'Jest
moją przyjaciółką, a wiesz co to oznacza? Zawsze będę stać za nią, bez
względu na to co zrobi. Nigdy się od niej nie odwrócę, nawet jeśli będę
ostatnia z wyciągniętą w jej kierunku dłonią...'
~~♥♥~~
Bardzo dziwne uczucie kiedy w głowie masz milion myśli, ale nie potrafisz ich ubrać w żadne słowa. Prześcigają się jedne przez drugie, ale nie chcą uformować się w logiczne zdania, które mogłyby swobodnie przejść przez gardło...
Ann spojrzała na przyjaciółkę z wyraźnym wyrzutem na twarzy... Nie chciała w żaden sposób obwiniać Vanessy ... przecież to za jej poparciem brunetka wpakowała się w ten układ ...ale teraz właśnie z tego powodu była zmuszona odstawiać tą szopkę...
- Gdzie byłaś ? - zapytał Thomas zbliżając się do swojej wybranki , delikatnie obejmując ją w talii.
- Musiałam coś załatwić.- odpowiedziała niepewnie, cmokając lekko blondyna w policzek oraz ciągle patrząc na Ann, której wzrok był dla Niej zagadką. Czy coś mogło się stać podczas Jej nieobecności? To pytanie odbijało się w Jej głowie szerokim echem.
- Długo Cię nie było jak na aptekę, która nie jest tak daleko.- powiedział ze złośliwym uśmieszkiem, Gregor. Vanessa zlustrowała Go dokładnie swym wzrokiem.
- Była kolejka.- odpowiedziała krótko brunetka.- Dlaczego nikt się nie bawi?- szybko sprowadziła temat na inny temat.- To urodziny, nie stypa!
- To może zaszczycisz mnie chociaż jednym porządnym buziakiem kochanie? - zapytał blondyn umacniając swój ucisk przylegając do ciała Vanessy.... zdawałoby się , że dał wiarę słowom Ann i brunetki.
- Pójdę się czegoś napić... - wtrąciła Ann próbując uwolnić się z objęć Gregora.
Vanessa uśmiechnęła się do blondyna, po czym złożyła na Jego policzku delikatny całus. Robiła to na przymus, lecz wydawało się, że Thomas tego nie zauważył. Jedynie kto mógł to dostrzec? Osoba, która znała Vann od dziecka. Która znała Ją lepiej niż samą siebie. Która poświęciłaby wszystko dla Niej. Kim jest owa osoba, wie każdy.
- Ann, kochanie...- dokładnie podkreślił drugie słowo, kiedy poczuł, że Polka chce wyrwać się z Jego objęć.- Naprawdę pragnienie aż tak nie daje Ci spokoju?- spojrzał raz na Ann, później na Vann, spojrzeniem, które mogło szatynce podnieść nieco ciśnienie, gdyż mogło sugerować ono, że Austriak zaraz powie o wszystkim co widział i czego był pewny. A był pewny tego, że Vanessa zdradzała Thomasa. Po co to robił? Po to, aby wystarczająco odebrać pewność Ann, że nic nie powie, przez co mógł zatrzymać Ją dłużej przy sobie. Dziwne są zagrywki miłości...
- Thomas nie uważasz , że powinniście rozkręcić trochę tą imprezę? - szatynka spojrzała na blondyna , który trzymał w objęciach brunetkę , jakby chcąc mieć pewność , że już dzisiejszego wieczoru nigdzie mu nie zniknie.
- Masz rację ... - odpowiedział , patrząc wyczekująco na Gregora , którego wzrok błądził po całej trójce znajdującej się w pobliżu.
- No to do dzieła!- Vann podgłośniła muzykę, po czym chwyciła swoją przyjaciółkę za rękę i pociągnęła do kuchni, gdzie mogły w spokoju porozmawiać. Zauważyła, że od czasu Jej wyjścia coś się zmieniło. Nawet nie coś, a jej stosunki z Gregorem, co było dla Niej niepojęte. Dziwne. Jakoś niepasujące do Ann.
- Co się dzieje?- zapytała, kiedy znalazły się już na osobności.- Ty i Gregor...- nie miała pojęcia jak dokończyć zdanie. Zdecydowanie za dużo bałaganu było w Jej głowie.
- Gregor wie o Tobie i Wanku... - powiedziała na jednym tchu mając w głowie ostatnie chwile spędzone z Gregor'em... chwile w których była zmuszona udawać 'uczucie' do szatyna , aby nie pozwolić na dalszy rozwój jego podejrzeń... - Reszty możesz się domyślić... - dodała z wyrzutem.
-Co?- usiadła na jednym z krzeseł. Drżała. Ukryła twarz w dłoniach. W Jej oczach natychmiastowo pojawiły się łzy. Spojrzała na Ann. - Co chcesz robić dalej?- zapytała przerażona a Jej oczy... Takie puste. Pozbawione wszelkiego blasku... Nie było w Nich nic... Ani trochę uczucia. Tak, jakby zgasła.
- Nie chce niszczyć tego co jest między Tobą , a Andreasem... - oznajmiła spokojnym tonem ... - Ale Vann nie wiem już jak Ci pomóc.
-Powiedz mi to wprost...- zaczęła ciężko.- Powiedz, że jestem żałosna... Że nie zasługuję w życiu na nic... A tym bardziej już nie na miłość. Miałam szczęśliwy związek i co?- zapytała siebie, podnosząc wzrok.- Czego się nie dotknę, muszę spieprzyć...- z powrotem ukryła twarz w dłoniach i jak dziecko zaczęła płakać. Ale nie potrafiła już wstrzymać łez. Była teraz pewna, że Thomas niebawem się dowie... I wtedy co się stanie? Straci Go na zawsze... Straci cząstkę siebie...
Ann podeszła natychmiast do przyjaciółki... delikatnie do siebie przytuliła. - Nie mów tak , proszę... Każdy zasługuje na szczęście , rozumiesz... - szeptała , głaszcząc dłonią jej włosy . - Gregor powiedział , że jak zgodzę się z Nim być , nie powie o niczym Thomas'owi. - dodała mówiąc nieco wolniej , aby brunetka dokładnie przyswoiła każde z jej słów.
-To się nazywa prawdziwy przyjaciel...- spojrzała, niedowierzająco na Ann.- I co? Ty chcesz z Nim teraz być? Dla mnie?- spoglądała na Nią z nadzieją oraz poczuciem winy, którym obarczała swoją osobę.
- Zrobię dla Ciebie wiele Vann, jesteś dla mnie jak siostra .. - szepnęła , a jej zielone tęczówki zeszkliły się.
