie czując już nic. Zupełnie jakby była obojętna na wszystko. Jakby nie czuła. Nie była człowiekiem. Sobą… Jakby otaczała Ją oraz wypełniała zwykła nicość…- Thomas, zejdź mi z oczu… Nie chcę Cię widzieć. Zdradzałam Cię, wiem- zaczęła swój krótki monolog.- I wiesz co? Nawet teraz tego nie żałuję. Przy Andreasie mogłam czuć, że jest, będzie i był zawsze ze mną szczery. Był ze mną w chorym układzie, bo mu na mnie zależało. A Ty? Co ja mam teraz o Tobie myśleć? Po co ze mną byłeś? Sama nie wiem... Wiem jedno- nigdy Ci tego nie wybaczę… Żałuję każdej chwili z Tobą. To wszystko co nas otaczało było po prostu kłamstwem…
Zabolało . Cholernie odczuł słowa , które padły z jej ust w jego kierunku ... usiadł na kanapie ukrywając twarz w dłoniach , aby choć na chwilę okiełznać coś co tworzyło się w jego wnętrzu . Mieszanka skrajnie różnych emocji. - Masz prawo mnie nienawidzić , obrażać czy też poniewierać w każdy możliwy sposób , ale robiłem to wszystko dla Ciebie , a Ty ? ... - zawiesił na brunetce swój smutny wzrok ... - Pomyśl chwilę , co robisz ... jak bardzo mnie ranisz mówiąc , że żałujesz wszystkiego .... Udowodniłem nie raz jak bardzo mi na Tobie zależy , na Nas zależy ... Nawet w tej sytuacji ... Byłaś dla mnie ważniejsza niż moja córka , dla Ciebie żyłem ... oddychałem ... budziłem się każdego dnia , więc nie masz prawa mówić , że mi na Tobie nie zależy , bo to nie jest prawdą! - krzyknął , chociaż bardzo tego nie chciał. Po chwili znalazł się obok Ann , szukając w Niej oparcia , którego odmówił mu Szatyn.
- Będzie dobrze Thomas... - szepnęła Ann odczuwając potęgującą w niej złość... sama nie wiedziała z jakiego powodu .
-Kiedyś może i bym w to uwierzyła- powiedziała zdumiona- Kiedyś…- powtórzyła zamyślona.- Ale teraz nie wierzę już w nic co padnie z Twoich ust. Dla mnie jesteś po prostu potworem. Wyrzekłeś się własnego dziecka! Jak mogłeś?! Jeżeli miałbyś uczucia, nigdy nie pomyślałbyś nawet o tym- zrobiła krótką przerwę na złapanie oddechu.- A skoro robiłeś to niby dla mnie, to w jaki sposób miało mi to pomóc? W żaden… - spojrzała tym razem na Ann.- Co się z nami stało? Z nami i naszą przyjaźnią?- zapytała pełnym smutku głosem.- Ann, nie zachowujesz się jak Ty…
- Nie? A skąd Ty możesz wiedzieć jak się zachowuje Vann ? Ciągle tylko Andreas , Andreas i Andreas ... - zaczęła sama nie wierząc , że właśnie te słowa wypłynęły z jej ust... - oddalasz się ode mnie , od Thomasa... Wszystkich oceniasz , a sama kim jesteś? Zmieniłaś się Van i radzę Ci się zastanowić kto jest dla Ciebie ważny , My czy może Wank , któremu niby tak na Tobie zależy tak ?! To po jaką cholerę wydzwania do mnie ? Po jaką cholerę nalega na spotkania , no po co ? A Tina? Taka jesteś dla niego ważna , ba ! najważniejsza! - zakończyła patrząc wprost w ciemne tęczówki polki, czując jedynie rozgoryczenie i żal , że to właśnie ona musi jej to wszystko powiedzieć .
Spojrzała raz na Thomasa, później na Ann, z której ust słyszała gorzką prawdę. Raniącą, ale jednak prawda bardzo często rani… O ile nawet nie zawsze…
-Bo tylko w Nim czułam oparcie- oznajmiła szczerze.- Był Thomas, ale nie czułam tego samego przy Nim, co czułam, kiedy byłam przy Andreasie. Także Thomasa z listy wspierających mogłam wykreślić. Zostałaś Ty, Ann. I co? Nie potrafiłam Ci już nic powiedzieć. Bałam się Twojej reakcji, kilku słów, które sprawią, że Cię stracę. Unikałam tego jak ognia, ale ta chwila i tak nadeszła i to teraz. W ostatnim czasie zawsze kiedy coś się działo, nigdy nie starałaś się wziąć pod uwagę mojego zdania. Tego co ja czuję. Owszem, wiem, że zachowywałam się jak nie powiem kto, ale miałam tego pełną świadomość. Jedyne czego potrzebowałam to Ciebie. A wówczas Ciebie nie było. Błąkałaś się gdzieś obok, przejmując się każdym, ale nie mną. I tak. Wiem, że brzmi to jakbym była skończoną egoistką. Bo może i jestem. Wracając do tematu Andreasa, gdybyś naprawdę chciała urwać z Nim kontakt, zrobiłabyś to. I wierzę Gregorowi w stu procentach. Chyba jako jedyna… Wierzę, że wtedy w klubie nie tylko tańczyliście… Teraz mam pewność.
-Skończcie!- pisnął cienko Gregor, słysząc po jakich torach zaczyna poruszać się ta rozmowa.- Ann, uspokój się trochę…
Ann uśmiechnęła się ironicznie patrzą na Gregora przy boku którego stała Vanessa... Dla niej osobiście brunetka , która straciła na wartości... - Nie bałaś się , że możesz mnie stracić Vann bo tak naprawdę nie jest to dla Ciebie istotne ... Ty zwyczajnie boisz się prawdy i może dlatego Thomas robił wszystko , aby w żaden sposób Cię nie urazić ... i wiesz... - zawiesiła się na chwilę zastanawiając się czy nie opuścić mieszkania , bo miała zwyczajnie dość egoizmu brunetki. .. - Nie jest mi Cię w żaden sposób szkoda , już nie ... Chociaż raz poczułaś się tak jak on się czuł wiedząc , że nadal masz kontakt z Andreasem , że nadal nie jest tym jedynym .... wiesz teraz jak ja się czułam , gdy musiałam ukrywać to , że utrzymujesz relację z Wankiem , ale koniec z tym Vann! Możesz mnie znienawidzić , ale zastanów się nad sobą , bo masz w około ludzi którzy chociaż popełniają błędy nigdy o Tobie nie zapomną , bo dla Nich jesteś najważniejsza. - zakończyła udając się do wyjścia.
