wtorek, 13 maja 2014

Ósma odsłona codzienności.

 Trud­ne de­cyz­je mu­sisz podjąć sam.
I nie myśl, że ktoś zro­bi to za Ciebie...
Bo do­konując wy­borów, możesz zmieniać bieg rze­ki, którą jest Two­je życie. 


~~♥♥~~

Wiele razy zastanawialiśmy się nad prawdziwym pojęciem szczęścia. Czy tak w ogóle ma ono jakąś definicję? Tak naprawdę każdy inaczej je widzi...
 Dla jednej osoby może być to wschodzące słońce, a dla innej uśmiech bliskiej osoby. Najważniejsze jest to żeby umieć odnaleźć to szczęście i naprawdę je docenić. Niedocenione marnieje, ucieka i nie chce tak szybko powrócić. To jest wielka wartość naszego życia, która powoduje, że każdy następny poranek jest lepszy od poprzedniego, że wszystko cieszy, że każdą barwę widzisz wyraźniej. Warto więc szukać swojego szczęścia nawet w najmniejszej jednostce naszego istnienia...
Wydawałoby się , że mogła znaleźć to szczęście.. swoje własne , niepowtarzalne szczęście właśnie w Austrii... ale ono było zupełnie inne takie wyimaginowane... sztuczne..
Nie dla Niej.
Czy tkwienie w udawanym związku ma sens? Czy można ten sens nazwać 'szczęściem'? Naszym wspólnym szczęściem... spełnieniem...A może to tylko jednostronna radość z bycia razem ?
Dla jednej osoby z dwojga dusz... dla jednego ciała z dwojga ..dla jednego serca z pary...
On i Ona..
Wymuszone gesty, przypadkowe słowa ... jeden związek ... odrębna całość.
Zabawne na ile rzeczy czy też sytuacji nie mamy wpływu... niemal żadnego.
Potrzebna jest tylko Nasza zgoda .. nawet gdy jest ona wymuszona to tylko 'zgoda' , przyzwolenie , które jest jakby linią 'startu' dla dalszych wydarzeń i sytuacji.
Jest początek ... a gdzie możemy spodziewać się końca?
Gdzie jest Nasza przysłowiowa Meta?