Kilkanaście lat wcześniej , gdy obie były jeszcze małymi dziećmi obiecały sobie , że gdy przyjdzie taki moment , że będą mogły pomóc sobie wzajemnie w odnalezieniu szczęścia nie zawahają się nawet przez chwilę.
Nadszedł ten czas.
Nadeszła chwila , aby Ann wywiązała się ze swojego obowiązku jako przyjaciółka.
- Nie chcę, żebyś przeze mnie była nieszczęśliwa...- powiedziała, cichutko wpatrując się w oczy Ann. - Ale naprawdę byłabyś na to gotowa? Ta relacja z Gregorem, nie zniszczy Ci czegoś na czym Ci zależy? Manuel...- zaczęła temat, o którym chciała już kiedyś porozmawiać z przyjaciółką.- Między Wami nic nie ma?
- Nie zrezygnuję z kontaktów z Manuelem .. - oznajmiła ostatecznie patrząc w oczy brunetce. - Zależy mi na Nim... na jego obecności w moim życiu ... ale ważniejsza jesteś Ty... Zrobimy jak będziesz chciała.
- Nie prosiłabym Cię o to, gdybym nie miała pewności, że kocham Andreasa wręcz w chorobliwy i trudny dla mnie do pojęcia sposób...- wyznała.- Ann, kocham Cię...- wyszeptała, po czym przytuliła mocno przyjaciółkę.
- Vann ja się postaram ... - Ann spojrzała głęboko w jej oczy... - Ale nie gwarantuję Ci , że coś z tego wyjdzie... - skwitowała patrząc na Gregora , który kierował się w ich kierunku.
- Dziękuję.- powiedziała krótko, a w Jej oczach zapaliła się bezcenna nadzieja. Mimo że nie miała pewności, że to co robi nie wyjdzie na wierzch, czuła pewnego rodzaju ulgę. Ulgę dziwną do opisania. Taką kruchą. Niepewną. Jednakże, dającą nadzieję na jutro.
- Czyżbyście rozmawiały o mnie?- w kuchni zjawił się Gregor, który widząc dwie rozmawiające przyjaciółki na osobności, wiedział o czym rozmawiają. w ułamku sekundy, podszedł do Ann i złożył na Jej policzku subtelny pocałunek.
Obserwująca to Vanessa, zacisnęła rękę w pięść i wyszła bez słowa z pomieszczenia, dołączając do reszty gości.
~♥~
- Dobrze wiesz o czym Gregor.. - odpowiedziała Ann odsuwając się znacząco nie mając najmniejszej ochoty na bliskość Austriaka...
- Nie zgrywaj takiej niedostępnej.- chwycił Ją za rękę i przybliżył do siebie tak, że dzieliły ich marne centymetry.
- Nikogo nie udaję! - odpowiedziała poddenerwowana nie zaszczycając Go nawet jednym swoim spojrzeniem...Złość jaka 'kipiała' w jej wnętrzu była nie do opisania ludzkimi słowami.
Manuel widząc ,że rozmowa przyjaciółek została zakończona , podszedł do szatynki z promiennym uśmiechem na twarzy. - Zatańczymy Ann. - zapytał nie zwracając uwagi na stojącego szatyna.
Kiedy zobaczył Manuela, który stał obok Ann, Jego Ann, bo przynajmniej tak uważał, Jego zawistne i zaborcze spojrzenie spoczęło na brunecie, który uśmiechał się do Polki.
- Ann idzie tańczyć, ale ze mną.- warknął do Manuela, po czym pociągnął mocno w swoją stronę szatynkę.
- Masz zamiar się tak zawsze zachowywać w obecności Manuela? - zapytała zatrzymując się po chwili na środku salonu...Poczuła wewnętrzne pieczenie w sercu jakby w jakiś nieokreślony dla Niej sposób zraniła bruneta.
-Tak.- odpowiedział krótko, obejmując dziewczynę w pasie, aby zaraz po tym zacząć delikatnie kołysać się w rytm muzyki. - A coś Ci przeszkadza?
- To jest niegrzeczne! - prawie krzyknęła widząc obojętny ton Austriaka. - On Ci przecież nic nie zrobił ,a traktujesz Go tak oschle..
- Nikt nie mówił, że muszę być dobrze wychowany.- powiedział z łobuzerskim uśmiechem na ustach. On nadal uważał, że to co robił, było, jest i będzie słuszne. Nie chciał już nigdy widzieć Ann w towarzystwie innego mężczyzny. A może po prostu bolała świadomość, że ktoś mógłby mu Ją zabrać? Okazać się lepszy?
Jak można zareagować na słowa , które z taką łatwością wypowiadał...
Dokładnie ... nie musisz nic... ale mógłbyś! Chciałeś tego układu , więc wypadałoby się zachowywać ... Ofiarować chociaż odrobinę dobrej woli , aby ten 'związek' nie ciążył nam obojgu.
- Ann , będę się już zbierał ... - Manu podszedł do szatynki muskając delikatnie jej policzek. - Mam nadzieję , że nie zrezygnujesz z jutrzejszej wycieczki w góry? - uśmiechnął się promiennie puszczając jej 'oko'.
- Wycieczka?- zdezorientowany Gregor spojrzał na raz na Ann, raz na Manuela.- Nigdzie z Nim nie pojedziesz!- podniósł głos o dwa tony, nie zważając na obecność bruneta.
- Do zobaczenia jutro Manu... - Ann wysiliła się na uśmiech, aby Austriak nie spostrzegł się co jest pomiędzy Nią , a Gregorem... W zupełności wystarczyło , że sama zainteresowana i Vanessa musiały wyrazić zgodę na to przedstawienie...
Zbędne było dodatkowe zainteresowanie ...
-Nie spotkasz się z Nim!- zareagował szybko Gregor, a w Jego oczach płonęła czysta zazdrość. Teraz był pewien, że zdoła posunąć się do absolutnie wszystkiego, byleby tylko Ann trzymała się jak najdalej od Manuela.
- Nie będziesz mi mówił co i z kim będę robiła Gregor! - wrzasnęła kierując się w stronę wyjścia na taras , aby nikt poza Ich dwójką nie był świadkiem tej rozmowy ...a raczej ostrej wymiany zdań.
- Jesteśmy razem.- zauważył.- Więc, tak. Będę Ci to mówił.- powiedział z lekką ironią w głosie, kiedy ich dwója znajdowała się już na tarasie.
- Nie ma nawet takiej możliwości... Jestem wolnym człowiekiem i czy chcesz tego czy nie , będę spotykała się z Kim tylko zechcę...
Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie jest bezwstydna, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma...
A jak można zdefiniować jednostronne uczucie? .. Jak opisać 'coś' co pochodzi tylko z jednej połowy pomarańczy ? Jak ?!
- Stop! Stop!- wymachiwał zirytowany swymi rękami.- Czyli, że nasz układ zostaje zerwany, tak? To chcesz mi zasugerować?- ton Jego głosu, przybrał stanowczy charakter.
- Jak sam zdąrzyłeś zauważyć to jest UKŁAD Gregor! - krzyknęła siadając na jednym z foteli ogrodowych. - Nie było w nim mowy o tym , że masz jakiekolwiek prawo zabraniać mi czegokolwiek... Robię to tylko dla Vanessy ... - dodała już nieco spokojniej.
- Chciałbym Ci jedynie przypomnieć, że związek to nie jedynie zaangażowanie jednej z osób, ale całej dwójki. Bez wyjątków.- przykucnął obok siedzącej Ann i ujął Jej dłoń i patrzył w zielone oczy, na których tak bardzo mu zależało...
- Związek tak , ale nie układ w który mnie wpakowałeś.... wymusiłeś Go na mnie Gregor , a to nie jest fair! - spojrzała w jego czekoladowe tęczówki z nadzieją że może szatyn odnajdzie w sobie resztki siebie sprzed kilkunastu tygodni... szczątki tego z jakiej strony dał się poznać tamtego pamiętnego dnia.
- Nie. Mylisz się i to grubo.- powiedział pewnie.- Nie fair to jesteś Ty w stosunku do mnie. Miałaś przyjechać do Austrii i powiedzieć mi co postanowiłaś w naszej sprawie. Tymczasem, co robisz? Mówisz, że nie wiesz, tylko wzruszasz ramionami! Nie chciałem nic na Tobie wymuszać. Nic! To Ty do tego doprowadziłaś swoim niezdecydowaniem.
- Nic do Ciebie nie czuję Gregor! Nic! - wrzasnęła unikając spojrzenia mężczyzny...
Jeszcze kilkanaście dni temu czuła się zupełnie inaczej ... wiedziała , a przynajmniej pozwoliła sobie na dopuszczenie do głosu swojego serca , które po pocałunku szatyna odegrało własną historię ... w roli głównej z uczuciami , przed którymi się broniła.
Wtedy wszytsko wydawało się być takie proste .. może nie do końca , ale zawsze prostsze niżeli jest teraz.
Sandra ... nieznajoma dziewczyna , która otrzymała numer telefonu Schlierenzauer'a , a teraz ten układ... Nie do takiego Gregor'a chciała wrócić... Nie takiego Gregora chciała poznać ... Może i dlatego to wszystko tak się skomplikowało.
- Jeśli będziesz kiedyś sama, ja będę niedaleko.- powiedział z uczuciem, po czym obrócił się na pięcie z zamiarem opuszczenia domu przyjaciela.- Ale to Ty będziesz żyła ze świadomością, że zniszczyłaś szczęście swojej najlepszej przyjaciółki.- powiedział, będąc tyłem do dziewczyny.
- Poczekaj! - Ann zatrzymała Go łapiąc za rękę... Obiecała swojej przyjaciółce , że nie pozwoli zniszczyć jej szczęścia... że zrobi wiele , aby jej pomóc ... dopomóc szczęściu które posiada. - Zacznijmy może od początku.... Kochanie chciałabym jutro wyjść z Manuelem na spacer po górach , pozwolisz że spędzę te kilka chwil bez Ciebie? - powiedziała oplatając swoje dłonie na szyi Austriaka.
Jej dotyk wprawił Go o przyjemne dreszcze. Przymknął na chwilę powieki i niesłyszalnie zamruczał. Uśmiechnął się, po czym odwrócił się w stronę dziewczyny. Czuł, że teraz ma Ją w garści.
- Mówiłaś przed chwilą, że nic do mnie nie czujesz... Nic...- postanowił jeszcze trochę pobawić się z dziewczyną. Miał ogromną nadzieję, że jeszcze trochę na tym ugra.
- Daj mi trochę czasu , proszę... - szepnęła niezgodnie ze swoimi uczuciami.... zamknęła powieki , by po chwili złożyć pocałunek na ustach Austriaka , wkładając w Niego wszystkie nagromadzone emocje... chciała , aby wypadł on jak najbardziej przekonująco.
Dotyk Jej ust sprawił, że obudziło się w Nim pragnienie przytulania, obtulania, głaskania, delikatnego bawienia się kosmykami włosów Ann. Dotykania Jej powiek. Policzków. Ust. Delektowania się jej cudownością. Jej smakiem. Zapachem. Wszystkim. Wplótł swą rękę w Jej włosy. Drugą ręką gładził delikatnie Jej policzek. Jeden dotyk wystarczył, aby zapomniał o otaczającym Go świecie...
- Jak długo będę musiał czekać?- wrócił na ziemię.
- Nie wiem... - szepnęła wtulając się w jego klatkę piersiową.. Tak naprawdę nie sądziła , aby mogła coś poczuć do szatyna ... aby było to 'coś' co można nazwać miłością , przywiązaniem... Chciała jedynie zyskać trochę czasu .. dla siebie , dla Vanessy...
- Pozwolisz na ten dzień z Manuelem ? - dodała nie patrząc nawet na Niego... pochłonięta zapachem jego subtelnych , ale jakże męskich perfum.
- Dlaczego aż tak bardzo Ci zależy na tej wycieczce?- zapytał, nieco rozdrażniony. Uspokajał Go jedynie fakt, że dziewczyna była wtulona w Jego tors. Była tak blisko Niego. Blisko Jego galopującego serca.
- Lubię góry i chciałabym je poznać .. - rzuciła nie zastanawiając się nawet nad sensem owej wypowiedzi... Chciała , aby ten dzień dobiegł już końca...a ona sama spokojnie mogłaby położyć się w hotelowym pokoju.
-Jeśli jest tak, to ja mogę Cię oprowadzić po górach.- zaproponował.- Znam je jak własną kieszeń...
- Obiecałam Manuelowie , że się z Nim spotkam.. - nalegała mając już powoli dość tej rozmowy.
- Idź...- burknął.- Nie ma sensu, żeby to wszystko odwoływać...- w końcu uległ, mając poczucie, że robiąc dalsze problemy z wyjściem dziewczynie, będzie Ją ranił. A tego nie chciał. Nigdy w życiu... Nigdy...
Wyraz twarzy Ann wyraźnie zmienił się... przybrał coś na kształt uśmiechu , który spowodowany był uległością Austriaka...
