'Do czyjejś obecności możemy się szybko przyzwyczaić, ale do czyjejś nieobecności możemy się przyzwyczajać resztę życia. '
~~♥♥~~
Pamiętam,kiedy byłam małym dzieckiem i wierzyłam w bajki, marzyłam o tym, jakie będzie moje życie? Biała sukienka, książę z bajki, który zaniesie mnie do zamku na wzgórzu. Leżałam w nocy w łóżku,zamykałam oczy i całkowicie, niezaprzeczalnie w to wierzyłam...
Święty Mikołaj, Zębowa Wróżka, książę z bajki - byli na wyciągnięcie ręki....
Ostatecznie dorosłam... Pewnego dnia otwarłam oczy, a bajka zniknęła.... Większość z Nas zamienia te 'bajki' na rzeczy i ludzi, którym mogą ufać, ale rzecz w tym, że trudno całkowicie zrezygnować z bajek, bo prawie każdy nadal chowa w sobie iskierkę nadziei, że któregoś dnia otworzy oczy i to wszystko stanie się prawdą...
Prawdą , którą tak pragniemy, która Naszym zdaniem nie jest zidealizowana przez otaczający świat.... jest prosta, napisana przez Nas samych , dla Nas...
Na podstawie Naszych wyobrażeń , planów , marzeń. Tam wszystko układa się po Naszej myśli... chociaż przez jeden krótki moment.
Przez jedną magiczną chwilę nie musimy martwić się , zadręczać ... rozwiązywać kolejne problemy postawione na Naszej drodze jak znak ostrzegawczy , który kiedyś przez przypadek ominęliśmy , a teraz zbieramy tego 'plony'..
Ta bajka to życie ..droga którą podążamy każdego nadchodzącego dnia...
Planując , realizując, podejmując decyzje..
Czasem podejmujemy je wbrew sobie. Próbujemy złamać swoje uczucia, myśląc, że to coś zmieni, że to sprawi, że nasze życie nagle będzie prostsze. Wchodzimy w nowe związki, nie kończąc w sercu tych starych. Mówimy coś wbrew samym sobie, bo tego wymaga od nas świat. Gubimy się jak małe dzieci i szukamy winy wszędzie, tylko nie w sobie...
Wydawałoby się , że to co sami zakończyliśmy... że 'coś' na końcu czego postawiliśmy przysłowiową kropkę nie powinno budzić w Nas już żadnych odczuć , nie powinno sprawiać Nam bólu , a przynajmniej nie powinniśmy zawracać sobie tym głowy...
Ale co zrobić , gdy dopiero po stracie , po zakończeniu czegoś w tamtym momencie może nie istotnego na tyle , aby nazwać to ważnym zaczynamy doceniać ... zaczyna Nam zależeć...patrzymy na to wszystko bez zbędnych emocji... Może emocje są, ale już nie te negatywne.. dusza i serce zostają oczyszczone... umysł wraca do jasności ...zaczynamy myśleć...analizować... łączyć .
Co jeśli połączenie czegoś co wydawałoby się być niemożliwe ... może i wymuszone teraz staje się dla Nas nieodłączną częścią życia... staje się czymś co docenimy...
Właśnie teraz , gdy tego już tak naprawdę nie mamy...na własną prośbę ... na własne życzenie...
Można by powiedzieć , że mamy to co chcieliśmy mieć Kiedyś.
Tylko dlaczego tak jest... dlaczego po czasie doszukujemy się drugiego dna... kolejnej wartości człowieka , która tamtego dnia Nam umknęła ... bądź wcale nie chcieliśmy jej zobaczyć....
Dlaczego za każdym razem, gdy się z kimś rozstajesz, zostawiasz u tego kogoś kawałek swojej duszy. A ten ból... To jest brak tego kawałka. Boli, bo jest u kogoś innego...
Ten kawałek powinien kiedyś wrócić, ale to potrwa zapewne długo... Czasem widzimy te kawałki na różnych ludziach, jako takie małe niebieskie światełka. Kawałki dusz ludzi, którzy Nas kiedyś kochali i już nie kochają...
'Małe niebieskie światełka' , a mają tak ogromne znaczenie...
Każdy ma na 'sobie' takie światełko... Gregor jak i Ann.
Ann , która z każdym nadchodzącym dniem coraz wyraźniej odczuwała jego brak.. wydaje się to być śmieszne... bo przecież jak to racjonalnie wytłumaczyć?
Życie.. przecież to nie bajka , którą sobie wymyśliła będąc dzieckiem... udowadniało z każdą minutą , jakie potrafi być niesprawiedliwe , przesadnie skomplikowane ... jak potrafi zawirować w umyśle... Z czasem przyzwyczaiło Nas do wszystkiego , a przynajmniej do większości ... pokazało jak 'żyć' ... nauczyło jak korzystać , aby wiele zyskać ...
A gdy nadszedł nawyk , w którym wydawałoby się , że nic się nie wydarzy uchyla Nam jakieś drzwi i nagle przez szczelinę wdziera się istna lawina... W jednej chwili nie mamy nic, a już w następnej aż tyle, że trudno sobie z tym poradzić...
Trudno zaakceptować uczucia , o których nie miało się wcześniej pojęcia... o których może i nie chciało się wiedzieć ..znać Ich.
Przyszedł 'odpowiedni' czas i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki pojawił się On... dar od losu , który w przeciągu jednej , krótkiej chwili spowodował istne zamieszanie ... istny chaos w głowie.. pozwalając na odkrycie czegoś nowego...
Popełniając kolejne błędy na wspólnej drodze ... dokładając do tego obojętność jednej ze stron 'poznane uczucia' kryją się na dnie serca , pozwalając na wstęp innym... tym mniej przyjemnym , które piętnujemy z każdą nową , niekorzystną dla Nas sytuacją...
W związku to obu stronom powinno zależeć. To obie strony powinny walczyć o siebie. Podstawą jest zaangażowanie i miłość. Trzeba kochać i chcieć być kochanym.
Jeżeli coś jest wymuszone nie ma racji bytu nawet wtedy gdy jedna z osób kocha , a ta druga skrywa swoje uczucia w głębi serca , myśląc że już 'ICH NIE MA'
One są... i właśnie teraz się obudziły... na nowo pokazały , że istnieją i chcąc , abyśmy o Nich pamiętali! Tylko dlaczego akurat teraz , gdy związku już nie ma ... gdy jesteście dla siebie obcymi ludźmi i to tylko dlatego , że to właśnie Ty tego chciałaś.
Ty podjęłaś tą decyzję , Ty pokazałaś , że Ci nie zależy, Ty po raz kolejny powtórzyłaś stanowczo , ze to co jest , a teraz już było pomiędzy Wami to tylko czysty układ..
Układ z którego Ty nie czerpałaś żadnej korzyści... teraz już wiesz , że było zupełnie inaczej ... że dostałaś od Niego więcej niżeli mogłaś oczekiwać ... bo z jego strony NIC nie było udawane... nic nie było grą... On był sobą ... miałaś obok siebie Gregor'a ...
Dla Niego wszystko było 'na prawdę' , a dla Ciebie 'na niby'..
Paradoks.
Teraz nieszczęśliwi jesteście oboje .. a może i Ty jeszcze bardziej...
Pozwoliłaś na to wszystko co się teraz z Tobą dzieje , dałaś na to przyzwolenie i jak ostatni tchórz zmarnowałaś szansę na prawdziwe i szczere uczucie, które zaproponował Ci w ostatnim zdaniu Waszej rozmowy szatyn... Zrezygnowałaś! A teraz co ?
Poczekasz Ann? ... Tylko na co? Jest na co czekać?
Jest chociaż niewielka szansa , że Gregor nie zaprzestanie walki o Twoje uczucie?
Uczucie , które dzielisz pomiędzy Nim , a Manuelem... bo chyba tak jest,prawda?
Masz teraz czas Ann...mnóstwo czasu , aby poukładać sobie swoje uczucia... zapoznać się z Nimi na nowo...a może dać Im szansę...
Skorzystaj z tego.
~♥~
W jego życiu pojawiło się skrzyżowanie, przy którym nie było drogowskazu określającego, którą drogę powinien wybrać... Pozostał zdany sam na siebie, na swój instynkt. Widział, że łatwo może się pomylić, ale musiał zaryzykować... Nie ważne ile popełnił błędów , jak daleko zaszedł w swoich postanowieniach .. w swoim postępowaniu niekoniecznie dobrym.. musiał zawrócić i wszystko naprawić..a przynajmniej spróbować ,aby później z upływem czasu nie żałować... nie pluć sobie w twarz , że mógł zrobić coś co poprawiłoby ich relację , a przynajmniej w jakimś małym stopniu ociepliłoby ją...
Stać i przyglądać się z oddali to kompletnie odbiegało od zasad jakimi się kierował... zawsze przecież miał co chciał , to co sobie zaplanował osiągał .. to czego pragnął dostał ... uświadomił sobie jednak , że dojście 'po trupach' do celu nie jest niczego warte...
Że lepiej iść do przodu małymi krokami ... stopa za stopą , milimetr za milimetrem , centymetr za centymetrem , aby dotrzeć do celu zwanego 'miłością'...
W relacji jaka łączy dwoje ludzi nie ma mowy o pośpiechu , bo przecież to zły doradca , a szczególnie w tej sferze naszego życia.. przekonał się o tym dość wyraźnie więc teraz zmuszony był realizować swoje założenia skrupulatnie , dokładnie bez zbędnych ram czasowych...
To co czuł do Ann , było tego warte , było ... jest dla Niego najcenniejsze ... Uczucia jakie żywi do szatynki nie równa z niczym co jest na tym świecie... nie czuł się tak nigdy , więc jakby śmiał do czegoś to przyrównywać... Kochał i chciał być kochany...
Tak prawdziwie , bezgranicznie... chociaż z tymi granicami różnie w życiu bywa.
Wybrał na ekranie numer szatynki , by tępo nieprzerywanie wpatrywać się w ekran... Bał się , a może odczuwał strach , że słowa Ann , które nadal rozbrzmiewają w jego głowie odzwierciedlą się w jego życiu... nabiorą sensu... nie chciał jej tracić ... nie chciał , aby odeszła.. nie mógł pozwolić na jej odejście...bo przecież dla Niego to nie był tylko układ... Ona to tak nazwała.
Dla Gregora to był związek .. może zapoczątkowany trochę na nagiętych zasadach , ale jednak związek... relacja dwojga bliskich sobie ludzi ...o tą relację chciał walczyć , bo wiedział że jest o co ... że ma o kogo się starać...
Przecież 'dwie połówki tej samej pomarańczy' zawsze się odnajdą ... muszą o siebie walczyć.
- Słucham. - odebrała . . a jego myśli mimowolnie skierowały się na ton jej aksamitnego i przepełnionego ciepłem głosu... Była jakby inna... delikatna, spokojna.
- Ann. .. Cieszę się , że jednak odebrałaś... - oznajmił sam nie wiedząc do końca co mógłby powiedzieć... wszystko wydawałoby się być takie oklepane... nie na miejscu... nieadekwatne do sytuacji.
- Miałam nie odbierać? - zapytała jednocześnie śmiejąc się... jeszcze kilka chwil wcześniej jej myśli kłębiły się wokół sylwetki szatyna , a teraz ma okazję Go usłyszeć.. ponownie zatracić się w jego głosie... tak świadomie , bez premedytacji i strachu...
- Nie .. nie o to mi chodziło... - zaczął się jąkać kompletnie wyprowadzony z 'równowagi'... Głos polki działał na Niego tak uspokajająco , łagodząco... szczególnie teraz , gdy ma świadomość , że jest on naturalny , niczemu nie podporządkowany. - Po prostu sądziłem , że po Naszym rozstaniu nie będziesz miała ochoty na rozmowy ze mną. - dodał wyczekując odpowiedzi.
- Oj Gregor, Gregor jak Ty mnie słabo znasz... - zaśmiała się po raz kolejny... teraz , gdy doszła do pewnych wniosków nie mogła pozwolić sobie na złośliwości jakie towarzyszyły jej wcześniej ... Miała okazję poznać 'prawdziwego' Gregor'a ... takiego jakiego znają i cenią inni... Vanessa, Thoma's, Michael... a teraz może i ona sama.
- To daj mi szansę , abym mógł poznać Cię bliżej... - powiedział sam tak naprawdę nie wierząc w to co wydobyło się z jego ust.. wypowiedział to , co chciał zakomunikować już od pierwszych sekund tej rozmowy... Kamień , który spadł z jego serca? To chyba zbyt małostkowe określenie... Dla Niego pozostało tylko oczekiwanie na odpowiedz szatynki... Modlił się w głębi duszy , chociaż bardzo rzadko zwracał się z prośbami do Boga , o to aby Ann wyraziła zgodę ... chęć bliższego poznania się ...
Teraz chciała to usłyszeć... dopuścić do siebie wszystkie słowa , które zostały przez niego wypowiedziane w taki prosty , klarowny sposób... nic udawanego...szczerość... Najważniejszy z elementów komunikacji międzyludzkiej ... jeden element relacji a wiele potrafi zmienić.
- Czemu nie... - odpowiedziała z promiennym uśmiechem na twarzy.
- Nie żartujesz? - dopytywał jakby to co wypowiedziała nie było dość jasne dla tej drugiej strony... Pytania przewijały się przez jego głowę... same 'znaki zapytania' .. Czy gdyby od początku nie był natarczywy , nachalny ... nie zgrywałby kogoś kim prawdopodobnie nie jest Ich relacja wyglądałaby dobrze? ... Czy szatyna jest teraz sobą? Czy nie udaje , aby dać mu nauczkę? Czy czuje to samo? .. albo chociaż odrobinę tego co odczuwa on sam?
- Chyba gorzej pomiędzy Nami być nie może niż było nie sądzisz? - nadal uśmiechała się czując , że Gregor nie dowierza jej słowom.. niczego nie planowała ... nie teraz... trzeba otworzyć się na nowe okoliczności... a reszta ułoży się sama.
- Przepraszam Cię Ann... - zaczął , a barwa jego głosu przybrała zdecydowanie odmienną oktawę niż wcześniej... Od początku wiedział , że źle postępuje , że wszystko z czasem pryśnie.. że miłość na siłę nie ma żadnej przyszłości ... a przecież on wiązał swoją przyszłość z szatynką... więc dlaczego to robił? Szantażował... krzyczał... wymuszał?
On kochał.. czasami tak jest , że nie chcąc pozwolić na utratę czegoś co wpoiliśmy sobie do Naszej głowy jako najważniejsze posuwamy się do najdziwniejszych , a czasem nawet najokrutniejszych rzeczy aby tylko tego nie stracić... mieć za wszelką cenę. - Ann... popełniłem wiele błędów... ale uwierz mi.. Nie jestem taki , nie zachowuje się tak jak miałaś okazję to zobaczyć...
- Możemy udać , że tego nie było ? - przerwała mu nie chcąc powracać do tamtych wspomnień... Wspomnień , które w jej mniemaniu miały swoje dwa oblicza... dobre i to złe...ale my jako człowieczeństwo powinniśmy zapomnieć o tych złych aspektach , aby w czasie zwątpienia móc wrócić do pozytywnych , radosnych sytuacji , dzięki którym coś zyskaliśmy dla siebie.. - Zacznijmy z czystą kartą .. tak jakby nic się nie wydarzyło ... Moje życie zatrzymało się na pocałunku w Zakopanem , na Naszym pożegnaniu tamtego dnia... a reszta? - zamilkła na chwilę porządkując myśli. - Reszty nie ma ... nie było.
Kąciki jego ust uniosły się ku górze w geście uśmiechu... radości , szczęścia które odczuwał ... Od początku wiedział , że Ann jest ina niż te wszystkie dziewczyny obok Niego ... jest sobą. Ciepłą , kochającą , wyrozumiałą osobą , dla której najważniejsi są bliscy jej ludzie... Jego chory plan zaślepił mu tą wizję ... pozwalając posunąć się daleko... zbyt daleko...
Ale dostał szansę , drugą ... dla Niego ostatnią , którą wykorzysta. - To może w ramach powitania w Austrii dasz się wyciągnąć dziś na kolację .
- Jasne. - oznajmiła szybko nie zastanawiając się nawet ... Kto wie ... życie pisze różne scenariusze... więc ciekawość , którą odczuwała na myśl o poznaniu kolejnej odsłony tej reżyserii była wręcz nie do pokonania... Wyrażona chęć jest przecież tylko początkiem .. na dalszy ciąg historii potrzeba przecież zaangażowania obu stron.