-I tylko tyle zawsze potrafiłaś- burknęła.- Powiedzieć coś a później wyjść. Szkoda mi Gregora… On będzie cierpiał w tym wszystkim najbardziej. On Cię kocha, a Ty przecież nie potrafisz radzić sobie z uczuciami. Nigdy nie potrafisz ustąpić. Nie uznajesz kompromisów. Skoro zarzucasz mi, że ja wszystkich ranię, spójrz jaki ból sprawiasz Gregorowi, a dopiero później oceniaj mnie. Zachowujesz się jak nadąsana gwiazdka, która teraz będzie wypominać mi wszystko, co kiedyś dla mnie zrobiła. Dobra, doceniam to i jestem Ci za to wdzięczna. Ja już odnalazłam siebie. Wiem czego chcę i wiem, że z Thomasem już nic nigdy nie będzie mnie nic łączyć. I wiesz co teraz podpowiada mi ten głosik w głowie? Że z Tobą też nie chcę już wiązać przyszłości. Zmieniłaś się i to w niezauważalnym tempie. Nawet nie wiem kiedy… I mogę się założyć, że nie tylko ja to zauważyłam, prawda Gregor?- spojrzała na szatyna, który po chwili zawiesił swój wzrok na dół.
-Vann…- jęknął cienko, mając świadomość, że w słowach brunetki jest wiele racji… Przede wszystkim, jeśli rozchodziło się o zmianę Ann…
- Skoro tak dobrze się dogadujecie z Gregorem to może on zajmie teraz moje miejsce ... teraz gdy Nas ... naszej przyjaźni już nie ma .. - powiedziała , a po jej policzku spłynęła łza , którą tak nieudolnie otarła... Poczuła ból ... kolosalne kucie w jej sercu , które zwiastowało rozdział , który właśnie się dla Niej zakończył... Swój wzrok zawiesiła na sylwetce Thomasa , który bacznie przyglądał się całej sytuacji . - Obojętnie co się stanie Thomas , zawsze możesz na mnie liczyć. - uśmiechnęła się lekko .
- Ann stój ! - wrzasnął jakby wyrwany z transu , w którym od pewnego momentu tkwił. - To ja popełniłem błąd i tylko ja poniosę za niego odpowiedzialność ... nie TY , Ann , nie Vanessa ... nie Wasza przyjaźń ... - spojrzał na szatyna szukając w Nim wsparcia chociaż w tej sytuacji. - Nie pozwolę na to ...
- Naszej przyjaźni już nie ma , jak koleżanka zdążyła zauważyć. - wtrąciła szybko kierując się w stronę holu.
-Nie rozumiem Cię- odezwała się jeszcze, nie mając pewności czy Jej słowa są słyszalne jeszcze dla Ann.- Od razu sądzisz, że to ja powinnam zająć Twoje miejsce. Tylko dlaczego? Bo mówię co myślę i jak jest? Naprawdę nie zauważasz, że Gregor zawsze chce jak najlepiej, też chce czasem poczuć się kochany, ale nie… To zawsze walka toczyć musi się o Ann, nie o Gregora, mimo że On też pewnie chce chociaż raz poczuć się doceniony, kochany. I tak. Naszej przyjaźni już nie ma- powiedziała jednym tchem.
-Ann, zatrzymaj się!- tym razem Gregor spróbował swych sił w zatrzymaniu Polki przed wyjściem. Uważał, że dziewczyny muszą ze sobą porozmawiać. Wyjaśnić co potrzeba. Usprawiedliwić się ze słów, które padły w gniewie.- Wam się tak teraz może tylko wydawać, że wszystko skończone. A tak naprawdę nie jest. Nie możecie bez siebie żyć. Nie pamiętacie już jak bardzo za sobą tęskniłyście?
Ann wróciła do salonu jedynie w jednej konkretnej sprawie .... zbliżyła się do brunetki parząc jej głęboko w oczy . - Skoro mówisz tak jak jest naprawdę i to ja jestem tą złą to właśnie teraz , w Twojej obecności ... szczerze ... - zwróciła swoją twarz w kierunku szatyna. - Skoro jest Ci ze mną tak źle i popierasz zdanie Vanessy to wiedź , że siłą Cię przy sobie nie trzymam . Droga wolna Gregor... Nie chce żebyś był przy mnie nieszczęśliwy bo jestem pewna , że zasługujesz na szczęście. - wymusiła uśmiech na swojej twarzy. Jednym , lecz niepewnym ruchem zdjęła naszyjnik , który kiedyś dostała od rodaczki jako znak Ich niekończącej się przyjaźni ... podała Go jej składając na drobnej dłoni brunetki. - Dziękuje za przyjaźń. - powiedziała spokojnie wychodząc.
-On Cię kocha, dlatego nie odejdzie- powiedziała pewnie, wypuszczając ze swych rąk naszyjnik, z którym wiązała się pewna historia.- A gdybyś Ty tak naprawdę Go kochała, nie mówiłabyś czegoś takiego ani nawet nie myślała o tym. Żeby była jeszcze jasność, nie chcę z Ciebie robić ‘tej złej’. Miałam romans i takie tam. Wiem, mam wiele grzeszków na sumieniu, ale potrafię się do tego przyznać. Nie udaję Matki Teresy, mimo że sama nie radzę sobie z własnymi problemami, raniąc przy tym osobę, która mnie kocha. Wiem, że raniłam Thomasa. I pewnie robię to ciągle, każdym jednym słowem, które teraz pada z moich ust. Jednakże, teraz sama sobie odpowiedz na proste pytanie: kogo wspierałaś wcześniej bardziej? Mnie czy Thomasa? Nie chcę robić z siebie ofiary, ale właśnie dowiedziałam się, że Morgenstern ma dziecko. Córeczkę, którą przede mną ukrywał, właściwie sama nie wiem i nie rozumiem czemu. Nie wszystko da się wyjaśnić miłością i że coś robimy, aby chronić osobę, którą kochamy. Tego nie da się usprawiedliwić w żaden sposób…- kiwała przecząco głową, patrząc na Thomasa.