- Pójdę już do hotelu.. Udanej zabawy. - musnęła policzek skoczka.
-Odwieźć Cię?- zapytał troskliwie, chwytając Ann za rękę. Uśmiechnął się, by rozładować trochę ciśnienie.
- Przecież piłeś ... - odpowiedziała ze sztucznym uśmiechem na twarzy...
W tamtej chwili miała wrażenie , że po raz kolejny przez Gregora przemówiło ' prawdziwe oblicze' ... pokazał swoją naturalną , troskliwą twarz.
Nic nie udawał... Dlaczego nie mogło być tak od początku..?
- Mogę towarzyszyć Ci w taksówce...- powiedział Gregor, nie chcąc za wszelką cenę żegnać się z Ann.
...
~♥~
- Kochanie może zatańczymy? - blondyn objął w talii swoją brunetkę przylegając do niej swoim ciałem.
Czując tak znacząco blisko jej sylwetkę uśmiechał się jakby sam do siebie...
Kiedy poczuła dotyk Thomasa na swoim ciele, syknęła jak gdyby dokuczał Jej ogromny ból. Przymknęła na chwilę powieki, aby chociaż spróbować poukładać swe myśli.
-Nie teraz, dobrze?- próbowała wysilić się na miły i przyjazny ton głosu, lecz nie wyszło Jej o za dobrze...- Nie czuję się za dobrze.- wyrwała się z objęć blondyna i ruszyła przed siebie, nie spoglądać ani razu na Thomasa.
Thomas odprowadził brunetkę wzrokiem... Było mu przykro .. nie wiedział co ma myśleć , jak interpretować zachowanie Vanessy , ponieważ dziewczyna nigdy dotąd tak się nie zachowywała ... nie odrzucała Go... a właśnie to odrzucenie w tamtym momencie dosadnie odczuł.
Thomas nie mogąc opanować swoich myśli , które z coraz większą częstotliwością kłębiły się w jego głowie udał się do sypialni , w której miał nadzieję ujrzeć Vanessę... Delikatnie zapukał , nie chcąc naruszać prywatności dziewczyny. - Mogę? - zapytał szeptem.
- Wejdź...- odpowiedziała, cienkim głosem, wycierając łzy spływające po Jej policzku. Ostatnim czego właśnie chciała to rozmowa z Thomasem, ale co innego mogła mu odpowiedzieć? Nie miała zbyt wielu opcji ucieczki.
- Vann co Ci jest ? - niemal krzyknął widząc łzy , które ociera jego ukochana...- nie potrafił sobie z Nimi poradzić... nie potrafił dopuścić do siebie innego wyjaśnienia jak to , że brunetka może płakać przez Niego ... że to on zranił ją całkiem nieświadomie , ale jednak.
- Kochanie jak mam Ci pomóc... - dodał próbując objąć.
-Mnie się nie da pomóc...- odsunęła się nagle od blondyna, wstając jednocześnie z łóżka.- Nie wiem czy nasza rozmowa teraz ma jakikolwiek sens.- powiedziała ozięble, nadal nie patrząc na Thomasa. Dlaczego? Bo czuła się z tym wszystkim tak źle... Okropnie... Każde zbliżenie do Thomasa, sprawiało ból...
- Kochanie zrobiłem coś nie tak? - dopytywał chcąc poznać odpowiedz... jego wnętrze opanowywały powoli emocje ... te negatywne , które blondyn próbował zignorować.
- Nie.- odpowiedziała głosem, pozbawionym wszelkich uczuć. Była kompletnie oziębła, oschła, chłodna w stosunku do blondyna. Dlaczego tak się zachowywała? Miała nadzieję, że jeśli Thomas zrozumie, że nie ma ochoty na żadne rozmowy, odejdzie i zostawi Ją samą. A tego teraz właśnie potrzebowała... Samotności...
- Vanessa do cholery o co chodzi?! - blondyn zbliżył się do brunetki pomniejszając tym odległość , która Ich dzieliła.... - Jak możesz się tak zachowywać ? Jak możesz! - wrzasnął nie panując już nad swoimi emocjami.
-Jak się zachowywać?!- zaczęła krzyczeć.- Poza tym nie masz prawa podnosić na mnie głosu, jasne?!- odsunęła się od Niego po raz kolejny.- Jeżeli tak ma wyglądać nasza rozmowa, to lepiej żebyś stąd wyszedł.- dodała spokojniej, lecz nadal żyły w Niej skrajne emocje.
- Chce Ci pomóc , bo widzę że od kilku dni jest coś nie tak ... - Thomas obniżył ton swojego głosu , próbując mówić jak najbardziej naturalnie... - Robię wszystko , abyś była szczęśliwa przy moim boku , abyś mogła powiedzieć , że jest Ci ze mną dobrze a Ty ?! - zamilkł na chwilę podchodząc do dużego okna będącego znacznym punktem w sypialni... - Wiesz ... to boli . Strasznie boli mnie to , że mimo moich dobrych chęci , mojej troski i zaangażowania Ty traktujesz mnie już jak zło konieczne... - szeptał już jakby do siebie.
- Nie potrzebuję pomocy...- powiedziała stanowczo, czując, że w Jej oczach gromadzi się już spora ilość łez.- Thomas, idź stąd..- usiadła na łóżku, kryjąc swą twarz w dłoniach.- Idź stąd, proszę...- bełkotała do siebie, wypuszczając spod swoich powiek kryształowe łzy. Nie chciała, aby blondyn widział jak płacze. Wiedziała, że może to być dla Niego bolesny widok, bo On naprawdę Ją kochał... Ona Jego też. Jednakże, na razie nie potrafiła dać odczuć mu swoich uczuć. Sama nie wiedziała kim jest...
- Nie potrzebujesz pomocy ? Żadnej ? - zapytał chociaż dobrze znał odpowiedź na to pytanie... zauważył , że Vanessa jest myślami gdzie indziej ... błądzi w około czegoś co nawet minimalnie nie jest związane z jego osobą... to sprawiało mu ból... ogromny poryw serca , którego nie chciał odczuwać. Nie w ten przykry sposób... Kochał i chciał być kochany ... chociaż coraz częściej łapał się na tym , iż śmiał myśleć , że brunetka nie czuje już do Niego tego co czuła wcześniej... a na pewno nie tak silnie jak dotychczas.
- Nie potrzebuję...- Jej oziębły ton głosu wrócił.- Niepotrzebnie nawet zawracałeś sobie mną głowę...- dodała po chwili ciszy, jaka zapanowała między Nimi.
