czwartek, 14 sierpnia 2014

Dwudziesta piąta odsłona codzienności.

 

Czy tylko pech już będzie blisko nas, a może to prawda, że się szczerze kocha tylko raz?


~~♥♥~~
Zdradzając drugą osobę, zdradzamy samego siebie. Wszakże jest Ona naszą drugą połówką serca, a razem- stanowicie jedną, składną całość.  Czasem jednak pokusa jest zbyt duża. Zachowujemy się jak zwierzęta, nie będąc tego wcale świadomymi. Klapki na oczach przesłaniają nam kompletnie wszystko. Włącznie z uczuciami, którymi obdarowujemy najbliższą z możliwych Nam osób. Blondynka z coraz większą siłą i uporem wpijała się w jego usta. Wiedział, że kocha tylko Ann, lecz pokusa była zbyt duża. Zbyt głośne pragnienie zaspokojenia, które tłumiło słaby i cienki głosik sumienia. Serce potrącało wciąć tę samą strunę, dając mu znak, że później gdziekolwiek będzie, świat zrobi się za mały, by mógł od tego uciec. Ta melancholijna melodia trzymała Go w swych objęciach, potrafiąc rozjaśnić wszystko swoim widowiskowym blaskiem…
 Żeby docenić wartość jednego roku, powinniśmy zapytaj studenta, który oblał końcowe egzaminy jak się obecnie czuje... Żeby docenić wartość miesiąca, zapytajmy  matkę, której dziecko przyszło na świat za wcześnie. Żeby docenić wartość godziny, zapytajmy zakochanych czekających na to, żeby się zobaczyć.
Żeby docenić wartość minuty, zapytajmy kogoś, kto przegapił autobus lub samolot... Żeby docenić wartość setnej sekundy, zapytajmy sportowca, który na olimpiadzie zdobył srebrny medal... A co z Życiem ? Kiedy tak naprawdę powinniśmy je docenić? Jak zinterpretować sytuacje w których dane jest Nam żyć , aby odnaleźć prawidłowy sens naszej egzystencji?
Jak mamy docenić ' Coś' co pomimo wielu zapewnień , że będzie dobrze po raz kolejny rzuca Nam kłody pod nogi ... No jak ?
Zniecierpliwiona długim czasem oczekiwania na szatyna , Ann udała się do budynku w którym rzekomo miał przebywać Gregor.
Wolnym krokiem podążyła wzdłuż górnej części skoczni Bergisel , gdzie mieściło się wejście do jednej z sal przeznaczonych do fizjoterapii , którą Austriak miał zakończyć kilkanaście minut temu... Po uprzednim cichym ' pukaniu' do drzwi polka weszła do środka z uśmiechem na ustach.
- Gregor ... - szepnęła cicho wchodząc w głąb pomieszczenia.
Z minuty na minuty ciśnienie w ich ciałach wzrastało. Namiętność, z niewiadomych powodów dla Niego, stała się czymś nowym. Jakby przygodą, którą nie sposób ująć w ludzkie słowa. Rozsądek zniknął. Głos sumienia został stłumiony. Chwila się liczyła. Tylko ta chwila… Nic innego. A przynajmniej tak mu się wydawało…
-Ann…- wyszeptał, dostrzegając sylwetkę Polki za Jego plecami, kiedy poczuł, że blondynka nagle odrywa się od Jego ust, wywołując u Niego niemałe zdziwienie.
Nic nie potrafi zadać tak ogromnego bólu jak osoba , której zawdzięczamy nawet własne szczęście , które do tej pory było dla Nas priorytetem.
Nie jesteśmy w stanie wyobrazić sobie cierpienia jakie nadejdzie , gdy nie przeżyjemy pewnych wydarzeń na własnej skórze.... Gorzkie łzy wzbierające się w oczodołach torowały kolejną drogę do niechcianych emocji.... Stojąc i parząc na sytuację na którą nie mamy już wpływu , dobijamy samych siebie kolejnymi dawkami bólu , których nie da się zminimalizować.