~~♥♥~~
Dlaczego zmiana na nowe, tak często pachnie początkiem końca? Absurd? Ale jak nazwać inaczej zjawisko, kiedy sam początek dnia, gubi od razu swój wątek? Sił im brakuje… A zwłaszcza Jej… Co nie oznacza, że i Thomasowi było łatwo. Po tym czego się dowiedział, czego doświadczył nie było mu łatwo ponownie zaufać. Nawet nie potrafił tego zrobić… Bał się, że znowu poczuje zawód, rozczarowanie, gorycz… Nie był na to gotowy… W Jego sercu i tak została wypalona zbyt duża dziura, która ciągle dawała o sobie znać… Ciągle raniła… Ciągle bolała… Stracił kawałek serca? Czy to możliwe? Tak… A przynajmniej tak się czuł… Jakby był bez kawałka serca… Kawałka, które została w brutalny sposób wyrwane. Przez kogo? Najbliższą Jego sercu osobę… Kiedy tylko nadarzyła się okazja, sprawdzał Jej telefon, laptop… Zdarzało się nawet przeszukiwać rzeczy Vanessy. Czuł się z tym okropnie… Okropnie, bo nie mógł ufać osobie, którą kochał… Ale ta osoba Go zawiodła… Zadała cios, który ciągle odczuwa. Ale kochał Ją… Mimo że intuicja podpowiadała mu coś innego, On nadal był z Nią. Chciał trwać z Nią w tym związku. Spędzać i cieszyć się właśnie z Polką każdym dniem i każdą wspólną chwilą… Ale Ona również Go kochała… Doskonale wiedziała, że Thomas Ją kontroluje. Wielokrotnie widziała, jak Thomas przegląda Jej telefon czy inne rzeczy. Ale wówczas nie interweniowała. Nie chciała ponownie Go ranić ani doprowadzać do niepotrzebnych scysji. Znała powód i to doskonale. Gdyby wiedziała, że to nie na Niej spoczywa wina, akceptowałaby to wszystko? Jednakże, w niczym nie pomagał także Jej charakter, który nienawidził, kiedy była sprawdzana, kontrolowana, w uwięzi… Musiała coś z tym zrobić… Wiedziała, że Thomasa, jeszcze nie teraz, nie stać na taki gest… Na zaczęcie rozmowy od początku. Jednej, ale szczerej rozmowy. Rozmowy, w której każde z nich wyrzuciłoby z siebie wszystko. Nie ma przecież na świecie nic porządniejszego oraz trudniejszego, jak szczera rozmowa. Tylko teraz ona była potrzebna każdej ze stron. Jej. Jemu. By żyło im się lepiej. By każdy z nich wiedział na czym stoi. Może rozmowa, która trwała ciągle w ich głowach i która składała się z samych pytań, na które nie znali odpowiedzi, znajdzie w końcu adresata?
- Thomas...- zaczęła pierwsza rozmowę, czując, że musi w końcu przeciwstawić się temu co się pomiędzy Nimi działo... Owszem, było w tym uczucie, ale zazdrość odbierała Jej uciechę z niego... Nie chciała czuć się obco w Jego ramionach. Nie chciała uważać na każde swoje słowo, wypowiedziane w towarzystwie Thomasa. Nie miała już nawet sił, ciągle pilnować swojego telefonu czy innych swoich rzeczy przed Thomasem, nadal ukrywając swój drugi związek z Andreasem... Nie dość, że sił miała mało, to jeszcze to wszystko powoli je Jej odbierało...- Możemy chwilkę porozmawiać?
- Jasne.. - odpowiedział bardzo naturalnie , tak jakby nie przypuszczając co mogłoby być tematem Ich rozmowy... Ale wiedział , doskonale zdawał sobie sprawę , że Vanessa nadal coś przed Nim ukrywa , że nie wszystko jest tak jak być powinno ... Wiele spraw się zmieniło , a on zaczął coraz wyraźniej to dostrzegać.
- Ostatnio...- nie wiedziała jak ubrać swe uczucia w słowa. Najzwyczajniej w świecie nie wiedziała, jak przekazać chłopakowi to, co chciała. To co ją dręczyło... Było tak trudno... Tak strasznie trudno... Zwłaszcza, że nie chciała, aby chłopak znowu został, chociaż nieświadomie, przed Nią zraniony...- Zachowujesz się nieco dziwnie, Thomas.- wykrztusiła ledwo, nie potrafiąc spojrzeć chłopakowi w oczy. Może była przewrażliwiona? Może Thomas normalnie się zachowywał, a to Ona nie potrafiła już normalnie funkcjonować?
- Dziwnie ? Co masz na myśli kochanie.. - wyraźnie zaakcentował ostatnie słowo siadając obok brunetki wyczekując odpowiedzi... Sądził , że wie o co może chodzić Vanessie... Robił to wszystko tylko i wyłącznie dla Jej dobra , dla dobra Ich związku , któremu dał szansę , któremu zaufał na nowo ... a przynajmniej starał się ufać.
-Sama nie potrafię sobie tego wytłumaczyć...- mówiła niepewnie.- Nie ufasz mi, prawda?- spojrzała mu w oczy, pytając bez ogródek.
- Ufam... - odpowiedział krótko nieco mijając się z prawdą... Ufał? Przynajmniej próbował ... starał się , ale z czasem stało się to dość trudne. W każdym dźwięku wydobywającym się z telefonu brunetki , w każdym jej wyjściu... słowie , czynie widział coś co powodowało , że wątpił w jej szczerość... Raz nadszarpnięte zaufanie trudno jest odbudować , nawet gdy obie strony wkładają w to masę swojej energii.
-Właśnie przekonuję się o tym na co dzień.- prychnęła, wstając na równe nogi z kanapy. Teraz chciała usłyszeć jasną, szczerą odpowiedź: 'Tak nie ufam Ci'... A nie jakieś pojedyncze słowa, które miały zamydlić Jej oczy. Nie była dzieckiem. Widziała co się dzieje wokół Niej...
- Czego Ty ode mnie oczekujesz Vann ? - zapytał podirytowany zaistniałą sytuacją..Powiedział przecież to co chciała usłyszeć , aby jej nie ranić ..a ona? Nalegała nadal tylko po co ? ... Chce znać odpowiedz ? Chce cierpieć upewniając się w swoich przekonaniach ? Przecież nic się nie zmieni jeżeli powie brunetce co tak naprawdę czuje .. co myśli... bezpiecznej było zachować to dla siebie.
- Prawdy!- krzyknęła, mimo własnej woli.- Myślisz, że nie widzę jak systematycznie sprawdzasz mój telefon? Moje rzeczy? Nawet mojego laptopa! Powiedz wprost, że mam Ci zdawać całą relację gdzie i z kim byłam, będę chociaż przygotowana na to psychicznie! Bo tak nie da się żyć, Thomas! Nie da się!- nawet nie zauważyła, kiedy jej ton głosu aż tak bardzo się podniósł... Sam... Ona nie panowała już nad emocjami. Nie potrafiła. Naprawdę miała wszystkiego dosyć... Chciała chociaż w domu, w ramionach Thomasa, odpocząć od wszystkiego... Świata... Życia... Ale nie mogła.
- Prawdy powiadasz?! - krzyknął mimowolnie wzburzony tonem jakim zwracała się do Niego brunetka... - Nie ufam Ci!... w każdej sekundzie zastanawiam się gdzie jesteś , każda minuta mojego życia wypełniona jest strachem o to , że mogę Cię powtórnie stracić .. - spojrzał brunetce prosto w oczy... - Tak Vann! Straciłem Cię , gdy skierowałaś swoje kroki w kierunku Wanka ... Straciłem Ciebie, a Ty straciłaś mnie... - zamilkł na chwilę , próbując uporządkować myśli , które tak bardzo w Nim wrzały. - Kontrolując Cię jak to nazwałaś chociaż w małym stopniu wiem , że jesteś , wiem że mam Cię przy sobie , że pozwalając sobie na zaufanie Ci nie popełniam błędu...
-To po co zdecydowałeś się nadal brnąć w związek ze mną?- powiedziała spokojnie, lecz z wyraźną goryczą w głowie, która spowodowana była nie wiadomo czym... Ona sama nie rozumiała siebie. Nie rozumiała słów, które wydobywały się z Jej ust... Tak naprawdę wielu słów nie chciała powiedzieć, a jednak to zrobiła...- MY...- dokładnie podkreśliła to słowo.- może już nie mamy sensu być razem, co? Skoro nie potrafisz ze mną normalnie żyć...
- Staram się nie widzisz tego? - Thomas spuścił wzrok nie chcąc narażać się na spojrzenie Vanessy... wiedział , że sprawił jej ból , że ona cierpi nie radząc sobie z tym co się dzieje w ich związku , ale on próbował ... robił wiele , aby nie dać po sobie poznać że ma już wszystkiego dość , że boli Go to co się wydarzyło.
-Widzę, że się starasz.- powiedziała pewnie a zarazem stanowczo, bezwładnie opadając na kanapę. Westchnęła ciężko. Chciała tyle powiedzieć, ale teraz to wszystko z Niej uleciało. Nie potrafiła rozszyfrować swoich własnych uczuć.- Ale tak się nie da żyć. Powiedz czy Ty masz siłę na ten związek?- zapytała, umieszczając swój wzrok na Thomasie.
- Siłę? - Thomas zamyślił się analizując w swojej głowie wszystkie 'za' i 'przeciw' relacji jaka łączy ich dwoje.. Mógłby wymieniać godzinami aspekty pozytywne czy negatywne , tylko po co ? Jaki był tego sens... Dla Niego żaden... Podświadomie wiedział, że pomimo tylu przykrych spraw nie wyobraża sobie życia bez polki. - Bez Ciebie nie będzie mnie Vann.. - szepnął jakby zapewniając samego siebie.
Ukryła twarz w dłoniach. W ustach czuła metaliczny smak. Chciałaby już nie żyć... Już nie miała siły na to życie... Okrutne, brutalne... Męczące... Westchnęła.- Thomas, ale ja już tracę siły...- pisnęła cienko.- Wszystko co mnie otacza, ciągnie mnie w dół... Czuję, że cały czas stoję w miejscu. A teraz chciałabym, abyś powiedział mi wszystko. Wszystko, rozumiesz?- spojrzała mu w oczy.- Wszystko, co Cię martwi, co leży Ci na sercu...
- Vann... - zaczął ujmując podbródek brunetki w swoje dłonie. - Boję się tak samo jak i Ty. Uwierz mi - szeptał patrząc głęboko w jej nieobecne tęczówki. - Kocham Cię i chcę Ci ufać jak wcześniej , ale ... - ton jego głosu wyraźnie załamał się na wspomnienie o wydarzeniach sprzed kilku dni.- ... ale dla mnie to bardzo trudne.
- Ale nie rozumiesz, że ja mam już dość?- zaczęła, odsuwając się od chłopaka. Tak, to tutaj teraz chciała wykazać się swoją oziębłością. Bezwzględnością... Ale czy Ona taka potrafiła być?- Kiedy tylko na Ciebie patrzę zastanawiam się... Zastanawiam się co o mnie myślisz... Za kogo mnie masz...- podparła głowę rękami.- Trudno żyć z takim bagażem w głowie...
- Znasz moje stanowisko w tej sprawie Vann .. - zaczął próbując unormować ton swojego głosu , który poddał się oziębłości ze strony brunetki... czuł się jakby został odrzucony , jakby nic nie miało większego sensu... Dla Niego tym sensem była obecność polki w jego życiu , dlatego starał się zrobić wszystko , aby jej wybaczyć ..a teraz ? Zastanawiał się każdego nadchodzącego dnia czy będzie potrafił żyć ze świadomością , że nie jest 'jedyny'... Żył. Uczył się. Było mu ciężko... a może i jest nadal , ale dla Niej zrobi wiele. - Wiem o czym mówisz, ale czy jak się rozstaniemy będzie Ci lepiej ? - dodał nie chcąc znać odpowiedzi.
-Nie.- powiedziała krótko, zwięźle i pewnie.- Będziesz się starał chociaż trochę przywrócić nasze życie do normalności?- zapytała z nadzieją, patrząc w niebieskie tęczówki blondyna, czekając z niecierpliwością na odpowiedź. Bo tego Jej brakowało... Zwykłej, normalnej codzienności, której kiedyś miała pod dostatkiem. Ale... Teraz to straciła... Nieodwracalnie...
- Dołożę wszelkich sił , aby wszystko wróciło do normy .. - przysunął się do brunetki próbując delikatnie objąć... Czy może zrobić coś więcej niżeli robił wcześniej ? Czy jest coś co należy poprawić? ... Obiecał sobie odnaleźć w sobie siłę , aby walczyć z większym zaangażowaniem niż dotychczas , ale potrzebował również pewności , że 'wola walki ' o Ich związek nie jest jedynie jednostronna.
- Kocham Cię, Thomas.- spojrzała mu głęboko w oczy i wykrzywiając swe usta w promienny uśmiech. Teraz czuła się lżej... Świadomość, że teraz swe troski podzieliła z Thomasem, dodawała Jej sił. Wiedziała, że teraz nie tylko Ona będzie musiała walczyć. Wierzyła mu, że On pomoże Jej przetrwać ten trudny okres w Jej życiu... Jego życiu... Ich życiu.- Powiedz, jeszcze co Cię łączy z Kristiną?- zapytała, nie ściągając oka z sylwetki skoczka. Chciała znać prawdę. Doskonale wiedziała, że dziewczyna nie tylko Ją nachodzi... W Thomasie widziała odpowiedzi na pytania, które przysparzały Jej tyle trosk i zmartwień...
- Co masz na myśli kochanie? - zaakcentował ostatnie słowo , chcąc zapewnić brunetkę o swoim nieustającym uczuciu... Uświadomił sobie, że Vanessa nie pyta o Austriaczkę bez wyraźnego powodu... nie chciał dopuszczać do siebie myśli , że blondynka uprzykrza życie jego ukochanej , tak jak od kilkunastu dni robi to jemu ciągłym nachodzeniem.
- Coś przede mną ukrywa, tak...- zaczęła niepewnie, obserwując według Niej dosyć nienaturalną reakcję blondyna na Jej słowa. Ale dlaczego była taka a nie inna? Odniosła nieopanowane wrażenie, że i Thomas nie jest z Nią do końca szczery... Tylko dlaczego? Co mogło być tego powodem?- Wiem, że Ty wiesz o co Jej chodzi... Powiedz mi...- poprosiła, nieprzerwanie patrząc chłopakowi w oczy i dokładnie analizując każdą myśl, która siedziała teraz w Jej głowie.
- Wydaje Ci się... - zaczął swoje monotonne tłumaczenia , które nawet w jego głowie nie składały się w jedną racjonalną całość....Umysł , który teraz pracował na najwyższych obrotach , aby w żaden sposób nie zdradzić ' tajemnicy' jaką doszczętnie ukrywał formułował kolejne wyjaśnienie... - Wiesz , dobrze że ona nie do końca pogodziła się z Naszym rozstaniem, stąd pewnie jej dziwne zachowanie.
- Nie, nie wydaje mi się.- powiedziała szybko, kiwając przecząco głową i nie spuszczając z oka Thomasa. Teraz była niemal pewna, że jednak blondyn wie o co chodzi Kristinie... Tylko dlaczego nie chciał Jej powiedzieć? Co stało na przeszkodzie?- Mówiła, że przed Tobą jest pewien wybór... Wybór, w którym nie da się wybrać dobrze...- przypomniała sobie słowa Austriaczki.- Co się dzieje?
Thomas jakby zamarł na chwilę , przestraszony... Nie był to jednak strach przed czymś lecz coś czego nie potrafił określić słowami... Na ile mogła pozwolić sobie blondynka w rozmowie z Vanessą , jak wile ośmieliła się powiedzieć. Dla Niego samo to że odważyła się nachodzić Vann było już dosadną przesadą .. - Zastanawiałem się nad zakończenie kariery.. - wykrztusił dość szybko.
Zastygła na chwilę bez ruchu. Co powiedział do Niej przed momentem Thomas? Co to wszystko miało oznaczać? Zaraz zaskoczenie, przerodziło się w złość. Nieopanowaną złość. Czuła jak jej ręce zaczynają drżeć. Słyszała krew szumiącą w Jej uszach.- I wie o tym Kristina a nie wiem ja?! I w ogóle co Ona ma wspólnego z Toją karierą skoczka?- mówiła nieskładnie, ale takie właśnie były Jej myśli. Nieposkładane.