Patrzył jak Ann na Jego oczach flirtuje z kelnerem, który był pracownikiem kawiarni, w której się  znajdowali. Tama wezbrana pękła, kiedy dziewczyna dała chłopakowi swój numer telefonu. Sam nie mógł uwierzyć w to, co widział. W to, co dokonywało się przed Jego oczami.
-Co to ma być do cholery jasnej?!- wycedził przez zaciśnięte zęby. Nawet nie zauważył, kiedy Jego dłoń zacisnęła się w pięść.- Co Ty chcesz komuś udowodnić?!- wstał z krzesła. Już nie potrafił panować nad sobą.
Ann spojrzała na szatyna zaskoczona. - Gregor , ale o co chodzi? Uspokój się proszę i nie rób tu scen... - mówiła spokojnie, nie chcąc wywoływać absurdalnych sytuacji.
- Widziałem jak patrzyłaś na tego kelnera!- krzyczał.- Po co w ogóle tu ze mną jesteś, jak zamierzasz kleić się do każdego?!- nie panował już nad sobą.
- Nic złego nie zrobiłam .... - Ann wstała z miejsca kierując swoje kroki w stronę szatyna. Podeszła do Niego próbując przytulić.
-Zostaw mnie!- wrzasnął, odsuwając się od Ann.- Wiem, że masz mnie za jakiegoś gruboskórnego gbura, którego owinęłaś sobie wokół palca, ale ja też mam uczucia!
- Nic się przecież nie dzieje Gregor... zupełnie nic. - powiedziała spokojnie ponawiając próbę... Nie ważne jakie pobudki nią kierowały , nigdy nie chciała sprawić przykrości szatynowi... nigdy nie chciała Go zranić... - Dałam mu swój numer tylko i wyłącznie z uprzejmości.... Jest sam w Austrii prawie tak jak ja... to tylko pomoc... - kontynuowała.
- Jesteś sama?!- zirytował się.- Sama?! A Vann, Manuel?! Gdyby ten kelner był bardziej dziany, pomyślałbym, że lecisz na kasę, ale teraz sam już nie wiem co mam sobie myśleć! I mylisz się, bo dzieje się dużo. Za dużo! Skoro jesteś taka dobroduszna i wokół chcesz siać swą pomoc, to spójrz chociaż na uczucia innych ludzi!- miał na myśli siebie, lecz nie powiedział tego głośno. Czuł się skrzywdzony i wykorzystany w pewnym sensie przez Ann.
- Gdybym wiedziała , że tak to odbierzesz nie dałabym mu tego numeru Greg... - Ann usiadła ponownie na swoim miejscu . - Możemy usiąść i dokończyć ten dzień w normalny cywilizowany sposób ?
- Nie! Nie możemy!- warknął.- Jeśli poszłaś na ten układ tylko ze względu na Vann, mogłabyś chociaż trochę bardziej się starać. A teraz nie widzisz co robisz?! Ranisz Ją i mnie! Tak, mnie też to boli!- sam nie wiedział już co ma mówi.- Podziwiam Cię... Naprawdę, podziwiam...- z podziwem kiwał głową.- Z taką łatwością potrafisz ranić ludzi...
- Przepraszam. - powiedziała cicho spuszczając swój wzrok.... Nie miała najmniejszej ochoty na dalsze sprzeczki... nie czuła się w żaden sposób winna zaistniałej sytuacji... - Zamówimy coś w końcu ? - dodała oglądając kartę menu kawiarni.
- Jak możesz teraz myśleć o jedzeniu?- zirytował się.- Teraz powiedz prawdę kim ja dla Ciebie jestem. No dalej! Teraz! Kolejnym frajerem na Twojej liście?- nie chciał tego powiedzieć. Właśnie... 'Nie chciał'... Czas przeszły. On to powiedział.
- Uspokój się do cholery i zacznij zachowywać się jak dorosły człowiek , a nie rozkapryszony Gregor Schlierenzauer, któremu trzeba się podporządkować! - wrzasnęła nie panując już nad sobą.... bo ileż można tłumaczyć , że nie chciało się źle ... że niektóre rzeczy czy sytuacje są odbierane przez każdego z osobna inaczej ... no ileż razy można!
Gregor spojrzał na Nią, nie mogąc uwierzyć w to, co słyszał oraz to, co działo się wokół Niego. Nich... Spojrzał z wyrzutem na Ann, po czym podszedł do przypadkowej dziewczyny, składając na Jej ustach pocałunek.
- I co? Nie ruszyło Cię to?- przemawiała przez Niego czysta rozpacz. Zarówno w słowach, jak i czynach... Jednak On naprawdę czuł się tak, jak nigdy się nie czuł...
- Ruszyło! Bo ja nigdy ... powtarzam Ci ,nigdy nie posunęłabym się do takiego kroku! - wrzasnęła po czym otarła z policzka spływającą łzę...Gorszego znieważenia nie przeżyła nigdy wcześniej... nie zrobiła nic na tyle bezlitosnego , aby Gregor mógł pozwolić sobie na pocałunek w stosunku do innej , obcej dziewczyny. .. Nie czuła przecież 'Nic' do szatyna, a na pewno nie uczucie które łączy dwoje zakochanych w sobie ludzi ... to był tylko czysty układ , którego zażądał Schlierenzauer , układ z którego chciała się wywiązać... do którego zaczęła się przyzwyczajać. - Miłego dnia. - powiedziała spokojnie chcąc odejść.
- Ale do flirtowania na moich oczach się jakoś posunęłaś.- mówił bezwzględnie. Jego klatka piersiowa unosiła się niemiarowo. W uszach słyszał pulsującą szybko krew. Wiedział, że przesadził, ale żałował tego dopiero teraz. Teraz, kiedy było już za późno. Było po fakcie... Nawet On nie może cofnąć czasu.- Ciekawe co będziesz mówiła swojej przyjaciółeczce, kiedy przyjdzie do Ciebie zapłakana z walizką w ręku!
- Masz tak zamiar cały czas? ... Za każdym razem kiedy zrobię coś nie tak będziesz mnie szantażował?! Straszył - wrzasnęła po raz kolejny.... - Nie wystarczy Ci ten chory układ w którym tkwimy?!
-Jak mogłem nie zauważyć wcześniej jaką jesteś osobą?- zapytał siebie. Westchnął i usiadł przy stoliku, ukrywając twarz w dłoniach.- Ja już nie mam sił... Wtedy w Zakopanem... Też wówczas udawałaś?
- Jaką? Powiedz to ? Powiedz co tak naprawdę o mnie myślisz? - nalegała stojąc nad Nim.
-To nieważne...- odwrócił od Niej swe spojrzenie.- Nic nie zmienia faktu, że coraz częściej mam wrażenie, że robisz to wszystko z czystą premedytacją, aby udowodnić mi, że jestem od kogoś gorszy!- teraz wstał od stołu i patrzył prosto w zielone tęczówki dziewczyny. W Jego oczach był gniew, zaborczość, ale i również żal.
- Nie znasz mnie... i chyba tak naprawdę nigdy nie poznasz... Wtedy w Zakopanem byłam sobą... byłam kimś kogo nie musiałam udawać... Nie musiałam grać roli , którą mi wyreżyserowałeś właśnie Ty pokazując swoje prawdziwe oblicze... - przykucnęła na moment próbując zebrać swoje myśli w całość.. - Gdybyś chciał mnie poznać , ale tak naprawdę ... gdybyś się rozejrzał w około siebie wiedziałbyś chociaż w małym stopniu jaka mogę być... Robię to wszystko dla przyjaciółki , dla jej szczęścia narażam się na wszystkie przeciwności losu . wszystko dlatego , że łączy Nas więź ... tak samo jest w związku. Gdy tylko mogłabym zrobiłabym wszystko , aby uszczęśliwić drugą stronę... - Ann wstała wyciągając portfel i kładąc na stoliku banknot , którym uregulowała należność za wypitą kawę. - Taka właśnie jestem Gregor... - zamilkła jakby na sekundę. - Ale to za dużo dla mnie... nie potrafię ranić , oszukiwać ... nie chce kłamać. Zrobisz jak uważasz bez względu na to co powiem. - zakończyła chcąc  odejść.
- Co Ty ze mną zrobiłaś...- powiedział do siebie, chwytając dziewczynę za rękę. Patrzył Jej chwilę w oczy, po czym przyciągnął Ją mocniej do siebie, złączając się z Nią w namiętnym pocałunku.- Chcesz, aby to był nasz ostatni pocałunek?- zapytał jeszcze z nadzieją.
 - W tych okolicznościach tak... nie chce udawać Gregor, nie mogę... - szepnęła - Może kiedyś spotkamy się w innej sytuacji , jako inni ludzie... - dodała po czym oddaliła się.
- Boję się...- po raz kolejny zatrzymał Polkę.- Boję się, jak będzie wyglądała rzeczywistość pozbawiona Ciebie i Twojego uśmiechu...- Jego oczy zaszkliły się. Nie wyobrażał sobie życia bez Ann. Przyzwyczaił się do życia z Jej obecnością w swojej głowie.
- A chcesz , żyć ze świadomością , że to co Nas łączy to tylko czysty układ , aby nie zaburzyć harmonii związku ? - zapytała nie oczekując na odpowiedz.- Rób co chcesz Gregor. - powiedziała oschle.
- Czyli co?- ponownie zbliżył się do dziewczyny, by ująć Jej podbródek, aby Ann spoglądała mu w oczy. Miał nadzieję, że to w nich zobaczy inną prawdę. Taką prawdę, z której mógłby się szczerze cieszyć... Nie rozpaczać.- Już nigdy nic między nami nie będzie? Nigdy?- tym razem szepnął, by słowa, które wypowiadał były słyszalne tylko dla Polki.
- Nie po tym do czego się posunąłeś Gregor. - odpowiedziała po czym spuszczając wzrok odeszła.
Obserwował jak Ann znika mu z pola widzenia. Teraz rozpacz, przerodziła się w złość a można nawet pokusić się o stwierdzenie, że lekkiego rodzaju nienawiść. Gwałtownie ruszył przed siebie. Doskonale wiedział, gdzie podąża. Do Thomasa. Powiedzieć mu całą prawdę. Wszystko. Dlaczego tak naprawdę chciał to zrobić? To już nawet nie chodziło o to, że nie chce, aby Jego przyjaciel był zdradzany, lecz o to, że pragnął odegrać się na Ann. Chciał, aby teraz Ona chociaż w najdrobniejszym sensie poczuła Jego cierpienie, jakie odczuwał teraz.