Powstrzymująca łzy Ann , odwróciwszy się na pięcie wyszła z pomieszczenia udając się w stronę wyjścia... - Nie płacz Ann , nie warto .. - powtarzała sobie przyspieszając kroku coraz bardziej.
Czy na pewno kilka minut nazywanych ‘przyjemnością’, jest warte szczęścia, które dotychczas pieściło nie tylko Jego, lecz także duszę drugiej z osób, która była tą z tych najważniejszych w życiu. Nie spoglądając ani razu na Sylvię, ruszył w pościg za Ann, która szybkim krokiem przemierzała wąski korytarz.
-Poczekaj!- wysapał w biegu.- Wiem jak to wyglądało, ale to naprawdę nie tak…- i stało się. Za każdym razem, kiedy słyszał takie wytłumaczenie w jakimkolwiek z filmów, drwił z tego. Uważał, że to banalne i niczego nie wyjaśniające słowa, a teraz Jemu samemu przyszło je wypowiedzieć. Ironia?
- Nie oczekuje od Ciebie wyjaśnień .. - głos Ann załamał się dosłownie na sekundę , by po chwili wziąć głęboki oddech. - Nie chce wiedzieć jak było. - dodała już stabilniejszym tonem oddalając się. Przecież z tego się wychodzi... Ten ból wyblaknie... Powoli, z trudem, ale zniknie... Powoli zapomnisz kształtu jego ust, ciepła ciała, tembru głosu, koloru oczu i smaku pocałunków. Powoli, z mozołem to, co się kiedyś wydawało wszystkim, zniknie na dnie pamięci i tylko wspólne zdjęcia przypomną, że kiedyś gdzieś.... Miejsca, wydarzenia, żarty, spory - wszystkie wspólne chwile , będą tylko snem. I to takim sprzed lat. Czasem przez warstwy nowych zdarzeń przebije się coś z pradziejów i targnie sercem, ale coraz rzadziej. Coraz słabiej. Aż wreszcie osoba, która była dla Ciebie każdym oddechem, będzie jak każdy inny przechodzień na ulicy: po prostu twarzą pojawiającą się znikąd w tłumie i w tym tłumie ginącą...Tylko wytrzymaj. Odejdź z podniesionym czołem... z godnością.
-Proszę, Ann- jęknął, nadal dotrzymując towarzystwa Polce. Ten Jego kolej. Jego kolej na błąd, którego mógł uniknąć. Wystarczyłby tylko zdrowy rozsądek, którego nadmiar nagle gdzieś zniknął. Wyparował. Rozleciał się w powietrzu, zostawiając po sobie zrujnowane szczęście i łzy.- Sytuacja wymknęła mi się spod kontroli…- próbował dalej, chcąc w jakikolwiek sposób zmusić, dobrowolnie, Polkę do rozmowy.
  - Oszczędź mi tego jeżeli chociaż odrobinę Ci na mnie zależy Gregor... - powiedziała oschle nie zwalniając kroku. Niczego nie potrafiła do siebie dopuścić , żadne słowa nie mogły ukoić bólu , który tak dotkliwie dawał o sobie znać....Wszystkie wizje wspólnej przeszłości nagle runęły jak cały jej świat...
-Chociaż trochę?!- wykrztusił, niemalże dławiąc się własnymi słowami. Niby niemożliwe, a w chwilach, kiedy najbardziej potrzebujemy słów, zjawisko to staje się czystym faktem.- Ja Cię kocham!- podniósł lekko swój głos.- Ty dobrze o tym wiesz…
- Kochasz? - Ann zachichotała nerwowo zatrzymując się na chwilę , by spojrzeć w czekoladowe tęczówki Austriaka. - Właśnie przed momentem udowodniłeś jak bardzo... - dodała głosem wypełnionym smutkiem i żalem. Jej serce w jednej sekundzie z przepełnionego ciepłem , miłością i szczęściem organu przeistoczyło się w głaz. Zimny , bezduszny , pozbawiony jakiejkolwiek nadziei na zmiany... Serce , które dokładnie już z góry założyło , że najważniejsze to zaakceptować fakt, że czasami trzeba odpuścić. I dobrze rozpoznać, że to już ten moment. ... że  nie wszystko da się wyreanimować.