- Usłyszała przypadkiem jak rozmawiałem o tym z Alexem .. - zaczął kolejne ze swoich kłamstw... kolejny element tak niestabilnej konstrukcji w jaką brnął... - Po tym co się stało , chciałem poświęcić się tylko Tobie , naszej relacji...a wiesz że ciągłe wyjazdy Nam to utrudniają ... - mówił próbując zachować podejrzenia polki na bezpiecznym poziomie... Zbyt dużo mógł stracić , aby teraz powiedzieć Vanessie całą prawdę.
-W takim razie jakim cudem Kristina podsłuchała Waszą rozmowę? Czegoś musiała od Ciebie chcieć...- mówiła pewna, że Thomas kłamie. Coś ukrywa. Coś strasznego? Co jeśli, to do końca zburzy wszystko co było pomiędzy Nimi? Dlaczego to życie tak bardzo się komplikuje? Nie... To nie życie... To ludzie je komplikują.
- Przyszła do Koflera .. - powiedział obojętnie , tak jakby kłamstwo stało się dla Niego czymś co nie sprawia mu wielkiego trudu ... jakby każde słowo przechodziło przez jego usta z łatwością... Nie było tak , ale musiał grać .. udawać aby nie zniszczyć do końca związku , który i tak zawisł już na przysłowiowym 'włosku'.. a był dla Niego najważniejszy.
-To chodźmy do Kofiego.- wstała szybko z kanapy na równe nogi, obserwując reakcję Thomasa. Wiedziała, że kłamie... Czuła to... Każdy jeden zmysł w Jej ciele, podpowiadał to Vanessie. Za dobrze znała Thomasa... Za dobrze znała Kristinę... A może to tylko przewrażliwienie?- Może On nam powie na Jej temat coś więcej. Mam dziwne przeczucie, że mogła mieć do Niego sprawę, dotyczącą nas.- powolnym krokiem, udała się w kierunku szafy, aby dać wiarygodność swych słów. Tak, aby wyszło, że zmierza po swój płaszcz i zaraz będzie gotowa pójść do Koflera i wyjaśnić co trzeba.
- Jeżeli to Cię uspokoi kochanie ... - wstał z kanapy podążając za szatynką... Andreas był jego przyjacielem ... a może nawet i kimś o wiele bliższym. Bratem , którego nigdy nie miał ... Bratnią duszą , która wiedziała o Nim wszystko , dosłownie ' WSZYSTKO'. Był pewien , że nie pogrąży go w żaden sposób znając całą jego historię
- Mam wrażenie, jakby ta rażąca przebiegłość Kristiny w ogóle Ci nie przeszkadzała.- powiedziała, zatrzymując się w połowie drogi. Patrzyła na Thomasa, nie wiedząc czego się teraz spodziewać. To nie na Jej nerwy... Założyła ręce na piersi i z uwagą przyglądała się blondynowi, którego spokój był dla Niej najzwyczajniej sztuczny.- Nie wiem, dlaczego, ale odnoszę wrażenie, że nie jesteś ze mną szczery...
- Co mam Ci powiedzieć Vann? .. Mnie i Kristinię nic już nie łączy od dawna. Jak dobrze wiesz z mojej strony nie ma już żadnych uczuć , a co ona kombinuje tego nie wiem i szczerze nie chce wiedzieć... - kontynuował przybliżając do siebie brunetkę obejmując w talii... Jedynie swoją udawaną obojętnością mógł uśpić podejrzliwość i czujność swojej partnerki , która nie była dla niego niczym korzystnym.
Odsunęła się natychmiastowo od blondyna. Swój wzrok utkwiła w Jego niebieskich i zagubionych tęczówkach.
- Od kiedy taki jesteś?- zapytała z wyczuwalną goryczą w Jej głosie.- Nie widzisz, że naprawdę się tym przejęłam? Że się najzwyczajniej w świecie boję? Boję, że znowu Ona może coś pomiędzy Nami zepsuć. Ta myśl, ciągle zaprząta mi głowę. Cały czas...- powtórzyła nieco ciszej.- A Ty co? Jesteś kompletnie obojętny... Nigdy taki nie byłeś...- mówiła z niedowierzaniem patrząc na chłopaka.
- Denerwuje mnie po prostu , że poruszamy jej temat , teraz gdy naszej relacji daleko do doskonałości... - próbował wybrnąć ujmując delikatnie dłoń brunetki .. nie spuszczał wzroku z jej tęczówek ... robił to wbrew samemu sobie , ale musiał pokazać Vann , że nie ma nic do ukrycia , że jest sobą.
Zrobiła krok do tyłu, oddalając się od Morgiego. Nadal patrzyła na Niego wzrokiem pełnym goryczy, strachu i zagubienia. Może On jednak mówił prawdę? W takim razie, dlaczego nieustannie towarzyszyło Jej uczucie, że nie?- Tak, właśnie teraz chcę wszystko wyjaśnić. Wiesz dlaczego? Bo jeśli teraz wszystko wyjaśnimy i przetrwamy, w przyszłości będzie Nam jeszcze lepiej.- odezwała się ochryple. Teraz stała na cienkiej granicy wytrzymałości. Ile jeszcze wytrzyma, zanim wypłynie z Niej fala płaczu, który od dłuższego czasu zbierał się w dziewczynie?- Mnie nie oszukasz, Thomas.- powiedziała stanowczo.
- Nie oszukuje. - odrzekł równie pewnie utrzymując kontakt wzrokowy z brunetką... Coraz ciężej było mu kłamać , ale nie widział innego wyjścia... a może i nie chciał go dostrzec...
- Oszukujesz.- ucięła krótko brunetka. Miała pewność... Teraz miała pewność... Dziwną i nieuzasadnioną pewność, której sama nie potrafiła zrozumieć.- Ja powiedziałam Ci wszystko. Teraz Twoja kolej.- zażądała bezwzględnie.
- Vann ja nie mam nic do ukrycia... - zaakcentował dość wyraźnie trzymajac się kluczowo swojej wersji. - Chodźmy do Andreasa , a on wszystko Ci wyjaśni... - zaproponował dając do zrozumienia , że jest zdolny do każdego z posunięć ,aby brunetka mu uwierzyła.
-Nie mam ochoty dziś robić z siebie przewrażliwionej i zazdrosnej dziewczyny Thomasa Morgensterna...- powiedziała bezsilnie, czując, że już nic nie ugra. Thomas Jej nie powie... A na pewno już nie teraz. Postanowiła zrezygnować. Zrezygnować, aby nie wywoływać już niepotrzebnych kłótni czy czegoś w tym rodzaju. Teraz marzyła tylko o gorącej kąpieli i śnie. Zmierzyła wzrokiem jeszcze raz sylwetkę Thomasa.- Wierzę Ci...- powiedziała dobitnie, obróciła się na pięcie i poczłapała do łazienki, gdzie i tak słowa: 'Wierzę Ci...' odbijały się w Jej głowie szerokim echem... Tak bardzo chciała, aby tak było...
Stał przed domem jeszcze dobre kilka minut ... Powoli , małymi falami docierały do Niego wszystkie kłamstwa do jakich się dziś posunął,,, Każde po kolei obiegało jego umysł , tak jakby chciało utkwić w pamięci na dłużej... Zabolało... ale najbardziej chyba to , że podświadomie czuł , że Vanessa nie dała wiary jego słowom , a raczej kłamstwom , których użył.
~♥~
Te kilka chwil , w których szykowała się do spotkania z szatynem minęło niczym przelotny deszcz... deszcz przed , którym rozkładamy parasol , aby nie pozwolić sobie na przemoczenie...
Jej umysł tkwił w zawirowaniu zwanym ' Gregor'... w postaci , która przewija jej myśli ...
Tak naprawdę nie wiedziała, dlaczego tak reaguje... właśnie teraz , gdy zakończyła wszystko związane z jego obecnością w jej życiu.
Teraz , gdy wydawałoby się, że ten rozdział życia jest zamknięty... lecz nie . Nie taki był realny plan ... plan , który musiała realizować ...przecież to jej życie.
Życie , które daje jej nową szansę na bycie komuś potrzebnym , a tego tak bardzo potrzebowała nie zdajac sobie z tego sprawy... bo co możemy wiedzieć? Czego możemy być pewni , gdy nie dajemy szans na zbliżenie się do Naszej osoby, czego powinniśmy oczekiwać od tej szansy...Czego się spodziwać?
Pewna jest jedynie możliwość zmiany... Pozytywnej ? Negatywnej... To przyjdzie z czasem.. Odpowiedz na kolejne pytanie, które wywoływało na twarzy szatynki niemalże skrajne uczucia...
- Cześć Gregor... - uśmiechnęła się promiennie podchodząc do stojącego szatyna , który opierał się o balustradę jednej z pobliskich restauracji... Jej 'dusza' rozpromieniła się widząc zadowolenie na twarzy Austriaka... zwykłe , naturalne uczucie.
- Ann ... - skoczek podszeł bliżej obejmując delikatnie szatynkę...Jego twarz nadal oświetlał grymas radości, który jakby towarzyszył mu przez cały dzień... Był szczęśliwy , że udało mu się osiągnąć swój cel , którym było spotkanie i bliższe poznanie polki... Coś co wydawało się być niemal nieosiągalne po ostatnim spotkaniu ziściło się dając nadzieję... - Pięknie wyglądasz .. - roześmiał się ukazując rząd swoich równych ząbków.
- Chyba zabawnie , skoro Cię tak rozśmieszyłam ? - zapytała przyglądając się samej sobie... Lekko podwyższone obuwie, niezbyt krótka czarna sukienka wraz z żakietem nie kojarzyły jej się z czymś co mogłoby być chociaż w odrobinie zabawne...starała się wybierając odpowiednią garderobę , ale cóż chyba nie do końca osiągnęła zamierzony cel.
- Nie to nie tak Ann, wybacz. - speszył się zauważając reakcję dziewczyny... w żaden sposób nie chciał jej urazić ... obrazić... Dla Niego wyglądała pięknie, najdoskonalej jak było to tylko możliwe... przecież była to jego Ann. Ktoś , kto dla Niego mógłby chodzić nawet w 'obdartej garderobie' , ktoś przy kim nie liczył się wygląd człowieka , a samo jego wnętrze...Przy Niej postrzegał świat w zupełnie innej barwie.
- Chyba mi nie powiesz , że zapraszasz mnie do tej restauracji? - zapytała uśmiechnięta wskazując dłonią przeszklony budynek, z którego przebijała się nuta przepychu tam panującego ... coś czego nie widziała nigdy wcześniej ... miejsce w , którym nie miała okazji nigdy się pojawić... Zbyt drogie , zbyt eleganckie...
- Dokładnie do tej ...- uśmiechnął się. - Stolik już na Nas czeka.. - zwrócił swoją sylwetkę w kierunku wejścia do budynku.
- A nie możemy iść na gofry ? - spytała jakby nieco speszona patrząc na budkę znajdującą się nieopodal eleganckiej restauracji... Miejsce chyba w sam raz dla Niej... Niezobowiązujące, pozbawione sztucznej atmosfery oraz nadąsanych ludzi kompletnie odbiegających od Nich samych.
- Tam ? - spojrzał w nieznanym mu kierunku... Zdziwił się .. był zaskoczony? Sam nie wiedział... Przydrożna budka lepsza od restauracji , w której miejsce trzebabyło rezerwować kilka dni wcześniej ? Nie. Kompletnie się z tym nie zgadzał... Każdą kolację , obiad czy zwyczajny lunch na mieście jadł razem z Sandrą właśnie w tego typu miejscach ... nie było nawet mowy o czymś innego pokroju... Odpowiednie miejsce dla Niego i Sandry... ale chwileczkę... przecież obok niego nie znajduje sie blondynka.. to nie o nią chodzi , to nie z nią ma spędzić wieczór... Jest Ann i to właśnie szatynka powinna zdecydować... - Sądzisz , że to odpowiednie miejsce dla Nas? - zaakcentował dość wyraźnie słowo 'Nas'.
- Dla Nas nie wiem .. - polka wykrzywiła usta w coś co miało przypominać uśmiech ... lecz tym razem wymuszony... czuła , że miejsce które wybrała nie przypadło do gustu Austriakowi... - Ale dla mnie jaknajbardziej...Mam taką ogromną ochotę na gofra z owocami.. - dodała rozmarzona wyczekując odpowiedzi Gregora.
Zauważył różnicę , kolejną wyraźną jednostkę , którą odróżnia Ann od tych wszystkich dziewczyn z którymi miał okazję się spotykać ... każda z Nich była inna , na swój sposób wyjątkowa , idealna...a ona ? Sprawiła , że wszystkie jego dotychczasowe wyobraźenia o idealności runeły , rozmyły się wraz z jej pojawieniem... Czy był rozczarowany , że szatynka odbiega od tych wszystkich 'ideałów' ? Nie. Przyszedł tu właśnie po to , aby poznać ją , odkryć na nowo, a może i od samego początku... Bez względu na swoje wcześniejesze wyobraźenia , to co pokazywała teraz stało się kolejną odkrytą kartą jej samej... osoby , dla któej tu był , dla której chciał się starać...
Dla Niej... Wszystko było dla Niej.
- Z truskawkami i czekoladą będą o wiele lepsze... - oznajmił łapiąc dziewczynę za rękę podążając szybkim krokiem w stronę owej budki... Uśmiechał się ... Tak jak małe dziecko biegnące w stronę sklepiku ze słodyczami... Sprawiło mu to przyjemność ... Mogąc spełnić jedno z pragnień Ann , spełniał oczekiwania samego siebie.. Z czasem stało się to dla Niego bardzo istotne.
...
Odważył się ... biorąc kolejny głęboki oddech w swe płuca , zaciągając chłodnawe powietrze przełamał się zadając pytanie , które kroiło się w jego głowie od momentu kiedy Ann zgodziła się na spotkanie... Miał nie pytać , nie zadręczać się tym ... zapomnieć , ale jak ?
Ciekawość była o wiele silniejsza od Niego samego... Jak mógł nie zapytać , skoro jego umysł tak dotkliwie domagał się odpowiedzi...Nie zwracając uwagi na kruchość chwili ... chciał i musiał , może potrzebować znać odpowiedzi na dręczące go wątpliwości.. Każdy przecież chce znać swoją pozycję w życiu ... każdy chce wiedzieć na czym tak właściwie stoi ... Czy jego pozycja jest ugruntowana czy może o wiele bardziej zachwiana niż nam się wydaje...
Spojrzał na Nią , na jej roześmianą twarz ... na usta pokryte czekoladowym musem , którym polane były złociste gofry...Wydawała się być jak mała dziewczynka , która nie przejmuje się tym , że coś mogłoby ubrudzić jej sukienkę , naruszyć nienaganny strój.. Podążała przy Jego boku , tak jakgdyby mieli po kilka lat mniej ... wtedy życie było o wiele prostrze... A może było dla Nas po prostu łaskawsze przeczuwając , że nie dalibyśmy sobie rady z niektórymi sprawami , sytuacjami...
- Ann, wiesz co do Ciebie czuję.- nieznacznie zbliżył się do dziewczyny. - Czy chciałabyś spróbować ze mną być? Tak zupełnie od zera... Od początku...- mówił, nieprzerwanie patrząc dziewczynie w oczy.
Ann zatrzymała się na dźwięk słów które usłyszała... Zamilkła , gdyż nie wiedziała co mogłaby odpowiedzieć. Odczuła brak szatyna już po kilku godzinach od ich rozstania, ale dla mnie to było zbyt mało , aby wznowić tą relację tak szybko ... - Chcę Cię poznać... - szepnęła.
- Będziesz miała okazję mnie poznać.- ujął Jej twarz w dłonie, zatracając się w Jej zielonych tęczówkach.- Mamy na to całe życie...- szepnął Jej na ucho.
- Wolałabym pozostać na neutralnym gruncie Gregor.. - odpowiedziała ' brudząc' delikatnie policzek szatynka czekoladą , którą miała na swoim palcu... chciała odwrócić jego uwagę od gromadzących się myśli.
- Czego się boisz?- zbliżył Ją do siebie, chwytając dziewczynę w pasie.- Nie zranię Cię... Obiecuję... Zrobię wszystko, abyś była szczęśliwa.- powiedział cichutko. I tak... To było Jego marzenie, cel do spełnienia. Najważniejsze priorytety. Jej szczęście... Niczego innego nie pragnął. Niczego...
