-Grunt żeby niczego w życiu nie żałować...
- Ale to takie trudne
- Wiem, ale to jest w tym najpiękniejsze. Trud podjęty by zaakceptować własne wybory.
- Ale to takie trudne
- Wiem, ale to jest w tym najpiękniejsze. Trud podjęty by zaakceptować własne wybory.
~~♥♥~~
Przychodzi taki dzień w życiu , w którym zmienia się wszystko ... Jeden z tych , który zaliczamy do tych przeżytych samotnie. Ten , który nie wiele powinien się różnic od swoich poprzedniczek , które nastały zaraz po rozstaniu ... A jednak. Nagle w Naszym życiu pojawia się ta cholernie ważna osoba... Ten ktoś dla kogo nawet w najbardziej pochmurne popołudnie potrafimy odnaleźć promień słońca. Ktoś, z kim zaczynamy dzielić się kołdrą, i kto sprawia, że poranki stają się piękniejsze...Ktoś dla kogo dzielimy jabłko na pół i robimy drugą filiżankę kawy. Osoba, która sprawia, że wieczory nie są już samotne, a spacery ze słuchawkami wydają się być niczym w porównaniu do wędrówki we dwoje ze splecionymi rękoma. Ktoś dzięki komu Nasze życie nabiera sensu, i dla kogo chcemy żyć mimo iż wydawało Nam się to niemożliwe do niedawna.
Życie stawia na Naszej drodze różne sytuacje , sęk tkwi jedynie w tym , aby sobie z Nimi poradzić w najkorzystniejszy dla Nas sposób.
Co najmniej kilka razy w tygodniu Ann przesiadywała na terenie jednego z obiektów sportowych czekając , aż Andreas zakończy swój trening. Każdą wolną chwilę pomiędzy zawodami spędzała właśnie z brunetem , każdą minutę swojego życia poświęcała na utrwalenie relacji jaka Ich łączyła. Wszystko byle nie powielić błędów z przeszłości ... Aby zadbać najdoskonalej o uczucia , które pozwoliły jej przetrwać ten ciężki czas.
-Ann…- jęknął, widząc postać szatynki na terenie skoczni. Była dokładnie taka sama jak w Jego snach. Taka, jaką sobie zapamiętał. Za jaką tęsknił… Bez tysiąca obaw w oczach, a wręcz przeciwnie… Z beztroską, którą ostatni raz dostrzegł podczas ich pierwszego spotkania w Polsce. Kiedy to było? Dla Niego już zamierzchłe czasy. Tak dawne i dziś wymykające się Mu z pamięci jak piasek przez palce, lecz to, że było ich coraz mniej w Jego głowie wcale nie sprawiło, że przestał tęsknić. Każda cząstka i najmniejsza komórka Jego ciała głośno domagała się obecności Ann. Jej uśmiechu, dotyku, zapachu.-Miło Cię widzieć…- wykrztusił, błądząc wzrokiem po ciemnym podłożu.
- Witaj Gregor. - na twarzy brunetki pojawił się lekki uśmiech. Nie był on gestem udawanym czy też machinalnym lecz szczerym. Widok Austriaka przysporzył jej wiele radości jak i zakłopotania.
Skrajnie różne odczucia odgrywały główne role w tym przedstawieniu , które zainicjowało życie. - Co u Ciebie? - zapytała niemalże szeptem wypatrując w oddali Andreasa , który nie byłby zadowolony owym zachowaniem Ann.
-Może być…- odpowiedział bez przekonania, zgłębiając się w treść zielonych tęczówek Polki, które pragnął do końca życia zachować w swojej pamięci. Fakt, że obrazy w Jego głowie zaczęły powoli blaknąć, nie ułatwiał sprawy. A może to z drugiej strony dobrze? Szybciej zapomni… Łatwo mówić, trudniej wykonać…- A Tobie jak się powodzi?- zapytał, wiedząc, że Ann aktualnie związana jest z Wankiem.
- Bardzo dobrze.- odpowiedziała pewnie z uśmiechem na zaróżowiałej twarzy. Jeszcze do niedawna życie wydawało się niemalże nie do okiełznania wypełnione jedynie przykrymi sytuacjami i samotnością , a dziś? Szczerze i z pełnym przekonaniem mogła powiedzieć , że jest szczęśliwa pomimo wszystko. Nie watro tracić nadziei chociaż wydaje się nam , że stoimy na straconej pozycji... Jesteśmy wystawiani na tylko takie próby , z którymi potrafimy sobie poradzić... a życie Ann właśnie sprostało jednej z takich prób.
-Myślisz czasem o mnie?- rozpacz i histeria właśnie w tej chwili zaczęła opanowywać Jego ciało. Co chciał usłyszeć? Kolejny raz w swoim życiu czuł się jak pusta, porcelanowa lalka bądź jak marionetka, za której sznurki ciągle ktoś pociągał. Był niewolnikiem we własnym ciele. Chciał zacząć płakać i krzyczeć, lecz blokady ustanowione w Jego ciele, nie pozwalały mu na to. Wszystko wokół z każdym dniem traciło sens…
- Nie. - machinalna odpowiedź , która wydostała się z z ust Ann niezależnie od tego co czuła wewnątrz siebie. Mogłaby powiedzieć wiele na ten temat jeszcze do niedawna , ale teraz? Świat bez Gregora przestał istnieć tak jak i myśli o Nim zagłębione są gdzieś na dnie. Tam gdzie nawet Ona nie chce mieć dostępu . Ale czy to możliwe , że potrafiłaby zapomnieć? Wyrzucić z pamięci prawdziwą miłość tak jak nic nieznaczącą relację? Życie płata Nam różne figle,więc wszystko staje się możliwe po głębszej analizie.
-A myślisz o Nas?- zapytał, wewnętrznie zwijając się z bólu. Czuł jakby ktoś kopał i poniewierał Jego duszą. To ona cierpiała tutaj najbardziej. W ostatnim czasie stała się nikim. Była jedynie kozłem ofiarnym, w które uderzały skrajne uczucia, ciągle obecne w Jego życiu. Tego wszystkiego był jeden, jedyny plus… Nic nie mogło już zranić serca. Czemu? Odpowiedź jest banalnie prosta. Jego już nie było. Umarło wtedy, kiedy dowiedział się o zdradzie Ann…
- Nas już nie ma , zapamiętaj to... - powtórzyła słowa , które utkwiły w jej pamięci jak niechciane wspomnienie. W żaden sposób nie mogła się Ich wyzbyć , poradzić sobie z Ich treścią ... oddalić je. Musiała nauczyć się żyć z ich czynną obecnością. Teraz ... po kilku tygodniach potrafiła wypowiedzieć jej bez zbędnych emocji w głosie , bez łez które wzbierały się w zielonych tęczówkach. Tak naturalnie. Bezdusznie.
-Teraz nie, owszem- przyznał z ogromnym trudem, czując, że pod Jego powiekami zbierają się powoli gorzkie łzy, których nie miało prawa tam być.- Jednak przeszłości nie zmienisz w żaden sposób… Nie wymażesz gumką i nie naszkicujesz innej przeszłości- a żałował, że to właśnie nie tak działa świat. A wręcz inaczej i w jeszcze bardziej niedorzeczny sposób. Jak wyjaśnić bowiem można fakt, że miał poczucie jakby z każdym dniem jeszcze bardziej kochał Ann, mimo że nie było Jej przy Nim?
- Cieszę się , że u Ciebie wszystko w porządku. - skwitowała ostatecznie Ann umyślnie odbiegając od tematu , który dla Niej już nie istniał. Przeszłość? Jaki jest sens w jej rozpatrywaniu ? Żaden. Liczy się to na czym obecnie się skupiamy , nasza teraźniejszość , która obecnie kręciła się wokół Andreasa Wanka. - Miło było Cię zobaczyć ... - dodała oddalając się.
-Dlaczego nie chcesz ze mną porozmawiać?- warknął, chwytając dziewczynę za rękę, jednocześnie przysuwając Ją do siebie tak blisko. Tak blisko jak kiedyś… Tę chwilę mógł rozmieniać na drobne i nadać jej definicję szczęścia, jednocześnie przemycając wszystkie synonimy słowa ‘szczęście’ do swojego życia.
- My nie mamy o czym rozmawiać Gregor. - Ann mimowolnie odsunęła się wiedząc , że pozostanie w bliskiej relacji z szatynem nie wyjdzie jej na dobre. Stało się to czymś zakazanym , niestosownym ... odczuciem , które może zaburzyć jej harmonie egzystencji do której przywykła u boku Niemca. Tak blisko Niej mógł znajdować się jedynie Andreas , który miała nadzieję nie zastanie jej w otoczeniu Schlierenzauera. - Nasze wspólne tematy do rozmów zakończyły się wraz z Naszym rozstaniem . - zakomunikowała przestraszona.
-Łatwo się z tym wszystkim pogodziłaś- powiedział, patrząc tępo przed siebie, nie wiedząc do jakich kroków ma się posunąć, aby zatrzymać jeszcze chwilę dłużej przy sobie Polkę. To jak bardzo Jej potrzebował, uzmysłowił sobie dopiero dzisiaj. Kiedy Ją spotkał i wszystko odżyło. Wróciły wspomnienia i wyblakłe obrazy w Jego głowie. Był wrakiem…
- A co według Ciebie miałam zrobić? - zielone tęczówki Ann wypełniły się słoną cieczą , którą za wszelką cenę chciała tam zatrzymać nie okazując swojej słabości. -Jak długo miałam Cię przepraszać? Jak długo prosić o zrozumienie ? Przebaczenie? - zadawała kolejne z bolesnych pytań. - Wiem jak wiele bólu Ci sprawiłam , odczuwam tego skutki każdego dnia , gdy tylko coś mi o Tobie przypomni , ale obojętnie czego bym nie uczyniła nie miałeś prawa mnie obrażać , ubliżać mi , a ja Ci na to pozwoliłam przez całe dwa tygodnie gdy błagałam Cię wręcz o szansę dla Nas. Jak długo miałam to znosić ?! No jak ?! - histeria i rozpacz jedyne racjonalne określenia , które wzięły górę nad rozumiem . Które przemawiały za Nią samą.
-Myślisz, że mnie jest łatwo?!- nie wytrzymał. Teraz już nie było ograniczeń dla Niego. Punkt honoru nie istniał. Niczego nie było. Kompletnie niczego…- Myśli sprzedaję byle gdzie, tylko po to, aby się od nich uwolnić. Nie umiem spojrzeć sobie w twarz, kiedy patrzę w lustro. Chcę żałować tego co Nas spotkało, ale tego też nie potrafię!
- Więc jak doskonale zdążyłeś zauważyć popełniliśmy ogromny błąd wiążąc się ze sobą , więc to co jest teraz stało się dla Nas największym szczęściem jakie mogliśmy otrzymać. - oznajmiła łagodząc lekko ton swojej wypowiedzi nie chcąc , aby przypadkowi skoczkowie przechodzący nieopodal dowiedzieli się o Ich wspólnym , nieudanym życiu. - Jesteśmy wolnymi ludźmi , którzy nie mają sobie nic do powiedzenia , więc skończmy tą niepotrzebną nikomu wymianę zdań. - zakończyła obojętnie.
-Potrzebuję Cię…- jęknął, nie pozbywając się ze swoich oczu łez, które mimowolnie wzbierały się pod Jego powiekami coraz bardziej. Brak słów… Brak słów, aby mógł opisać to, co czuł. Czego pragnął. Drzwi się zamknęły. Kiedy to zrozumie? Kiedy pojmie rzeczywistość? Jednak najbardziej rannemu, nigdy nie można odmówić chęci i woli walki.
- Wybacz , ale Andreas na mnie czeka. - oznajmiła udając , że nie słyszy wypowiedzi Austriaka. Słowa , których tak bardzo się obawiała , które do niedawana były dla Niej zbawieniem , stały się zupełnym przeciwieństwem . Sprawiały dotkliwy ból , pieczenie w sercu powodując jakby odrodzenie się uczuć , o których myślało się już w czasie przeszłym.
-Nie!- krzyknął, właściwie sam nie zdając sobie sprawę, że to robi. Czy zauważyła histerię i przerażenie w Jego oczach, które pomieszane były z bezgraniczną miłością?- Zostań… Chociaż na chwilę… Proszę- szeptał, jakby spragniony widoku dziewczyny.- Możemy milczeć, nic więcej… Ale bądź…
- To co robisz jest chore Gregor. - zauważyła lustrując dokładnie sylwetkę skoczka. Dpiero po pewnym czasie zauważyła iż szatyn wyraźnie zmizerniał ... schudł , zbladł. Czyżby to za jej przyczyną? Starała się nie dopuszczać do siebie takowej myśli , jednak umysł skutecznie robił to za nią. Analizował i wyciągał konkretne wnioski. - Nie wyglądasz dobrze? Coś się stało? Mogę jakoś Ci pomóc? - zapytała nie do końca wiedząc czy postępuje słusznie.
-Miłość się dzieje- burknął bezsilnie. Zauważyła? Zobaczyła, że jest wrakiem psychicznym jak i fizycznym człowieka? To tak jakby przez Jego tęczówki oglądała Jego umarłą duszę. Jakby Jego oczy były otwartymi drzwiami dla Ann, przez które mogła zobaczyć Jego wnętrze. Wnętrze, w którym nie było niczego oprócz krwi i pobojowiska.- Naprawdę nie daję rady… Zwariowałem, Ann… Zwariowałem…
- Nie mów czegoś co jest nieprawdą. Dasz sobie radę , w końcu jestes Gregorem Schlierenzauerem , a on nigdy nie jest na straconej pozycji , prawda? - Komizm sytuacji. Barwa którą Ann chciała nieco rozluźnić atmosferę , lecz nie mijała się z prawdą. Od kiedy tylko poznała Gregora stał się on dla Niej wzorem do naśladowania pod względem walki o własne pragnienia, osobą zanadto upartą i dążącą do celu. Jeden mały błąd w postacie spotkania jej na swojej drodze nie mógł Go zmienić. Może zapomniał na chwilę kim jest , jak wiele potrafi ... ale przecież może do tego powrócić . Odnaleźć siebie na nowo.
-Gregora Schlierenzauera, którego znałaś już nie ma- powiedział, nie potrafiąc już robić dobrej miny do złej gry. Prędzej czy później, to i tak by wróciło. Wmawianie sobie kłamstw, nie działa na naszą korzyść. Koleje losu przywiozły go akurat tu. W miejsce, gdzie nie potrafił nie myśleć o przyszłości. Beznadziejnie rozpamiętywał jedynie przeszłość. Chwile, które minęły bezpowrotnie, zabierając z Jego świata wszystkie barwy.
- Jak to nie ma ? Gregor nie histeryzuj. - Ann spojrzała z niezrozumieniem na Austriaka.
Czyżby poprzez swoje zachowanie chciał wzbudzić wyrzuty sumienia u Ann? Czy to przez Nią to wszystko się działo? Przez jej zdradę zmizerniał ? Wiele pytań dręczyło jej umysł. Zbyt wiele...
-Tamten Gregor nie dopuściłby do wypuszczenia życia ze swoich rąk- Jego wzrok… Tak pusty i smutny. Jego ton głosu… Pusty i nieustannie łamiący się. Jego dusza… Pusta w środku, wpół żywa. Co powtarzało się w każdej cząsteczce Jego ciało? Pustka. Jakby nie miał serca i duszy. Zero uczuć. Zero emocji. Jedno, ogromne dno, którym było Jego ciało. A teraz? Teraz stał jak wryty, wpatrując się w piękno Ann. Tak wyjątkowe piękno, że zakochanie się w Niej od pierwszego wejrzenia nie byłoby trudne. Zakochał się i On. Kolejny raz. Ale co mógł robić? Stał dalej, chcąc krzyczeć, lecz nie mógł. Nic… Nic nie mógł robić, oprócz patrzenia jak Andreas bezkarnie zabiera Mu Ann. Jego Ann.
- Ja nie wiem już jak Ci pomóc Gregor... - głos Ann wyraźnie zadrżał pod wpływem emocji.
Emocji , które bała się okazać w obecności szatyna , a które z pewnością zostaną uwolnone gdy będzie sama , w pustym mieszkaniu bez jakiejkolwiek obecności osób trzecich.- Nie wiem ... może jedź do rodziców , zawsze twierdziłeś że tam odpoczywasz , regenerujesz się . Spróbuj... - jakakolwiek pomoc będzie na miejscu w sytuacji jakiej znalazł się Austriak. W trudnej dla ich obojga sytuacji.
-To nic nie da... - A nawet nie próbował uciec przed problemami w taki sposób, jaki przedstawiała mu szatynka. Ale On miał pewność. Był pewien, że to i tak nic nie da. Nawet miejsce, które obdarzone było swoją, wyjątkową magią, która potrafiła działać kojąco na wszystko i wszystkich. Jeśli nie ma przy Nas odpowiedniej osoby, wszystko traci sens. Dosłownie wszystko…- Powiedz…- spojrzał zgorzkniale w stronę skoczni, gdzie miał nadzieję spotkać Wanka.- Co On w sobie ma, że Go pokochałaś?- po raz kolejny życie udowodniło Mu jak trudno powiedzieć kilka słów. Jak wiele to kosztuje. Ile sił i nadziei kosztuje…
- Był kiedy nie było Ciebie Gregor. - oznajmiła ze spuszczonym wzrokiem. Wszystkie minione noce , kolejne dni , gdy to właśnie Gregora brakowało jej najbardziej. Chociażby jego bliskości , naturalnej obecności... Nic wielkiego , a jednak wtedy odegrało to największą rolę w jej życiu. Myśl o tym , że to co należy się jej jest w posiadaniu Sandry skłoniła szatynkę do najpoważniejszego kroku... Kroku do którego posuwa się samotna i odtrącona kobieta . Każda z Nas. Zdrady ... Zdradziła , by chociaż przez chwilę czuć się kochaną ... i tak już pozostało. Andreas. On był i jest nadal... Może nie najważniejszy , ale potrzebny. On jest dla Ann , a Ann ? Czy ona potrafi być tylko dla Niego ?
-Nigdy mi tego nie wybaczysz, prawda?- przełknął gorzkie łzy, nie czując już nawet ich napływu do swoich powiek. Każda łza powinna znaleźć swoje miejsce w naszym sercu i duszy, kiedy znajdzie odpowiednie znaczenie, cel. Czy Jego każda łza zostawiała po sobie magiczny ślad? Łzy, krwią duszy… Jego dusza ciągle krwawiła. On posiadał już wiele krwawiących łez na swej duszy. Zatem tak. Każda łza ryła dziurę w Jego sercu i duszy…
- Nie masz nawet pojęcia jak bardzo było mi źle , gdy wracałeś każdego wieczoru nieobecny, nieswój bądź co gorsza nie wracałeś wcale.... Nie potrafiłabym przejść przez to kolejny raz... - mówiła przełykając głośno gorycz porażki. Właśnie tak odebrała tą całą zaistniałą sytuację. Życiowa porażka. Może i nauczka dzięki której wiele wyniosła , nauczyła się również nie mało. Życiowa lekcja z której dane jest jej korzystać teraz. będąc w związku z Andreasem.
-Przepraszam- tylko tyle zdołał z siebie wydusić. Zadał cierpienie Ann. Dopiero teraz, dopiero dzisiaj uświadomił sobie jak bardzo Ją ranił. Nawet nieświadomie. Kolejna rzecz do kolekcji, dzięki której mógł znienawidzić samego siebie. Który to już raz? Ile było już obwiniania siebie? Ile scenariuszy usnutych w głowie? Liczby niewiarygodnie wysokie, a i tak nic nie wprowadzające w świat…
- Nie masz mnie za co przepraszać , nie byłam lepsza. Tyle razy Cię raniłam , że zdecydowanie mi się to należało... - Ann podeszła bliżej , by spojrzeć w czekoladowe tęczówki skoczka , chcąc ujrzeć w Nich jakikolwiek promyk światła. Mimo , że Gregor nie był już częścią jej świata pragnęła jego szczęścia... na które w zupełności zasługiwał.- Wszystko będzie dobrze , zobaczysz... - uśmiechnęła się gładząc delikatnie policzek skoczka.
-Naprawdę aż tak bardzo Go kochasz?- dążył do czegoś. Chciał udowodnić sobie i Ann, że jest szansa. Że to co ich łączyło jeszcze żyje. Że ciężkie kilogramy gruzu nie zrobiło mu żadnej krzywdy. Że wystarczy jedynie chcieć, a dalej zadanie ułatwi im ich miłość, która była nierozerwalną, najsilniejszą siłą jaka istniała na świecie. Wraz z dotykiem dłoni Ann, obudziła się uśpiona nadzieja. Ale czy na pewno dobrze zrobiła, budząc się ze snu? Czy nie lepiej było dla niej nadal spać, niż ponownie zostać zdeptaną?
Pytanie na które Ann sama nie znała odpowiedzi ujrzało światło dzienne, Zostało wypowiedziane przez osobę , która niemal natychmiast rozpozna każde kłamstwo które zdoła przecisnąć przez swoje gardło... każdą próbę oszustwa... - Nie miłość jest najważniejsza w związku . - Dokładnie tak było. Zaufanie , zaspokojenie potrzeb , odczuwalne bezpieczeństwo potrafią zdziałać wiele cudów zamazując drogę do dojrzałego uczucia. Tak stało się w jej przypadku. Relacja z Andreasem na tych cechach opierała swój fundament.
-Jak to?- z niedowierzaniem spojrzał na dziewczynę. Nadzieja jeszcze bardziej się rozbudziła. Krzyczała, że da radę. Że weźmie na swe barki trudny ponowienia znajomości z Ann. Wrzeszczała, nie dając się mu zignorować. Śmiało dążyła po swoje, nie patrząc na Jego uczucia i pewien pogląd patrzenia na świat, który wykształcił się w Niego po stracie Ann.- Dotychczas myślałem, że tylko miłość jest najważniejsza… Wszystko inne wiąże się z nią, co za tym idzie, że przychodzi samo…
- Jesteśmy świetnym przykładem na to , że miłość nie wystarczy Gregor... - głos Ann wyraźnie zadrżał , a serca jakby przyspieszyło rytm w którym do tej pory pracowało. Wszystko po wpływem wspomnień , pod napływem gromadzących się emocji.. - Zaufanie stało się dla mnie najważniejsze... a miłość ? Ona kiedyś przyjdzie sama , a jeżeli nie? - Ann nabrała w swe płuca porcję zimnego powietrza... - Ma to swoją dobrą stronę . Nie kochając drugiej ze stron nie rani Nas zachowanie czy słowa , których używa , nie odczuwamy wszystkiego tak dogłębnie jakbyśmy byli zakochani...
-Tylko dla prawdziwej miłości nie ma przeszkód- powiedział, lekko zdziwiony słowami Polki. Czuł jakby została uzbrojona na wszelkie uczucia, które są na Ziemi. Jakby chciała czuć, ale nie mogła dopuścić blisko siebie uczuć, którym miała coś za złe. Zranienie?
- Czyli jak mam rozumieć przyznałaś się teraz, że mnie kochasz?- nie włożył z żadne słowo uczuć. Mówił pusto, ale dlaczego? Udusił nadzieję, by nie robić sobie niepotrzebnych złudzeń, wizji na przyszłość, które i tak nigdy nie wejdą w życie, a jedynie swoją obecnością w Jego głowie przyczynią się do dalszego bólu, który przeszywać będzie Jego serce.
- Nie prościej było zapytać czy Cię kocham , niżeli robić jakieś niepotrzebne podchody? - Ann spojrzała na Austriaka jakby nie poznając osoby , która stoi przed Nią. - Więc uprzedzając Twoje kolejny pytanie ... Kocham Cię i nie wiem czy będę potrafiła przestać , ale to nic nie zmienia... - Głos polki wyraźnie zadrżał. - Dzięki temu wiem , że tak jak jest teraz jest dobrze. - zakończyła.
-Nie gram w żadne podchody!- podniósł głos, lecz nie można było mówić tutaj o krzyku.- Po prostu pytam czy dobrze zrozumiałem. Nie myślałem, że nie kochasz Wanka skoro z Nim jesteś…- ciężko. Ciężko było mówić o tym, że Ann jest w związku. Z kimś, kim nie był On… To tak jak oberwać deszczem w twarz…
- Więc wszystko co było dla Ciebie niejasne zostało wyjaśnione , czy masz jeszcze jakieś pytania? - zapytała tak łagodnie i bezdusznie jakby mówiła o pogodzie , która panuje za oknem, Bez zbędnych uczuć , których było wiele , bez emocji gromadzących się z każdą sekundą coraz więcej. Zwyczajnie. Naturalnie...
-Przestań- jęknął bezsilnie, nie potrafiąc już dłużej udawać. Grać w grę, której i tak żadne z nich nie wygra.- Nie osądzam Cię. Nie krytykuję…- mówił łamiącym się głosem, nie zwracając już większej uwagi na to w jaki sposób wymawia dane słowa.- Odważyłabyś się spróbować jeszcze raz?
- Nie. - odpowiedziała bez większych wstępów. Pytanie , które dotarło do jej uszu z prędkością światła rozprzestrzeniło się w jej upadłej duszy raniąc , a może i dając nadzieje której Ann odczuwać nie mogła , nie chciała. Mówi się , że dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi nawet gdy uczucia w żaden sposób nie zmalały , nie wyblakły. Ryzyko nadal jest ogromne.
-Myślałem, że lubisz dreszczyk emocji i odpowiednią dawkę adrenaliny…- zakpił lekko, chcąc obudzić w sobie ‘starego’ Gregora Schlierenzauera. Tego samego, który wyśmiałby siebie samego, gdyby widział w jakim stanie się obecnie znajduje. Tego, którego Ann kochała prawdziwie. Ale również jednocześnie tego, który Ją zranił…
- Andreas uświadomił mi , że potrzebuje bliskości i bezpieczeństwa , to jest dla mnie teraz o wiele ważniejsze niż adrenalina... - Ann kierunkowała swoje spojrzenie w stronę skoczni. - Bo widzisz Gregor , gdybym chciała podnieść sobie ciśnienie , wzbudzić dreszczyk emocji wystarczy , że zafunduje sobie zjazd kolejką górską , miły wypad do wesołego miasteczka , ale nie na tym polega związek ... Już nie teraz.
-Nic nie jest ważniejsze niż miłość w związku, nic- powiedział stanowczo, odrzucając w kąt bezsilność, którą przed momentem był przepełniony. Która sprawowała władzę nad Jego ciałem, lecz taką którą także potrafił odrzucić. Przeciwstawić się. Dlaczego? Nic nie było trudnego, kiedy w grę wchodził związek z Ann.
- Nie mamy już o czym rozmawiać Gregor , powodzenia.. - Ann uśmiechnęła się lekko kierując swoje kroki na teren skoczni z nadzieją na spotkanie Andreasa, który jako jedyny dobitnie przerwie to zajście , które straciło sens rozwinięcia oczach Ann.
-Nie kochasz Andreasa, a kochasz mnie- ruszył za Polką, nie robiąc sobie nic z Jej poprzednich słów.- I nie chcesz ze mną być?- walka. Właśnie ją zaczął. Rozpoczęła się wojna o Ann z samą Ann. Logiczne? Nie, ale życie nigdy nie było, nie jest i nie będzie logiczne.- Rozumiem, że się boisz, ale co było to było… Nie wymażemy tego z przeszłości, ale i również się nie powtórzy.
- Gregor nie niszcz mojego szczęścia , proszę...- Ann szła przed siebie nie spoglądając nawet na Gregora. Jego zachowanie , postawa , wola walki o to co było była dla Ann godna podziwu i uwagi , ale jakże trująca. Znów w jej głowie zapanował chaos , nieokiełznana wymiana myśli .. pobudzenie uczuć o których chciała zapomnieć. - Proszę... - szeptała jakby będąc w transie.
-Nigdy nie będziesz szczęśliwa z Nim, skoro Go nie kochasz!- pisnął cienko, czując, że odzyskuje powoli siły. Że zyskał siły witalne, które potrzebne były do walki i których niedawno jeszcze nie miał. Był pewny. Pewny, że jeśli śmiało będzie dążył do celu, uda się. W nagrodzę zyska to, o co tak dzielnie walczył. Gdzie nie mógł pozwolić sobie na przerwę czy chwilę odpoczynku. Stawka była za wysoka.- To co teraz czujesz to tylko złudzenie. Wydaje Ci się, że to szczęście, ale grubo się mylisz.
- Zajmij się swoim życiem , a mnie zostaw w spokoju!- krzyknęła , bo jedynie to potrafiła uczynić naturalnie. Nie miała siły na walkę , na kolejny wkład emocji , czasu , który byłby potrzebny do odnowy relacji z Gregorem. - Ja nie chce z Tobą być , nie potrafię.... - drążyła bezsilnie.
-Nie bój się. Nie masz czego- powiedział, czując się coraz pewniej i silniej na pozycji, na której się znalazł.- Ja nie gryzę- wysłał Polce łobuzerski uśmiech, chcąc rozluźnić atmosferę, która skłoniła szatynkę do krzyku.- Będzie dobrze, Ann. Kto nie ryzykuje, nie pije szampana.
- Czy Ty możesz zrozumieć , że tak jak jest teraz jest dobrze. Nie chce niczego zmieniać . Niczego! - Cokolwiek by nie powiedziała , miała wrażenie , że Gregora przyswoi podaną informację tak jak tylko on będzie uważał za stosowane. Ale przecież takie jest życie , mamy prawo interpretować rzeczy tak jak chcemy niekoniecznie nadając im prawidłową nazwę. - Masz teraz ślub siostry , treningi , na tym się skup .. na tym na co masz wpływ , a nie na relacjach których już nie ma ...
-Na jak długo będzie trwało Twoje szczęście?- zapytał bezwzględnie, wiedząc, że może powinien zachować delikatność, by nie znaleźć się od razu na spalonej pozycji, lecz to teraz nie potrafił. To co chciał, a to co szargało Jego ciałem to dwie różne rzeczy. Inne. Sprzeczne.- On jest typem kobieciarza. Udowodnił to chyba nie raz…
- Dlaczego bez przerwy Go atakujesz Gregor?! - Ann zatrzymała się wbijając swoje zielone tęczówki w postać zdeterminowanego Austriaka. - Sandra też nie jest idealna , a jakoś przeżyłeś z Nią wiele czasu... - dokładnie tak było. Z niektórymi wadami ludzkimi trzeba nauczyć się żyć , tak jest łatwiej dla Nas jak i dla Ludzi Nas otaczających. Każdy ma wady , niedoskonałości ... może niektóre z Nich da się nieco poprawić , ale ich zarys zawsze pozostanie widoczny.
-Nikt z nas nie jest idealny, fakt- przyznał, wciągając ze świstem powietrze w swe płuca.- Ale akurat z nadmiernego zainteresowania kobietami się nie wyrasta- a On wyrósł? Już zapomniał, kiedy każda dziewczyna była dla Niego celem do zdobycia? Zapomniał, bo była to przeszłość, do której nie wracał. Nie było to dla Niego życie. Czemu? Powód- nie było wtedy Ann w Jego codzienności.- Bez miłości nie zbudujesz niczego. Czy da się zbudować dom bez fundamentów?
Ann spojrzała na sylwetkę zbliżającego się w jej kierunku Niemca. Już z oddali zauważyła niezadowolenie na jego twarzy , a to nie mogło się skończyć dla Niej dobrze... Nie tym razem , gdy tłumaczenia nie wystarczą... Obdarzając Austriaka spojrzeniem , w którym zawarty był strach oddaliła się.
- W co Ty się do cholery znów pakujesz Ann! - Andreas krzyknął nie panując już nad emocjami , które znalazły odzwierciedlenie w jego krzyki i sile dłoni , którymi szarpał polkę , tak aby jego słowa były przez Nią dosadnie zrozumiane. - Jak długo mam Ci powtarzać , że nie życzę sobie żadnego mężczyzny w Twoim otoczeniu , no jak ? Jesteś na tyle głupia czy taką udajesz?! - drążył nie zważając na ból jaki sprawia Polce.
-Co Ty robisz?!- wybuchł, widząc w jaki sposób Niemiec obchodzi się z Ann oraz w jaki sposób się do Niej odnosi. Ciśnienie w ciągu sekundy podniosło się. Dłoń mimowolnie zacisnęła się w pięść. Nawet nie spostrzegł się, kiedy Jego zaciśnięta pięść spotkała się z twarzą Niemca, wyładowując frustrację i złość, która z ogromną siłą wypływa na wierzch z ciała Austriaka.- Nie będziesz Jej tak traktował! Nie będziesz!- wrzeszczał, tym razem patrząc na Ann. Ze współczuciem. Troską. Miłością, której nie sposób można było nie zauważyć…
- Gregor nie wtrącaj się , proszę .. - Ann spojrzała na Austriaka z wyczuwalnie błagalnym wzrokiem. Chwiejnym krokiem zbliżyła się do Andreasa chcąc pomóc mu w jakiś sposób przejść przez tą sytuację.
- Zostaw! - Andreas odepchnął polkę z jeszcze większą siłą niż poprzednio powodując , że szatynka upadła na owiane trawą podłoże... Swój wzrok wlepił w sylwetkę Gregora lustrując ją zacięcie. - Nie wtrącaj się Schlierenzauer! - warknął nie reagując na ciosy szatyna.
-Nic Ci nie jest, Ann?- ułamek sekundy wystarczył, aby Gregor znalazł się przy boku Ann, której po chwili pomógł wstać z zimnego i twardego podłoża.- Jak możesz?! Jak możesz?!- podszedł do Niemca, popychając Go z ogromną mocą, nadal czując nerwy, które były coraz bardziej, wręcz niebezpiecznie, naprężone.
- Daruj sobie Schlierenzauer , na nic się zdadzą te Twoje bohaterskie czyny... - Andreas spojrzał z szyderczym uśmiechem na szatynkę , która bacznie im się przyglądała . - Mam rację Ann ? - rzucił pytaniem w kierunku polki pewny odpowiedzi , która padnie z Jej ust. Miał rację . Jedyne na co było stać Ann , to subtelne kiwnięcie twierdząco głową , po czym utwierdzenie wzroku w zimnym podłożu. - Widzisz... - triumfalny uśmiech nie opuszczał jego wąskich ust. Jak wiele musiało się stać , że nawet gestykulacja jego ciała była wyraźnie pewna i dostosowana do jasnych wypowiedzi.
-Zastraszasz Ją!- wrzasnął, widząc stan w jakim obecnie znajdowała się Ann. Bolało. Podrażniało. Wzbudzało nienawiść trudną do pojęcia.- Jesteś tyranem! Czy Ty nie widzisz, że stała się zabaweczką w Twoich rękach?!- wrzeszczał, spoglądając na Ann. Wzrokiem, w którym było jeszcze więcej współczucia. Teraz już wiedział . Nie mógł dać odejść Ann z Andreasem. Nie z Nim…- Ann, zabiorę Cię od Niego- zwrócił się do Polki, wyciągając w Jej kierunku dłoń.
- Nie mogę Gregor.. - niemalże pisnęła nadal nie unosząc swojego wzroku. Przez jej ciało przemawiał strach przed czymś co stało się dla Niej nie do opisania słowami ludzkimi... Wiele w jej życiu się działo , wiele popełniła błędów za które musiała odpokutować . Karma zawsze do Nas wróci , nawet ze zdwojoną siłą. A zachowanie Andreasa? W taki sposób wyrażał troskę względem Ann. Najokazalsze z tłumaczeń szatynki , którym zagłuszała ból po każdej awanturze , którą miała okazję przeżyć.
Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki brunet znalazł się tuż obok roztrzęsionej Ann chwytając jej drobną dłoń w sposób sprawiający jej ból , chociaż nie miała prawa tego okazać. Dość mocnym szarpnięciem ciągnął ją za sobą w kierunku wyjścia nie widząc sensu w dalszej konwersacji z Austriakiem.
-Zostaw Ją! Zostaw!- wrzeszczał, nie mogąc znieść widoku w jaki sposób Andreas traktował Ann. Nie zważając na nic, podążył za ich dwójką. Emocje były w stanie zanieść Go bardzo daleko. Kto wie, czy nie za daleko.- Ann, nie jesteś Jego własnością- ciągnął żałośnie.- Chodź, proszę… Nie będę niczego od Ciebie oczekiwał, ale błagam… Uwolnij się od Niego.
Tak wiele chciała powiedzieć , a nie miała okazji pisnąć nawet najkrótszego ze znanych jej słów.
Poczuła jedynie ostre szarpnięcie , które przygwoździło jej sylwetkę do postaci Niemca.
- Nawet się nie waż Ann! - jedyne co zdążyła usłyszeć z ust Andreasa po czym po jej policzku spłynęły łzy , które tak naprawdę bała się pokazać. Natychmiast starła je wolną dłonią , aby przeszły uwadze Andreasa.
-Ann…- jęknął, zatrzymując się w miejscu, wyciągając rękę w kierunku Polki.- Nie pozwól sobie na cierpienie, proszę…- Jego wzrok… Pełen bólu, który spowodowany był tym, że sam nie życzył nikomu losu jaki spotykał obecnie Ann. A co miał czuć, kiedy dotykał go osoby, którą kochał najbardziej na świecie?
- Koniec tej bezsensownej rozmowy... - zakomunikował ostro Andreas ciągnąc polkę za sobą w kierunku wyjścia z obiektu sportowego. - Nie waż się zbliżać do Ann , bo ona gorzko tego pożałuje... - odwrócił się na moment by z pewnością w głosie wypowiedzieć owe słowa.
Był wściekły , ale jakże pewien swego. Miał cel i do niego dążył. Nie ważne w jakiej konsekwencji... Zróżnicowane są oblicze miłości.
-Ann, nie!- wrzasnął słysząc słowa, które jeszcze niedawno usłyszał z ust Niemca. ‘…bo gorzko tego pożałuje’. Słowa te odbijały się w Jego głowie niczym echo. Definicja słowa ‘przemoc’ właśnie dokonywała się przed Jego oczami. Rodziła strach, którego następstwem później była paranoja. Gwałtownie zbliżył się do Andreasa, pchając Go przed siebie z całej siły. Jego wzrok za moment wylądował na sylwetce wystraszonej Ann. Delikatnym, lecz zwinnym ruchem znalazł się u boku Polki, zamykając Ją w swoim żelaznym uścisku, którego nie sposób było przerwać.- Chodź… Proszę- wyszeptał.- Nie musisz ze mną być, w ogóle możemy się nie widywać, ale ucieknij od tego kata
- Ja nie potrafię , nie mogę ... - pisnęła tłumiąc swój płacz w ramionach Austriaka. Ciepło jakie poczuła było czymś tak bardzo jej potrzebnym , że nawet nie zdawała sobie sprawy , że go potrzebuje. Kolejne puste słowa , które sobie wmawiała , były jedynie usprawiedliwieniem dla zachowania Andreasa. Dobra strona przemocy , znęcania się? Czy takie określenie w ogóle ma zastosowanie? Nie. Więc dlaczego każda ofiara tłumaczy przed samą sobą swojego oprawcę? Dlaczego... Odpowiedź jest prosta. W ten sposób łatwiej jest znieść jej ból , który otrzymuje pod każdą postacią , łatwiej spojrzeć na świat , zdecydowanie prościej jest żyć nie widząc problemu , niż z nim walczyć. - Boję się ... - szeptała potulnie wtulając się tors Gregora nieustannie płacząc.
- Serwujesz mi tu kolejne przedstawienie Ann ?! Opamiętaj się , bo jak na razie świetnie Ci wychodzi doprowadzanie mnie do szału , a wiesz jak to się kończy. - Andreas podszedł do Austriaka i szatynki ' wydostając' ją zwinnym , silnym ruchem z ramion skoczka. - Jesteś ze mną więc nie zachowuj się jak szmata , bo pożałujesz! - wrzasnął policzkując dziewczynę , w skutek czego opadła na zielone podłoże , a po jej twarzy spłynęła czerwona ciecz.
- Nie waż się więcej tego robić! Nie waż się zbliżać do Ann nigdy więcej. - wrzeszczał wymierzając kolejne ciosy , których celem było sprawienie Andreasowi możliwie najwięcej bólu , aby chociaż przez moment poczuł się jak ofiara , aby poczuł się tak jak czuła się Ann.
- Przestań Gregor , proszę ... - szeptała polka próbując zapanować nad czynami Austriaka.
Gregor skłonny na prośby Ann odsunął się od Niemaca rzucając w jego kierunku ostatnie spojrzenie , po czym zwinnym ruchem objął szatynkę kierując się w stronę wyjścia.
- Gregor ja nie chcę jechać do szpitala , nie chce tłumaczeń .... - oznajmiła wtulając się w ciepłe ramiona Schlierenzauera. Bezpieczeństwo , jedyne co poczuła , co tak na dobrą sprawą stało się najważniejsze. Nikt nie mógł jej skrzywdzić ... Nikt. Teraz , gdy u jej boku stał był Austriak. - Ale puść mnie na podłoże , proszę. - oznajmiła niemalże błagalnym tonem chcąc zachować resztki swojej godności.
- Jesteś pewien swojej decyzji Gregor? - Andreas szedł za ową dwójką jakby podążając za czymś co rujnuje jego plany już u samej podstwy. - Raz Cię zdradziła , zrobi to wiele innych razy ... chcesz przechodzić przez to wszystko od początku ? - zaśmiał się ironicznie lustrując z pogardą postać szatynki.
-Nie pojedziemy jeśli nie chcesz…- oznajmił łagodnie, puszczając na razie słowa Wanka mimo uszu.- Postaram się sam zrobić z tym porządek- postawił delikatnie Polkę na twardej ziemi, patrząc Jej głęboko w oczy. Zdołał zatuszować w swym spojrzeniu jak bardzo zraniły Go słowa Wanka, które wyrzucił z siebie przed momentem? Zaufanie to jedyna rzecz na świecie, której nie da się odbudować na nowo. Zdrada niszczy za sobą wszystko. Włącznie z miłością, zostawiając po sobie jedynie szczątki czy kawałki potłuczonego szkła. Jednak miłość jest jak bańka mydlana. Gdy pęknie, nigdy nie będzie taka sama, lecz nie jest powiedziane, że gdy pokocha się na nowo, nie będzie jeszcze piękniejsza. Istnieje jednak ryzyko, że będzie przeciwieństwem wszystkiego, co było najpiękniejsze…- A Ty, Wank- burknął drażliwie, odwracając się do Niemca.- Jeśli nie masz nic ciekawego do powiedzenia, to lepiej nie mów. Jesteś zwykłym dupkiem, na którego nie warto nawet tracić czasu. Chodź, Ann- powiedział, chwytając Polkę za rękę.
Przestajemy słuchać pewnych piosenek, nie wzruszamy się na filmach, podczas których zawsze płakaliśmy. Nie rozumiemy już naszych ulubionych cytatów, nie doszukujemy się głębi w kiedyś ważnych słowach. Coś innego nas dotyka, coś innego porusza, nasza wrażliwość się zmienia, inaczej postrzegamy świat. Dojrzewamy, dorastamy, zmieniamy się. Nie rozumiemy swoich dawnych decyzji, wyborów. Nie znamy już siebie sprzed kilku chwil. Dorastamy. I tego nie da się zatrzymać. Więc miejmy szacunek dla samych siebie, nie patrzmy w przeszłość, dajmy szansę jej odejść. Otwórzmy się na nowe marzenia, szanse, możliwości.
Będzie dobrze, nawet jeśli wydaje się to dziś absurdalne. Będzie dobrze.
- Dziękuje Ci za pomóc Gregor. - Ann odsunęła się od szatyna , gdy oboje przekroczyli ' linię bezpiecznych miejsc' , którą sobie określiła w głowie.
Swoje kroki powoli układała w nieskładną całość podążając przed siebie , szepcząc krótkie ' Cześć ' na pożegnanie.
-Ann, poczekaj- jęknął, zatrzymując Polkę. Ironia losu, kiedy potrzebujemy osoby, która zraniła nas w niewyobrażalny sposób. Pragniemy dotyku, głosu, zapachu, czy samej obecności, która jakże błaha, znaczy dla nas tak wiele.- Dasz sobie radę?- zapytał, przybliżając się nieznacznie do Polki.- Masz się gdzie zatrzymać? Nie sądzę, żebyś była tutaj do końca bezpieczna…- drążył dalej, zgłębiając się w zielone tęczówki Ann, z których nagle nie mógł nic odczytać.
Jedyne czego chciała to tak naprawdę uciec. Zostawić wszystko co złe , do czego doprowadziła swoim zachowaniem za sobą. Ucieczka lekiem na całe jej zło. Ale czy to możliwe? - Zabiorę rzeczy od Andreasa i wrócę do Polki. - Bezsilność w jej głosie byłą wyczuwalna niemalże na kilometr. Wystarczy jedno spojrzenie , jeden gest by z życia ludzkiego uczynić piekło. Piekłem dla Ann stała się ona sama. Jej postępowanie ... Czyny i sytuacje które sama zapoczątkowała.
-Po pierwsze, nie pójdziesz po swoje rzeczy sama- powiedział stanowczo, będąc jednocześnie przerażonym słowami, które wypowiedziała przed momentem Ann. Ucieczka… Po tym co przeżyła, nie był zdziwiony, że zaczęła rozważać taką opcję, lecz ledwo Ją odzyskał, a już miał Ją stracić?- Po drugie, Ann nie możesz teraz wyjechać. Pomyśl chociaż o Vanessie… Przechodzi teraz trudny okres w swoim życiu, powinnaś być przy Niej- nie miał pojęcia jakich argumentów już używać. Posunąłby się do wszystkiego, byleby tylko powstrzymać Polkę od powrotu do ojczystego kraju.
'Nie mam siły' - po raz kolejny powtarzamy sobie,siedząc w kącie pokoju,przy szeroko otwartym oknie. Wargi zagryzione do krwi,a ślady na nadgarstkach widoczne po paznokciach. - Ile jeszcze tak dam radę? Ile jeszcze wytrzymam znosząc to wszystko? Ile? Kolejne dni,i kolejne noce,w których grunt odsuwa się z pod stóp. Tracimy kontrolę,i nie wiemy już,gdzie powinniśmy stanąć,tak by w końcu czuć,że możemy żyć. Że jeszcze potrafimy. A może już nie?
- Nie chce mieszać w to wszystko Vanessy , więc proszę Cię o dyskrecję. - Ludzie , nawet Ci najbliżsi naszemu sercu mają problemy , nie warto dokładać im nowych gdy ledwo starcza sił na pokonanie swoich własnych. Zbyt wiele się zdarzyło , aby Ann mogła powiedzieć Vanessie o tym co przeżyła , co działo się w ostatnich dniach. Przyjaźń jest relacją , która powinna potrafić dzielić rzeczy warte rozmów od tych mniej wartościowych , aby nie pozwolić tej drugiej stronie na dodatkowe zmartwienia. - Poradzę sobie sama.
-Jasne, nie powiem jej tego… Nie teraz…- powiedział w nieco roztargniony sposób. Serce biło z minuty na minutę coraz szybciej, powodując uczucie mdłości. Nie mógł zaakceptować tego myśli, że Ann mogłaby wyjechać. Tak po prostu zniknąć z Jego życia.- W czym Ci pomóc?- zapytał z grubej rury.
- Już dość dla mnie zrobiłeś , poradzę sobie. - oznajmiła składając na policzku skoczka delikatny całus , którym chciała wyrazić swoją dozgonną wdzięczność za wszystko co dla Niej zrobił pomimo wielu krzywd , które mu wyrządziła. - Ucałuj ode mnie Glorię i życz jej wszystkiego dobrego na nowej drodze życia. - Ann wykrzywiła swe usta na kształt uśmiechu by chociaż na chwilę oderwać się od niezręcznej sytuacji,
-Ann, nie…- powiedział stanowczo, zbliżając nieznacznie do siebie dziewczynę. Jej zapach delikatnie połaskotał Jego nozdrza. Tęsknił za stanem, w który Go wprowadzał. Kochał trans, w który wciągała Go Polka. Uwielbiał wszystko, co z Nią związane.- Powiedz co mogą dla Ciebie zrobić. Niczego nie oczekuję w zamian- dodał szybko, nie chcąc wzbudzać w Polce żadnych wątpliwości co do chęci siania przez Niego pomocy.
- Nie potrzebuje niczego więcej Gregor , chce jedynie stąd uciec ... - szepnęła patrząc w przepełnione ciepłem tęczówki skoczka.To dzięki Nim , obecności szatyna miała jeszcze ochotę walczyć , nie poddawać się . Jego siła stała się jej siłą napędową którą chciała wykorzystać będąc w Polsce.
-Wróć do Austrii- powiedział szybko, z chlustem wciągając powietrze w swe płuca.- Ucieczka nie jest najlepszą formą terapii- stwierdził pewnie, nie wiedząc do końca do czego zamierza dotrzeć.- Wróć i próbuj od nowa sobie to wszystko poukładać. Jesteś najsilniejszą dziewczyną jaką znam- ujął Jej podbródek, zmuszając dziewczynę, aby patrzyła w Jego czekoladowe tęczówki.-Silniejsza niż Tobie samej się wydaje.
- Nie . Nie chce wracać , zrozum mnie proszę... - Ann spojrzała w czekoladowe oczy Gregora , by poprzez kontakt wzrokowy przekazać mu jak bardzo obawia się powrotu do Austrii , że to właśnie w Polsce chce odnaleźć szczęście i spokój , które ostatnio czasy zagubiła.
-Ann, naprawdę nie sądzę, że wyjazd jest odpowiednią rzeczą, którą teraz powinnaś zrobić- wykrztusił, przerażony wizją wyjazdu dziewczyny, która była dla Niego całym światem. Centrum wszechświata. Wszystkim co miał i dzięki czemu żył, potrafiąc oddychać.- Spróbuj, dopiero później podejmij jakąkolwiek decyzję- ujął delikatnie dłoń Polki, bawiąc się palcami dziewczyny.
- Dlaczego tak Ci na Tym zależy , przecież między Nami wszystko skończone , więc nie rozumiem ... - blada twarz dziewczyny stała się jeszcze bledsza na samo wspomnienie o czymś co już nie wróci , co nie ma żadnej racji bytu. Przeszłość , którą zniszczyła , a która była dla Niej bardzo ważna.
-Bo mi na Tobie zależy- powiedział pewnie, patrząc z oczywistością w oczach na Polkę. Nie miał nic do ukrycia. Nie chciał nic ukrywać. Wiedział, że to nie ma sensu. Najważniejsze było życie, którego nikt za nas nie przeżyje.
- Obiecuję , że wszystko przemyślę , ale teraz chcę odpocząć... - w głowie Ann nadal roiło się od natłoku myśli , które nie potrafiły odnaleźć odpowiedniego ujścia. Panujący chaos pobudził silny ból głowy, który dosadnie uniemożliwiał skupienie się na czymkolwiek , a szczególnie na rozmowie o uczuciach. Polka przymknęła na chwilę powieki , biorąc w swe płuca oddech. - Trzymaj się , Gregor. - szepnęła po czym udała się w bliżej nieokreślonym kierunku w poszukiwaniu Taxi , aby wykonać jeden z ważniejszych kroków zanim całkowicie odpocznie. Wyprowadzka od Andreasa. Najcięższe brzemię do uniesienia.
-Idziesz do Niego?- zapytał, wyczuwalnie przerażonym głosem. Wiedział do czego zdolny może być Niemiec. Widział to w Jego oczach, nie tylko czynach. Pozwolenie Ann pojechania Jej do Niego sama, byłoby jak samobójstwo. Nie tylko ze strony Ann, lecz Jego samego również.
- Nie . - skłamała , nie chcąc uzależniać się od pomocy Gregora . -- Idę do hotelu , odpocząć. - Jej wzrok błądził po bliżej nieokreślonych punktach szukając dogodnego wyjścia z sytuacji.
Sama przed sobą nie potrafiła się przyznać jej wiele teraz potrzebuje , aby na nowo
' odrodzić' w sobie dawną Ann , która zanikała wraz z każdym ruchem Niemca. Powoli , małymi krokami przemierzała kolejne metry znikając po chwili z zasięgu wzroku Gregora.
...
~~♥♥~~
Od tego trzeba zacząć rzecz, że aby zacząć normalnie żyć trzeba pozbyć się wszystkiego. Wspomnień, chwil zachowanych w głowie, a przede wszystkim- nadziei. Był pewien, że uczuć już nigdy się nie pozbędzie. A na pewno nie teraz. One zawsze robiły wszystko na przekór Niemu, lecz teraz musiał stawić im czoła, zadać ostateczny cios i skończyć z życiem, które prowadził. Chociażby miał to uczynić w jak najbardziej brutalny sposób. Doprowadzić do śmierci cząstki siebie. To było nieważne. Najważniejsze to zaczęcie normalnego życia. Dla Lilly. Dla siebie. Dla Nich i Ich małej, ale za to kochającej się, rodzinki. Trzeba było zacząć od zera. Od najprostszej czynności, jaką była pozbycie się każdej rzeczy w domu, która należała do brunetki. Zdecydowanym krokiem przekroczył próg pokoju, w którym brunetka przetrzymywała swoje rzeczy. Już na samym wejściu powiało Jej zapachem. Wspomnienia spadły na Niego ze zdwojoną siłą. W oka mgnieniu, pod powiekami zebrały się łzy. ‘Thomas! Przestań! Do rzeczy!’- wrzeszczała podświadomość, która wyrwała Go z transu. Chwiejnie podszedł po pierwszej z półek, gdzie jeszcze znajdowały się bibeloty i różnego rodzaju papiery brunetki, których, z niewiadomych przyczyn, jeszcze się nie pozbył. Zdecydowanym ruchem, ujął w swe ręce szarą teczkę, którą, wbrew własnej woli, otworzył. Jakby w tym momencie ktoś przejął kontrolę nad Jego ciałem. Nigdy wcześniej przecież nie przeszukiwał rzeczy, które należały do Polki. Ufał Jej. Lecz dokąd doprowadziło Go to zaufanie?
Jego oczy widziały wyniki badań lekarskich. Z zachłannością i coraz szybszym biciem serca zgłębiał treść owych papierków. Życie po raz kolejny straciło swój sens. To śmieszne, że kilka papierów, może przesądzić o życiu ludzkim. Vann była chora. Poważnie chora. Tylko te myśli krążyły w Jego głowie. Śmierć, tak szybko miała do Niej nadejść… Za szybko, bo była jeszcze przed Nimi cała wieczność. Upuścił teczkę, którą dotychczas trzymał w ręce, biegiem wychodząc z domu w celu udania się do brunetki. Tylko po co? Miał przecież rozpocząć życie bez Niej. Kolejna próba zakończona fiaskiem. Bez Niej nie potrafił nawet oddychać, nie mówiąc już o rozpoczęciu normalnego życia.
-----------------------------------------
Następny rozdział oddajemy do Waszej dyspozycji. Tymczasem, apelujemy do Was o komentarze, które naprawdę motywują! Dodają skrzydeł w dalszym pisaniu i obmyślaniu scenariuszu życia bohaterom. Kochane czytelniczki! Śmiało! Wypowiadajcie się co sądzicie na temat naszego opowiadania. Każda opinia jest na wagę złota. Dzięki tym opiniom, powstają kolejne rozdziały. Dzięki Wam i dla Was. ♥
Następny rozdział oddajemy do Waszej dyspozycji. Tymczasem, apelujemy do Was o komentarze, które naprawdę motywują! Dodają skrzydeł w dalszym pisaniu i obmyślaniu scenariuszu życia bohaterom. Kochane czytelniczki! Śmiało! Wypowiadajcie się co sądzicie na temat naszego opowiadania. Każda opinia jest na wagę złota. Dzięki tym opiniom, powstają kolejne rozdziały. Dzięki Wam i dla Was. ♥