-To…To…- jąkał się, nie mogąc dobrać właściwych słów do sytuacji, o ile jeszcze takie istniały. Strach przy stracie… To on objął kontrolę nad Jego ciałem. Krew szybko pulsowała w żyłach. Nie czuł serca. Oddech był płytki. Kolejny raz miał wypuścić, albo już wypuścił, Ann ze swoich śliskich rąk? Nie, to nie mogła być prawda. To jedynie koszmar, z którego zaraz się wybudzi  i po chwili o nim zapomni, wtulając się w ciepło, które dostarczała mu właśnie Ann.- Przepraszam…- powiedział zrezygnowany.- Ja nie wiem jak to się stało… Nie wiem…
  - Będziesz miał wystarczająco dużo czasu , żeby się nad tym zastanowić... - odrzekła chcąc jak najszybciej zakończyć bolesną rozmowę , w której nie widziała nawet cienia szansy na rozwiązanie zaistniałej sytuacji? Ale czy można znaleźć sensowne wytłumaczenie dla zdrady ? Nie. Takowe nie istnieje i nigdy istnieć nie będzie. - Jutro zabiorę swoje rzeczy jak będziesz na treningu. - Ironia? Zaledwie kilka miesięcy temu usłyszała podobne słowa , niemal identyczne , a teraz jest zmuszona sama je wypowiedzieć ... Życie bywa zaskakujące , wadą jest jedynie fakt , że nie zawsze to zaskoczenie jest dla Nas radosne. - Żegnaj. - dodała powstrzymując gromadzące się łzy , które nieudolnie próbowały wydostać się spod jej powiek.
-Nie!- krzyknął żałośnie, wypuszczając spod swoich powiek łzy, które mimo tak wielkich starań i tak Go nie posłuchały i ujrzały światło dzienne.- Proszę…- wyszeptał ochryple.- Nie opuszczaj mnie…- ciągnął, nie potrafiąc wykrztusić z siebie już nic innego, ambitniejszego. Słowa tutaj nie były potrzebne. Można stwierdzić, że to one najbardziej by tutaj wadziły. Wszystko co najważniejsze było w Nich. Niewidzialnej więzi i zaszklonych oczach…
- Jak długo to trwa Gregor? Od jakiego czasu wracasz do mieszkania udając , że wszytsko jest w porządku , a tak naprawdę świetnie się bawisz będąc na treningach ?! Odpowiedź no! - na marne zdały się próby powstrzymania gromadzących się łez , dogłębne uderzenia smutku i żalu rozpierające ciało Ann. Cierpienie połączone z namiastką nienawiści odcisnęło swoje piętno... - Odpowiedź do cholery! - domagała się swojego , tak jakby uzyskanie konkretnych słów miało jej w czymkolwiek pomóc.
-To był raz!- pisnął nerwowo, słysząc tezę, którą wysuwała Ann. Czy byłby w stanie każdego dnia grać, udawać, a jednocześnie prowadzić na boku drugie życie? Nie. Zdecydowanie nie. Nie potrafiłby. Każdy dzień przepełniony byłby strachem, że niektóre rzeczy ujrzą światło dzienne.-Przepraszam! Przepraszam!- krzyczał rozpaczliwie, klękając na kolanach przed Polką.- Przepraszam! Nic innego mi do głowy nie przychodzi...
- Nie przepraszaj , to nic nie zmieni... - Słowa , które jeszcze niedawno miała okazję usłyszeć , przywiane przez bolesne wspomnienia odnalazły drogę do jej ust. Zostały wypowiedziane z niemal identycznym bólem w sercu jakby zostały usłyszane... Pewnych rzeczy się nie zapomina ... pewne słowa mimo że powinny zostać przez Nas zapomniane skrywają się jedynie gdzieś głęboko czekając na swoją szansę ... Szansę , której my zapewne nigdy nie chcielibyśmy wykorzystać.