- Daj Nam czas Schlieri.. - oznajmiła spuszczając wzrok umiejscawiając go na podłożu... Czy szatyn mógłby ją zranić? Czy właśnie o to najbardziej się bała ... Czy to stanowiło największy problem? Nie. Nie znając prawie w ogóle Gregora nie mogła pozwolić sobie na związek i kolejne relacje chociaż bardzo tego chciała.
- Ann, ale ja bez Ciebie tracę zmysły...- szepnął, a w Jego oczach wyraźnie widać było ogromne zaangażowanie, determinację... Przede wszystkim to jak bardzo zależało mu na Polce. A zależało bardzo... Bardziej niż na samym sobie. Ona była najważniejsza. Jest najważniejsza... Będzie najważniejsza... Czuł to całym sobą...- Proszę... Nie chcę znowu na Ciebie naciskać, ale chcę, abyś miała świadomość jak bardzo mi na Tobie zależy...
- Wiem to Gregor , ale nie chce się zanadto angażować jeżeli nie mam pewności że coś między Nami mogłoby być... - odpowiedziała. 'Coś'. Dość krótkie, mało znaczące słowo... Zależało jej na zdobyciu pewności , że ta relacja to coś poważnego , a nie przelotna fascynacja , która skończy się z kolejnym nadchodzącym sezonem.
- Ann, ja już się zaangażowałem.- wyznał szczerze.- Całym sobą... Jeśli teraz miałbym żyć gdzieś obok Ciebie, a nie z Tobą, wolałbym chyba śmierć... Nie chcę żyć bez Ciebie...- nie potrafił składnie powiedzieć kilku zdań. Serce biło mu jak oszalałe. Oddech stawał się coraz płytszy a ręce trzęsły się jak nigdy dotąd.- Kocham Cię...- wyszeptał z uczuciem.
Szatynka spojrzała w czekoladowe tęczówki , które spowodowały że powróciły wspomnienia... Najskrytsze , bo te które stanowiły początek Ich wspólnej znajomości.. Uśmiechnęła się na sam ich powrót. - To co do Ciebie czuje Gregor to coś wyjątkowego dla mnie , ale nie jestem w stanie powiedzieć Ci , że Cię kocham...
- Skoro to coś wyjątkowego, to dlaczego nie chcesz poszerzać tego uczucia? - zapytał a ton Jego głosu wyraźnie zaczął się łamać. Bał się dalszych słów wypowiedzianych przez Ann. Bał się odrzucenia... Bał się, że kiedyś będzie musiał wyrzucić ze swojej głowy dziewczynę, do której teraz żywił tak ogromne i promienne uczucie.
Polka wtuliła się w ramiona skoczka , zupełnie nie panując nad swoim ciałem , które właśnie tego potrzebowało najbardziej. Jego bliskości.... Przymknęła powieki chcąc zachować tą chwilę w swojej pamięci na dłużej i powracać do niej w momentach zwątpienia , smutku ...a takich przed nią pewnie jeszcze wiele. - Dlaczego nie chcesz zaczekać? Na wszystko przyjdzie przecież z czasem.. - szeptała nie odstępując ' torsu' szatyna na krok.
- Ann, Ty chcesz zaczekać, a ja nie... Ja już jestem pewien. Pewien, że chcę z Tobą dzielić dni... Być przy Tobie... Ciągle... Nieustannie.- położył swą dłoń na Jej policzku, delikatnie go gładząc. Drugą rękę wtopił w Jej delikatne włosy. Ciągle stali obok siebie blisko... Bardzo blisko... Ale On tak bardzo potrzebował tej bliskości...
- Wiesz , że znów nie pozostawiasz mi wyboru ? - oznajmiła lekko uśmiechając się .. podświadomie czuła do czego zmierzają słowa i gesty Austriaka.. Czy obawiała się ich ? Tak... To tak jakby wsiąść do pociągu , który zmierza w nieznanym nam kierunku , a bilet mamy tylko na jeden przejazd... Ryzyko wpisane jest w tą podróż od samego początku.
- Widzisz jak na mnie działasz?- rzekł z uśmiechem na ustach, ciągle trzymając tak blisko siebie dziewczynie. Teraz była Jego... Tylko Jego... Jego światem. Powodem do przeżycia jutrzejszego dnia. Tlenem, dzięki któremu mógł oddychać... Wszystkim. - Nawet nie masz pojęcia, że masz działanie podobne do heroiny... Najzwyczajniej w świecie uzależniasz.
- Jako skoczek narciarski powinieneś być uzależniony jedynie od sportu , nie sądzisz? - uśmiechnęła się promiennie składając na ustach Austriaka delikatny pocałunek... muśnięcie , które było dla Niej czymś co chciała zapamiętać , zachować w swoim sercu...Spontanicznym gestem , ale jakże upragnionym.
- Bo byłem.- powiedział pewnie.- Dopóki Cię nie poznałem. Teraz to Ty jesteś ważniejsza niż nawet skoki.- ciągnął dalej, równie pewnie, jak przed momentem. Mówił szczerze i miał nadzieję, że również Polka to dostrzega. Chociaż w taki sposób chciał Jej udowodnić, jak bardzo mu na Niej zależy.- Ann...- ujął Jej dłoń i zaczął z uczuciem bawić się palcami dziewczyny.- Co ze mną jest nie tak, że nie chcesz nawet spróbować ze mną być?- wyrzucił z siebie.
- Przypominam Ci Schlierenzauer , że byliśmy razem .. - odpowiedziała z cwanym uśmiechem na ustach wystawiając ' język' w stronę stojącego szatyna... Czuła napływające ciepło w jej ciele , spowodowane dotykiem i bliskością Austriaka ..ale chciała się upewnić , a może i podroczyć trochę z Gregorem co sprawiało jej niemałą przyjemność.
- Ann, ja nie żartuję.- powiedział poważnie, przysuwając Ją z powrotem do siebie. Jednak Jego dusza i wnętrze znowu napełniła się szczęściem oraz przyjemnym, łaskotającym ciepłem. Jak miał teraz z Niej zrezygnować, skoro Ona tak bardzo na Niego działa?- To co było kiedyś, oddzielimy grubą kreską. A ja Cię kocham. Kocham i już nie zamierzam tego ukrywać. Mógłbym to wykrzyczeć całemu światu, jeślibyś tylko tego chciała.- uśmiechnął się łobuzersko.
- To krzycz , może Ci uwierzę... - uśmiechnęła się szyderczo pozostając w bliskim połączeniu z sylwetką szatyna... Jej twarz promieniała jak nigdy wcześniej w obecności Austriaka... zaskakiwał ją coraz bardziej , ale nie wierzyła że mógłby posunąć się aż do takich wyczynów. Nie on... NIE Gregor Schlierenzauer.
Spojrzał na dziewczynę z intrygą a z Jego twarzy nie schodził łobuzerski uśmiech. Wypuścił delikatnie Polkę ze swych objęć, odwrócił się na pięcie i zaczął krzyczeć do przypadkowych ludzi:
-Kocham tą dziewczynę!- nie oszczędzał gardła. Krzyczał ile miał tylko sił.- Kocham Ją!- pokazywał palcem na Polkę a uśmiech na Jego twarzy, stał się jeszcze szerszy niż był przed momentem.- Kocham Ann najmocniej na świecie!- podbiegł szybko do dziewczyny, wziął Ją na ręce i zaczął obracać wokół własnej osi.
-Ty jednak jesteś nienormalny! - krzyknęła ukrywając swoją twarz w zagłębieniu szyi Austriaka... speszyła się widząc co odważył się zrobić Gregor , mimo tego że nie uwierzyła , iż byłby do tego zdolny... zaskoczenie jakie malowało się na jej twarzy powodowało również radość i szczęście z tego co mogła posiadać... - Wariat.- szepnęła.
- Ale Twój...- szepnął Jej równie cicho na ucho.- Co chcesz jeszcze, abym zrobił?- zapytał z cwanym uśmieszkiem na ustach. Ustach, które spragnione były miękkich i pełnych ust Polki.
- Nic... bo zaczynam się Ciebie bać .. - mówiła śmiejąc się ... - Powiesz mi co właściwie dzieje się z Sandrą? - zaczęła odsuwając się lekko.. Wszystko zdawało się być zbyt proste , zbyt oczywiste... a życie przecież takie nie jest... Nic nie idzie po Naszej myśli.. Myśli , w których przewijała się postać blondynki.
- A co ma się dziać?- powiedział spokojnie, przyciągając do siebie Ann. Wewnątrz Niego, obudziła się niezliczona ilość obaw i trosk, związanych z Sandrą...- Nie musisz się martwić o Nią.- uśmiechnął się na przymus i złożył delikatny pocałunek na czole Polki.
- Tak nagle zniknęła z Twojego życia wraz z uczuciami , które do Niej żywiłeś? - pytała jak najbardziej poważnie... Tylko znając odpowiedź na to pytanie mogła pójść na przód ze swoimi uczuciami , okazać je ..a co najważniejsze nazwać je tak ja na to zasługiwały.
- To dosyć długa i niezbyt przyjemna historia...- powiedział oschle, przypominając sobie jak to było z Nim i Sandrą. Z ich związkiem... Ile razy cierpiał. Nie wiedział co robić, aby było dobrze. Ile razy szukał jakiegokolwiek rozwiązania, aby uratować pozostałości uczuć, które ich łączyły...- Ann, naprawdę chcesz poruszać ten temat?
- Nie było tematu... - powiedziała idąc przed siebie... rozglądał się wokoło spoglądając na ludzi przechadzających się po ulicach miasta . Każdy z Nich posiadał swoją historię ... smutną , radosną ... każda była inna , wyjątkowa .. a jaka była historia Ann? Bliżej nieokreślona.
- I słusznie.- uśmiechnął się na przymus.- To co teraz robimy?- zapytał, chwytając Polkę za rękę.
- Wrócę już do hotelu ... - oznajmiła bez większych emocji.- Jestem zmęczona.. - kontynuowała idąc.
- I zostawisz mnie samego?- zrobił udawaną sztuczną minę.- Nie miała byś ochoty na jeszcze jednego gofra?- przyciągnął Ją do siebie, by ponownie poczuć Jej bliskość.- A tak w ogóle to nie omówiliśmy jeszcze jednej, zasadniczej sprawy.- powiedział poważnie, lecz zaskakująco łagodnie.- Ważnej kwestii. Dla mnie i dla Ciebie, Ann.
- Boję się Gregor ... - szepnęła odsuwając się... - Tak szybko zapomniałeś o tym co łączyło Cię z Sandrą przez tyle lat ...a teraz ja? Po pewnym czasie zdarzy się to samo ... Nie potrzebuje zabawy , nie chce kolejnego chwilowego zawirowania - po raz pierwszy obnażyła swoje obawy publicznie , wprost w oczy szatyna.
- Sandra to nie Ty.- powiedział szybko.- Ty nie zabawiasz się cudzymi uczuciami i nie jesteś z facetem tylko ze względu na Jego stan majątkowy.- powiedział trochę urażony, spuszczając swój wzrok na dół. Uczucia, ponownie uderzyły o Niego, jak morze uderza o brzeg...
- I widzisz... dlatego powinniśmy się poznać ... lepiej - uśmiechnęła się lekko kładąc swoją dłoń na ramieniu szatyna... Było jej przykro , że swoimi słowami spowodowała , że twarz Austriaka wyraźnie posmutniała... - Zanim zdecydujemy się na związek , nie sądzisz? - dodała.
-To chyba Ty raczej chcesz poznać mnie...- zaczął ciężko.- Bo ja znam Cię doskonale...- wyznał.- Zrobiłbym dla Ciebie wszystko, co tylko chcesz, pamiętaj...- swój krótki monolog zakończył pocałunkiem, który złożył na utach Polki. Ustach, które przyciągały Go silniej, niż robiło to przyciąganie ziemskie. Rzeczywistości nie potrafił zmienić... Tak było i już raczej będzie.- Odprowadzić Cię do hotelu?- zapytał, chcąc, aby Ann poczuła, że dojrzał od tamtego czasu ze swojego życia, którego teraz żałuje. Że szanuje Jej zdanie. Wybory. Że liczy się z Jej zdaniem. Że zawsze będzie na Nią czekał... O Nią walczył...
...
-------------------------------------------------------------------------
Pamiętam,kiedy byłam małym dzieckiem i wierzyłam w bajki, marzyłam o tym, jakie będzie moje życie? Biała sukienka, książę z bajki, który zaniesie mnie do zamku na wzgórzu. Leżałam w nocy w łóżku,zamykałam oczy i całkowicie, niezaprzeczalnie w to wierzyłam...
Święty Mikołaj, Zębowa Wróżka, książę z bajki - byli na wyciągnięcie ręki....
Ostatecznie dorosłam... Pewnego dnia otwarłam oczy, a bajka zniknęła.... Większość z Nas zamienia te 'bajki' na rzeczy i ludzi, którym mogą ufać, ale rzecz w tym, że trudno całkowicie zrezygnować z bajek, bo prawie każdy nadal chowa w sobie iskierkę nadziei, że któregoś dnia otworzy oczy i to wszystko stanie się prawdą...
Prawdą , którą tak pragniemy, która Naszym zdaniem nie jest zidealizowana przez otaczający świat.... jest prosta, napisana przez Nas samych , dla Nas...
Na podstawie Naszych wyobrażeń , planów , marzeń. Tam wszystko układa się po Naszej myśli... chociaż przez jeden krótki moment.
Przez jedną magiczną chwilę nie musimy martwić się , zadręczać ... rozwiązywać kolejne problemy postawione na Naszej drodze jak znak ostrzegawczy , który kiedyś przez przypadek ominęliśmy , a teraz zbieramy tego 'plony'..
Ta bajka to życie ..droga którą podążamy każdego nadchodzącego dnia...
Planując , realizując, podejmując decyzje..
Czasem podejmujemy je wbrew sobie. Próbujemy złamać swoje uczucia, myśląc, że to coś zmieni, że to sprawi, że nasze życie nagle będzie prostsze. Wchodzimy w nowe związki, nie kończąc w sercu tych starych. Mówimy coś wbrew samym sobie, bo tego wymaga od nas świat. Gubimy się jak małe dzieci i szukamy winy wszędzie, tylko nie w sobie...
Wydawałoby się , że to co sami zakończyliśmy... że 'coś' na końcu czego postawiliśmy przysłowiową kropkę nie powinno budzić w Nas już żadnych odczuć , nie powinno sprawiać Nam bólu , a przynajmniej nie powinniśmy zawracać sobie tym głowy...
Ale co zrobić , gdy dopiero po stracie , po zakończeniu czegoś w tamtym momencie może nie istotnego na tyle , aby nazwać to ważnym zaczynamy doceniać ... zaczyna Nam zależeć...patrzymy na to wszystko bez zbędnych emocji... Może emocje są, ale już nie te negatywne.. dusza i serce zostają oczyszczone... umysł wraca do jasności ...zaczynamy myśleć...analizować... łączyć .
Co jeśli połączenie czegoś co wydawałoby się być niemożliwe ... może i wymuszone teraz staje się dla Nas nieodłączną częścią życia... staje się czymś co docenimy...
Właśnie teraz , gdy tego już tak naprawdę nie mamy...na własną prośbę ... na własne życzenie...
Można by powiedzieć , że mamy to co chcieliśmy mieć Kiedyś.
Tylko dlaczego tak jest... dlaczego po czasie doszukujemy się drugiego dna... kolejnej wartości człowieka , która tamtego dnia Nam umknęła ... bądź wcale nie chcieliśmy jej zobaczyć....
Dlaczego za każdym razem, gdy się z kimś rozstajesz, zostawiasz u tego kogoś kawałek swojej duszy. A ten ból... To jest brak tego kawałka. Boli, bo jest u kogoś innego...
Ten kawałek powinien kiedyś wrócić, ale to potrwa zapewne długo... Czasem widzimy te kawałki na różnych ludziach, jako takie małe niebieskie światełka. Kawałki dusz ludzi, którzy Nas kiedyś kochali i już nie kochają...
'Małe niebieskie światełka' , a mają tak ogromne znaczenie...
Każdy ma na 'sobie' takie światełko... Gregor jak i Ann.
Ann , która z każdym nadchodzącym dniem coraz wyraźniej odczuwała jego brak.. wydaje się to być śmieszne... bo przecież jak to racjonalnie wytłumaczyć?
Życie.. przecież to nie bajka , którą sobie wymyśliła będąc dzieckiem... udowadniało z każdą minutą , jakie potrafi być niesprawiedliwe , przesadnie skomplikowane ... jak potrafi zawirować w umyśle... Z czasem przyzwyczaiło Nas do wszystkiego , a przynajmniej do większości ... pokazało jak 'żyć' ... nauczyło jak korzystać , aby wiele zyskać ...