~♥~

Gorycz…  To Ona towarzyszyła mu nieustannie od czasu rozmowy z Ann. Rozmowy?  Kłótni… Ale tak trudno było mu się do tego przyznać… Przyznać, że zepsuł  wszystko na własne życzenie… Wszystko, na czym mu zależało. O co chciał  walczyć… Czym nie chciał dzielić się z nikim… Co było Jego światem.  Powiedział kilka słów za dużo… Żałował… Nie chciał ich powiedzieć, lecz  one same wyszły z Niego, pomimo braku pozwolenia. Jego świat gnał  niebezpiecznie szybko. Za szybko dla Niego… Stracił Ją… Stracił… Czuł to  całym sobą. Zaciskając mocno pięść, maszerował przez lekko opustoszałe  ulice miasta. Po co? Aby zniszczyć życie przyjacielowi… Doskonale zdawał  sobie z tego sprawę. Tylko teraz mało o tym myślał… W tym momencie  pragnął tylko i wyłącznie… Hm, czego? Zemsty? Nie, to za duże słowo.  Zaspokojenia pewnej potrzeb, która domagała się stratowania wizji  dziewczyny… Wizji, że po tym co mu zrobiła, wszystko będzie po staremu…  Będzie ranił, ale i również sam został zraniony. Droga, którą pokonał,  aby dotrzeć do Thomasa trwała krótko. Za krótko, aby mógł się  dostatecznie dobrze przygotować to takiej rozmowy. Drzwi w ułamku  sekundy otworzył mu Thomas. Zupełnie tak, jakby przeczuwał, że  przychodzi do Niego z czymś ważnym… Blondyn posłał mu uśmiech, lecz  szatyn jedynie spojrzał na Niego zrozpaczonym wzrokiem. Co czuł, kiedy  wiedział, że zaraz i Jego przyjaciel będzie cierpiał jak On, o ile nie  bardziej?
  -Thomas…- zaczął ciężko, z trudem nie krztusząc się wdychanym zimnym powietrzem.- Musimy pogadać.- dodał poważnie.
Thomas przyglądał się bacznie szatynowi... podświadomie czuł , że stało się coś z czym Gregor najwyraźniej nie potrafi sobie poradzić...coś z czym ma problem ...Nie zastanawiając się długo zaprosił przyjaciela do środka.. - Porozmawiać o czym ? - uśmiechnął się szczerze.
- O Tobie i Vanessie.- powiedział szybko, jednocześnie wchodząc do środka. Nie potrafił nawet spojrzeć przyjacielowi w oczy... To wszystko Go przytłaczało. A może jest jeszcze szansa, aby zmienić decyzję? Nie, teraz to nie wchodziło w rachubę...- Thomas, Vanessa Cię zdradza...- ledwo wyrzucił to z siebie a jak już to zrobił, to pozbył się tego z swoich ust tak szybko, jakby słowa były zarazą.
Austriak zaśmiał się mimowolnie słysząc słowa wypowiedziane przez Gregora... - Dobrze się czujesz Schlieri? - zapytał z troską... Zachował się tak jakby to co usłyszał przed momentem w żadnym stopniu Go nie obeszło... nie dopuścił do siebie żadnego ze słów.. jakby nic nie usłyszał...
- Czuje się cudownie.- zirytował się.- Na pewno sprawia mi ogromną radość oznajmianie najlepszemu przyjacielowi, że Jego ukochana kręci na boku z Wankiem. Brawo za pomysłowość.- zaczął ironicznie klaskać w swe dłonie.
- O czym Ty mówisz do cholery?! - ton głosu blondyna wyraźnie podniósł się... Dopuścił do siebie ową myśl? Myśl o zdradzie Vanessy ? ... Kobiety , którą kocha nad życie... szanuje , ceni ... Nie. Nie przyjął tego faktu do wiadomości... dla Niego to nie był nawet fakt... to kolejna aluzja wysnuta przez Schlierenzauera... pytanie tylko dlaczego? Jakie kierują nim pobudki , aby Go tak ranić?!
- Co Ona z Tobą zrobiła?- kiwał głową, patrząc z sarkastycznym podziwem na blondyna.- Ty tak Ją bronisz, a Ona teraz pewnie zabawia się w najlepsze z innym.- widział w oczach Thomasa powoli gasnące iskierki. Bolało.
- Gregor zastanów się jeszcze raz zanim powtórnie zaczniesz wysuwać te niedorzeczne insynuacje! - niemal krzyknął powoli dając wiarę słowom przyjaciela... W jego głowie zapanował mętlik.... umysł krążył wokół postaci Niemca .. mężczyzny którego bardzo dobrze znał ...a z którym widział kilka razy ukochaną... - To nie możliwe... - szepnął ukrywając twarz w dłoniach.
Gregor nieznacznie przysunął się do przyjaciela, obejmując Go po przyjacielsku ramieniem. Widział jak na Jego oczach Thomas cierpi... Czy ten widok kiedykolwiek zejdzie z jego powiek? Czy kiedykolwiek o nim zapomni, skoro tak bardzo w Niego uderzył?
- Thomas, chciałbym. aby to nie była prawda...- powiedział.- Ale widziałem ich... Na własne oczy...- ciągnął nieskładnie.
- Muszę to wyjaśnić... - zaczął próbując poskładać wszystko w jedną całość... nie musiał się nawet starać.. kolejne myśli podsuwały się same , jakby chcąc zakończyć tą układankę... kolejny element sprawiający tak ogromny ból... Strach przed potwierdzeniem 'prawdy' , rozgoryczenia na myśl o czasie który brunetka mogłaby spędzać z Niemcem , złość i żal... że to właśnie na niego trafiło...