-Ja Ci wybaczyłem- zagrzmiał, nie sądząc, że posunie się do takiego kroku. Wypominania Ann tego, co było, minęło. Jednak czy dało się to obrócić w zapomnienie? Ból był zdecydowanie za silny. Paraliżujący. Raniący na każdym kroku. Niepozwalający normalnie funkcjonować. Zdrada Ann na zawsze w Nim zostanie, lecz On sam nigdy nie chciał do tego wracać. Nigdy odgrzebywać starych spraw.- Poza tym, ja nie przespałem się z Sylvią- dopowiedział, chcąc jakkolwiek usprawiedliwić się w oczach Polki.
  Niemalże zadrżała , gdy wspomnienia powróciły za sprawą głośnych i donośnych wyrzutów szatyna. Nie sądziła , że nadejdzie czas powrotów do tego co bolesne , skryte na dnie serca w szufladzie zatytułowanej ' Nie warte zapamiętania' , a jednak stało się inaczej... Odświeżenie niedawnych ran nie mogło osiągnąć zamierzanego celu , który zapewne Gregor miał w swej podświadomości. Do przeszłości nie powinno się wracać... ale co zrobić gdy nie widzimy przed sobą przyszłości? Jak się z tym pogodzić nie rozpamiętując? - Gregor nie masz prawa porównywać tych dwóch spraw , rozumiesz? - głos Ann był stanowczy jednak nie pozbawiony cierpienia.
-Dlaczego?- zapytał, wyczuwając nutkę bólu i cierpienia w głosie Ann. Ludzie muszą nauczyć się sztuki życia. Czas przemija. Ludzie się starzeją. A wspomnienia? Wspomnienia ranią, zostawiając głębokie rany na naszej duszy i sercu, które najbardziej cierpi.- Poza tym, między mną a Sylvią do niczego nie doszło. Nie mówię, że to był przyjacielski pocałunek, ale powtarzam, że nie przespałem się z Nią!
- Nie krzycz , bo to w niczym Ci nie pomoże Gregor...- Zbyt mało czasu , zbyt wiele słów ciśnie się na język każdego człowieka w danej sytuacji... Niekiedy jednak owe słowa mogą jedynie zranić niżeli cokolwiek wyjaśnić , bądź zminimalizować pozostawione wrażenie.
- Powtarzam Ci po raz ostatni , że Ja i Ty to temat zakończony , więc proszę uszanuj moją decyzję
-Dobrze wiesz, że nigdy z Nas nie zrezygnuję!- krzyknął, chwytając Ann za ramiona, jednocześnie zmuszając do patrzenia w swoje oczy. Co miał bowiem poradzić na miłość? Jej się nie wybiera. Ona przychodzi sama, w najmniej oczekiwanym momencie. Sama, kompletnie nieproszona. Zakochujemy się w osobach, na których na ulicy nie zwrócilibyśmy uwagi. W naszych przeciwieństwach, w kimś kto jeszcze kiedyś nie zrobiłby na nas żadnego wrażenia. To nie jest osoba z naszych snów. Nie należy do ideałów, ponieważ sama się nim staje. Miłość jest ślepa, zaskakująca, lecz zbyt często raniąca.- Kocham Cię, Ann! Kocham!
- Kiedy całowałeś Sylwię też myślałeś o tym jak bardzo mnie kochasz? - zapytała drwiąc ze słów , które usłyszała. W jej zielonych tęczówkach pojawiły się kolejne łzy , które przysłaniały jej prawidłową wizję sytuacji. - Nie chcę Cię więcej widzieć. Nigdy! - dopowiedziała oddalając się.
-A Ty kiedy byłaś z Wankiem myślałaś racjonalnie? Myślałaś o miłości?- bombardował pytaniami, które może i były ciosami poniżej pasa, lecz nigdy wcześniej o tym nie rozmawiali. Nigdy w sposób tak szczery jak teraz. Powód? Nigdy nie miał nawet na tyle odwagi, aby zaczynać temat, który ranił ich obydwóch tak samo.- To chwila! Nic więcej! Sama o tym doskonale wiesz!- ciągnął, dotrzymując kroku Polce.