A gdy nadszedł nawyk , w którym wydawałoby się , że nic się nie wydarzy uchyla Nam jakieś drzwi i nagle przez szczelinę wdziera się istna lawina... W jednej chwili nie mamy nic, a już w następnej aż tyle, że trudno sobie z tym poradzić...
Trudno zaakceptować uczucia , o których nie miało się wcześniej pojęcia... o których może i nie chciało się wiedzieć ..znać Ich.
Przyszedł 'odpowiedni' czas i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki pojawił się On... dar od losu , który w przeciągu jednej , krótkiej chwili spowodował istne zamieszanie ... istny chaos w głowie.. pozwalając na odkrycie czegoś nowego...
Popełniając kolejne błędy na wspólnej drodze ... dokładając do tego obojętność jednej ze stron 'poznane uczucia' kryją się na dnie serca , pozwalając na wstęp innym... tym mniej przyjemnym , które piętnujemy z każdą nową , niekorzystną dla Nas sytuacją...
W związku to obu stronom powinno zależeć. To obie strony powinny walczyć o siebie. Podstawą jest zaangażowanie i miłość. Trzeba kochać i chcieć być kochanym.
Jeżeli coś jest wymuszone nie ma racji bytu nawet wtedy gdy jedna z osób kocha , a ta druga skrywa swoje uczucia w głębi serca , myśląc że już 'ICH NIE MA'
One są... i właśnie teraz się obudziły... na nowo pokazały , że istnieją i chcąc , abyśmy o Nich pamiętali! Tylko dlaczego akurat teraz , gdy związku już nie ma ... gdy jesteście dla siebie obcymi ludźmi i to tylko dlatego , że to właśnie Ty tego chciałaś.
Ty podjęłaś tą decyzję , Ty pokazałaś , że Ci nie zależy, Ty po raz kolejny powtórzyłaś stanowczo , ze to co jest , a teraz już było pomiędzy Wami to tylko czysty układ..
Układ z którego Ty nie czerpałaś żadnej korzyści... teraz już wiesz , że było zupełnie inaczej ... że dostałaś od Niego więcej niżeli mogłaś oczekiwać ... bo z jego strony NIC nie było udawane... nic nie było grą... On był sobą ... miałaś obok siebie Gregor'a ...
Dla Niego wszystko było 'na prawdę' , a dla Ciebie 'na niby'..
Paradoks.
Teraz nieszczęśliwi jesteście oboje .. a może i Ty jeszcze bardziej...
Pozwoliłaś na to wszystko co się teraz z Tobą dzieje , dałaś na to przyzwolenie i jak ostatni tchórz zmarnowałaś szansę na prawdziwe i szczere uczucie, które zaproponował Ci w ostatnim zdaniu Waszej rozmowy szatyn... Zrezygnowałaś! A teraz co ?
Poczekasz Ann? ... Tylko na co? Jest na co czekać?
Jest chociaż niewielka szansa , że Gregor nie zaprzestanie walki o Twoje uczucie?
Uczucie , które dzielisz pomiędzy Nim , a Manuelem... bo chyba tak jest,prawda?
Masz teraz czas Ann...mnóstwo czasu , aby poukładać sobie swoje uczucia... zapoznać się z Nimi na nowo...a może dać Im szansę...
Skorzystaj z tego.
~♥~
W jego życiu pojawiło się skrzyżowanie, przy którym nie było drogowskazu określającego, którą drogę powinien wybrać... Pozostał zdany sam na siebie, na swój instynkt. Widział, że łatwo może się pomylić, ale musiał zaryzykować... Nie ważne ile popełnił błędów , jak daleko zaszedł w swoich postanowieniach .. w swoim postępowaniu niekoniecznie dobrym.. musiał zawrócić i wszystko naprawić..a przynajmniej spróbować ,aby później z upływem czasu nie żałować... nie pluć sobie w twarz , że mógł zrobić coś co poprawiłoby ich relację , a przynajmniej w jakimś małym stopniu ociepliłoby ją...
Stać i przyglądać się z oddali to kompletnie odbiegało od zasad jakimi się kierował... zawsze przecież miał co chciał , to co sobie zaplanował osiągał .. to czego pragnął dostał ... uświadomił sobie jednak , że dojście 'po trupach' do celu nie jest niczego warte...
Że lepiej iść do przodu małymi krokami ... stopa za stopą , milimetr za milimetrem , centymetr za centymetrem , aby dotrzeć do celu zwanego 'miłością'...
W relacji jaka łączy dwoje ludzi nie ma mowy o pośpiechu , bo przecież to zły doradca , a szczególnie w tej sferze naszego życia.. przekonał się o tym dość wyraźnie więc teraz zmuszony był realizować swoje założenia skrupulatnie , dokładnie bez zbędnych ram czasowych...
To co czuł do Ann , było tego warte , było ... jest dla Niego najcenniejsze ... Uczucia jakie żywi do szatynki nie równa z niczym co jest na tym świecie... nie czuł się tak nigdy , więc jakby śmiał do czegoś to przyrównywać... Kochał i chciał być kochany...
Tak prawdziwie , bezgranicznie... chociaż z tymi granicami różnie w życiu bywa.
Wybrał na ekranie numer szatynki , by tępo nieprzerywanie wpatrywać się w ekran... Bał się , a może odczuwał strach , że słowa Ann , które nadal rozbrzmiewają w jego głowie odzwierciedlą się w jego życiu... nabiorą sensu... nie chciał jej tracić ... nie chciał , aby odeszła.. nie mógł pozwolić na jej odejście...bo przecież dla Niego to nie był tylko układ... Ona to tak nazwała.
Dla Gregora to był związek .. może zapoczątkowany trochę na nagiętych zasadach , ale jednak związek... relacja dwojga bliskich sobie ludzi ...o tą relację chciał walczyć , bo wiedział że jest o co ... że ma o kogo się starać...
Przecież 'dwie połówki tej samej pomarańczy' zawsze się odnajdą ... muszą o siebie walczyć.
- Słucham. - odebrała . . a jego myśli mimowolnie skierowały się na ton jej aksamitnego i przepełnionego ciepłem głosu... Była jakby inna... delikatna, spokojna.
- Ann. .. Cieszę się , że jednak odebrałaś... - oznajmił sam nie wiedząc do końca co mógłby powiedzieć... wszystko wydawałoby się być takie oklepane... nie na miejscu... nieadekwatne do sytuacji.
- Miałam nie odbierać? - zapytała jednocześnie śmiejąc się... jeszcze kilka chwil wcześniej jej myśli kłębiły się wokół sylwetki szatyna , a teraz ma okazję Go usłyszeć.. ponownie zatracić się w jego głosie... tak świadomie , bez premedytacji i strachu...
- Nie .. nie o to mi chodziło... - zaczął się jąkać kompletnie wyprowadzony z 'równowagi'... Głos polki działał na Niego tak uspokajająco , łagodząco... szczególnie teraz , gdy ma świadomość , że jest on naturalny , niczemu nie podporządkowany. - Po prostu sądziłem , że po Naszym rozstaniu nie będziesz miała ochoty na rozmowy ze mną. - dodał wyczekując odpowiedzi.
- Oj Gregor, Gregor jak Ty mnie słabo znasz... - zaśmiała się po raz kolejny... teraz , gdy doszła do pewnych wniosków nie mogła pozwolić sobie na złośliwości jakie towarzyszyły jej wcześniej ... Miała okazję poznać 'prawdziwego' Gregor'a ... takiego jakiego znają i cenią inni... Vanessa, Thoma's, Michael... a teraz może i ona sama.
- To daj mi szansę , abym mógł poznać Cię bliżej... - powiedział sam tak naprawdę nie wierząc w to co wydobyło się z jego ust.. wypowiedział to , co chciał zakomunikować już od pierwszych sekund tej rozmowy... Kamień , który spadł z jego serca? To chyba zbyt małostkowe określenie... Dla Niego pozostało tylko oczekiwanie na odpowiedz szatynki... Modlił się w głębi duszy , chociaż bardzo rzadko zwracał się z prośbami do Boga , o to aby Ann wyraziła zgodę ... chęć bliższego poznania się ...
Teraz chciała to usłyszeć... dopuścić do siebie wszystkie słowa , które zostały przez niego wypowiedziane w taki prosty , klarowny sposób... nic udawanego...szczerość... Najważniejszy z elementów komunikacji międzyludzkiej ... jeden element relacji a wiele potrafi zmienić.
- Czemu nie... - odpowiedziała z promiennym uśmiechem na twarzy.
- Nie żartujesz? - dopytywał jakby to co wypowiedziała nie było dość jasne dla tej drugiej strony... Pytania przewijały się przez jego głowę... same 'znaki zapytania' .. Czy gdyby od początku nie był natarczywy , nachalny ... nie zgrywałby kogoś kim prawdopodobnie nie jest Ich relacja wyglądałaby dobrze? ... Czy szatyna jest teraz sobą? Czy nie udaje , aby dać mu nauczkę? Czy czuje to samo? .. albo chociaż odrobinę tego co odczuwa on sam?
- Chyba gorzej pomiędzy Nami być nie może niż było nie sądzisz? - nadal uśmiechała się czując , że Gregor nie dowierza jej słowom.. niczego nie planowała ... nie teraz... trzeba otworzyć się na nowe okoliczności... a reszta ułoży się sama.
- Przepraszam Cię Ann... - zaczął , a barwa jego głosu przybrała zdecydowanie odmienną oktawę niż wcześniej... Od początku wiedział , że źle postępuje , że wszystko z czasem pryśnie.. że miłość na siłę nie ma żadnej przyszłości ... a przecież on wiązał swoją przyszłość z szatynką... więc dlaczego to robił? Szantażował... krzyczał... wymuszał?
On kochał.. czasami tak jest , że nie chcąc pozwolić na utratę czegoś co wpoiliśmy sobie do Naszej głowy jako najważniejsze posuwamy się do najdziwniejszych , a czasem nawet najokrutniejszych rzeczy aby tylko tego nie stracić... mieć za wszelką cenę. - Ann... popełniłem wiele błędów... ale uwierz mi.. Nie jestem taki , nie zachowuje się tak jak miałaś okazję to zobaczyć...
- Możemy udać , że tego nie było ? - przerwała mu nie chcąc powracać do tamtych wspomnień... Wspomnień , które w jej mniemaniu miały swoje dwa oblicza... dobre i to złe...ale my jako człowieczeństwo powinniśmy zapomnieć o tych złych aspektach , aby w czasie zwątpienia móc wrócić do pozytywnych , radosnych sytuacji , dzięki którym coś zyskaliśmy dla siebie.. - Zacznijmy z czystą kartą .. tak jakby nic się nie wydarzyło ... Moje życie zatrzymało się na pocałunku w Zakopanem , na Naszym pożegnaniu tamtego dnia... a reszta? - zamilkła na chwilę porządkując myśli. - Reszty nie ma ... nie było.
Kąciki jego ust uniosły się ku górze w geście uśmiechu... radości , szczęścia które odczuwał ... Od początku wiedział , że Ann jest ina niż te wszystkie dziewczyny obok Niego ... jest sobą. Ciepłą , kochającą , wyrozumiałą osobą , dla której najważniejsi są bliscy jej ludzie... Jego chory plan zaślepił mu tą wizję ... pozwalając posunąć się daleko... zbyt daleko...
Ale dostał szansę , drugą ... dla Niego ostatnią , którą wykorzysta. - To może w ramach powitania w Austrii dasz się wyciągnąć dziś na kolację .
- Jasne. - oznajmiła szybko nie zastanawiając się nawet ... Kto wie ... życie pisze różne scenariusze... więc ciekawość , którą odczuwała na myśl o poznaniu kolejnej odsłony tej reżyserii była wręcz nie do pokonania... Wyrażona chęć jest przecież tylko początkiem .. na dalszy ciąg historii potrzeba przecież zaangażowania obu stron.
~~♥♥~~
Dlaczego zmiana na nowe, tak często pachnie początkiem końca? Absurd? Ale jak nazwać inaczej zjawisko, kiedy sam początek dnia, gubi od razu swój wątek? Sił im brakuje… A zwłaszcza Jej… Co nie oznacza, że i Thomasowi było łatwo. Po tym czego się dowiedział, czego doświadczył nie było mu łatwo ponownie zaufać. Nawet nie potrafił tego zrobić… Bał się, że znowu poczuje zawód, rozczarowanie, gorycz… Nie był na to gotowy… W Jego sercu i tak została wypalona zbyt duża dziura, która ciągle dawała o sobie znać… Ciągle raniła… Ciągle bolała… Stracił kawałek serca? Czy to możliwe? Tak… A przynajmniej tak się czuł… Jakby był bez kawałka serca… Kawałka, które została w brutalny sposób wyrwane. Przez kogo? Najbliższą Jego sercu osobę… Kiedy tylko nadarzyła się okazja, sprawdzał Jej telefon, laptop… Zdarzało się nawet przeszukiwać rzeczy Vanessy. Czuł się z tym okropnie… Okropnie, bo nie mógł ufać osobie, którą kochał… Ale ta osoba Go zawiodła… Zadała cios, który ciągle odczuwa. Ale kochał Ją… Mimo że intuicja podpowiadała mu coś innego, On nadal był z Nią. Chciał trwać z Nią w tym związku. Spędzać i cieszyć się właśnie z Polką każdym dniem i każdą wspólną chwilą… Ale Ona również Go kochała… Doskonale wiedziała, że Thomas Ją kontroluje. Wielokrotnie widziała, jak Thomas przegląda Jej telefon czy inne rzeczy. Ale wówczas nie interweniowała. Nie chciała ponownie Go ranić ani doprowadzać do niepotrzebnych scysji. Znała powód i to doskonale. Gdyby wiedziała, że to nie na Niej spoczywa wina, akceptowałaby to wszystko? Jednakże, w niczym nie pomagał także Jej charakter, który nienawidził, kiedy była sprawdzana, kontrolowana, w uwięzi… Musiała coś z tym zrobić… Wiedziała, że Thomasa, jeszcze nie teraz, nie stać na taki gest… Na zaczęcie rozmowy od początku. Jednej, ale szczerej rozmowy. Rozmowy, w której każde z nich wyrzuciłoby z siebie wszystko. Nie ma przecież na świecie nic porządniejszego oraz trudniejszego, jak szczera rozmowa. Tylko teraz ona była potrzebna każdej ze stron. Jej. Jemu. By żyło im się lepiej. By każdy z nich wiedział na czym stoi. Może rozmowa, która trwała ciągle w ich głowach i która składała się z samych pytań, na które nie znali odpowiedzi, znajdzie w końcu adresata?
- Thomas...- zaczęła pierwsza rozmowę, czując, że musi w końcu przeciwstawić się temu co się pomiędzy Nimi działo... Owszem, było w tym uczucie, ale zazdrość odbierała Jej uciechę z niego... Nie chciała czuć się obco w Jego ramionach. Nie chciała uważać na każde swoje słowo, wypowiedziane w towarzystwie Thomasa. Nie miała już nawet sił, ciągle pilnować swojego telefonu czy innych swoich rzeczy przed Thomasem, nadal ukrywając swój drugi związek z Andreasem... Nie dość, że sił miała mało, to jeszcze to wszystko powoli je Jej odbierało...- Możemy chwilkę porozmawiać?
- Jasne.. - odpowiedział bardzo naturalnie , tak jakby nie przypuszczając co mogłoby być tematem Ich rozmowy... Ale wiedział , doskonale zdawał sobie sprawę , że Vanessa nadal coś przed Nim ukrywa , że nie wszystko jest tak jak być powinno ... Wiele spraw się zmieniło , a on zaczął coraz wyraźniej to dostrzegać.
- Ostatnio...- nie wiedziała jak ubrać swe uczucia w słowa. Najzwyczajniej w świecie nie wiedziała, jak przekazać chłopakowi to, co chciała. To co ją dręczyło... Było tak trudno... Tak strasznie trudno... Zwłaszcza, że nie chciała, aby chłopak znowu został, chociaż nieświadomie, przed Nią zraniony...- Zachowujesz się nieco dziwnie, Thomas.- wykrztusiła ledwo, nie potrafiąc spojrzeć chłopakowi w oczy. Może była przewrażliwiona? Może Thomas normalnie się zachowywał, a to Ona nie potrafiła już normalnie funkcjonować?