- Zrobisz jak będziesz uważała to za stosowne. - oznajmiła po czym opuściła mieszkanie Morgensterna mając już przesyt słów które usłyszała , dla Niej osobiście bardzo ważnych , bo wypowiedzianych przez osobę dla Niej najbliższą . Do czasu ... nie warto wierzyć w przyjaźń , nie bezgranicznie .... bo przyjdzie czas , że wszystko obróci się przeciwko Nam.
- Przepraszam ... - szepnął nie mogąc przemóc się do spojrzenia , które tak bardzo domagało się odzwierciedlenia sylwetki polki ... Wszystko straciło sens , nabrało niewłaściwego światła ... obrało nie ten kierunek który powinien ... z jego winy ... to powodowało , że miał coraz mniej siły na rozmowy ... coraz mniej siły do życia.
-Nie przepraszaj…- szepnęła ochryple.- Nie masz prawa przepraszać za taki skarb jaki posiadasz w postaci Lilly- ponownie swój wzrok wbiła w podłogę.- Szczęścia życzę- rzuciła, po czym udała się w stronę wyjścia z jak najszybszym zamiarem opuszczenia mieszkania blondyna.
~~♥~~
Dlaczego tacy jesteśmy? Jedna iskra, płomień i zmieniamy swoje życie? Brniemy w ten złowrogi ogień, który pochłania nas, nasze marzenia, oczekiwania, plany. Zbyt dumni aby przyznać się do błędu, zbyt uparci aby po prostu zapytać, zbyt pewni siebie, aby uznać własną słabość. Rzucamy się w ten ogień, aby spłonąć, aby wszystkie nasze uczucia umarły i aby potem do końca życia płakać nocami nad poniesioną stratą.
Dochodziła północ , gdy szatynka zapoczątkowała swoje kroki w kierunku hotelu ... nie spodziewała się spotkać tam nikogo , a na pewno nie jego ... Był ostatnią osobą na którą miała ochotę spojrzeć ... jedną z tych , która tego wieczoru wiele straciła w jej oczach , bardzo wiele.
-Hej…- odezwał się niepewnie, mierząc wzrokiem zielonooką Polkę. Kolejne spotkanie, kolejny ból… Ból spowodowany uczuciem, że odnosił wrażenie, iż Ann nie chce widzieć teraz Jego… Że chce być z kimś innym. Spełniał się Jego najgorszy koszmar. Czy On miał ochotę na jakąkolwiek rozmowę po dzisiejszym dniu? Nie. Był tak samo tym wszystkim zmęczony. Jednakże, poczuwał się do obowiązku bycia z Ann w ciężkich chwilach jakie teraz musiała przeżywać.
- Cześć , co tu robisz? - zapytała zatrzymując się przed sylwetką skoczka.
Zmęczenie , które wypisane było na twarzy Austriaka było widoczne gołym okiem , tak jak uczucia które promieniały z jego wnętrza , ale dla Niej nie to było najważniejsze .. nie dziś ... za wiele się wydarzyło.
-Przyszedłem do Ciebie- powiedział krótko, przytulając do siebie dziewczynę jednym zwinnym ruchem. Chciał poczuć Jej ciepło. Chciał, aby Ona poczuła Jego… Pragnął, żeby wiedziała, iż nie została sama. Że jest nie tylko partnerem, a i także przyjacielem, któremu również może o wszystkim powiedzieć.- Nie mogłem zostawić Cię teraz samej…
- Niepotrzebnie. - oznajmiła krótko kierując się w stronę wejścia do hotelu. - Bardziej przydasz się teraz swojej przyjaciółce , niżeli mnie. - Vann ... osoba o której nie chciała myśleć , marzyła jedynie o tym aby wymazać ją ze swojej pamięci , ale to było niemożliwe. Istotnej części swojego życia nie da się zapomnieć , nie można przekreślić samej siebie .. swojej bratniej duszy.
-Lubię, Vann, owszem- zaczął bezsilnie.- Ale Ona jest co najwyżej moją dobrą koleżanką. Nie kocham Jej, a Ciebie tak, Ann. To przy Tobie powinienem teraz być, nie przy Niej- mówił, z trudnością układając zlepki zdań w składną całość.- Pozwól mi być przy Tobie. Nie odtrącaj, proszę…
- Dlaczego nie zaprzeczyłeś ani razu Greg? Dlaczego pozwoliłeś mnie obrażać? Dlaczego w żaden sposób mnie nie wsparłeś , tak jak chcesz to robić teraz? - Miliony znaków zapytania zwiastujących kolejne pytania zaprzątające jej umysł ... kolejne bez odpowiedzi ...a może z odpowiedzią, której mógł udzielić jedynie szatyn .. nie ważne ile ich było ... jak wiele ... najważniejsze że każde z osobna dawało o sobie znać ... raniło w prosty , mało skomplikowany sposób.
-A powinienem tak zrobić?- zapytał lekko zdziwiony.- Sądziłem, że najlepiej będzie, kiedy wyjaśnicie sobie wszystko same, ale… To nie nastąpiło… Poza tym, przeraziłem się, naprawdę- wyznał.- Kiedy zobaczyłem co dzieje się z Vanessą, co z Thomasem… Sam nie wiedziałem co słuszne. Co powinienem zrobić a co nie…
- Chcesz mi wmówić , że nie słyszałeś jak Vanessa wypowiadała się w Twoim imieniu ?! - Ann zatrzymała się podirytowana ... większej bzdury nie mogła sobie wyobrazić ... to co usłyszała przeszło jej największe oczekiwania. ... Ludzka mentalność. ... najlepiej schować się z boku i udać , że nic Nas nie dotyczy...
-Nie mam wpływu na to, co mówi Vanessa- powiedział szybko, lekko podwyższając swój głos. Nie miał pojęcia, że tak odebrała tę sytuację Ann. On w rzeczywistości nie chciał się w nic mieszać. Sam był całkiem zagubiony w owej sytuacji. Przerażony, zagubiony, ze związanym w supeł gardłem. Tak wyglądał obraz Jego samego.