 - Myślałam o Tobie w każdej sekundzie , w każdym wykonanym ruchu .. Patrząc na Andreasa widziałam Ciebie Gregor.. Tak bardzo pragnęłam Twojej bliskości , obecności , że nic nie robiło mi już różnicy . Nic! - łzy natychmiast spłynęły po policzkach Ann wyżłobionym torem.
Odczucia o których nie było możliwości wcześniej porozmawiać ujrzały światło dzienne w najmniej oczekiwanym momencie ...  Ale czy to był zły moment? Nieodpowiedni? Na rozmowę podobno nigdy nie jest za późno....
-Skąd wiesz jak było w moim przypadku?- drążył dalej, ocierając swą dłonią srebrzyste łzy Ann.- Dziewczyno, pojmij to, że to była po prostu chwila zapomnienia. Coś co całkowicie zasłoniło mi zdrowy rozsądek!- piszczał cienko, nie mogąc powstrzymać łez, które jak żyletki raniły Jego serce, a skórę piekły w niezwykły sposób. Dławiły i odbierały umiejętność mówienia, którą posiadamy od dziecka. Nienawidził siebie za to co zrobił. Za to, czemu się poddał. Dał omamić. Czasu jednak nie da się cofnąć… Stara prawda, którą warto przypominać sobie za każdym razem, kiedy snujemy jakiekolwiek złudne nadzieje czy plany, które mają na celu naprawienie błędu, którego w żaden sposób nie da się naprawić.
- Proszę Gregor... - Ann spojrzała na szatyna próbując przekazać mu w swoim spojrzeniu swoje błagania , których celem było zakończenie ich związku. Poddała się . Sama przed sobą potrafiła się do tego przyznać tylko dlatego , że  przez sytuacje , które nieprzerywanie niszczyły jej związek ze Schlierenzauerem walka stała się dla Niej czymś zupełnie niepotrzebnym.
- Nie chce z Tobą być . Nie chce! - mówiła jakby błądząc myślami w jednym kierunku. Kierunku końca.
 -Tak wiele razem przeszliśmy…- powiedział, tępo wpatrując się przed siebie. ‘Nie chcę z Tobą być’… Kilka słów, które odbijały się w Jego głowie niczym echo. Zabolało. Kłuło w sercu, nie zadając jednego, ostatecznego ciosu, lecz męcząc je i stosując coraz bardziej drastyczne tortury.-Nie pozwolę, aby to wszystko poszło na marne!
- Już na to pozwoliłeś Gregor... - odpowiedziała oschle odwracając się na pięcie w drugą stronę. Nie potrafiła już patrzeć na szatyna , nie mogła zmusić się do usłyszenia kolejnych bolesnych słów , które dałyby nadzieję . Niepotrzebną jej zdaniem... Kilka kroków postawionych naprzód pozwoliły na swobodne dopuszczenie do siebie emocji, które z łatwością wydostały sie na zewnątrz. - Żegnaj Gregor... - dodała ciszej spoglądając ostatni raz na sylwetkę szatyna , nie zauważając nadjeżdżającego samochodu.... Czas jakby zatrzymał się na moment pozostawiając jedynie głośny huk hamującego pojazdu jak i odgłos uderzenia w drobne ciało szatynki.
-Ann!- krzyknął, ruszając przed siebie. To była sekunda. Ułamek sekundy. A to wszystko dokonywało się na Jego oczach. Ręce trzęsły się, nie potrafiąc utrzymać w swych ramionach wątłego ciała szatynki, która nie okazywała żadnego znaku życia. Była nieprzytomna, a z Jej ciała wylewała się krew. Łzy ciurkiem spływały po Jego policzku, uniemożliwiając oddychanie, które stało się w tym momencie czynnością niewykonalną. Wokół zapanował rumor, a On nadal nie zwracał uwagi na resztę świata. 