- Dziwnie ? Co masz na myśli kochanie.. - wyraźnie zaakcentował ostatnie słowo siadając obok brunetki wyczekując odpowiedzi... Sądził , że wie o co może chodzić Vanessie... Robił to wszystko tylko i wyłącznie dla Jej dobra , dla dobra Ich związku , któremu dał szansę , któremu zaufał na nowo ... a przynajmniej starał się ufać.
-Sama nie potrafię sobie tego wytłumaczyć...- mówiła niepewnie.- Nie ufasz mi, prawda?- spojrzała mu w oczy, pytając bez ogródek.
- Ufam... - odpowiedział krótko nieco mijając się z prawdą... Ufał? Przynajmniej próbował ... starał się , ale z czasem stało się to dość trudne. W każdym dźwięku wydobywającym się z telefonu brunetki , w każdym jej wyjściu... słowie , czynie widział coś co powodowało , że wątpił w jej szczerość... Raz nadszarpnięte zaufanie trudno jest odbudować , nawet gdy obie strony wkładają w to masę swojej energii.
-Właśnie przekonuję się o tym na co dzień.- prychnęła, wstając na równe nogi z kanapy. Teraz chciała usłyszeć jasną, szczerą odpowiedź: 'Tak nie ufam Ci'... A nie jakieś pojedyncze słowa, które miały zamydlić Jej oczy. Nie była dzieckiem. Widziała co się dzieje wokół Niej...
- Czego Ty ode mnie oczekujesz Vann ? - zapytał podirytowany zaistniałą sytuacją..Powiedział przecież to co chciała usłyszeć , aby jej nie ranić ..a ona? Nalegała nadal tylko po co ? ... Chce znać odpowiedz ? Chce cierpieć upewniając się w swoich przekonaniach ? Przecież nic się nie zmieni jeżeli powie brunetce co tak naprawdę czuje .. co myśli... bezpiecznej było zachować to dla siebie.
- Prawdy!- krzyknęła, mimo własnej woli.- Myślisz, że nie widzę jak systematycznie sprawdzasz mój telefon? Moje rzeczy? Nawet mojego laptopa! Powiedz wprost, że mam Ci zdawać całą relację gdzie i z kim byłam, będę chociaż przygotowana na to psychicznie! Bo tak nie da się żyć, Thomas! Nie da się!- nawet nie zauważyła, kiedy jej ton głosu aż tak bardzo się podniósł... Sam... Ona nie panowała już nad emocjami. Nie potrafiła. Naprawdę miała wszystkiego dosyć... Chciała chociaż w domu, w ramionach Thomasa, odpocząć od wszystkiego... Świata... Życia... Ale nie mogła.
- Prawdy powiadasz?! - krzyknął mimowolnie wzburzony tonem jakim zwracała się do Niego brunetka... - Nie ufam Ci!... w każdej sekundzie zastanawiam się gdzie jesteś , każda minuta mojego życia wypełniona jest strachem o to , że mogę Cię powtórnie stracić .. - spojrzał brunetce prosto w oczy... - Tak Vann! Straciłem Cię , gdy skierowałaś swoje kroki w kierunku Wanka ... Straciłem Ciebie, a Ty straciłaś mnie... - zamilkł na chwilę , próbując uporządkować myśli , które tak bardzo w Nim wrzały. - Kontrolując Cię jak to nazwałaś chociaż w małym stopniu wiem , że jesteś , wiem że mam Cię przy sobie , że pozwalając sobie na zaufanie Ci nie popełniam błędu...
-To po co zdecydowałeś się nadal brnąć w związek ze mną?- powiedziała spokojnie, lecz z wyraźną goryczą w głowie, która spowodowana była nie wiadomo czym... Ona sama nie rozumiała siebie. Nie rozumiała słów, które wydobywały się z Jej ust... Tak naprawdę wielu słów nie chciała powiedzieć, a jednak to zrobiła...- MY...- dokładnie podkreśliła to słowo.- może już nie mamy sensu być razem, co? Skoro nie potrafisz ze mną normalnie żyć...
- Staram się nie widzisz tego? - Thomas spuścił wzrok nie chcąc narażać się na spojrzenie Vanessy... wiedział , że sprawił jej ból , że ona cierpi nie radząc sobie z tym co się dzieje w ich związku , ale on próbował ... robił wiele , aby nie dać po sobie poznać że ma już wszystkiego dość , że boli Go to co się wydarzyło.
-Widzę, że się starasz.- powiedziała pewnie a zarazem stanowczo, bezwładnie opadając na kanapę. Westchnęła ciężko. Chciała tyle powiedzieć, ale teraz to wszystko z Niej uleciało. Nie potrafiła rozszyfrować swoich własnych uczuć.- Ale tak się nie da żyć. Powiedz czy Ty masz siłę na ten związek?- zapytała, umieszczając swój wzrok na Thomasie.
- Siłę? - Thomas zamyślił się analizując w swojej głowie wszystkie 'za' i 'przeciw' relacji jaka łączy ich dwoje.. Mógłby wymieniać godzinami aspekty pozytywne czy negatywne , tylko po co ? Jaki był tego sens... Dla Niego żaden... Podświadomie wiedział, że pomimo tylu przykrych spraw nie wyobraża sobie życia bez polki. - Bez Ciebie nie będzie mnie Vann.. - szepnął jakby zapewniając samego siebie.
Ukryła twarz w dłoniach. W ustach czuła metaliczny smak. Chciałaby już nie żyć... Już nie miała siły na to życie... Okrutne, brutalne... Męczące... Westchnęła.- Thomas, ale ja już tracę siły...- pisnęła cienko.- Wszystko co mnie otacza, ciągnie mnie w dół... Czuję, że cały czas stoję w miejscu. A teraz chciałabym, abyś powiedział mi wszystko. Wszystko, rozumiesz?- spojrzała mu w oczy.- Wszystko, co Cię martwi, co leży Ci na sercu...
- Vann... - zaczął ujmując podbródek brunetki w swoje dłonie. - Boję się tak samo jak i Ty. Uwierz mi - szeptał patrząc głęboko w jej nieobecne tęczówki. - Kocham Cię i chcę Ci ufać jak wcześniej , ale ... - ton jego głosu wyraźnie załamał się na wspomnienie o wydarzeniach sprzed kilku dni.- ... ale dla mnie to bardzo trudne.
- Ale nie rozumiesz, że ja mam już dość?- zaczęła, odsuwając się od chłopaka. Tak, to tutaj teraz chciała wykazać się swoją oziębłością. Bezwzględnością... Ale czy Ona taka potrafiła być?- Kiedy tylko na Ciebie patrzę zastanawiam się... Zastanawiam się co o mnie myślisz... Za kogo mnie masz...- podparła głowę rękami.- Trudno żyć z takim bagażem w głowie...
- Znasz moje stanowisko w tej sprawie Vann .. - zaczął próbując unormować ton swojego głosu , który poddał się oziębłości ze strony brunetki... czuł się jakby został odrzucony , jakby nic nie miało większego sensu... Dla Niego tym sensem była obecność polki w jego życiu , dlatego starał się zrobić wszystko , aby jej wybaczyć ..a teraz ? Zastanawiał się każdego nadchodzącego dnia czy będzie potrafił żyć ze świadomością , że nie jest 'jedyny'... Żył. Uczył się. Było mu ciężko... a może i jest nadal , ale dla Niej zrobi wiele. - Wiem o czym mówisz, ale czy jak się rozstaniemy będzie Ci lepiej ? - dodał nie chcąc znać odpowiedzi.
-Nie.- powiedziała krótko, zwięźle i pewnie.- Będziesz się starał chociaż trochę przywrócić nasze życie do normalności?- zapytała z nadzieją, patrząc w niebieskie tęczówki blondyna, czekając z niecierpliwością na odpowiedź. Bo tego Jej brakowało... Zwykłej, normalnej codzienności, której kiedyś miała pod dostatkiem. Ale... Teraz to straciła... Nieodwracalnie...
- Dołożę wszelkich sił , aby wszystko wróciło do normy .. - przysunął się do brunetki próbując delikatnie objąć... Czy może zrobić coś więcej niżeli robił wcześniej ? Czy jest coś co należy poprawić? ... Obiecał sobie odnaleźć w sobie siłę , aby walczyć z większym zaangażowaniem niż dotychczas , ale potrzebował również pewności , że 'wola walki ' o Ich związek nie jest jedynie jednostronna.
- Kocham Cię, Thomas.- spojrzała mu głęboko w oczy i wykrzywiając swe usta w promienny uśmiech. Teraz czuła się lżej... Świadomość, że teraz swe troski podzieliła z Thomasem, dodawała Jej sił. Wiedziała, że teraz nie tylko Ona będzie musiała walczyć. Wierzyła mu, że On pomoże Jej przetrwać ten trudny okres w Jej życiu... Jego życiu... Ich życiu.- Powiedz, jeszcze co Cię łączy z Kristiną?- zapytała, nie ściągając oka z sylwetki skoczka. Chciała znać prawdę. Doskonale wiedziała, że dziewczyna nie tylko Ją nachodzi... W Thomasie widziała odpowiedzi na pytania, które przysparzały Jej tyle trosk i zmartwień...
- Co masz na myśli kochanie? - zaakcentował ostatnie słowo , chcąc zapewnić brunetkę o swoim nieustającym uczuciu... Uświadomił sobie, że Vanessa nie pyta o Austriaczkę bez wyraźnego powodu... nie chciał dopuszczać do siebie myśli , że blondynka uprzykrza życie jego ukochanej , tak jak od kilkunastu dni robi to jemu ciągłym nachodzeniem.
- Coś przede mną ukrywa, tak...- zaczęła niepewnie, obserwując według Niej dosyć nienaturalną reakcję blondyna na Jej słowa. Ale dlaczego była taka a nie inna? Odniosła nieopanowane wrażenie, że i Thomas nie jest z Nią do końca szczery... Tylko dlaczego? Co mogło być tego powodem?- Wiem, że Ty wiesz o co Jej chodzi... Powiedz mi...- poprosiła, nieprzerwanie patrząc chłopakowi w oczy i dokładnie analizując każdą myśl, która siedziała teraz w Jej głowie.
- Wydaje Ci się... - zaczął swoje monotonne tłumaczenia , które nawet w jego głowie nie składały się w jedną racjonalną całość....Umysł , który teraz pracował na najwyższych obrotach , aby w żaden sposób nie zdradzić ' tajemnicy' jaką doszczętnie ukrywał formułował kolejne wyjaśnienie... - Wiesz , dobrze że ona nie do końca pogodziła się z Naszym rozstaniem, stąd pewnie jej dziwne zachowanie.
- Nie, nie wydaje mi się.- powiedziała szybko, kiwając przecząco głową i nie spuszczając z oka Thomasa. Teraz była niemal pewna, że jednak blondyn wie o co chodzi Kristinie... Tylko dlaczego nie chciał Jej powiedzieć? Co stało na przeszkodzie?- Mówiła, że przed Tobą jest pewien wybór... Wybór, w którym nie da się wybrać dobrze...- przypomniała sobie słowa Austriaczki.- Co się dzieje?
Thomas jakby zamarł na chwilę , przestraszony... Nie był to jednak strach przed czymś lecz coś czego nie potrafił określić słowami... Na ile mogła pozwolić sobie blondynka w rozmowie z Vanessą , jak wile ośmieliła się powiedzieć. Dla Niego samo to że odważyła się nachodzić Vann było już dosadną przesadą .. - Zastanawiałem się nad zakończenie kariery.. - wykrztusił dość szybko.
Zastygła na chwilę bez ruchu. Co powiedział do Niej przed momentem Thomas? Co to wszystko miało oznaczać? Zaraz zaskoczenie, przerodziło się w złość. Nieopanowaną złość. Czuła jak jej ręce zaczynają drżeć. Słyszała krew szumiącą w Jej uszach.- I wie o tym Kristina a nie wiem ja?! I w ogóle co Ona ma wspólnego z Toją karierą skoczka?- mówiła nieskładnie, ale takie właśnie były Jej myśli. Nieposkładane.
- Usłyszała przypadkiem jak rozmawiałem o tym z Alexem .. - zaczął kolejne ze swoich kłamstw... kolejny element tak niestabilnej konstrukcji w jaką brnął... - Po tym co się stało , chciałem poświęcić się tylko Tobie , naszej relacji...a wiesz że ciągłe wyjazdy Nam to utrudniają ... - mówił próbując zachować podejrzenia polki na bezpiecznym poziomie... Zbyt dużo mógł stracić , aby teraz powiedzieć Vanessie całą prawdę.
-W takim razie jakim cudem Kristina podsłuchała Waszą rozmowę? Czegoś musiała od Ciebie chcieć...- mówiła pewna, że Thomas kłamie. Coś ukrywa. Coś strasznego? Co jeśli, to do końca zburzy wszystko co było pomiędzy Nimi? Dlaczego to życie tak bardzo się komplikuje? Nie... To nie życie... To ludzie je komplikują.
- Przyszła do Koflera .. - powiedział obojętnie , tak jakby kłamstwo stało się dla Niego czymś co nie sprawia mu wielkiego trudu ... jakby każde słowo przechodziło przez jego usta z łatwością... Nie było tak , ale musiał grać .. udawać aby nie zniszczyć do końca związku , który i tak zawisł już na przysłowiowym 'włosku'.. a był dla Niego najważniejszy.
-To chodźmy do Kofiego.- wstała szybko z kanapy na równe nogi, obserwując reakcję Thomasa. Wiedziała, że kłamie... Czuła to... Każdy jeden zmysł w Jej ciele, podpowiadał to Vanessie. Za dobrze znała Thomasa... Za dobrze znała Kristinę... A może to tylko przewrażliwienie?- Może On nam powie na Jej temat coś więcej. Mam dziwne przeczucie, że mogła mieć do Niego sprawę, dotyczącą nas.- powolnym krokiem, udała się w kierunku szafy, aby dać wiarygodność swych słów. Tak, aby wyszło, że zmierza po swój płaszcz i zaraz będzie gotowa pójść do Koflera i wyjaśnić co trzeba.
- Jeżeli to Cię uspokoi kochanie ... - wstał z kanapy podążając za szatynką... Andreas był jego przyjacielem ... a może nawet i kimś o wiele bliższym. Bratem , którego nigdy nie miał ... Bratnią duszą , która wiedziała o Nim wszystko , dosłownie ' WSZYSTKO'. Był pewien , że nie pogrąży go w żaden sposób znając całą jego historię
- Mam wrażenie, jakby ta rażąca przebiegłość Kristiny w ogóle Ci nie przeszkadzała.- powiedziała, zatrzymując się w połowie drogi. Patrzyła na Thomasa, nie wiedząc czego się teraz spodziewać. To nie na Jej nerwy... Założyła ręce na piersi i z uwagą przyglądała się blondynowi, którego spokój był dla Niej najzwyczajniej sztuczny.- Nie wiem, dlaczego, ale odnoszę wrażenie, że nie jesteś ze mną szczery...
- Co mam Ci powiedzieć Vann? .. Mnie i Kristinię nic już nie łączy od dawna. Jak dobrze wiesz z mojej strony nie ma już żadnych uczuć , a co ona kombinuje tego nie wiem i szczerze nie chce wiedzieć... - kontynuował przybliżając do siebie brunetkę obejmując w talii... Jedynie swoją udawaną obojętnością mógł uśpić podejrzliwość i czujność swojej partnerki , która nie była dla niego niczym korzystnym.
Odsunęła się natychmiastowo od blondyna. Swój wzrok utkwiła w Jego niebieskich i zagubionych tęczówkach.
- Od kiedy taki jesteś?- zapytała z wyczuwalną goryczą w Jej głosie.- Nie widzisz, że naprawdę się tym przejęłam? Że się najzwyczajniej w świecie boję? Boję, że znowu Ona może coś pomiędzy Nami zepsuć. Ta myśl, ciągle zaprząta mi głowę. Cały czas...- powtórzyła nieco ciszej.- A Ty co? Jesteś kompletnie obojętny... Nigdy taki nie byłeś...- mówiła z niedowierzaniem patrząc na chłopaka.
- Denerwuje mnie po prostu , że poruszamy jej temat , teraz gdy naszej relacji daleko do doskonałości... - próbował wybrnąć ujmując delikatnie dłoń brunetki .. nie spuszczał wzroku z jej tęczówek ... robił to wbrew samemu sobie , ale musiał pokazać Vann , że nie ma nic do ukrycia , że jest sobą.