- Myślisz, że Ona Ci się przyzna prosto w oczy do zdrady?- zapytał, patrząc na Thomasa wzrokiem, który chciał uczynić wszystko, aby tylko ulżyć blondynowi choć trochę w cierpieniu. Ale co teraz mógł zrobić? Niewiele, a właściwie nic. Może nie powinien jednak mówić o tym Thomasowi?
- Muszę wiedzieć Gregor! Muszę! - wrzasnął nie panując już nad tym co mówi , czy też robi... Ból pochłonął jego ciało... zapanował nad umysłem .. - Zostaw mnie samego, proszę.
- W takim stanie?- dokładnie zlustrował wzrokiem sylwetkę przyjaciela.- Chyba żartujesz!- prychnął.
Austriak podszedł do drzwi otwierając je... Potrzebował spokoju , melancholijnej ciszy... braku czegokolwiek. Musiał być sam... To jedyne wyjście , aby nie wypowiedzieć słów , których mógłby pożałować... miał nadzieję na wyjaśnienie sytuacji... jedną , małą iskierkę.
- Poczekaj...- zagrzmiał stanowczo.- Masz mi za złe, że Ci o tym wszystkim powiedziałem?- zapytał, będąc już trochę pewnym odpowiedzi. Ale gdyby nie On, Vanessa nadal mogłaby Go oszukiwać... Ranić swoim zachowaniem... Co było lepsze?
- Nie. - powiedział krótko posyłając jedno swoje spojrzenie w kierunku szatyna... Czy miał mu to za złe? .. Sam już nie wiedział. Nie czas o tym myśleć ... nie czas wgłębiać się w istotę powiedzenia przyjacielowi prawdy czy też perfidne jej tajenie.. Co byłoby lepsze? Nie znał odpowiedzi.
- Wiem co czujesz po części...- wyznał szczerze.- Najgorsza do przełknięcia jest ta gorycz...- ciągnął, jakby sam do siebie.- Wiedz, że zawsze będziesz mógł na mnie liczyć.- zaoferował. Jakoś musiał uspokoić wrzeszczące w Nim wyrzuty sumienia.
- Wiem... - oznajmił jak najbardziej przyjaźnie jak było to możliwe... wiedział, że może liczyć na wsparcie i pomoc Austriaka.. lecz teraz nawet o tym nie myślał... był jakby nieobecny, odizolowany ... pogrążony we 'własnym świecie' , aby nie dać się zwariować.
-Niepotrzebnie Ci to mówiłem...- opadł bezwładnie na oparcie kanapy.- Nie masz nawet pojęcia jak podle się teraz czuję...
- To był Twój obowiązek Gregor... - zaczął nadal stojąc przy otwartych drzwiach. - Jesteś moim przyjacielem , najlepszym , a bliskich Nam osób się nie oszukuje.. - kontynuował sam nie rozumiejąc co właściwie mówi , co mówią do Niego ' inni' Chciał zostać sam i spokojnie poczekać na Vanessę od której miał nadzieję usłyszeć całą prawdę. - Zostaw mnie samego.
Ktoś kopnął Go w brzuch. A przynajmniej takie odniósł uczucie. I pomyśleć, że zrobił to tylko, aby w pewien sposób odegrać się  na Ann... A niedawno jeszcze mógł dalej skrywać w sobie tę tajemnicę, byleby tylko zyskać na tym kilka chwil spędzonych z szatynką więcej...
Co z Niego za przyjaciel? Powoli zaczął brzydzić się samym sobą.                                                                                                                                           
- Przykro mi, stary...- powiedział z utkwionym wzrokiem w podłogę.
Thomas milczał... bo cóż sensownego mógłby powiedzieć teraz gdy jego świat się wali ... Wszystko na co pracował traci na wartości .. wszystko czemu wierzył przestało mieć znaczenie... Tępo wpatrywał się w swoje odbicie w lustrze znajdującym się obok drzwi.
- Dobra, zostawię Cię.- uległ w końcu.- Żadne słowa współczucia Ci nie pomogą a widzę, że chcesz zostać teraz sam...- mówił dosyć niepewnym tonem.- Jakby coś, to oczywiście dzwoń.- zwęził usta w wąską kreskę, jakby za wszelką cenę chciał wymyślić jeszcze coś, aby móc chociaż na chwilę zostać dłużej z przyjacielem. Chciał, aby czuł, że na Niego zawsze może polegać.
- Zapamiętam .. - szepnął nie 'zdejmując' wzroku ze swojego odbicia... czego mógł się  doszukiwać? ...  Może odpowiedzi... kolejne pytania napływały , a odpowiedzi czy odpowiedniego wyjaśnienia nadal nie było... Musiał czekać? Znieść wszystko co Go otoczyło ... zwyczajnie czekać.
Kiwnął głową i nic więcej nie mówiąc wyszedł z domu Thomasa pełny wyrzutów sumienia, goryczy, rozpaczy. Dlaczego Jego życie przybrało właśnie taki bieg? Dlaczego to wszystko toczy się właśnie tak, a nie inaczej? Dlaczego jest właśnie taką osobą? Na takie pytania nie ma odpowiedzi… Należy jedynie cierpliwie czekać jaki los w przyszłości zgotowało nam życie… Gorszy? A może lepszy? Tego nie wie nikt na ziemi…