- Może powiesz mi jeszcze , że mnie również już nie potrzebujesz? ... - powiedział na jednym tchu z nadzieją , że brunetka zaprzeczy , że się opamięta i powie że jej zależy ... że to tylko przejściowe , a jej uczucia nie uległy zmianie... żadnej.
Spojrzała na Niego martwym wzrokiem. Chciała zacząć krzyczeć: 'Nie istniałabym bez Ciebie!', 'Gdyby nie to, ze mi na Tobie zależy nie prowadziłabym tej gry!' ale w tej chwili nie mogła nic z siebie wykrztusić. Nic. Zupełnie nic.
-Thomas idź, proszę...- wyjąkała ledwo, zwijając się w kłębek na łóżku, roniąc przy tym ogromną ilość łez, których napływu nie potrafiła zatrzymać czy opanować. Czuła się beznadziejnie, mając świadomość, jak Thomas o Nią walczy, a Ona robi mu takie coś...
- Nawet w dniu moich urodzin nie potrafisz okazać mi kilku chwil czułości ?! Nawet teraz... - przysiadł na łóżku gładząc delikatnie jej łydkę... Jego spojrzenie spoczywało na sylwetce polki...
Podniosła się ślamazarnie z łóżka, mierząc swym spojrzeniem troskliwego blondyna. Ujęła Jego twarz w dłonie a w swym spojrzeniu chciała zawrzeć każde uczucie, którym obdarza Thomasa, a nie potrafi o nim mówić.
- Pewnie z Kristiną było Ci lepiej...- odezwała się z wyrzutem w głosie, którym obarczała samą siebie.- Thomas, zostaw mnie na chwilę samą... Muszę się jakoś ogarnąć...
- Nawet tak nie mów ... - szepnął nie wierząc w to co przed momentem usłyszał, - Nikt ... powtarzam Ci nikt nie dał mi tyle szczęścia co Ty kochanie! - ujął jej podbródek składając na policzku delikatny pocałunek...
Czy kiedykolwiek dał Vanessie powód , aby mogła w ten sposób pomyśleć? Czy przez jakiś zbieg okoliczności , przypadek powiedział o Kristinie coś co mogłoby wzbudzić niechciane poczucie wartości w brunetce?
Nie mógł przypomnieć sobie takowych sytuacji.
-Tak, oczywiście...- przewróciła oczami.- Ona nie zepsułaby Ci urodzin, jak zrobiłam to ja...- odwróciła wzrok od Thomasa. Naszło Ją dziwne uczucie, że musi przemóc siebie. Musi to zrobić po to, aby nie wbijać mu kolejnego sztyletu w serce. Odwróciła się i nagle pocałowała blondyna w usta. Delikatnie, z pewnym uczuciem.
Thomas czując na sobie jej pełne wargi na moment przestał myśleć o dręczących Go przypuszczeniach... chciał czuć jej bliskość przez cały nadchodzący czas , mimo iż różniła się ona od większości pieszczot ofiarowywanych przez brunetkę...
Czuł , że jest w jakiś sposób wymuszona... nie naturalna.
Ale czy to ważne? Chciał przez moment być tak znacząco blisko niej.
- Więc teraz idziemy się bawić? Są tu przecież kogoś urodziny do świętowania.- wykrzywiła swe usta w coś, co przypominać miało uśmiech.
- Może jednak odpocznij , nie chce Cię do Niczego zmuszać kochanie... - powiedział z troską w głosie... uniósł się z łózka , by po chwili stanąć nad Nią.
Uśmiechnęła się. Tym razem szczerze. Jego troska, którą Ją otaczał, wprawiała Jej serce w melancholijny stan.
- Przepraszam...- wyrzuciła z siebie.- Za chwilę do Was dołączę. Muszę się tylko trochę ogarnąć...- wskazała na swój rozmazany makijaż.
- Dobrze kochanie ... będę czekał na Ciebie w salonie - oznajmił składając na jej czole subtelny pocałunek... rzucając ostatnie spojrzenie na jej rozmazany makijaż opuścił pomieszczenie.
-To widzimy się w salonie.- rzuciła, opadając jednocześnie na łóżko. W tej chwili odechciało Jej się żyć... Najzwyczajniej na świecie chciała już zasnąć na wieki. Już nigdy się nie obudzić. Nie cierpieć. Nie znosić takich katuszy, które sama sobie zapewniała...
...
Stała przed lustrem, upinając w stosunkowo niedbały kok swe włosy. Ciągle pytała siebie, kim jest ta dziewczyna przed Nią? Nie poznawała Jej... Musnęła delikatnie usta błyszczykiem i wyszła z pokoju, udając się do salonu z udawanym uśmiechem na ustach, aby ponurym wyrazem twarzy nie odstraszyć gości.
- Usiądź kochanie... - Thomas na widok swojej dziewczyny wstał wskazując miejsce obok siebie... - Kocham Cię - szepnął delikatnie obejmując ją w talii... Zauważył , że twarz brunetki jest sztucznie rozpromieniona... na tyle ją znał... Znał , aby wiedzieć że nie wszystko jest w porządku ...
-Dziękuję.- powiedziała, a raczej bardziej przypominało to jęk.- Nie widziałeś Ann i Gregora?- zapytała, mając w głowie najczarniejsze scenariusze kłótnie tej dwójki, które to mogły sprawić, że Thomas dowie się w końcu o Andreasie.
- Właśnie idą ... - oznajmił kierując swój wzrok na ową dwójkę wchodzącą do środka...
Nie wyglądali na skłóconych, więc Vann mogła odetchnąć z ulgą. Na Jej twarzy wreszcie zagościł szczery uśmiech. Skierowała go właśnie do Thomasa.
~~♥♥~~
Pomiędzy miłością ,a szczęściem nie można postawić znaku równości. Nie zawsze przecież osoba, która się kocha jest szczęśliwa. Działa to też w drugą stronę - osoby szczęśliwe wcale nie muszą być zakochane... Takie trudne , pogmatwane pojęcie Miłości i życia...
Nic nie składa się w jedną całość... każdy z Nas jest elementem innej układanki... Każdego możemy uszczęśliwić w inny sposób ... Pytanie tylko czy warto...
Niekiedy nie mamy wpływu na Nasze wybory , na decyzje które podejmujemy... Tak! My je podejmujemy , decydując o swoim losie.. ale nie zawsze robimy to świadomie zważając na konsekwencje swoich wyborów...
Nie zawsze wiemy jak potoczą się Nasze ścieżki stawiając kolejny krok na szerokiej polanie zwanej 'życiem' ...
Od początku był taki wymarzony. Tak wiele mi się w nim podobało. Potrafił pięknie mówić o życiu pomimo tego, że bardzo go doświadczyło. Miał cechy, których tak bardzo pragnęłam u faceta. Wiedział na ile może sobie pozwolić...
Pociągał mnie jego wygląd i intelekt. Nawet mieszkał w okolicy w jakiej marzy mi się mieszkać w przyszłości. Tak samo jego dom.
Jakby ktoś zajrzał do moich snów i skradł moje pomysły. Tak bardzo uwielbiałam spędzać tam czas. Mój mały azyl, który dawał mi wyciszenie i ogromne szczęście. Mój raj na ziemi. A on? On był moim ideałem w praktycznie każdym calu, chociaż zawsze mówiłam, że ideałów nie ma..
- Witaj Manu. - uśmiechnęłam się promiennie widząc sylwetkę bruneta zmierzającego w moim kierunku.
Jego beztroski uśmiech wprawiał moje ciało w przyjemny dreszcz , który mogłabym odczuwam godzinami.. Wszystko inne bledło przy zetknięciu się z Jego ciemnymi tęczówkami.
- Gotowa? - zapytał , a kąciki jego ust wyraźnie uniosły się ku górze..
Przyglądał się szatynce , jakby chcąc zapamiętać jej widok na dłużej.. tak jakby czuł , że 'coś' chociaż chyba powinien powiedzieć KTOŚ nie pozwoli na Ich dalsze spotkania , których potrzebował.
Chciał spędzać swój wolny czas z szatynką , chciał obdarować ją swoją opieką i ciepłem, które wydawałoby się być podejrzane... jednoznaczne...
Ale nie ... nie on! Manuel. Dla Niego okazywanie sobie wzajemnych , ciepłych relacji było czymś nadzwyczaj normalnym..
Obca osoba w jego otoczeniu , której mógł pomóc zupełnie bezinteresownie ... Zająć się Nią nie oczekując niczego w zamian..
Tak zachowuje się przyjaciel.
Osoba , którą Austriak chciał się stać.
- Gdzie mnie zabierasz ? - odrzekła składając na policzku skoczka delikatny pocałunek...
Pocałunek , który po raz kolejny miał odzwierciedlać jej sympatię... poczucie bezpieczeństwa i zaufanie jakie przy Nim czuła.
Jeden uśmiech ... jeden znaczący wyraz twarzy wystarczył , by polka bez wahania poddała się planom , które miał w głowie Manuel... Nie było możliwości odwrotu , wycofania się ... Nie można było mówić o strachu , który czuje się , gdy podąża się w 'nieznane' z osobą , którą miało się okazje poznać dosłownie przez kilka krótkich chwil.
To 'coś' .. co miał w sobie Fettner , potrafiło przekonać nawet do najodleglejszych wycieczek , do najgroźniejszych , niebezpiecznych przygód...
Tylko on ... Z Nim nic nie było ważne... Nic nie miało większej wartości niżeli poczucie jakie przeszywało jej ciało w Jego obecności.
Gesty radości , śmiechu ... beztroska..
Dzień , który mógłby się nigdy nie kończyć ... a przy najmniej trwać jak najdłużej to tylko możliwe...
Niestety tak już jest , że to co dobre , to co sprawia Nam najwięcej przyjemności , satysfakcji musi dobiec końca... Bez względu na to jak bardzo byśmy pragnęli stałości tego uczucia , tej sytuacji ... ona i tak odejdzie...przeminie z biegiem godzin.
Ale jest szansa... życie , a może i los daje Nam kolejne szanse ... możliwości spotkań..
Powtórne przeżywanie chwil , o które teraz tak walczymy ... które czas zakończyć.
One wrócą.. wrócą razem z Nami...
Jeżeli czegoś chcemy , nikt ani nic nie odbierze Nam tego...a na pewno nie czas..
Wbrew pozorom Go też można przechytrzyć.
- Dziękuje Ci ... Dziękuje za przemiły dzień Manu .. - szepnęła zbliżając się minimalnie do skoczka , który oparł się o balustradę znajdującą się obok hotelu. - Wiesz... dawno się tak dobrze nie bawiłam..
- To tylko wycieczka w góry Ann.. - zaczął kładąc swoją dłoń na policzku polki...
Podświadomość podpowiadała mu , że tu nie chodzi tylko o spacer ...że w życiu polki nie jest tak kolorowo jakby sobie mógł to wyobrazić...
- Przez te kilka godzin sprawiłeś , że czułam się komuś potrzebna.. że mogłam poczuć wolność jakiej nie czułam już od bardzo dawna... - kontynuowała pomniejszając dzielącą Ich odległość. - Te chwile sprawiły , że byłam taką małą dziewczynką.. - na samo wspomnienie uśmiechnęła się delikatnie. - Dzieckiem , które posiadało wszystko... Miłość ... Rodzinę ... Przyjaciół... - wyraźnie podkreśliła ostatnie ze swoich słów po czym nieoczekiwanie wtuliła się w ramiona skoczka... - Sprawiłeś , że powróciły wspomnienia , o których nie chciałam pamiętać... - szeptała.
- Po to je mamy Ann... - zaczął gładząc delikatnie jej ciemne włosy. - Mamy wspomnienia , żeby mieć o czym pamiętać... Bez Nich Nasze życie nie jest nic warte... dzięki Nim wiemy jakimi jesteśmy ludźmi ... dzięki Nim wiemy kim nie powinniśmy być...- szeptał składając pocałunek na jej głowie. - W każdym z tych wspomnień znajdziemy cząstkę siebie ...One są częścią Nas....
...
~~♥♥~~
Kiedy tylko przymknęła swe powieki, widziała przed sobą Andreasa. Jego uśmiech. Jego śmiejące się oczy. Czuła Jego delikatny, ale za to męski zapach. Przez to nie mogła spać całą noc. Leżała obok Thomasa, a myślała ciągle o Andreasie. To nie było logiczne… To nie było nawet zdrowe. Ciągle przewracała się z boku na boku, mając wrażenie, że traci powoli grunt pod nogami. Jej świat powoli zaczął się bezlitośnie rozpadać. Spoglądała na śpiącego Thomasa. Wyglądał tak niewinnie, całkiem nieświadomy tego, jaką krzywdę wyrządzała mu osoba, dla której zrezygnowałby ze wszystkiego. Oddałby dla Jej jednego uśmiechu wszystko. Dlaczego? Proste, kochał Ją. O tym wiedział każdy. Ale przecież Ona też Go kochała… Inaczej i w swój pokrętny sposób, ale kochała i nie umiała bez Niego żyć, dlatego też prowadziła to podwójne życie. Jak poczuła się, kiedy wstając rano z łóżka i kierując się zaraz do kuchni, aby zjeść śniadanie a na stole w jadalni zobaczyła czekające na Nią śniadanie? Jakby ktoś kopnął Ją w brzuch. Usiadła przy stoliku, podpierając rękami głowę. Rzuciła okiem na usypane z cukru serce. Już nie miała powoli siły. Traciła z każdym dniem coraz więcej energii na udawanie, że wszystko jest w porządku. Przed Nią pojawiła się kolejna góra do pokonania… A życie to przecież ciągła wspinaczka. Zawsze nadarzy się jakaś walka do stoczenia, którą będzie trzeba wygrać, aby żyć normalnie. Tylko Ona już traciła siły na te ciągłe walki, które staczała z samą sobą… Gdzie podziała się niezachwiania wiara Vann? Gdzie podziało się to przyzwyczajenie, że cokolwiek by się nie stało, Ona zawsze szła z podniesioną głową? Dlaczego się złamała? Przecież doskonale wiedziała, że takie momenty w życiu są, w których trzeba za wszelką cenę walczyć o siebie. Przedzierać się na siłę. Walczyć o szczęście. Miłość. Przyjaźń. Najprościej mówiąc- o wszystko. Bo właśnie życie człowieka jest nieustanną walką. Co najbardziej wszystko skomplikowało? Albo nie… Może inaczej… Kto najbardziej wszystko skomplikował? Gregor. Nie znała dnia ani godziny, kiedy Thomas mógł się dowiedzieć o Andreasie. Za każdym razem, kiedy widziała, że Gregor rozmawia z Thomasem, drżała. Strach kompletnie Ją paraliżował. Sprawiał, że była marionetką w czyichś rękach. Nie znała swojego następnego kroku. Nawet nie dała rady niczego przełknąć. Ogarnęła się szybko i wyszła z domu, udając się na pożegnanie z Andreasem, który miał dziś wrócić już do domu. Pragnęła się z Nim pożegnać. Nie wiadomo, kiedy spotkają się po raz kolejny, co przyprawiało Ją o łzy w oczach. Tak bardzo przecież pragnęła, pragnie i będzie pragnąć Jego bliskości, że dzień bez niej wydaje się być katorgą nie do zniesienia.
-Vann!- usłyszała wesoły głos Wanka, kiedy znalazła się już na parkingu niedaleko hotelu. Uśmiechnęła się szeroko, co było Jej naturalną reakcją na widok Niemca. Podbiegła do Andreasa, oplatając Jego szyję swymi rękami i składając na Jego ustach pocałunki. Nie przestawała się śmiać. Czuła się tak lekko, beztrosko… Chociaż nie powinna. – Z czego się śmiejesz?- zapytał, dźgając Ją lekko w bok. Jej uśmiech po raz kolejny się poszerzył.
-Już dawno zapomniałam jak to jest…- odpowiedziała.
-Co takiego?- zapytał, nie rozumiejąc co ma na myśli Polka.
-Jak to jest być tak cholernie i beztrosko szczęśliwą!- wyjaśniła zadowolona.
----------------------------------------------
Żadne Nasze słowa kochanie nie wyrażą tego co czujemy czytając Wasze opinie na temat każdego z rozdziałów... Każde słowo sprawia , że na naszych twarzach pojawia się uśmiech , a w sercach iskierki ciepła ...
Dziękujemy Wam z głębi Naszych dusz oddając siódmą odsłonę codzienności w Wasze znakomite ręce...
Ann i Klaudia.
BOSKI! Strasznie mi się podoba, bardzo dobrze że taki długi, bo chyba każdy lubi czytać takie długie rozdziały, które są do tego niesamowite :)
OdpowiedzUsuńZapraszam także do mnie na nn;*
http://onlyyoucanchangeme.blogspot.com/
No co ja mogę dużo tu napisać!? :) Dwa rozdziały w plecy, ale już przeczytałam:) Jak zwykle cudnie, długie rozdziały, które osobiście uwielbiam. Rozpływam się nad takimi i czasem mam chęć na jeszcze więcej! :)
OdpowiedzUsuńAkcja ciekawa, jestem bardzo ciekawa dalszych losów i czekam na kolejny rozdział:*
______________
zapraszam na przedostatni odcinek na skoki-to-magiczny-sport.blogspot.com
Monika :*
Nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, więc tylko coś dodam. Chciałam to napisać wcześniej, ale moje lenistwo wzięło górę :D : WIEDZIAŁAM, że Andreas nie jest taki święty! Jednak on też ma kogoś "na boku". Myślałam tylko, że to bardziej wpłynie na ich relacje, ale nic się nie zmieniło.
OdpowiedzUsuńTeraz ten rozdział: Jestem wkurzona na Vann. Jak ona może tak "wykorzystywać" Ann? Ok. Rozumiem jest w kropce, a Ann jest jej najlepszą przyjaciółką... ale pomimo tego nie powinna się tak zachowywać. Z drugiej strony nie była przygotowana aby od razu wyjawić prawdę Thomasowi, a Gregor postawił ją (je) w sytuacji bez wyjścia (do której Vann sama doprowadziła). Tylko jako najlepsza przyjaciółka też nie powinna patrzeć na „krzywdę” Ann obojętnie, a przynajmniej powinna rozwiązać tą sprawę jak najszybciej.
Vann zapewnia, że kocha i Thomasa i Andreasa, ale wydaje mi się, że jednak Niemiec „wygrywa”. Kiedy jest z Thomasem cały czas myśli o Andreasie, kiedy jest z Andreasem nic się nie zmienia - cały czas jej myśli zaprząta (jak kolejny raz nie powtórzyć „Andreas” może...) ten co ma 1,9m wzrostu. :D I jej myśli: „Co miała poradzić na to, że to właśnie Andreas dawał Jej sens istnienia? Że tylko przy Nim czuła się bezpieczna. Że tylko On był jej marzeniem… Marzeniem i utrapieniem w jednym. Był Jej cieniem, bo gdziekolwiek nie poszła, nie spojrzała, widziała właśnie Jego… Tylko Jego…”. Dlatego może powinna rozstać się z Thomasem (cholernie go skrzywdzi, bo on ją bardzo kocha... ale co robi teraz? Też go krzywdzi, tylko on nie jest do końca tego świadomy... Nie pochwalam jej zachowania tego, że tak rani Thomasa, ale wg mnie ona większym uczuciem darzy Andreasa, a to co teraz robi to tylko krzywdzi: Thomasa, poniekąd siebie i Andreasa... to jej „szczęście” teraz stwarza kłopoty... Być może rozstanie z Thomasem byłoby mniejszym złem).