- Gregor , ta przerwa o której rozmawialiśmy dziś na tarasie ... - zaczęła niepewnie nie zaszczycając Austriaka swoim spojrzeniem , gdyż odczuwała strach przed tym co zamierza ... przed samotnością ... ale czy miała powody do strachu? Przecież już teraz jest sama ... niby miała przy sobie szatyna lecz czuła , że on nie jest dla Niej ... jest mu przy Niej źle choć nie potrafi tego przyznać patrząc jej w oczy.
- Odpocznijmy od siebie. - zakończyła jakby dławiąc się wdychanym powietrzem.
-Nie- oznajmił pewnie, zamykając Polkę w swoim uścisku.- Nie wyrażam na to zgody. Chcę odpoczywać od wszystkiego, ale nie od Ciebie- mówił rozpaczliwie, nie starając nawet wyobrazić sobie życia jakie czekałoby na niego bez Ann.
- Tak będzie lepiej. - powiedziała pewnie odsuwając się. Teraz już nie chciała czuć dotyku szatyna ... nie chciała , ale potrzebowała jego ciepłych ramion , aby czuć się bezpiecznie. Miotała się sama w sobie kreując swoje zachowanie na odpowiedni poziom ... lecz to stało się dla Niej równie trudne jak wszystko w około Niej.... tak trudne do zrozumienia , pojmania ... zbyt trudne. - Dobranoc Gregor. - rzuciła uśmiechając się lekko .. jeżeli w ogóle można było nazwać to uśmiechem .
-Gdzie chcesz odejść?- zareagował szybko, torując swoim ciałem drogę dziewczynie. Czy niewystarczające sygnały wysyłała mu Polka, że nie chce z Nim być? Że to nie On jest Jej księciem z bajki? Tylko innej rzeczywistości nie mógł zaakceptować. Teraz nie potrafił już bez Niej żyć.- Ann, nie pozwolę Ci odejść. Nie jest teraz dobrze w naszym związku, ale wierzę, że łączy nas więź, która przetrwa wszystko, bo wspólne życie to nie tylko kolorowe, szczęśliwe chwile, ale również częste upadki, które należy pokonać, aby później móc zażyć szczęścia.
- Chce to przemyśleć na spokojnie Gregor... Muszę poukładać sobie wszystko w głowie. - zakomunikowała błądząc swoim wzrokiem po bliżej nieokreślonych obiektach... Zbyt wiele się dzieje w jej życiu , zbyt dużo wydarzyło się wraz z jej pojawieniem się w Austrii .. Utwierdzała się w tym przekonaniu coraz bardziej.
-Nie, Ann- warknął pewny swego.- Kochasz mnie, tak?- zapytał z obłędem patrząc w oczy Polki, w których bez słowa protestu mógłby utonąć. Czy obawiał się odpowiedzi? Tak. Mimo że znał odpowiedź… Ale czy na pewno właściwą?
- Gregor przyjdzie czas , że będę musiała wrócić do Polski i co wtedy ? Wiecznie w hotelu mieszkać nie będę , bo mnie zwyczajnie na to nie stać , a nie jestem pewna czy chce zostać w Austrii na dłużej , teraz już nie... - wydukała jakby błądząc myślami gdzie indziej ... niby była pewna , ale tak naprawdę nie wiedziała już nic ... W Polsce nadal miała swoje życie , które na chwilę porzuciła.
-Dlaczego nie chcesz się do mnie przeprowadzić?- zapytał, nie zwracając większej uwagi na to, że Jego głos przerodził się w pisk.- Może wówczas wszystko wyglądałoby inaczej- głośno rozmyślał, próbując znaleźć jakiekolwiek wyjście z tej sytuacji.
- To nie jest dobry pomysł ... - uprzedziła jego kolejne aluzję ... - Na pewien czas .. kilka dni zamieszkam u Thomasa korzystając z jego uprzejmości . - oznajmiła chcąc zakończyć ową wymianę zdań ... pomysłów... poglądów... dla niej samej niepotrzebną.
-Że co?!- wykrztusił zaskoczony oraz lekko zdenerwowany.- Wolisz mieszkać z Thomasem niż ze mną?! Powiedz, jaki to ma sens? Zarzucasz mi, że przyjaźnię się z Vann, ale nigdy w życiu nawet nie wpadłbym na pomysł, aby zaproponować Jej mieszkanie u mnie!- zaczął krzyczeć, nawet nie wiedząc kiedy. Ponownie nie potrafił panować nad sobą. Tego wszystkiego było zdecydowanie za dużo. Thomas. Ann. Thomas. Ann… Te imiona ciągle przewijały się w Jego głowie.
- Dlaczego Ty krzyczysz , co ? - zbliżyła się do szatyna delikatnie wtulając się w jego ramiona. - Thomas zaproponował mi to jak tylko przyjechałam do Austrii , a teraz zwyczajnie ponowił propozycję , żadne z Nas nie ma w tym ukrytych celów... Zwyczajna pomoc .. koleżeńska.
-Krzyczę, bo się po pierwsze, zdenerwowałem się lekko, a po drugie, nie rozumiem czemu wolisz mieszkać z Thomasem a nie ze mną!- nie potrafił przyciszyć swego głosu, mimo że trzymał w swoich objęciach tak kruchą istotkę jak Ann. Przynajmniej tak mu się wydawało, że kruchą…
- Nie że wolę , po prostu nie chce prowokować niepotrzebnych sytuacji na które nie jestem gotowa, z Thomasem będzie bezpieczniej . - starała się dodać humorystyczny wyraz swojej wypowiedzi , lecz tuż po jej ukończeniu zrozumiała , że owe zdanie może mieć dwuznaczną formę.
-To znaczy co masz na myśli?- zapytał, niewiele rozumiejąc z wypowiedzi Polki. Czuł, że ciśnienie, które w Nim pulsowało, nie ulżyło ani trochę. Pięść ciągle była zaciśnięta w mocnym uścisku, mimo że paznokcie z bólem wbijały się w Jego dłoń. To co czuł… Odrzucenie, pewnego rodzaju upokorzenie… Nie potrafił nad tym zapanować. Jakoś okiełznać swoich uczuć bądź sprawić, by choć trochę ulżyły.
