piątek, 31 października 2014

Ttzydziesta trzecia odsłona codzienności.

 

Jeśli możesz pozwolić sobie na to, by nie liczyć uderzeń fali i upływających chwil, jeśli upływ czasu nie wywołuje paniki w twoim umyśle – jesteś naprawdę szczęśliwy.

 

 Co to znaczy kochać mężczyznę? To znaczy kochać go na przekór sobie, na przekór niemu, na przekór całemu światu. To znaczy kochać go w sposób, na który nikt nie ma wpływu...
Kochać pomimo i za coś . Kochać i każdego dnia sprawiać , aby uczucie jakim wzajemnie się darzymy wyścielało ścieżkę do dalszego wspólnego życia. , bo Miłości trzeba szukać wszędzie, nawet za cenę długich godzin, dni i tygodni smutku i rozczarowań...
Miłość którą Ann miała obok siebie w postaci Gregora. Miłość , która wzrastała w Niej w przeciągu ostatnich dwóch miesięcy. Miłość , która za kilkaset dni miała ujrzeć światło dzienne. Szczęście. Jej prywatne. Ich wspólne.
Ciąża. To piękny stan w życiu ko­biety. To wiel­ki cud który mogła od­czuć na sa­mej sobie...
- Gregor muszę Ci o czymś powiedzieć . - oznajmiła jednego z upalnych dni stojąc pod obiektem sportowym , czekając aż szatyn zakończy treningi , po których będą mogli wrócić do mieszkania. Radość jaką odczuwała , była niczym promienie słoneczne przebijające się przez jej niespokojną duszę. Teraz już wiedziała. Dojrzała do każdej decyzji. Była pewna , że może więcej niżeli by się jej wydawało.   
-Cześć, kochanie- powiedział na wstępie,  składając na ustach szatynki namiętny pocałunek.- Poczekaj, najpierw ja  coś Ci powiem. Pięknie dziś wyglądasz- powiedział, z uśmiechem patrząc  na rozpromienioną twarz szatynki oraz na śmiejące się do Niego oczy,  będące centrum wszechświata. Jego własnego, prywatnego wszechświata,  gdzie wstęp miały tylko dwie osoby. On oraz Ann. I taką chciał Ją  oglądać. Tak napełnioną słońcem, jak dziś. Szczęśliwą. Możliwe, że  przejętą i podekscytowaną… Była dokładnie taka sama jak kiedyś… W dniu,  kiedy Ich historia dopiero się zaczynała.
- Ale może najpierw usiądź ... - oznajmiła kierując swoje kroki na pobliską ławkę na którą przysiadała z zamiarem podzielenia się z Gregorem swoim szczęściem. - Bo widzisz , co byś powiedział jakby do Naszego wspólnego życia dołączyła jeszcze jedna bardzo ważna osoba? - zapytała uśmiechając się jak jeszcze nigdy dotąd. Szczęście , które opiewało jej ciało rozpowszechniło się również na jej zewnętrzny blask. Mogłaby pozostać w takim stanie na zawsze. Fantastyczny podział euforii nad radością nadchodzących dni.
-Kogo masz na myśli?- spytał, nie przestając się uśmiechać. Jej uśmiech, równoznaczny był z Jego uśmiechem. Tak pozostanie już na zawsze. Na wieczność. I tego jako jedynego mógł być pewien. Wszystko przeminie. Czas potrafi zatrzeć wszystko. Najbardziej żywe wspomnienia. Uczucia. Urazy. Nawet nienawiść…- Ktoś z Twojej rodziny zamierza się przeprowadzić do Austrii?
- Nie to miałam na myśli kochanie... - uśmiechnęła się jeszcze szerzej kładąc dłoń na swoim brzuszku delikatnie Go gładząc... - Co byś powiedział jakby w Naszym życiu pojawiła się istota dla której bylibyśmy najważniejszymi osobami? - uzupełniła swoją wypowiedź nie spuszczając wzroku z zadowolonej twarzy Austriaka.
-Ann, nie chcę adoptować żadnego szczeniaka…- przewrócił oczyma, będąc pewnym, że trafił w samo sedno wypowiedzi Polki.- Przyjdzie kiedyś na to czas, ale jeszcze nie teraz- ucałował Ją w czubek głowy, gładząc delikatnie kciukiem Jej lekko czerwony policzek.- Ja mam treningi, wkrótce zacznie się sezon… Źle czułbym się z tym, że zostawiłbym Cię w domu z obowiązkiem, kiedy mogłabyś się wówczas dobrze ze mną bawić.
Wystarczy zadać sensowne pytanie, a odpowiedź będzie zaskakująco szczera... Ważne jest jednak czy chcemy takową odpowiedź pozyskać , gdy w Naszej głowie wszystko nagle traci grunt... Szczęście , którym chcemy się dzielić , po upływie kilku sekund może spać się radością jednostronną ... Miłość , którą chcemy się podzielić , zostaje jedynie Naszą miłością . Czy to jest możliwe? Czy obawy Ann po usłyszeniu kilku słów wstępu ze strony Schlierenzauera , tak dotkliwie potrafiły zmienić jej nastawienie , by dać wolną rękę obawą? - Gregor , ale ja nie chcę nikogo adoptować ... - oznajmiła patrząc z niedowierzaniem na Austriaka.. - Nie muszę..  