~♥~

Wracała zmęczona do domu. Dzisiejszy dzień dał Jej porządnie w kość. Teraz marzyła tylko o tym, aby zasnąć w ciepłych i silnych ramionach Thomasa, gdzie była bezpieczna.
-Thomas!- krzyknęła, wchodząc do domu. Wydawało Jej się, że nikogo nie ma w domu. Zaświeciła światło a na kanapie w salonie zobaczyła siedzącego Morgiego. Dlaczego siedział po ciemku? Czy coś się stało? Przeraziła się…- Thomas, dlaczego siedzisz tutaj jak jaskiniowiec?- zapytała.
- Gdzie byłaś? - zapytał nie zaszczycając jej nawet jednym spojrzeniem... wzrok swój utkwił w bliżej nieokreślonym miejscu... w niewiedzy zaciskał w pięść swoje dłonie na samą myśl o tym , że mógłby spojrzeć na brunetkę po tym co przekazał mu Gregor.... szatyn wzbudził w Nim podejrzenia... a on sam zaczął spekulować , łączyć fakty ... zdarzenia.
- Musiałam coś załatwić w pracy.- po raz pierwszy powiedziała prawdę, kiedy Thomas pytał Ją, gdzie była wcześniej. Serce w Jej piersi zaczęło galopować. Stan, w jakim teraz był Thomas, przeraził ją.
- Pracy ? ... A ta Twoja praca związana jest z zaspokajaniem potrzeb Wanka.. - powiedział spokojnie... nie chciał dać po sobie poznać jak bardzo zraniły Go słowa , które usłyszał od przyjaciela... słowa w które zaczął wierzyć.
- Co?- Vann nie mogła uwierzyć w to, co słyszała... Czyli, ze Thomas się dowiedział? Gregor? Usiadła u boku Thomasa.- To nie tak...- ukryła swą twarz w dłoniach. 
- A jak ? - próbował unormować ton swojego głosu , który z każdą nową informacją przybierał na sile... W jego tęczówkach pojawiły się łzy , których nie chciał okazywać ... nie teraz... nie przy Vanessie....kobiecie która tak bardzo Go zraniła już samym przyznaniem się do winy. Przecież nie zaprzeczyła ... co dało mu do myślenia...co pozwoliło mu przyswoić niechcianą prawdę... Sam już nie wiedział czy chce ją poznać.
- Kocham Cię...- wyszeptała niewinnie.- Niby dlaczego teraz tutaj jestem z Tobą?- przysunęła się do Thomasa, obejmując Go ramieniem.- Przepraszam. Nie chcę tutaj zaprzeczać i mówić, że to jakieś nieporozumienie... Po prostu przepraszam...
- Nie chcesz zaprzeczać?! Słyszysz samą siebie?! - Thomas uniósł się oddalając kilka metrów dalej... nie potrafił przemóc się aż do takiego stopnia , aby pozwolić sobie na dotyk brunetki... na dotyk , którego jeszcze do dzisiejszego popołudnia pragnął... - Wytłumacz mi to! Teraz ... Natychmiast...albo opuść mój dom! - krzyknął nie panując nad sobą.
- Nie krzycz tak na mnie...- jęknęła wystraszona. Zwinęła się w kłębek i ukryła w twarz w dłoniach. Nie miała pojęcia jak teraz będzie wyglądać jej przyszłość... Nic nie wiedziała... Na nic nie miała ochoty... Łzy spływały po Jej policzkach.- Co mam Ci wytłumaczyć?- zapytała cienkim głosem, który ciągle się łamał.
- Jak możesz mnie tak ranić? - próbował unormować ton swojego głosu , chociaż wiedział że nie jest to możliwe... - Jak mogłaś być z Nim a później wracać do mnie?! No jak ?! - usiadł ukrywając twarz w dłoniach w geście bezradności.... Kochał Vanessę .... Pragnął jej ... Szanował.... robił wszystko , aby była przy Nim szczęśliwa...a ona? Niszczyła wszystko swoim milczeniem....
- Bo Cię kocham.- powiedziała, ciągle szlochając. Nie mogła znieść widoku Thomasa. Było Jej niedobrze. W głowie zaczęło się kręcić, że miała wrażenie, że za chwilę zemdleje. W ustach czuła metaliczny smak, a w oczach coś zgasło... Jakaś iskierka, której źródłem była miłość Thomasa, które zostało w Jej mniemaniu utracone.
- Kochasz?! - emocje , które przewijały się przez ciało Austriaka przybrały na sile... - Jemu też to mówiłaś?! Też kłamałaś każdego dnia patrząc w oczy?!
Thomas skierował swój wzrok na oblicze brunetki... w jego tęczówkach nie dało zauważyć się już nic... nic oprócz rozżalenia, złości...
- Gdybym Cię nie kochała, nie byłabym z Tobą!- krzyknęła rozpaczliwie.- Nie masz pojęcia ile mnie to wszystko kosztowało! Sama nie wiedziałam co się ze mną dzieje!- nadal żałośnie krzyczała.- Ale wiesz co mi dodawało sił? Ty i Twoja miłość... Czułam Ją... Słodką miłość mimo wszystko...- wyznała szczerze.
- Vann jak to się stało ?  - Thomas usiadł na przeciw brunetki wpatrując się w jej magiczne tęczówki, które teraz pochłonięte były przez łzy.... - Daj mi szansę zrozumieć ... pojąć to jakoś... - szeptał głęboko oddychając.
-Thomas, ja sama nie wiem...- podparła rękami swą głowę.- To wszystko tak szybko się potoczyło... Samo... Całkowicie zagubiłam się w swoich własnych uczuciach. Potrafisz to zrozumieć?- z jej oczu wydostała się kolejna fala łez. Teraz mówiła do Niego nie jako partnerka, która Go zdradzała, lecz jak przyjaciółka do przyjaciela. Szczerze. Niczego nie ukrywając. Nie udając kogoś innego... Będąc po prostu Vanessą...
- Zrobiłem coś nie tak? W jakiś sposób dałem Ci odczuć , że nie jesteś dla mnie ważna? ... Najważniejsza? - zaakcentował wyraźnie ostatnie słowo. Ujął delikatnie dłonie dziewczyny w swoje i przyglądał się Nim ... zaciekle , z uwagą... - Kochasz mnie w ogóle jeszcze? Choć trochę? - mówił z nadzieją w głosie.
-Thomas, ja wiedziałam i wiem do tego czasu, że jestem dla Ciebie ważna.- spojrzała w Jego oczy.- Ty nigdy nie zrobiłeś niczego źle... Nigdy...- powtórzyła.- I tak jak już mówiłam wcześniej, kocham Cię... Wiem, ze nie potrafiłam tego okazywać w ostatnim czasie, ale to wszystko powoli mnie zabijało... Nie panowałam nad uczuciami.- szepnęła. Zaczęła delikatnie gładzić Jego włosy.- Ale naprawdę Cię kocham... I naprawdę nie mam pojęcia, jak uświadomić Ci, że to nie są tylko puste słowa...- przybliżyła się do Morgiego, chcąc wtulić się w chłopaka i znów poczuć Jego ciepło.
Chłopak przyległ do ciała brunetki delikatnie gładząc jej ciemne włosy - Wybierz Van.. - powiedział nie zaprzestając wykonywanych czynności , jakby chciał udowodnić i pokazać polce jak bardzo mu nie niej zależy... zależy w taki stopniu iż potrafiłby nawet wybaczyć zdradę ... potrafiłby zaufać na nowo.
Zarzuciła swe ręce na szyję chłopaka. Czuła to, czego była pewna, że już nigdy nie posmakuje. Musnęła delikatnie policzek chłopaka.
- Naprawdę byłbyś gotowy spróbować jeszcze raz?- zapytała, będąc nieco zdziwiona tym faktem. Czy Ona byłaby w stanie wybaczyć coś takiego Thomasowi? Nie wiedziała. Ale większa część Vanessy, mówiła, że nie. Miłość, jaką obdarowywał Ją Austriak, przerażała, ale i również zachwycała, Ją.
- Kocham Cię to jest dla mnie najważniejsze . - Powiedział składając na jej wargach subtelny pocałunek.... - Nie potrafię żyć bez Ciebie... mam wrażenie , że od zawsze jesteś częścią mojego życia.
Nie potrafiła nic powiedzieć. Siedziała osłupiała, tępo wpatrując się w Thomasa. Uśmiechnęła się delikatnie. Położyła swą dłoń na Jego policzku, ciągle przeglądając się w Jego niebieskich tęczówkach.
- Przepraszam...- szepnęła z głębi serca, jednocześnie się przy tym powtarzając, lecz teraz to nie miało większego znaczenia. Chciała ciągle przepraszać Go za to co zrobiła... Ze zadała Thomasowi cierpienie... Tylko co teraz Ją czekało? Wybór pomiędzy Thomasem a Andreasem? Sama myśl o dokonaniu takiego wyboru, paraliżowała Jej ciało...
- Kocham  Cię... - szeptał niemal w każdej mijającej sekundzie... Chciał , aby umysł brunetki utrwalił dosadnie te słowa... słowa i Ich znaczenie... kilkanaście liter , a każda z Nich ma ogromne znaczenie tworząc całość.
- Nie zasługuję na Ciebie...- powiedziała, czując, że wzbierają się w Niej łzy. Wtuliła się w Jego tors jak mała dziewczynka, która chce ukryć się przed całym światem i złem, które rozsiewa.- Czym zasłużyłam sobie na Twoją miłość? Bo ja naprawdę nie wiem...
- To ja nie zasługuje na Ciebie skoro stało się tak jak się stało ... - szeptał nie wypuszczając ze swoich objęć brunetki.
- Nawet tak nie mów!- zareagowała szybko Vann.- Jesteś niesamowity...- szeptała mu na ucho, siadając okrakiem na Jego kolanach. Byli tak blisko siebie... Ostatni raz znajdowali się w tak bliskiej odległości od siebie, zanim Vanessa poznała Wanka. Ciągle patrzyła w Jego niebieskie tęczówki, nie mogąc nadziwić się ich piękna. Zupełnie tak, jakby widziała je po raz pierwszy.
Chłopak milczał gładząc delikatnie obuszkiem swojego palca policzek polki.... zagłębił się w jej tęczówkach , w których pierwszy raz od pewnego czasu ' coś' dostrzegł... coś jakby ciepło... iskierkę , namiastkę ciepła i dobroci , której tak bardzo potrzebował.