- Nic konkretnego kochanie. - próbowała uspokoić szatyna , a przynajmniej zmusić Go do łagodniejszego tonu , który zaczął ją przerażać. - Mieszkanie z chłopakiem jest dla mnie czymś niestosownym. - wymyśliła bez przekonania.
-Co?- wykrztusił z udawanym rozbawieniem.- Żyjemy w średniowieczu czy w XVI wieku? A tak na marginesie, Thomas też kobietą nie jest- powiedział z wyczuwalną pretensją w głosie, nie dając wiary wcześniejszym słowom dziewczyny.
- Śmiej się śmiej ! - wrzasnęła z udawanym oburzeniem . - Thomas nie jest moim chłopakiem , a to wystarczy abym podjęła taką decyzję .
-Ann, kręcisz- powiedział pewnie.- Znam Cię i wiem, że nie masz tak zaściankowych poglądów. Poza tym, nie podoba mi się, że będziesz mieszkać z Thomasem. Wiadomo, że nie jest przystojniejszy ode mnie- uśmiechnął się łobuzersko, chcąc rozluźnić trochę atmosferę- ale też jest facetem.
- Na świecie jest wielu mężczyzn , więc to nie jest argument Gregor ... - uśmiechnęła się szturchając lekko Austriaka. - Jest późno , więc może już pójdziesz? - bardziej oznajmiła niżeli zapytała, ale to było według niej jedyne wyjście na zakończenie tych żmudnych tłumaczeń.
-Aż tak bardzo chcesz się mnie pozbyć?- zapytał, lekko mrużąc oczy. Niby widział na własne oczy, że Ann próbowała zachowywać się normalnie. Jak kiedyś… Wtedy, kiedy zauroczyła Go każdą swoją cechą, która w Niej była, ale teraz? Teraz doskwierała mu tęsknota za tą starą, dawną Ann, w której tak bardzo się zakochał… Ale Jej teraz przy Nim nie było…
- Nie chcę się Ciebie pozbyć, jestem zwyczajnie zmęczona, zrozum ... - odpowiedziała łagodnie zbliżając swoją twarz do twarzy Austriaka minimalizując jednocześnie odległość jaka ich dzieliła. - Proszę ... - wpiła się w usta szatyna , wkładając w owy pocałunek wiele emocji , które przemierzały jej drobne ciało w poszukiwaniu odskoczni.
-Ufam Ci…- wtopił swą dłoń w Jej ręce, po czym delikatnie gładził Jej delikatne włosy. Sam nie wiedział czy mówi prawdę, czy też się z nią mija… Ale teraz chciał, aby Ann miała poczucie, iż może mu zaufać w przyszłości tak, jak On stara się Jej zaufać…
~~♥~~
Teraz nie ma już nic… Ona nie ma już nic… Nikogo…
Przyjaciółki, ukochanego… Duszy, która by teraz przy Niej była.
Została sama w gąszczu rozpaczy, wspomnień, myśli.
Thomas… Ann… Kristina… Lily…
Niby cztery zwykłe imiona a nie dawały Jej spokoju. Tak ogromną rolę odgrywały w Jej życiu… Dużą… Za dużą… To one sprawiły, że zamknęła jeden rozdział w swoim życiu. Teraz mogła śmiało powiedzieć: ’To czysta formalność, Thomas’.
Można ogłosić już Ich koniec, gorycz, żal… Płomienie w sercu zgasły.
Może warto zastanowić się jeszcze?
Nie, wszystko było jasne. Ich wspólny świat znów został podzielony na pół.
Szukali się… Szukali i nie mogli odnaleźć…
Zgubne rozstanie, konsekwencją błędów, które popełnili… Jednakże czy można obwiniać Vann? Owszem, zdradzała Thomasa. Każdego dnia musiała patrzeć mu w oczy, mając świadomość, ile razy z Andreasem czuła się lepiej… O ile On się dla Niej ważny… Czy najważniejszy? Tego nie wie Ona sama…
Ale przebrnęli. Przebrnęli przez to wszystko razem. Wspólnymi siłami przemierzali kolejny dzień, który coraz bardziej zbliżał ich związek do końca. Ale to pomiędzy Nimi już pękło.
Brakuje czasem słów, żeby opisać jak bardzo kogoś jest brak…
Co czuła? Zażenowanie, gorycz, rozpacz, złość… Tyle zdołała rozpoznać uczuć, które w Niej buzowały. Właściwie teraz sama nie wiedziała, jak mogła zakochać się w kłamstwach Thomasa… Nie miała pojęcia co było prawdą, a co fikcją.
Przepełniona wątpliwościami, które słowa z Jego ust były kłamstwem.
Wystraszona tym, co będzie. Tym, co nastąpi po zamknięciu jednych z drzwi w Jej życiu.
Teraz błąkała się po mieście… Sama, zmarznięta, zapłakana. Przy Niej nie ma nikogo, chociaż tyle ludzi deklarowało, że będzie na zawsze…
Kiedy naiwni i uczuciowi ludzie pojmą, że ‘na zawsze’ rzadko przybiera definicję równoznaczną z tą ‘na wieczność’?
Opuszki palców na Jej skórze… Czułe słówka, które szeptał Jej do ucha każdego wieczoru, przed pójściem spać… Setki czułych pocałunków… Teraz to były dla Niej tylko mądre sztuczki.
Ten Thomas, którego niedawno poznała, nie przypominał w żadnym stopniu Jej Thomasa… Uczuciowego, uczciwego, honorowego…
To wszystko przyćmił Thomas, który w Jej rozumowaniu wyrzekł się własnego dziecka. Okłamywał Ją od niepamiętnych czasów. Obiecał, że zawsze będzie mówił prawdę, a i tak słowa nie dotrzymał… Drugie oblicze?
To oblicze, które ujawnia się dopiero wtedy, kiedy zakochani wyjdą za mąż i to samo, które tak często prowadzi do rozwodów?