~♥~

 Czasem trzeba dać sobie spokój, bo to po prostu nie ma sensu, a niedługo nie będzie miało już żadnego znaczenia. Tracił powoli godność, szacunek do siebie, nawet zdrowy rozsądek. Walka powoli się kończyła. Czuł rychły koniec każdym zmysłem, lecz postanowił walczyć do końca. Stabilnie trzymać się do samego finiszu i walczyć jak najdzielniej, resztkami sił, jakie mu pozostały. Nie ma prawa dać satysfakcję wrogom czy przeciwieństwom, które stały na Jego drodze do szczęścia. Miał to co najważniejsze. Odwagę i wiarę we własne możliwości oraz działania. To sprawiło, że nadal próbował. Nieustannie ciągnął tę grę, którą już dawno powinien zakończyć. Tak wiele razy obiecywał sobie, że skończy z życiem, w którym najważniejszą rolę odgrywa brunetka, lecz ilokrotnie ponawiał próbę, tyle razy przegrywał. Jakby jedną ręką trzymał się niewidzialnej liny, aby nie upaść, robiąc to nawet nieświadomie lub wbrew woli. A może to po raz kolejny naiwnie czekał na cud, który nie jest zapisany w żadnych gwiazdach? Co się stanie, kiedy w rezultacie zużyje serce i straci tylko czas? Podda się i zwątpi? Ironią losu jest to, że nawet gdyby tak się stało, w przyszłości i tak postąpiłby tak samo. Wybranie własnej drogi życia nie jest jednak najłatwiejszą sztuką, pomimo że w całości należy do nas i tylko do nas. Należy jednak wiedzieć, że przy wyborze nie można dać się unicestwieniu strachu czy wątpliwościach rodzących się w naszych głowach.
-Vann!- zawołał za Nią na ulicy. Kolejne spotkanie. Które to już z kolei? Czy On sam wie ile razy już Ją nachodził? Śledził? Chodził krok w krok, nawet się z tym nie afiszując. Byleby tylko mieć okazję z Nią porozmawiać. Kolejny raz pokazać jak bardzo Ją kocha. Jak wiele mógłby dla Niej zrobić. Do czego jest się w stanie posunąć. Ile Ona dla Niego znaczy…. Tylko każde ich spotkanie kończyło się tak samo. Strach w oczach brunetki. Chwiejny krok. Ignorowanie jakichkolwiek Jego słów czy próśb. Żadnego słowa z Jej ust. Żadnego dłuższego spojrzenia. Niczego. Jedynie cisza i obojętność, której nie potrafił rozszyfrować. Nie wiedział czy jest udawana, czy też wprost przeciwnie. Przecież Ona Go kochała… Mogła udawać obojętność? Musiała udawać. Inaczej znowu by się podłamała. Ponownie zaczęła rozważać opcje, które nie były możliwe do wdrążenia w życie. Jej życie, które wreszcie stało się tylko Jej własnością. W końcu. Wiadomo, serce ciągle mówiło swoje. Utrudniało funkcjonowanie w wielu aspektach życia, lecz rozum szybko tłumił Jego cienki głosik, stawiając Vann z powrotem do pionu. Musiało boleć. Ból nie był najgorszy w życiu. Kiedyś musiał minąć. A równowagi tak łatwo nie da się odzyskać.
-Był tu ostatnio Thomas- powiedział Manuel. Kolejny wieczór, który spędzali razem. Leżała mu głową na kolanach, wpatrując się w ogień, palący się w kominku. Zawierał w sobie ukajający spokój. Był tak niebezpieczny, a jednocześnie darzymy go jakiegoś rodzaju zaufaniem, bowiem od zawsze kojarzył nam się z przyjemną częścią naszego życia. Rodziną. Wartością, która jest najważniejsza w życiu każdego człowieka.
-Ustaliliście kwestię przyjścia Thoma na ślub?- zapytała łagodnie, próbując udawać, że nie uraziła Jej wiadomość przekazana przez brązowookiego bruneta. W rzeczywistości, uraziła Ją świadomość, że teraz w gierki Thomasa został wciągnięty także Manuel.