Zrobiła krok do tyłu, oddalając się od Morgiego. Nadal patrzyła na Niego wzrokiem pełnym goryczy, strachu i zagubienia. Może On jednak mówił prawdę? W takim razie, dlaczego nieustannie towarzyszyło Jej uczucie, że nie?- Tak, właśnie teraz chcę wszystko wyjaśnić. Wiesz dlaczego? Bo jeśli teraz wszystko wyjaśnimy i przetrwamy, w przyszłości będzie Nam jeszcze lepiej.- odezwała się ochryple. Teraz stała na cienkiej granicy wytrzymałości. Ile jeszcze wytrzyma, zanim wypłynie z Niej fala płaczu, który od dłuższego czasu zbierał się w dziewczynie?- Mnie nie oszukasz, Thomas.- powiedziała stanowczo.
- Nie oszukuje. - odrzekł równie pewnie utrzymując kontakt wzrokowy z brunetką... Coraz ciężej było mu kłamać , ale nie widział innego wyjścia... a może i nie chciał go dostrzec...
- Oszukujesz.- ucięła krótko brunetka. Miała pewność... Teraz miała pewność... Dziwną i nieuzasadnioną pewność, której sama nie potrafiła zrozumieć.- Ja powiedziałam Ci wszystko. Teraz Twoja kolej.- zażądała bezwzględnie.
- Vann ja nie mam nic do ukrycia... - zaakcentował dość wyraźnie trzymajac się kluczowo swojej wersji. - Chodźmy do Andreasa , a on wszystko Ci wyjaśni... - zaproponował dając do zrozumienia , że jest zdolny do każdego z posunięć ,aby brunetka mu uwierzyła.
-Nie mam ochoty dziś robić z siebie przewrażliwionej i zazdrosnej dziewczyny Thomasa Morgensterna...- powiedziała bezsilnie, czując, że już nic nie ugra. Thomas Jej nie powie... A na pewno już nie teraz. Postanowiła zrezygnować. Zrezygnować, aby nie wywoływać już niepotrzebnych kłótni czy czegoś w tym rodzaju. Teraz marzyła tylko o gorącej kąpieli i śnie. Zmierzyła wzrokiem jeszcze raz sylwetkę Thomasa.- Wierzę Ci...- powiedziała dobitnie, obróciła się na pięcie i poczłapała do łazienki, gdzie i tak słowa: 'Wierzę Ci...' odbijały się w Jej głowie szerokim echem... Tak bardzo chciała, aby tak było...
Stał przed domem jeszcze dobre kilka minut ... Powoli , małymi falami docierały do Niego wszystkie kłamstwa do jakich się dziś posunął,,, Każde po kolei obiegało jego umysł , tak jakby chciało utkwić w pamięci na dłużej... Zabolało... ale najbardziej chyba to , że podświadomie czuł , że Vanessa nie dała wiary jego słowom , a raczej kłamstwom , których użył.
~♥~
Te kilka chwil , w których szykowała się do spotkania z szatynem minęło niczym przelotny deszcz... deszcz przed , którym rozkładamy parasol , aby nie pozwolić sobie na przemoczenie...
Jej umysł tkwił w zawirowaniu zwanym ' Gregor'... w postaci , która przewija jej myśli ...
Tak naprawdę nie wiedziała, dlaczego tak reaguje... właśnie teraz , gdy zakończyła wszystko związane z jego obecnością w jej życiu.
Teraz , gdy wydawałoby się, że ten rozdział życia jest zamknięty... lecz nie . Nie taki był realny plan ... plan , który musiała realizować ...przecież to jej życie.
Życie , które daje jej nową szansę na bycie komuś potrzebnym , a tego tak bardzo potrzebowała nie zdajac sobie z tego sprawy... bo co możemy wiedzieć? Czego możemy być pewni , gdy nie dajemy szans na zbliżenie się do Naszej osoby, czego powinniśmy oczekiwać od tej szansy...Czego się spodziwać?
Pewna jest jedynie możliwość zmiany... Pozytywnej ? Negatywnej... To przyjdzie z czasem.. Odpowiedz na kolejne pytanie, które wywoływało na twarzy szatynki niemalże skrajne uczucia...
- Cześć Gregor... - uśmiechnęła się promiennie podchodząc do stojącego szatyna , który opierał się o balustradę jednej z pobliskich restauracji... Jej 'dusza' rozpromieniła się widząc zadowolenie na twarzy Austriaka... zwykłe , naturalne uczucie.
- Ann ... - skoczek podszeł bliżej obejmując delikatnie szatynkę...Jego twarz nadal oświetlał grymas radości, który jakby towarzyszył mu przez cały dzień... Był szczęśliwy , że udało mu się osiągnąć swój cel , którym było spotkanie i bliższe poznanie polki... Coś co wydawało się być niemal nieosiągalne po ostatnim spotkaniu ziściło się dając nadzieję... - Pięknie wyglądasz .. - roześmiał się ukazując rząd swoich równych ząbków.
- Chyba zabawnie , skoro Cię tak rozśmieszyłam ? - zapytała przyglądając się samej sobie... Lekko podwyższone obuwie, niezbyt krótka czarna sukienka wraz z żakietem nie kojarzyły jej się z czymś co mogłoby być chociaż w odrobinie zabawne...starała się wybierając odpowiednią garderobę , ale cóż chyba nie do końca osiągnęła zamierzony cel.
- Nie to nie tak Ann, wybacz. - speszył się zauważając reakcję dziewczyny... w żaden sposób nie chciał jej urazić ... obrazić... Dla Niego wyglądała pięknie, najdoskonalej jak było to tylko możliwe... przecież była to jego Ann. Ktoś , kto dla Niego mógłby chodzić nawet w 'obdartej garderobie' , ktoś przy kim nie liczył się wygląd człowieka , a samo jego wnętrze...Przy Niej postrzegał świat w zupełnie innej barwie.
- Chyba mi nie powiesz , że zapraszasz mnie do tej restauracji? - zapytała uśmiechnięta wskazując dłonią przeszklony budynek, z którego przebijała się nuta przepychu tam panującego ... coś czego nie widziała nigdy wcześniej ... miejsce w , którym nie miała okazji nigdy się pojawić... Zbyt drogie , zbyt eleganckie...
- Dokładnie do tej ...- uśmiechnął się. - Stolik już na Nas czeka.. - zwrócił swoją sylwetkę w kierunku wejścia do budynku.
- A nie możemy iść na gofry ? - spytała jakby nieco speszona patrząc na budkę znajdującą się nieopodal eleganckiej restauracji... Miejsce chyba w sam raz dla Niej... Niezobowiązujące, pozbawione sztucznej atmosfery oraz nadąsanych ludzi kompletnie odbiegających od Nich samych.
- Tam ? - spojrzał w nieznanym mu kierunku... Zdziwił się .. był zaskoczony? Sam nie wiedział... Przydrożna budka lepsza od restauracji , w której miejsce trzebabyło rezerwować kilka dni wcześniej ? Nie. Kompletnie się z tym nie zgadzał... Każdą kolację , obiad czy zwyczajny lunch na mieście jadł razem z Sandrą właśnie w tego typu miejscach ... nie było nawet mowy o czymś innego pokroju... Odpowiednie miejsce dla Niego i Sandry... ale chwileczkę... przecież obok niego nie znajduje sie blondynka.. to nie o nią chodzi , to nie z nią ma spędzić wieczór... Jest Ann i to właśnie szatynka powinna zdecydować... - Sądzisz , że to odpowiednie miejsce dla Nas? - zaakcentował dość wyraźnie słowo 'Nas'.
- Dla Nas nie wiem .. - polka wykrzywiła usta w coś co miało przypominać uśmiech ... lecz tym razem wymuszony... czuła , że miejsce które wybrała nie przypadło do gustu Austriakowi... - Ale dla mnie jaknajbardziej...Mam taką ogromną ochotę na gofra z owocami.. - dodała rozmarzona wyczekując odpowiedzi Gregora.
Zauważył różnicę , kolejną wyraźną jednostkę , którą odróżnia Ann od tych wszystkich dziewczyn z którymi miał okazję się spotykać ... każda z Nich była inna , na swój sposób wyjątkowa , idealna...a ona ? Sprawiła , że wszystkie jego dotychczasowe wyobraźenia o idealności runeły , rozmyły się wraz z jej pojawieniem... Czy był rozczarowany , że szatynka odbiega od tych wszystkich 'ideałów' ? Nie. Przyszedł tu właśnie po to , aby poznać ją , odkryć na nowo, a może i od samego początku... Bez względu na swoje wcześniejesze wyobraźenia , to co pokazywała teraz stało się kolejną odkrytą kartą jej samej... osoby , dla któej tu był , dla której chciał się starać...
Dla Niej... Wszystko było dla Niej.
- Z truskawkami i czekoladą będą o wiele lepsze... - oznajmił łapiąc dziewczynę za rękę podążając szybkim krokiem w stronę owej budki... Uśmiechał się ... Tak jak małe dziecko biegnące w stronę sklepiku ze słodyczami... Sprawiło mu to przyjemność ... Mogąc spełnić jedno z pragnień Ann , spełniał oczekiwania samego siebie.. Z czasem stało się to dla Niego bardzo istotne.
...
Odważył się ... biorąc kolejny głęboki oddech w swe płuca , zaciągając chłodnawe powietrze przełamał się zadając pytanie , które kroiło się w jego głowie od momentu kiedy Ann zgodziła się na spotkanie... Miał nie pytać , nie zadręczać się tym ... zapomnieć , ale jak ?
Ciekawość była o wiele silniejsza od Niego samego... Jak mógł nie zapytać , skoro jego umysł tak dotkliwie domagał się odpowiedzi...Nie zwracając uwagi na kruchość chwili ... chciał i musiał , może potrzebować znać odpowiedzi na dręczące go wątpliwości.. Każdy przecież chce znać swoją pozycję w życiu ... każdy chce wiedzieć na czym tak właściwie stoi ... Czy jego pozycja jest ugruntowana czy może o wiele bardziej zachwiana niż nam się wydaje...
Spojrzał na Nią , na jej roześmianą twarz ... na usta pokryte czekoladowym musem , którym polane były złociste gofry...Wydawała się być jak mała dziewczynka , która nie przejmuje się tym , że coś mogłoby ubrudzić jej sukienkę , naruszyć nienaganny strój.. Podążała przy Jego boku , tak jakgdyby mieli po kilka lat mniej ... wtedy życie było o wiele prostrze... A może było dla Nas po prostu łaskawsze przeczuwając , że nie dalibyśmy sobie rady z niektórymi sprawami , sytuacjami...
- Ann, wiesz co do Ciebie czuję.- nieznacznie zbliżył się do dziewczyny. - Czy chciałabyś spróbować ze mną być? Tak zupełnie od zera... Od początku...- mówił, nieprzerwanie patrząc dziewczynie w oczy.
Ann zatrzymała się na dźwięk słów które usłyszała... Zamilkła , gdyż nie wiedziała co mogłaby odpowiedzieć. Odczuła brak szatyna już po kilku godzinach od ich rozstania, ale dla mnie to było zbyt mało , aby wznowić tą relację tak szybko ... - Chcę Cię poznać... - szepnęła.
- Będziesz miała okazję mnie poznać.- ujął Jej twarz w dłonie, zatracając się w Jej zielonych tęczówkach.- Mamy na to całe życie...- szepnął Jej na ucho.
- Wolałabym pozostać na neutralnym gruncie Gregor.. - odpowiedziała ' brudząc' delikatnie policzek szatynka czekoladą , którą miała na swoim palcu... chciała odwrócić jego uwagę od gromadzących się myśli.
- Czego się boisz?- zbliżył Ją do siebie, chwytając dziewczynę w pasie.- Nie zranię Cię... Obiecuję... Zrobię wszystko, abyś była szczęśliwa.- powiedział cichutko. I tak... To było Jego marzenie, cel do spełnienia. Najważniejsze priorytety. Jej szczęście... Niczego innego nie pragnął. Niczego...
- Daj Nam czas Schlieri.. - oznajmiła spuszczając wzrok umiejscawiając go na podłożu... Czy szatyn mógłby ją zranić? Czy właśnie o to najbardziej się bała ... Czy to stanowiło największy problem? Nie. Nie znając prawie w ogóle Gregora nie mogła pozwolić sobie na związek i kolejne relacje chociaż bardzo tego chciała.
- Ann, ale ja bez Ciebie tracę zmysły...- szepnął, a w Jego oczach wyraźnie widać było ogromne zaangażowanie, determinację... Przede wszystkim to jak bardzo zależało mu na Polce. A zależało bardzo... Bardziej niż na samym sobie. Ona była najważniejsza. Jest najważniejsza... Będzie najważniejsza... Czuł to całym sobą...- Proszę... Nie chcę znowu na Ciebie naciskać, ale chcę, abyś miała świadomość jak bardzo mi na Tobie zależy...
- Wiem to Gregor , ale nie chce się zanadto angażować jeżeli nie mam pewności że coś między Nami mogłoby być... - odpowiedziała. 'Coś'. Dość krótkie, mało znaczące słowo... Zależało jej na zdobyciu pewności , że ta relacja to coś poważnego , a nie przelotna fascynacja , która skończy się z kolejnym nadchodzącym sezonem.
- Ann, ja już się zaangażowałem.- wyznał szczerze.- Całym sobą... Jeśli teraz miałbym żyć gdzieś obok Ciebie, a nie z Tobą, wolałbym chyba śmierć... Nie chcę żyć bez Ciebie...- nie potrafił składnie powiedzieć kilku zdań. Serce biło mu jak oszalałe. Oddech stawał się coraz płytszy a ręce trzęsły się jak nigdy dotąd.- Kocham Cię...- wyszeptał z uczuciem.
Szatynka spojrzała w czekoladowe tęczówki , które spowodowały że powróciły wspomnienia... Najskrytsze , bo te które stanowiły początek Ich wspólnej znajomości.. Uśmiechnęła się na sam ich powrót. - To co do Ciebie czuje Gregor to coś wyjątkowego dla mnie , ale nie jestem w stanie powiedzieć Ci , że Cię kocham...
- Skoro to coś wyjątkowego, to dlaczego nie chcesz poszerzać tego uczucia? - zapytał a ton Jego głosu wyraźnie zaczął się łamać. Bał się dalszych słów wypowiedzianych przez Ann. Bał się odrzucenia... Bał się, że kiedyś będzie musiał wyrzucić ze swojej głowy dziewczynę, do której teraz żywił tak ogromne i promienne uczucie.
Polka wtuliła się w ramiona skoczka , zupełnie nie panując nad swoim ciałem , które właśnie tego potrzebowało najbardziej. Jego bliskości.... Przymknęła powieki chcąc zachować tą chwilę w swojej pamięci na dłużej i powracać do niej w momentach zwątpienia , smutku ...a takich przed nią pewnie jeszcze wiele. - Dlaczego nie chcesz zaczekać? Na wszystko przyjdzie przecież z czasem.. - szeptała nie odstępując ' torsu' szatyna na krok.
- Ann, Ty chcesz zaczekać, a ja nie... Ja już jestem pewien. Pewien, że chcę z Tobą dzielić dni... Być przy Tobie... Ciągle... Nieustannie.- położył swą dłoń na Jej policzku, delikatnie go gładząc. Drugą rękę wtopił w Jej delikatne włosy. Ciągle stali obok siebie blisko... Bardzo blisko... Ale On tak bardzo potrzebował tej bliskości...
- Wiesz , że znów nie pozostawiasz mi wyboru ? - oznajmiła lekko uśmiechając się .. podświadomie czuła do czego zmierzają słowa i gesty Austriaka.. Czy obawiała się ich ? Tak... To tak jakby wsiąść do pociągu , który zmierza w nieznanym nam kierunku , a bilet mamy tylko na jeden przejazd... Ryzyko wpisane jest w tą podróż od samego początku.
- Widzisz jak na mnie działasz?- rzekł z uśmiechem na ustach, ciągle trzymając tak blisko siebie dziewczynie. Teraz była Jego... Tylko Jego... Jego światem. Powodem do przeżycia jutrzejszego dnia. Tlenem, dzięki któremu mógł oddychać... Wszystkim. - Nawet nie masz pojęcia, że masz działanie podobne do heroiny... Najzwyczajniej w świecie uzależniasz.
- Jako skoczek narciarski powinieneś być uzależniony jedynie od sportu , nie sądzisz? - uśmiechnęła się promiennie składając na ustach Austriaka delikatny pocałunek... muśnięcie , które było dla Niej czymś co chciała zapamiętać , zachować w swoim sercu...Spontanicznym gestem , ale jakże upragnionym.