Zaczęła Go szczerze nienawidzić… Nie chciała już nigdy ujrzeć Jego niebieskich oczu. Poczuć dotyku na swojej skórze. Zapachu w nozdrzach. Usłyszeć ciepłego barytonu.
Tyle wspomnień… Tyle planów… Marzeń… Wspólnych miejsc…
Dziś już nie zostało z nich nic… Ona to wie.
Teraz pozostało tylko milczenie i żal… Tylko do kogo i o co?
Dlaczego to zawsze najprostsze marzenia są nie do spełnienia?
I co jeszcze? Straciła przyjaciółkę. Czuła, że już na zawsze. Bezpowrotnie. Na wieki.
Wypowiedzianych słów nie da się cofnąć.
Tak, jakby straciła siebie… Jak gdyby przestała istnieć. Straciła sens życia. Nie miała nic. Była pusta i bezuczuciowa w środku. Nie potrafiła myśleć o jutrzejszym dniu. O przyszłości. O Niej samej i tym co Ją czeka. Dlaczego?
Bo kogoś takiego jak Vanessa, już nie było.
Ann, czy tego chciała, czy nie, była częścią Jej lepszego życia.
Skoczyłaby za Nią w ogień, jednak Ciebie to nic nie obchodziło. A przynajmniej takie uczucie Jej towarzyszyło. Już jakiś czas temu czuła, że straciła przyjaciółkę. Ale wtedy jeszcze niedosłownie…
I właśnie przez to uczucie. Ten obłęd. Zagubienie. Rozpacz. Chwile, które wymykały Jej się jak piasek przez palce. Poczucie, że jest sama. Że może się nikomu wyżalić. Porozmawiać z kimś, kto nie będzie potępiał czy nawet czasem próbował zrozumieć, a jedynie wysłucha nawet najbardziej niedorzeczne i egoistyczne potrzeby, problemy, pragnienia, jakie drzemią wewnątrz Jej ciała.
Nienawidziła samej siebie. Nienawidziła życia. Nienawidziła żyć…
A to wszystko przez to, że miała poczucie, iż zraniła Ann…
Mimo że miała Jej za złe, iż w Jej mniemaniu zaniedbała Ją jako przyjaciółkę, kochała Ją…
Uczuć, które towarzyszyły Jej od lat, nie dało się odwrócić. Zniszczyć. Przykryć zapomnieniem. Jedynie pokryć je może kiedyś kurz. Jednakże, ono zawsze będzie w Niej. Zakurzone, ale wiecznie dające o sobie znać. Zapomnieć, nie zapomni… Tylko pytanie: czy nauczy się z tym żyć?
Zamknęła oczy, odetchnęła głęboko.
Czy kiedyś to się skończy? Czy kiedykolwiek powie, że jest szczęśliwa?
...
-------------------------------------------------------------------------
Piętnasty rozdział przeszedł zatem do historii.
Oczywiście, mamy nadzieję, że spodobał Wam się taki, a nie inny, przebieg wydarzeń.
Co więcej?
Chcemy z całego serca podziękować za Wasze cudowne komentarze.
Bardzo istotną oraz wyczerpującą opinią podzieliła się z Nami tym razem Wiślaczka.
Kochana, nawet nie wiesz jak ogromny uśmiech zasiałaś na naszych ustach albo jaką satysfakcję obudziłaś w sercach. To naprawdę niesamowite uczucie, kiedy ma się pewność, że ktoś jednak czyta to, nad czym pracujemy.
Nic tak nie podnosi na duchu jak Wasze słowa wsparcia.
Obiecujemy, że uczynimy wszystko, aby w przyszłości również nie zawieść Waszych oczekiwań.
Jeśli mamy tak wspaniałe czytelniczki jak Wy, nie będzie trudno.
Ann i Klaudia.
O mój... Jak wy to robicie? :D Przy każdej odsłonie zalewa mnie fala emocji xd Jestem tak podekscytowana (wręcz "podjarana"), że już chcę następna ^^
OdpowiedzUsuńPrzy końcówce, to był dramat. Skuliłam się na fotelu i dałam upust smutkowi ;c
Szczerze mówiąc, to mam mieszane uczucia co do Ann ;/ Ta postać raz mnie zaskakuje, a raz sprawia, że czuję się rozdrażniona...
Powrót do Polski...? Przy tym momencie mnie kompletnie zatkało.
Akcja toczy się niebywale i ciągle mnie szokuje... i to jest fajne :D
Czekam, cholernie zniecierpliwiona, na next ;)
PS. Poważnie skąd wy bierzecie taką smutną prawdę? xd
Zapraszam na trójeczkę :*
among-the-people.blogspot.com
3majcie się <3
Jak Thomas mogl ukrywac przed Vann tak wazna i istotna informacje? Przeciez posiadanie dziecka to jest cos mega waznego i Vann miala prawo wiedziec chocby nie wiem co!
OdpowiedzUsuńKryska w Odslonach mnie denerwuje, ale dzisiaj dobrze zrobila mowiac o Lily.
Juz myslalam, ze sie nie doczekam rozdzialu, ciagle sprawdzalam az w koncu jest :)
Zapraszam do siebie na kochaj-mnie-tak-jak-siatkowke.blogspot.com, gdzie wczoraj pojawil sie nowy rozdzial i pozdrawiam. Monika Kowalska
Po pierwsze, nie macie prawa mi dziękować. To co ja tutaj napiszę, naprawdę nie jest tak istotne oraz w stu procentach nie oddaje tego, co teraz czuję. Za każdym razem mam mętlik w głowie. Ciężar nieposkładanych myśli nie potrafi ulżyć a wręcz przeciwnie- przybiera na swej sile. Pozbawiacie mnie zdrowego, racjonalnego myślenia, przez co nie potrafię stosownie skomentować wielu sytuacji, które wydarzyły się w życiu bohaterów tego opowiadania, a to w moim przypadku źle. Bardzo źle, gdyż jak na przyszłą dziennikarkę, powinnam zawsze wiedzieć jak skomentować dany incydent. Zdajecie sobie sprawę, co Wasza twórczość robi z moim mózgiem? Dzieje się tak mimowolnie, ponieważ czytając Wasze przemyślenia na temat życia, mądre refleksje… Niektóre słowa bądź porównania zapisały się już w mojej pamięci na zawsze.
OdpowiedzUsuńPo drugie, punktem kulminacyjnym tego rozdziału wg mnie stała się kłótnia Ann i Vanessy, a nie jak przypuszczałam- pojawienie się Kristiny i wyjawienie sekretu Thomasa. Scysja, która powstała między dziewczynami i które de facto je poróżniła, o ile nie zrujnowała ich przyjaźni, szykowała się już od dawna. Chyba nie pamiętam, kiedy czytałam ostatnio jakąkolwiek rozmowę dziewczyn, tylko we dwójkę. Da się zauważyć, że oddaliły się od siebie. Możliwe, że chwilowo stały się dla siebie obce. Być może wybiję się z tłumu, lecz ja stoję murem za Vanessą, w pełni popierając każde słowo tej dziewczyny. Tysiące skumulowanych uczuć; uczucie, że cały świat się od niej odwrócił; przyjaciółka nagle staje po stronie partnera Vann, który przez cały czas ją oszukiwał. Czy można się dziwić Vanessie, że nie dała już więcej rady robić dobrej miny do złej gry? Cieszę się, ponieważ powiedziała to, co myślę ja (chyba z kimś tutaj myślę bardzo podobnie :D). Zwróciłam jeszcze uwagę na to, że brunetka nie widziała w tej ostrzejszej wymianie zdań tylko czubka własnego nosa. Zyskała u mnie respekt, przyznając się nawet przed samą sobą do błędów czy swoich prawdziwych uczuć.
Po trzecie, jędzowata- dla mnie- Ann. „Będzie dobrze Thomas... - szepnęła Ann odczuwając potęgującą w niej złość... sama nie wiedziała z jakiego powodu .” I ona uważała się za przyjaciółkę? Jak mogła stanąć po stronie Thomasa, a nie Vanessy, której cały świat się zawalił? Na dodatek , odniosłam wrażenie, że chce całą winę zgonić na Vann. Ta dziewczyna coraz bardziej działa mi na nerwy. Ha, i co jest jeszcze ciekawe? A no Ann będzie mieszkać z Thomasem! Nie ufam tej dziewczynie. Wcale i żałuję, że robi to Gregor… Ona go zawiedzie, wiem to. Uważam, że szatynka ma pewien problem z rozróżnianiem uczuć. Najpierw woli wspierać Thomasa a nie Vanessę, która podobno była dotychczas jej „najlepszą przyjaciółką”, później- ma zamiar zamieszkać z byłym partnerem Vanessy niż swoim ukochanym. Gdzie tu logika? Chyba, że w grę wchodzi taka opcja, iż Ann najzwyczajniej zakochała się w Thomasie i stąd to wszystko. Bo czy to przypadek, że za każdym razem wybiera właśnie jego? „Bardziej przydasz się teraz swojej przyjaciółce , niżeli mnie.”- odnośnie tej wypowiedzi: jak mogła tak powiedzieć? Dlaczego tak powiedziała? Jak to się stało, że zasugerowała nawet coś takiego Gregorowi? Nie widzi jak on ją kocha?
„Dlaczego nie zaprzeczyłeś ani razu Greg? Dlaczego pozwoliłeś mnie obrażać?”- odpowiedź jest prosta. Bo to prawda i chyba właśnie to tak bardzo razi w oczy tę dziewczynę. Słowa, które powiedziała Vann nie były obelgami. Były po prostu prawdą. Jak widać, prawda boli.
Po czwarte, Thomas i Gregor. Pierwszy, mężczyzna, który wyrzekł się dziecka i któremu to wszystko praktycznie uszło na sucho. Dlaczego? Bo wszystko przesłoniła kłótnia Ann i Vann. Drugi Austriak, zakochany i widzący tylko sens w Ann. Obydwóch coś łączy. Taka sama miłość do swoich partnerek. Ale czy do końca potrafią ją wyrażać? Wg mnie nie. Jeden oszukuje, drugi nie potrafi tak prawdziwe, na dobre i na złe, zaufać.
UsuńPo piąte, „Kiedy naiwni i uczuciowi ludzie pojmą, że ‘na zawsze’ rzadko przybiera definicję równoznaczną z tą ‘na wieczność’?”. Piękne słowa i niestety prawdziwe. Kiedy to nastąpi? Albo czy kiedykolwiek nastąpi?
„A to wszystko przez to, że miała poczucie, iż zraniła Ann…”- Vann… Ta dziewczyna w tym momencie znów zyskała w moich oczach. Nawet nie przejmowała się sobą a tym, że dostarczyła bólu Ann… Oj Vann, Vann…
Po szóste, życiowe i dojrzałe refleksje. Spora ilość dialogów i to nie napisanych tak na „odczep się”. Przyzwyczaiłyście już nas do tego. Miód lany na oczy, krótko mówiąc. Piękny wygląd bloga, jeszcze piękniejsza muzyka, która to wszystko dopełnia. Rewelacja.
Czekam na następną odsłonę.
Życzę weny oraz jeszcze więcej pomysłów.
Pozdrawiam. :)
Wiślaczka.
Hmn...
OdpowiedzUsuńMoże zacznę od tego, że cudowny rozdział. :) Super mi się go czytało i pochłonęłam Go baaardzo szybko :)
Przechodząc do samej treści i naszych bohaterów...
Zacznę od... Kristiny. - Chyba jako pierwsza wygłoszę taką opinię ale jak zawsze będę szła pod prąd.:P W pewnym sensie Ją rozumiem. Kurde blaszka jakby mnie facet z dzieckiem zostawił to też bym się czuła rozgoryczona. A Ona jeszcze w dodatku Go nadal kocha. Może i chorą miłością ale kocha. No i ta chora miłość powoduje to, że w taki a nie inny sposób oznajmiła Vann to, na co Thomas nie miał odwagi.
I tu przechodzimy do Thomasa - Nie rozumiem dlaczego Jej od razu nie powiedział o dziecku skoro wcześniej się z Vann przyjaźnił. A skoro się przyjaźnili to takie rzeczy raczej się mówi. To na pewno było dla Niego duże wydarzenie prawda? I pewnego rodzaju "problem"(?) a z takimi rzeczami na pierwszym miejscu idzie się do przyjaciela. Współczuję Mu na prawdę, bo widac jak bardzo kocha Vanessę wybaczając Jej zdrady i w ogóle wszystko, ale sam popełnił chyba największy z błędów zatajając ten fakt przed Nią.
To teraz Vann - No i tutaj mnie zaszlachtujecie... Jak ja nie znosze tej kobiety! WIeczne pretensje do tego biednego Thomasa, zero zrozumienia, nic. I jeszcze swoje błędy przeciwko wszystkim przytacza... Zdradzałam Thomasa ale musiałam miec w końcu jakiś powód nie? Nie! Wg mnie Ona w ogóle nie zasługuje na Jego miłość i musiałaby teraz zrobić jakąś mega rzecz żebym Ją polubiła. I jeszcze do swojej przyjaciółki pretensje ma...
Więc Ann - trochę skołowana sytuacją, przytłoczona masa uczuć no i zagubiona w tym wszystkim bardzo. Zraniona przez przyjaciółkę co chyba boli najbardziej na świecie. Bo takiej miłości jaką darzą się przyjaciółki nie zastąpi żaden facet. I rozumiem to, że musi sobie wiele przemyśleć. I ten czas odpoczynku od Gregora jest Jej bardzo potrzebny.
I na końcu Gregor - No tego czlowieka powiem szczerze nie ogarniam z deka. Taki trochę rozlazły. Strasznie zakochany. Czasem mam wrażenie, że ta Jego miłość to już obsesja ale póki co niech tak będzie.
No. To chyba najdłuższy mój komentarz w dziejach mojego komentowania :P
To na koniec dodam, żeby było oryginalnie...:D
TEAM LILY!!!
Buziole kochane :*
Thomas nie zachował się fair, ale Vann nie powinna robić takiego wielkiego halo... Sama lepsza nie jest.
OdpowiedzUsuńOna i Gregor są siebie warci - o tak!
No zirytowałam się!
Ale rozdział świetny, bo jakby inaczej :P
Weny, pozdrawiam ;*
Wohoho ! To się porobiło no .. Vann , jak ona mnie irytuje no ! U każdego widzi wady i egl ale to jak zdradzała to ma w dupie ughh ! xd Thomi .. zawiódł mnie trochę tym , ze nie przyznawał się , że ma córkę ale no cóż ..
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle meega <3 Zapraszam do mnie na 10 :D
http://a-co-sie-stanie-gdy-bedziemy-marzyc.blogspot.com/
Świetny rozdział i zapraszam do mnie liczę na twoją opinię
OdpowiedzUsuńZostałam wbita w krzesło tym rozdziałem , a moje usta samoistnie pod wpływem niektórych sytuacji i dialogów roztwarły się i nie mogą zamknąć z zachwytu...
OdpowiedzUsuńCiężko jest cokolwiek napisać , jak ma się tak różnorodne zdani na temat poszczególnych bohaterów.
Bo przecież Gregora wręcz uwielbiam , ale jego miłość dla mnie stała się obsesją ... jeżeli tak kocha jak mówi to niech zaufa Ann , przecież ona niby popełnia błędy , ale nigdy nic konkretnego nie zrobiła ... traci kontrolę jak w przypadku Wanka , ale gdy potrzeba świadomość jej wraca w odpowiednim momencie , więc może dobrze byłoby gdyby jej zaufał .. odrobinę?
Vanessa przechodzi moje ludzkie pojęcie o normalności ... irytuje z każdego odcinka na odcinek , bo to ona niby ta najlepsza ... a inni to co ? Popieram słowa Ann , ale karygodne było zachowanie Thomasa, więc sama nie wiem po której opowiedzieć się stronie...
Widzicie , jak to jest ... ile emocji w tym wszystkim ?
To dzięki Wam kochane mam okazję tak wiele się nauczyć czytając poszczególne refleksie życiowe , to dzięki Waszej pracy mogę zasiadać w każdy czwartek i niedzielę przed ekranem pełna zafascynowania i ciekawości ..
Dziękuje!
Wasza All.
Ojej, a ja jak zwykle powiem Wam, że rozdział mnie zachwycił. Powtórzę po raz setny: kocham to, że wszystko można odnieść do życia. Macie genialne pomysły. Opowiadanie jest oryginalne, wciągające, po prostu ooooooh *.* Czekam na next! :*
OdpowiedzUsuńZapraszam na rozdział dziewiąty! :* i-jego-zielone-oczy.blogspot.com
Głupia Kristina !!
OdpowiedzUsuńCo ona sobie wyobraża.
Przez jej debilność Pokłócili się Tomas i Vann, Ann i Vann, a także Ann ponownie chciała odpoczynku od Gregora.
Takich ludzi jak była skoczka to powinni zamykać w psyhiatryku !!!
Oni są niebezpieczni dla otaczającego środowiska.
I tak wierzę, że Ann i Vann pogodzą się,
Bo ich przyjaźń przeszła wiele prób,
A ta jest najtrudniejsza.
Ale one jeszcze tego niw wiedzą,
Ale bez siebie życ nie mogą.
Do tego głupi Wank !
Czego on chce od Ann?
Czy za mało już namieszał w życiu innych dziewczyn.
Ann z Gregorem mają szansę stworzyć wspaniały związek, a on się z butami pcha.
Ale wam wyszedł świetny rozdział.
Jak zawsze. Ale ten jest genialny.
Oby było takich więcej, chociaż w to nie wątpię.
Zapraszam do mnie po-prostumniekochaj.blogspot.com
Jest 3 rozdział.
Nie ma nowego??? Toż to wczoraj niedziela była a tu nic! :O :(
OdpowiedzUsuńEj ja czekam na nowość!
kochaj-mnie-tak-jak-siatkowke.blogspot.com/2014/06/because-of-you-i-am-afraid.html jest nowy u mnie
Christina to po prostu... Nerwy mi przez nią puszczają. Jak ona mogła?! Przez nią wszyscy się pokłócili. Mam nadzieję, że to się szybko wyjaśni. Do tego jeszcze Wank...
OdpowiedzUsuńCzekam na next :)
PS. U mnie nowy rozdział :*