~~♥♥~~

Rozglądała się po całym mieszkaniu. Tak zachłannie i z niedowierzaniem w oczach. Jakby chciała nawet każdy pyłek kurzu, zatrzymać w swej pamięci. Dlaczego? Proste. Nadal nie mogła uwierzyć, że znajduje się tu, gdzie myślała, że już nigdy nie będzie możliwe… Kiedy Thomas dowiedział się o wszystkim, wszystkie wspomnienia związane z ich dwójką, stanęły Jej przed oczami. Wyświetlały się raz po raz w czarno-białych kolorach jak film. Niemy film.  Dopiero wtedy doceniła te wszystkie chwile, które spędziła z Thomasem. Cudowne, wspaniałe, wyjątkowe chwile, które już nigdy się nie powtórzą. Zrozumiała wówczas jak bardzo zależy Jej na Thomasie. Jak wiele On dla Niej znaczy. Co tak naprawdę ich łączy… To już nawet nie była miłość. To była nierozerwalna więź połączona z przyjaźnią. Odzyskała na nowo poczucie, że Thomas jest dla Niej nie tylko partnerem, lecz również przyjacielem w jednym. Nie doceniała tego, póki o mały włos tego nie straciła… Ironia losu? Było tak blisko… Tak bardzo blisko, by zaprzepaścić wszystko na czym Jej teraz tak chorobliwie zależało…
Ciągle zadawała sobie jedno pytanie: „Jakim cudem Thomas mi to przebaczył?”. Ona wiedziała, że nie potrafiłaby tak jak Thomas, zapomnieć, wybaczyć. To by Ją przerosło… Mimo, że wydawało Jej się wcześniej, że zna Thomasa doskonale, teraz stał się dla Niej jedną, wielką niewiadomą. Jak teraz będzie wyglądało zaufanie Thomasa w stosunku do Vanessy? Wiadome jest nie od dziś, że raz nadużyte zaufanie, nigdy już nie będzie takie samo. Zaufanie najtrudniej odbudować. O ile w ogóle jest to możliwe… Zawsze zostanie rysa i relacje nie wyglądają tak naprawdę jak dotychczas… Ale Ona teraz była w stanie znosić wszystko. Chorobliwą zazdrość. Kontrolowanie. Drążące pytania. Dosłownie wszystko… Byleby tylko Thomas przy Niej był. Wspierał. Był zawsze oparciem. Kochał. Obdarzał czułością. Był. Po prostu był… By mógł Jej ofiarować coś najpiękniejszego… Jego obecność. Czuła jednak, że teraz jest nową osobą. Jak to możliwe, że się zmieniła? Czy to w ogóle możliwe? Uważała, że tak. Różne doświadczenia zmieniają człowieka w niezauważalnym tempie. Czasem tak szybko, że sami tego nie dostrzegamy. Co Ją elektryzowało? Myśl, że będzie na nowo poznawać Thomasa. Zaczną wszystko od początku. Ale czy to na pewno możliwe? Czy wszystkie wydarzenia da się usunąć z pamięci? Potrafią jeszcze raz się w sobie zauroczyć, by potem ta iskierka przerodziła się w prawdziwy płomień miłości? Czy to jest możliwe? Jeśli było wystarczająco dużo zdeterminowania i chęci do walki z jednej oraz drugiej strony, owszem, że jest to możliwe. Tylko czy im wystarczy na tyle tego zdeterminowania i zapału do walki? Tego nie wie nikt. I Oni sami. Dowiedzą się dopiero wtedy, kiedy wywalczą bądź stracą już całkowite nadzieje na dzielenie wspólnego szczęścia. Czy Thomas widział, że Jej oczy ukrywały jeszcze coś więcej niż zazwyczaj? Ona wiedziała co to jest… To był strach, przerażenie, czysta rozpacz. Dlaczego? Co teraz miała robić? Po tym wszystkim, stało się jasne, że długo nie będzie dała rady ciągnąć na dwa fronty… Nawet Ona nie podołała, chociaż tak bardzo się starała… Sama myśl o pożegnaniu z Andreasem czy Thomasem, przerażała Ją. Paraliżowała. Odbierała zdrowy rozum i rozsądek. Nie było przecież Jej osoby, bez ich dwójki. Dwójki, która całkowicie zapełniała Jej serce. Która jest dla Niej całym światem… Sprawiała, że chciało Jej się żyć pełnią życia… Kolorowała Jej życie milionem barw…Z kim miała się pożegnać? Andreasem? Nikt tak doskonale jak On, nie sprawiał, że zapomniała o wszystkim. Nikt nie posiadał takiego uśmiechu jak On. Nikogo dotyk i zapach nie wprawiał Jej w tak melancholijny stan…  Thomasem? Przecież to On był dla Niej partnerem, kochankiem oraz przyjacielem w jednym. Takie egzemplarze trafiają się raz na milion… Jak nie rzadziej… Jeszcze jeden argument przemawiał ‘za’ Austriakiem. Uczucie, które towarzyszyło Jej, kiedy był z Nią, było cudowne. Wiedziała jak wygląda codzienność przy Jego boku… Znała Ją na pamięć i tak bardzo Ją urzekała.  Przeciwnie było natomiast z Andreasem… A może byłoby Jej jeszcze lepiej? Tylko, skąd Ona ma wiedzieć jaką podjąć decyzję? Cokolwiek nie zrobi, będzie cierpieć. Każda decyzja, była równoznaczna z cierpieniem i rozstaniem. Na razie jednak starała się jak najbardziej uśpić czujność Thomasa. Starała się z całych sił i trzeba przyznać, że wychodziło Jej to doskonale. Jak to się stało, że potrafiła aż tak doskonale udawać, choć Vann miotała czysta gorycz i rozpacz? Jedno było najważniejsze i najistotniejsze… Płomień w Jej sercu oraz iskierki nadziei w oczach, nigdy nie zgasły. Nie pozwoliła na to. Gdyby one umarły, Ona straciłaby siłę. Siłę na dalszą walkę w Jej życiu, która zapowiadała się niezwykle ciężko. Bo jak rozpoznać, która połówka serca jest lepsza? Z którą Jej będzie lepiej? Tak czy siak, w przyszłości i tak zostanie bez jednej połówki serca… Mimo, że Morgenstern dowiedział się o wszystkim, na razie postanowiła jeszcze nie zrywać tak gwałtownie znajomości z Andreasem. Nie potrafiła. Nie chciała. Nie wyobrażała sobie rzeczywistości bez Niego. A może nawet nie próbowała? Będzie ciężko. I to jeszcze jak… Zdawała sobie z tego doskonale sprawę. Ale dla Niej słodycz ust Niemca, był tego wart. Wiedziała, że ryzykuje, a właściwie nawet wisi na krawędzi… To było jasne, że gdy Thomas dowie się, że ciągnie to dalej, już nie da Jej drugiej szansy… Nigdy… To tak straszne słowo… To właśnie ono przekreśla wszystko… Sprawia, że czasem odechciewa się żyć. ‘Nigdy’… ‘Nigdy’ odbiera nadzieję, miłość… To właśnie tego słowa najczęściej boimy się usłyszeć… Albo chociaż dopuścić znaczenie tego słowa. Ale Ona naprawdę nie potrafiła już inaczej… Wszystko zaczęło Ją przerastać. Na Jej drodze, ni stąd, ni zowąd pojawiały się nagle góry nie do przybycia. Ale jaki Ona miała wybór? Musiała Je pokonać. Nie miała innego wyjścia. Życie i czas nie zatrzyma się w miejscu. Nigdy… Chociaż tak wielu ludziom ułatwiłoby to życie… Znowu myślała jak zwykła egoistka. Znowu myślała tylko o tym, co będzie czuła Ona. Nie Thomas czy nawet Andreas, który kiedyś i tak będzie miał dosyć tego ‘układu’, który panował między Nimi. Nie wystarczył Jej widok zranionych i obwiniających siebie oczu Morgiego? On naprawdę obwiniał głównie siebie za zdrady Vann. Ale dlaczego? Czemu doszukiwał się w tym wszystkim swojej winy? Przecież to niedorzeczne… Nie rozumiała. Chodziło o Nią, ale i tak nie potrafiła tego zrozumieć… Może Ona ani Thomasa, ani Andreasa wcale nie kocha, skoro nie potrafi zrozumieć dzieła miłości, które zaprezentował Jej Thomas? Ale coś jednak się w Niej zmieniło… Kolejna już rzecz… Dosyć istotna i wiele wnosząca do życia codziennego… Coś się przełamało. Odkryło to, co dotychczas było niewidzialne. Obudziło, co było uśpione. Thomas wyszedł niby tylko na codzienny trening, ale Ona już za Nim tęskniła. Spędzili ze sobą tak wiele czasu, ale i tak było to dla Niej za mało. Nauczyła się doceniać to, co ma? Nigdy nie czuła takiej zachłanności w stosunku do Jego osoby. Może bała się, że niedługo może Go stracić? Doskonale wiedziała, że nie da Go sobie odebrać dobrowolnie, ale czy wszystko zależy tylko od Niej? Nie. Związek składa się z dwóch osób. Z dwóch równych połówek, które po złączeniu dają niesamowitą siłę, której nikt ani nic nie jest w stanie rozdzielić.
-Na Twoim miejscu, zaczęłabym już pakować swoje rzeczy.- usłyszała nagle za swoimi plecami. Mówił do Niej kobiecy głos. Głos, który znała a tak bardzo nie chciała… Chciała zapomnieć o Nim. Dlaczego? Bo i On był dla Niej zmartwieniem. Powodem braku snu w nocy… Kristina. Bała się, że to teraz Jej kolej na próbę zniszczenia Jej związku z Thomasem. Próbę, na którą Ona już nie miałaby siły… Miała najzwyczajniej dosyć… W głowie miała pełno obaw czy i to uda im się przezwyciężyć…
-O co Ci znowu chodzi, Kristina?- warknęłaś, nawet nie spoglądając na dziewczynę. Ta, z kolei usiadła tuż obok Ciebie, wykładając nogi na stół i marzycielsko wzdychając.
-Mnie? O nic.- wzruszyła ramionami.- Ja po prostu chcę Ci pomóc.
-Co?!- wykrztusiła ledwo z siebie.- Ty mnie?- dodała zaskoczona, zaszczycając swym spojrzeniem blondynkę. Wyglądała niezwykle pewnie. Zbyt pewnie. Zupełnie tak, jakby miała jakiegoś asa w rękawie i była pewna, że ten chwyt skutecznie udusi uczucie, które żyło pomiędzy Thomasem a Vanessą.
-Teraz mówię Ci jako Twoja dawna, dobra znajoma.- zaczęła, patrząc Polce głęboko w oczy. Vann, nie miała pojęcia dlaczego, ale miała poczucie, że Kristina mówi prawdę. Może naprawdę chciała Ją przed czymś przestrzec? Tylko przed czym? Niemożliwe jest, aby Thomas w jakikolwiek sposób Ją oszukał czy okłamał.-Odejdź, aby nie stawiać Thomasa przed trudnym wyborem. Wyborem, w którym nie da się wybrać dobrze.- mówiła poważnie.- Jeżeli naprawdę Go kochasz, nie pozwól, aby taka sytuacja w życiu Thomasa, miała kiedykolwiek miejsce. Zapewniam Cię, że będzie z tego najwięcej cierpienie, niżeli czegoś innego…
-Kristina, o czym Ty do cholery mówisz?!- Jej serce zaczęło niemiarowo bić. Gdyby nie to, że wydawało Jej się, że Kristina naprawdę mówi prawdę, nie przejęłaby się aż tak bardzo. Jak na gołej dłoni dało się zauważyć, że Ona kocha Thomasa. Zależy Jej na Nim… Zabolało. Czyli On do końca nie był tylko i wyłącznie Vann?
-Dowiesz się niebawem…- rzekła tajemniczo.- O ile swoim wyborem Jednak będziesz chciała zadać trochę cierpienia Thomasowi.- dodała, po chwili ciszy, poważnie. 
-Czy Ty nie możesz mi po prostu tego powiedzieć?!- wybuchła, z trudem panując nad łzami, które gromadziły się powoli w Jej oczach.
-Nie.- odpowiedziała krótko, lecz zadziwiająco pewnie i stanowczo.- Nie chcę ranić Thomasa. Tak się składa, że nie tylko Ty w tym pomieszczeniu Go kochasz…- wówczas wszystkie tamy wezbrane w Vanessie pękły. Wstała gwałtownie z kanapy i zaczęła krążyć nerwowo po salonie, wypuszczając spod swoich powiek jedynie pojedynczą łzę.- O ile Ty tak naprawdę Go kochasz…- dodała, obserwując reakcję Polki, po czym wyszła bez słowa, zostawiając zrozpaczoną Vanessę samą. Czego tak najbardziej się bała? Że miłość Kristiny, okaże się być lepsza niż Jej miłość, którą obdarza Austriaka… Że rysa na szkle zaufania jest zbyt wielka… Że nie da się Jej przezwyciężyć…
Najzwyczajniej, ponownie zaczęła opadać na dno…

-----------------------------------------------------------------
Ósemeczka ląduje na Wasze ekrany kochane...
Dziękujemy za wsparcie , które Nam okazujecie ... za każde słowo w komentarzu ... 
To bardzo mobilizujące , dlatego pewnie jesteśmy już kilka rozdziałów do przodu...
Wasze opinie wspomagają naszą wyobraźnie.
Wielkie dzięki !
Czytasz-Komentuj!;D
Ann i Klaudia.

6 komentarzy:

  1. Po pierwsze: "Przyznać, że zepsuł wszystko na własne życzenie… " - tak Gregor... na własne życzenie. Szkoda tylko, że Jego późniejsze zachowanie zraniło tyle osób. Brak mi słów!
    Po drugie: Vann - zdecyduj Ty się kobieto, bo już mi Ciebie nie szkoda. Było tak blisko, żeby facet Cię zostawił a Ty nadal masz ochotę ciągnąć na dwa fronty! Opanuj się bo mnie denerwujesz :/
    Biedna Ann - Tej to się ten Manu należy jak nie wiem co. No z definicji Jej się należy i kropka.
    A Thomas? Normalnie facet złoto. Tylko co ta Kristina tam zaczęła mieszać? Jak się pojawia to mam ochotę rzucić butem w ekran. Oszczędźcie mój laptop. Błagam.
    Buziole :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Co kolejny odcinek brak mi słów... aj zwyczajnie nie wiem jak mam odebrać zachowanie Vanessy ..Przecież to co ona wyprawia to się poetą nie śniło... Takiego faceta jak Thomas ze świecą szukać i to chyba tylko w Austrii! ... Mieszanka wybuchowa... Dobro i zło...
    Gregor to akurat mnie nie zadowolił... jak bym Go trzepnęła w łeb to może by zmądrzał... Zrozumiał gdy jest za późno....a może Ann dałaby mu drugą szansę, co ?
    Ładnie proszę!
    Jesteście wspaniałe , więc czas poświęcony na kolejne odsłony nie jest czasem zmarnowanym!
    Wyjątkowe!
    All.

    OdpowiedzUsuń
  3. Gregor to jakiś hipokryta ! Sam zmusił Ann do tego układu i jeszcze jej jakieś wyrzuty o rozmowę z kelnerem!! I to ma być przyjaciel ? Bez chwili zastanowienia idzie do Tomasa i mówi mu o zdradzie Vann ! A Tomas ma wielkie serce, porozmawiał z Vann i jej po prostu jej wybaczył. Chłopak marzenie ! Mam nadzieję że Vann dobrze wybierze i będzie szczęśliwa. I umieram z ciekawości czego chce Kristina. Zapraszam do mnie po-prostumniekochaj.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja się pytam czy ta Vanessa jest ślepa ? Czy ona nie widzi jak wiele robi dla Niej Thomas?! No do cholery jasnej ...Ocknij się Vann, bo później może być za późno, no.
    Ann postąpiła słusznie kończąc tą znajomość z Gregorem , a on nie zachował się dojrzale idąc i mówiąc wszystko Thomasowi.
    Biedny blondyn ... Szkoda mi go strasznie...
    Czekam na rozwój sytuacji kochane i na Wasze cudowne dialogi:)
    Chce więcej. Teraz! Tutaj!
    Tośka< 3

    OdpowiedzUsuń
  5. hej! z góry bardzo dziękuję za zaproszenie na Twojego bloga pod ostatnim rozdziałem na My sweet revenge. Bardzo Was przepraszam, ale nie będę w stanie czytać tego bloga, obecnie nie wyrabiam z obecnymi, ale jak będziecie zaczynać coś nowego to chętnie dołączę jako czytelnicza :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja już nie mam słów do Gregora. Nie dość, że zranił Ann to jeszcze powiedział Thomasowi o zdradzie Vannesy, ehh. Morgi jej wybaczył? Jaki on kochany! A ona wciąż chce grać na dwa fronty, no ja nie rozumiem tej dziewczyny. Ma przy swoim boku taki skarb jakim jest Thomas, a i tak wciąż jej mało..

    OdpowiedzUsuń