-Tak. Powiedział, że chce zaproszenie dla dwóch osób- odpowiedział na pytanie brunetki, będąc jednocześnie nieobecnym duszą w pomieszczeniu razem z Vann. Myśli wędrowały gdzie indziej. Wśród kilku słów Thomasa, które wywołały u Niego niemały niepokój.- Van, Thomas mówił, że musi z Tobą porozmawiać o stanie Twojego zdrowia…- zaczął niepewnie.- Jest coś o czym nie wiem?- zapytał, nie wiedząc czy robi dobrze. Nie był przecież osobą, która musiała znać każdy szczegół z życia Polki.
-Że jestem w ciąży, to wiesz i widzisz- spojrzała z subtelnym uśmiechem na ustach na Austriaka, który wyraźnie przejęty był kilkoma słowami blondyna, który dziś złożył mu wizytę.- Poza tym, nic mi nie jest. Ciąża także nie jest chorobą, więc śmiało mogę rzec, iż jestem zdrowa jak rybka- położyła dłoń na szorstkim policzku Manuela. Powiększyła swój uśmiech na ustach, minimalizując odległość, która ich dzieliła.- Będę miała wspaniałego męża- oznajmiła z satysfakcją.- O ile się jeszcze nie rozmyślisz.
-Thomas mówił coś innego- wycedził gorzko, przypomniawszy sobie słowa blondyna, które w jakże dotkliwy sposób Go zraniły…- Vann, obawiam się, że tym co zrobimy, unieszczęśliwię Cię…- Polka przyłożyła do ust bruneta swój palec, powstrzymując Manela przed wypowiedzeniem jakichkolwiek dalszych słów, by zaraz po tym złożyć na Jego ustach gorący pocałunek, w którego starała się włożyć każde z uczuć, które w Niej przeżyły. Wdzięczności. Ciepła. Subtelności. Delikatności. I czegoś jeszcze, czego trudno było Jej rozpoznać… Czyżby zaczęło Jej zależeć?- A za co to?- zapytał zdezorientowany, patrząc w Jej ciemne, roześmiane  oczy, w których odbijała się Jego postać.
-Za to, że jesteś- wtuliła się w Jego tors, zaciągając się Jego męskim zapachem, który pragnęła zatrzymać w płucach już na wieczność.- Daj mi trochę czasu, proszę…- zrobiła krótką przerwę, by zebrać nieposkładane myśli, które wirowały w Jej głowie.- To nie tak, że jesteś mi całkiem obojętny. Nie jesteś tylko przyjacielem, Manu- spojrzała w Jego brązowe oczy, w których pojawił się błysk, którego dotychczas nie było.- Na dodatek, to co robisz dla mnie i Oliwera… Nie wiem jak za to mogę się odwdzięczyć- w Jej oczach pojawiły się drobne łzy, które towarzyszyły Jej za każdym razem, kiedy w Jej głowie pojawiło się wspomnienie dotyczące młodszego brata.
-To i tak za mało- szepnął, muskając delikatnie usta Vanessy.- Zrobiłbym dla Was wszystko…- dodał, gładząc delikatnie brzuch dziewczyny. Uśmiechnęła się, czując ciepło rąk Austriaka na swoim ciele.- A jeśli chodzi o czas… Vann, dostaniesz go tyle ile potrzebujesz- kolejny raz ich usta wzajemnie się w siebie wpiły, nie oszczędzając sobie namiętności, która była ukryta w każdym z Nich. Gdzieś głęboko, pokryta grubą warstwą kurzu, jednak ona nadal istniała i czekała tylko na odpowiedni moment.
Jeszcze jakiś czas temu mogła powiedzieć, że Manuel jest dla Niej całkiem obojętny… A teraz? Teraz cały On był dla Niej wszystkim co miała. W co wierzyła. Czemu ufała. Co najważniejsze, w końcu czuła szczęście. Uczucie, które dla każdego przybiera inną definicję. Dla jednych jest to majątek, dla drugich miłość, a dla trzecich- obecność kogoś.