-W takim razie ja już Cię w ogóle nie rozumiem- powiedział łagodnie, nadal gładząc z zachwytem policzek Polki. Bo nareszcie wszystko wkroczyło na właściwy tor… Wreszcie mogli być szczęśliwi. Ona i On. To ten czas, gdy nikt ani nic im nie przeszkodzi. Nie będzie miało nawet odwagi. Teraz już nie pozwoli sobie odebrać tego, co w krwawych bojach wywalczył.  
- Gregor ja jestem w ciąży .. - krzyknęła radośnie siadając na kolanach zaskoczonego skoczka. - Będziesz tatą , rozumiesz? - szeptała obsypując Austriaka pocałunkami. Na samą myśl o szczęściu jakie nosiła pod swoim serduszkiem , nie było mowy o żadnym strachu czy niepokoju. Wiedziała , że to zmieni jej życie , pomoże przetrwać wszystkie nadchodzące chwile. Scali rodzinę , którą zawsze chciała mieć.  
-Przepraszam Cię bardzo…- sparaliżowanym ruchem, odsunął się od Polki, okrągłymi ze zdziwienia oczami patrząc na dziewczynę.- Powtórz- zażądał, ściskając dłoń w pięść. Pierwsze wrażenie? Przesłyszenie się. Usłyszenie przez przypadek swoich najgorszych obaw, związanych ze wspólnym życiem. Pełen nadziei patrzył na szatynkę, głęboko wierząc, że z ust dziewczyny usłyszy coś innego niż przed momentem…
- Będziemy rodzicami Gregor ... Rodzicami ... - mówiła jakby wypowiadała najpiękniejsze słowa znane ludzkości. Ale czy nie było tak ? Czy rodzicielstwo nie jest skarbem najcenniejszym i najbardziej pożądanym ? - Nie wiem czy to będzie dziewczynka czy chłopczyk , bo to trochę za wcześnie , ale to chyba nie ma najmniejszego znaczenia , prawda? ... Wiem , że wolałbyś synka , bo przecież ojcowie mają swoje upodobania , ale córeczka ... - rozmarzyła się wypowiadając kolejne ze słów.  
-Nie, Ann…- wyprostował się, witając w swych oczach wyraźny strach.- Skończ te żarty, bo to naprawdę przestaje się robić śmieszne- wycedził, uważnie patrząc na Polkę, nie tracąc czasu nawet na ani jedno mrugnięcie oka. Każdy grymas, gest, emocje malujące się na twarzy szatynki, mogły mieć na Niego zbawienny wpływ.
 - Gregor jakie żarty? O czym Ty mówisz? - zaskoczona , lecz nadal z promiennym uśmiechem zbliżyła się do Austriaka zaplatając dłonie na jego karku , by móc spojrzeć w jego czekoladowe tęczówki , w których chciała znaleźć odpowiedź na zachowanie jakie prezentował. - Mam nadzieje , że Nasz mały skarb będzie miał Twoje oczy kochanie.. - wyszeptała zagłębiając się w ich istotę.
-Kto jest ojcem?- jakby samo wyrwało mu się z ust. Szok, którego w tej chwili odniósł przesłonił wszystkie zdrowe zmysły oraz stosowne zachowania. W głowie odbijały się jedynie myśli, które samym swym brzmieniem, przerażały Jego istotę. Rodzicielstwo. Dziecko. Ojciec… Nie, to dla Niego było za wiele…
- Ty. Przecież to Twoje dziecko ... - oznajmiła odsuwając się od sylwetki Gregora jak najszybciej potrafiła. Zabolało. Samo pytanie , które wypowiedział zadało ogromny ból nie mówiąc już o istocie zagłębienia się w nie. - Jak możesz?! - krzyknęła , a po jej policzku spłynęła łza. Wszystkie złudzenia nagle prysły jak bańka mydlana. Dokładnie ... Przecież to były tylko złudzenia.
-To niemożliwe!- podniósł lekko swój głos, lecz nie do końca określić można było mianem krzyku.- Ja nie mogłem… Nie możemy… Nie…- ledwo dukał, patrząc tępo przed siebie. Chciał coś zrobić. Jakoś zareagować. Otrzeć łzę z policzka Polki, która zaistniała tam z Jego powodu, lecz nie mógł nawet się ruszyć. W Jego ciało wlewała się właśnie trucizna, spełniająca najgorsze koszmary senne…
- Sama sobie tego dziecka nie zrobiłam idioto! - wrzasnęła zdając sobie sprawę , że może jej słowa przekreślą wszystko co Ich połączyło , ale nie potrafiła inaczej. Nie na tamten moment. Wszystkie jej marzenie  runęły jak za dotknięciem czarodziejskiego mazidełka. Zbyt wiele miała planów , zbyt dokładnie ułożyła w swojej głowie wizję macierzyństwa , aby ze spokojem słuchać tego co wygaduje Gregor.
-I co teraz zrobimy?- spytał, czując drobne łzy pod swoimi powiekami. Koniec. Koniec pewnego etapu w Jego życiu. Koniec z beztroską. Koniec z prawdziwym życiem, które chciał wieść, zważywszy na to, że przy Jego boku obecna ciągle była Ann. Teraz to wszystko nie mogło nagle runąć… Nie mógł na to pozwolić. Jednakże, czy zdawał sobie sprawę, że On sam nie może nic zdziałać?
- Ty nie musisz już robić nic Gregor. Powiedziałeś swoje , a Twoje zachowanie jedynie to potwierdziło. .. - rzekła dość cicho , tak aby tylko Austriak słyszał jej słowa. Bolesne , bo zwiastujące koniec , ale także i początek czegoś nowego. Pewne było jedno. Nie była sama, a może i nie do końca sama .. Był Nico , który zdeklarował swoje wsparcie wiele razy. - Cześć... - dodała oddalając się.  
-Siedzimy w tym razem- chwycił Ją za rękę, umiejętnym ruchem przyciągając do siebie dziewczynę.- Poradzimy sobie jakoś, prawda? Pozbędziemy się przeciwności losu. Tak wiele tego było, a jak widzisz nadal jesteśmy razem, Ann…- mówił, patrząc z przejęciem w oczy Polki. Każdym słowem chciał udowodnić Jej jak bardzo jest dla Niego ważna. Jak bardzo boi się o Ich wspólną, najbliższą przyszłość. Jak bardzo nie chce przerywać sielanki, która wreszcie zapanowała w Ich związku.
- W czym przeszkadza Ci ta mała istotka Gregor? Co ona zawiniła , że jej nie chcesz?! - krzyknęła patrząc w nieznane już dla Niej oczy Austriaka. Zbyt dużo wiedziała , aby jej szczęście trwało nadal ... za dużo słów wirowało w jej umyśle , aby patrzeć na sylwetkę Austriaka z uczuciami , które towarzyszyły jej do niedawna.
-Jeszcze nie czas na dzieci- oznajmił piskliwie, czując, że jego racje są tymi najbardziej właściwymi. Jedynymi słusznymi, którymi ktokolwiek mógł dzielić się w tej sprawie.- Ale jesteś pewna? Może to jakaś pomyłka…- ciągnął bez przekonania, szukając choć odrobiny nadziei, że to co się wokół Niego działo, było wynikiem jedynie jakiejś pomyłki.
- Jeszcze niedawno mówiłeś o tym , że chciałbyś mieć już rodzinę . Swoją , pełną ostoję do której będziesz mógł wracać po konkursach , a teraz co ? Wmawiasz mi , że sobie coś ubzdurałam ?! - krzyk , przeraźliwy pisk , który z siebie wydawała był ruchem nie do opanowania. - Wyobraź sobie takiego małego chłopczyka , który nie widzi świata poza Tobą , dla którego jesteś autorytetem ... - uśmiechnęła się , mając nadzieję że powoli przekona Gregora do swoich racji.  
-Za wcześnie!- krzyknął, co było aktem rozpaczy. Dołku, w którym aktualnie się znalazł, a z którego nie było wyjścia.- Ja nie jestem gotowy, nie rozumiesz?!- nerwowo złapał się za głowę, lekko ciągnąc swe błyszczące włosy. Nie wiedział już co robić ani co mówić. Znalazł się w potrzasku… W pułapce, z której się nigdy nie wyplącze…
- A Ty myślisz , że ja jestem gotowa? Że urodziłam się z darem do macierzyństwa?! - krzyczała , a jej ciało ogarnął przeraźliwy dreszcz , któremu tak łatwo się poddała. Niemalże cała drżąc. - Ale nie poddam się , rozumiesz? To dziecko to dar od losu , aby połączyć Nas , scementować to co staramy się utrzymać jakoś w swoich rękach , a Ty tak się zachowujesz? Tchórzysz , bo co? Jest Ci nie wygodnie?! Kto jeszcze niedawno mówił , że to My jesteśmy najważniejsi ? Ja i Ty , a nie sport , a teraz? Nagle te przeklęte skoki są najważniejsze? - wrzask , którym chciała pokazać jak ogromny żal ma do Austriaka , jakie niewielkie wrażenie sprawiają na Niej przechodzący skoczkowie. - Jedno zwycięstwo , drugie i nie ma już nic ważnego?! Tylko Ty ! Wielki Gregor Schlierenzauer i jego marzenia , gratuluje Ci wiesz?! Cholerny egoista!  
-Nie krzycz, Ann- ściszył ton swojego głosu, jak najbardziej chcąc uspokoić rozgorączkowaną Polkę.- Przecież ja wiem, że to zaskoczyło zarówno Ciebie, jak i mnie, ale to nie pora. Mnie ciągle nie będzie w domu. Jeśli zrezygnuję ze skoków, jak zapewnię byt Tobie i dziecku? Jesteśmy jeszcze za młodzi… Wiem jak to wygląda u Thomasa i nie chcę tak. Poza tym, dopiero co Cię odzyskałem. Mam znów Cię stracić? Dobrze wiesz, że dziecko wszystko zmieni, nawet nas, więc nie próbuj zaprzeczać- argumentował spokojnym tonem głosu.
 
- Stracić? O czym Ty mówisz? - Ann stała wpatrzona w szatyna jakby był dla Niej kimś obcym. Jakby to co dzieło się do tej pory w jej życiu straciło swój blask. Zbledło , a ona sama nie potrafiła tego racjonalnie wytłumaczyć. Bała się kolejnej straty , niestabilności ... Kolejnych słów rzuconych na wiatr ... - Zawiodłam się na Tobie. Myślałam , że jesteś dorosły Gregor , a tak naprawdę nic się nie zmieniłeś. Jesteś dzieckiem. Gówniarzem dla którego liczą się jedynie własne potrzeby.  
-Ann, przecież Ty dobrze wiesz, że Cię kocham, prawda?- ujął Jej twarz w dłonie, by mogła patrzeć w Jego oczy, w których skrywała się cała prawda.- Skoczyłbym za Tobą w ogień. Zrobiłbym absolutnie wszystko, ale dziecko…- zrobił kilkusekundową pauzę. Nawet słowa zadawały pewnego rodzaju ból.- Nie ten czas… Nie chcę go…
 Związki dwojga ludzi czasami lepiej wyglądają z zewnątrz. A to, co jest w środku... – pozory często mylą... wydają się być zbyt naciągane , a w rezultacie okazują się być fikcją. Czymś czego tak naprawdę nie ma. Czymś na co z czasem tracimy wpływ , chociaż bardzo chcielibyśmy , aby było inaczej... - Zapomnij , że w ogóle zawracałam Ci głowę moim dzieckiem.. - oznajmiła po czym skierowała się w stronę wyjścia z obiektu sportowego.
-Nie zamierzam się z nikim Tobą dzielić!- skasował odległość, która ich dzieliła, ujmując Polkę w talii. Nieważne czy robił to mimo Jej woli, czy nie. Każde słowo. Każdy ruch. Najmniejszy gest. Wszystko musiało być starannie dobrane i przemyślane.- Przyjście dziecka na świat, przewróci wszystko do góry nogami! Miałaś wcześniej łatwiej, bo nie musiałaś znosić takich męczarni jak ja, po Twoim wypadku. Teraz, kiedy ledwo trzymam Cię w ramionach mam Cię stracić?!
- Stracić? Gregor czy  Ty się słyszysz? Czy  Ty wiesz co mówisz? Jak bardzo mnie ranisz?!- Krzyczała odsuwając się od szatyna. Nie potrafiła czuć już jego dotyku , chociaż tak bardzo Go potrzebowała.To on był ukojeniem w każdej złej chwili , to jego dłonie ocierały słone łzy spływające po jej policzkach w chwilach bezradności... To właśnie jemu zawdzięczała największą radość jaką nosi pod swoim sercem , a to On...Gregor Schlierenzauer zadał jej teraz największy cios. - Najlepiej będzie jak zakończymy to spotkanie i każde rozejdzie się w swoją stronę... - rzuciła oschle odchodząc.
-Słucham?- niedowierzająco patrzył na Polkę, kasując odległość, która dzieliła Go od Ann.- Nie chcę Cię ranić, uwierz mi- powiedział surowo, chcąc uzmysłowić ukochanej jak bardzo dziecko może zmienić Ich wspólny świat. Jak bardzo On boi się tych zmian…- Nigdy nie robiłbym czegoś takiego, co mogłoby Cię urazić. Dobrze wiesz. Nie możesz również mi zarzucić, że Cię nie kocham, bo doskonale wiesz ile musiałem dołożyć do naszego związku od siebie. Teraz, kiedy wszystko nagle obrało właściwą drogę, mamy nagle z niej schodzić? Nie chcę, Ann…
- Już zraniłeś , wypierając się Naszego dziecka... - oznajmiła nawet nie spoglądając na twarz szatyna. Jej oczy przepełnione łzami szkliły się niemiłosiernie na samo wspomnienie bólu jaki dostarczają jej wydarzenia. Szczęście przeplatane bólem i goryczą...- Daj mi spokój Schlierenzauer. - wrzasnęła.  
-Ann, nie odchodź!- krzyczał, dotrzymując Polce kroku w szalonym rytmie.- Co teraz z Nami?- spytał, bardziej niż kiedykolwiek obawiając się odpowiedzi, którą usłyszy. Nagle wszystko to, czym mógł się cieszyć. Do czego mógł wracać. Czemu mógł ufać, miało runąć? Rozsypać mu się w rękach? Nie… Nie mógł to tego dopuścić. Jednakże, pojawienie się dziecka w Ich życiu również nie wchodziło w grę…
....
~~♥♥~~
Świeca niektórych czasem gaśnie szybciej, niż zdąży się zapalić. Prawdą jest stwierdzenie, że człowiek mądrzejszy jest dopiero po błędach, które popełnił w przeszłości. Przeszłość jest jednak określeniem czasu, którego nie da się w żaden sposób zmienić. Niemożliwe jest cofnięcie czasu. Niemożliwe jest zmienienie biegu historii. Rzeczy, które się stały, zawsze będą zapisane na kartach życia człowieka, pisząc scenariusz jego żywota. Niektórzy wierzą, że wraz z urodzeniem się, każdy człowiek otrzymuje daną rolę, którą jest zmuszony odegrać, a inni są zdania, że to sam człowiek, wybierając jedną z możliwych dróg, sam pisze sobie swój scenariusz. W co wierzyć? Jak pogodzić wiarę w to, że pomimo złych decyzji, kiedyś i tak odnajdziemy szczęście, a fakt, że po popełnionym błędzie przeszłości, zostanie nam jedynie żal i rozgoryczenie?
-Cieszę się, że zaprosiliście Nas na ten obiad…- powiedział, rozglądając po niewielkim niebieskim pokoiku. Dziecięcym pokoju. W miejscu, gdzie czuł się najbardziej nieswojo…
- Nie masz nawet pojęcia jak się cieszę , że przyszedłeś .. - oznajmił z uśmiechem na ustach patrząc na twarz przyjaciela. Od pewnego czasu była inna. Nieznana ... Jakby obca , pozbawiona uśmiechu , a to intrygowało Thomasa najbardziej. - Wszystko gra Gregor? Gdzie jest Ann? - zadając pytanie wziął małego Oliwiera w swe ramiona tak delikatnie , aby nie zbudzić go ze snu w który niedawno zapadł.  
-Ann niedługo przyjdzie. Miała coś do załatwienia na mieście- skłamał, nie namyślając się zbyt długo. W rzeczywistości cały scenariusz i możliwe odpowiedzi na poszczególne pytania, miał dokładnie ułożone w swej głowie. Dopracowane co do najmniejszego szczegółu, by nie wzbudzić w nikim niepotrzebnych zmartwień czy ciekawości…- Widzę, że nieźle sobie radzisz w roli tatusia- rzucił, nie patrząc nawet ani razu na postać małego Oliwera, za wszelką cenę chcąc odciągnąć temat związku z Ann na jak najdalsze tory.
- To proste , zobacz... - Thomas powoli zbliżył się do stojącego nieopodal szatyna. Delikatnym ruchem położył na jego ręce postać małego Oliwiera , który nieświadomie uśmiechnął się jakby wyczuwając , że znalazł się w bezpiecznym miejscu. Że pomimo iż nie zna Gregora , żadna krzywda mu nie grozi... - Przyzwyczajaj się do chrześniaka... - dodał przypatrując się z radością owej dwójce.  
-Thomas, weź Go- jęknął, nadal uparcie nie próbując nawet patrzeć na małego chłopczyka, który spoczywał właśnie na Jego rękach.- Teraz, szybko!- poganiał szybko, ściszając stopniowo swym głos. To, jak ogromne ukłucie poczuł w sercu, nie mogą oddać żadne słowa. Ból przyćmiewał wszystko. Przesłaniał nowe obrazy i nietypowe jak dotąd pragnienia, które krył w sobie ten mały człowieczek.
- Spokojnie , on nic Ci nie zrobi , a nawet .. - Thomas podszedł do Schlierenzauera , w którego ramionach nadal spoczywał mały Oliwier. - ... Spójrz , jak Oli na Ciebie patrzy... - zakomunikował widząc , że małe , niebieskie tęczówki odnalazły chwilowy punkt zaczepienia , jakim była twarz Austriaka. - Polubił Cię ...
-Coś nie bardzo chyba- wycedził ledwo, nadal siłując się ze sobą samym, by nie ulec pokusie i nie spojrzeć na Małego.- Weź Go, bo zaraz zacznie płakać- próbował dalej, czując się coraz bardziej obco w swoim własnym ciele. Jakby za sterami Jego zmysłów siadał całkowicie ktoś inny. Inny i niepodobny do osoby Gregora Schlierenzauera.
- Stary , Ty widzisz jak się zachowujesz? - zaśmiał się zdając sobie sprawę z zachowania jakie prezentuje jego młody przyjaciel. - Jak się rozpłacze , to Go uspokoisz... - oznajmił oddalając się kilkanaście kroków , tak aby wymusić na Tyrolczyku odpowiedzialność za życie , jakie spoczywało teraz w jego ramionach.
-Nie nadaję się na niańkę- wyszeptał niemal błagalnie, chcąc rozjaśnić Thomasowi swój rzeczywisty obraz patrzenia na tego typu sprawy. Poglądy, które były całkiem odmiennie od tych, które wyznawał Morgenstern. Aż w końcu nadeszło przełamanie. Nieznana mu siła, nakazała, aby spojrzał choć raz w beztroskie tęczówki chłopczyka, który zaciekle badał wzrokiem każdy milimetr Jego ciała. Zamarł. Po prostu, oniemiał. Patrzył jedynie okrągłymi oczyma na Oliwera, zastygając powoli.
- Widzisz , że to nie jest takie trudne? - zaśmiał się zauważając spojrzenie jakie Tyrolczyk kieruje na małego Oliwiera... - Posiadanie takiego skarbu zmiana wiele w Naszym życiu , co nie jest łatwe , ale wiedza o tym że mamy dla Kogo żyć , że on jako jedyny Nas nie opuści , gdy nawet zawiedziemy jego zaufanie .. Gdy wszyscy inni odejdą ... Myśl o tym , że daliśmy coś światu .. - Thomas rozgadał się nie zważając na to , że nie każdy może mieć podobne poglądy co do posiadania potomstwa , a na pewno nie jego przyjaciel.
-I nie bałeś się? Ogólnie, nie boisz się, że kiedyś możesz Go zawieść albo On w pewnym stopniu źle zadziała na Twoje życie?- spytał nieśmiało, nadal z zafascynowaniem patrząc na Oliwera, którego z każdą chwilą zamykał w coraz większym i szczelniejszym uścisku. Jakby sam chciał uchronić Go przed całym złem świata, własnym ciałem…
- Gdy przyjdzie czas , w którym spojrzysz na twarz tej małej istoty , że będziesz mógł wtulić ją w swe ramiona wszystkie troski i obawy odchodzą w zapomnienie. Priorytetem staje się dla Ciebie zapewnienie mu szczęścia i radości ... bezpieczeństwa pomimo wszystko , a wiesz dlaczego ? - zapytał zbliżając się do przyjaciela... - Bo w zamian otrzymasz najcenniejszy skarb Schlieri... Bezgraniczną miłość i oddanie jaką tylko dziecko może Ci okazać.
-Ale przecież to wszystko zmieniło- jęknął niepewnie, gładząc palcem różowiutki policzek chłopczyka.- A przede wszystkim Twoje relacje z Vanessą- dopowiedział, patrząc z uśmiechem na postać Oliwera, który jakby pierwszym swoim widokiem, podbił Jego serce. Dotychczas chłodne i pełne lodu w stosunku do tak małych i kruchych istot…
- Nigdy nie było lepiej Gregor... - uśmiechnął się siadając na jednym z foteli znajdujących się w pokoiku. - Nasze uczucia chyba nigdy nie były silniejsze , więź jaka Nas połączyła jest już nierozrywalna , bo przecież oboje gramy do tej samej bramki. Obojgu Nam zależy na szczęściu Oliwiera... - zaczął , a na jego twarzy nadal gościł szeroki uśmiech. - Mimo , że Oliwier nie jest moim biologicznym synem , kocham Go jak gdyby tak było. Teraz jest tak dobrze , że aż boję się pomyśleć co byłoby gdybyśmy mieli z Vanessą Nasze wspólne dziecko.. - zachichotał.
-Nie rozumiem Cię, Thomas- powiedział, nadal z zafascynowaniem zgłębiając sekrety, która posiadała w sobie mała istotka, którą trzymał na rękach.- Nie mam pojęcia jak można pokochać cudze dziecko. Według mnie, to nawet z lekka niezdrowe- ciągnął, kołysząc z wyczuciem Oliego w swych ramionach.
- Nie wiesz co mówisz Gregor... - odrzekł poniekąd oburzony sposobem myślenia , jaki objawia jego przyjaciel . - Spójrz na Niego i powiedź jak można nie kochać tak niewinnej istoty .. No powiedź... - nalegał uśmiechając się w kierunku Oliwiera.
~~♥~~
Bywają takie dni , że pomimo najszczerszych chęci nie mamy ochoty zwlec się z łózka , nie wspominając już nawet o krokach , które musimy wykonać w ciągu nastającego dnia. Dni , które musimy przeżyć , chociaż tak naprawdę nie mamy na to najmniejszej siły... Dni , które pomimo Naszych sprzeciwów są i nadal będą dopóki nie stawimy im czoła.
- Pięknie wyglądasz Vann... - oznajmiła Ann wchodząc do pomieszczenia w którym przebywała brunetka. - Ciąża Ci posłużyła.. - wyszeptała muskając policzek dziewczyny. Ciąża... najpiękniejszy z okresów mających wpływ na życie kobiety. Dar , który nie każdy potrafi docenić.  
-Dziękuję- odpowiedziała z szerokim uśmiechem na ustach, tuląc do siebie delikatnie szatynkę.- Ale to wszystko głównie dzięki Thomowi oraz Oliwerowi. Czasem mam takie wrażenie, że przeżywamy namiar szczęścia i niebawem to wszystko okaże się tylko pięknym snem- przyznała szczerze, lustrując zmartwionym wzrokiem swoją przyjaciółkę.- Ann, coś się stało?- spytała, gładząc delikatnie ramię dziewczyny, w jak najbardziej delikatny i czuły sposób potrafiła.
- Nie. W porządku , najlepszym .. - oznajmiła siląc się na uśmiech. Jeden gest , a potrafił sprawić tak ogromny trud , że aż trudno opisać Go ludzkimi słowami. Ale cóż, jak można podzielać szczęście i radość innych , skoro Nasze życie kilka dni wcześniej straciło sens. Zabawna. Jak jedna decyzja może zmienić bieg wydarzań , jak może wpłynąć na Nasze życie... Jak ogromnie możemy żałować , iż została przez Nas podjęta. Bezpowrotnie. - Dbaj o to szczęście , bo to najważniejsze co masz w życiu ... - westchnęła rozglądając się po pomieszczeniu.  
-Widzę, że coś jest nie tak- powiedziała stanowczo, wyraźnie nie dając wiary w zapewnienia ze strony szatynki.-  Jak  układa Ci się z Gregorem? Jakieś kłopoty w związku?- usiadła na krześle  obok, ze zmartwieniem malującym się na Jej bladej twarzy, patrząc na  swą najlepszą przyjaciółkę. Jak mogła dzielić się z Nią swoim  szczęściem, widząc, że coś wyraźnie gryzie od środka człowieka, który  był bliższy i cenniejszy niż ktokolwiek na świecie?
- Z Gregorem? - zapytała jakby samą siebie. Gdyby chociaż znała odpowiedź na owe pytanie. Zanim poddała się trudom podejmowania decyzji myślała , że nic nie może zburzyć już harmonii związku w jakim tkwili , ale prawda okazała się o wiele bardziej bolesna. Nie przyniosła ukojenia , a jedynie umorzyła ból... Ból którego nie mogła okazać , ból , którego się wstydziła ... - Jest dobrze , rzadko się widujemy , ale jest dobrze.. - mówiła , chcąc jak najszybciej zmienić temat.  
-Rzadko?- zdziwiła się.- Kiedyś przecież nie mogliście rozstać się na krok…- pogrążyła się w rozmyślaniach, które obejmowały cały przebieg związku Jej przyjaciółki z Gregorem, szukając tam jakichkolwiek poszlak i wskazówek, czym może się sugerować w przyszłości, by pomóc Ann.- Mnie nie oszukasz. Co się dzieje? I pytam ostatni raz- udała się w kierunku przyjaciółki, zrównując z Nią swoje spojrzenie.- Ostatnia szansa na dobrowolne przyznanie się. Pamiętaj, że nie ma takich problemów, których nie dałoby się rozwiązać…- dokończyła szeptem.
 Przyjaźń to naprawdę niezwykły sposób spotykania się z drugim człowiekiem. To schronienie dla człowieka.To najlepsza polisa na życie i lekarstwo na wszelkie trudności....To przestrzeń, w której czujemy się kochani, cenni i bezpieczni.
To wielki skarb.Skarb , któremu możemy powierzyć wszelkie tajemnice ... Sęk tkwi jedynie w tym , aby umiejętnie dobierać odpowiedzi , by nie zaburzyć szczęścia tak ważnej dla Nas osoby swoimi zażaleniami. - Gdzie są wszyscy ? - zapytała , chcąc odsunąć na dalsze tory zaczętą konwersację. - Aaa, zapomniałabym .. - uśmiechnęła się niemalże niezauważalnie , podając brunetce dużą papierową torbę , w której znajdował się ogromny pluszak , który był prezentem dla małego Oliwiera.  
-Ann, nie uciekniesz od tej rozmowy…- uprzedziła znużonym głosem, patrząc na pluszaka ogromnej wielkości, którego Ann podarowała Oliwerowi. Na Jej uśmiech wkradł się subtelny uśmiech wdzięczności. Podniosła wzrok, patrząc uważnie na szatynkę. Wdzięczność. Zafascynowanie. Zachwyt. Tym przepełnione były Jej ciemne tęczówki. Pomimo własnych problemów, Ona nadal była przy Vann. Wspierała Ją, choć sama podłamywała się na duszy. To było piękne…- Gregor i Thom są u Oliwera w pokoju- wyjaśniła- A za prezent bardzo dziękujemy. I ja, i Oli, i nawet Thomas…- dokończyła, z cieniem subtelnego uśmiechu.
- Gregor już jest ? - zapytała wzdychając. Zdawała sobie sprawę , że nadejdzie moment , iż będzie musiała spojrzeń na szatyna z należytą naturalnością , ale bała się tego. Uczucia , gdy przed jej oczami stanie zupełnie inna osoba niżeli ta , które była całym jej życiem. - Może Ci w czymś pomogę? - zagadnęła chcąc jak najdłużej pozostać w odosobnieniu od Tyrolczyka.  
-A więc jednak- westchnęła cicho, siadając z powrotem na krześle nieopodal.- Co się pomiędzy Wami dzieje? To raczej nienaturalne, że nie chcesz przebywać z osobą, którą kochasz…- wtopiła na chwilę dłonie w swe ciemne włosy, przeczesując je delikatnie smukłymi palcami.- Ann, ja chcę tylko Ci pomóc…- spojrzała na przyjaciółkę zaszklonym wzrokiem, niemal błagając przyjaciółkę o to, aby rozjaśniła choć odrobinę przyczynę Jej zmartwień. Nie ma nic gorszego niż niewyjaśnione sprawy. To przez nie, w głowie człowieka mnoży się tysiące fałszywych scenariuszy, przyprawiających człowieka o zawroty głowy.
- Opowiem Ci jak przyjdzie odpowiedni czas. - skwitowała ostatecznie nie chcąc zamartwiać przyjaciółki swoimi problemami. A może prawda była inna. Może to wstyd i strach o to , że jej zachowanie może zostać źle odebrane .. Że zostanie oceniona przez Vanessę tak jak na to zasłużyła. .. - Może przedstawisz mi małego Oliwiera? - zagadnęła niepewnie , wiedząc jak mieszane uczucia mogą się w niej pojawić , gdy ujrzy zaróżowiałą twarz chłopczyka.
-Tak, jasne- wymamrotała nieco nieobecna.- Chodźmy zatem do pokoju Małego- machnęła ręką, dając szatynce ostateczny znak, że ma podążać Jej śladami. Nadal Jej dusza zmartwiona była sytuacją w związku Ann, lecz najgorszym, co mogła teraz robić, to naciskać… Wówczas mogłaby rozdrapywać jedynie świeże rany, zadając przyjaciółce kolejny ból…
Ann chwiejnym i niepewnym krokiem podążyła za brunetką walcząc wewnętrznie z emocjami , które całkowicie paraliżowały jej ciało. Gdy jej oczom ukazała się znajoma postać szatyna trzymającego w ramionach małą istotkę ból rozprzestrzenił się także w umyśle powodując łzy napływające w jej zielone tęczówki. Jedna pojedyncza łza opuściła bezwładnie swoje miejsce spływając po policzku. - Dzień dobry... - szepnęła zwracając się w kierunku Morgensterna ocierając tym samym słoną ciecz , tak aby umknęła uwadze pozostałych.
...

-------------------------

Taki sobie Gregor.
Do Waszej oceny kochane.
Ann i Klaudia.


4 komentarze:

  1. Buuu... przestraszył się chłopak i tyle.
    Mam nadzieję, że nie okaże się takim dupkiem jak u mnie :P
    Thomas i Vann rodzinka idealna. Tylko czekam aż się tam znowu zacznie dziać coś niedobrego.
    PIKNY rozdział ;)
    Buziole :*

    OdpowiedzUsuń
  2. No co za idiota?! Żeby aż tak potraktować Ann? Przecież posiadanie dziecka to coś najcudowniejszego na świecie i mam nadzieję , że Schlierenzauer przejrzy na oczy chociażby za sprawą małego Oliwiera! Proszę♥!
    Jeżeli tak nie będzie osobiście Go znajdę i zatłukę!
    Vanessa i Thomas ... Malowane szczęście.:D
    Rozdział genialny , pełen emocji!
    Dialogi♥
    Wasza All.

    OdpowiedzUsuń
  3. Gregor to się ewidentnie nartą musiał uderzyć w tą swoją ładną główkę. Powinien się cieszyć, że Ann w ogóle chce z nim być i wychowywać wspólne dziecko, a ten nie...
    Jednak może po wizycie u Thomasa i Vann coś mu się poprzestawia w makówce.

    Weny ;*

    Zapraszam w wolnej chwili:
    http://skok-w-zapomnienie.blogspot.com/2014/10/rozdzia-8-wiec-rusz-to-kosciste-dupsko.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojej <3 cały czas nadrabiam, już nie zostało mi dużo :)
    Sytuacja z Gregorem najlepsza <3
    Mam nadzieję, że jednak szybko zmieni zdanie co do dziecka po "spotkaniu" z Oliwierkiem ;)

    Ol-la

    OdpowiedzUsuń