Najbardziej szkoda mi Thomasa. Jest tak oszukiwany przez Vann i Gregora (ten drugi nawet go „wykorzystuje”).
Ten układ Gregora to był jego gwóźdź do trumny. Inaczej mógł zaskarbić sobie miłość Ann. On chyba nie zdaje sobie sprawy z tego, że prawda kiedyś wyjdzie na jaw, a wtedy zapewne Ann zerwie z nim wszystkie kontakty (chyba, że w jakiś magiczny sposób przekona ją do siebie, w co wątpię). Jego zachowanie przypomina obsesję...
O Ann to wiadomo- mieć taką przyjaciółkę to skarb.:)
Aaa... jeszcze co do Kristiny. Co ona knuje? Czyżby Thomas też miał jakieś grzeszki na sumieniu?
Taka długość jak najbardziej mi odpowiada. :D Chociaż opowiadanie jest tak interesujące, że czyta się to w zawrotnym tempie. :D
jk
Muszę podzielić na dwie części.
UsuńA tutaj komentarz do Klaudii. Miało być dodane pod „W jednej osobie”, ale tam nie mogę dodać anonimowo, więc jest tutaj.;)
Miałam zajrzeć tutaj dopiero po maturach, po 21 maja... ale nie dałam rady.:) Moja silna wola przestała działać dwa dni temu.:D Ale to dobrze, bo opowiadanie jest genialne. Wiesz jak intryguje mnie narrator... kto nim jest? A teraz czas na cytat: "A potem co się okazało? A no Emma będzie tylko naszą masażystką… A ściślej mówiąc- praktykantką. Tylko…" Czyli dobrze zrozumiałam, że narratorem jest jakiś członek Austria teamu? Nie jestem tego pewna, ale z tych "czyiś myśli" tak wnioskuję...
Zastanawia mnie też jak zareaguje Emma na zachowanie Stefana, jakie są jej "odczucia"... ona też jest taką zagadką.;)
Pisz dalej, wciągnęłam się.:D Podejrzewam, że nie tylko ja to powiem, więc sens kontynuowania tego opowiadania jak najbardziej jest.:D
A teraz powylewam moje żale... Wiesz jak czuje się człowiek kiedy okazuje się, że jego komentarz, KTÓRY PISAŁ O 2:30 W NOCY, skasował się... już nie miałam siły do mojego telefonu, dlatego dopiero teraz "potarzam" to co napisałam wcześniej... Właśnie dlatego unikam komentowania z telefonu... ;D
Przepraszam za tak chaotyczny komentarz, ale piszę „na szybko”... Nie podoba mi się to co napisałam, ale nie mam czasu na poprawianie (dają znać o sobie skutki nie czytania książek :D)
Dobra. Pomyliło mi się i dodałam ten komentarz pod poprzednim postem... właśnie trochę zdziwił mnie fakt, że w ciągu godziny przybyło 11 komentarzy, do tego od rana... Blondynka pozdrawia.:D
jk
Co do układów to moje zdanie jest jasne: Układy są niebezpieczne :D
OdpowiedzUsuńAnn bohatersko chce bronić przyjaciółki ale moim zdaniem powinna Jej przemówić do rozsądku. Vann wtedy musiałaby podjąć decyzję (mam nadzieję właściwą czytaj: Thomas) A Ann uwolniłaby sie od Gregora. Chociaż czuję, że Ona nigdy się od Niego już nie uwolni :P
Dziś nic składnego nie napiszę, wybaczcie. :*
Buziole i czekam na kolejny niecierpliwie :*
Nie mam słów... po raz kolejny mi ich brakuje...
OdpowiedzUsuńRozdział jest cudowny , taki magiczny... sformułowania jakich używacie są jakby odzwierciedleniem prawdziwych realnych uczuć.
To jest piękne!
Vanessa traci w moich oczach! Jak ona może w ogóle wracać do Thomasa po tym co wyprawia z Wankiem ? No jak ?! Egoistka , której się wydaje że jest pępkiem świata i tylko jej należy się szczęście i radość z życia. Inni się nie liczą...A Ann ... skarb a nie przyjaciółka...
Co do Gregora nie wierzą do końca w to że on taki jest... w głębi duszy mam nadzieję , że to wszystko spowodowane jest jego uczuciem do Ann..a nie chęcią szantażu.
Czekam na kolejne! Najszybciej jak to możliwe:)
Tośka!
Za Gregora minus, ale za Manuela milion plusów <3
OdpowiedzUsuńZ każdym rozdziałem zachwycacie :)
Pozdrawiam ;*
Aż dziwne , że dotrwałam do końca tego rozdziału , bo mam w sobie tyle emocji , że to jest nie do opisania! Mogłabym je rozdzielić i obdarować kogoś... tylko pytanie kogo... każdy czytając o zachowaniu Vann , o poświęceniu Ann odczuwałby to samo co ja...
OdpowiedzUsuńAleż jestem zła na Vanessę ... jak ona tak może! Jak może traktować w taki sposób Thomasa... Biedny.
Schlierenzauer , może to dziwne co powiem ...ale mnie osobiście się podoba taka wersja! Idealna dla Niego.
A dialogi?! Wasza twórczość mnie powala.. Czytam czasami po kilka razy dziennie... tak na mnie działają!
Czekam na kolejne.
All.
Ubóstwiam Manuela :) Strasznie mi szkoda Thomasa... Jak ona może go tak podle traktować?
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszecie, czekam na ciąg dalszy :*
PS. U mnie 13. rozdział :)
Nie będę się zbytnio rozpisywać no bo po co ? :)
OdpowiedzUsuńJak zwykle piękny <3 ! Uwielbiam no i polecam go koleżanką :)
Zapraszam na nowy rozdział :*
http://a-co-sie-stanie-gdy-bedziemy-marzyc.blogspot.com/
Coraz bardziej nie podoba mi się Gregor! Chciałby cały czas kontrolować życie Ann i najlepiej mieć ją tylko na wyłączność, a każde spotkanie czy wyjście z Manuelem traktuje jak powód do strasznej zazdrości. Z drugiej strony może widzi co jest pomiędzy Ann a Fettnerem?
OdpowiedzUsuńNo i nasza nieszczęsna Vannesa, która nie wie czego chce od życia. Thomas się tak stara, a ona go odrzuca, ehh. A Wank to wcale nie taki święty, bo też ma kogoś na boku...