-------------------------

  

Witamy kochane i przedstawiamy kolejną odsłonę , która zmienia wiele w życiu bohaterów , a która mamy nadzieję przypadnie Wam do gustu.
Nie macie Nas dość? Jeżeli nie zapraszamy na Walcz do końca. O wszystko  gdzie pojawił się prolog nowej historii z nowymi bohaterami. 
Mamy nadzieję , że będziecie z Nami tworzyć dalsze losy bohaterów i wspierać Nas jak do tej pory za co z całego serducha dziękujemy.
P.S Kochane mamy dla Was pewną informację , a zarazem prośbę abyście umieszczały informacje o swoich blogach , bądź o nowych rozdziałach w zakładce spam. To pozwoli Nam być na bieżąco i co ważne utrzymać porządek ' na blogu' 
Z góry dziękujemy i do zobaczenia!
Klaudia i Ann.

9 komentarzy:

  1. http://slowa-czasem-rania-bardziej-niz-czyny.blogspot.com Nowy rozdział. zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli chodzi o Gregora to po prostu brak mi słów! Walczy najpierw o Ann, a potem zachciewa mu się pocałunków z inną i Silvią w dodatku.
    Niech się ten Grześ otrząśnie, bo mam ochotę poobijać mu tą jego śliczną twarzyczkę..

    Świetny rozdział! Czekam na następny, buziaki ;*

    Zapraszam też do Bartka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Postać Gregora tak bardzo mnie zawiodła że nawet nie wiem jak to skomentować. I jeszcze będzie miał na sumieniu wypadek Ann. Mam nadzieje że wyjdzie z tego cało.
    A co do Vann... po raz pierwszy w tym opowiadaniu podoba mi się Manu. Dlatego cokolwiek by się Jej nie działo to powinna Mu o tym powiedzieć. W końcu ma zostać jego żoną.
    Czekam na kolejny kochane :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie, nie, nie i nie! Jak on mógł? Gregor stracił w naszych oczach i nie wiem czy po tym wszystkim będziemy mogły mu wybaczyć... Dość, że zdradził to jeszcze przez niego Ann miała wypadek. Naprawdę musicie im tak bardzo niszczyć życie?
    Manu <33 Uwielbiamy go i chyba nic tego nie zmieni... Mamy nadzieję, że Vann w końcu się opamięta i powie mu o chorobie.
    Całusy, Milka i Molly :**

    PS. Dziękujemy za komentarze na naszym blogu, jesteście wielkie :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Możecie mi powiedzieć kochane jak Wy to wszystko robicie , co ?
    Jak potraficie zmienić uczucia tkwiące w człowieku w przeciągu kilku sekund?
    Sympatia zmienia się w nienawiść i złość do bohatera , by po chwili poczuć chwilowe współczucie? No jak to jest możliwe?
    Powiedźcie proszę , że Ann nic nie jest.. Że przeżyje i wybaczy Gregorowi...
    Wiem , że moje odczucia co do jego osoby są skrajne , ale oni do siebie pasują !
    Nadal potwierdzam , że Manuel jest najcudowniejszy!:D
    All.

    OdpowiedzUsuń
  6. Chodź to nie moje klimaty, to i tak rozdział jak i blog świetny :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak Gregor może być taki zły?
    Zawiodłam się na nim, na początku stwarzał dobre pozory (czyli jednak pozory mylą).
    Niech Ann nic nie będzie :/
    Manu zadziwia, naprawdę ;)
    Rozdział jest cudowny, jak zawsze ;*
    Życzę weny i pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Na razie tylko zapraszsm na 11 zycie-jest-za-krotkie.blogspot.com
    Zaległości postaram się odrobić jak najszyvciej :)
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  9. Sama nie wiem, co mam o tym myśleć. Zawiodła mnie postać Gregora- najpierw z całych sił walczy o odzyskanie Ann, o odzyskanie uczucia, które ich połączyło, a potem pod wpływem słabości, czy chwilowego zaćmienia mózgu całuje się z jakąś Silvią. Nie powinien był tego robić. Nie wiem, co chciał tym zyskać- udowodnić Ann, że skoro ona mogła z Andreasem to on też może? Bezmyślne zachowanie, nie pochwalam go. I przez to wszystko Ann miała wypadek- oby jej się nic nie stało, bo nie zniosłabym tego! A Gregor miałby wyrzuty do końca życia...
    Manu jest cudowny *_* Mimo, że na początku nie byłam przekonana do ich związku, to teraz przekonuje się coraz bardziej. On kocha Vann, a i ona zaczyna darzyć go prawdziwym uczuciem :) Oby tylko jej choroba tego wszystkiego nie przekreśliła...
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń