poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Druga odsłona codzienności.



~~♥♥~~

I nadszedł , tak długo oczekiwany przez Nią dzień.
Dzień wyjazdu na konkurs Pucharu Świata w Zakopanem...
Kolejny konkurs , kolejna rywalizacja , ale tylko jedna okazja.
Jedna , jedyna szansa , by spełnić potrzeby swojego umysłu , swojej duszy i serca.
Dzień spotkania z Vann, któremu szatynka podporządkowała cały swój życiowy harmonogram.
Nie można powiedzieć , że było łatwo ... Niestety nasze życie jest na tyle skomplikowane , by nie ułatwić nam realizacji własnych celów , planów czy marzeń.
To niby my sami słowami , czynami czy też gestami sprawiamy , że wszystko co się dzieje wokoło Nas wydaje się być wrogo nastawione... ale czy to nie jest czasami tak , że każdy nasz ruch jest zapisany , gdzieś tam na górze i obojętnie co byśmy zrobili , jak bardzo się starali i tak dostaniemy to co zgotował Nam los.
Wszystko jest już wcześniej przewidziane, a my ?
Pomału , małymi krokami spełniamy każdy z tych podpunktów naszej drogi, nie wiedząc jaka będzie kolejna ścieżka...
Owszem , wiele umiejętności , cech ... można nabyć , nauczyć się , ale to nie zawsze okazuje się być nam pomocne.
Będąc dobrym człowiekiem , możemy jedynie przekonać los , że może niektóre sfery naszego życia można by zmienić , ułatwić , przekształcić w inny dogodny dla Nas sposób ...
Ann była typem właśnie takiego człowieka.
Pomocna, dobroduszna , życzliwa ... wszystko dla ludzi , dla ich potrzeb...
Dla siebie miała tylko to co sama pozwoliła sobie ofiarować.
Nie zawsze jednak osoby do których nie raz wyciągnęliśmy przysłowiową ' pomocną dłoń' odpłacają Nam tym samym...
Zorganizowanie wyjazdu na kilka dni wbrew pozorom nie było tak łatwą sprawą jakby mogło się wydawać głównie za przyczyną tych właśnie ludzi , którym okazywało się swoje dobre serce.
Studia , praca nie wszystko da się podporządkować jednej z najważniejszych dla nas spraw.
Jednakże faktem jest , że tylko głupiec boi się zaryzykować stawiając wszystko na jedną kartę ,aby niczego nie stracić... a Ann tym głupcem nie była.
Obecność ludzi , w życiu szatynki miała ogromne znaczenie ...
Każda nowa znajomość , uosabia nowe odkrycie , nowy wymiar człowieczeństwa, inną symbolikę relacji międzyludzkich.
Dlatego możliwość wyjazdu do Zakopanego przynosiła nie tylko obcję spotkania swojej bratniej duszy w postaci szatynki , ale również okazję do poznania innych , ciekawych ludzi.
...
Górski krajobraz niezaprzeczalnie inspiracja dla wielu poetów . Jego uroda fascynuje i zachęca do refleksji również zwykłych obserwatorów, którzy chętnie uwieczniają go na zdjęciach czy też filmach...
Niewątpliwie jedną z najbardziej ciekawych cech tego krajobrazu jest jego tajemniczy i budzący respekt nastrój. Stojąc na szczycie góry lub u jej podnóża człowiek z całą wyrazistością uzmysławia sobie własną małość, nikłość swoich rozmiarów w porównaniu do majestatycznego wzniesienia.
To właśnie w górach możemy poczuć najlepiej potęgę natury i jej wytworów, wobec której stajemy bezsilni, niejako wbrew powszechnemu przekonaniu o tym, że to człowiek jest panem przyrody i potrafi czynić ją sobie poddaną. - uśmiechałem się przemierzając kolejne ulice tego malowniczego miasteczka , bo przecież nie ma nic bardziej niezwykłego niżeli majestatyczny spokój gór.
Oddalone od miejskiego zgiełku, niedostępne dla wszędobylskich tłumów stanowią one oazę błogiej ciszy, urozmaicanej jedynie szumem strumyków i śpiewami ptaków igrających w koronach drzew. Panujący tutaj nastrój przypomina spokój sędziwego starca, który wiele już widział i trwa w nabożnym skupieniu, niezakłócanym sprawami przyziemnej codzienności. Spacerując górskimi szlakami odnoszę zawsze wrażenie, że dzięki owej ciszy można wsłuchać się w bijące serce ziemi, ukryte gdzieś u podstaw pachnących żywicą kolosów. Góry to także feeria rozmaitych barw, którymi pokrywają się na przemian w zależności od pory roku. Wiosną zielenieją kwitnącymi drzewami, które na końcu lata zdają się uwalniać zaklęte w nich promienie słońca, przybierając jego barwy. W zimie szarość nagich koron zakrywa biała kopuła, bijąca po oczach swoją niezwykłą czystością, nęcąca obietnicą narciarskich szaleństw i śnieżnych bitew z przyjaciółmi.
Fascynującą jest również atmosfera pewnego niebezpieczeństwa, jaka unosi się nad górskim krajobrazem. Skaliste wzniesienia zdają się ostrzegać przed zbytnią śmiałością swych potencjalnych zdobywców, przypominając jednocześnie o nieprzewidywalności natury, która nigdy nie podda się w pełni władzy człowieka. Górskie szczyty zbyt mocno pachną jednak tryumfem, aby nie ulec pokusie ich zdobywania.
Bycie teraz niewątpliwie w samym sercu  tego fascynującego krajobrazu  powodowało , że oczekiwanie na spotkanie z Vanessą nie było tak uciążliwe jak podczas tych wszystkich mijających dni.

~~♥♥~~

  Kolejne dni minęły Vanessie w oczekiwaniu na spotkanie z Ann. Promienna, uśmiechnięta, kwitnąca, beztroska- to obraz Vann w ostatnim czasie. Była po prostu szczęśliwym człowiekiem. Ale czy można jej się dziwić? Przecież rzeczywistość, okazywała się być lepsza niż jej sny.  Nieprawdopodobne? A jednak… Okazało się być prawdą, że im mniej skomplikowaną definicję przypiszesz szczęściu, tym łatwiej jest je osiągnąć. Była pewna, że w końcu znalazła to, czego od jakiegoś czasu szukała. Czegoś co było tak daleko. Czegoś, co teraz miała w garści. Po części, to wszystko było piękne. Piękne, że jej definicją szczęścia nie były pieniądze, kariera, sława, co jest pierwszorzędnym  warunkiem do szczęścia w świecie, w którym obecnie żyjemy.  Vanessie, potrzebne jedynie było spotkanie, a może i nawet sama myśl o nim, ze swoją przyjaciółką. Przyjaciółką z dzieciństwa, która została przy Niej do dnia dzisiejszego. Ale to właśnie jest przyjaźń… Wyrozumiałość dla czyichś wad, lojalność i wsparcie w każdej sytuacji, radość z jej sukcesów oraz niezliczone godziny  spędzone na rozmowach i wspólnych wygłupach. Thomas patrząc na radość, która ogarniała serce Vann, miał wrażenie, że Jego serce rośnie. Uśmiech dziewczyny był najlepszym podziękowaniem, bez względu na to, co było powodem jego pojawienia się na twarzy, którą tak bardzo kochał. Która była Jego światem. Którą często pieścił, składając na niej gorące i namiętne pocałunki każdego dnia. Kiedy nadszedł dzień wyjazdu do Zakopanego, poziom szczęścia i zarazem zniecierpliwienia osiągnął apogeum. Ponad osiem godzin jazdy nie było rzeczą łatwą do przetrwania, jakby każdemu mogłoby się wydawać. Każdy z osób, które znajdowały się właśnie w „domu na kółkach” austriackich skoczków, czekał z niecierpliwością na zawody w Polsce. Przystanek w PŚ w Zakopanem, była dla każdego perełką, bo to właśnie tam panowała najlepsza atmosfera. Wyjątkowa. Magiczna. Nie do podrobienia. Nigdzie. To miejsce było czymś w rodzaju twierdzy. Twierdzy, do której każdy pragnął lgnąć.
                -Van, zaczekaj tutaj chwilę na mnie, dobrze?- poprosił Ją Thomas, kiedy wysiedli już z autobusu.- Trener woła nas na chwilę, bo musimy coś obgadać, ale obiecuję, że niedługo przyjdę po Ciebie i gdzieś razem wyskoczymy.- powiedział w biegu, musnął delikatnie usta Vanessy i udał się w stronę czekających już na niego kolegów z drużyny oraz trenera. Stała na poboczu, rozglądając się wokół siebie, podziwiając góry, które zewsząd ją otaczały. Wpadła w zachwyt. Szczery zachwyt. To magia tego miejsca przyczyniła się do tego, w jakim stanie się obecnie znajdowała. To wszystko przypominało jej o tym magicznym wieczorze, który spędziła z Thomasem, kiedy wyznali sobie wzajemnie miłość. Mimowolnie uśmiechnęła się do siebie. W jej wspomnieniach wyglądało to nadal równie cudownie, jak było w rzeczywistości.
-Nie wyglądasz jak mój kolega.- usłyszała za swoimi plecami, który wyrwał ją z błogiego i słodkiego stanu zachwytu. Wzdrygnęła się, po czym szybciutko obróciła na pięcie. Jej oczy widziały wysokiego szatyna, który łobuzersko się do niej uśmiechał. Stała jak wryta, dokładnie obserwując mężczyznę przed nią.
-Co?- wykrztusiła ledwo. Czuła wewnątrz siebie coś dziwnego… Coś czego nie powinna czuć. Sparaliżowana spoglądała w brązowe tęczówki chłopaka, które wraz z bladymi promieniami słońca, błyszczały jak dwa żarzące się węgielki. Jego uśmiech wydał się jej być taki wyjątkowy. A może był po prostu inny? Taki, którego nigdy nie widziała? W swojej piersi, czuła dudniące jak oszalałe serce. Nogi przez chwilę zrobiły się jak z waty. Nękało ją przeświadczenie, że doskonale zna chłopaka, który był sprawcą tego, co obecnie działo się w Vann. Ale dlaczego? Przecież to niedorzeczne. Ona nie znała nawet jego imienia.
-Umówiłem się tutaj z moją babcią, przychodzę na miejsce i widzę Ciebie.- powiedział, a dźwięk Jego głos przyprawiał ją o gęsią skórkę. W Jej oczach zobaczył lęk, pomieszany z nutką zafascynowania. Posłała mu nieśmiały uśmiech. Odwzajemnił gest. Chciał coś powiedzieć, lecz zauważył, że w ich stronę podąża Thomas Morgenstern. Zdziwił się. Patrzył raz na dziewczynę, a raz na skoczka, który był coraz bliżej. Vann odwróciła się i zobaczyła swojego chłopaka, który patrzył na nią dziwnym wzrokiem, z którego nie potrafiła nic wyczytać.
-Do zobaczenia, mam nadzieję.- szepnęła do szatyna, którego spotkała i ruszyła w stronę Morgiego, który posłał jej promienny uśmiech, który skrywał w sobie jakiś tajemniczy element. Chwycił ją za rękę i zaprowadził dziewczynę na miejsce, gdzie doznała wewnętrznego trzęsienia ziemi. Miała wrażenie, że świat wokół Niej wiruje. Że śni. Że to co się dzieje teraz, jest za piękne, aby działo się naprawdę. Ann. Widziała Ann. Jej najukochańszą, tak samo postrzeloną, zwariowaną, życzliwą Ann.
-Ann!- pisnęła cienko, wpadając w ramiona przyjaciółki. W jej oczach zebrały się łzy, które z niewiadomych przyczyn pojawiły się pod Jej powiekami. W takiej chwili nie powinna przecież płakać. To nie czas na łzy. Ale Ona nie potrafiła powstrzymać się od ich uronienia. Emocje wzięły górę. Piękna chwila, kiedy dwie bratnie dusze, które były daleko od siebie, znowu mogą cieszyć się swoją obecnością.- Nawet nie masz pojęcia jak się cieszę, że Cię widzę...
- Cała przyjemność po mojej stronie ! - krzyknęła uśmiechając się. Chwila na którą , czekało się tak długo , jest teraz tą chwilą . Osoba bez której nie wyobrażamy sobie siebie , jest przy Nas. Czego można chcieć więcej... - Van nie płacz , bo i ja się rozkleję! - szatynka musnęła policzek przyjaciółki.
-Nie da się nie płakać...- otarła niezdarnie łzy, rękawem swojej kurtki.- Nie mogę uwierzyć, że jesteś tutaj... Jesteś przy mnie...- mówiła nieskładnie, jeszcze mocniej przytulając do siebie szatynkę. Spojrzała na Thomasa, który z uwagą przyglądał się ckliwej scenie. Na Jego twarzy, ciągle gościł nieśmiały uśmiech, którego nie potrafił opanować, kiedy widział, że cały Jego świat, czyli Van, jest szczęśliwy.- Ann, poznaj proszę Thomasa.- wskazała na blondyna, który stał tuż obok dziewczyn.
- No proszę , obiekt westchnień mojej przyjaciółki we własnej osobie ... - szatynka wyciągnęła dłoń w kierunku uśmiechniętego skoczka nadal będąc w bliskiej odległości od Vanessy.  - Ann , miło Cię nareszcie poznać. - dodała delikatnie się uśmiechając.
- Thomas.- delikatnie uścisnął dłoń dziewczyny.- To mnie jest bardzo miło poznać tą sławną i legendarną Ann, o której Vanessa ciągle mówi.- uśmiechnął się. Jego wzrok powędrował w kierunku Gregora, który stał z boku i oglądał przedstawienie dwóch aktorek.- A to jest mój przyjaciel, Gregor.- pociągnął  chłopaka w kierunku Ann.
-  Sławną? - szatynka prychnęła patrząc na swoją przyjaciółkę. - no wiesz Vann. - posłała w jej kierunku uśmiech, by po chwili zagłębić swoje zielone tęczówki w postaci nieznajomego kolegi owej dwójki. - Cześć Gregor. - oznajmiła nie wykonując żadnych zbędnych gestów.
-Cześć...- wyjąkał, dokładnie oglądając dziewczynę od stóp do głów. Patrzył w jej zielone oczy. Poczuł coś dziwnego. Coś, czego nie czuł wcześniej. Chciał powiedzieć coś więcej, ale nie potrafił. Chciał jednego- zachować już na zawsze w swoim sercu widok jej beztroskich, zielonych oczu, które uśmiechały się do Niego. Czuł, że obraz dziewczyny w Jego głowie nie zgaśnie... Że jej osoba nie da mu spokoju. Że ciągle będzie przy Nim obecna. Nie mógł wytłumaczyć sobie, dlaczego w ułamku sekundy zaczął wiązać przyszłość z osobą, której nigdy wcześniej nie widział. Wrażenie, jakie Ann wywarła na Austriaku, nie sposób opisać słowami. Było one ogromne.Tak ogromne, że On sam go nie rozumiał.- Miło Cię poznać...- dodał po chwili milczenia. Co innego mógł powiedzieć? 'Cieszę się, że Cię poznałem i zostań już ze mną na zawsze'?
Szatynka uśmiechnęła się jedynie , nie zwracając zbytniej uwagi na szatyna. Najważniejsza była ona , Vanessa i czas , który mogła spędzić tak blisko swojej przyjaciółki. Nie ważne było nic wokoło , osoby , obiekty , rzeczy ważna była tylko ona. Brunetka , której Ann miała tyle do opowiedzenia.
- Chłopcy, moglibyście zostawić nas same?- Vanessa, zwróciła się do płci męskiej w zgromadzonym towarzystwie. Zgodnie kiwnęli głowami. Thomas, podszedł do swojej dziewczyny i złożył na jej ustach pocałunek. Widzący to Gregor, chciał zrobić to samo, lecz w stosunku do Ann, która ciągle siedziała mu w głowie. Odchodząc, nie potrafił spuścić z Niej oka. Myślał ciągle o Niej, myślał o sobie... Myślał o ich dwójce razem. Razem, jako para, chociaż nie powinien. Miał przecież dziewczynę, z którą był już od dłuższego czasu. Ale... Ale On sam nie wiedział przecież co do Niej czuje... Czy coś czuje... Był na szczycie, a teraz spadł na samo dno, nie mogąc ogarnąć swych uczuć. Bał się, że teraz będzie widział jej twarz na każdym kroku. Próbował się przemóc, próbował nie patrzeć na Ann, kiedy byli jeszcze blisko siebie. Nie potrafił. Czy jeszcze kiedyś Ją zobaczy? Czy kiedykolwiek będzie miał szansę z Nią porozmawiać? Poczuć Jej dotyk, zapach... A może to Mu się przyśniło? Teraz nie był sobą. Roztargniony, podążał śladem Thomasa, zastanawiając się czy samo uczucie wystarczy... Czy On jest odpowiedni... A przede wszystkim- czy Ann kiedykolwiek zwróci na Niego uwagę.
- Więc mów mi tu Vann jak na spowiedzi... - szatynka szturchnęła swoją towarzyszkę. - przyjaźń teraz miłość? Jak to jest możliwe?
-Wiesz...- wzruszyła ramionami.- Sądzę, że to ta przyjaźń przyczyniła się do tego, że zbudowaliśmy naszą miłość.- uśmiechnęła się do przyjaciółki.- A u Ciebie jak, jeśli chodzi o sprawy sercowe?
Ann zaśmiała się. - Miłość? Vann co to takiego ? - szatynka odkąd sięga tylko pamięcią nie była w poważnym , długotrwałym związku. Jak sama mówiła , zaangażowanie, które jest nieodłączną częścią relacji jaka powinna łączyć dwoje kochających się ludzi nie jest jej mocną stroną.
Beztroskie, niezobowiązujące związki... Na chwilę , krótką chwilę... w tym Ann sprawdzała się o wiele lepiej.
- To miłe uczucie, kiedy wiesz, że masz przy sobie osobę, która widzi w Tobie cały świat.- przed oczami pojawił się Jej Thomas.- Ale z drugiej strony... W miłości łatwo jest się pogubić. Powiedz, czy to normalne, że zobaczyłam w innym mężczyźnie coś, czego nie widzę u Thomasa?- spuściła wzrok na dół. Nadal miała przed oczami widok wysokiego  szatyna, którego dziś spotkała.
- Vann o czym Ty mówisz? - dziewczyna zatrzymała się patrząc z zaciekawieniem na przyjaciółkę, która wydawała się być rozdarta pomiędzy własnymi uczuciami. - Kim on jest ?
- Nie wiem, Ann... Nie wiem...- mówiła ochryple, chowając twarz w dłoniach.- Spotkałam Go dziś, tuż przed naszym spotkaniem... To spadło na mnie tak niespodziewanie... Patrząc w oczy Thomasa, mam poczucie, że w pewien sposób Go zdradziłam. Ale ja Go kocham, co do tego nie mam wątpliwości. Jestem żałosna, prawda?- spojrzała na szatynkę smutnym wzrokiem.- Nie potrafię odnaleźć się w tym, co sama czuję...
- Nawet tak nie mów , zabraniam Ci rozumiesz.... To , że ktoś sprawił iż poczułaś nieznane do tej pory uczucie nie oznacza od razu , że zdradziłaś Thomas'a. Masz pełne prawo doszukiwać się w innych czegoś czego nie ma on ... to nie jest żadne przestępstwo.- Ann objęła przyjaciółkę. - To było tylko jedno , przypadkowe spotkanie, więc nie zadręczaj się czymś co nawet nie powstało.
-Nawet nie masz pojęcia jak bardzo brakowało mi Twoich rad...- wtuliła się w przyjaciółkę, mimowolnie wypuszczając spod swojej powieki pojedynczą łzę.
- Rad? Chyba nie wiesz o czym mówisz... - Ann otarła kroplę spływającą po policzku dziewczyny. - Jestem strasznie głodna!
- Czyli co? Obiad?- spojrzała na przyjaciółkę.- Może zadzwonimy po chłopców, żeby zjedli coś razem z nami?
- A musimy ? - Ann spuściła wzrok . - Nie możemy zjeść same ?
-Nie.- odpowiedziała krótko, uśmiechając się.- Chciałabym, żebyś lepiej poznała Thomasa. Jak już się przekonałaś, On nie gryzie, więc nie bój się o nic.- po raz kolejny szeroko się uśmiechnęła,  zapominając na chwilę o tym, co Ją dręczyło... O tym, jakie uczucie nie dawało jej spokoju oraz sprawiało, że czuła się okropnie.- To co? Idziemy!
Szatynka kiwnęła twierdząco głową podążając za przyjaciółką.
....
- Vann , a on co tutaj robi? - szepnęła Ann nachylając się nad twarzą przyjaciółki. - Z tego co sobie przypominam rozmawiałyśmy o Thomasie .... - dziewczyna z wyrzutem spojrzała na pewnego siebie szatyna siadającego obok kolegi z drużyny.
-Przyszedł z Thomasem.- szepnęła na ucho przyjaciółce.- Nie marudź, to fajny chłopak.- puściła „oczko” do Ann, spoglądając na dziewczynę z uśmiechem na ustach. To samo robił Gregor. Austriak nie mógł oderwać oczu od uroczej szatynki, która siedziała naprzeciwko Niego. Zdawał sobie sprawę, że dziewczyna czuje Jego wzrok na swojej osobie, ale nic nadzwyczajnego sobie z tego nie robił. Każdy jej ruch czy najdrobniejszy gest, wydawał się być poezją. Jej głos, mógłby być kołysanką, przy której chciał zasypiać. Jej zielone oczy, w których widział miliony tlących się iskierek, wprawiały Go w błogi stan osłupienia. Przy Niej, po prostu nie był sobą. Zupełnie tak, jakby był osobą o dwóch obliczach. Bez Niej, stawał się dla niektórych rozkapryszoną gwiazdką, która myśli, że jest pępkiem świata, a przy Niej? Przy Ann budziły się w Nim wszystkie uczucia, których dotąd nie znał. Uczuciowy, troskliwy,  a przede wszystkim, nie widzący świata poza tą dziewczyną. Ona jedyna była bez wad. Perfekcyjna. Pasująca do układanki, która tworzyła Jego życie.
-  Może w końcu coś zamówimy , bo umrę z głodu ... - odezwała się Ann , kierując swoje pytanie głównie do uśmiechniętej przyjaciółki.
I znów usłyszał Jej głos. Podniósł wzrok i po raz kolejny dokładnie zlustrował nim szatynkę.
- A na co masz ochotę?- zapytała Ją, Vanessa. Patrzył na dziewczynę swoimi brązowymi oczami w oczekiwaniu na ponowne usłyszenie Jej głosu
 - Zgadnij Vann... -  szatynka uśmiechnęła się , gdy przed jej oczyma pojawiły się obrazy ze wspólnych chwil spędzonych z brunetką .... Wypady do restauracji , gdzie dziewczyny za każdym razem zamawiały jedno ulubione danie.
- Roladka z kurczaka faszerowana szpinakiem i orzechami na puree.- zarecytowała, patrząc w oczy Ann i promiennie się do Niej uśmiechając. Teraz przed oczami widziała wszystkie wspólne wypady razem z przyjaciółką do ulubionych restauracji. Tak, za tym też tęskniła, chociaż chwilowo o tym zapomniała. Teraz, rozmawiały ze sobą wzrokiem. Każda z nich wiedziała, co czuje w tej chwili ta druga.
-Mam nadzieję, że jest to w miarę jadalne.- przemówił Thomas, przez co w ułamku sekundy padły na Niego mordercze spojrzenia dziewczyn.
-Zakochasz się w tym daniu.- powiedziała Vann, spoglądając marzycielsko na blondyna.
-Ta potrawa jest naprawdę aż taka cudowna, jak twierdzi Vanessa?- przemówił po raz pierwszy Gregor, zwracając się do Ann.
- Spróbujesz , a sam ocenisz. - oznajmiła krótko szatynka lustrując kartę menu w poszukiwaniu odpowiedniego napoju... - Soczek ? Coś mocniejszego ? - dodała patrząc na blondyna  , który dyskretnie szeptał coś do ucha swojej wybrance.
Miłość, której Ann była świadkiem sprawiła , że zaczęła odczuwać nieznane dotąd uczucie , uczucie zazdrości lecz nie takie które wyniszcza czy też jest niezdrowe ... była to raczej zazdrość konstruktywna, która wzbudza w nas chęć do działania, mobilizuje do osiągnięcia czegoś , co do tej pory nie było dla Nas ważne.
- Dla chłopaków soczek, a my możemy napić się czegoś mocniejszego, jeśli chcesz.- Vanessa odpowiedziała za Thomasa, nie spuszczając chłopaka z oka. Blondyn musnął delikatnie policzek dziewczyny. Gregor dokładnie obserwował parę, siedzącą obok Niego, myśląc nadal o tym w jaki sposób zbyła Go przed chwilą Ann.
- Dwa razy Margarita ! - krzyknęła Ann widząc kelnera idącego z naprzeciwka.
-Znasz się na drinkach?- zagadnął Gregor, próbując za wszelką cenę zacząć jakąkolwiek rozmowę z szatynką.
- Pracuje jako barmanka , więc można tak powiedzieć. - odpowiedziała machinalnie. - Morgi... - Ann spojrzała na blondyna uśmiechając się promiennie. - Mogę chyba tak się do Ciebie zwracać? ... Co Ty masz w sobie takiego , ze Vann nie może oderwać od Ciebie wzroku ?- zaśmiała się.
Spojrzenie jakie brunetka kierowała na swojego chłopaka było zdaniem Ann tak magiczne i niepowtarzalne... Jakby nie było nic ważniejszego od oczu Austriaka , jakby cały świat zamknięty był właśnie w jego spojrzeniu
-Wiesz, trzeba być po prostu takim zabawnym, czarującym i przystojnym facetem.- powiedział z uśmiechem, wpatrując się w swoją ukochaną.- A tak naprawdę to sam nie wiem czym sobie na to zasłużyłem.- rzekł tym razem ciszej tak, jakby mówił tylko do Vanessy. Dziewczyna złożyła na Jego ustach pocałunek. Słowa blondyna poruszyły ją i sprawiły, iż miała poczucie, że w restauracji pełnej ludzi, widziała tylko ich dwójkę.
-Może skończmy te czułości, co?- wtrącił się Gregor, podpierając swą głowę rękami, starając się udać znudzenie, choć w głębi duszy, wzruszył się przed momentem zaistniałą sceną.
Szatyna skierowała swoje spojrzenie na szatyna ... - Ależ z Ciebie romantyk ... Gregor - zaakcentowała imię skoczka. - Wasze zdrowie .. - dodała trzymając w dłoni szklankę z trunkiem.
-Ich zdrowie...- powiedział pod nosem skoczek, wznosząc szklankę soku do góry, nie patrząc na parę zakochanych, lecz na Ann, która wpatrywała się w Vann i Thomasa. Teraz kompletnie nie wiedział jak się ma zachować albo co powiedzieć.
 - Smakowało ? - zapytała Ann po skończonym posiłku , patrząc na twarze skoczków.... - Sądząc po zawartości Waszych talerzy  nie było chyba tak źle? -  uśmiechnęła się.
-Było bardzo dobre.- wyrwał się nieśmiało, przed swoim kolegom, Gregor. Thomas uśmiechnął się pod nosem. Vanessa też spostrzegła, że Gregor jest jakiś inny niż zazwyczaj.- Pierwszy raz będziesz na konkursie skoków?- zapytał z taką samą nieśmiałością w głosie, która zarazem była wypisana na twarzy chłopaka.
- Osobiście pierwszy ... - uśmiechnęła się. Zazwyczaj wszystkie konkursy Pucharu Świata szatynka oglądała zza ekranu telewizora , będąc w pracy. Nie sprawiało jej to wielkiej radości , gdyż nie był to sport szczególnie dla Niej interesujący , ale relacje z poszczególnych zawodów o których opowiadała Vanessa , przekonały polkę , że może jest to rywalizacja godna jej uwagi.
...
Ich wspólny obiad był dobrą odskocznią dla każdego z Nich. Nie brakowało rozmów na każdy temat, żartów, nawet chwil niezręcznej ciszy. Ale to było potrzebne każdemu. Vanessa w końcu zapełniła dziurę wyrytą w Jej sercu, która spowodowana była brakiem Ann; Thomas był szczęśliwy, że ma okazję spędzić trochę czasu z Gregiem, o którego w ostatnim czasie się niepokoił oraz Vann, z którą chciał spędzać każdą sekundę swojego życia , również Ann wzbudziła w Nim sympatię. Czas spędzony w restauracji stał się również korzystny dla Gregora. Poczuł się tak, jak już dawno się nie czuł. Po raz pierwszy od dłuższego czasu tak naprawdę się wyluzował. Już nie starał się sprawiać udawać , że wszystko jest w porządku, lecz to stało się czystym faktem. Na dodatek miał okazję spędzić trochę czasu z dziewczyną, która pojawiała się tak częśto w jego myślach. Intrygowała Go i to w dziwny, nieokreślony sposób.
Dziewczyny były już po kilku drinkach, kiedy Austriacy stwierdzili, iż czas najwyższy wracać już do hotelu. Vanessa miała na tyle słabą głowę do alkoholu, że od razu było widać ilość alkoholu, którą w siebie wlała, natomiast Ann - nadal zachowała zdrowe zmysły i często uśmiechała się, słysząc  co wygaduje jej przyjaciółka, jednocześnie wprawiając Gregora o dreszcz, który nie wiadomo z jakiej przyczyny Go nękał. Nie potrafił rozgryźć tej dziewczyny. Była zagadką, którą chciał rozwiązać, lecz nie wiedział czy możliwe jest znalezienie na nią odpowiedzi.
- Odprowadzę Was ...- uśmiechnęła się szatynka próbując utrzymać równowagę na śliskiej nawierzchni. Chociaż pora wydawała się być późna , Ann w żadnym wypadku nie chciała rozstawać się z przyjaciółką. Każde kolejne rozstanie , wiązało się z pustką , którą odczuwała. Dokładnie taką samą jaką odczuła po raz pierwszy , gdy Vann wyjechała z Polski.... Uczucie to nie należało do najprzyjemniejszych...
-Jesteś kochana!- powiedziała Vann, nieco niezdarnie wpadając w ramiona przyjaciółki. Mimo że jej mózg został po części opanowany przez alkohol, nadal wiedziała co oznacza rozstanie z przyjaciółką. Jeszcze nie nacieszyły się sobą w najmniejszym stopniu, aby móc się bez problemów rozstać i zaprzepaścić cenne minuty, czy chociaż sekundy, które mogą spędzić w swoim towarzystwie.- Więc w drogę!- Vann ruszyła przed siebie, a po chwili u Jej boku znalazł się blondyn, który z troską i uczuciem patrzył na ukochaną.
- Soczek smakował ? - zadrwiła szatynka rzucając w Thomas'a białym puchem.
-Przynajmniej zachowałem czysty rozum.- spojrzał na Vanessę, która chwiała się lekko na swoich nogach.
-A przede wszystkim nikt z naszej dwójki nie opił swojego przyjaciela.- odezwał się szatyn, będąc ciekawym jaka będzie odpowiedź dziewczyny.
- No popatrz Vann , któż to się odezwał .... - Ann wycelowała śnieżką w rozweseloną twarz szatyna... - Co jeszcze ciekawego powiesz. - zaśmiała się.
-Że z natury jestem mściwym człowiekiem i odwdzięczam się pięknym za nadobne.- wyszczerzył się cwanie, jednocześnie szybko ruszając w stronę Ann, wpychając ją do zaspy śniegu, która znajdowała się tuż za plecami dziewczyny.
- Taki jesteś cwany?! - zapytała Ann patrząc w czekoladowe tęczówki skoczka. Po raz pierwszy miała okazję wgłębić się w jego spojrzenie , spojrzenie z którego nie mogła niczego odczytać ... Jego wzrok był tak ... nie potrafiła znaleźć odpowiedniego określenia , jednakże to nie zmieniało faktu iż kolor oczu , który tak zacięcie oblegał jej twarz był niezwykle interesujący , cudowny ... Rozmarzyła się zamykając na moment powieki. Musiała pozbierać myśli , które pod wpływem alkoholu wyraźnie zmieniły tok ... ten najwyraźniej nie odpowiadał dziewczynie , która nabierając w dłonie śnieg skierowała Go na twarz skoczka.
-Tak.- odpowiedział krótko, wycierając ze swej twarzy śnieg.- Maleńka, nie bulwersuj się tak. Ja i tak zemszczę się kiedyś za to.- mrugnął do Niej z łobuzerskim uśmiechem na twarzy.
-Skończyliście?- zapytał zniecierpliwiony Thomas, który dokładnie obserwował poczynania Ann oraz Gregora.
- Maleńka? - szatynka wstała otrzepując z siebie biały puch .  - Nie za dużo sobie pozwalasz ... GREGOR! - ominęła szatyna spuszczając wzrok . - Tak , możemy iść - zwróciła się w stronę blondyna podchodząc do swojej przyjaciółki. - Vann na jak długo zostajecie?  - zadając owe pytanie miała nadzieję, że czas jaki został jej podarowany na spotkania z brunetką nie będzie należał do najkrótszych.
-Pięć dni.- wymamrotała Vanessa, która dotychczas nie wiedziała właściwie co się wokół Niej dzieje.
-Pięć dni.- powtórzył po dziewczynie Gregor, mrugając do Niej zalotnie. Z każdą sekundą miał wrażenie, że coraz lepiej zna Ann, o której przecież na razie nic nie wiedział. Właśnie. „Na razie”. Ta dziewczyna miała charakterek. Była wyrazista i inna niż te wszystkie panienki które mijał często na ulicy. Widział, że była silna i niezależna, co jakże bardzo mu imponowało.
Pięć dni , tylko pięć krótkich dni , którymi szatynka musiała zapełnić pustkę w swoim sercu .. Dni z których chciała zapamiętać jak najwięcej szczegółów ... te kilkaset godzin , które musiały wystarczyć, aby zminimalizować tęsknotę, która niebawem ponownie zagości w jej życiu na kolejne miesiące.  - Dobrze się Nią zajmij Thomas... - oznajmiła przytulając przyjaciółkę , gdy byli już pod hotelem.
- Tak właśnie chcę zrobić. Już zawsze...- szepnął, zwracając się do Vanessy, która ledwo stała już na własnych nogach. Trzymając Ją w swoich ramionach, miał wrażenie, że miał wszystko.
Ann wyciągnęła dłoń w kierunku Thomas'a - Dobranoc - szepnęła nieznacznie oddalając się.



--------------------------------------------


Dwójka ląduje w Waszych rękach. ;) Mamy nadzieję, że Wam się spodoba i że nie zawiodłyśmy Waszych oczekiwań. Dziękujemy za komentarze pod poprzednim postem, które są dla nas naprawdę ogromnym źródłem weny. :) Dzięki Waszemu wsparciu chce się pisać dalej!
Mokrego! ;*



11 komentarzy:

  1. To jest świetne i wiadome jest to, że będę waszą stałą czytelniczką! Czekam na następny i pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Strasznie podoba mi się jak piszesz.
    Będę tu wpadać częściej, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piszesz(piszecie) świetnie, czyta się to wszystko z przyjemnością i już mam chęć na kolejną odsłonę!:)
    Macie talent do tego, pozdrawiam i zapraszam do siebie na skoki-to-magiczny-sport.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ależ to jest długie! Uwielbiam takie najbardziej! :>
    Podziwiam za to ! Rozdziały,choć jest ich mało są cudowne.Podoba mi się ten blog. Myslę,że zostanę na nim dłuzej, Prosze informujcie mnie :p

    a ja zapraszam do siebie :D
    http://themoordeath.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie zawiodłam się !Jest wspaniale ...miło i tak inaczej.
    Wasz styl pisana... Idealne połączenie!
    Czekam na kolejny w którym mam nadzieję Ann okaże więcej sympatii Gregowi!

    Tośka!

    OdpowiedzUsuń
  6. Uroczy rozdział <3 I na litość boską jaki długi! :D Informuj mnie o nextach ^^
    Zapraszam do mnie, dopiero zaczynam ;))
    pamietnik-caroline-a.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie mam słów ... zwyczajnie mi ich zabrakło....
    Tak ciekawie piszecie... tak spójnie...Ciekawi mnie co będzie dalej !:D
    Czekam !
    All.

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudaśny rozdział ! *__*
    Kocham Was jak piszecie ;D
    Czekam na nexta ! ;*
    Gorrrąco pozdrawiam ! ;;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Och i ach :)
    Pięknie :)
    Więcej pisać nie trzeba :)
    Czekam z niecierpliwością na kolejny :)
    Buziole:*

    OdpowiedzUsuń
  10. Coraz ciekawiej się zapowiada. :)
    Czekam na kolejny. :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Wspaniały rozdział,
    Wasza Dwójka jest mega,
    osobno świetnie, a razem to już w ogóle
    cudnie :))
    Zapowiada się bardzo ciekawie,
    czekam na następny, byle szybko! :)

    OdpowiedzUsuń