- Bo byłem.- powiedział pewnie.- Dopóki Cię nie poznałem. Teraz to Ty jesteś ważniejsza niż nawet skoki.- ciągnął dalej, równie pewnie, jak przed momentem. Mówił szczerze i miał nadzieję, że również Polka to dostrzega. Chociaż w taki sposób chciał Jej udowodnić, jak bardzo mu na Niej zależy.- Ann...- ujął Jej dłoń i zaczął z uczuciem bawić się palcami dziewczyny.- Co ze mną jest nie tak, że nie chcesz nawet spróbować ze mną być?- wyrzucił z siebie.
- Przypominam Ci Schlierenzauer , że byliśmy razem .. - odpowiedziała z cwanym uśmiechem na ustach wystawiając ' język' w stronę stojącego szatyna... Czuła napływające ciepło w jej ciele , spowodowane dotykiem i bliskością Austriaka ..ale chciała się upewnić , a może i podroczyć trochę z Gregorem co sprawiało jej niemałą przyjemność.
- Ann, ja nie żartuję.- powiedział poważnie, przysuwając Ją z powrotem do siebie. Jednak Jego dusza i wnętrze znowu napełniła się szczęściem oraz przyjemnym, łaskotającym ciepłem. Jak miał teraz z Niej zrezygnować, skoro Ona tak bardzo na Niego działa?- To co było kiedyś, oddzielimy grubą kreską. A ja Cię kocham. Kocham i już nie zamierzam tego ukrywać. Mógłbym to wykrzyczeć całemu światu, jeślibyś tylko tego chciała.- uśmiechnął się łobuzersko.
- To krzycz , może Ci uwierzę... - uśmiechnęła się szyderczo pozostając w bliskim połączeniu z sylwetką szatyna... Jej twarz promieniała jak nigdy wcześniej w obecności Austriaka... zaskakiwał ją coraz bardziej , ale nie wierzyła że mógłby posunąć się aż do takich wyczynów. Nie on... NIE Gregor Schlierenzauer.
Spojrzał na dziewczynę z intrygą a z Jego twarzy nie schodził łobuzerski uśmiech. Wypuścił delikatnie Polkę ze swych objęć, odwrócił się na pięcie i zaczął krzyczeć do przypadkowych ludzi:
-Kocham tą dziewczynę!- nie oszczędzał gardła. Krzyczał ile miał tylko sił.- Kocham Ją!- pokazywał palcem na Polkę a uśmiech na Jego twarzy, stał się jeszcze szerszy niż był przed momentem.- Kocham Ann najmocniej na świecie!- podbiegł szybko do dziewczyny, wziął Ją na ręce i zaczął obracać wokół własnej osi.
-Ty jednak jesteś nienormalny! - krzyknęła ukrywając swoją twarz w zagłębieniu szyi Austriaka... speszyła się widząc co odważył się zrobić Gregor , mimo tego że nie uwierzyła , iż byłby do tego zdolny... zaskoczenie jakie malowało się na jej twarzy powodowało również radość i szczęście z tego co mogła posiadać... - Wariat.- szepnęła.
- Ale Twój...- szepnął Jej równie cicho na ucho.- Co chcesz jeszcze, abym zrobił?- zapytał z cwanym uśmieszkiem na ustach. Ustach, które spragnione były miękkich i pełnych ust Polki.
- Nic... bo zaczynam się Ciebie bać .. - mówiła śmiejąc się ... - Powiesz mi co właściwie dzieje się z Sandrą? - zaczęła odsuwając się lekko.. Wszystko zdawało się być zbyt proste , zbyt oczywiste... a życie przecież takie nie jest... Nic nie idzie po Naszej myśli.. Myśli , w których przewijała się postać blondynki.
- A co ma się dziać?- powiedział spokojnie, przyciągając do siebie Ann. Wewnątrz Niego, obudziła się niezliczona ilość obaw i trosk, związanych z Sandrą...- Nie musisz się martwić o Nią.- uśmiechnął się na przymus i złożył delikatny pocałunek na czole Polki.
- Tak nagle zniknęła z Twojego życia wraz z uczuciami , które do Niej żywiłeś? - pytała jak najbardziej poważnie... Tylko znając odpowiedź na to pytanie mogła pójść na przód ze swoimi uczuciami , okazać je ..a co najważniejsze nazwać je tak ja na to zasługiwały.
- To dosyć długa i niezbyt przyjemna historia...- powiedział oschle, przypominając sobie jak to było z Nim i Sandrą. Z ich związkiem... Ile razy cierpiał. Nie wiedział co robić, aby było dobrze. Ile razy szukał jakiegokolwiek rozwiązania, aby uratować pozostałości uczuć, które ich łączyły...- Ann, naprawdę chcesz poruszać ten temat?
- Nie było tematu... - powiedziała idąc przed siebie... rozglądał się wokoło spoglądając na ludzi przechadzających się po ulicach miasta . Każdy z Nich posiadał swoją historię ... smutną , radosną ... każda była inna , wyjątkowa .. a jaka była historia Ann? Bliżej nieokreślona.
- I słusznie.- uśmiechnął się na przymus.- To co teraz robimy?- zapytał, chwytając Polkę za rękę.
- Wrócę już do hotelu ... - oznajmiła bez większych emocji.- Jestem zmęczona.. - kontynuowała idąc.
- I zostawisz mnie samego?- zrobił udawaną sztuczną minę.- Nie miała byś ochoty na jeszcze jednego gofra?- przyciągnął Ją do siebie, by ponownie poczuć Jej bliskość.- A tak w ogóle to nie omówiliśmy jeszcze jednej, zasadniczej sprawy.- powiedział poważnie, lecz zaskakująco łagodnie.- Ważnej kwestii. Dla mnie i dla Ciebie, Ann.
- Boję się Gregor ... - szepnęła odsuwając się... - Tak szybko zapomniałeś o tym co łączyło Cię z Sandrą przez tyle lat ...a teraz ja? Po pewnym czasie zdarzy się to samo ... Nie potrzebuje zabawy , nie chce kolejnego chwilowego zawirowania - po raz pierwszy obnażyła swoje obawy publicznie , wprost w oczy szatyna.
- Sandra to nie Ty.- powiedział szybko.- Ty nie zabawiasz się cudzymi uczuciami i nie jesteś z facetem tylko ze względu na Jego stan majątkowy.- powiedział trochę urażony, spuszczając swój wzrok na dół. Uczucia, ponownie uderzyły o Niego, jak morze uderza o brzeg...
- I widzisz... dlatego powinniśmy się poznać ... lepiej - uśmiechnęła się lekko kładąc swoją dłoń na ramieniu szatyna... Było jej przykro , że swoimi słowami spowodowała , że twarz Austriaka wyraźnie posmutniała... - Zanim zdecydujemy się na związek , nie sądzisz? - dodała.
-To chyba Ty raczej chcesz poznać mnie...- zaczął ciężko.- Bo ja znam Cię doskonale...- wyznał.- Zrobiłbym dla Ciebie wszystko, co tylko chcesz, pamiętaj...- swój krótki monolog zakończył pocałunkiem, który złożył na utach Polki. Ustach, które przyciągały Go silniej, niż robiło to przyciąganie ziemskie. Rzeczywistości nie potrafił zmienić... Tak było i już raczej będzie.- Odprowadzić Cię do hotelu?- zapytał, chcąc, aby Ann poczuła, że dojrzał od tamtego czasu ze swojego życia, którego teraz żałuje. Że szanuje Jej zdanie. Wybory. Że liczy się z Jej zdaniem. Że zawsze będzie na Nią czekał... O Nią walczył...
...
-------------------------------------------------------------------------
Poprzednia odsłona nie cieszyła się takiem zainteresowaniem jak wcześniejsze Moje Drogie , ale cóź ...
Różne są w życiu sytuacje , nie zawsze jest czas na przeczytanie kolejnego rozdziału...
Dlatego mamy pytanie do Was....Rozdziały pojawiają się tutaj nieregularnie , więc może powinnyśmy to zmienić i podać dwa bądż trzy konkretne dni w tygodniu w których pojawiać się będą odsłony codzienności?
Jak zapatrujecie się na tę propozycje?
Liczymy na wsparcie z Waszej strony i dziękujemy oczywiście za Waszą obecność.
Czytasz-Komentuj-Motywuj!;D
Ann.
Ja dziś krótko, bo kac morderca męczy moje mózgowie.
OdpowiedzUsuńTaki Gregor mi się podoba.
Ann - fajnie że dała mu szanse ale co z Fettim? Polubiłam Go ;)
Thomas - co Ty ukrywasz skubańcu?
No i Vann, która nadal mnie denerwuje swoim "Nie kontroluj mnie bo i tak będę Cię dalej zdradzać" no normalnie zróbcie coś z Nią.
Dla mnie możecie pisać nadal jak piszecie, bo ja i tak codziennie tu zaglądam ;)
Poza tym Ann na pewno nie pozwoli mi zapomnieć o nowym rozdziale :*
ALe dla reszty będzie to na pewno udogodnienie jak podacie jakies konkretne dni publikacji ;)
Buziole :*
Oczywiście jestem za jak najczęstszym dodawaniem postów ... Zaglądam codziennie , ale prościej byłoby wiedzieć kiedy pojawi się nowa odsłona...
OdpowiedzUsuńWracając do treści...
Brak mi słów , to co Ann zrobiła dając Gregorowi nową szansę , chociażby na przyjaźń jest niesamowite... dobra dusza tego opowiadania , bardzo dobra...
Vanessa, tutaj ciężko mi cokolwiek sensownego powiedzieć , bo ona zwyczajnie mnie irytuje ...ale nie przeszkadza mi to! W każdym opowiadaniu potrzebna jest taka osobowość ... fabuła , coś co odróżni je od innych ...a Wasze jest wręcz niepowtarzalne!
Twórzcie , twórzcie i jeszcze raz twórzcie!
Wasza All.
Przyznam szczerze, już na początku popłakałam się ;c Po przeczytaniu tej odsłony czuję się jak wypłowiały worek. Na samiutkim początku wydawało mi się, że to, co tam pisałaś wycisnęłaś ze mnie. Tylko różnica tkwi w tym, że ja nie mam odwagi wypowiadać ich na głos ;( Łzy lały mi się po policzkach, a ja nadal uparcie czytałam dalej. Cała egzystencja tego postu wywołała u mnie burze emocji. I... kurde, no nie wiem co jeszcze mogłabym dodać? Chyba tylko tyle, że cieszę się, ze Ann dała kolejną szansę Gregorowi ;')
OdpowiedzUsuńCzekam na następny, i przy okazji chciałabym napomknąć,ze piszesz chyba najdłuższe rozdziały ze wszystkich blogerów :)
Czekam nn ;*
among-the-people.blogspot.com/p/prolog.html
Bardzo Wam dziękuje , że mogę być częścią tej historii jako jego czytelnik .
OdpowiedzUsuńEmocje , które mną targają z każdym przeczytanym słowem , są nie do opisania .. Niewytłumaczalne jest to dla mnie , że coś zmyślonego staje się Naszą skrytą prawdą , gdy mamy to przed oczyma i możemy czytać...
Zachowanie Vanessy zaczęłam popierać ... jest młoda , niech się bawi ...a co! Thomas jak widać też ma coś na sumieniu ..tylko pytanie co ?
Gregor zasługuje na drugą szansę , więc jak im wyjdzie to będę przeszczęśliwa ..ale znając Wasze poprzednie twórczości ... pewna tego szczęścia być nie mogę...
Wasze dialogi nadal rozpromieniają moją twarz , a przemyślenia... skłaniają do refleksji!:D
Tyśka!
Super, że Ann dała Gregorowi następną szansę :D Vanessa ma trochę dziwny i irytujący charakter, ale wśród ludzi to normalne :D jest bardzo fajny! :D
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za moją nieobecność, wybacz mi kochana, ale ostatnio miałam kupę zamieszania z pisaniem opowiadania (historycznego! :O) na konkurs, składaniem papierów do szkoły, no i jeszcze dwa wesela więc sukienki, buty i te sprawy, więc nie gniewaj się na mnie, w przyszłym tygodniu powinnam bywać tu częściej! :*
i-jego-zielone-oczy.blogspot.com
Jest! Ann i Gregor :) Podoba mi się to :) Vann... hmm...kurcze ciężka dziewczyna, pod względem charakteru oczywiście :P Co do pojawiania się rozdziałów to jak dla mnie jest dobrze, znów miałam dwa do nadrobienia, ale to nic, bo dla mnie im więcej tym lepiej :D Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńKto czyta Wasze opowiadanie o 4 nad ranem? Ja! :D
OdpowiedzUsuńJakbym nie przeczytała, to bym nie zasnęła. :) Świetny rozdział (jak zawsze).;)
Komentarz do poprzedniego postu miałam prawie napisany i w końcu nie dodałam... przepraszam...
To zacznę od tego, że chyba cofam mój ostatni komentarz... 2 rozdziały i tak dałam się Wam zmanipulować. :D (Teraz cofam, a w następnej odsłonie opiszecie jakie uczucia żywi Vann do Andreasa i będę „odkręcać” ten komentarz, ale trudno... Thomas tak ją kocha, że chyba nie przeżyłby bez niej...). Po prostu w jednym zgadzam się z Van: „Nie zasługuję na Ciebie”. Prawda? Thomas daje jej drugą szansę, a ona się jeszcze zastanawia kogo wybrać... i nadal ciągnie romans z Wankiem. Tylko co ukrywa Morgi... nie mam pojęcia, a ciekawość mnie zżera. :D On też nie jest taki święty...
Ann jednak dała szansę Gregorowi... summa summarum cieszę się.:) Teraz Schlieri (mam nadzieję) pokazuje „prawdziwego” siebie. Chociaż pamiętam o tym jego „wybuchu” kiedy rozmawiał z Ann przez telefon... To jest dla mnie trochę zastanawiające... Tylko żeby nie okazało się, że on ma jakieś „alter ego”...
Mi to jest obojętne w jaki dzień tygodnia dodajecie rozdział, bo i tak jestem tu kilka razy dziennie.:) Ja, pomimo że nie zawsze komentuję, czytam nowe rozdziały na „Diamencie”, „Codzienności” i „W jednej osobie” w dniu „premiery”.:)
Przepraszam, za nieskładny komentarz, ale trochę posklejałam poprzedni, niedokończony komentarz i ten dzisiejszy... czas mnie goni...
Matura ustna z polskiego w poniedziałek i pustka w głowie...:D Wchodzę ostatnia, więc może egzaminatorom nie będzie się już chciało tak dokładnie słuchać moich bzdur. ;D
Czekam z niecierpliwością na następny.
jk
Podoba mi się myślę, że zostanę tutaj na dłużej. Jeśli możesz to informuj mnie o następnym. Czekam z niecierpliwością i zapraszam do mnie wieczorem pojawi się nowy rozdział:)
OdpowiedzUsuńThomas ma chyba coś na sumieniu, bo jakoś podejrzanie się zachowuje... Fajnie, że Ann dała szansę (w końcu) Schlieremu. Jestem tylko ciekawa, co z Manuelem.
OdpowiedzUsuńCzekam na next :*
Mam nadzieję, że Gregor nie zawali tej szansy, którą dała mu Ann... Ciekawi mnie zachowanie Thomasa, coś jest podejrzane o.0
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta <3
Nie ukrywam, że bardzo by mi zależało na Twojej obecości u mnie :)
Buziaczki :* :*
Więc nadrabiam wszystko i szczerze przyznam, że to jest cudowne <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam blogi o Austrii <3
Czekam na kolejny
Buziaki :*
Zapraszam do mnie na VII rozdział! :* i-jego-zielone-oczy.blogspot.com
OdpowiedzUsuńJak zwykle piękny , maga no i wgl <3 !
OdpowiedzUsuńCzekam na dalsze części i zapraszam do mnie :)
http://a-co-sie-stanie-gdy-bedziemy-marzyc.blogspot.com/
Alleluja! Nareszcie nadrobiłam wszystkie moje zaległości tutaj.
OdpowiedzUsuńU Thomasa i Vannesy nie za ciekawie, za to u drugiej pary, wręcz doskonale! :) Ciekawa jestem tylko co ukrywa Morgi przed Vann w sprawie Kristiny... zaintrygowało mnie to. Jeśli chodzi o przyszłość Gregora i Ann to trzymam za nich mooocno kciuki, aby wreszcie było dobrze, tak prawdziwie.